Podatki | Prasówka | 11-18.04.2024

Dziennik Gazeta Prawna

 1. Podatkowa niespodzianka dla części podmiotów powiązanych. To skutek najnowszego stanowiska KIS

Mariusz Szulc | 11 kwietnia 2024, 07:00

Pożyczkodawca, który udzielił firmie powiązanej pożyczki ze stałym oprocentowaniem, powinien sporządzić dokumentację cen transferowych oraz analizę porównawczą za okresy począwszy od początku 2019 r.

Takie są skutki najnowszego stanowiska Krajowej Informacji Skarbowej, do którego dotarł DGP. Część podatników może nie mieć o tym najmniejszego pojęcia.

Jeszcze w połowie 2023 r. KIS była bowiem innego zdania. Twierdziła, że pożyczki ze stałym oprocentowaniem skorzystają z uproszczenia safe harbour (oczywiście pod warunkiem spełnienia także innych warunków ustawowych). To oznaczało, że pożyczkodawca, który uzyskuje odsetki, byłby zwolniony z obowiązku sporządzania lokalnej dokumentacji cen transferowych. Powinien za to złożyć raport o schemacie podatkowym (ang. mandatory disclosure rules – MDR).

Przepisy w tym zakresie się nie zmieniły, ale stanowisko fiskusa jak najbardziej. Raporty MDR mogły więc zostać złożone niepotrzebnie, a zwolnienia z obowiązków w zakresie cen transferowych nie będą dostępne.

Problem wzbudził zaskoczenie wśród ekspertów.

– W moim przekonaniu przepisy dotyczące uproszczeń dla pożyczek zawieranych przez podmioty powiązane od początku dotyczyły pożyczek z oprocentowaniem zmiennym – uważa Kamil Szabłowski, menedżer w Paczuski Taudul. Ekspert przyznaje jednak, że regulacje w tym zakresie nie zostały odpowiednio uściślone i to mogło spowodować niejasności.

– Odmienne stanowisko przekazywane w przeszłości przez KIS budzi uzasadnione wątpliwości. Sprzeczne wykładnie fiskusa powiększają jedynie niepewność wśród podatników – podkreśla Kamil Szabłowski. Ekspert apeluje w związku z tym, aby podatnicy, którzy zostali wprowadzeni w błąd, nie ponosili negatywnych konsekwencji tego, że nie wypełnili obowiązków, o których istnieniu nie wiedzieli.

Bezpieczna przystań finansowa
Przypomnijmy, że handlujące ze sobą firmy powiązane powinny co do zasady robić to na warunkach rynkowych. Jeśli na skutek istniejących powiązań warunki transakcji kontrolowanej będą nierynkowe i skutkiem tego podatnik wykaże niższy dochód do opodatkowania (lub wyższą stratę), to fiskus ma prawo określić dochód bądź stratę „bez uwzględnienia warunków wynikających z tych powiązań”.

Podmioty powiązane mają również obowiązek sporządzać elektroniczną dokumentację cen transferowych, aby wykazać, że ceny zostały ustalone na warunkach rynkowych (w terminie do 10. miesiąca następnego roku). Dokumentacja powinna zawierać analizę porównawczą, czyli „analizę danych podmiotów niepowiązanych lub transakcji zawieranych z podmiotami niepowiązanymi lub pomiędzy podmiotami niepowiązanymi uznanych za porównywalne do warunków ustalonych w transakcjach kontrolowanych”.

Obowiązki te nie dotyczą jednak transakcji, które mogą korzystać z uproszczeń określanych jako „bezpieczna przystań” lub „safe harbour”. Chodzi o usługi o niskiej wartości dodanej oraz o pożyczki (art. 11n pkt 12 ustawy o CIT i art. 23z pkt 11 ustawy o PIT). To właśnie niektórych pożyczek dotyczą skutki zmiany stanowiska KIS.

Oprocentowanie zmienne?
Pożyczki, które miałyby skorzystać z uproszczenia safe harbour, a więc i ze zwolnień z obowiązków w zakresie cen transferowych, muszą spełniać warunki określone w obowiązujących od 2019 r. art. 11g ust. 1 ustawy o CIT i art. 23s ust. 1 ustawy o PIT. Jeden z nich mówi, że „oprocentowanie pożyczki w ujęciu rocznym na dzień zawarcia umowy jest ustalane w oparciu o rodzaj bazowej stopy procentowej i marżę, określone w obwieszczeniu ministra właściwego do spraw finansów publicznych aktualnym na dzień zawarcia tej umowy”. W ust. 1a obu przepisów dookreślono, że za dzień zawarcia umowy uważa się dzień zmiany jej oprocentowania.

Stąd pytanie, czy uproszczenia dotyczą pożyczek z oprocentowaniem zmiennym, stałym, czy może obu ich rodzajów. Za pierwszą wykładnią, jak wskazuje Kamil Szabłowski, przemawia m.in. to, że przepisy wskazują, iż oprocentowanie pożyczki w ujęciu rocznym na dzień zawarcia umowy ustalane jest na podstawie rodzaju bazowej stopy procentowej i marży określanej w obwieszczeniu MF.

– Charakter stopy bazowej zakłada zaś zmienność w określonych okresach i umożliwia powiązanie danego instrumentu finansowego z aktualną sytuacją rynkową – mówi ekspert.

Takiego zdania jest również dr Radosław Piekarz, doradca podatkowy i partner w A&RT Piekarz. – Uproszczenia safe harbour były projektowane z myślą o pożyczkach opartych na zmiennej stopie procentowej. Przepisy wyraźnie mówią, że zastosowanie uproszczenia jest możliwe, gdy oprocentowanie pożyczki w ujęciu rocznym na dzień zawarcia umowy jest ustalane w oparciu o rodzaj bazowej stopy procentowej i odpowiednią marżę. Taka konstrukcja wyklucza pożyczki kalkulowane w oparciu o stałą, gdyż tu nie mamy do czynienia z żadną stopą bazową i marżą – uważa ekspert.

Jednak nie stałe
Za oprocentowaniem stałym przemawiałoby z kolei wskazanie w przepisie, że spełnienie warunku określane jest na dzień zawarcia umowy pożyczki. „Późniejsza zmiana oprocentowania WIBOR 3M nie powoduje konieczności zmiany oprocentowania takiej umowy pożyczki” – zwracała uwagę KIS w ubiegłorocznym stanowisku, do którego dotarł DGP.

Większość ekspertów obawiała się jednak skutków takiej wykładni i doradzała ustalanie zmiennej stopy oprocentowania. W innym wypadku skorzystanie ze zwolnień dokumentacyjnych mogłoby być w przyszłości zakwestionowane przez fiskusa – przestrzegali.

Okazało się, że mieli rację, bo KIS w najnowszym swoim piśmie zmieniła stanowisko. Argumentuje, że „w przypadku oprocentowania zmiennego spełnienie warunków safe harbour w momencie zawarcia umowy pożyczki zostaje zapewnione przez elastyczne dopasowanie wysokości oprocentowania do zmian stóp bazowych. Zatem w wyniku zmian poziomu stóp bazowych nie zachodzi ryzyko złamania mechanizmu safe harbour, jeżeli były one zachowane w momencie zawarcia umowy. Przy zachowaniu stałej marży w całym okresie trwania umowy oprocentowanie zmienne pozostaje zgodnie z obwieszczeniem obowiązującym na dzień zawarcia umowy pożyczki, mimo późniejszych zmian stawek WIBOR”.

KIS dodała również, że jej stare stanowisko jest nieaktualne, a więc pożyczki z oprocentowaniem stałym nie mogą skorzystać z uproszczenia.

Czas na interwencję MF
Eksperci apelują do resortu finansów, aby podjął kroki, które uniemożliwią powstanie podobnych wątpliwości w przyszłości.

– Niespójne i niekonsekwentne podejście organów podatkowych do rozumienia zasad stosowania reżimu safe harbour oceniam negatywnie. Z tego względu byłoby zasadne wydanie przez Ministerstwo Finansów wiążących objaśnień podatkowych lub też interpretacji ogólnej, aby mogli z nich korzystać zarówno podatnicy, jak i sam fiskus – podsumowuje Kamil Szabłowski. ©℗

OPINIA
Zmiana wykładni fiskusa rodzi kolejne obowiązki
Paweł Rosiński doradca podatkowy z Instytutu Cen Transferowych

Opisana zmiana stanowiska KIS, dokonana, mimo że nie zmienił się stan prawny, pokazuje, że podatkami nadal rządzi zasada niepewności prawa, a dla części podatników dobrowolne skorzystanie z mechanizmu safe harbour okazało się nomen omen „niebezpieczną przystanią”.

Na gruncie przepisów o cenach transferowych konsekwencje zmiany wykładni przepisów są dwojakie. Po pierwsze, podatnicy, którzy w latach 2019–2022 zawarli umowy pożyczki z oprocentowaniem stałym na warunkach wskazanych w art. 11g CIT lub art. 23s PIT, muszą przygotować pełną dokumentację cen transferowych, czyli także analizę porównawczą. Warto przypomnieć, że zmianie uległ zakres zwolnienia z obowiązków dokumentacyjnych dla podatników objętych mechanizmem safe harbour. Pierwotnie zwolnienie dotyczyło tylko analizy porównawczej. W obecnym stanie prawnym korzystający z safe harbour finansowego w ogóle nie muszą sporządzać lokalnej dokumentacji cen transferowych.

Po drugie, podatnicy muszą złożyć korektę informacji o cenach transferowych TPR. Składa się ją na formularzu obowiązującym w danym roku.

Obydwa te obowiązki dotyczą podatników, którzy zawierali umowy pożyczki o wartości przekraczającej progi dokumentacyjne, podlegające raportowaniu w danym okresie sprawozdawczym. ©℗

https://podatki.gazetaprawna.pl/artykuly/9484427,podatkowa-niespodzianka-dla-czesci-podmiotow-powiazanych-to-skutek-na.html

 2. Fiskus znów napędza strachu „estońskim” spółkom

Mariusz Szulc | 15 kwietnia 2024, 07:00

Spółka, której wspólnicy posiadają udziały w kapitale innych spółek, musi wycofać się z estońskiego CIT – wynika z pisma wysłanego przez jeden z urzędów skarbowych w Poznaniu.

Treść pisma krąży już w mediach społecznościowych i wzbudziła zdumienie ekspertów. Według nieoficjalnych informacji DGP pismo jest efektem błędu pracownika urzędu skarbowego. W szeregach KAS padają jednak głosy o konieczności zintensyfikowania szkoleń w zakresie prawa podatkowego.

Na razie w sprawie pisma milczy Ministerstwo Finansów. Poprosiliśmy biuro prasowe resortu o odpowiedź, czy MF zgadza się z tak restrykcyjną wykładnią, jaką zaprezentował poznański urząd. Do zamknięcia tego wydania nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Co wynika z pisma poznańskiego urzędu? Że spółka powinna w ciągu siedmiu dni złożyć zeznanie CIT-8 za 2022 r., bo nieskutecznie wybrała opodatkowanie ryczałtem od dochodów spółek (estońskim CIT). Oznacza to, że musi zapłacić zaległy podatek, bo w estońskim CIT nie rozliczała się z fiskusem dopóty, dopóki nie wypłaciła wspólnikom wypracowanego zysku. Natomiast w klasycznym CIT (wykazywanym w zeznaniu CIT-8) podatek trzeba zapłacić, nawet gdy zysk zostaje w spółce.

Eksperci mówią, że widzieli już inne podobne wezwania do zapłaty. Zaczęli podejrzewać, że doszło do niebezpiecznej dla estońskich spółek zmiany stanowiska Krajowej Administracji Skarbowej.

– W mojej ocenie nie ma ku temu jakiejkolwiek podstawy prawnej – komentuje Damian Kłosowicz, konsultant podatkowy z firmy doradczej Olesiński i Wspólnicy.

Jego zdaniem zaskakująca jest też forma, w jakiej spółkom odbiera się po czasie prawo do preferencji podatkowej.

– Jest to wezwanie przesłane przez pracownika urzędu skarbowego, a powinna być decyzja naczelnika urzędu skarbowego, bo decyzje i postanowienia dają prawo do złożenia odwołania (lub zażalenia na postanowienie), a wezwanie do tego nie uprawnia – wskazuje Damian Kłosowicz.

Skąd problem
Z przepisów wynika, że spółka, która wybrała estoński CIT, nie może mieć udziałów (akcji) w kapitale innej spółki ani praw i obowiązków w spółce niebędącej osobą prawną (art. 28j ust. 1 pkt 5 ustawy o CIT).

A co z jej udziałowcami i akcjonariuszami? To reguluje inny przepis – art. 28j ust. 1 pkt 4 ustawy o CIT. Wynika z niego, że estoński ryczałt mogą płacić wyłącznie spółki, których wspólnikami są „osoby fizyczne nieposiadające praw majątkowych związanych z prawem do otrzymania świadczenia jako założyciele (fundatorzy) lub beneficjenci fundacji, trustu lub innego podmiotu albo stosunku prawnego o charakterze powierniczym, z wyłączeniem fundatorów i beneficjentów fundacji rodzinnej”.

Ten właśnie przepis stał się powodem, dla którego pracownik poznańskiego urzędu skarbowego odmówił spółce prawa do estońskiego CIT. Zrównał posiadanie udziałów w innych spółkach z posiadaniem „praw majątkowych związanych z prawem do otrzymania świadczenia jako założyciele (fundatorzy) lub beneficjenci fundacji, trustu lub innego podmiotu albo stosunku prawnego o charakterze powierniczym”.

Zdaniem naszego rozmówcy z KAS (zastrzega sobie anonimowość) pismo jest ewidentnym błędem, a ten wynika z niedostatku szkoleń.

– Szkolenia są zbyt późno i są głównie teoretyczne. Przydałoby się więcej praktycznych – mówi nasz rozmówca.

Błędów było więcej
Przypomnijmy, że nie jest to pierwsza sytuacja, w której byt estońskich spółek zawisł na włosku z powodu nieoczekiwanej wykładni skarbówki, a nawet sądu. Wcześniej powodem była niewłaściwa – zdaniem fiskusa i warszawskiego WSA – kolejność postępowania przy wyborze estońskiego CIT. Pisaliśmy o tym w artykule „Tysiące podatników mogły tylko pozornie przejść na estoński CIT” (DGP nr 195/2023).

Po naszej publikacji Ministerstwo Finansów odcięło się od tego niekorzystnego dla spółek stanowiska (patrz: „Ministerstwo ratuje «estońskie» spółki z opałów”, DGP nr 198/2023). Potem napisało to jeszcze w interpretacji ogólnej z 25 stycznia 2024 r.

Zaskoczeniem była też dla estońskich spółek interpretacja z 5 maja 2022 r. (sygn. 0111 -KDIB1-1.4010.67. 2022.4.BS), w której dyrektor KIS stwierdził, że podatek od zaliczkowej wypłaty dywidendy należy zapłacić do 20 lipca (jeżeli rok podatkowy pokrywa się z kalendarzowym), nawet jeżeli uchwała o podziale zysku zapadnie w przyszłości, np. w sierpniu. To oznaczało, że spółka już w chwili podjęcia uchwały była dłużnikiem fiskusa. O tym również pisaliśmy na łamach DGP, w artykule „Estońska pułapka na podatników” (DGP nr 90/2022).

MF dostrzegło problem i doprowadziło do nowelizacji art. 28t ust. 1 pkt 1 ustawy o CIT.©℗

OPINIA
Pomyłka urzędu jest ewidentna
Adam Rajewski adwokat i doradca podatkowy prowadzący własną kancelarię

Treść wezwania skierowanego do podatnika wygląda na ewidentną pomyłkę. Przytoczony przez urząd skarbowy przepis nie pozwala na pozbawienie spółki prawa do estońskiego CIT, jeżeli jej wspólnicy posiadają udziały w innych spółkach. Co więcej, dokładnie przeciwne wnioski zaprezentował minister finansów w objaśnieniach podatkowych dotyczących estońskiego CIT („Przewodnik do ryczałtu od dochodów spółek”). Zastosowanie się do objaśnień podatkowych obejmuje podatnika taką samą ochroną jak zastosowanie się do interpretacji ogólnej. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że pomyłka szybko zostanie dostrzeżona przez sam organ podatkowy.©℗

https://podatki.gazetaprawna.pl/artykuly/9487319,fiskus-znow-napedza-strachu-estonskim-spolkom.html

 3. Autorskie koszty uzyskania przychodu to dobry sposób na niższy podatek

Radosław Kowalski | 15 kwietnia 2024, 09:10

Kończy się czas na rozliczenie albo chociaż przejrzenie wstępnie przygotowanego przez fiskusa zeznania PIT za 2023 r. W związku z tym kosztami podatkowymi zastosowanymi przez płatnika powinni się zainteresować w szczególności podatnicy zaliczający się do grona pracowników twórczych.

Chociaż w kategorii koszty podatkowe stosunek pracy jest bodaj na najgorszej pozycji, to akurat twórczy pracownicy mogą jednak nieco poprawić swoje fiskalno-kosztowe notowania. Zwykło się pamiętać o tym, że w ramach umów o prawa majątkowe możliwe jest zastosowanie zryczałtowanych, 50-proc. kosztów uzyskania przychodu, lecz akurat w przypadku tych kosztów nie ma przypisania do konkretnego źródła. Owszem, prawodawca odnosi się przy tych kosztach do źródła przychodów, ale tylko po to, by zastrzec, że nie mają one zastosowania w odniesieniu do przychodów z działalności gospodarczej.

Zatem w ramach źródła przychodów ze stosunku pracy twórczej 50-proc. koszty uzyskania przychodu mogą jak najbardziej mieć zastosowanie. Co więcej, to, że twórcza praca danego pracownika pozwala na zastosowanie takich kosztów, nie eliminuje zwykłych – co prawda niezbyt wysokich – kosztów pracowniczych.

Limit i warunki do spełnienia
Przypomnijmy pokrótce, jak to jest z tymi kosztami 50 proc. i jak się do nich mają koszty pracownicze. Otóż pracownicy (ogólnie podatnicy, ale tutaj chodzi o pracowników), którzy w ramach świadczonej pracy korzystają z praw autorskich i innych praw wskazanych w art. 22 ust. 9 ustawy z 26 lipca 1991 r. o podatku dochodowym od osób fizycznych (t.j. Dz.U. z 2024 r. poz. 226; ost.zm. Dz.U. z 2024 r. poz. 232; dalej: ustawa o PIT), mają do dyspozycji 50-proc. koszty uzyskania przychodu z normatywnym limitem kwotowym. Ów limit kwotowy to górna granica pierwszego przedziału skali podatkowej, czyli 120 tys. zł. W przypadku podatników korzystających ze zwolnień wprowadzonych w poprzednich latach dla młodych podatników, rodzin 4 plus, powracających do kraju czy aktywnych seniorów limit ten jest dzielony przez koszty ze zwolnionymi przychodami (tj. suma łącznych kosztów 50 proc. i takich przychodów zwolnionych nie może przekroczyć 120 tys. zł).

Warto zatem pamiętać o tym, że koszty określa się:
– z tytułu zapłaty twórcy za przeniesienie prawa własności wynalazku, topografii układu scalonego, wzoru użytkowego, wzoru przemysłowego, znaku towarowego lub wzoru zdobniczego – w wysokości 50 proc. uzyskanego przychodu,
– z tytułu opłaty licencyjnej za przeniesienie prawa stosowania wynalazku, topografii układu scalonego, wzoru użytkowego, wzoru przemysłowego, znaku towarowego lub wzoru zdobniczego otrzymanej w pierwszym roku trwania licencji od pierwszej jednostki, z którą zawarto umowę licencyjną – w wysokości 50 proc. uzyskanego przychodu,
– z tytułu korzystania przez twórców z praw autorskich i artystów wykonawców z praw pokrewnych w rozumieniu odrębnych przepisów lub rozporządzania przez nich tymi prawami – w wysokości 50 proc. uzyskanego przychodu, z tym że koszty te oblicza się od przychodu pomniejszonego o potrącone przez płatnika w danym miesiącu składki na ubezpieczenia emerytalne i rentowe oraz na ubezpieczenie chorobowe, których podstawę wymiaru stanowi ten przychód.

W ostatnim punkcie zawierają się przychody z tytułu:
– działalności twórczej w zakresie architektury, architektury wnętrz, architektury krajobrazu, inżynierii budowlanej, urbanistyki, literatury, sztuk plastycznych, wzornictwa przemysłowego, muzyki, fotografiki, twórczości audialnej i audiowizualnej, programów komputerowych, gier komputerowych, teatru, kostiumografii, scenografii, reżyserii, choreografii, lutnictwa artystycznego, sztuki ludowej oraz dziennikarstwa,
– działalności artystycznej w dziedzinie sztuki aktorskiej, estradowej, tanecznej i cyrkowej oraz w dziedzinie dyrygentury, wokalistyki i instrumentalistyki,
– produkcji audialnej i audiowizualnej,
– działalności publicystycznej,
– działalności muzealniczej w dziedzinie wystawienniczej, naukowej, popularyzatorskiej, edukacyjnej oraz wydawniczej,
– działalności konserwatorskiej,
– prawa zależnego, o którym mowa w art. 2 ust. 2 ustawy z 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (t.j. Dz.U. z 2022 r. poz. 2509), do opracowania cudzego utworu w postaci tłumaczenia,
– działalności badawczo-rozwojowej, naukowej, naukowo-dydaktycznej, badawczej, badawczo-dydaktycznej oraz prowadzonej w uczelni działalności dydaktycznej.

W każdym przypadku możliwość zastosowania takich kosztów musi zostać poddana indywidualnej weryfikacji. Niezbędne jest właściwe przygotowanie umowy o pracę oraz zakresów obowiązków pracowników, jak również wprowadzenie systemu raportowania.

Na podstawie praktyki, choć nie jest to poparte z mojej strony żadnymi rzetelnymi badaniami statystycznymi, mogę stwierdzić, że bodaj największą grupą beneficjentów prawa do stosowania kosztów 50 proc. są programiści i im pokrewni pracownicy (por. interpretacje indywidualne dyrektora Krajowej Informacji Skarbowej z 3 listopada 2023 r., nr 0112-KDIL2-4011.681.2023.2DJ, z 26 października 2023 r., nr 0113-KDIPT2-3.4011.762.2023.1.GG). U nich kluczowe znaczenie ma to, by w ramach stosunku pracy została dokonana modyfikacja zasady ustawowej, według której prawa autorskie powstałe w wyniku pracy pracownika są własnością pracodawcy. Dla zastosowania u tych pracowników kosztów 50 proc. trzeba wprowadzić ustalenie, że prawa są najpierw własnością pracownika i on, dysponując nimi, przenosi je na pracodawcę w zamian za ustalone wynagrodzenie. Uniwersalna dla kosztów 50 proc. – ważna nie tylko dla programistów – jest kwestia takiej konstrukcji umowy o pracę, zakresu obowiązków pracownika i systemu miesięcznego (może być częstsze) raportowania realizacji zadań przez pracownika, żeby możliwe było wykazanie (udowodnienie), że pracownik korzysta na potrzeby świadczonej pracy z praw majątkowych, tj. jego praca ma charakter twórczy i osiąga on z tego tytułu skonkretyzowany przychód podatkowy.

Wnioski z orzecznictwa Naczelnego Sądu Administracyjnego
• „Przepisu art. 22 ust. 9 pkt 3 ustawy o PIT nie można zastosować w razie braku możliwości ustalenia części wynagrodzenia pracownika dotyczącej wynagrodzenia za pracę o charakterze twórczym (lub za rozporządzenie przez twórcę majątkowymi prawami autorskimi)” – wyrok z 1 września 2023 r., sygn. akt II FSK 347/21

• „Do zastosowania podwyższonej stawki uzyskania przychodów konieczne jest w pierwszej kolejności powstanie utworu w ramach wykonywania przez pracownika swoich obowiązków. Następnie pracownik powinien przenieść prawa do takiego utworu na rzecz pracodawcy. Ponadto pracownikowi powinno zostać wypłacone określone honorarium z tytułu przeniesienia na pracodawcę praw do utworu, zaś jego wysokość musi wynikać z umowy o pracę. Innymi słowy, pracodawca powinien uzgodnić z pracownikiem, jaką część wypłacanego mu honorarium stanowić będzie dla pracownika wynagrodzenie z tytułu przeniesienia praw autorskich” – wyrok z 29 listopada 2022 r. sygn. akt II FSK 933/20©℗

Dwa rodzaje KUP
Trzeba zaznaczyć, że zastosowanie kosztów 50 proc. nie eliminuje automatycznie możliwości rozliczania zwykłych kosztów pracowniczych. Jeżeli pracownik oprócz pracy twórczej wykonuje (co najczęściej ma miejsce) inne zadania, w zamian za które uzyskuje wynagrodzenie generujące przychód, to dla takich przychodów rozlicza zwykłe pracownicze koszty uzyskania przychodu. W takiej sytuacji tym bardziej należy zadbać o to, by z umowy o pracę, a także zgromadzonej dokumentacji wynikało, że pracownik uzyskuje wynagrodzenie (i w jakiej wysokości) zarówno za pracę twórczą, jak i innego rodzaju.

PIT-11 nie przesądza sprawy
Wobec zbliżającego się końca okresu do sporządzenia i złożenia zeznania rocznego warto wskazać, że chociaż w trakcie roku zaliczki na PIT pracownika nalicza i pobiera pracodawca jako płatnik, to rozliczenie roczne pozostaje w gestii samego podatnika (czemu nie przeczy mechanizm wstępnego rozliczenia przez organ w ramach usługi Twój e-PIT). To oznacza, że jeżeli z jakichś powodów płatnik nie zdecydował się na zastosowanie 50-proc. twórczych kosztów uzyskania przychodu, nie niweczy to prawa podatnika do naliczenia ich w taki sposób. Koniec końców to podatnik dokonuje bowiem rozliczenia rocznego. Oczywiście w takiej sytuacji tym bardziej należy zadbać o właściwą treść umowy o pracę i zgromadzić maksymalną możliwą liczbę dokumentów i innych dowodów, które potwierdzają zasadność kosztów 50 proc. Wobec bowiem swoistej niespójności między PIT-11 a PIT-37/PIT-36 należy się spodziewać zaproszenia do urzędu skarbowego, a zainteresowanie urzędnika nie będzie przejawem nadmiernej, łatwej do zaspokojenia ciekawości. Z całą pewnością może to wymagać trochę zachodu, lecz przy dobrym przygotowaniu jest wykonalne.

Tak samo jest, jeżeli pracodawca zastosował wyłącznie koszty 50 proc., a zapomniał o zwykłych kosztach pracowniczych, mimo faktycznego uzasadnienia do ich zastosowania (w szczególności gdy kwota kosztów jest niższa niż 50 proc. całości uzyskanych przez pracownika w danym miesiącu przychodów). W takiej sytuacji przygotowanie zeznania rocznego to jest ten moment, w którym sam podatnik może uwzględnić takie koszty. To również niechybnie sprowokuje działanie urzędnika, ale wyjaśnienie w tym zakresie zazwyczaj jest łatwiejsze, chociaż przygotowanie formalne i dokumentacyjne jest bardzo ważne, bo należy liczyć się z tym, że przy okazji reprezentant organu podatkowego zechce zweryfikować zasadność zastosowania kosztów 50 proc. Innymi słowy, nieprzychylna czy pasywna postawa płatnika w kwestii kosztów 50 proc. albo łączenia tych kosztów ze zwykłymi pracowniczymi nie musi oznaczać, że w ramach całego roku podatnik nie skorzysta z premii kosztowej dla pracy twórczej, a przy okazji również ze zwykłych kosztów pracowniczych.

By podsumować: przy stosowaniu 50-proc. kosztów należy pamiętać o następujących wymogach:
– przy wykonywaniu pracy pracownik musi korzystać z praw autorskich lub innych praw określonych przez prawodawcę,
– zakres obowiązków i umowa o pracę powinny wyraźnie wskazywać obowiązki oraz sposób przyporządkowania oraz kalkulacji wynagrodzenia,
– konieczne jest miesięczne raportowanie pracy o charakterze twórczym,
– umowa musi zawierać szczegółowe zapisy spójne z art. 22 ust. 9 pkt 1–3 ustawy o PIT,
– muszą być szczegółowo określone zasady przenoszenia praw do utworu, czyli np. programu komputerowego (w tym zasady wtórnego nabycia praw do utworu, m.in. moment i warunki przeniesienia tych praw na pracodawcę). ©℗

https://podatki.gazetaprawna.pl/artykuly/9486870,autorskie-koszty-uzyskania-przychodu-to-dobry-sposob-na-nizszy-podatek.html

 4. Fiskus ma ulżyć mikrofirmom ws. kontroli. Eksperci są sceptyczni

Mariusz Szulc | wczoraj, 07:00

Ministerstwo Rozwoju i Technologii proponuje, by czas trwania wszystkich kontroli u mikroprzedsiębiorców nie przekraczał sześciu dni w roku. W lutym br. podobny postulat, ale względem kontroli podatkowych u mikroprzedsiębiorców, wystosował zastępca szefa KAS.

W piśmie z 22 lutego br. do dyrektorów 16 izb administracji skarbowej zastępca szefa Krajowej Administracji Skarbowej napisał, że czas trwania kontroli podatkowych prowadzonych u mikroprzedsiębiorców nie powinien przekraczać w roku sześciu dni. Miałby więc być o połowę krótszy, niż pozwalają obecne przepisy (dziś jest 12 dni).

Są też zalecenia, aby kontrole podatkowe u najmniejszych przedsiębiorców były wszczynane wyłącznie, gdy jest to „absolutnie niezbędne”. Priorytetem mają być działania „mniej angażujące podatnika niż kontrola, tj. czynności sprawdzające, wyjaśniające itp., a wszczynanie kontroli podatkowej powinno mieć miejsce tylko wtedy, gdy jest to absolutnie niezbędne”.

O treści tych zaleceń poinformował 8 kwietnia br. Zbigniew Stawicki, wiceminister finansów, a zarazem zastępca szefa KAS. To odpowiedź na dwie poselskie interpelacje.

Trzeba jednak pamiętać, że istnieje wiele wyjątków od przepisów o maksymalnym czasie trwania kontroli. Po pierwsze, przepisy te nie dotyczą kontroli celno-skarbowych prowadzonych na podstawie ustawy o Krajowej Administracji Skarbowej (t.j. Dz.U. z 2023 r. poz. 615 ze zm.). Po drugie, już teraz fiskus ogranicza liczbę kontroli podatkowych (realizowanych na podstawie ordynacji podatkowej) na rzecz niesformalizowanych czynności sprawdzających. W przyszłości trend ten może się tylko nasilić.

– W rezultacie firmy mogą odczuć efekt zaleceń wiceszefa KAS wyłącznie w niewielkim stopniu – komentuje Daniel Więckowski, doradca podatkowy i partner w LTCA.

„Miękkie” kontrole podatkowe
Pismo wiceszefa KAS dotyczy kontroli podatkowych, czyli w założeniu tzw. miękkich kontroli, regulowanych przepisami ordynacji podatkowej. Zarówno ona, jak i ustawa – Prawo przedsiębiorców (t.j. Dz.U. z 2024 r. poz. 236 ze zm.) nakładają na kontrolujących wiele obowiązków formalnych. Przykładowo powinni oni powiadomić przedsiębiorcę o zamiarze przeprowadzenia kontroli i rozpocząć ją nie wcześniej niż po upływie siedmiu dni oraz nie później niż po upływie 30 dni od doręczenia zawiadomienia.

Zgodnie z art. 55 prawa przedsiębiorców czas trwania wszystkich kontroli u przedsiębiorcy w jednym roku kalendarzowym nie może przekraczać w odniesieniu do:
– mikroprzedsiębiorców – 12 dni roboczych,
– małych przedsiębiorców – 18 dni roboczych,
– średnich przedsiębiorców – 24 dni roboczych,
– pozostałych przedsiębiorców – 48 dni roboczych.

Tak wynika z art. 55 prawa przedsiębiorców, ale – jak wspomnieliśmy – nie dotyczy to kontroli celno-skarbowych, prowadzonych na podstawie ustawy o KAS. Wynika to wprost z art. 65 pkt 2 prawa przedsiębiorców.

Ponadto w art. 55 ust. 2 prawa przedsiębiorców wymieniono 11 wyjątków od limitowania czasu trwania kontroli u przedsiębiorcy. Wyjątki te dotyczą m.in. sytuacji, w których:
– przeprowadzenie kontroli jest niezbędne dla przeciwdziałania popełnieniu przestępstwa lub wykroczenia, przeciwdziałania popełnieniu przestępstwa skarbowego lub wykroczenia skarbowego lub zabezpieczenia dowodów jego popełnienia,
– kontrola dotyczy zasadności dokonania zwrotu VAT,
– kontrola dotyczy rozliczeń podmiotów powiązanych w zakresie związanym z wykonaniem decyzji fiskusa „o uznaniu prawidłowości wyboru i stosowania metody ustalania ceny transakcyjnej”.

Gdy żaden z wyjątków nie ma zastosowania, to czas trwania kontroli może zostać przedłużony:
– jedynie z przyczyn niezależnych od organu kontroli i wymaga uzasadnienia na piśmie,
– gdy zostanie ujawnione zaniżenie zobowiązania podatkowego w wysokości przekraczającej równowartość 10 proc. kwoty zadeklarowanego zobowiązania podatkowego, jednak nie niższej niż 500 zł,
– gdy ujawnione zostanie zawyżenie straty w wysokości przekraczającej równowartość 50 proc. kwoty zadeklarowanej straty, jednak nie niższej niż 2500 zł,
– gdy ujawnione zostanie, że mimo takiego obowiązku deklaracja nie została złożona.

Więcej czynności sprawdzających
Urzędy skarbowe co roku realizują kilkanaście tysięcy kontroli podatkowych w całym kraju. W 2023 r. zrealizowały ponad 13 tys. takich kontroli i wszczęły ponad 12,1 tys. nowych. Informowaliśmy o tym w artykule „Fiskus szuka większych nadużyć, podatnicy większych gwarancji” (DGP nr 40/2024).

Jednak liczba kontroli podatkowych maleje w ostatnich latach (z wyjątkiem roku 2022). Dla porównania w 2022 r. było ich zdecydowanie więcej – ponad 18,1 tys. zrealizowanych i ponad 17 tys. nowych.

To trend zgodny z planami skarbówki. W wywiadzie dla DGP poprzedni szef KAS Bartosz Zbaraszczuk zapowiedział, że w planach jest całkowita likwidacja kontroli podatkowych. „Chcemy ograniczać kontrole podatkowe na rzecz czynności sprawdzających i zwiększać liczbę kontroli prowadzonych przez urzędy celno-skarbowe. Docelowo w ogóle chcemy zlikwidować kontrole podatkowe” – mówi ówczesny szef KAS (patrz: „Docelowo chcemy zlikwidować kontrole podatkowe. Projekt jest w konsultacjach”, DGP nr 107/2023).

Pomoc dla mikrofirm
Natomiast w pakiecie zobowiązań obecnej koalicji rządzącej „100 konkretów na pierwsze 100 dni rządu” pod pozycją 36 znalazło się następujące zapewnienie: „Ograniczymy czas kontroli mikroprzedsiębiorców do 6 dni w skali roku. Urzędy skarbowe nie będą w nieskończoność przedłużać kontroli”.

W tym kierunku zmierza opublikowany na początku kwietnia br. projekt nowelizacji niektórych ustaw w celu deregulacji prawa gospodarczego i administracyjnego oraz doskonalenia zasad opracowania prawa gospodarczego. Ministerstwo Rozwoju i Technologii zaproponowało w nim, aby czas trwania wszystkich kontroli u mikroprzedsiębiorców nie przekraczał sześciu dni w roku.

W projekcie nie zaproponowano jednak zmiany wyłączeń i wyjątków od przepisów o maksymalnym czasie trwania kontroli.

Projekt nie zmienia też zasady, zgodnie z którą kontrole podatkowe są wszczynane na podstawie analizy ryzyka. Resort rozwoju chciałby, aby kontrole mogły być prowadzone maksymalnie raz w ciągu pięciu lat, jeśli dany podmiot trafi do grupy niskiego ryzyka.

Więcej o tym projekcie (który jest obecnie w konsultacjach) informowaliśmy w artykułach: „Powrót pomysłów na deregulowanie rynku” (DGP nr 70/2024) i „Deregulacja w kierunku podatkowej optymalizacji (DGP nr 71/2024).

Szef KAS już zadziałał
O ograniczenia czasu kontroli u mikroprzedsiębiorców spytali też, jeszcze przed publikacją ministerialnego projektu, posłowie. Adresatem ich pytań nie był jednak minister rozwoju i technologii, a minister finansów.

Na obie interpelacje (nr 2246 i 2327) odpowiedział 8 kwietnia br. wiceminister finansów Zbigniew Stawicki. Poinformował o piśmie z 22 lutego 2024 r. (znak DNK2.8623.4.2024), w którym zastępca szefa KAS zalecił dyrektorom 16 izb administracji skarbowej, aby nadzorowali kontrole podatkowe w mikrofirmach (prowadzone przez urzędy skarbowe) pod kątem tego, by nie trwały one dłużej niż sześć dni w roku (wliczanych do limitu czasu kontroli).

Zalecono też, aby kontrole były wszczynane wyłącznie wtedy, „gdy jest to absolutnie niezbędne”, ponieważ priorytetem mają być wspomniane już czynności sprawdzające i o charakterze wyjaśniającym.

W poleceniu z 22 lutego 2024 r. zobowiązano też dyrektorów izb administracji skarbowej do wzmocnienia nadzoru nad działaniami podejmowanymi przez naczelników urzędów skarbowych w odniesieniu do czynności podejmowanych wobec mikroprzedsiębiorców. Obecnie toczy się w urzędach skarbowych w całym kraju ponad 200 kontroli wewnętrznych dotyczących prawidłowości wszczynania kontroli podatkowych w stosunku do mikroprzedsiębiorców – poinformował wiceminister.

Dodał, że w związku z wydaniem tych zaleceń będą monitorowane czas trwania i skuteczność kontroli podatkowych wobec mikroprzedsiębiorców.

– Naszym celem jest, by kontrola była krótka i skuteczna, tj. trafiała jedynie do tych przedsiębiorców, u których będą występowały istotne nieprawidłowości – zapewnił.

Niewiele to zmieni
– Skrócenie czasu prowadzenia kontroli jest jak najbardziej możliwe już teraz, dzięki wykorzystaniu posiadanych przez fiskusa aplikacji analitycznych, danych z jednolitych plików kontrolnych czy też wkrótce z faktur ustrukturyzowanych – zauważa Daniel Więckowski.

Na to samo zwraca uwagę Przemysław Antas, radca prawny i partner w firmie doradczej Ontilo. Nie przewiduje więc, aby pismo zastępcy szefa KAS realnie wpłynęło na sytuację mikrofirm.

Przepisy o maksymalnym czasie trwania kontroli nie dotyczą kontroli celno-skarbowych. Ponadto już teraz kontrole podatkowe (tzw. miękkie) są zastępowane mniej formalnymi czynnościami sprawdzającymi

– Problemem są wspomniane już wyjątki od przepisu o limitach czasowych dla prowadzonych kontroli. Urząd skarbowy nie musi np. tłumaczyć, dlaczego kontrola podatkowa jest niezbędna dla „przeciwdziałania popełnieniu przestępstwa lub wykroczenia skarbowego” – mówi Przemysław Antas.

Obaj eksperci wskazują też wspomniany już trend zastępowania kontroli podatkowych czynnościami sprawdzającymi.

– Zalecenia wiceszefa KAS mogą przyczynić się do wywierania presji na faktyczne prowadzenie kontroli w ramach czynności sprawdzających – zauważa Przemysław Antas.

Prawie jak kontrole
Na problemy z tym związane zwrócił uwagę również rzecznik praw obywatelskich w wystąpieniu z 6 grudnia 2023 r. do ministra finansów (pismo zostało opublikowane na stronie RPO 13 grudnia 2023 r.).

Zmotywowały go do tego sygnały od podatników, że „fiskus coraz częściej korzysta z procedury czynności sprawdzających i w tych ramach przeprowadza czynności zastrzeżone dla kontroli podatkowej lub postępowania podatkowego”.

„Czynności sprawdzające były czasami metodą na ominięcie ograniczeń dotyczących terminów kontroli u przedsiębiorców, a także pewnych warunków, tj. wymóg zawiadomienia o kontroli. Z uwagi na to, że przepisy nie regulują, w jakim czasie organ podatkowy ma zakończyć czynności sprawdzające, zdarzały się przypadki, kiedy czynności te podejmowane były wielokrotnie (trwały wiele miesięcy) i prowadzone były w tym samym zakresie” – napisał Piotr Mierzejewski, dyrektor zespołu prawa administracyjnego i gospodarczego Biura RPO w piśmie skierowanym bezpośrednio do dyrektora departamentu polityki podatkowej w Ministerstwie Finansów Marcina Lachowicza.

Innymi słowy – jak dodał – problemem jest to, że w ramach procedury czynności sprawdzających przeprowadzane są czynności zastrzeżone dla kontroli podatkowej lub postępowania podatkowego.

– Pojawia się więc zasadnicze pytanie, czy czynności sprawdzające w praktyce nie stają się trybem, w ramach którego pozyskiwane są informacje wykraczające poza ustawowy zakres? – spytał dyrektor Mierzejewski.

Dodał, że zdarza się też kontaktowanie się z podatnikiem przez telefon, aby „nie było możliwe udowodnienie lub późniejsze wykazanie poczynionych ustaleń z udziałem pracownika organu”.

Głównym zarzutem podatników – jak napisał dyrektor Mierzejewski – jest „nieuprawnione gromadzenie w ramach czynności sprawdzających materiału dowodowego. Skarżący wskazywali, że żądano dokumentów, które nie były bezpośrednio związane z przedmiotem czynności sprawdzających. Żądania coraz to nowych dokumentów skutkowały tym, że w istocie podatnicy stawali się przedmiotem stałych niby-kontroli”.

Zdaniem obywateli oraz samego RPO „ustalenie stanu faktycznego nie może zastępować właściwego postępowania dowodowego, które przy czynnościach sprawdzających można prowadzić tylko w ograniczonym zakresie”.

– Jeśli weźmiemy pod uwagę to, że do czynności sprawdzających nie stosuje się ograniczeń czasowych ani przepisów regulujących obowiązki organu kontrolującego, to można dojść do wniosku, że mimo ograniczenia czasu trwania kontroli do sześciu dni, sytuacja mikrofirm niekoniecznie stanie się lepsza – podsumowuje Przemysław Antas. ©℗

Współpraca Katarzyna Jędrzejewska

https://podatki.gazetaprawna.pl/artykuly/9489042,fiskus-ma-ulzyc-mikrofirmom-ws-kontroli-eksperci-sa-sceptyczni.html

 5. Fuzja nie przekreśla zwolnienia z podatku od odsetek

Robert P. Stępień | wczoraj, 07:32

Połączenie spółek w trybie art. 492 par. 1 pkt 1 kodeksu spółek handlowych oznacza sukcesję generalną na gruncie prawa podatkowego. Podmiot przejmujący korzysta więc z przywilejów podatkowych spółki przejmowanej – orzekł NSA.

Chodziło o spółki A i B, które zajmują się udzielaniem kredytów i pożyczek na terenie Polski. Obie mają polską rezydencję podatkową i w obu odpowiedni pakiet udziałów ma łotewska spółka C, która jest zarazem jedynym udziałowcem luksemburskiej spółki D. Spółki C i D mają rezydencję podatkową poza Polską, nie działają tu przez zakład podatkowy.

W 2014 r. spółka B uzyskała od luksemburskiej spółki D pożyczkę rewolwingową. Ta druga korzystała w Polsce ze zwolnienia z podatku od odsetek na podstawie art. 21 ust. 3 i 3a ustawy o CIT, więc spółka B, wypłacając te odsetki, nie musiała jako płatnik potrącać od nich podatku u źródła.

Wysokość odsetek wypłaconych w 2019 r. spółce D przekroczyła 2 mln zł.

W czerwcu 2019 r. polskie spółki A i B postanowiły się połączyć w trybie art. 492 par. 1 pkt 1 kodeksu spółek handlowych. Oznaczało to, że po połączeniu zostałaby tylko spółka A, która przejęłaby majątek i zobowiązania spółki B. Natomiast spółka B przestałaby istnieć.

Do połączenia miało dojść przed 13 czerwca 2021 r. Spółki zakładały, że najprawdopodobniej jeszcze w 2020 r.

Pytania o skutki

Spółka A była przekonana, że:
– w stosunku do odsetek zapłaconych przez spółkę B przed fuzją na rzecz spółki D nie dojdzie w wyniku połączenia do przerwania biegu dwuletniego okresu, o którym mowa w art. 21 ust. 4 i 5 ustawy o CIT, a zatem dla spółki A upłynie on 13 czerwca 2021 r.;
– odsetki zapłacone przez spółkę B na rzecz spółki D przed dniem połączenia i nie później niż 30 czerwca 2020 r. nadal będą objęte zwolnieniem na podstawie art. 21 ust. 3 i 3a ustawy o CIT, pod warunkiem że w okresie od dnia połączenia do 13 czerwca 2021 r. w kapitale spółek A i D ten sam podmiot, tj. łotewska spółka C, będzie nieprzerwanie mieć co najmniej 25 proc. udziałów, a zatem spółka A nie będzie zobowiązana (jako następca prawny spółki B) do uiszczenia podatku w trybie art. 21 ust. 5 zdanie drugie ustawy o CIT.

Musi być podatek
Dyrektor Krajowej Informacji Skarbowej uznał to stanowisko za nieprawidłowe. Stwierdził, że fuzja spółek A i B spowoduje przerwanie dwuletniego okresu posiadania udziałów, o którym mowa w art. 21 ust. 4 i 5 ustawy o CIT. Uznał, że będzie to połączenie dwóch podmiotów, wskutek którego spółka przejmująca (A) będzie miała inne składniki majątkowe w swoich aktywach, niż miała spółka przejmowana (B) przed połączeniem. Natomiast warunkiem skorzystania ze zwolnienia jest nieprzerwane posiadanie przez dwa lata udziałów, a nie majątku składającego się na te udziały – podkreślił dyrektor KIS.

Dodał, że również po fuzji warunek ten musiałby pozostać spełniony, a w tej sytuacji – według organu – tak nie będzie. Sukcesor (spółka A) musiałby bowiem wstąpić w sytuację prawną swojego poprzednika (spółki B), nie zaś w sytuację prawną odmienną od tej, w której podatkowo spółka B występowała przed 13 czerwca 2019 r. – stwierdził dyrektor KIS.

Innymi słowy, uznał, że po fuzji spółka A będzie płatnikiem zryczałtowanego podatku dochodowego od odsetek z tytułu pożyczki udzielonej spółce B przez spółkę D, więc ma obowiązek taką daninę obliczyć, pobrać i wpłacić.

Sukcesja dotyczy też zwolnienia
Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uchylił tę interpretację (sygn. akt III SA/Wa 1351/20). Zwrócił uwagę na to, że przepisy ordynacji podatkowej (art. 93 par. 2 pkt 1 w zw. z art. 93 par. 1) mówią o wstąpieniu „we wszelkie” przewidziane w przepisach podatkowych prawa i obowiązki każdej z łączących się (przez przejęcie) spółek. Zdaniem sądu nie należy ograniczać tej sukcesji do takich praw lub obowiązków publicznoprawnych, które istniały w momencie połączenia obu podmiotów, bo ustawodawca nie wprowadził żadnych ograniczeń w tym zakresie

Sąd posłużył się tu wykładnią celowościową czyli taką, która ma na widoku cel gospodarczy połączenia przez przejęcie. Uznał więc, że podmiot przejmujący (spółka A) wstępuje we wszystkie stosunki prawne, których stroną był przejmowany (spółka B), z takim skutkiem, jakby to sukcesor (także w wymiarze podatkowym) od początku był ich stroną.

Według WSA ta fuzja to klasyczne następstwo prawne pod tytułem ogólnym. Zatem spółka A po przejęciu spółki B kontynuuje nieprzerwanie przysługujący tej ostatniej dwuletni termin w rozumieniu art. 21 ust. 4 ustawy o CIT. Nie będzie też musiała obliczać, pobierać i płacić podatku od odsetek z tytułu pożyczki udzielonej spółce B w 2014 r. przez luksemburską spółkę D. W tej sytuacji spółka luksemburska nie traci prawa do zwolnienia w podatku u źródła – orzekł WSA.

Fiskus się myli
Wykładnię tę podzielił Naczelny Sąd Administracyjny. Jego zdaniem przepisy ordynacji podatkowej w omawianym przypadku bezsprzecznie wskazują na sukcesję ogólną wynikającą z fuzji spółek. Po takim zjednoczeniu podmiot przejmujący wstępuje w rolę spółki przejmowanej i kontynuuje dwuletni okres posiadania udziałów – orzekł sąd kasacyjny.

Uznał, że wynikająca z ordynacji podatkowej generalna sukcesja podatkowa w przypadku połączenia dwóch osób prawnych obejmuje również prawo do podatkowego zwolnienia. Jak tłumaczył sędzia Antoni Hanusz, po przejęciu jednej spółki przez drugą zwolnienie trwa i spółka A utrzymuje brak obowiązków płatnika podatku u źródła od odsetek wypłacanych spółce D.

Sędzia przywołał tu inne orzeczenia zapadłe co prawda nie w identycznych, lecz podobnych sprawach: 17 maja 2019 r. (sygn. akt II FSK 1546/17), 25 listopada 2015 r. (II FSK 2458/13 i II FSK 2929/13), 22 października 2014 r. (II FSK 2516/12), 26 marca 2013 r. (II FSK 1675/11).

– W tamtych orzeczeniach dopuszczono wykładnię uwzględniającą cel gospodarczy fuzji i w tej sprawie też tak jest. Ta linia orzecznicza odpowiada prawu – podsumował sędzia Hanusz.©℗

orzecznictwo

Podstawa prawna
Wyrok NSA z 9 kwietnia 2024 r., sygn. akt II FSK 1060/21

https://podatki.gazetaprawna.pl/artykuly/9489273,fuzja-nie-przekresla-zwolnienia-z-podatku-od-odsetek.html

 

Rzeczpospolita

 1. Granica między majątkiem fundacji rodzinnej a jej fundatora

12 kwietnia 2024 | Biznes | Jakub Organ Natalia Poniatowicz-Ugolik

Każde mienie fundatora, z którego swobodnie korzysta on lub jego rodzina, nie powinno być wnoszone do fundacji rodzinnej. Istnieje ryzyko opodatkowania świadczenia polegającego na korzystaniu z takich aktywów.

Przepisy ustawy o fundacji rodzinnej weszły w życie 22 maja 2023 roku. Dały one podstawę do utworzenia nowego podmiotu, który posiada trochę cech tradycyjnej fundacji, a trochę spółki prawa handlowego. O ile mechanizm działania spółki jest raczej zrozumiały dla większości przedsiębiorców, o tyle sama instytucja fundacji w polskim prawie nie jest dobrze znana szerszemu gronu. Dlatego warto przypomnieć kilka kluczowych reguł dotyczących traktowania majątku fundacji rodzinnej oraz zwrócić uwagę na różnice pomiędzy fundacją a spółką.

Majątek prywatny i służbowy
Często w praktyce obrotu obserwujemy, że majątki spółek są traktowane przez właścicieli jak majątek prywatny. Dotyczy to np. wykorzystywania samochodu służbowego do prywatnych celów, mieszkania służbowego na własne cele mieszkaniowe, czy środków spółki np. do kupowania biletów lotniczych na wakacje. Należy oczywiście pamiętać, że spółka jest odrębną osobą prawną i każdy majątek wniesiony do niej czy przez nią kupiony, nawet gdy spółka ma tylko jednego wspólnika (właściciela), pozostaje jej majątkiem. Korzystanie z mienia służbowego powinno więc odbywać się zgodnie z regułami określonymi przez spółkę.

W przypadku fundacji wydaje się, że granica pomiędzy tym co prywatne, a tym co fundacji jeszcze bardziej się zaciera. W końcu fundator tworzy fundację po to, aby gromadziła mienie, zarządzała nim w interesie beneficjentów oraz spełniania świadczenia na ich rzecz. Beneficjentów wskazuje fundator, a sam fundator może być beneficjentem. Fundator również wyposaża fundację w mienie. Dlatego naturalnie granice pomiędzy majątkami fundatora, a fundacji mogą się zacierać.

Warto tu podkreślić, że fundacja jest osobną prawną, odrębną od fundatora i jego majątku. Po ustanowieniu fundacji fundator traci de facto prawo do majątku fundacji, należy go traktować oddzielnie. Nie można również, poza ramami ustawowymi, swobodnie wnosić do fundacji majątku i następnie go przenosić z powrotem z fundacji do fundatora. Może to się zadziać jedynie w ramach wypłaty świadczenia (tu można określić to na szczęście dosyć elastycznie), jeżeli fundator jest również beneficjentem, albo w przypadku likwidacji fundacji. To zasadniczo odróżnia fundację od spółki, gdzie tak rygorystyczne reguły nie obowiązują.

Fundusz założycielski
Jednym z elementów koniecznych do utworzenia fundacji rodzinnej jest wniesienie przez fundatora tzw. funduszu założycielskiego. W przypadku fundacji utworzonej w akcie założycielskim następuje ono przed wpisaniem do rejestru fundacji rodzinnych, natomiast w przypadku fundacji utworzonej w testamencie najpóźniej w terminie dwóch lat od dnia uzyskania wpisu do wyżej wspomnianego rejestru.

Minimalna wartość funduszu założycielskiego jest określona w statucie, jednak nie może być niższa niż 100 tys. złotych. Przepisy ustawy o fundacji rodzinnej nie precyzują jakiego rodzaju mienie może zostać wniesione na pokrycie funduszu założycielskiego, a zatem mogą to być na przykład środki pieniężne, ruchomości, nieruchomości, udziały i akcje w spółkach, a także prawa majątkowe pod warunkiem, że mają zbywalny charakter, dzieła sztuki, gospodarstwo rolne, złoto, itd.

Fundusz założycielski pełni w fundacji podobną rolę do kapitału zakładowego w spółkach. Zgodnie z zasadą nienaruszalności takiego funduszu (taka sama zasada obowiązuje w odniesieniu do kapitału zakładowego), fundacja rodzinna nie jest uprawniona do zwrotu fundatorowi mienia wniesionego na pokrycie funduszu założycielskiego ani w całości, ani w części. Wyjątkiem od tej zasady, określonym wprost w przepisach, jest sytuacja rozwiązania fundacji za życia fundatora, kiedy to fundator jest wyłącznie uprawniony do otrzymania wyżej wspomnianego mienia.

Fundator może zmieniać wysokość funduszu założycielskiego w trakcie trwania fundacji. Takiej zmiany nie można dokonać po śmierci fundatora.

I jeszcze jeden ważny przepis – w przypadku poniesienia przez fundację straty, która spowoduje, że wartość funduszu założycielskiego wyniesie mniej niż jego wartość ustanowiona w statucie, zysk w pierwszej kolejności przeznacza się na uzupełnienie funduszu założycielskiego.

Mienie fundacji
Majątkiem fundacji rodzinnej jest nie tylko mienie wniesione przez fundatora na pokrycie funduszu założycielskiego zgodnie z zasadami opisanymi powyżej, ale również nabyte w toku działania fundacji. Fundator może wnieść do fundacji mienie nie tylko na pokrycie funduszu założycielskiego, ale również już po utworzeniu fundacji, w ramach odrębnych czynności.

Obserwujemy, że wielu fundatorów robi tak w praktyce. Ustanawia stosunkowo niski fundusz założycielski, a następie wnosi znaczący majątek tytułem darowizny. Dlaczego tak się dzieje? Głównie aby uelastycznić działanie fundacji. Unikamy wtedy kontrowersji na gruncie przepisu, który zakazuje zwrotu fundatorowi mienia wniesionego na pokrycie funduszu założycielskiego. Najczęściej bowiem fundator jest również beneficjentem i tu pojawia się kontrowersja, jeszcze jednoznacznie nie rozstrzygnięta przez polskie prawo, czy fundator jako beneficjent może otrzymywać w takim wypadku wypłaty świadczeń, które obniżałyby wartość funduszu założycielskiego. Mogło by do togo dojść, gdyby cały majątek wniesiony do fundacji został wniesiony na fundusz założycielski. Wtedy, w braku innych kapitałów, fundacja nie mogłaby dokonywać takich świadczeń.

Sytuacja wyżej opisana mogłaby również być problematyczna w przypadku straty lub innego zmniejszenia wartości funduszu założycielskiego. Wtedy w pierwszej kolejności fundacja musiałaby uzupełniać ten fundusz, zamiast np. inwestować czy spełniać świadczenia.

Istotny jest również aspekt poufności. Mówimy tu bowiem o majątku prywatnym fundatora, które niekoniecznie chcemy ujawniać. Mienie wniesione na fundusz założycielski należy ujawnić, opisać w ramach aktu założycielskiego (podobnie jak to się dzieje w przypadku wniesienia aportem na kapitał zakładowy). Pozostałe mienie ujawniane jest tylko w spisie mienia, nad którym pieczę sprawuje zarząd. Do takiego spisu osoby postronne nie powinny mieć dostępu.

Należy również pamiętać, że fundacja rodzinna co do zasady nie powinna prowadzić działalności gospodarczej, a może ją prowadzić tylko w wąskim zakresie. Dlatego nie należy wnosić do fundacji majątku, który może wiązać się z prowadzeniem takiej działalności (np. całego przedsiębiorstwa).

To, czy fundator wniesie mienie na pokrycie funduszu założycielskiego czy nie, może mieć również konsekwencje na gruncie prawa spadkowego, o czym wspominamy poniżej.

Korzystanie z mienia fundacji
Przepisy prawne i podatkowe dotyczące fundacji rodzinnej nie zachęcają dzisiaj do wnoszenia do fundacji mienia, które może być wykorzystywane jedynie tylko do celów prywatnych fundatora czy beneficjentów. Naturalne może się wydawać, że fundator, posiadający liczną rodzinę, mógłby chcieć wnieść do fundacji np. dom letniskowy, z którego wszyscy korzystają i w którym np. odbywają się coroczne zjazdy rodzinne. Celem, przyświecającym fundatorowi, mogłoby być zachowanie takiego domu dla przyszłych pokoleń i ustanowienie zakazu zbywania go. Niestety, jeżeli z domu będą korzystać beneficjenci, może to zostać potraktowane jako świadczenie fundacji na rzecz takich beneficjentów i podlegać opodatkowaniu (jak każde świadczenie wypłacane przez fundację).

A zatem każde inne mienie fundatora, z którego dzisiaj swobodnie korzysta on czy jego rodzina, np. dzieła sztuki, auta, jachty, biblioteki, mieszkania, z uwagi na ryzyko opodatkowania świadczenia polegającego na korzystaniu z takich aktywów, nie powinny być wnoszone do fundacji rodzinnej (a przynajmniej należy dobrze oszacować ryzyko wniesienia i korzystania z takiego mienia).

Odpowiedzialność fundacji rodzinnej za zobowiązania fundatora
W celu uniknięcia możliwości pokrzywdzenia wierzycieli fundatora poprzez wniesienie przez niego mienia na pokrycie funduszu założycielskiego fundacji rodzinnej, ustawodawca wprowadził zasadę solidarnej odpowiedzialności fundacji rodzinnej za zobowiązania fundatora powstałe jeszcze przed ustanowieniem fundacji. Ma to uniemożliwić ukrywanie w fundacji majątku fundatora przed wierzycielami.

Warto zauważyć, że w odniesieniu do szczególnej kategorii zobowiązań, jakimi są obowiązki alimentacyjne fundatora, ustawodawca wprowadził bardziej rygorystyczne zapisy. Fundacja rodzinna odpowiada za nie solidarnie z fundatorem nawet jeśli powstały już po jej ustanowieniu. Odpowiedzialność za zobowiązania alimentacyjne ma charakter subsydiarny, a zatem w przypadku gdy egzekucja z majątku fundatora okaże się bezskuteczna wierzyciel może prowadzić egzekucję z majątku samej fundacji rodzinnej.

Co istotne, solidarna odpowiedzialność fundacji za wskazane wyżej zobowiązania została ograniczona do wartości mienia wniesionego przez fundatora do fundacji według stanu z chwili wniesienia i cen z chwili zaspokojenia wierzyciela.

Oprócz powyższych zasad, podobnie jak to jest w spółkach kapitałowych, fundator nie ponosi odpowiedzialności za zobowiązania utworzonej przez siebie fundacji rodzinnej. W konsekwencji jego ryzyko związane z jej utworzeniem ogranicza się do wartości mienia wniesionego do fundacji. Powyższa zasada w istocie pozwala na odseparowanie majątku fundatora od majątku fundacji i zabezpieczenie majątku rodziny oraz zaplanowanie sukcesji, co stanowi ratio legis ustawy o fundacji rodzinnej.

Fundacja a przepisy spadkowe
Ustawa o fundacji rodzinnej wprowadziła szereg zmian w przepisach spadkowych. Jest to temat na osobny artykuł, ale warto tutaj wspomnieć kilka kluczowych kwestii.

Po pierwsze, przy rozwiązaniu fundacji, gdy fundator już nie żyje, a brak jest osób wskazanych w statucie do otrzymania majątku, majątek przypada spadkobiercom fundatora.

Po drugie, istotne zmiany zaszły w sposobie obliczania zachowku. Świadczenia od fundacji do beneficjenta – uprawnionego do otrzymania zachowku – zalicza się na poczet jego zachowku. Uprawniony do zachowku może dochodzić zaspokojenia zachowku od fundacji. A przy obliczaniu zachowku do spadku dolicza się fundusz założycielski fundacji, chyba że została ona ustanowiona w testamencie albo została ustanowiona na 10 lat przed otwarciem spadku.

Na przykładzie powyższych przepisów dobrze widać, że kwestia majątku fundatora i fundacji rodzinnej nie zawsze jest traktowana odrębnie i mamy tu wiele zbiorów wspólnych.

W cyklu „Sukcesja” opublikowaliśmy:
1 grudnia – „Fundacja rodzinna – ocena po pół roku”,
22 grudnia – „Jak zapobiegać konfliktom w fundacji rodzinnej?”,
5 stycznia – „Kontynuacja działalności fundacji rodzinnej gdy brak fundatora”,
26 stycznia – „Czy utworzenie fundacji może być ryzykowne?”,
23 lutego – „Fundacja rodzinna: granica między zarządzaniem majątkiem a biznesem”.

Jakub Organ – radca prawny, Starszy Menedżer w Kancelarii EY Law
Natalia Poniatowicz-Ugolik – associate w Kancelarii EY Law

Wprowadzenie fundacji rodzinnej do polskiego porządku prawnego pozwala przede wszystkim na zabezpieczenie majątku fundatora i jego rodziny poprzez realne odseparowanie majątku fundacji od majątku fundatora. Fundator nie odpowiada bowiem swoim majątkiem za zobowiązania fundacji powstałe w toku jej funkcjonowania.

Istotą działania fundacji rodzinnej jako podmiotu prawa jest wyposażenie jej w majątek, którym może odpowiednio zarządzać na potrzeby realizowania swoich statutowych celów, w szczególności gromadzenia mienia i dokonywania świadczeń na rzecz beneficjentów. Cechą charakterystyczną fundacji rodzinnej jest to, iż to sama fundacja jest właścicielem mienia do niej wniesionego, a jej beneficjenci są jedynie uprawnieni do odpowiednich świadczeń na zasadach określonych w statucie. Dotyczy to również fundatora, który może być beneficjentem (i na ogół tak dzieje się w praktyce). Dlatego fundatorzy powinni oprzeć się pokusie wnoszenia do fundacji mienia, które służy wyłącznie do zaspokajania prywatnych potrzeb fundatora czy najbliższych. Korzystanie z takiego mienia może być bowiem opodatkowane.

Warto zwrócić również uwagę na to, jakie mienie wnoszone jest do funduszu założycielskiego fundacji i w jakiej wysokości określany jest ten fundusz. Przy planowaniu sukcesji istotne jest również uwzględnienie praw i obowiązków fundacji jako spadkobiercy lub podmiotu zobowiązanego do zapłaty zachowku. W tym bowiem zakresie majątek fundacji i majątek fundatora mogą być traktowane tak, jakby to był ciągle jeden majątek, a nie dwa odrębne.

https://archiwum.rp.pl/artykul/1513748-Granica-miedzy-majatkiem-fundacji-rodzinnej-a-jej-fundatora.html

 2. Wnoszenie majątku do fundacji rodzinnej warto dobrze przemyśleć

15 kwietnia 2024 | Podatki i rachunkowość | Mariusz Stefaniak

Sposób wniesienia majątku do fundacji rodzinnej jest w praktyce jednym z kluczowych kroków, który należy starannie przeanalizować i zaplanować biorąc pod uwagę jego konsekwencje podatkowe.

Sposób wniesienia majątku jest istotny nie tylko ze względu na konsekwencje podatkowe, które mogą mu towarzyszyć, ale – przede wszystkim – ze względu na podatkowe aspekty świadczeń dokonywanych przez fundację na rzecz jej beneficjentów.

Problematyczna proporcja
W tym zakresie należy bowiem brać pod uwagę proporcję, do której odnoszą się zarówno przepisy ustawy z 26 stycznia 2023 r. o fundacji rodzinnej (dalej: UFR), jak również przepisy ustawy o PIT. W świetle art. 21 ust. 1 pkt 157 ustawy o PIT, ze zwolnienia z opodatkowania korzystają przychody, o których mowa w art. 20 ust. 1g (przychody z tytułu otrzymania lub postawienia do dyspozycji świadczenia, o którym mowa w art. 2 ust. 2 UFR, oraz mienia w związku z rozwiązaniem fundacji rodzinnej):

a) fundatora albo osoby będącej w stosunku do fundatora osobą bliską (w ramach tzw. zerowej grupy podatkowej), uprawnionych do otrzymania mienia w związku z rozwiązaniem fundacji rodzinnej,

b) beneficjenta fundacji rodzinnej z tytułu świadczenia, o którym mowa w art. 2 ust. 2 UFR, jeżeli beneficjentem jest fundator albo osoba będąca bliską w stosunku do fundatora (w ramach tzw. zerowej grupy podatkowej)

– z zastrzeżeniem ust. 49.

Zgodnie z tym zastrzeżeniem, zwolnienie, o którym mowa w ust. 1 pkt 157, stosuje się do części przychodów:

1) fundatora albo osoby będącej w stosunku do fundatora osobą bliską, uprawnionych do otrzymania mienia w związku z rozwiązaniem fundacji rodzinnej,

2) beneficjenta będącego fundatorem albo osobą będącą w stosunku do fundatora osobą bliską

– odpowiadającej proporcji, o której mowa w art. 27 ust. 4 UFR, według stanu na dzień uzyskania przychodu.

Zgodnie z art. 27 ust. 4 UFR, w spisie mienia zamieszcza się informację o aktualnych proporcjach, o których mowa w art. 28 ust. 1, dla każdego z fundatorów oraz fundacji rodzinnej. Kluczowy w zakresie ustalenia omawianej proporcji jest zatem art. 28 UFR, w świetle którego:

1. dla celów podatku dochodowego od osób fizycznych określa się proporcję wartości mienia wniesionego do fundacji rodzinnej przez każdego z fundatorów lub przez fundację rodzinną;

2. mienie wniesione do fundacji rodzinnej w drodze darowizny albo spadku przez:

1) fundatora lub jego małżonka, zstępnych, wstępnych lub rodzeństwo – uważa się za wniesione przez fundatora;

2) inne osoby – uważa się za wniesione przez fundację rodzinną.

3. W przypadku gdy do fundacji rodzinnej mienie wnosi wspólny zstępny, wstępny albo rodzeństwo więcej niż jednego fundatora, mienie uważa się za wniesione przez wszystkich tych fundatorów w równych częściach.

Mechanizm kalkulacji proporcji dookreśla art. 29 UFR, zgodnie z którym proporcję, o której mowa w art. 28 ust. 1, określa się:

1) w części, w jakiej pozostaje suma wartości składników mienia wniesionego do fundacji rodzinnej przypadająca na tego fundatora lub fundację rodzinną do wartości sumy mienia wniesionego przez wszystkich fundatorów i fundację rodzinną;

2) każdorazowo w przypadku wniesienia mienia do fundacji rodzinnej.

Sposób, w jaki skonstruowano mechanizm określania tej proporcji, która rzutować będzie na możliwość zastosowania zwolnienia z podatku dochodowego od osób fizycznych w praktyce może nastręczać wielu problemów. Obciążenie podatkowe związane z wniesieniem do fundacji mienia w wybranych konstelacjach rodzinnych może bowiem powodować, że fundacje w takim układzie fundatorów/beneficjentów albo nie będą wcale powstawać, albo będą powstawać znacznie rzadziej. Dodatkowo, w wybranych przypadkach wnoszenie mienia do fundacji rodzinnej może odbywać się w sposób, który w danych okolicznościach nie będzie najbardziej intuicyjny. W związku z tym, szczególnie ważne jest, aby na etapie tworzenia fundacji rodzinnej dokładnie przeanalizować nie tylko aktualne, ale również potencjalne grono beneficjentów fundacji oraz wpływ sposobu wyposażenia fundacji w mienie na pozycję podatkową tych beneficjentów.

Praktyczne problemy związane z proporcją
Jako przykłady sytuacji, w których zasady ustalania proporcji będą istotnie rzutować na tworzenie fundacji rodzinnych można przytoczyć następujące przypadki:

1) Utworzenie fundacji rodzinnej przez rodzeństwo – jako fundatorów – nie jest korzystne z perspektywy podatkowej, jeśli beneficjentami fundacji mają być dzieci fundatorów. Tacy beneficjenci nie będą bowiem należeć do tzw. zerowej grupy podatkowej względem swojego wuja/ciotki, a zatem jedynie częściowo będą korzystać ze zwolnienia z opodatkowania w zakresie świadczeń otrzymywanych z fundacji rodzinnej. Jest to mankament konstrukcyjny fundacji rodzinnej, na który trudno znaleźć praktyczne remedium inne niż to, aby rodzeństwo nie tworzyło jednej fundacji rodzinnej (co jednak w niektórych przypadkach może uniemożliwiać lub utrudniać realizację planu sukcesyjnego danej rodziny – np. w sytuacji, w której rodzeństwo pozostaje wspólnikami spółki prowadzącej biznes rodzinny, której udziały miałyby zostać wniesione do fundacji).

2) Utworzenie fundacji rodzinnej przez dwupokoleniową rodzinę – jako fundatorów. Nie należy do rzadkości sytuacja, w której proces sukcesji w danej rodzinie został już rozpoczęty zanim przepisy o fundacji rodzinnej weszły w życie (a nawet zanim rozpoczął się proces mający na celu wprowadzenie do polskiego porządku prawnego koncepcji fundacji). Sukcesja majątkowa najczęściej sprowadzała się w takim przypadku do przekazania części majątku (np. udziałów w spółce) przez nestora (nestorów) na rzecz dzieci. Gdyby taka dwupokoleniowa rodzina postanowiła utworzyć fundację rodzinną, którą każda z osób wyposażyłaby w majątek jako fundator, doszłoby do utworzenia struktury niekorzystnej podatkowo z perspektywy beneficjentów z trzeciego pokolenia. O ile bowiem rodzic i dzieci pozostają względem siebie w ramach tzw. zerowej grupy podatkowej, to już dla beneficjentów z trzeciego pokolenia część fundatorów pozostawałoby poza taką grupą (a zatem proporcja nie pozwalałaby zastosować zwolnienia z podatku dochodowego od osób fizycznych w odniesieniu do całości otrzymywanego z fundacji świadczenia).

Praktycznym rozwiązaniem tego problemu może być:

a) utworzenie fundacji przez nestora jako jedynego fundatora, a następnie

b) wniesienie przez drugie pokolenie (dzieci fundatora) mienia do fundacji w drodze darowizny.

Jako, że darowizny te zostaną na potrzeby proporcji zaliczone na poczet mienia wniesionego przez fundatora, a beneficjenci z trzeciego pokolenia (wnuki, tj. zstępni) będą pozostawać w ramach zerowej grupy podatkowej wobec fundatora, nie wystąpi wcześniej opisana niekorzyść podatkowa. Niemniej, w takiej sytuacji osoby z drugiego pokolenia nie będą fundatorami, a zatem ich interesy sukcesyjne powinny zostać w inny, odpowiedni sposób zabezpieczone postanowieniami statutu fundacji.

3) Przenoszenie do fundacji majątku zgromadzonego w podmiotach prawnych – zagadnienie to poza pewnymi komplikacjami natury prawnej, będzie również problematyczne z perspektywy podatkowej. Majątek wniesiony przez osobę prawną (w tym w 100 proc. zależną od fundatora) będzie bowiem uznawany za wniesiony przez fundację rodzinną, a w konsekwencji jego wartość będzie przyczyniać się do niekorzystnego z perspektywy podatkowej ukształtowania proporcji. W praktyce, świadczenia z fundacji, której majątek został zasilony w przeważającej części przez osoby prawne, będzie podlegać opodatkowaniu PIT po stronie samego fundatora oraz beneficjentów (niezależnie od stopnia ich pokrewieństwa z fundatorem). Potwierdzają to organy podatkowe w wydawanych interpretacjach indywidualnych

(por. interpretacja indywidualna prawa podatkowego dyrektora KIS z 23 listopada 2023 r., 0115-KDIT1.4011.682.2023.1.MR).

Fundacje tworzone przez małżeństwa
W prasie pojawiły się komentarze przedstawicieli doktryny prawa podatkowego (patrz Paweł Tomczykowski, Wojciech Niedźwiedzki, Jędrzej Figurski, Fundacje rodzinne: małżeństwo to nie rodzina. Karkołomne interpretacje KIS https://www.rp.pl/podatki/art39592861-fundacje-rodzinne-malzenstwo-to-nie-rodzina-karkolomne-interpretacje-kis) odnoszące się do interpretacji indywidualnych prawa podatkowego wydanych przez dyrektora Krajowej Informacji Skarbowej (por. interpretacje indywidualne z 18 sierpnia 2023 r.; 0113- KDIPT2-3.4011.465.2023.1.JŚ oraz z 13 października 2023 r., 0114-KDIP3-1.4011.698.2023. 3.MK1). W treści uzasadnienia przedmiotowych interpretacji (na marginesie głównego wątku rozważań) pojawiło się stwierdzenie, zgodnie z którym mienie wniesione do fundacji rodzinnej przez małżonka, zstępnych, wstępnych lub rodzeństwo danego fundatora można uznać za wniesione przez tego fundatora, tylko o ile małżonek, zstępni, wstępni lub rodzeństwo tego fundatora nie są jednocześnie pozostałymi fundatorami fundacji rodzinnej. Na kanwie przedmiotowego fragmentu zostało w ww. artykule sformułowana m. in. teza, że „Uznanie, że „mieniem wniesionym przez fundatora” nie jest mienie jego małżonka (drugiego fundatora), automatycznie powoduje, że beneficjent będący fundatorem nie skorzysta z pełnego zwolnienia z PIT.”

Odnosząc się do tego należy zaznaczyć, że małżonkowie pozostają ze sobą w tzw. zerowej grupie podatkowej, co powoduje, że będą korzystać ze zwolnienia z opodatkowania, nawet jeśli proporcja względem każdego z nich będzie wynosić ½ (połowa świadczenia będzie zwolniona jako przypadająca na fundatora, którym jest dany małżonek, a druga połowa jako przypadająca na fundatora będącego w ramach tzw. zerowej grupy podatkowej).

Co kluczowe w tym kontekście, nie można zgodzić się z przedstawionym w treści ww. artykułu przykładem liczbowym, w świetle którego wniesienie przez fundatorów – małżeństwo wkładów, po 50 000 zł powoduje, że dla każdego z małżonków proporcja będzie wynosić 1/3 (obliczone jako 50 000 zł/150 000 zł).

Przedstawiony przez autorów omawianej publikacji przykład arytmetyczny bazuje na przyjętej przez nich interpretacji (co istotne – niewyrażonej w komentowanych interpretacjach indywidualnych) sformułowania „wartości sumy mienia wniesionego przez wszystkich fundatorów i fundację rodzinną”.

Autor niniejszej publikacji inaczej interpretuje to pojęcie. Kluczowe dla wykładni omawianego pojęcia, moim zdaniem, jest bowiem to, że nie można dokonywać interpretacji art. 28 i art. 29 UFR oddzielnie. Tylko łączna wykładnia tych przepisów pozwala dojść do prawidłowych (zgodnych z zasadami logiki jak również z rezultatem wykładni systemowej i celowościej) wniosków, a mianowicie:

1) Istnieją trzy kategorie osób wnoszących majątek do fundacji – które należy brać pod uwagę w celu obliczenia proporcji, tj. (1) fundator, wobec którego określana jest proporcja (i wskazane w przepisie osoby względem niego bliskie), (2) pozostali fundatorzy (i wskazane w przepisie osoby względem nich bliskie), (3) „inne osoby” – tj. niebędące fundatorami i ich bliskimi. Fundator nie może być jednocześnie „inną osobą”, bowiem podział przedstawiony w art. 28 ust. 2 pkt 1 i 2 UFR ma charakter wyraźnie dychotomiczny. Przyjęcie, że fundator może być jednocześnie „inną osobą” jest rezultatem wykładni contra legem, prowadzącej dodatkowo do wniosków absurdalnych (na co autorzy przywołanej wyżej publikacji słusznie zwrócili uwagę), niespójnych systemowo i niedających się pogodzić z celem przepisów o fundacji rodzinnej. „Inną osobą” w rozumieniu art. 28 ust. 2 pkt 2 UFR, będzie zatem zawsze inna osoba niż którykolwiek z fundatorów lub jego małżonek, zstępny, wstępny lub jego rodzeństwo.

2) Mając to na względzie, w mianowniku służącym wyliczeniu proporcji dla danego fundatora należy zsumować wartość mienia wniesionego przez (1) wszystkich fundatorów (oraz ich małżonków, zstępnych, wstępnych lub ich rodzeństwo oraz (2) inne osoby – rozumiane jako te niewymienione w art. 28 ust. 2 pkt 1 UFR. Taki, w ocenie autora niniejszej publikacji, powinien być wniosek z prawidłowo przeprowadzonej wykładni art. 29 w zw. z art. 28 UFR. Tym samym, w przykładzie liczbowym przedstawionym powyżej (wniesienie przez fundatorów – małżeństwo wkładów, po 50 000 zł) proporcja dla każdego z małżonków będzie wynosić ½ (50 000 zł / (50 000 zł + 50 000 zł). Nie dochodzi w tej sytuacji do wniesienia majątku przez „inną osobę” (majątek wnoszą wyłącznie fundatorzy).

Mienie wniesione przez fundatora nie może być jednocześnie mieniem wniesionym przez fundatora i mieniem wniesionym przez inną osobę (tj. mieniem uważanym za wniesione przez fundację rodzinną). Przyjęcie (skądinąd słusznego jak się wydaje) stanowiska dyrektora Krajowej Informacji Skarbowej, wyrażonego w powołanych wcześniej interpretacjach, nie daje podstaw do sformułowania takiego wniosku.

Reasumując, moim zdaniem, utworzenie fundacji rodzinnej przez małżonków jako fundatorów, będzie pozwalało, aby oboje małżonków (jak również osoby będące w odniesieniu do obu z nich w tzw. zerowej grupie podatkowej) korzystało ze zwolnienia z PIT w zakresie świadczeń otrzymywanych z fundacji. Dotychczas wydane przez organy podatkowe interpretacje indywidualne nie dostarczają argumentów, aby ten wniosek podważać.

Podstawa prawna:

∑ ustawa z 26 stycznia 2023 r. o fundacji rodzinnej (Dz.U. z 2023 r., poz. 326 ze zm.)

∑ ustawa z 26 lipca 1991 r. o podatku dochodowym od osób fizycznych (tekst jedn. Dz.U. z 2024 r., poz. 226 ze zm.)

Mariusz Stefaniak partner associate w dziale doradztwa podatkowego, Deloitte

https://archiwum.rp.pl/artykul/1513826-Wnoszenie-majatku-do-fundacji-rodzinnej-warto-dobrze-przemyslec.html

 3. Rata leasingowa samochodu osobowego jako koszt w PIT

15 kwietnia 2024 | Podatki i rachunkowość | Adrian Smalej

Część odsetkowa opłaty wynikającej z umowy leasingu samochodu osobowego, w przeciwieństwie do części kapitałowej opłaty, stanowi w całości koszt uzyskania przychodów podatnika podatku dochodowego od osób fizycznych.

Tak wynika z wydanej w 25 stycznia 2024 r. przez dyrektora Krajowej Informacji Skarbowej (dalej: dyrektor KIS) interpretacji indywidualnej (KDIPT2-1.4011.830.2023.2.DJD).

W przedstawionym we wniosku o wydanie interpretacji indywidualnej stanie faktycznym podatnik będący wspólnikiem w spółce jawnej wskazał, że zawarł 14 kwietnia 2021 r. umowę leasingu operacyjnego (odpisów amortyzacyjnych dokonuje leasingobiorca) samochodu osobowego. Miesięczna rata leasingowa składała się z tzw. części kapitałowej, stanowiącej ratalną spłatę wartości samochodu, oraz z tzw. części odsetkowej, stanowiącej wynagrodzenie leasingodawcy.

W kontekście przedstawionego stanu faktycznego podatnik powziął wątpliwość, czy z art. 23 ust. 1 pkt 47a w zw. z art. 23 ust. 5c ustawy z 26 lipca 1991 r. o podatku dochodowym od osób fizycznych (tekst jedn. Dz.U. z 2024 r., poz. 226 ze zm.; dalej: ustawa o PIT) wynika, iż w podatku dochodowym od osób fizycznych ograniczenie zaliczenia do kosztów uzyskania przychodów wydatków na opłaty (raty) ponoszone przez podatnika z tytułu zawartej umowy leasingu samochodu osobowego dotyczy tylko części kapitałowej raty leasingowej, a nie odnosi się do części odsetkowej raty leasingowej.

Zgodnie z art. 23 ust. 1 pkt 47a ustawy o PIT za koszt uzyskania przychodów nie uważa się wydatków poniesionych tytułem opłat wynikających m.in. z umowy leasingu samochodu osobowego, z wyjątkiem opłat z tytułu składek na ubezpieczenie samochodu osobowego, w wysokości przekraczającej ich część ustaloną w takiej proporcji, w jakiej kwota 150 000 zł pozostaje do wartości samochodu osobowego będącego przedmiotem tej umowy. Przepis ten został sprecyzowany w art. 23 ust. 5c ustawy o PIT, w którym wskazano, że wspomniane ograniczenie stosuje się do tej części opłaty, która stanowi spłatę wartości samochodu osobowego.

W związku z brzmieniem przepisów podatnik zadał we wniosku dwa pytania:

1. Czy wyliczona proporcja powinna mieć zastosowanie wyłącznie do części kapitałowej (powiększonej o wartość VAT naliczonego niepodlegającego odliczeniu), natomiast nie powinna dotyczyć części odsetkowej, czy też powinna dotyczyć zarówno części kapitałowej, jak też odsetkowej, powiększonych o wartość VAT naliczonego niepodlegającego odliczeniu?

2. Czy we wszystkich pozostałych umowach leasingu operacyjnego zawieranych w przyszłości (aż do momentu zmiany stanu prawnego, zmiany art. 23 ust. 5c ustawy o PIT) istnieje możliwość zaliczania do kosztów uzyskania przychodów części odsetkowej w całości, bez żadnych ograniczeń?

W ocenie podatnika na oba pytania należało odpowiedzieć twierdząco. Stanowisko to potwierdził dyrektor KIS, wskazując na podstawie o art. 23 ust. 1 pkt 47a w zw. z art. 23 ust. 5c ustawy o PIT, że ograniczenie zaliczenia do kosztów uzyskania przychodów wydatków na opłaty (raty) ponoszone przez podatnika z tytułu zawartej umowy leasingu samochodu osobowego dotyczy tylko części kapitałowej raty leasingowej, a nie odnosi się do części odsetkowej raty leasingowej. Oznacza to, że podatnicy PIT mają prawo do zaliczenia do kosztów uzyskania przychodów części odsetkowej raty leasingowej w całości.

Adrian Smalej

doradca podatkowy, senior associate w Dziale Prawno-Podatkowym PwC

Jakkolwiek w art. 23 ust. 5c ustawy o PIT wprost odniesiono się jedynie do tzw. części kapitałowej opłaty leasingowej, czyli stanowiącej spłatę wartości samochodu osobowego, to należy zgodzić się z przedstawionym w omawianej interpretacji indywidualnej stanowiskiem dyrektora KIS.

Brzmienie art. 23 ust. 5c w zw. z art. 23 ust. 1 pkt 47a ustawy o PIT nie powinno pozostawiać wątpliwości, że przepis ten odnosi się tylko do części kapitałowej raty leasingowej. Należałoby uznać, że gdyby ustawodawca zamierzał zastosować ograniczenie, o którym mowa w art. 23 ust. 1 pkt 47c ustawy o PIT, również do części odsetkowej raty leasingowej, to wówczas albo nie uchwaliłby przepisu art. 23 ust. 5c ustawy o PIT (jako zbędnego, nie niosącego w tych okolicznościach żadnej treści normatywnej), albo w treści tego przepisu musiałoby się znaleźć wskazanie, że ograniczenie w zaliczeniu raty leasingowej do kosztów uzyskania przychodów ma zastosowanie także do jej części odsetkowej.

Odmienna wykładnia wymienionych przepisów prowadziłaby do niedopuszczalnego zwiększania obciążeń podatników. W orzecznictwie sądów wskazuje się, że przepisy prawa podatkowego można wykładać w sposób rozstrzygający wynikające z nich niejasności na korzyść podatników, nie doprowadzając w ten sposób do rozszerzenia obciążeń podatkowych ponad literalną treść przepisów. Odwrotne postępowanie nie jest dopuszczalne.

Stanowisko dyrektora KIS w zakresie wykładni art. 23 ust. 5c ustawy o PIT przedstawione w omawianej interpretacji wpisuje się w dotychczasową i należy uznać, że utrwaloną już linię interpretacyjną (zob. np. interpretacje indywidualne dyrektora KIS: z 22 sierpnia 2022 r.; 0113-KDIPT2-1.4011.451.2022.2.MZ; z 6 grudnia 2023 r.; 0112-KDIL2-2.4011.720.2023.2.MM).

Wobec tego nie należy się spodziewać, że organy podatkowe będą próbowały kwestionować prawo do zaliczenia przez podatnika PIT do kosztów uzyskania przychodów wydatków poniesionych na część odsetkową raty leasingowej samochodu osobowego, wykorzystywanego w celu osiągania przychodów, w pełnej jej wysokości.

https://archiwum.rp.pl/artykul/1513828-Rata-leasingowa-samochodu-osobowego-jako-koszt-w-PIT.html

 4. Zwolnienie z PCC na zakup pierwszego mieszkania. Także od flippera

11 kwietnia 2024 | Prawo co dnia | Przemysław Wojtasik

Nabywca swojego pierwszego mieszkania bądź domu nie płaci podatku. Nieważne, od kogo kupuje.

Czy będzie można skorzystać ze zwolnienia z PCC na pierwsze mieszkanie, jeśli wejdą przepisy o flippingu? O to zapytał jeden z czytelników po lekturze tekstu w „Rzeczpospolitej” z 4 kwietnia. Pisaliśmy w nim o projekcie Lewicy nakładającym wyższy podatek na kupujących od flipperów (czyli osób zarabiających na używanych lokalach, które są remontowane i sprzedawane z dużym zyskiem).

Przypomnijmy, że zgodnie z obecnymi przepisami umowa sprzedaży mieszkania bądź domu na rynku wtórnym jest obciążona 2 proc. PCC. Musi go zapłacić kupujący. Jest jednak (od 31 sierpnia 2023 r.) zwolniony z podatku, jeśli nabywa swoje pierwsze lokum.

Szczegóły ulgi znajdziemy w art. 9 pkt 17 ustawy o PCC. Przepis ten wymienia m.in. prawo własności lokalu mieszkalnego oraz budynku mieszkalnego jednorodzinnego. Nabywca nie płaci PCC, jeśli w dniu transakcji oraz wcześniej nie przysługiwało mu żadne z tych praw (ani udział). Od tej zasady jest wyjątek. Otóż kupujący może mieć w dniu transakcji (albo wcześniej) połowę (lub mniej) nieruchomości otrzymanej w spadku. Nie wyklucza to zwolnienia.

Projekt Lewicy, który ma ograniczyć flipping, przewiduje, że podatek od umowy sprzedaży mieszkania zawartej przed upływem roku od poprzedniego zbycia (w uzasadnieniu jest podane, że chodzi o zakup) ma wynieść aż 10 proc. Jeśli lokal będzie sprzedawany po roku, ale przed upływem dwóch lat, kupujący zapłaci 6 proc. PCC. Jeśli w okresie od dwóch do trzech lat, podatek wyniesie 4 proc.

Zdaniem Wojciecha Jasińskiego, doradcy podatkowego w ATA Finance, nawet jeśli te przepisy wejdą w życie, to i tak będzie można stosować zwolnienie z podatku na pierwsze mieszkanie. Nie ma bowiem znaczenia, od kogo je kupujemy. Może to być flipper. Nie ma też znaczenia, ile czasu minęło od poprzedniego nabycia takiej nieruchomości.

– Projekt podwyższa stawkę podatku na umowę zawartą z flipperem, nie wyklucza jednak tego, że transakcja może być zwolniona z podatku, jeśli nabywca nie posiada bądź nie posiadał wcześniej innego mieszkania/domu – podkreśla Wojciech Jasiński.

Ci, którzy szykują się do zakupu swojej pierwszej nieruchomości, nie mają się więc czego obawiać. Nie zapłacą PCC zarówno teraz, jak i po ewentualnym wejściu w życie nowych przepisów.

Przypomnijmy też, że projekt mający ukrócić flipping, nakłada jeszcze jedną sankcję – większy podatek dla tych, którzy kupują trzecie lub kolejne mieszkanie w okresie pięciu lat liczonych od końca roku, w którym kupili pierwsze. Z nowych przepisów wynika, że jeśli nabywamy trzeci lokal, zapłacimy 3 proc., przy czwartym 4 proc., a przy piątym i kolejnym 5 proc. PCC.

https://archiwum.rp.pl/artykul/1513776-Zwolnienie-z-PCC-na-zakup-pierwszego-mieszkania–Takze-od-flippera.html

 5. Familijny biznes a udział w zagranicznej spółce

18 kwietnia 2024 | Prawo co dnia | Marek Kolibski

Regulacje podatkowe dotyczące fundacji rodzinnych, które początkowo wydawały się bardzo korzystne, w wyniku negatywnej wykładni fiskusa powodują coraz większą niepewność.

Zbliża się pierwsza rocznica wejścia w życie ustawy o fundacji rodzinnej. Pojawia się jednak coraz więcej wątpliwości dotyczących opodatkowania fundacji, co bezpośrednio rzutuje na ich bieżące funkcjonowanie oraz sytuację beneficjentów. Regulacje podatkowe, które początkowo wydawały się bardzo korzystne, w wyniku negatywnej wykładni fiskusa powodują coraz większość niepewność.

Typową dozwoloną formą prowadzenia działalności fundacji jest gromadzenie środków pieniężnych oraz przystąpienie i uczestnictwo w polskich spółkach. Fundacja może również inwestować w akcje i udziały spółek zagranicznych, jeżeli są to podmioty o podobnym charakterze do krajowych. Wydaje się dość oczywiste, że chodzi o wszelkie spółki zagraniczne, uznawane za spółki handlowe w świetle prawa danego państwa i posiadające podobne cechy.

Niestety, zdaniem fiskusa nie dotyczy to większości zagranicznych spółek osobowych. Uznaje, iż samo podobieństwo w zakresie zasad funkcjonowania nie jest wystarczające i że zagraniczne spółki osobowe muszą być podobne do polskich w zakresie reżimu opodatkowania.

Takie stanowisko wyklucza możliwość inwestowania przez fundacje np. w zagraniczne fundusze inwestycyjne oraz wehikuły zbiorowego inwestowania, które w wielu krajach działają w formule spółek transparentnych podatkowo. Gdyby fundacja rodzinna uczestniczyła w takich podmiotach, to dochód, np. dywidenda, podlega sankcyjnej 25 proc. stawce CIT.

Orzecznictwo jest zaś podzielone. Pewną nadzieję daje wyrok WSA w Łodzi z 9 kwietnia 2024 r. (I SA/Łd 114/24). Wynika z niego, że kryteria opodatkowania spółek nie mogą rzutować na ocenę porównywalności spółek zagranicznych do polskich oraz nie mogą dyskryminować fundacji w zakresie opodatkowania. Przeciwstawne stanowisko zostało jednak wyrażone w wyroku WSA w Warszawie z 13 marca 2024 r. (III SA/Wa 2753/23).

–oprac. Olat

Autor jest radcą prawnym, doradcą podatkowym, partnerem w kancelarii KNDP i pełnomocnikiem w sprawie przed WSA w Łodzi

https://archiwum.rp.pl/artykul/1514187-Familijny-biznes-a-udzial-w-zagranicznej-spolce.html

 

Budownictwo i PZP | Prasówka | 18.04.2024 r.

Rzeczpospolita

 1. Ceny materiałów budowlanych nadal spadają

Tomasz Furman | Publikacja: 16.04.2024 15:11

Marzec był kolejnym miesiącem, w którym zmalały ceny większość produktów dla budownictwa oraz domu i ogrodu. Bardziej potaniały jednak produkty oferowane w hurcie niż w detalu.

Marzec był kolejnym miesiącem z rzędu, w którym spadły ceny materiałów budowlanych. Z danych opublikowanych przez firmę Grupa PSB Handel, wynika, że w ujęciu rok do roku, średnio zmalały o 3,2 proc. W hurcie zniżki były jednak większe niż w detalu, gdyż wyniosły odpowiednio 4,1 proc. oraz 2,6 proc.

Szczególnie mocne spadki widoczne były w odniesieniu do asortymentu obejmującego płyty OSB i drewno. Wyniosły aż 22,6 proc. Kolejne w tej klasyfikacji, ale już ze zniżkami cen w przedziale 6,7-7,8 proc. były: dachy i rynny, materiały wykończeniowe, artykuły związane z otoczeniem domu oraz sucha zabudowa. Z drugiej strony podwyżki zanotowano jednie w odniesieniu do trzech grup asortymentowych na 20 analizowanych. Były to farby i lakiery (spadek o 3,3 proc.), cement i wapno (o 2 proc.) i stolarka (o zaledwie 0,1 proc.).

Porównując marcowe ceny materiałów budowlanych z tymi z lutego zmiany są już zdecydowanie mniejsze. Średnio wynoszą minus 0,8 proc. Najwyższy spadek ceny wynosi 3,7 proc. i dotyczy dachów i rynien, a najwyższy wzrost sięga 1,9 proc. i obejmuje izolacje termiczne. Co więcej na 20 analizowanych grup asortymentowych, ceny pięciu wzrosły, a pozostałych spadły.

Wiosna to tradycyjnie okres sezonowego wzrostu popytu na materiały budowlane w Polsce. Spadające ceny mogą sugerować, że nie jest z nim najlepiej. Jakie było zapotrzebowanie na poszczególne grupy asortymentowe w marcu będzie jednak wiadomo dopiero za kilka dni, gdy GUS opublikuje dane na ten temat.

Z danych dotyczących pierwszych dwóch miesięcy 2024 r. wynika m.in., że w ujęciu rok do roku, produkcja sprzedana pap wzrosła o 25,8 proc., cementu o 8,2 proc., okien i drzwi z tworzyw sztucznych o 4,6 proc., farb i lakierów o 3,5 proc., a płyt pilśniowych o 0,1 proc. W porównywanym okresie spadła za to produkcja sprzedana wapna o 13,2 proc. oraz okien i drzwi z drewna o 1,6 proc.

https://www.rp.pl/budownictwo/art40178731-ceny-materialow-budowlanych-nadal-spadaja

 2. Partycypacja w remoncie dróg

Piotr Pawłowski | Publikacja: 16.04.2024 04:30

Rozwój inwestycji sprawia, że infrastruktura drogowa staje się przeciążona. Budownictwo generuje zwiększenie ruchu drogowego, czyli także większe zużycie dróg. Budowa inwestycji niedrogowej po prostu powoduje konieczność budowy lub przebudowy jej fragmentu.

Partycypacja w kosztach budowy dróg jest tematem kontrowersyjnym. Samorządy starają się przerzucać koszty budowy dróg, czy też nawet remontu tych istniejących na inwestorów. Często odbywa się to z naruszeniem prawa.

Kto powinien budować
Zasadą wynikającą z ustawy o drogach publicznych jest to, że budować drogi oraz dbać o ich stan techniczny powinien zarządca drogi. Zarządcą drogi publicznej jest jej właściciel. W dużych miastach (na prawach powiatu), gdzie większość dróg posiada status dróg gminnych i powiatowych, takim zarządcą samo miasto (gmina). Zgodnie z ustawą o samorządzie gminnym i ustawą o samorządzie powiatowym zadaniami własnymi gminy i powiatu są sprawy dróg gminnych i powiatowych. Budowa drogi publicznej przez inwestora prywatnego jest wyjątkiem od zasady (chociaż niektóre samorządy próbują z tego zrobić zasadę). Zgodnie z art. 16 ust. 1 ustawy o drogach publicznych budowa lub przebudowa dróg publicznych spowodowana inwestycją niedrogową należy do inwestora tego przedsięwzięcia. Inwestycja niedrogowa musi stanowić bezpośrednią przyczynę budowy inwestycji drogowej. Tylko w przypadku takiej koincydencji istnieje podstawa do obciążenia inwestora kosztami budowy/przebudowy drogi publicznej.

Jakie definicje
Istotna jest terminologia z ustawy z 7 lipca 1994 r. – Prawo budowlane. Przepisy ustawy o drogach publicznych ściśle i bez cienia wątpliwości posługują się pojęciem „budowy” i „przebudowy” drogi publicznej. To są pojęcia zdefiniowane w Prawie budowlanym. „Budową” jest wykonywanie obiektu budowlanego w określonym miejscu, a także odbudowa, rozbudowa, nadbudowa obiektu budowlanego. Przebudowa to wykonywanie robót budowlanych, w wyniku których następuje zmiana parametrów użytkowych lub technicznych istniejącego obiektu budowlanego, z wyjątkiem charakterystycznych parametrów, jak: kubatura, powierzchnia zabudowy, wysokość, długość, szerokość bądź liczba kondygnacji; w przypadku dróg są dopuszczalne zmiany charakterystycznych parametrów w zakresie niewymagającym zmiany granic pasa drogowego.

Ramy definicyjne „budowy” czy „przebudowy” nie obejmują n pojęcia „remontu” (w przypadku dróg jest to np. wymiana warstwy ścieralnej). Remont nie jest więc objęty zakresem art. 16 ustawy o drogach publicznych – nie może być przedmiotem umowy zawartej na tej podstawie z zarządcą drogi. Takie obowiązki powinien więc wykonywać wyłącznie zarządca drogi. Jeżeli inwestycja budowlana powstaje przy istniejącej drodze publicznej, posiadającej odpowiednie parametry (szerokość, przepustowość), a będącej jedynie w złym stanie faktycznym, to takie okoliczności nie mogą stanowić podstawy do obciążenia inwestora kosztami remontu.

Partycypacja legalna czy nielegalna
W orzecznictwie sądowym pojawia się w ostatnim czasie coraz więcej wyroków negujących błędne działania samorządów dotyczące partycypacji inwestorów w kosztach budowy dróg publicznych. Bardzo częste jest bowiem podpisywanie z inwestorami tzw. umów partycypacyjnych. Ich przedmiotem jest wyłącznie partycypacja pieniężna (finansowa) w kosztach budowy/przebudowy/remontu drogi publicznej – bez zobowiązania do osobistego wykonania drogi. Umowa partycypacyjna jest zazwyczaj wymagana przed uzyskaniem decyzji o warunkach zabudowy lub pozwolenia na budowę. Takie praktyki należy uznać za niezgodne z przepisami ustawy o drogach publicznych.

Zgodnie z art. 16 ust. 2 ustawy o drogach publicznych szczegółowe warunki budowy lub przebudowy dróg, o których mowa w ust. 1, określa umowa między zarządcą drogi a inwestorem inwestycji niedrogowej. „Czysta”, przymusowa partycypacja w kosztach budowy/przebudowy/remontu drogi publicznej nie znajduje podstawy, jak wskazano powyżej, w art. 16 ustawy o drogach publicznych. Treścią umowy zawartej na podstawie art. 16 ust. 2 może być tylko osobiste zobowiązanie inwestora do wykonania drogi (budowy/przebudowy). Wynika to literalnie i bezsprzecznie z treści samego przepisu. „Podciąganie” pod taką podstawę prawną partycypacji czysto finansowej nie znajduje uzasadnienia prawnego. Taka ocena prawna znalazła już wyraz w orzecznictwie sądowym.

Tytułem przykładu, Sąd Najwyższy w wyroku z 24 lutego 2021 roku (III CSKP 62/21) orzekł, że obowiązek, o którym mowa w art. 16 ust. 1 i 2 ustawy z 21 marca 1985 r. o drogach publicznych (t.j. Dz.U. z 2020 r. poz. 470 ze zm.) nie stanowi obowiązku partycypacji w kosztach inwestycji drogowej, polega bowiem na jej wykonaniu w odpowiednim zakresie.

Sąd Najwyższy w tym wyroku wyartykułował, że za niedopuszczalne w zakresie, o którym mowa w art. 16 ust. 1 i 2 ustawy, należy uznać nałożenie na inwestora niedrogowego obowiązku finansowania budowy bądź przebudowy drogi, także wówczas, gdy wykonanie tych zadań jest spowodowane inwestycją niedrogową. Odmiennego wniosku nie uzasadnia w szczególności treść art. 3 ust. 5 ustawy z 16 grudnia 2005 r. o finansowaniu infrastruktury transportu lądowego, zgodnie z którym budowa, przebudowa, remont, utrzymanie i ochrona dróg publicznych mogą być realizowane przy udziale środków rzeczowych i pieniężnych świadczonych przez osoby fizyczne i osoby prawne, krajowe i zagraniczne oraz jednostki organizacyjne nieposiadające osobowości prawnej, w tym w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego.

Warunki zabudowy nie są podstawą
Samorządy próbują obciążać inwestorów kosztami budowy drogi „tylnymi drzwiami”, z poziomu procedury uzyskiwania warunków zabudowy. Zgodnie z procedurą dotyczącą uzyskiwania decyzji WZ, decyzja ta określa warunki i szczegółowe zasady zagospodarowania terenu oraz jego zabudowy zgodne z planem ogólnym oraz wynikające z przepisów odrębnych, a w szczególności dotyczące obsługi w zakresie infrastruktury technicznej i komunikacji (54 pkt 2 lit. c) u.p.z.p.). Z tego przepisu organy wydające decyzje WZ próbują wywodzić, że w treść takich decyzji może być wpisany „obowiązek” budowy określonej części infrastruktury drogowej. W WZ-kach wprost wpisywane są takie postanowienia – najczęściej stanowiące przepisanie „opinii” zarządcy drogi, który opiniuje wydanie decyzji WZ w danej sprawie. Problem w tym, że nie znajduje to podstawy prawnej. Wskazany przepis może być co najwyżej podstawą do wskazania w decyzji WZ z jakiej drogi publicznej (istniejącej) będzie odbywać się komunikacja czy też gdzie ma znajdować się zjazd z drogi publicznej. Ustalenia decyzji WZ nie mogą natomiast wykraczać poza ramy wniosku – to jest nakładać na inwestora niewynikających z ustawy obowiązków dotyczących budowy/przebudowy/remontu drogi. Nie taka jest właściwość organu wydającego decyzję o warunkach zabudowy.

W tę stronę idzie orzecznictwo sądowe. Tytułem przykładu należy wskazać na wyrok WSA w Poznaniu z 31 stycznia 2024 r. (sygn. akt II SA/Po 385/23). W tym wyroku WSA w Poznaniu ustalił, że w postępowaniu o uzgodnienie projektu decyzji ustalającej warunki zabudowy dla inwestycji budowlanej zarządca drogi zobowiązany jest ocenić wyłącznie, czy istnieje możliwość włączenia do drogi publicznej ruchu drogowego spowodowanego planowaną zmianą zagospodarowania przestrzennego.

Dalej WSA wskazuje, że w decyzji organu I instancji na inwestora nałożono obowiązki, które zdecydowanie wykraczają poza zakres delegacji wskazanej w ówczesnym art. 54 ust. 1 pkt 2 lit. c) u.p.z.p. Określenie warunków co do obsługi w zakresie infrastruktury technicznej i komunikacji nie może oznaczać nałożenia na stronę obowiązków, których ta nie jest w stanie spełnić. (…) Decyzja ustalająca warunki zabudowy i zagospodarowania terenu nie może nakładać na stronę postępowania obowiązków, które nie wynikają wprost z przepisów, a zwłaszcza z ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym. W istocie wymóg wymiany warstwy ściernej (…) nie znajduje oparcia w obowiązujących przepisach. Abstrahując od braku możliwości powołania się w niniejszym postępowaniu przez organy na treść art. 16 u.d.p., ww. wymóg wymiany warstwy ścieralnej pozostaje bez związku z planowaną przez inwestora inwestycją i nie stanowi budowy (przebudowy) drogi ale jej remont. (…) Organ I instancji z góry określił treść porozumienia – umowy która miałaby być zawarta pomiędzy inwestorem a zarządcą drogi, wskazując w szczególności odcinek drogi, na którym miałaby zostać wymieniona warstwa ścieralna. Tymczasem art. 16 ust. 2 ustawy o drogach publicznych wprost stanowi, że szczegółowe warunki budowy lub przebudowy dróg określa umowa między zarządcą drogi a inwestorem inwestycji drogowej. Jest to zaś umowa o charakterze cywilnoprawnym, której treść jest kształtowana z jednej strony regulacjami ustawy o drogach publicznych, z drugiej natomiast ustawy z dnia 23 kwietnia 1964 r. Kodeks cywilny (obecnie: Dz. U. z 2023 r., poz. 1610) i z pewnością nie może być kształtowana mocą decyzji ustalającej warunki zabudowy i zagospodarowania terenu inwestycji niedrogowej.

Powyższy obszerny cytat z orzeczenia klarownie opisuje problem i właściwą ocenę prawną.

Święte prawo inwestora
Zarządcy dróg wydając warunki zabudowy nakładające na inwestora konieczność wybudowania, przebudowy czy też remontu określonego fragmentu drogi publicznej naruszają jedną z najważniejszych zasad postępowania administracyjnego (znajdującą silne uzasadnienie w konstytucji), czyli zasadę legalizmu (praworządności). Zgodnie z art. 6 Kodeksu postępowania administracyjnego organy administracji publicznej działają na podstawie przepisów prawa. Nie jest możliwe kreowanie w postępowaniu administracyjnym przepisów nieistniejących czy też rozszerzające interpretowanie innych przepisów, i to na potrzeby organu administracji, a nie na potrzeby wnioskodawcy. Generalnie praktykę organu administracji polegającą na takim interpretowaniu przepisów, to jest aby była ona korzystna dla organu (bądź jednostki samorządu terytorialnego która za organem stoi), należy uznać za naganną.

Niektóre samorządy próbują ubierać nielegalne praktyki w pozory legalności, poprzez uchwalanie aktów wewnętrznych wiążących urzędników przy wydawaniu warunków zabudowy. Takim aktem wewnętrznym może być zarządzenie prezydenta miasta, dotyczące zawierania umów partycypacyjnych, będące instrukcją dla urzędników. Takie akty nie stanowią prawa powszechnie wiążącego. Mogą natomiast rodzić mylne wyobrażenie inwestorów, że wymaganie od nich w każdym wypadku partycypacji w kosztach budowy dróg legalne jest.

Zdaniem autora
Piotr Pawłowski, radca prawny, wspólnik, Sobczyńscy i Partnerzy Adwokaci i Radcowie Prawni sp. k.

Inwestorzy mają ograniczone warunki obrony przed nielegalnymi działaniami zarządców dróg. Umowy partycypacyjne i zobowiązania dotyczące dróg publicznych aktywują się na etapie warunków zabudowy. Jest to kluczowy etap. Warunki zabudowy podwyższają wartość gruntu, stanowią podstawę do sporządzenia dokumentacji projektowej i złożenia wniosku o pozwolenie na budowę. Bez WZ-ki ciężko planować inwestycję budowlaną.

Zasada dwuinstancyjności postępowania administracyjnego sprawia, że organ I instancji wydający błędną decyzję jest w zasadzie „bezkarny”. Często jest to niestety element presji na inwestora, który jest stawiany pod ścianą – albo w miarę szybko zrealizuje inwestycję, przy założeniu dodatkowych kosztów budowy drogi, albo skazany jest na kilkuletnią procedurę odwoławczą. Wielu inwestorów na batalię sądową nie może sobie pozwolić z uwagi na naturalne potrzeby biznesowe. Z perspektywy ustalenia korzystnej dla inwestorów praktyki orzeczniczej warto walczyć o swoje prawa i składać środki odwoławcze.

https://www.rp.pl/zadania/art40161771-partycypacja-w-remoncie-drog

 

Business Insider

Miliardy z KPO powiększą polską gospodarkę. Oto skala

REN | 15 kwietnia 2024, 18:30

Uruchomienie środków z Krajowego Planu Odbudowy będzie miało istotny wpływ na polską gospodarkę. Analitycy szacują, że w 2025 r. PKB Polski zwiększy się o 4-5 proc., a długoterminowo zwiększy się ono o dodatkowe 2 proc.

Polska otrzymała 15 kwietnia pierwszą płatność z Krajowego Planu Odbudowy. Bruksela przekazała 27 mld zł. Kolejne pieniądze mają trafić do kraju we wrześniu. W ocenie analityka banku Pekao Karola Pogorzelskiego pierwsze efekty gospodarka odczuje pod koniec tego roku, ale już w 2025 r. zobaczymy „znaczący wzrost”. W jego ocenie roczna dynamika PKB sięgnie 4-5 proc.

Podobną prognozę przedstawia szef zespołu makroekonomii Polskiego Instytutu Ekonomicznego Jakub Rybacki. W jego ocenie w 2024 r. środki z KPO dołożą do dynamiki PKB 0,2 proc., ale już w 2025 r. „realizacja inwestycji związanych z KPO powiększy PKB o 1,2 pkt proc. w tym okresie. W efekcie tempo wzrostu PKB przekroczy 4 proc.”

— Spodziewamy się, że programy realizowane w ramach KPO długofalowo powiększą polską gospodarkę o około 2 proc. — ocenia ekspert.

KPO nie przyspieszy spadku stóp procentowych
Zdaniem Karola Pogorzelskiego z Pekao, środki z KPO nie będą miały większego wpływu na kurs złotego, ponieważ rynek wycenił ich uruchomienie już po wyborach parlamentarnych w ubr.

Dodał, że zarówno PKO jak i środki z polityki spójności będą czynnikiem generującym presję inflacyjną. — Dlatego uważamy, że stopy procentowe nie spadną do końca przyszłego roku — powiedział.

Krajowy Plan Odbudowy
W ramach KPO Polska ma otrzymać 59,8 mld euro (268 mld zł), w tym 25,27 mld euro (113,28 mld zł) w postaci dotacji i 34,54 mld euro (154,81 mld zł) w formie preferencyjnych pożyczek. Zgodnie z celami UE znaczna część budżetu KPO ma zostać przeznaczona na cele klimatyczne (46,6 proc.), transformację cyfrową (21,3 proc.), a także na reformy socjalne (22,3 proc.).

Jak informowała wcześniej minister Pełczyńska-Nałęcz m.in. w mediach społecznościowych, 5 kwietnia wniosek o płatność w kwocie 6,3 mld euro został zaakceptowany przez Komisję Europejską. Minister funduszy zapowiadała, że środki powinny wpłynąć do Polski 15 kwietnia.

https://businessinsider.com.pl/gospodarka/miliardy-z-kpo-powieksza-polska-gospodarke-oto-skala/nwvkgx5

 

Dziennik Gazeta Prawna

Inwestycje w mieszkania? Trwają pracę nad dopuszczeniem działalności specjalnych funduszy

Jolanta Szymczyk-Przewoźna | 16 kwietnia 2024, 17:00

Rząd zapowiedział rozpoczęcie prac nad uregulowaniem działalności funduszy pozwalających inwestować w mieszkania.

O umożliwieniu działalności REIT-ów mówi się w Polsce od wielu lat. Real Estate Investment Trust (REIT) to specjalne fundusze inwestycyjne pozwalające na lokowanie pieniędzy w nieruchomości. Popularne w wielu krajach u nas wciąż nie zostały dopuszczone na rynek. Gdy kilka dni temu wiceminister rozwoju i technologii Jacek Tomczak zapowiedział prace nad niezbędną ku temu regulacją, rynek nieruchomości zareagował dużymi oczekiwaniami. Na razie jednak musi się uzbroić w cierpliwość.

– Prace postępują, ale nie powiem, że idą pełną parą – powiedział uczestnikom organizowanej przez Polską Izbę Nieruchomości Komercyjnych konferencji „REIT-y. Jak nie teraz, to kiedy” Maciej Żukowski, doradca wiceministra Tomczaka.

Rozesłane do prekonsultacji założenia projektu ustawy eksperci przyjęli dobrze. Spółki inwestujące w najmem nieruchomości, czyli SINN-y, bo tak będą nazywać się polskie REIT-y, mają być notowane na giełdzie i zarządzane przez menedżerów mających wiedzę i doświadczenia w tym obszarze, a minimalny kapitał zakładowy resort proponuje na poziomie 100 mln zł. Wymóg notowania na giełdzie, związane z tym obowiązki informacyjne oraz nadzór KNF mają minimalizować ryzyko, gwarantować bezpieczeństwo i budzić zainteresowanie inwestorów indywidualnych, aby byli gotowi część swoich oszczędności przenieść z lokat i zainwestować w akcje SINN-ów, które z kolei zainwestują w nieruchomości na terenie Polski.

– Bardzo dobrze, że ruszyły prace nad projektem ustawy dotyczącej REIT-ów. Teraz należy wypracować rozwiązania gwarantujące wartości kluczowe z perspektywy zaufania: bezpieczeństwo, sprawność i rzetelną informację. Nie bez przyczyny mówię o zaufaniu, to właśnie ono jest kluczowe dla powodzenia instytucji REIT-ów. Bez niego szansa, a ta w moim przekonaniu jest na dobrą sprawę tylko jedna, na powodzenie tej instytucji jest niewielka. Bezpieczeństwo to m.in. notowanie REIT-ów na giełdzie, odpowiednie wymogi kompetencyjne dla zarządzających, sprawny nadzór, odpowiednio wysoki poziom wypłaty dywidendy czy mechanizm analizy tego, jak w praktyce funkcjonuje regulacja w obiegu gospodarczym i jej rewizji – mówi Adrian Zwoliński, dyrektor departamentu rynku finansowego i prawa korporacyjnego Konfederacji Lewiatan.

Ulga w podatkach
Inwestorów do zakupu akcji ma zachęcać nie tylko perspektywa zarobienia na wzroście kursu, ale także obowiązkowa wypłata dywidendy nawet od 90 proc. przychodów, po odliczeniu kosztów oraz ulga podatkowa. Ministerstwo Finansów analizuje, jak na świecie opodatkowano REIT-y. Wnioski posłużą do opracowania polskich rozwiązań.

– Kwestie podatkowe są tu kluczowe, aby powołanie REIT-ów się powiodło. Dziś jest za wcześnie, by na ten temat coś więcej powiedzieć. Mamy nadzieję, że konsultacje publiczne odbędą się w tym roku. To jest produkt potrzebny. Chcielibyśmy przekierować część oszczędności, które są na lokatach gospodarstw domowych i przedsiębiorstw, na rynek kapitałowy – mówi Jarosław Niezgoda, zastępca dyrektora departamentu rozwoju rynku finansowego w Ministerstwie Finansów.

Choć w założeniach MRiT mowa jest o nieruchomościach mieszkalnych, to ministerstwo dopuszcza, by SINN-y inwestowały także w budownictwo komercyjne, w akademiki czy domy opieki społecznej. Możliwość konstruowania portfela nie tylko z mieszkań, lecz także z nieruchomości komercyjnych to zdaniem ekspertów dobra propozycja.

– Poprzestanie na mieszkaniówce mocno ograniczyłoby możliwości inwestycyjne, gdyż na rynku wciąż mamy niewielu graczy, którzy posiadają już portfel nieruchomości mieszkań na najem. Obiektów komercyjnych mamy natomiast pod dostatkiem, a jak na razie należą one głównie do zagranicznych podmiotów i zarabiają dla tamtejszych inwestorów czy emerytów – uważa Dorota Wysokińska-Kuzdra, senior partnerka w dziale Corporate Finance & Living Services, Colliers.

Odpowiednia dywersyfikacja nieruchomości i ich najemców to zdaniem ekspertki kluczowe aspekty mające wpływ na sukces SINN-u. Chodzi o to, by żadna firma nie odpowiadała za zbyt duży procent ogólnego dochodu spółki. Takie podejście zapewnia inwestującym bezpieczeństwo. Eksperci podpowiadają też rządzącym, aby w ustawie dopuścić inwestycje w tylko dobrej klasy budynki, zwłaszcza że w Polsce nie powinno być z tym problemu.

– Nasz kraj przyciąga inwestorów, oferując wysokiej jakości produkty nieruchomościowe, czyniąc nas konkurencyjnymi na tle naszych zachodnich sąsiadów. Moment na wprowadzenie REIT-ów w Polsce wydaje się idealny. Wspierając ten proces, możemy wzmocnić lokalny rynek i kapitał, ale też podnieść standardy branżowe – ocenia Adrian Karczewicz, head of divestments w spółce biurowej Skanska.

Kogo będzie na to stać
Operujący na rynku nieruchomości komercyjnych liczą, że uruchomienie SINN-ów przyciągnie polski kapitał, który jest tam dziś mniejszością. Spodziewanym efektem jest też zwiększenie podaży na rynku mieszkaniowym, jeśli chodzi o lokale na wynajem. Zamożniejsi Polacy chętnie inwestują w mieszkania, więc gdyby dać im instrument, który pozwoli zarobić jak na najmie, równie bezpieczny i znoszący ryzyko problemów z najemcą, to może, zamiast kupować kolejne mieszkanie, kupią akcje SINN-ów. Może się też tak zdarzyć, że niedługo bezpośrednie inwestowanie w mieszkania stanie się dostępne tylko dla najbogatszych, a SINN-y staną się jedynym sposobem, by na rynku nieruchomości zarabiali też mniejsi gracze.

– W ciągu 10 lat ceny mieszkań wzrosły w Polsce o 100 proc. Do końca roku metr kwadratowy mieszkania w Warszawie będzie kosztował ponad 20 tys. zł. Coraz mniej osób będzie na nie stać. Dlatego potrzebne są nasze REIT-y. Będą kupować mieszkania i wynajmować je po cenach dostępniejszych niż obecne. W ten sposób mamy szansę zbudować rynek oparty na polskich inwestorach. Takie inicjatywy już są, ale kłopotem dla ich rozwoju jest brak regulacji – mówi Grzegorz Kawecki, prezes Pekabex Development.

Na regulację poczekamy przynajmniej do przyszłego roku. A zdaniem ekspertów, jeśli wszystko dobrze pójdzie, to za pięć lat będzie w Polsce działać kilka SINN-ów.

– REIT-y są bardzo potrzebne. W trakcie naszej konferencji pokazano wiele zalet tego instrumentu, takich jak aktywizacja polskiego kapitału zarówno indywidualnego, jak i instytucjonalnego, ożywienie rynku deweloperskiego, w tym PRS, oraz aktywizacja giełdy. Sądzimy, że wymiana wiedzy z obecnymi na rynku polskim firmami działającymi jako REIT-y w innych krajach pozwoli nam na stworzenie dobrego instrumentu. Bezpiecznego, ale nie „przeregulowanego” – uważa Agnieszka Hryniewiecka-Jachowicz, dyrektor operacyjna PINK.©℗

Biliony dolarów zainwestowane w REIT-y

Biliony dolarów zainwestowane w REIT-y / Dziennik Gazeta Prawna – wydanie cyfrowe

https://serwisy.gazetaprawna.pl/nieruchomosci/artykuly/9488318,inwestycje-w-mieszkania-trwaja-prace-nad-dopuszczeniem-dzialalnosci-s.html

 

Portal ZP

 1. Certyfikaty wykonawców w 2025 roku – jest nowy projekt ustawy o certyfikacji w zamówieniach publicznych

Justyna Rek-Pawłowska | Stan prawny na dzień: 18.04.2024

W Polityce zakupowej państwa na lata 2022–2025 przewidziano wprowadzenie tzw. certyfikacji wykonawców.

Dnia 16 kwietnia 2024 r. Na stronach Rządowego Centrum Legislacji ukazał się projekt ustawy o certyfikacji wykonawców zamówień publicznych oraz o zmianie niektórych innych ustaw. Możliwość uzyskania certyfikatu zgodnie z ustawą pojawi się od 1 lipca 2025 r. Certyfikat umożliwi wykonawcy potwierdzenie, że nie zachodzą wobec niego podstawy wykluczenia z postępowania, w tym przeprowadzenie self-cleaningu w ramach procedury certyfikacji. Ponadto certyfikat potwierdzi, że wykonawca posiada zdolność do należytego wykonania zamówienia publicznego (np. określone doświadczenie, zasoby techniczne i organizacyjne, wykwalifikowaną kadrę) w zakresie objętym certyfikacją i na określonym poziomie.

W Polityce Zakupowej państwa na lata 2022–2025 przewidziano wprowadzenie tzw. certyfikacji wykonawców. Certyfikat dla podmiotu, który potwierdzałby jego wiarygodność na rynku zamówień publicznych i mógł być używany w wielu przetargach w całej Unii Europejskiej, ma w założeniu ułatwiać dostęp do zamówień publicznych przedsiębiorcom z sektora MŚP.

Wykonawca, który dysponowałby certyfikatem, nie musiałby każdorazowo składać w postępowaniu – często bardzo obszernego – katalogu dokumentów podmiotowych i potwierdzających jego kompetencje. Jakie są założenia certyfikacji? Ma ona na celu przede wszystkim łatwe potwierdzanie zdolności wykonawcy do realizacji zamówienia publicznego.

Wykonawcy po uzyskaniu certyfikatu w Polsce mogliby posługiwać się nim w postępowaniach o udzielenie zamówień na terenie całej Unii Europejskiej. Jest to instrument prawny:
– zaplanowany w Polityce Zakupowej państwa z 2 lutego 2022 r.;
– mający swoje podstawy również w regulacjach unijnych, tj. art. 64 dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady 2014/24/UE z

Ważne!
26 lutego 2014 r. w sprawie zamówień publicznych, uchylającej dyrektywę 2004/18/WE, gdzie uznaniu państwa członkowskiego pozostawiono implementację tego rozwiązania do jego porządku prawnego.
Obecnie wykonawca nie ma możliwości uzyskania certyfikatu w Polsce, ale może posługiwać się takim certyfikatem wydanym w innym państwie członkowskim (§ 12 ust. 1 rozporządzenia ministra rozwoju, pracy i technologii z 23 grudnia 2020 r. w sprawie podmiotowych środków dowodowych oraz innych dokumentów lub oświadczeń, jakich może żądać zamawiający od wykonawcy – Dz.U. poz. 2415).

Uzyskanie certyfikatu będzie dla wykonawcy dodatkową możliwością a nie obowiązkiem. To wykonawca będzie decydował o tym, jak potwierdzić swoją sytuację formalną i podmiotową w postępowaniu o udzielenie zamówienia. Będzie mógł to zrobić w dotychczasowy, tradycyjny sposób za pomocą różnych dokumentów bądź wykorzystując certyfikat.

Ważne!
Z certyfikacji będzie można skorzystać, ale nie będzie takiego obowiązku. Posłużenie się certyfikatem będzie zawsze zależeć od decyzji wykonawcy. Jeśli wykonawca nie będzie dysponować certyfikatem, wolno mu będzie złożyć tradycyjne dokumenty na potwierdzenie braku podstaw wykluczenia i spełnianie warunków udziału w postępowaniu zgodnie z rozporządzeniem w sprawie podmiotowych środków dowodwoych.

Co na certyfikacji zyska zamawiający a co wykonawca?

Certyfikacja ma na celu:
– ograniczyć obowiązki formalne wykonawców, których obowiązkiem jest poświadczać brak podstaw wykluczenia z postępowania i fakt spełnienia warunków udziału w postępowaniu,
– pomóc zamawiającym w weryfikacji wykonawców w postępowaniach.

Dodatkowo wskazuje się, że wykonawcy:
– oszczędzą czas potrzebny na przygotowanie oferty,
– obniżą koszty udziału w postępowaniu – nie będą zmuszeni do ponoszenia wydatków na pozyskanie dokumentów np. z KRK, ZUS itd.,
– będą mieć zagwarantowaną obiektywną i transparentną weryfikację ich potencjału i sytuacji formalnej, bo certyfikacją zajmą się niezależne od zamawiających i wykonawców podmioty.

Co zyskają zamawiający?
– przyspieszą weryfikację wykonawcy,
– unikną zarzutów zaniżania lub zawyżania warunków udziału w postępowaniu.

Certyfikacja pozwoli zatem ograniczyć liczbę dokumentów, jaką wykonawca będzie zobowiązany złożyć w trakcie postępowania. Zamiast każdorazowej konieczności przedstawiania np. zaświadczenia z Krajowego Rejestru Karnego, urzędu skarbowego, ZUS – wystarczy, że zostanie złożony certyfikat. Co więcej będzie on ważny w określonym czasie i będzie można się nim legitymować w kolejnych procedurach bez konieczności uzyskiwania następnego certyfikatu.

Certyfikaty na potwierdzenie warunków udziału w postępowaniu i braku podstaw wykluczenia

Wykonawca będzie mógł uzyskać dwa rodzaje certyfikatów do postępowań o udzielenie zamówienia publicznego:
1) na potwierdzenie braku podstaw wykluczenia wykonawcy z postępowania (np. brak zaległości podatkowych, niekaralność itp.),

2) do potwierdzenia spełniania warunków udziału w postępowaniu, np. dysponowania odpowiednim doświadczeniem, personelem, sprzętem.

Certyfikat potwierdzający brak podstaw wykluczenia Certyfikat zdolności wykonawcy 
Umożliwi potwierdzenie tego, że nie zachodzą względem wykonawcy podstawy wykluczenia z postępowania o udzielenie zamówienia uregulowane w art. 108 i art. 109 ustawy Pzp.

W ramach procedury certyfikacji wykonawca będzie mógł zweryfikować kwestię braku istnienia podstaw wykluczenia z postępowania o udzielenie zamówienia, o których mowa w art. 108 ust. 1 pkt 1–5, ust. 2 oraz art. 109 ust. 1 pkt 1–5 i 7–10 ustawy Pzp.

Wykonawca zdecyduje, czy jego certyfikacja obejmie jedynie obligatoryjne
podstawy wykluczenia czy zarówno podstawy obligatoryjne, jak i fakultatywne.

Obligatoryjne podstawy wykluczenia będą obowiązkowym elementem certyfikacji niepodlegania wykluczeniu.

W ramach procedury certyfikacji przewidziano możliwość przeprowadzenia self-cleanigu, którego wynik będzie wiążący dla wszystkich zamawiających.

 

Umożliwi wykonawcy potwierdzenie swoich zdolności do należytego wykonania zamówienia (ich zakresu lub poziomu; np. posiadanego doświadczenia, kwalifikacji, uprawnień zawodowych), które następnie będzie wykorzystywał do wykazywania
spełniania warunków w konkretnym postępowaniu. Podczas certyfikacji
wykonawca potwierdzi w profesjonalnym podmiocie certyfikującym swoje zdolności, które mogą odpowiadać określonym warunkom.Potwierdzenie zdolności do należytego wykonania zamówienia w ramach procedury certyfikacji przeprowadzane będzie w oderwaniu od konkretnego postępowania o udzielenie zamówienia, natomiast w zakresie lub na poziomie wskazanym przez wykonawcę.Wykonawca będzie wykazywał posiadanie zdolności, których zamawiający „standardowo” wymagają do potwierdzenia spełniania warunków udziału w prowadzonych postępowaniach, np. zdolności finansowej lub ekonomicznej na określonym poziomie lub określonego
doświadczenia, wykształcenia, kwalifikacji zawodowych, potencjału technicznego oraz kadrowego.Podmiot certyfikujący będzie zaś weryfikował sytuację wykonawcy jedynie we wskazanym przez niego zakresie.Przykładowo w przypadku certyfikacji zdolności finansowej i ekonomicznej wykonawca będzie określał np. wysokość rocznych przychodów, wysokość posiadanych środków finansowych lub zdolność kredytową, wysokość
posiadanego ubezpieczenia od odpowiedzialności cywilnej w zakresie prowadzonej działalności w danym obszarze, które chce potwierdzić w procedurze certyfikacji.W odniesieniu do zdolności technicznej lub zawodowej (art. 112 ust. 2 pkt 4 ustawy Pzp), wykonawca we wniosku o certyfikację wskaże określony poziom zdolności do należytego wykonania zamówienia, który ma zostać objęty weryfikacją. Możliwe poziomy zostaną z kolei wskazane w rozporządzeniu ministra właściwego do spraw gospodarki.Jak czytamy w uzasadnieniu do projektu ustawy: „Stworzenie »standardowych« poziomów zdolności jest niezbędne do zapewnienia efektywności systemu certyfikacji zdolności wykonawcy.Poziomy te, będą bowiem wykorzystywane nie tylko do określenia przez wykonawcę zakresu ww. certyfikacji, ale również – co do zasady do opisywania warunków udziału w postępowaniu przez zamawiających”.

Ważne!
Certyfikacja zdolności wykonawcy w pierwszej kolejności będzie się odnosić przede wszystkim do weryfikacji wykonawców realizujących roboty budowlane. W ramach tego rodzaju zamówień zidentyfikowano roboty budowlane, do których można zastosować wystandaryzowane poziomy zdolności wykonawców podlegające ocenie w ramach spełniania warunków udziału w postępowaniu. Rozszerzenie zakresu certyfikacji będzie możliwe także na dostawy i usługi.

W uzasadnieniu projektu ustawy wskazano: „Ze stworzonego katalogu kategorii zamówień i odpowiadających im poziomów zdolności zamawiający będą mogli korzystać na zasadzie dobrowolności. Takie rozwiązanie ma na celu »miękkie« wprowadzanie standaryzacji formułowania przez zamawiających warunków udziału w postępowaniu, stawianych w postępowania o udzielenie zamówienia, tam gdzie taka standaryzacja jest możliwa”.

Zgodnie z projektem, wykonawca w ramach certyfikacji będzie mógł potwierdzić:
– zdolność do występowania w obrocie gospodarczym,
– uprawnienie do prowadzenia określonej działalności gospodarczej lub zawodowej, o ile jest to wymagane odrębnymi przepisami, a także
– swoją sytuację ekonomiczną lub finansową oraz
– zdolności techniczne lub zawodowe.

Termin ważności certyfikatu
Zgodnie z projektowanym art. 7 ust. 1 ustawy dokumentem potwierdzającym udzielenie certyfikacji podstaw wykluczenia lub certyfikacji zdolności wykonawcy jest certyfikat wydawany na okres od 1 roku do 3 lat, wedle wyboru wykonawcy. W okresie ważności certyfikatu podmiot certyfikujący będzie sprawdzać jego aktualność w terminach określonych w umowie zawieranej między tym podmiotem a wykonawcą.

Zamawiający będzie mógł podważyć certyfikat
Projekt przewiduje dodanie do ustawy art. 128a ust. 1 (art. 38 pkt 5 projektu ustawy), który umożliwi zamawiającemu powołanie się na uzasadnione wątpliwości dotyczące udzielonej certyfikacji. W przypadku takich wątpliwości zamawiający wezwie wykonawcę do złożenia wyjaśnień. Jeżeli wyjaśnienia złożone przez wykonawcę okażą się niewystarczające do usunięcia uzasadnionych wątpliwości, to zamawiający poinformuje o tym podmiot certyfikujący, który wydał certyfikat (projektowany art. 128a ust. 2 ustawy Pzp).

Kto przeprowadzi certyfikację?
Certyfikacją będą zajmować się niezależne od zamawiającego oraz wyspecjalizowane podmioty. Projektowana ustawa mówi, że akredytacji podmiotów ubiegających się o uprawnienie do certyfikacji wykonawców zamówień publicznych będzie udzielać Polskie Centrum Akredytacji (PCA).

Certyfikacji będą mogły zatem dokonywać tylko podmioty akredytowane przez PCA. Z tym, że certyfikacji niepodlegania wykluczeniu udzielą te podmioty certyfikujące akredytowane przez PCA, które dają rękojmię należytego sprawowania
swojej funkcji i zawarły porozumienie z ministrem właściwym do spraw gospodarki.

Ważne!
Podmiotami udzielającymi certyfikacji niepodlegania wykluczeniu będą mogły być podmioty, które należą do jednostek sektora finansów publicznych rozumieniu przepisów ustawy z 27 sierpnia 2009 r. o finansach publicznych lub są
państwową jednostką organizacyjną nieposiadającą osobowości prawnej lub jednoosobową spółką Skarbu Państwa.

W jakich postępowaniach będzie można korzystać z certyfikatów?
Z certyfikatu nie będzie można korzystać w procedurach do 130.000 zł, a jedynie w tych prowadzonych zgodnie z przepisami Prawa zamówień publicznych – zarówno na zamówienia klasyczne, sektorowe czy społeczne. Przepisy ustawy nie będą miały jednak zastosowania do postępowań w dziedzinach obronności i bezpieczeństwa.

Rejestr certyfikatów dla wykonawców
Projekt ustawy przewiduje, że minister właściwy ds. gospodarki będzie prowadził system teleinformatyczny, w którym będą gromadzone informacje o certyfikowanych wykonawcach, wydanych certyfikatach oraz podmiotach certyfikujących, tj. Bazę Danych o Certyfikatach Wykonawców Zamówień Publicznych.

Baza będzie gromadzić informacje o udzielonej certyfikacji i wydanych certyfikatach wykonawcy zamówienia publicznego (ważnych, zawieszonych w związku z aktualizacją oraz nieważnych), o wykonawcach, którzy złożyli wniosek o udzielenie
certyfikacji wykonawcy zamówienia publicznego oraz o podmiotach certyfikujących.

Obecnie projekt został przekazany do zaopiniowania i do konsultacji. Przewidywana data wejścia w życie to 1 lipca 2025 r. oraz w odniesieniu do części przepisów – 1 stycznia 2025 r.

Źródło:
https://legislacja.rcl.gov.pl/projekt/12384151/katalog/13052823#13052823

https://www.portalzp.pl/nowosci/certyfikaty-wykonawcow-w-2025-roku-jest-nowy-projekt-ustawy-o-certyfikacji-w-zamowieniach-publicznych-33179.html

 2. Wykazanie przez wykonawcę interesu w uzyskaniu zamówienia

Agata Hryc-Ląd | Stan prawny na dzień: 18.04.2024

W procedurze odwoławczej, Wykonawca zobowiązany jest wykazać interes w uzyskaniu zamówienia i okoliczności, które uniemożliwiają mu złożenie oferty w danym postępowaniu.

Zgodnie z art. 505 ust. 1 ustawy Pzp środki ochrony prawnej przysługują Wykonawcy, uczestnikowi konkursu oraz innemu podmiotowi, jeżeli ma lub miał interes w uzyskaniu zamówienia lub nagrody w konkursie oraz poniósł lub może ponieść szkodę w wyniku naruszenia przez Zamawiającego przepisów ustawy. Wynika z tego, że legitymacja do wniesienia służy tylko takiemu podmiotowi, który wykaże interes w uzyskaniu danego zamówienia. Odwołujący się Wykonawca musi dowieść, że posiada obiektywną, tj. wynikającą z rzeczywistej utraty możliwości uzyskania zamówienia lub ubiegania się o udzielenie zamówienia, potrzebę uzyskania określonego rozstrzygnięcia. Zobligowany jest więc wykazać, że obiektywnie w konkretnym postępowaniu ma potrzebę uzyskania danego zamówienia, będącego przedmiotem określonego postępowania. Fakt posiadania przez odwołującego interesu, uprawniającego go do wniesienia odwołania, podlega badaniu w toku postępowania odwoławczego lub skargowego. W przypadku stwierdzenia braku tej przesłanki dopuszczalności wniesienia odwołania, podlega ono oddaleniu.
Oprócz interesu w uzyskaniu danego zamówienia, Wykonawca, którzy korzysta ze środka ochrony prawnej w postępowaniu o udzielenie zamówienia publicznego, zobowiązany jest wykazać, że poniósł lub może ponieść szkodę w wyniku naruszenia przez Zamawiającego przepisów ustawy Pzp. Zauważyć należy, że utrata możliwości uzyskania zamówienia ma głównie charakter ekonomiczny, a zatem szkoda zasadniczo przyjmuje charakter szkody majątkowej. Ponadto szkoda musi być wynikiem naruszenia przez Zamawiającego przepisów ustawy Pzp. Oznacza to, że wykazywana przez odwołującego się Wykonawcę szkoda musi pozostawać w adekwatnym związku przyczynowym z naruszeniem przez Zamawiającego przepisów ustawy Pzp. Odwołujący musi zatem wykazać, że Zamawiający dokonał albo zaniechał dokonania określonej czynności wbrew przepisom ustawy Pzp, czego normalnym następstwem, w okolicznościach danej sprawy, jest poniesienie lub możliwość poniesienia szkody przez wnoszącego odwołanie. Szkodą są zarówno straty poniesione przez poszkodowanego (damnum emergens), oznaczające każde pogorszenie się jego sytuacji majątkowej, jak i korzyści utracone przez niego (lucrum cessans), stanowiące stratę tego, co poszkodowany by uzyskał, gdyby mu szkody nie wyrządzono. A zatem wykonawca, który zamierza skorzystać ze środków ochrony prawnej, musi wykazać, że chce lub chciał uzyskać dane zamówienie publiczne, a Zamawiający swoim działaniem lub zaniechaniem niezgodnym z przepisami ustawy Pzp, albo pozbawił go możliwości uzyskania tego zamówienia, albo w sposób istotny je utrudnił, w wyniku czego Wykonawca poniósł lub może ponieść szkodę. Szkoda Wykonawcy najczęściej polegać będzie na utracie korzyści wynikających z realizacji tego zamówienia.
W przypadku wnoszenia odwołania na treść zamówienia o zamówieniu oraz postanowień specyfikacji warunków zamówienia, wykazanie interesu w uzyskaniu zamówienia polegać będzie na oświadczeniu wykonawcy, iż ma zamiar i potrzebę ubiegania się o dane zamówienie publiczne. Ponadto Wykonawca powinien wskazać na:

– poniesienie lub możliwość poniesienia szkody,
– naruszenie przez Zamawiającego przepisów ustawy
– związek przyczynowy pomiędzy wskazanym naruszeniem a szkodą.

Izba nie uznała za zasadny zarzutu dotyczącego:
– zaniechania żądania przez Zamawiającego złożenia przez wykonawców przedmiotowych środków dowodowych,
– postanowień SWZ nie dających Zamawiającemu gwarancji wyłonienia w postępowaniu podmiotu, który zapewni właściwą realizację usługi,
– ustalenia kryterium ceny o wadze 100%, jako niezabezpieczającego w sposób należyty bezpieczeństwa Zamawiającego zarówno w kontekście praktycznym jak i formalnoprawnym,

bowiem okoliczności te nie uniemożliwiały Wykonawcy złożenia oferty zgodnie z ustawą Pzp.

Sygnatura
Wyrok Krajowej Izby Odwoławczej z 14 marca 2024 r. sygn. akt KIO 583/24, KIO 588/24

https://www.portalzp.pl/nowosci/wykazanie-przez-wykonawce-interesu-w-uzyskaniu-zamowienia-33420.html

 

Rynek Infrastruktury

 1. Budownictwo infrastrukturalne w Polsce i jego wpływ na sektor budowlany: Co czeka nas w najbliższych latach?

PlanRadar | Data publikacji: 15-04-2024 Ostatnia modyfikacja: 15-04-2024

Gładka, długa prosta? Czy może ostre zakręty i wertepy? Polski rynek budowlany „wjeżdża” w nowy etap finansowej rzeczywistości roku 2024, w dużej mierze wyznaczany przez odblokowanie środków z unijnego Krajowego Planu Odbudowy. Na ile i w jaki sposób środki te wpłyną na ogólną sytuację branży? I jakie będzie to miało znaczenie zarówno dla dużych inwestorów, jak i zwykłego Kowalskiego?

KPO – te trzy litery nie schodzą ostatnimi czasy z czołówek krajowych mediów. Nic dziwnego – oznaczają zastrzyk prawie 59,8 mld euro, jakie z unijnego Europejskiego Funduszu na rzecz Odbudowy i Zwiększania Odporności otrzyma Polska. Pieniądze te mają wspierać nasz kraj w odbudowie potencjału rozwojowego utraconego w wyniku pandemii COVID-19, wzmacniać konkurencyjność i podnosić poziom życia społeczeństwa.

Każdy kraj członkowski przygotował swój własny KPO, który został następnie zaakceptowany przez Komisję Europejską. Plan dla Polski składa się z ponad 100 inwestycji i reform, koncentrujących się na ochronie klimatu i transformacji cyfrowej, które pochłoną odpowiednio 42,7 proc. i 21,3 proc. wartości całego KPO. Podział środków bazuje na tak zwanych komponentach tematycznych, wśród których znajdują się m.in. „zielona energia i zmniejszenie energochłonności” czy „zielona, inteligentna mobilność”. To pod tymi hasłami kryje się najwięcej projektów związanych z budownictwem infrastrukturalnym, czyli dotyczącym takich obszarów jak drogi, linie kolejowe czy energetyczne.

Dodatkowo, 15 marca Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej przedstawiło i następnie skierowało do konsultacji projekt rewizji KPO. Po aktualizacji ma on opierać się na trzech filarach, z których wszystkie niewątpliwie będą angażować zasoby polskiej branży budowlanej: budowie elektrowni wiatrowych na Bałtyku, programie „Czyste powietrze” oraz wspieraniu bezpieczeństwa żywnościowego.
You May Like

– W każdym z tych obszarów niezbędne będą bezpośrednie lub pośrednie inwestycje w infrastrukturę. Dla farm wiatrowych planowany jest terminal instalacyjny w Gdańsku. „Czyste powietrze” to perspektywa szeroko zakrojonych projektów termomodernizacyjnych wraz z instalacjami odnawialnych źródeł energii – również w obiektach użyteczności publicznej. Z kolei w sektorze rolno-spożywczym można się spodziewać inwestycji w hale, magazyny czy silosy – komentuje Krzysztof Studziński, Regional Manager PlanRadar w Polsce.

Warto przy tym zauważyć, że nawet bez KPO nad Wisłą zaplanowane zostało na najbliższe lata wiele inwestycji infrastrukturalnych. Sam tylko Rządowy Program Budowy Dróg Krajowych do 2030 roku zakłada realizację inwestycji drogowych (dróg krajowych, dróg ekspresowych oraz autostrad) o łącznej długości ponad 6,1 tys. km i wartości 294,4 mld zł. Czy zatem sektor budowlany powinien nastawić się na doskonałą koniunkturę i jak najszybciej zwiększać zatrudnienie?

Odpowiedź nie jest taka prosta, a w jej poszukiwaniu warto odwołać się do doświadczeń historycznych. Gdy przed EURO 2012 w Polsce trwał napędzany przygotowaniami do mistrzostw boom infrastrukturalny, branża niespodziewanie zaczęła się borykać z problemami skutkującymi spadkami rentowności i licznymi bankructwami firm budowlanych. Eksperci upatrują dziś źródeł tego kryzysu w zjawiskach takich jak m.in. wojny cenowe między wykonawcami czy wadliwe mechanizmy wyboru wykonawców.

– Przede wszystkim jednak nastąpiła wtedy kumulacja inwestycji infrastrukturalnych w bardzo krótkim czasie – co wynikało z konieczności ukończenia ich przed mistrzostwami. To zaś przyczyniło się do wzrostu cen materiałów i zwiększenia w krótkim czasie popytu na specjalistyczne usługi podwykonawcze oraz te same materiały i kadry – wyjaśnia Krzysztof Studziński. – Z analogicznymi procesami możemy mieć do czynienia w najbliższych latach, ponieważ pieniądze z KPO należy wydać do 2026 roku. Branża budowlana wciąż pozostaje systemem naczyń połączonych, wrażliwym na okresowe zmiany i koniunkturę. W tej sytuacji zarówno duże firmy, jak i indywidualni inwestorzy powinni być gotowi na wyzwania związane przede wszystkim z dostępnością rąk do pracy i wzrostem cen materiałów.

Wygląda więc na to, że przed Polską ważna i perspektywiczna podróż. Wszyscy będziemy mogli w jej ramach dojechać coraz dalej. Warto jednak śledzić bieżące informacje drogowe i pracować nad swoimi umiejętnościami szybkiej reakcji, gdy na drodze natrafimy na nieprzewidziane zdarzenia.

https://www.rynekinfrastruktury.pl/wiadomosci/biznes-i-przemysl/budownictwo-infrastrukturalne-w-polsce-i-jego-wplyw-na-sektor-budowlany-co-czeka-nas-w-najblizszych-latach-90781.html

 2. Gdańsk: Oczyszczono dno pod budowę pływającego terminala LNG

Mikołaj Kobryński | Data publikacji: 18-04-2024 Ostatnia modyfikacja: 18-04-2024

Budowa drugiego terminala LNG w Polsce zbliża się coraz większymi krokami. Państwowa spółka Gaz-System zakończyła badanie dna w rejonie planowanego punktu cumowania jednostek FSRU i rurociągu, łączącego stanowisko z lądem, wraz z jego oczyszczeniem. Usunięcie materiałów niebezpiecznych przybliża spółką do rozpoczęcia robót budowlanych.

Rosyjska agresja na Ukrainę w lutym 2022 roku uświadomiła wszystkim państwom, że uzależnianie się od jednego kierunku dostaw surowców energetycznych jest strategicznym błędem. Wstrzymywanie dostaw węglowodorów przez podmioty z Federacji Rosyjskiej do wielu państw członkowskich Unii Europejskich, czy też wcześniejsze manipulowanie podażą w celu windowania cen gazu ziemnego na rynku europejskim, wydają się wystarczającym uzasadnieniem, aby zapewnić choćby fizyczną możliwość importu surowców energetycznych z innych kierunków niż wschodni.

Wydaje się, że w Polsce kolejne rządy szczęśliwie zdawały sobie z tego sprawę, realizując kilka ważnych projektów w zakresie bezpieczeństwa energetycznego ponad partyjnymi podziałami. W roku 2015 oddano do użytku terminal LNG w Świnoujściu, zaś w 2022 roku system gazociągów Baltic Pipe, łączący Polskę ze złożami norweskimi przez nowe odcinki rurociągów podmorskich i rozbudowany duński system przesyłowy. W efekcie rok 2023 był pierwszym, w którym Polska mogła funkcjonować z powodzeniem bez gazu ziemnego z Rosji, co było możliwe dzięki terminowym oddaniu do użytku systemu Baltic Pipe.

Wszystko wskazuje jednak na to, że zużycie tego surowca będzie rosło. Istotny wpływ na wzrost konsumpcji będzie miała transformacja energetyczna – niestabilność odnawialnych źródeł energii powoduje zwiększone zapotrzebowanie na wysoce dyspozycyjne moce rezerwowe, jakimi mogą być bloki gazowo-parowe. Dodatkowo Polska może stać się hubem gazowym dla Europy Środkowo-Wschodniej, w której inne państwa także podejmują starania ukierunkowane na zerwanie zależności od Rosji w tym zakresie.

Drugi terminal LNG odpowiedzią na rosnące zapotrzebowanie

Dlatego od lat planowana jest budowa drugiego terminala LNG w postaci pływającej jednostki magazynowania i regazyfikacji (ang. Floating Storage Regasification Unit) w Zatoce Gdańskiej, w rejonie portu morskiego w Gdańsku. Wybuduje go państwowy Gaz-System, spółka zarządzająca siecią gazociągów przesyłowych, terminalem LNG w Świnoujściu oraz odcinkiem Baltic Pipe na dnie Morza Bałtyckiego.

W ramach inwestycji powstanie stanowisko przeznaczone do cumowania dwóch jednostek FSRU oraz łączący je z lądem 3-kilometrowy podmorski gazociąg. Na razie do stanowiska cumować będzie jedna jednostka FSRU o zdolności regazyfikacji LNG do 6,1 mld m3 gazu ziemnego. W przeszłości rozpatrywano wyczarterowanie na starcie drugiej, nieco mniejszej jednostki, która umożliwiłaby regazyfikację LNG do 4,5 mld m3, jednak przeprowadzone badanie rynkowe nie wykazało wystarczającego zainteresowania dodatkową przepustowością.

Hinc: Przykładamy szczególną wagę do bezpieczeństwa

Realizacja inwestycji jest już dość zaawansowana – uzyskano dla niej decyzję o środowiskowych uwarunkowaniach, zabezpieczono finansowanie, a także wybrano partnera w postaci japońskiego armatora Mitsui O.S.K. Lines, od którego Gaz-System wyczarteruje jednostkę FSRU. Niedawno zakończono także rozpoczęte jesienią ubiegłego roku badania dna w rejonie planowanego obiektu. Podczas ich realizacji usunięto również materiały niebezpieczne, takie jak niewybuchy, niewypały, czy substancje chemiczne. Badano także dno pod kątem występowania wartościowych przedmiotów archeologicznych.

– W procesie przygotowania morskiej części projektu FSRU przykładamy szczególną wagę do bezpieczeństwa. Współpracujemy na bieżąco z Marynarką Wojenną RP, Urzędem Morskim w Gdyni oraz Narodowym Muzeum Morskim w Gdańsku. Dzięki koordynacji działań oraz połączeniu doświadczenia i specjalistycznej wiedzy wszystkich podmiotów zachowamy cenne zabytki, które skrywają wody zatoki i zapewnimy niezakłóconą realizację prac budowlanych w przyszłości – powiedział Sławomir Hinc, prezes zarządu Gaz-Systemu.

Realizowane badanie dna polegało na wyszukiwaniu przez specjalistyczny statek metalowych obiektów ferromagnetycznych. Po sporządzeniu liczby obiektów do weryfikacji do działań przystąpili doświadczeni nurkowie. W realizacji działań uczestniczyła również Marynarka Wojenna, do której zadań należała neutralizacja materiałów niebezpiecznych. Podczas badań zlokalizowano 12-metrowy wrak statku, drewniany kabestan oraz kotwice.

Prace budowlane już w 2025 roku

Zakończone badanie dna to kolejny kamień milowy w realizacji zadania. Równolegle trwają wstępne prace projektowe, zarówno dotyczące stanowiska do cumowania jednostek FSRU na morzu, jak i gazociągu podmorskiego, a także badania dotyczące falowania wód Zatoki Gdańskiej w rejonie inwestycji. Trwają także przygotowania do ogłoszenia przetargu, w którym wyłoniony zostanie generalny wykonawca inwestycji. Według pełnomocnika rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Macieja Bando przedsięwzięcie będzie kosztowało ok. 4,7 mld zł.

Zaawansowane są również przygotowania do budowy gazociągów pomiędzy Gdańskiem a Gustorzynem, które umożliwią wprowadzenie dodatkowych wolumenów gazu ziemnego z kierunku północnego do polskiego systemu przesyłowego. W tym przypadku Gaz-System dysponuje już kompletem pozwoleń, umożliwiających przystąpienie do realizacji robót budowlanych. Warto dodać, że ta część inwestycji będzie współfinansowana ze środków unijnych w ramach Krajowego Planu Odbudowy i Zwiększania Odporności.

Realizacja robót budowlanych ma się rozpocząć już w przyszłym roku. W efekcie już na przełomie roku 2027 i 2028 możliwe będzie oddanie do użytku pierwszej jednostki FSRU w Polsce. 100% jej przepustowości zarezerwował ORLEN, który po połączeniu z PGNiG w 2022 roku jest jego sukcesorem w charakterze de facto monopolisty na polskim rynku gazowym. Jak informowaliśmy na łamach “Rynku Infrastruktury” w ostatnich miesiącach, jednostki FSRU w błyskawicznym tempie są oddawane do użytku w Niemczech, co jest możliwe dzięki specustawom.

https://www.rynekinfrastruktury.pl/wiadomosci/biznes-i-przemysl/gdansk-oczyszczono-dno-pod-budowe-plywajacego-terminala-lng-90846.html

 

Budownictwo i PZP | Prasówka | 11.04.2024 r.

Wnp 

 1. Największa polska firma budowlana mocno poprawia wyniki. Stawia sobie pięć celów

Bartosz Dyląg | Dodano: 10-04-2024 14:02

Grupa Budimex wypracowała w 2023 r. 9,8 mld zł przychodów, 781,1 mln zł EBIT oraz 746,1 mln zł zysku netto – informuje spółka w skonsolidowanym raporcie rocznym.

– Prezes Budimeksu Artur Popko ocenia, że choć rynek budowlany mierzy się w tym momencie ze stagnacją, ma dobre perspektywy rozwojowe.
– Budimex stawia sobie pięć celów na lata 2024-2025.
– Zarząd Budimeksu zarekomendował wypłatę dywidendy w wysokości 35,69 złotych na jedną akcję.

W 2022 r. przychody Budimeksu sięgnęły 9,8 mld zł wobec 8,62 mld zł w 2022 r., co oznacza wzrost o 13,7 proc.

EBIT w 2023 r. sięgnął 781,1 mln zł wobec 562,4 mln zł w 2022 r., to wzrost o niemal 40 proc., a zysk netto 746,1 mln zł wobec 548,1 mln zł rok wcześniej. To wzrost o 36 proc.

Zysk brutto ze sprzedaży w 2023 r. wzrósł do 1,12 mld zł z 872,4 mln zł w 2022 r. To więcej o 28,5 proc.

Zysk brutto ze sprzedaży w 2023 r. wzrósł do 1,12 mld zł z 872,4 mln zł w 2022 r.

Na koniec 2023 r. portfel zamówień grupy Budimex miał wartość 13,14 mld zł, co plasowało go na poziomie zbliżonym stanu z końca 2022 r. W 2023 roku spółka podpisała kontrakty o wartości 8,3 mld zł z aneksami.

Rynek budowlany ma bardzo dobre perspektywy rozwojowe
Prezes Budimeksu Artur Popko ocenia, że choć rynek budowlany mierzy się w tym momencie ze stagnacją, ma dobre perspektywy rozwojowe.

„Uruchomienie środków z Krajowego Programu Odbudowy i Programu Feniks pozwoli na istotny rozwój i przyspieszenie inwestycji w segmentach kolejowym i energetycznym – ważnych także pod względem bezpieczeństwa oraz wzmacniania potencjału kraju, zarówno w kontekście gospodarczym, jak i społecznym” – pisze w liście do akcjonariuszy Artur Popko.

Prezes Budimeksu dodaje, że „obecnie jednak sektor budowlany wzrasta wolniej niż w latach ubiegłych i mierzy się ze stagnacją”.

„To wyzwanie, ale przede wszystkim szansa na realizację wielu kluczowych i niezwykle potrzebnych zmian regulacyjnych i systemowych, które pozwolą ponownie rozpędzić rynek” – czytamy w liście do akcjonariuszy.

Budimex stawia sobie pięć celów na lata 2024-2025
Po pierwsze grupa ma plan utrzymać pozycję lidera na krajowym rynku budowlanym. Po drugie, chce rozwijać działalność w krajach ościennych, gdzie jest już obecna, czyli w Niemczech, Czechach, na Słowacji i Łotwie.

„W perspektywie najbliższych lat wymienione rynki mogą być źródłem dodatkowych zleceń, które pozwolą na utrzymanie stabilnego portfela zamówień, także w dłuższym terminie” – podkreśla Budimex.

Trzeci wyzwaniem dla grupy jest energetyka, a więc linie przesyłowe i atom. Czwartym celem ma być rozwój formatu joint-venture na rynku budownictwa ogólnego, przede wszystkim inwestycji mieszkaniowych.

Po piąte Budimex będzie cały czas inwestował w OZE.

Budimex zapowiada wypłatę rekordowo wysokiej dywidendy
Jak informowaliśmy we wtorek, zarząd Budimeksu zarekomendował wypłatę dywidendy w wysokości 35,69 złotych na jedną akcję.

Na dywidendę przeznaczony zostanie w całości zysk netto za rok 2023 w kwocie 749,5 mln zł. Dodatkowo wypłata ma być zwiększona o kapitał zapasowy utworzony z zysków z lat ubiegłych w wysokości 161,6 mln zł.

Przed rokiem Budimex wypłacił dywidendę w wysokości 17,99 zł na akcję, co oznacza niemal podwojenie stawki. W 2022 roku wypłacona dywidenda wyniosła 23,47 zł na jedną akcję.

https://www.wnp.pl/budownictwo/najwieksza-polska-firma-budowlana-mocno-poprawia-wyniki-stawia-sobie-piec-celow,823403.html

 2. Prace nad kolejową częścią CPK nie zostały wstrzymane

Źródło: PAP/DC | Dodano: 11-04-2024 08:16

Prace nad kolejową częścią CPK nie zostały wstrzymane – powiedział cytowany na łamach Dziennika Gazety Prawnej pełnomocnik ds. CPK Maciej Lasek. Wskazał, że na projekt został złożony wniosek o dofinansowanie unijne.

„Nic nie zostało zatrzymane. Na budowę tunelu został przecież złożony wniosek o dofinansowanie unijne. O szczegóły odnośnie do przetargu trzeba jednak pytać w spółce CPK” – powiedział Dziennikowi Gazecie Prawnej Maciej Lasek.
„Po zatwierdzeniu finansowania możliwe będzie uruchomienie zapowiadanego postepowania przetargowego” – poinformowało DGP biuro prasowe spółki.

Lasek stwierdził, że audyty wewnętrzne zostały wykonane w terminie.

„To jest kilkaset stron dokumentów z różnych obszarów. zawarte są tam m.in. harmonogramy części kolejowej i lotniskowej” – powiedział.

„Jako całość to są dokumenty objęte tajemnicą przedsiębiorstwa. Pracujemy nad wnioskami, które zostaną wkrótce upublicznione i powinny służyć przygotowaniu decyzji kierunkowej na temat CPK” – zapowiedział Maciej Lasek.

Podtrzymał deklarację, że ostateczna decyzja o przyszłości wszystkich elementów CPK powinna być podjęta do połowy roku.

https://www.wnp.pl/budownictwo/prace-nad-kolejowa-czescia-cpk-nie-zostaly-wstrzymane,823818.html

 3. Takiej budowy na kolei jeszcze nie było. Pochłonie 5 mld zł

Adrian Ołdak | Dodano: 05-04-2024 15:00

Lada moment ruszy najdroższa w historii modernizacji linii kolejowych w Polsce budowa. O jej skali świadczy to, że na odcinku 13 km w granicach Katowic zostanie położnych 100 km torów, a ruch aglomeracyjny – dzięki dodaniu dwóch torów – zostanie oddzielony od dalekobieżnego.

– PKP Polskie Linie Kolejowe podpisały dwie kolejne umowy na modernizację linii E65. Zlecenia otrzymały dwa konsorcja: Torpol-Intop oraz Trakcja-PPMT-Alstom.
– Minister infrastruktury Dariusz Klimczak, podkreślił, że z 5 mld zł netto przeznaczonych na dwie nowe inwestycji kolejowe na Śląsku, 85 proc. to unijna dotacja.
– Kluczowe dla powodzenia projektu modernizacji całej E65 będą prace na odcinku Katowice Szopienice Południowe – Katowice – Katowice Piotrowice. To serce aglomeracji śląskiej.
– Mieszkańcy muszą przygotować się na utrudnienia w komunikacji, chociaż budowlańcy zapewniają, że nie będą paraliżować ruchu.

W piątek (5 kwietnia) PKP Polskie Linie Kolejowe podpisały dwie kolejne umowy na modernizację linii E65.

Kontrakt z konsorcjum Torpol-Intop obejmuje rozbudowę połączenia Katowice Szopienice Południowe – Katowice – Katowice Piotrowice, przebudowę głównej stacji Katowice, remonty kilku istniejących i budowę trzech nowych przystanków: Katowice Uniwersytet, Katowice Akademia i Katowice Kokociniec. Wartość umowy to 3,4 mld zł netto i, jak podkreślił na konferencji prasowej w Katowicach Piotr Wyborski, nowy prezes PKP PLK, to największa jednorazowa inwestycja w historii spółki.

Druga umowa o wartości 1,7 mld zł netto zawarta z konsorcjum: Trakcja, Pomorskie Przedsiębiorstwo Mechaniczno-Torowe, Alstom przewiduje modernizację odcinka linii kolejowej Zabrzeg -Zebrzydowice na południu województwa śląskiego.

Umowy te są częścią przedsięwzięcia PKP PLK pod nazwą „Prace na podstawowych ciągach pasażerskich na obszarze Śląska, etap I: linia E65 na odc. Będzin – Katowice – Tychy – Czechowice-Dziedzice – Zebrzydowice” wspartego przez unijny instrument finansów Łącząc Europę (CEF – Connecting Europe Facility).

Do modernizacji E65 już wcześniej zaangażowano ZUE na odcinku Będzin – Katowice Szopienice Południowe oraz Budimex na odcinku Tychy – Most Wisła. Ze względu na protesty społeczne modernizacji nie będzie na odcinku Katowice Piotrowice – Tychy, ale – jak powiedział nam Piotr Wyborski – PKP PLK skupi się tam na utrzymaniu stosunkowo dobrych parametrów szlaku kolejowego dopuszczających prędkość 120-140 km/godz.

Kolej ma pomóc w odciążeniu drogowego połączenia Sosnowiec-Katowice
Minister infrastruktury Dariusz Klimczak podkreślił, że z 5 mld zł netto przeznaczonych na dwie nowe inwestycje kolejowe na Śląsku 85 proc. to unijna dotacja z CEF.

– Ostatnie trzy dni spędziłem w Brukseli na przekonywaniu moich odpowiedników z innych państw Unii Europejskiej do tego, żeby ten bardzo dobry instrument, który wspiera rozwój transportu, w tym transportu kolejowego w Polsce, był kontynuowany w nowych ramach finansowych UE – poinformował podczas konferencji prasowej zorganizowanej na peronie stacji Katowice.

Jak dodał, modernizacja linii E65 na odcinkach wiodących przez aglomerację śląską, ma przynieść mieszkańcom komunikacyjną ulgę. Kolej może pomóc w odciążeniu drogowego połączenia Sosnowiec-Katowice (DK86), którym dziś przemieszcza się na dobę aż 112 tys. pojazdów.

– Jestem w 100 procentach przekonany, że ta inwestycja kolejowa jest bardzo potrzebna. Musimy stawiać na połączenia kolejowe. Musimy w taki sposób projektować ich nowe przebiegi, aby oddzielać ruch aglomeracyjny od ruchu dalekobieżnego. Chodzi o to, żeby na torach zostawić więcej miejsca na połączenia lokalne, żeby ludzie chcieli korzystać z kolei – powiedział minister infrastruktury, dodając, że chociaż inwestycja będzie gotowa za kilka lat (2027/28), już teraz przewoźnicy powinni myśleć, jak zagospodarować dodatkową przepustowość i stworzyć nową ofertę dla pasażerów.

Dziś węzeł katowicki jest zatłoczony do granicy możliwości. Stacja Katowice to czwarta stacja pod względem obciążenia w Polsce, przyjmuje około 450 pociągów na dobę. Po modernizacji będzie mogła przyjąć więcej, dzięki nowym układom torowym i nowym przeplotom.

Inwestor i budowlańcy obiecują współpracę ze społecznością lokalną
Ale zanim to się stanie, Katowice, serce aglomeracji, czekają trudne chwile pod względem komunikacyjnym.

To, co się będzie działo w najbliższych latach, plastycznie opisał Konrad Tuliński, wiceprezes Topolu.

– Za tymi 13. kilometrami linii kryje się tak naprawdę budowa 100 km pojedynczego toru, 130 km sieci trakcyjnej nad torami, przebudowa, budowa lub wymiana 270 rozjazdów. 1/3 wartości umowy odnosi się do budowy lub przebudowy obiektów inżynieryjnych: mostów wiaduktów, przepustów z infrastrukturą towarzyszącą, w sumie to około 120 obiektów. Te 13 km jest nimi najeżone – powiedział

Do tego dochodzi budowa i modernizacja przystanków kolejowych, peronów, przenoszenie ogromnych mas ziemi: 800 tys. m sześc. w przypadku wykopów i 650 tys. m sześc. w przypadku nasypów.

Jak dodał wiceprezes Topolu, każda zmiana organizacji ruchu drogowego czy kolejowego będzie odbywała się w ścisłej współpracy z władzami miasta, aby minimalizować skutki utrudnień komunikacyjnych, których nie da się uniknąć.

– Będziemy tak prowadzić prace, aby nie sparaliżować ruchu pociągów i komunikacji miejskiej – zapowiedział.

Po podpisaniu umowy wykonawca ma 90 dni na przygotowanie z PLK SA i miastem Katowice szczegółowego harmonogramu obejmującego zmiany w komunikacji.

Otuchy mieszkańcom aglomeracji może dodać fakt, że, jak twierdzą zamawiający i wykonawcy, modernizacja została dobrze zaprojektowana i nie szczędzono na nią funduszy. Ma powstać solidna infrastruktura kolejowa, z utrzymaniem której nie powinno być problemu przez kilkadziesiąt lat.

Na współpracę ze społecznością lokalną wskazał też wiceminister infrastruktury Przemysław Koperski, odnosząc się do prac na odcinku Zabrzeg – Zebrzydowice zwracając uwagę, że ta ważna z punktu widzenia naszego państwa inwestycja zostanie przeprowadzona w dialogu z samorządami i mieszkańcami gmin, na terenie których odbędą się prace budowlane, m.in. gminy Czechowice-Dziedzice, Chybie, Strumień czy Zebrzydowice.

Tu roboty budowlane zaczną się w połowie maja. Planowane zmiany w komunikacji będą z wyprzedzeniem przekazywane mieszkańcom. Zakończenie prac jest przewidziane w grudniu 2027 r.

https://www.wnp.pl/budownictwo/takiej-budowy-na-kolei-jeszcze-nie-bylo-pochlonie-5-mld-zl,821802.html

Portal ZP

Czy wykonawca musi przelać wadium z własnego rachunku bankowego?

Agata Smerd | Stan prawny na dzień: 10.04.2024

Czy dopuszczalna jest sytuacja, w której wadium bądź jego część przekazuje na rzecz zamawiającego inny podmiot, np. podwykonawca wskazany w ofercie wykonawcy? Takie rozwiązanie jest jak najbardziej zgodna z prawem.

Wadium, które przeleje podwykonawca – czy to w całości czy w części – jest wniesione prawidłowo i należy uznać, że zabezpiecza ofertę wykonawcy. Warunkiem jest oczywiście możliwość zidentyfikowania, że ta kwota pieniędzy stanowi wadium w określonym postępowaniu, dla identyfikowalnej oferty.

Przepisy nie nakładają na wykonawców obowiązku osobistego wnoszenia wadium. Ponadto zamawiający ma możliwość skutecznego wyegzekwowania środków zabezpieczających ofertę, ponieważ wadium wnoszone w gotówce ma swoistą płynność pozwalającą na zatrzymanie go na pierwsze żądanie zamawiającego, w warunkach przewidzianych przepisami ustawy Pzp.

Zakładając, że zamawiający nie określił w SWZ konieczności osobistego wnoszenia wadium przez wykonawcę, wadium wniesione w całości przez inny podmiot lub złożone w częściach, gdzie jedna z części jest zapłacona przez inny podmiot, należy uznać za prawidłowe.

Potwierdza to wyrok KIO z 19 sierpnia 2020 r. (sygn. akt KIO 1698/20) albo wyrok KIO z 17 czerwca 2022 r. (sygn. akt KIO 1433/22).

PODSTAWA PRAWNA

art. 97 ustawy z 11 września 2019 r. – Prawo zamówień publicznych (tekst jedn.: Dz.U. z 2023 r. poz. 1605 ze zm.).

https://www.portalzp.pl/nowosci/czy-wykonawca-musi-przelac-wadium-z-wlasnego-rachunku-bankowego-33294.html

Rynek Infrastruktury

 1. Gdynia wybuduje obwodnicę Witomina

Autor: Przemysław Farsewicz | Data publikacji: 09-04-2024

Gdynia jest o krok bliżej do realizacji obwodnicy Witomina. Inwestycja ma odciążyć drogowo zachodnie dzielnice miasta. Właśnie ruszył przetarg na znalezienie wykonawcy robót. Budowa nowej trasy szacowana jest na blisko 100 mln zł.

Gdynia wybuduje obwodnicę Witomina
Mapa – dokumentacja projektowa

Gdynia ruszyła z przetargiem na znalezienie wykonawcy budowy obwodnicy dzielnicy Witomino. Miasto ma dla inwestycji dokumentację projektową. Początek nowego odcinka drogi zaplanowano w kilometrażu około 0+243 (skrzyżowanie z ul. Chwarznieńską). Koniec inwestycji planowany jest w kilometrażu około 2+230 (skrzyżowanie z ul. Kielecką). Łącznie powstać ma 2,585 km nowego traktu, który odciąży drogowo zachodnie dzielnice Gdyni. Przebieg projektowanej obwodnicy został zlokalizowany na terenie Trójmiejskiego Parku Krajobrazowy. Droga przebiegać ma po północnej stronie dzielnicy Witomino.

Droga na projektowanym odcinku ma posiadać przekrój uliczny. Konstrukcję nawierzchni zaprojektowano na podstawie prognozy ruchu. Droga będzie miała klasę Z. Prędkość projektowa w terenie zabudowanym wyniesie 60 km/h. Zaplanowano trakt dwujezdniowy z dwoma pasami ruchu po 3,5 metra każdy. Szerokość każdej jezdni będzie wynosiła od 7 metrów do 10,5 metra w obrębie skrzyżowań. Przyjęto obciążenie 115 kN/oś. Zaplanowano powstanie ścieżki pieszo-rowerowej o szerokości 3 metrów lub samego chodnika o szerokości 2 metrów ze ścieżką rowerową o szerokości 2 metrów.

Wraz z inwestycją powstać ma kładka pieszo-rowerowa na połączeniu drogi rowerowej z Demptowem. Pozwoli to przerzucić ruch pieszo-rowerowy nad projektowaną obwodnicą. Obiekt będzie posiadał konstrukcję ramową, dwuprzęsłową. Ustrój nośny zostanie wykonany z prefabrykowanych belek strunobetonowych z monolityczną płytą pomostu. Belki oparte zostaną na poprzecznicach. Długość kładki określono na 48,5 metra. Dodatkowo powstanie wiadukt drogowy nad ul. Witomińską, który zaprojektowano jako obiekt o konstrukcji ramowej jednoprzęsłowej. Ustrój nośny powstanie z prefabrykowanych belek strunobetonowych z monolityczną płytą pomostu. Długość wiaduktu określono na 21,18 metra. Obiekt pomieścić ma cztery pasy drogowe o szerokości 3,5 metra każdy. W ramach prac przewidziano ponadto budowę dwóch przepustów dla zwierząt pod drogą obwodnicy.

Termin składania ofert wyznaczono do 10 maja br. Wybór wykonawcy poprzedzi analiza trzech kryteriów – ceny (60 proc.) oraz okresu udzielonej gwarancji (20 proc.) i doświadczenia osoby wyznaczonej do realizacji zamówienia (20 proc.). Na realizację zadania wyznaczono 709 dni, co daje ok. 24 miesiące. Zadanie prowadzi Wydział Inwestycji Urzędu Miasta Gdyni.

https://www.rynekinfrastruktury.pl/wiadomosci/drogi-i-autostrady/gdynia-wybuduje-obwodnice-witomina-90669.html

 2. Lubelskie. Rozbudują drogę za prawie 150 mln zł

Autor: GR | Data publikacji: 09-04-2024

Ważną uchwałę ws. rozbudowy drogi wojewódzkiej numer 833 między Chodlem a Urzędowem podpisały władze województwa lubelskiego.

W planie jest rozbudowa drogi na odcinku o długości ponad 11 km. W ramach inwestycji zaplanowano m.in. poszerzenie jezdni do 7 m, wykonanie poboczy, 4 km chodników oraz ścieżki pieszo-rowerowej o długości 11 km. W planach jest również budowa bądź przebudowa 15 skrzyżowań z drogami gminnymi, powiatowymi oraz ze starym przebiegiem drogi wojewódzkiej, jak również budowa nowego mostu przez dopływ spod Antonówki wraz z urządzeniami piętrzącymi.

Zbudowanych zostanie 16 zatok autobusowych, dwie zatoki do kontroli ruchu drogowego oraz 10 przepustów (w tym 3 z przejściami dla zwierząt). Projekt zakłada również rozbiórkę istniejącego i budowę nowego oświetlenia drogowego oraz nasadzenie nowych drzew. Termin zakończenia prac zaplanowany jest na koniec 2026 r.

Kilka dni temu w miejscowości Urzędów marszałek województwa lubelskiego – Jarosław Stawiarski i wicemarszałek Zbigniew Wojciechowski podpisali uchwałę w sprawie podjęcia decyzji o dofinansowaniu zadania. Beneficjentem projektu o wartości blisko 146 mln zł jest województwo lubelskie, które pozyskało na ten cel ponad 122 mln zł z Funduszy Europejskich.

Decyzja o dofinansowaniu projektu oraz zobowiązanie określające obowiązki beneficjenta, stanowiące załącznik do uchwały, są podstawą realizacji inwestycji z programu Fundusze Europejskie dla Lubelskiego 2021-2027. Zobowiązanie do realizacji projektu zostało przekazane dyrektorowi Zarządu Dróg Wojewódzkich w Lublinie – Pawłowi Szumerze, reprezentującego realizatora projektu.

https://www.rynekinfrastruktury.pl/wiadomosci/drogi-i-autostrady/lubelskie-rozbuduja-droge-za-prawie-150-mln-zl-90633.html

 3. Dolnośląskie. Jest ważny przetarg ws. S8 Wrocław-Kłodzko

Autor: Grzegorz Rekiel | Data publikacji: 10-04-2024

Firmy, która będzie sprawować nadzór nad projektowaniem i budową S8 między węzłem Łagiewniki Zachód a węzłem Niemcza, szuka Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad.

To część trasy z Wrocławia w stronę Kłodzka. Pierwszy odcinek Łagiewniki Zachód (bez węzła) – Niemcza (z węzłem) liczy 9,34 km. Zamawiający przeznaczył na wykonanie „właściwych prac” 386,5 mln zł. Najtańszą ofertę złożył Polbud-Pomorze, który proponuje 331,3 mln zł.

GDDKiA szuka też firmy, która będzie sprawować nadzór nad projektowaniem i realizacją robót. Umowa ma obowiązywać przez 5 lat.

Na razie GDDKiA czeka na oferty zainteresowanych firm, które mogą się zgłaszać do 7 maja. Oferta musi zachować ważność przez 90 dni.

Przy wyborze zwycięzcy urzędnicy wezmą pod uwagę przede wszystkim cenę (waga 60 %, im niższa, tym więcej punktów), ale też jakość (26 %) oraz doświadczenie personelu konsultanta (14 %).

Wykonawca musi wykazać się wiedzą i doświadczeniem m.in. w wykonaniu w okresie ostatnich 5 lat, usług polegających na pełnieniu nadzoru nad realizacją co najmniej jednego zadania polegającego na budowie lub przebudowie dróg lub ulic o klasie drogi lub ulicy min. GP. Wartość robót to co najmniej 200 mln złotych netto.

Obowiązuje wadium w wysokości 110 tysięcy złotych.

https://www.rynekinfrastruktury.pl/wiadomosci/drogi-i-autostrady/dolnoslaskie-jest-wazny-przetarg-ws-s8-wroclawklodzko-90623.html

 4. Lubelszczyzna: Kolejny odcinek S12 czeka na decyzję ZRID

Autor: Mikołaj Kobryński | Data publikacji: 10-04-2024

Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad poinformowała, że do wojewody lubelskiego wpłynął wniosek w sprawie wydania decyzji o zezwoleniu na realizację drogową dla odcinka drogi ekspresowej S12 Piaski – Dorohucza. Po wydaniu tej decyzji możliwe będzie przejście do fazy robót budowlanych. Liczący niespełna 10 kilometrów długości fragment realizuje Intercor.

Realizacja liczącego blisko 10 kilometrów odcinka Piaski – Dorohucza na drodze ekspresowej S12 w województwie lubelskim wkracza w kolejną fazę. Intercor, który realizuje inwestycję w systemie “projektuj i buduj” w ramach kontraktu o wartości blisko 358 mln zł, zakończył prace projektowe, co umożliwiło złożenie do wojewody lubelskiego wniosku o wydanie decyzji o zezwoleniu na realizację inwestycji drogowej, czyli tzw. decyzji ZRID. Po jej uzyskaniu możliwe będzie przejście do fazy robót budowlanych, a także uruchomienie procedur związanych z wypłatą odszkodowania dla dotychczasowych właścicieli nieruchomości, które zostaną przejęte pod budowę drogi przez Skarb Państwa.

W ramach inwestycji powstanie dwujezdniowa droga ekspresowa z dwoma pasami ruchu w każdym kierunku. Powstaną także drogi przeznaczone do obsługi ruchu lokalnego, szereg obiektów inżynieryjnych (7 przejść dla zwierząt, 6 wiaduktów oraz most), a także urządzenia bezpieczeństwa ruchu drogowego i ochrony środowiska, w tym ekrany akustyczne.

Trasa będzie przebiegała przez obszar gmin Piaski i Trawniki. Będzie miała swój początek w rejonie istniejącego węzła Piaski Wschód, skąd będzie przebiegać dalej w kierunku wschodnim na północ względem istniejącej drogi krajowej nr 12, a następnie przetnie ją, omijając od strony południowej miejscowość Biskupice. Nowy odcinek zakończy się w rejonie miejscowości Pełczyn, gdzie kierowcy tymczasowo, do czasu oddania do użytku kolejnych fragmentów, zjadą na DK nr 12 przez drogę powiatową. Oddanie fragmentu do użytku zaplanowano na koniec maja 2027 roku.

Droga ekspresowa S12 docelowo połączy autostradę A1 z granicą polsko-ukraińską w Dorohusku. Jej początek zaplanowano na nowym węźle w rejonie Piotrkowa Trybunalskiego. Trasa będzie dalej przebiegała na wschód przez Sulejów, Opoczno, Przysuchę, Radom, Zwoleń, Puławy, Lublin, Świdnik, Piaski i Chełm. Będzie stanowiła alternatywę dla autostrady A4 w relacjach tranzytowych z Ukrainy do Europy Zachodniej. Realizacja trasy jest obecnie najbardziej zaawansowana na Lubelszczyźnie. Decyzję o środowiskowych uwarunkowaniach wydano także dla całego fragmentu pomiędzy Piotrkowem Trybunalskim a Radomiem – w przypadku dwóch odcinków trwają przetargi. Na wydanie decyzji środowiskowej czeka odcinek pomiędzy Radomiem a Puławami.

Fragment pomiędzy Piaskami a Dorohuskiem ma liczyć ok. 75 kilometrów długości. Na realizację niemal wszystkich odcinków zostały już podpisane umowy, natomiast w przypadku obwodnicy Chełma rozpoczęto roboty budowlane. Wyjątkiem jest niespełna 6-kilometrowy odcinek w rejonie planowanego węzła Dorohucza, gdzie pod warstwą ziemi wykryto odpady przemysłowe, co spowodowało konieczność zmiany przebiegu trasy pomiędzy miejscowościami Pełczyn i Chojno Nowe Drugie. Obecnie trwają prace nad przygotowaniem nowej dokumentacji projektowej wraz z materiałami niezbędnymi do uzyskania nowej decyzji środowiskowej.

https://www.rynekinfrastruktury.pl/wiadomosci/drogi-i-autostrady/lubelszczyzna-kolejny-odcinek-s12-czeka-na-decyzje-zrid-90690.html

Prawo

Zezwolenia na inwestycje w odnawialne źródła energii mają być wydawane szybciej

Inga Stawicka | Data dodania: 10.04.2024

Przyśpieszenie wydawania zezwoleń w obszarze OZE, zmiany porządkujące w związku z wejściem w życie Centralnego Systemu Informacji rynku energii (CSIRE) i w systemie rozliczeń net-billingu oraz dostosowanie przepisów do prawa unijnego. To główne założenia projektu nowelizacji ustawy o odnawialnych źródłach energii oraz niektórych innych ustaw, która ma wejść w życie w drugim kwartale br.

Za projekt odpowiedzialne jest Ministerstwo Klimatu i Środowiska. Jak wskazano w założeniach opublikowanych w wykazie prac legislacyjnych i programowych Rady Ministrów, obecnie obowiązujące regulacje nie zapewniają odpowiedniego wsparcia inwestycjom skutecznego rozwoju odnawialnych źródeł energii – stąd konieczność wprowadzenia zmian. Trzeba również dostosować polskie przepisy do prawa unijnego. Jak wskazuje resort, obecnie obowiązujące przepisy prawa nie zapewniają pełnej zgodności z nowymi dokumentami europejskimi, które odnoszą się do zakresu udzielanej pomocy publicznej w systemach wsparcia OZE, kogeneracji, jak również dla odbiorców energochłonnych. Brak uregulowania w powyższym zakresie i kontynuowanie przydzielania wsparcia na dotychczasowych zasadach powoduje ryzyko uznania przez Komisje Europejską, że pomoc udzielana jest bezprawnie i niezgodnie z europejskimi zasadami. Dlatego w projekcie zaproponowano dostosowanie ulg dla odbiorców energochłonnych do CEEAG (Wytyczne w sprawie pomocy państwa na ochronę klimatu i środowiska oraz cele związane z energią z 2022 r.). Kryteria skorzystania ze wsparcia mają być zaktualizowane i opierać się na następujących wytycznych:

1. Zaktualizowana zostanie lista sektorów uprawnionych do ulg dla odbiorców energochłonnych zgodnie z katalogiem określonym w CEEAG;
2. Wprowadzenie dwóch poziomów ulg: dla przedsiębiorstw w sektorach narażonych na szczególnie ryzyko ucieczki emisji w wysokości 85 proc. obowiązku oraz dla przedsiębiorstw w sektorach narażonych na ryzyko ucieczki emisji na poziomie 75 proc.;
3. Utrzymanie kryterium kwalifikacji przedsiębiorstwa jako odbiorcy przemysłowego w odniesieniu do minimalnego progu na poziomie 3 proc. energochłonności;
4. Wprowadzenie opłaty wyrównawczej, która będzie wnoszona przez odbiorców energochłonnych uprawnionych do ulg w przypadku, gdy ulgi te spowodują łącznie, że stawka opłat, o której mowa w Wytycznych CEEAG spadnie poniżej wymaganego poziomu.

Szybsza droga do wydania zezwolenia 
Jak wynika z założeń projektu, łatwiej ma być również uzyskać zezwolenie na inwestycje związane z OZE. Resort zaznacza, że wprowadzone zmiany przyczynią się do skrócenia terminu trwania procedur dla instalacji i projektów dla wybranych źródeł wytwarzania energii odnawialnej, ze szczególnym uwzględnieniem montowanych na budynkach instalacji odnawialnego źródła energii wykorzystujących do wytwarzania energii energię promieniowania słonecznego i położonych na tym samym terenie magazynów energii elektrycznej, pomp ciepła itp.

Zmiany obejmą procedury na wydanie:

1. Decyzji o pozwoleniu na budowę w przedmiocie robót budowlanych;
2. Warunków przyłączenia do sieci elektroenergetyczne oraz ciepłowniczej;
3. Koncesji na wytwarzanie energii elektrycznej lub koncesji na wytwarzanie ciepła;
4. Decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach;
5. Wpisu do rejestru wytwórców wykonujących działalność gospodarczą w małej instalacji w zakresie małych instalacji.
Dodatkowo procedury uzyskania decyzji środowiskowej w odniesieniu do określonych przepisami zamierzeń odnoszących się do instalacji OZE, powiązanych z nimi sieci oraz magazynów energii elektrycznej mają być traktowane jako stanowiące realizację nadrzędnego celu publicznego oraz uznawane za służące zdrowiu i bezpieczeństwu publicznemu. 

https://www.prawo.pl/biznes/zmiany-w-wydawaniu-zezwolen-oze-projekt-ustawy,526405.html

 

Podatki | Prasówka | 3-10.04.2024

Dziennik Gazeta Prawna

 1. Podatek u źródła. Coraz więcej kontroli i domiarów

Mariusz Szulc, Agnieszka Pokojska | 2 kwietnia 2024, 07:00

Potwierdzają się informacje, że rozliczenia w zakresie podatku u źródła stały się jednym z głównych priorytetów Krajowej Administracji Skarbowej. Na przestrzeni lat 2021–2023 znacząco wzrosły liczba zakończonych kontroli celno-skarbowych w tym zakresie oraz kwota ustaleń.

O takim trendzie mówili dotąd głównie doradcy podatkowi, teraz potwierdzają go dane Ministerstwa Finansów będące odpowiedzią na pytanie DGP.

Wynika z nich, że w 2023 r. urzędy celno-skarbowe zakończyły 202 kontrole w zakresie podatku u źródła, a ustalenia z tym związane przekroczyły 650 mln zł. Statystyczna kontrola przyniosła więc domiar rzędu 3,2 mln zł (patrz: infografika).

Dla porównania dwa lata wcześniej (a ściślej w okresie od 15 marca 2021 r., bo od tego dnia są zbierane dane) te same urzędy zakończyły 86 kontroli w tym zakresie, a ustalenia wyniosły niespełna 59 mln zł. Statystyczna kontrola kończyła się więc domiarem na kwotę ok. 684 tys. zł.

Kontroli celno-skarbowych jest więc nie tylko więcej, ale są coraz bardziej skuteczne.

– Z naszej praktyki wynika, że podatek u źródła jest obecnie w „pierwszej trójce” zagadnień będących przedmiotem kontroli Krajowej Administracji Skarbowej – mówi Agnieszka Wnuk, doradczyni podatkowa i partnerka w Quidea.

Zwraca uwagę na to, że w 2022 r., a więc po okresie pandemicznych ograniczeń, zaczęły obowiązywać przepisy o mechanizmie pay and refund.

– To dowód na to, że obszar podatku u źródła zaczął być postrzegany przez fiskusa jako pole oczywistych nadużyć – podkreśla Agnieszka Wnuk.

Podobne spostrzeżenia ma Grzegorz Niebudek, adwokat, doradca podatkowy i partner zarządzający w LTCA. – Jestem przekonany, że ten trend utrzyma się w najbliższych latach – dodaje ekspert.

Co prawda w 2024 r. zostało zakończonych tylko 37 kontroli, ale przekazane DGP dane obejmują wyłącznie pierwsze dwa i pół miesiąca, więc nie można jeszcze wyciągać z nich wniosków.

Kto i ile
Przypomnijmy, że chodzi o podatek (zarówno CIT, jak i PIT) pobierany od niektórych przychodów osiąganych przez nierezydentów na terytorium Polski. Powinien go potrącać i wpłacać do urzędu skarbowego polski podmiot (płatnik), gdy płaci swojemu zagranicznemu kontrahentowi takie należności jak: dywidendy, odsetki, należności licencyjne, wynagrodzenie za usługi niematerialne (np. doradcze, prawne i księgowe).

Stawka daniny wynosi co do zasady 20 proc. lub 19 proc. (w niektórych sytuacjach 10 proc., np. przy wynagrodzeniu wypłacanym zagranicznym liniom lotniczym). Ale może być ona niższa lub w niektórych sytuacjach w ogóle może nie być podatku u źródła, jeśli w grę wchodzi międzynarodowa umowa o unikaniu podwójnego opodatkowania.

Od 2022 r. jeżeli wypłaty na rzecz podmiotu powiązanego przekroczą roczny limit 2 mln zł, to obowiązuje mechanizm pay and refund. W takich sytuacjach polski płatnik musi potrącić podatek u źródła według krajowej stawki, chyba że:

■ organ podatkowy (obecnie Lubelski Urząd Skarbowy w Lublinie) wyda opinię o stosowaniu preferencji albo

■ polska firma (płatnik) złoży oświadczenie potwierdzające spełnienie warunków do zastosowania preferencji z międzynarodowej umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania.

Na celowniku fiskusa
Wypłacający muszą również dochować należytej staranności przy badaniu, czy należności trafiają za granicą do rzeczywistego właściciela, a podmiot otrzymujący płatność prowadzi rzeczywistą działalność gospodarczą.

Dla podatników jest to dużym problemem, zwłaszcza że rozliczenia podatku u źródła budzą coraz większe zainteresowanie fiskusa.

– Kontrolowane są głównie duże spółki należące do między narodowych grup kapitałowych, gdzie wizyty kontrolerów z UCS są wręcz standardem. Podnoszone przez nich najczęściej zastrzeżenia dotyczą tego, że kontrahent, do którego trafiają należności z Polski, nie prowadzi rzeczywistej działalności gospodarczej i jest wyłącznie pośrednikiem, który przekaże je rzeczywistemu właścicielowi z siedzibą np. w raju podatkowym – mówi Grzegorz Niebudek.

Polskie firmy narzekają, że obowiązków w tym zakresie mają dużo, przepisy nie są łatwe do interpretowania, a oni sami pozbawieni są ochrony przed skutkami błędu.

– Co więcej, nawet uzyskanie opinii o stosowaniu preferencji i zastosowanie się do niej nie chroni przed późniejszym zakwestionowaniem rozliczeń w kontroli – podkreśla Agnieszka Wnuk.

Dodaje, że wciąż brakuje objaśnień podatkowych ministra finansów w zakresie należytej staranności. Od 2019 r. jest tylko ich projekt, na który powołują się organy podatkowe. Zdaniem ekspertki czynią to one bezpodstawnie. Poza tym projekt nie daje żadnej ochrony prawnej podatnikom na wypadek, gdyby wykładnia organów podatkowych się zmieniła.

Coraz sprawniej
W 2021 r. firma doradcza PwC opublikowała raport, z którego wynikało, że kwoty ustaleń w wyniku kontroli celno-skarbowych w ciągu pięciu poprzednich lat przekroczyły miliard złotych. Średnia roczna kwota domiarów wynosiła więc ok. 200 mln zł.

Potem nastąpiło tąpnięcie, co zapewne miało związek z pandemią COVID-19. W 2021 r. (od 15 marca) 86 kontroli celno-skarbowych zakończyło się ustaleniami na kwotę niespełna 59 mln zł.

W 2022 r. kwota ta skoczyła do 385 mln zł, a w rekordowym 2023 r. przekroczyła 650 mln. W ciągu tych dwóch ostatnich lat ustalenia były więc takie, jak przez pięć lat, o których mowa była w raporcie PwC.

– Najprawdopodobniej do wzrostu efektywności kontroli w zakresie podatku u źródła przyczynia się coraz bardziej zaawansowana analityka danych, specjalizacja kontrolujących i umiejętność wykorzystywania wiedzy zdobytej w ramach poszczególnych kontroli w innych sprawach – komentuje Agnieszka Wnuk.

Zwraca uwagę na to, że statystyki MF dotyczą wyłącznie kontroli zakończonych w danym roku, a więc rozpoczęły się one prawdopodobnie w poprzednich latach i dotyczyły jeszcze wcześniejszego okresu.

– To potwierdza jedynie przypuszczenie, że zarówno liczba kontroli, jak i kwoty ustaleń w zakresie podatku u źródła będą rosnąć – mówi ekspertka Quidea.

Jej zdaniem dobrze byłoby, aby wraz z intensyfikacją działań kontrolnych resort finansów zapewnił podatnikom realną ochronę. – Najwyższy czas na publikację wiążących objaśnień w zakresie podatku u źródła, o treści uwzględniającej rynkowe realia, niebudzących wątpliwości i możliwych do zastosowania. Natomiast na przyszłość warto wyeliminować przepisy budzące najwięcej kontrowersji – komentuje ekspertka.

Czynności sprawdzające
Oprócz kontroli są jeszcze czynności sprawdzające, a więc najbardziej uproszczony tryb weryfikowania rozliczeń, poprzedzający ewentualne kontrole.

– Zauważamy sporą liczbę czynności sprawdzających, które kończą się dobrowolną korektą rozliczeń po stronie podatnika – mówi Grzegorz Niebudek.

Widać to też w komunikatach publikowanych na stronach Krajowej Administracji Skarbowej. Przykładowo 9 lutego br. KAS poinformowała o kontroli, która wykazała brak potrącenia podatku u źródła od wypłacanych za granicę dywidend i odsetek od pożyczek. Wskutek tego polska spółka wpłaciła do budżetu państwa ponad 20 mln zł zaległości podatkowej wraz z odsetkami za zwłokę.

To pokazuje, że nie zawsze podatnicy chcą wchodzić w spór z fiskusem, zwłaszcza gdy po drugiej stronie mają coraz lepiej przygotowanych kontrolujących.

– Kwestią czasu jest, gdy organy podatkowe zainteresują się w większym stopniu oświadczeniami o prawie do skorzystania ze zwolnienia (WH-OSC) i odzyskają w ten sposób dla budżetu kolejne miliony – mówi Grzegorz Niebudek.

Opinie zabezpieczające
Podatnicy uniknęliby wielu problemów, gdyby wyspecjalizowany w zakresie podatku u źródła Lubelski Urząd Skarbowy sprawniej wydawał opinie o stosowaniu preferencji w podatku u źródła. Przypomnijmy, że co do zasady powinno to nastąpić w ciągu sześciu miesięcy od dnia wpływu wniosku do organu podatkowego. Termin ten jest jednak często przekraczany.

Z danych MF wynika, że na rozpatrzenie wniosków trzeba czekać średnio przez osiem miesięcy. Pisaliśmy o tym w artykule „Cierpliwość płatnika i podatnika wystawiona na próbę” (DGP nr 219/2023). Wskazywaliśmy wówczas, że podatnicy często muszą się też liczyć z odmowami wydania takich opinii. Przykładowo od stycznia do września 2023 r. było ich 130.

Zapytaliśmy lubelski urząd, z czego wynikają wspomniane opóźnienia i czy uśrednione terminy wydawania opinii są nadal aktualne. Do dnia zamknięcia tego wydania DGP nie otrzymaliśmy odpowiedzi. ©℗

Kontrole celno-skarbowe przeprowadzone w zakresie podatku u źródła

Kontrole celno-skarbowe przeprowadzone w zakresie podatku u źródła / Dziennik Gazeta Prawna – wydanie cyfrowe

https://podatki.gazetaprawna.pl/artykuly/9476047,podatek-u-zrodla-coraz-wiecej-kontroli-i-domiarow.html

 2. Kto ma obowiązek prowadzenia ksiąg rachunkowych? Dyrektor KIS wyjaśnia

Agnieszka Pokojska | 2 kwietnia 2024, 07:06

Jeżeli przychody netto uzyskane przez podatnika z dwóch działalności – rolniczej i pozarolniczej – przekroczyły w danym roku 2 mln euro, to w kolejnym musi on zaprowadzić księgi rachunkowe dla ich obu. Nie ma znaczenia, że w jednej z nich limit przychodów nie został przekroczony – wyjaśnił dyrektor Krajowej Informacji Skarbowej.

Chodzi o art. 2 ust.1 pkt 2 ustawy o rachunkowości (t.j. Dz.U. z 2023 r. poz. 120 ze zm.). Określa on próg przychodów netto ze sprzedaży towarów, produktów i operacji finansowych, którego osiągnięcie zmusza do prowadzenia ksiąg rachunkowych. Dotyczy on osób fizycznych, wspólników spółek cywilnych, spółek jawnych osób fizycznych i spółek partnerskich oraz przedsiębiorstw w spadku.

Niewykluczone, że od 1 stycznia 2024 r. limit ten wzrośnie z 2 mln do 2,5 mln euro. Pisaliśmy o tym w artykule „Wzrosną limity w ustawie o rachunkowości. Decyzja jeszcze w tym roku” (DGP nr 28/2024).

Podatnik, który wystąpił o interpretację, spytał jednak o obowiązek prowadzenia ksiąg już w 2024 r. Przypomnijmy, że w tym roku trzeba je prowadzić, jeżeli przychody w 2023 r. przekroczyły 9 218 200 zł.

Podatnik wyjaśnił, że prowadzi gospodarstwo rolne i płaci z tego tytułu podatek rolny. Jego przychody netto w tym zakresie w 2023 r. przekroczyły 2 mln euro. W związku z tym musiał on w 2024 r. zaprowadzić w gospodarstwie rolnym księgi rachunkowe.

Oprócz tego, od 2023 r. prowadzi on pozarolniczą działalność gospodarczą, z której przychody (objęte PIT) w 2023 r. nie przekroczyły 2 mln euro. Chciał się upewnić, że w tym zakresie nie musi prowadzić ksiąg rachunkowych.

Nie zgodził się z tym dyrektor KIS. Wyjaśnił, że przy ustalaniu, czy został osiągnięty limit z art. 2 ust. 1 pkt 2 ustawy o rachunkowości, należy wziąć pod uwagę przychody ze sprzedaży w ramach wszystkich rodzajów działalności danego podmiotu, bez względu na to, czy określony rodzaj przychodów jest objęty ustawą o PIT, czy np. przepisami o podatku rolnym.

– Z tego wynika, że obowiązek prowadzenia ksiąg rachunkowych zależy od formy prawnej jednostki lub wielkości osiąganych przychodów, nie zaś od przedmiotu działalności i sposobu opodatkowania – stwierdził organ. ©℗

Podstawa prawna
Interpretacja indywidualna dyrektora KIS z 21 marca 2024 r., sygn. 0112-KDIL2-2.4011.65.2024.1.WS

https://podatki.gazetaprawna.pl/artykuly/9476266,kto-ma-obowiazek-prowadzenia-ksiag-rachunkowych-dyrektor-kis-wyjasnia.html

 3. Zmiany w podatku od nieruchomości. Czy wróci podatek katastralny?

3 kwietnia 2024, 06:00

Jak wynika z informacji przekazanych przez Ministerstwo Finansów w odpowiedzi na wystąpienie Rzecznika Praw Obywatelskich, trwają prace nad nową definicją budynku i budowli w podatku od nieruchomości. Zmianie mają ulec również dotychczasowe zasady opodatkowania miejsc postojowych. Czy wróci podatek katastralny?

Co z definicją budynku i budowli?
W wyroku z dnia 4 lipca 2023 roku (sygn. SK 14/21) Trybunał Konstytucyjny orzekł o niezgodności definicji budowli z Konstytucją i wyznaczył ustawodawcy 1,5 roku na stosowną zmianę przepisów. Z kolei w wyroku z dnia 18 października 2023 roku (sygn. SK 23/19) Trybunał zakwestionował zasady opodatkowania garaży/miejsc postojowych w budynkach mieszkalnych.

Zgodnie z odpowiedzią wiceministra Jarosława Nenemana na wystąpienie RPO, resort pracuje nad definicją pojęcia „budowla” do celów opodatkowania podatkiem od nieruchomości. Opisane prace mają na celu wprowadzenie do ustawy o podatkach i opłatach lokalnych „autonomicznej definicji, która nie będzie odwoływała się do przepisów pozapodatkowych”.

Jak wskazał wiceminister Jarosław Neneman, resort rozważa również „określenie zamkniętego katalogu obiektów podlegających opodatkowaniu w nowym załączniku do ustawy”.

Czy zmienią się zasady opodatkowania miejsc postojowych?
Obecnie miejsca postojowe w budynkach mieszkalnych są różnie opodatkowane – część właścicieli płaci podatek według stawki właściwej dla budynków pozostałych, a część według stawki mieszkalnej.

Właściciele, którzy mają mieszkanie i miejsce postojowe na jednej księdze wieczystej płacą niższą stawkę. Z kolei wyższą płacą ci, którzy mają mieszkanie wyodrębnione od miejsca postojowego. Są to zasady ustalone wiele lat temu w uchwale Naczelnego Sądu Administracyjnego.

W ubiegłorocznym wyroku Trybunał Konstytucyjny uznał powyższe zróżnicowanie stawki za niezgodne z Konstytucją. Wskazał również, że wszystkie garaże w budynkach mieszkalnych powinny być opodatkowane według jednakowej stawki podatku od nieruchomości – stawki mieszkalnej.

Wiceminister Jarosław Neneman przyznał, że Ministerstwo Finansów dostrzega tę niekonsekwencję i podjęło prace nad doprecyzowaniem zasad opodatkowania garaży.

Czy wróci podatek katastralny?
Obecnie opodatkowanie od wartości dotyczy jedynie budowli. Podatek od wszystkich pozostałych nieruchomości naliczany jest od ich powierzchni lub powierzchni użytkowej. W odpowiedzi na wystąpienie Rzecznika Praw Obywatelskich padło zapewnienie, zgodnie z którym Ministerstwo Finansów oficjalnie zaprzeczyło chęci wprowadzenia podatku od wartości nieruchomości. Jak poinformował wiceminister Jarosław Neneman, „Nie przewiduje się obecnie przeprowadzenia systemowych zmian w opodatkowaniu nieruchomości”.

https://podatki.gazetaprawna.pl/artykuly/9475618,podatek-od-nieruchomosci-czy-wroci-podatek-katastralny-szykuja-sie-zmiany.html

 4. Norweski VAT wchodzi do podstawy opodatkowania w polskim CIT

Robert P. Stępień | 4 kwietnia 2024, 08:03

Norweski podatek od wartości dodanej nie jest neutralny jak polski VAT. Dlatego jego kwota jest częścią przychodu opodatkowanego w Polsce, a zarazem może być zaliczana do podatkowych kosztów – orzekł NSA.

Stwierdził, że choć Norwegia jest państwem stowarzyszonym z Unią Europejską, to w relacjach dotyczących opodatkowania w Polsce dochodu uzyskanego w Norwegii pierwszeństwo mają polskie przepisy. A w ich świetle – według sądu kasacyjnego – norweski MVA nie jest tożsamy z polskim podatkiem od towarów i usług.

Sprawa dotyczyła polskiej spółki z o.o. , która w Norwegii remontuje statki. Spółka podlega nieograniczonemu obowiązkowi podatkowemu w Polsce, a w Norwegii nie prowadzi zagranicznego zakładu. Wystawia kontrahentowi faktury, na których wykazuje norweski podatek zwany MVA (25 proc.), będący odpowiednikiem polskiego podatku od towarów i usług. Spółka odprowadza go do norweskiego urzędu skarbowego

Spółka uważała, że MVA to podatek pośredni podobny do polskiego VAT, a zatem nie wchodzi do podstawy opodatkowania polskim CIT. Jednocześnie uważała, że jest on wyłączony z kosztów uzyskania przychodu, a zatem z faktur zakupowych (za usługi nabywane w Norwegii) może ona odliczać tylko kwotę netto.

CIT od kwoty brutto
Nie zgodził się z nią dyrektor Krajowej Informacji Skarbowej. Stwierdził, że w świetle art. 12 i art. 16 ust. 1 pkt 46 lit. a–b ustawy o CIT wyłączenie z podstawy opodatkowania CIT w Polsce dotyczy tylko kwoty należnego podatku od towarów i usług. A przez „podatek od towarów i usług” należy rozumieć VAT obowiązujący wyłącznie na terytorium UE, a nie w państwach stowarzyszonych, takich jak Norwegia. Wywiódł to z art. 1 ust. 1, art. 2 i 2a ustawy VAT.

Uznał więc, że przychodem spółki podlegającym opodatkowaniu CIT w Polsce jest kwota brutto, wraz z norweskim MVA.

To odpowiednik polskiego VAT?
Interpretację tę uchylił WSA w Gdańsku (sygn. akt I SA/Gd 1152/20). Orzekł, że intencją polskiego ustawodawcy było niewprowadzanie do kategorii przychodowych i kosztowych kwot podatku, który nie jest definitywnym przysporzeniem majątkowym podatnika. Przychodem w rozumieniu art. 12 ustawy o CIT jest jedynie trwałe, bezzwrotne i definitywne przysporzenie majątkowe – stwierdził WSA. Uznał, że norweski MVA nie spełnia tego kryterium, bo spółka płaci go norweskiemu fiskusowi.

Sąd orzekł zarazem, że MVA nie może być kosztem uzyskania przychodu dla celów polskiego CIT, bo polska spółka ma zasadniczo prawo odliczyć go w Norwegii.

Nawiązał też do art. 3 lit. a umowy pomiędzy Unią Europejską a Królestwem Norwegii o współpracy administracyjnej, zwalczaniu oszustw oraz odzyskiwaniu wierzytelności w dziedzinie podatku od wartości dodanej (Dz.Urz. UE z 2018 r. L 195, s. 3). Na tej podstawie uznał, że unijny podatek od wartości dodanej i norweski MVA są tożsame i oba należy traktować tak samo. Norweski MVA nie jest zatem przychodem na gruncie polskiej ustawy o CIT – orzekł WSA.

NSA po stronie fiskusa
Nie zgodził się z tym Naczelny Sąd Administracyjny. Zwrócił uwagę na to, że zgodnie z art. 3 pkt 2 ordynacji podatkowej przez przepisy podatkowe – w tym decydujące o tym, co jest odpowiednikiem polskiego VAT – rozumie się m.in. postanowienia ratyfikowanych przez Rzeczpospolitą Polską umów o unikaniu podwójnego opodatkowania. Natomiast akt prawny, na który powołał się WSA w Gdańsku, czyli unijno-norweska umowa o współpracy w zakresie podatku od wartości dodanej, jest porozumieniem pomiędzy Norwegią i innym niż Polska podmiotem prawa międzynarodowego. Dlatego, zdaniem sądu kasacyjnego, ten akt prawny nie ma zastosowania do rozważanej sytuacji.

– Po pierwsze, ta umowa międzynarodowa nie została ratyfikowana przez Polskę, lecz jest regulacją na linii UE–Norwegia. Po drugie, Norwegia nie ma zawartej z Polską i ratyfikowanej przez nasz kraj umowy dwustronnej dotyczącej unikania podwójnego opodatkowania – wyjaśniała sędzia Małgorzata Wolf-Kalamala.

Dlatego – jak orzekł NSA – przychodem do opodatkowania polskim CIT jest wartość faktury brutto (czyli łącznie z MVA). Jednocześnie polska spółka będzie mogła zaliczyć do kosztów uzyskania przychodu MVA z norweskich faktur zakupowych.

Decyzja mogłaby być inna
Sędzia Małgorzata Wolf-Kalamala podkreśliła zarazem, że w tej sprawie chodziło o interpretację indywidualną, a nie o wymiar podatku. NSA mógł więc oprzeć się wyłącznie na stanie faktycznym oraz ogólnie przedstawionej we wniosku spółki analizie podobieństw norweskiego MVA i polskiego VAT.

– Spółka nie wykazała szczegółowo, które przepisy polskiej ustawy o VAT i norweskiej ustawy o MVA przyjmują identyczne lub zbieżne rozwiązania w obydwu tych podatkach. Jej stwierdzenie podobieństw ograniczało się właściwie do konstatacji, że są to podatki tożsame – tłumaczyła sędzia Wolf-Kalamala.

Dodała, że gdyby to było postępowanie wymiarowe, a nie interpretacyjne, i w jego toku organ podatkowy przeprowadziłby dowody porównawcze na podstawie przepisów obydwu ustaw krajowych, to być może decyzja kończąca postępowanie byłaby inna. Pod warunkiem że spółka rzeczywiście wskazałaby na podobieństwa obydwu podatków pośrednich, dokonując szczegółowej analizy przepisów ustaw polskiej i norweskiej, a nie ograniczyłaby się tylko do stwierdzenia, że MVA i podatek od towarów i usług są tożsame – podsumował NSA.©℗

orzecznictwo

Podstawa prawna
Wyrok NSA z 2 kwietnia 2024 r., sygn. akt II FSK 774/21 www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia

https://podatki.gazetaprawna.pl/artykuly/9477882,norweski-vat-wchodzi-do-podstawy-opodatkowania-w-polskim-cit.html

 5. Ulga na działalność badawczo-rozwojową. Deregulacja w kierunku… podatkowej optymalizacji

Mariusz Szulc | dzisiaj, 08:00

Ministerstwo Rozwoju i Technologii chce poluzować przepisy o uldze na działalność badawczo-rozwojową. W jej ramach firmy mogłyby odliczać koszty ekspertyz, opinii i usług doradczych zamówionych u jakiegokolwiek podmiotu.

Nie wiadomo, jak ustosunkuje się do tego resort finansów, który odpowiada za podatki. Spytaliśmy o to biuro prasowe MF, w odpowiedzi usłyszeliśmy, że projekt nie był jeszcze konsultowany z resortem finansów.

Inna planowana przez Ministerstwo Rozwoju i Technologii (MRiT) zmiana też dotyczy podatków, a konkretnie uchylenia kontrowersyjnego przepisu, który dziś powoduje zawieszenie biegu podatkowego przedawnienia, jeżeli wszczęte zostanie postępowanie w sprawie o przestępstwo skarbowe lub wykroczenie skarbowe. Przepis ten – jak twierdzą podatnicy i ich pełnomocnicy – bywa instrumentalnie wykorzystywany przez skarbówkę po to, żeby nie dopuścić do przedawnienia podatku. Jego uchylenie proponowało jakiś czas temu samo Ministerstwo Finansów, ale równolegle szykowało inne zmiany, które miały zapobiegać przedawnianiu się podatków.

Natomiast w projekcie przygotowanym przez MRiT mowa jest tylko o uchyleniu obecnego kontrowersyjnego przepisu.

Jest zaskoczenie
Chodzi o projekt nowelizacji niektórych ustaw w celu deregulacji prawa gospodarczego i administracyjnego oraz doskonalenia zasad opracowywania prawa gospodarczego. Jego założenia (niepodatkowe) opisaliśmy wczoraj w artykule „Powrót pomysłów na deregulowanie rynku” (DGP nr 70/2024).

Podatki i opłaty lokalne
W najnowszym projekcie deregulacyjnym znalazły się również inne zmiany podatkowe np. w zakresie podatków i opłat lokalnych. Zaproponowano, aby podatnicy nie musieli składać fiskusowi informacji o nieruchomościach i obiektach budowlanych związanych z powstaniem albo wygaśnięciem obowiązku podatkowego w zakresie podatku od nieruchomości, jeśli okoliczności te wynikają z aktu notarialnego. Warunkiem byłoby, aby notariusz przesłał wypis tego aktu do urzędu skarbowego. ©℗

Jeśli chodzi o zmiany podatkowe, to zaskoczeni są sami doradcy podatkowi. Jak najbardziej opowiadają się za ułatwieniem zasad korzystania z ulgi B+R, ale – jak sami przyznają – najnowszy projekt być może idzie zbyt daleko.

– Być może warto byłoby chociaż wprowadzić ograniczenia dla kosztów ekspertyz lub doradztwa nabywanych od podmiotów powiązanych. W przeciwnym razie powstaje ryzyko, że ulga badawczo-rozwojowa stanie się polem do nadużyć – komentuje Tomasz Jakubiak vel Wojtczak, radca prawny i założyciel kancelarii Ulve Tax & Legal. Przypomina, że zabezpieczenia przed takimi nadużyciami są np. w przepisach o uldze IP Box.

Zdziwienie ekspertów budzi również to, że z planowanych ułatwień w zakresie ulgi B+R mieliby korzystać wyłącznie podatnicy CIT. A dlaczego nie przedsiębiorcy płacący PIT? – pytają.

Już był problem
Przypomnijmy, że w ramach ulgi B+R przedsiębiorcy uzyskujący przychody z działalności operacyjnej mogą dodatkowo odliczyć od dochodu koszty kwalifikowane poniesione na działalność badawczo-rozwojową. Preferencja sprawia, że w sumie podatnik odlicza wydatki dwukrotnie (raz w ramach kosztów uzyskania przychodu, drugi raz w ramach ulgi), a nawet potrójnie (koszty zatrudnienia).

Listę kosztów kwalifikowanych znajdziemy w art. 18d ust. 2 ustawy o CIT i art. 26e ust. 2 ustawy o PIT.

Zmiana miałaby dotyczyć tych, które są wymienione w pkt 3, gdzie mowa o „ekspertyzach, opiniach, usługach doradczych i usługach równorzędnych”.

Ten punkt już w przeszłości sprawiał problemy i był powodem licznych sporów z fiskusem. Początkowo bowiem (przepisy o uldze B+R weszły w życie od 2016 r.) wynikało z niego, że kosztem kwalifikowanym dla celów ulgi B+R są „ekspertyzy, opinie, usługi doradcze i usługi równorzędne, a także nabycie wyników badań naukowych, świadczonych lub wykonywanych na podstawie umowy przez jednostkę naukową w rozumieniu ustawy z dnia 30 kwietnia 2010 r. o zasadach finansowania nauki (Dz.U. z 2014 r. poz. 1620 oraz z 2015 r. poz. 249 i 1268) na potrzeby prowadzonej działalności badawczo-rozwojowej”.

Przy takim brzmieniu przepisu podatnicy uważali, że wymóg korzystania z usług jednostki naukowej dotyczy wyłącznie nabycia badań naukowych, natomiast nie odnosi się do wydatków na ekspertyzy, opinie lub doradztwo. Te mogą być świadczone przez jakikolwiek podmiot – twierdzili.

Potwierdzały to również niektóre sądy. Ostatecznie jednak NSA orzekł inaczej, m.in. w wyroku z 17 maja 2022 r. (sygn. akt II FSK 2222/19). Zgodził się z fiskusem, że koszty ekspertyz lub doradztwa mogą zostać odliczone tylko wtedy, gdy świadczyłaby je jednostka naukowa.

Chcąc przeciąć spory o to, resort finansów doprowadził do nowelizacji przepisu. Od 2018 r. koszty ekspertyz, opinii lub doradztwa mogą być odliczane wyłącznie, gdy zostały nabyte od podmiotu, o którym mowa w art. 7 ust. 1 pkt 1, 2 i 4–8 ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce (t.j. Dz.U. z 2023 r. poz. 742). Chodzi m.in. o uczelnie i instytuty naukowe oraz badawcze.

Nie tylko od naukowców
Teraz znów przepis ten miałby się zmienić, przy czym wyłącznie dla podatników CIT – wynika z projektu MRiT. Mogliby oni odliczać w ramach ulgi B+R koszty ekspertyz, opinii, doradztwa i usług równorzędnych, świadczonych lub wykonywanych przez jakikolwiek podmiot, z którym zostanie podpisana umowa.

Projektodawcy uzasadniają to następująco: „W praktyce często zdarza się, że ekspertyzy, opinie czy usługi doradcze świadczone są przez wyspecjalizowane podmioty, które nie posiadają statusu jednostki naukowej, a współpraca z jednostkami naukowymi nie zawsze w praktyce jest możliwa i uzasadniona, np. ze względu na poziom doświadczenia, jaki prezentują poszczególni partnerzy”.

To, że problem istnieje, potwierdzają sami eksperci.

– W wielu obszarach najnowsze rozwiązania produktowe lub technologiczne powstają u przedsiębiorców, w ich działach B+R lub w wyspecjalizowanych podmiotach zajmujących się prowadzeniem badań w grupach kapitałowych. Zezwolenie na odliczenie wydatków na ich zakup byłoby więc bardzo dobrą zmianą – ocenia Honorata Ścisłowicz, doradca podatkowy i partner w HOSS Advisory.

Podobnym spostrzeżeniem dzieli się Tomasz Jakubiak vel Wojtczak. – Mogę przywołać sytuację podatnika, który korzystał ze wsparcia firmy wyspecjalizowanej w zakresie urządzeń pomiarowych dla szeroko pojętej branży przesyłowej i energetycznej. Ich wiedza była unikalna i nie było ryzyka nadużyć podatkowych. W takiej sytuacji uzależnianie możliwości rozliczenia kosztu w ramach ulgi B+R od formalnego statusu jednostki, a nie rzeczywistej treści świadczenia jest arbitralne i nielogiczne – tłumaczy ekspert.

Więcej odliczeń
Oprócz tego MRiT proponuje, aby w ramach ulgi B+R można było odliczać również koszty:

■ przeglądów, konserwacji oraz kalibracji aparatury naukowo-badawczej wykorzystywanej wyłącznie w prowadzonej działalności badawczo-rozwojowej, jeżeli to korzystanie nie wynika z umowy zawartej z podmiotem powiązanym,

■ specjalistycznego transportu towarów wykorzystywanych wyłącznie w prowadzonej działalności badawczo-rozwojowej, jeżeli to korzystanie nie wynika z umowy zawartej z podmiotem powiązanym.

Bez akcyzy
Kolejna zmiana związana z ulgą B+R miałaby się znaleźć w ustawie o podatku akcyzowym. Z akcyzy byłyby zwolnione samochody osobowe wykorzystywane do celów badawczych w działalności B+R prowadzonej przez centrum badawczo-rozwojowe, o którym mowa w art. 17 ustawy o niektórych formach wspierania działalności innowacyjnej (Dz.U. z 2022 r. poz. 2474).

Łatwiej o przedawnienie
Trudniej jest przewidzieć reakcję Ministerstwa Finansów w odniesieniu do drugiego podatkowego pomysłu resortu rozwoju i technologii. Chodzi o propozycję uchylenia art. 70 par. 6 pkt 1 ordynacji podatkowej. Zgodnie z tym przepisem bieg terminu przedawnienia zobowiązania podatkowego ulega zawieszeniu, gdy wszczęte zostało postępowanie w sprawie o przestępstwo skarbowe lub wykroczenie skarbowe. Wystarczy, że podatnik zostanie o tym powiadomiony, a fiskus ma tylko podejrzenie, że mogło dojść do przestępstwa lub wykroczenia w związku z niewykonaniem danego zobowiązania podatkowego.

Przedsiębiorcy od lat twierdzą, że fiskus wykorzystuje ten przepis instrumentalnie, tj. wykorzystuje go po to, aby wstrzymać przedawnienie ich podatków. Od lat piszą w tej sprawie do kolejnych rzeczników praw obywatelskich, a ci przyznają, że problem istnieje.

Już w 2014 r. ówczesny RPO zaskarżył art. 70 par. 6 pkt 1 ordynacji do Trybunału Konstytucyjnego, ale ten nie wydał wyroku, tylko zamknął rozprawę, po czym otworzył ją na nowo bez wyznaczania kolejnego terminu.

W maju 2021 r. natomiast poszerzony skład Naczelnego Sądu Administracyjnego wydał uchwałę (I FPS 1/21), w której potwierdził: sądy administracyjne mogą badać, czy organy podatkowe wszczęły postępowania karne skarbowe instrumentalnie, a więc nie ze względu na prawdopodobieństwo wykroczenia lub przestępstwa skarbowego, lecz jedynie w celu zawieszenia biegu terminu przedawnienia.

Od tamtej pory sądy administracyjne zaczęły bliżej przyglądać się tego typu sprawom. Ich wyroki są różne, w zależności od okoliczności sprawy. Czasem wygrywa fiskus, czasem podatnicy, jak choćby w opisanym przez nas wczoraj wyroku WSA w Warszawie z 27 marca 2024 r. (III SA/Wa 2577/23) – patrz: „Siedem miesięcy przed przedawnieniem to też krótko” (DGP nr 70/2024).

Fiskus miał własne pomysły
W lipcu 2022 r. resort finansów sam zaproponował uchylenie art. 70 par. 6 pkt 1, ale przygotowany wtedy projekt nowelizacji ordynacji podatkowej ostatecznie nie trafił nawet do Sejmu.

MF chciało też wtedy uchylić inny przepis (art. 70 par. 8), wskutek którego nie przedawniają się zobowiązania zabezpieczone hipoteką lub zastawem skarbowym (choć po upływie terminu przedawnienia mogą być egzekwowane tylko z przedmiotu hipoteki lub zastawu).

Zarazem jednak w resorcie finansów powstawały rozwiązania, które miały zapobiegać przedawnianiu się podatków.

Najdalej szła propozycja, którą wpisano do ubiegłorocznego projektu nowelizacji ordynacji (z czerwca 2023 r.). MF zaproponowało, aby bieg terminu przedawnienia nie rozpoczynał się, a rozpoczęty ulegał zawieszeniu „z dniem wszczęcia kontroli celno-skarbowej”.

Gdyby ta zmiana weszła w życie, wystarczyłoby, aby fiskus rozpoczął kontrolę celno-skarbową, a pięcioletni termin przedawnienia zobowiązania podatkowego mógłby zostać wydłużony o kolejne lata.

Kolejną przyczyną prowadzącą do zawieszenia biegu przedawnienia miało być wszczęcie postępowania albo jego przejęcie przez szefa Krajowej Administracji Skarbowej (chodziło o postępowania podatkowe w przypadku unikania opodatkowania – rozdział 2 działu IIIA ordynacji podatkowej).

Zmiany w tym zakresie nie weszły w życie, ale nie można wykluczyć, że jeśli MF zgodzi się, aby art. 70 par. 6 pkt 1 ordynacji podatkowej miał zostać uchylony, to powróci do własnych korzystnych dla fiskusa pomysłów.

Natomiast wcześniej, w 2022 r. MF proponowało, aby bieg terminu przedawnienia był przerywany wskutek ustanowienia hipoteki przymusowej lub zastawu skarbowego (art. 70 par. 4a). To powodowałoby, że termin przedawnienia (zasadniczo pięcioletni) biegłby na nowo.

Resort planował też wprowadzenie nowej przesłanki zawieszenia biegu terminu przedawnienia. Miało do tego dochodzić, gdy fiskus musiałby poczekać na informacje od administracji skarbowej innego państwa, z którym Polska zawarła umowę o unikaniu podwójnego opodatkowania lub inną ratyfikowaną umowę międzynarodową. ©℗

Podstawa prawna
Etap legislacyjny
Projekt nowelizacji niektórych ustaw w celu deregulacji prawa gospodarczego i administracyjnego oraz doskonalenia zasad opracowywania prawa gospodarczego – w konsultacjach publicznych

https://podatki.gazetaprawna.pl/artykuly/9483039,ulga-na-dzialalnosc-badawczo-rozwojowa-deregulacja-w-kierunku-podatk.html

Rzeczpospolita

 1. Polskie przedsiębiorstwa będą musiały się zmierzyć z globalnym minimalnym podatkiem

05 kwietnia 2024 | Ranking doradztwa podatkowego

Rok 2024 przyniesie bardzo istotną zmianę w polskim systemie podatkowym. Zgodnie z zapowiedzią rządu, w tym roku ma zostać uchwalona ustawa implementująca postanowienia dyrektywy Rady (UE) 2022/2523 o globalnym podatku minimalnym.

Tytułem przypomnienia – w październiku 2021 r. ponad 135 państw zgromadzonych w formacie ram inkluzyjnych OECD przyjęło dwufilarowe porozumienie w sprawie reformy międzynarodowego systemu podatkowego, mające stanowić odpowiedź społeczności międzynarodowej na wyzwania podatkowe związane z digitalizacją i globalizacją światowej gospodarki (projekt BEPS 2.0.). Jeden z filarów tego projektu, tzw. Filar 2, przewiduje możliwość wprowadzenia globalnego minimalnego podatku według określonego wzoru z poszanowaniem wytycznych administracyjnych wypracowywanych w ramach OECD, tak by przedsiębiorstwa o skonsolidowanych przychodach równych bądź wyższych niż 750 mln EUR dopłacały podatek wyrównawczy, jeżeli liczona według nowych zasad efektywna stawka opodatkowania z tytułu działalności w danym państwie (jurysdykcji) jest niższa niż 15 proc.

Reforma znacząca i skomplikowana
Od strony technicznej, zasady Filaru 2 wymagają co do zasady, aby grupy międzynarodowe objęte zakresem globalnego minimalnego podatku obliczały swoje dochody oraz podatki od tego dochodu w ujęciu jurysdykcyjnym, czyli wspólnie dla wszystkich jednostek zależnych działających w danym państwie, na podstawie ujednoliconych danych finansowych. Na potrzeby takiego wyliczenia nie wystarczą zatem obecnie istniejące w grupach dane i procesy podatkowe, lecz potrzebne będzie posłużenie się danymi na potrzeby konsolidacji z dużą liczbą nowego rodzaju korekt. Jeżeli z tego obliczenia wyniknie efektywna stawka opodatkowania dla danej jurysdykcji poniżej 15 proc., to wówczas na grupie międzynarodowej będzie ciążył obowiązek zapłaty podatku wyrównawczego, tak by „uzupełnić” poziom opodatkowania do 15 proc. Filar 2 przewiduje trzy mechanizmy poboru podatku wyrównawczego. W pierwszej kolejności uprawniona do poboru podatku wyrównawczego na podstawie kwalifikowanego krajowego podatku wyrównawczego będzie jurysdykcja, w której zlokalizowane są jednostki zależne o niskim poziomie opodatkowania. Jeżeli taka jurysdykcja nie zdecyduje się na wprowadzenie takiego podatku, to wówczas w kolejnym kroku uprawniona do nałożenia podatku wyrównawczego będzie, co do zasady, jurysdykcja podmiotu dominującego w łańcuchu właścicielskim na podstawie zasady włączenia dochodu albo jakakolwiek inna jurysdykcja (jurysdykcja pomocnicza), gdzie grupa międzynarodowa ma jednostki zależne, na podstawie zasady zbyt nisko opodatkowanych zysków.

Reforma ta uznawana jest za jedną z najbardziej znaczących (i jedną z najbardziej skomplikowanych) w historii międzynarodowego systemu podatkowego. Pierwszą organizacją, która przyjęła normatywne przepisy w zakresie globalnego minimalnego podatku, transponując wytyczne OECD w tym zakresie, była Unia Europejska, która pod koniec 2022 r. przyjęła jednomyślnie wspomnianą na wstępie dyrektywę. Państwa członkowskie powinny były zaimplementować jej postanowienia do końca 2023 r., przy czym dziewięć państw członkowskich nie zrobiło tego w tym terminie. Polska, ogłaszając harmonogram prac legislacyjnych nad polską ustawą implementacyjną o podatku wyrównawczym na 2024 rok, była ostatnim z państw, które czyni zadość tej powinności. Założeniem Ministerstwa Finansów jest, by polska ustawa, odrębna od ustawy o CIT, zaczęła obowiązywać od 1 stycznia 2025 r.

Jest kilka aspektów w Filarze 2 oraz w planowanej polskiej implementacji, na które polskie przedsiębiorstwa, zarówno te z centralą w Polsce, jak też polskie spółki zależne zagranicznych grup międzynarodowych, powinny zwrócić szczególną uwagę już teraz. Chodzi mianowicie o rozwiązania łagodzące wpływ globalnego minimalnego podatku, czyli mechanizm kompensaty, mechanizm pomniejszenia dla działalności wykorzystującej substrat majątkowo-osobowy oraz bezpieczne przystanie.

Korzystne rozwiązania
Mechanizm kompensaty zakłada wyliczenie efektywnej stawki opodatkowania poprzez łączenie kwot dochodów i podatków wszystkich jednostek zależnych działających w danej jurysdykcji. W efekcie niskie opodatkowanie jednej spółki zależnej może zostać skompensowane wyższym opodatkowaniem innej spółki zależnej działającej w tym samym państwie. Filar 2 przewiduje ponadto pomniejszenie nisko opodatkowanego dochodu o taką jego część, która dla celów globalnego minimalnego podatku będzie uznawana jako „dochód dobry” pomimo faktu, że taki dochód jest opodatkowany efektywną stawką niższą niż 15 proc. Taka „dobra” część dochodu będzie odpowiadać kwocie wyliczanej na podstawie z góry określonej formuły, czyli określonego procentu wartości rzeczowych aktywów trwałych i kosztów wynagrodzeń. Kwestia wyłączenia z uwagi na substrat majątkowo-osobowy była kluczowa dla państw, które przewidują w swoich systemach podatkowych system zachęt podatkowych, jak zwolnienie strefowe czy ulgę B+R. Odnośnie do bezpiecznych przystani, zasady Filaru 2 przewidują za okres 2024–2026 uproszczenia dla grup międzynarodowych w zakresie weryfikacji czy grupy te podlegać będą nowym zasadom, w dużej części na podstawie danych z już funkcjonującej sprawozdawczości w rozbiciu na poszczególne państwa (country-by-country reporting). Oprócz bezpiecznej przystani o charakterze czasowym, zasady Filaru 2 przewidują również permanentną bezpieczną przystań w postaci kwalifikowanego krajowego podatku wyrównawczego, który zautoryzowany przez OECD będzie z definicji wyłączał pozostałe mechanizmy poboru podatku wyrównawczego. Innymi słowy, Polska, wprowadzając taki rodzaj podatku wyrównawczego, wykluczy możliwość nałożenia podatku wyrównawczego przez inne jurysdykcje, państwo centrali lub jurysdykcje pomocnicze, na podstawie innych mechanizmów poboru podatku. To kluczowy element z perspektywy polskich spółek należących do międzynarodowych grup, ponieważ taki krajowy podatek wyrównawczy będzie wyliczany przez polskie spółki na podstawie lokalnych danych finansowych, zwalniając z tego obowiązku zagraniczne centrale. Innymi słowy, docelowo (za lata objęte przepisami o krajowym podatku wyrównawczym) to polskie spółki, a nie ich zagraniczne centrale, będą prawnie zobowiązane do prawidłowego obliczenia (według polskich zasad) oraz zapłaty ewentualnego podatku lub upewnienia się, że mogą skorzystać z tymczasowych ułatwień. Można oczekiwać zatem, że docelowo ciężar wywiązania się z nowych wymogów i związana z tym odpowiedzialność co do zasady spoczną na polskich spółkach i ich zarządach, które nie powinny automatycznie zakładać, że zagraniczne centrale całościowo uwzględnią obowiązki wynikające z polskiej ustawy. To z kolei oznacza, że polskie spółki już teraz powinny włączać się w grupowe dyskusje i działania przygotowawcze, aby upewnić się, że założenia przyjmowane w ich grupie zapewnią im dostateczne zasoby i komfort celem realizacji tych obowiązków.

https://archiwum.rp.pl/artykul/1513432-Polskie-przedsiebiorstwa-beda-musialy-sie-zmierzyc-z-globalnym-minimalnym-podatkiem.html

 2. JPK_CIT – rewolucja w cieniu KSeF

05 kwietnia 2024 | Ranking doradztwa podatkowego

JPK_KR_PD (księgi i podatek dochodowy) oraz JPK_ST (środki trwałe) – łącznie nazywane JPK_CIT – to nowy format elektronicznego przekazywania danych z ksiąg rachunkowych bezpośrednio do organów podatkowych, zawierający komponent informacji podatkowych.

Obowiązek takiego przekazywania danych został wprowadzony w 2022 r. przez przepisy Polskiego Ładu. Jednocześnie dopiero niedawno opublikowany został projekt rozporządzenia oraz schemat obu raportów składających się na JPK_CIT. Ministerstwo Finansów potwierdziło także, że rok 2025 będzie pierwszym raportowanym okresem.

Z analizy samych raportów, z informacji przekazywanych przez Ministerstwo Finansów w trakcie konsultacji, a także z uzasadnienia do rozporządzenia możemy się domyślać, że celem JPK_CIT jest pozyskanie przez urzędy danych źródłowych na poziomie szczegółowości i o strukturze pozwalającej na porównywanie ich pomiędzy różnymi podatnikami, a także z danymi pochodzącymi z KSeF czy JPK_V7M.

Co i kiedy czeka biznes
JPK_CIT oznacza rewolucję w raportowaniu podatku dochodowego od osób prawnych. Digitalizacja, przez wiele lat obejmująca jedynie podatki pośrednie, teraz dociera również do obszaru podatków bezpośrednich.

Z jednej strony wiąże się to z wieloma wyzwaniami, jak chociażby z koniecznością zbierania bardziej szczegółowych informacji z różnych źródeł danych i systemów, a także informacji, które nie są łatwo dostępne w systemie finansowo-księgowym. Implementacja JPK_CIT może zatem wymagać nie tylko dostosowań w systemach finansowo-księgowych, ale także zmian w procesach, a nawet operacjach biznesowych.

Z drugiej strony w rezultacie rzetelnie prowadzonych projektów implementacyjnych równolegle mogą zostać osiągnięte korzyści w postaci poprawy procesu kalkulacji CIT czy nawet jego automatyzacji.

Nowe wyzwania
Wprowadzanie JPK_CIT będzie realizowane według określonego harmonogramu. W pierwszej kolejności w roku podatkowym rozpoczynającym się po 31 grudnia 2024 r. obowiązkiem raportowania objęci zostaną duzi podatnicy CIT (przychody przekraczające 50 mln euro) oraz podatkowe grupy kapitałowe. Oznacza to również, że wejście w życie nowych przepisów JPK_CIT zbiegnie się w czasie z wprowadzeniem KSeF. Warto zaznaczyć, że obowiązkowe raportowanie za pierwszy rok sprawozdawczy obejmować będzie jedynie strukturę JPK_KR_PD, natomiast JPK_ST będzie nieobligatoryjny.

Raportowanie polegać będzie na przesłaniu informacji do końca trzeciego miesiąca po zakończeniu roku podatkowego. Nie jest natomiast na razie jasne, czy JPK_CIT będzie także składany w trybie „na żądanie”, tak jak obecny JPK_KR(1).

W toku konsultacji Ministerstwo Finansów nie odpowiedziało na pytanie, czy obecnie wprowadzany schemat raportowy jest wersją o ostatecznym poziomie szczegółowości. Może to więc oznaczać, że podatek dochodowy od osób prawnych podąży ścieżką wytyczoną przez podatek od towarów i usług, gdzie początkowo wprowadzony JPK_VAT został zastąpiony przez JPK_V7M i w ostatecznym rozrachunku zrezygnowano z deklaracji VAT-7. Być może zastąpienie deklaracji CIT-8 i noty podatkowej do sprawozdania finansowego jest zatem kwestią czasu.

Jak przygotować się na rewolucję
Rozszerzeniu ulega zakres informacji przekazywanych fiskusowi przez podatników m.in. o NIP kontrahentów, numer KSeF, znaczniki poszczególnych kont zestawienia obrotów i sald czy rozliczenie podatku dochodowego. Część z tych informacji podatnicy będą musieli przekazywać już za rok 2025, a część dopiero od 2026 r.

Potwierdza to wręcz transformacyjny dla CIT charakter nowych wymagań. Z doświadczeń Deloitte zdobytych podczas implementacji zarówno krajowych JPK_VAT, KSeF, jak i SAF-T w wielu krajach regionu wynika, że do właściwego przygotowania się do nowego obowiązku raportowego konieczne jest przeanalizowanie kwestii merytorycznych oraz głównych kwestii technicznych.

Do wdrożenia JPK_CIT można podejść na dwa sposoby, tj. wybierając opcję minimum poprzez implementację jedynie wymagań wynikających wprost z przepisów lub wykorzystać tę okazję także do usprawnienia całego procesu CIT compliance. Niezależnie od wybranej drogi projekty w znacznej części będą przebiegały według podobnego schematu, choć osiągną różną skalę i przyniosą odmienne korzyści. Jak w każdym tego typu wdrożeniu, warto także pamiętać, że składa się ono z dwóch zasadniczych części:

– przeglądu analitycznego i merytorycznego oraz przygotowania do wprowadzenia JPK_CIT, w tym przeglądu gotowości danych i procesów firmy do implementacji nowego raportu;

– technicznego wdrożenia i konfiguracji rozwiązań umożliwiających przygotowanie JPK_CIT w sposób najbardziej zautomatyzowany.

Etapem wstępnym powinna być zawsze wskazana analiza dostępnych danych oraz identyfikacja luk (tzw. analiza Fit & Gap). Dopiero w jej rezultacie możliwe jest określenie skali projektu, koniecznych dostosowań procesowych, systemowych czy prawno-podatkowych, a także wybór najlepszej technologii do realizacji obowiązku raportowego (np. na podstawie stworzonego przez Deloitte oprogramowania taxCube™, systemów finansowo-księgowych czy nakładek na takie systemy).

Biorąc pod uwagę duży zakres zmian i ich potencjalny wpływ na proces kalkulacji CIT oraz nieodległy termin wejścia w życie nowych przepisów, nie należy odkładać rozpoczęcia projektów wdrożeniowych. Pomimo znacznego zakresu wyzwań i wielu istniejących obecnie wątpliwości interpretacyjnych opublikowane schematy raportowe potwierdzają, że digitalizacja prędzej czy później obejmie wszystkie podatki, co w długiej perspektywie może przynieść korzyści procesowe również u podatników.

https://archiwum.rp.pl/artykul/1513422-JPK-CIT—rewolucja-w-cieniu-KSeF.html

 3. Odpowiedzialność członka zarządu za zobowiązania podatkowe spółki z o.o.

05 kwietnia 2024 | Biznes | Agnieszka Boncławek

Solidarna odpowiedzialność członka zarządu spółki z o.o. wraz ze spółką za jej zobowiązania podatkowe jest niezależna od faktycznie powierzonego członkowi zarządu zakresu obowiązków. Decydującym czynnikiem jest prawidłowe formalnie powołanie danej osoby do zarządu spółki i pozostawanie na stanowisku w okresie, którego takie zobowiązania podatkowe dotyczą.

Tak orzekł Naczelny Sąd Administracyjny w wyroku III FSK 1030/21 z 20 października 2022 r.

Wyrokiem z 18 grudnia 2018 roku (III SA/Wa 776/18) Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie oddalił skargę wiceprezes zarządu spółki na decyzję Dyrektora Izby Administracji Skarbowej w Warszawie w przedmiocie orzeczenia o solidarnej odpowiedzialności byłego członka zarządu wraz z pozostałymi członkami zarządu oraz spółką za zaległości podatkowe spółki w podatku VAT za okresy rozliczeniowe od stycznia do sierpnia 2012 roku. WSA uznał, iż Dyrektor IAS prawidłowo wykazał w toku postępowania spełnienie przesłanek solidarnej odpowiedzialności członka zarządu, wynikających z art. 116 § 1 ordynacji podatkowej tj.:

– brak zgłoszenia przez skarżącą we właściwym czasie wniosku o ogłoszenie upadłości lub otwarcia postępowania restrukturyzacyjnego (przy czym skarżąca nie wykazała, że brak takiego zgłoszenia nastąpił bez jej winy) oraz

– bezskuteczność egzekucji z mienia spółki przy jednoczesnym niewskazaniu przez skarżącą mienia spółki, z którego egzekucja umożliwiłaby zaspokojenie zaległości podatkowych w znacznej części.

Zgodnie zaś z przepisem art. 116 § 2 ordynacji podatkowej odpowiedzialność członków zarządu obejmuje zaległości podatkowe z tytułu zobowiązań, których termin płatności upływał w czasie pełnienia przez nich obowiązków członka zarządu. Organ nie miał wątpliwości, że skarżąca w okresie, w którym powstały zaległości podatkowe, była członkinią zarządu spółki, co znalazło potwierdzenie w treści wyciągu z Krajowego Rejestru Sądowego dot. spółki oraz w fakcie, że skarżąca (jako osoba zajmująca stanowisko w zarządzie) podpisywała sprawozdania finansowe spółki za lata 2010–2013 r. WSA potwierdził prawidłowość stanowiska organu, jak również zgodził się z jego ustaleniami. Zdaniem skarżącej wyrok WSA został wydany z naruszeniem szeregu przepisów, w związku z czym wniosła od niego skargę kasacyjną.

Wyrokowi wydanemu przez WSA skarżąca zarzuciła w szczególności naruszenie przepisów postępowania m.in. art. 120, 121 § 1 i art. 122 ordynacji podatkowej przez nienależyte prowadzenie postępowania dowodowego oraz naruszenie przepisów prawa materialnego, tj. art. 116 § 1 i 2 ordynacji podatkowej i bezpodstawne orzeczenie o jej odpowiedzialności solidarnej za zobowiązania spółki, pomimo tego, iż (jak ogólnikowo argumentowała) faktycznie nie pełniła funkcji w zarządzie.

Naczelny Sąd Administracyjny nie przychylił się do argumentacji skarżącej, nie stwierdził również zachodzenia przesłanek nieważności postępowania (do czego badania jest zobowiązany niezależnie od tego, czy zostało to zarzucone w skardze kasacyjnej), w związku z czym skargę oddalił.

W uzasadnieniu swojego orzeczenia NSA wskazał, iż dla oceny spełnienia przesłanki z art. 116 § 2 ordynacji podatkowej (tj. pełnienia funkcji w zarządzie w czasie powstania zaległości) wystarczającym jest formalne pełnienie obowiązków przez członka zarządu. Zostało to jednoznacznie wykazane na podstawie informacji zamieszczonych w Krajowym Rejestrze Sądowym, zgodnie z którym skarżąca zasiadała w zarządzie spółki w okresie, w którym powstały zaległości.

Okoliczność ta została dodatkowo potwierdzona przez fakt podpisywania przez skarżącą sprawozdań finansowych spółki za lata 2010–2013, a więc również za rok, w którym powstały zaległości. Skarżąca na żadnym etapie postępowania nie wykazała, by miała miejsce przerwa w pełnieniu przez nią funkcji w zarządzie – ani z powodu jej tymczasowego odwołania, ani z przyczyn, które obiektywnie i w sposób niemożliwy do usunięcia (np. ciężka choroba) mogłyby wyłączać jej działanie, co w opinii NSA jednoznacznie uzasadniało jej odpowiedzialność na zasadzie art. 116 § 2 ordynacji podatkowej. Stanowisko takie znajduje odzwierciedlenie w ugruntowanym orzecznictwie sądów administracyjnych. W związku z powyższym NSA prawidłowo uznał, że jakiekolwiek ograniczenia w zakresie codziennego prowadzenia spraw spółki przez skarżącą jako członkinię (wiceprezes) zarządu miały miejsce w wyniku dobrowolnego ograniczenia przez nią swojej aktywności.

Komentarz autorki
Agnieszka Boncławek, radczyni prawna Rödl & Partner

W omawianej sprawie należy zgodzić się ze stanowiskiem prezentowanym przez Naczelny Sąd Administracyjny. Zasada odpowiedzialności członków zarządu za zobowiązania podatkowe, opisana w art. 116 ordynacji podatkowej, jest w swojej istocie bardzo zbliżona do odpowiedzialności wynikającej z art. 299 kodeksu spółek handlowych. Celem obu przepisów jest zapewnienie bezpieczeństwa obrotu gospodarczego poprzez nałożenie na członków zarządu spółki z ograniczoną odpowiedzialnością obowiązku szczególnej dbałości o regulowanie przez nią zobowiązań. Konsekwencją braku takiej, przynależnej do pełnionej funkcji, dbałości w najdalej idącym scenariuszu jest osobista odpowiedzialność odszkodowawcza członka zarządu wobec wierzycieli zarówno prywatnych, jak i publicznych – do pełnej wysokości powstałych długów wraz z kosztami związanymi z dochodzeniem zapłaty należności od spółki (koszty postępowań sądowych i egzekucyjnych).

Ciekawym aspektem komentowanego orzeczenia jest linia argumentacji skarżącej, która wskazuje, iż „faktycznie” nie pełniła funkcji w zarządzie spółki. Jak słusznie wskazał NSA odpowiedzialność solidarna członka zarządu ze spółką uzależniona jest od spełnienia warunku formalnego, tj. powołania danej osoby do zarządu i jej pozostawania w zarządzie (tj. osoba taka ani nie zrezygnowała z bycia członkiem zarządu, ani nie została z zarządu odwołana) w chwili powstania zaległości. Bez znaczenia pozostają tutaj ewentualne wewnętrzne podziały codziennych obowiązków pomiędzy członków zarządu, rzeczywiście wykonywane lub nadzorowane przez nich czynności. Ma to dość istotne znacznie w kontekście zauważalnego trendu, jakim jest wskazywanie na stronach internetowych spółek (wzorem zapewne amerykańskim) obszaru „działalności” danego członka zarządu, np. zaznaczając, iż jest to „członek zarządu – dyrektor finansowy” lub „członek zarządu – dyrektor ds. operacyjnych”. O ile jednak podział taki może dobrze funkcjonować na co dzień i pozwalać spółce efektywniej działać, to dla osób trzecich pozostaje całkowicie bez znaczenia. Jeśli więc spółka nie reguluje swoich zobowiązań, to odpowiadają za nie wszyscy członkowie zarządu solidarnie (o ile, oczywiście, zachodzą ku temu ustawowe przesłanki), niezależnie od swoich codziennych obowiązków i funkcji tytularnych.

https://archiwum.rp.pl/artykul/1513441-Odpowiedzialnosc-czlonka-zarzadu-za-zobowiazania-podatkowe-spolki-z-o-o-.html

 4. Świadczenia fundacji rodzinnej opodatkowanie niezależnie od źródła

08 kwietnia 2024 | Podatki | Ignacy Czapla

Fundacja rodzinna podlega opodatkowaniu podatkiem dochodowym nie tylko w przypadku wypłaty świadczeń z osiągniętego zysku, ale również w sytuacji wypłaty ich ze środków przekazanych fundacji przez fundatora.

Tak orzekł Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie w wyroku z 18 grudnia 2023 r. (III SA/Wa 2055/23).

Podatnik będący osobą fizyczną, który planuje utworzenie fundacji rodzinnej, z której on i jego ustawowi spadkobiercy mają otrzymywać świadczenia w formie środków pieniężnych zapytał, czy fundacja może wyłączyć z podstawy opodatkowania (tj. wartości świadczenia udzielanego beneficjentom) wartość środków uprzednio otrzymanych od fundatora i opodatkowanych przez niego PIT. Podatnik we wniosku interpretacyjnym stanął na stanowisku, w myśl którego fundacja rodzinna nie powinna zaliczać do przychodu wartości środków otrzymanych od fundatora, ponieważ pochodzą one z wcześniej opodatkowanej działalności.

Organ w interpretacji indywidualnej z 13 lipca 2023 r. (0114-KDIP2-1.4010.147.2023.2.KS) uznał stanowisko podatnika za nieprawidłowe. Wskazał, że zgodnie z art. 24q ust. 1 pkt 1 i ust. 2 ustawy o CIT do opodatkowania fundacji rodzinnej dochodzi niezależnie od tego, czy wypłacone przez nią świadczenia pochodzą ze środków przekazanych fundacji czy też z osiągniętych przez nią zysków. Zdaniem organu, z brzmienia przepisów ustawy o CIT dotyczących opodatkowania fundacji rodzinnej nie da się wyprowadzić normy pozwalającej na ograniczenie opodatkowania tylko do sytuacji, w której fundacja spełnia świadczenia finansowane z osiągniętych zysków.

Podatnik zaskarżył otrzymaną interpretację indywidualną do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, który oddalił skargę, podzielając jednocześnie pogląd organu. Sąd w ustnym uzasadnieniu wyroku uznał, że z samej treści art. 24q ust. 1 pkt 1 i ust. 2 ustawy o CIT nie wynika, by do opodatkowania fundacji rodzinnej dochodziło wyłącznie wtedy, gdy świadczenia są wypłacane z zysku fundacji. W ocenie WSA w Warszawie nie można postrzegać fundacji rodzinnej jako konstrukcji prawnej, która ma prowadzić wyłącznie do bezpośredniej dystrybucji majątku pomiędzy fundatorem a beneficjentami, w istocie zastępując np. darowiznę.

Skład orzekający wskazał, że ustawodawca przy instytucji fundacji rodzinnej odsunął w czasie moment jej opodatkowania z momentu uzyskania zysku na moment wypłaty świadczeń, czyli rezultatów działalności fundacji. Zdaniem sądu nie można więc przyjąć, że fundacja wypłacając świadczenia na rzecz beneficjentów ma prawo wyłączyć z przychodu wartość środków pieniężnych przekazanych przez fundatora, a tym samym opodatkować tylko świadczenia finansowane z zysków.

Komentarz eksperta
Ignacy Czapla, konsultant w dziale Doradztwa Podatkowego Deloitte

Uważam, że należy podzielić stanowisko WSA w Warszawie. W mojej ocenie sąd postąpił prawidłowo odwołując się do wykładni literalnej art. 24q ust. 1 pkt 1 i ust. 2 ustawy o CIT, zgodnie z którym w momencie wypłaty świadczenia przez fundację rodzinną dochodzi do powstania po jej stronie przychodu podlegającego opodatkowaniu. Przepis ten – podobnie jak art. 2 ust. 2 ustawy o fundacji rodzinnej, do którego odsyłają przepisy ustawy o CIT w celu ustalenia definicji „świadczenia” – nie różnicuje świadczeń na finansowane z zysków fundacji oraz na finansowane z mienia wnoszonego przez fundatora. Należy zgodzić się więc ze stwierdzeniem WSA w Warszawie, w myśl którego fundacje rodzinne powinny podlegać opodatkowaniu niezależnie od tego, z jakiego źródła pochodzą udzielane przez nie świadczenia.

W mojej ocenie argument celowościowy dotyczący „podwójnego opodatkowania” w przypadku wypłaty świadczeń pochodzących z wkładów wniesionych przez fundatora (raz – opodatkowaniu podatkiem dochodowym po stronie fundatora, dwa – tym samym podatkiem po stronie fundacji w momencie wypłaty świadczenia finansowanego z wkładu fundatora) nie uzasadnia odstąpienia od językowej interpretacji przepisów. Warto pamiętać, że fundacja rodzinna jest osobą prawną (art. 4 ust. 1 ustawy o fundacji rodzinnej), a więc podmiotem odrębnym od jej fundatora i beneficjentów. Mienie wnoszone przez fundatora staje się więc – po jego przekazaniu – mieniem fundacji. Taka interpretacja może wynikać również z wykładni systemowej ustawy o fundacji rodzinnej. Ustawodawca wielokrotnie posługując się bowiem sformułowaniem „majątek (w niektórych przypadkach – mienie) fundacji rodzinnej” np. tytułując w ten sposób rozdział 3 tej ustawy. Odrębność majątków fundacji rodzinnej i fundatora zdaje się potwierdzać także art. 20 ustawy o fundacji rodzinnej, w myśl którego fundacja nie może zwracać fundatorowi mienia wniesionego na pokrycie funduszu założycielskiego ani w całości, ani w części, chyba że ustawa stanowi inaczej. W mojej ocenie nie można więc mówić w opisywanym przypadku o „podwójnym opodatkowaniu” w ujęciu prawnym. Dwa powstające zobowiązania podatkowe dotyczą bowiem w istocie dwóch odrębnych podmiotów, o odrębnych majątkach oraz mają swoje źródło w dwóch odrębnych zdarzeniach (w przypadku fundatora – osiągnięcia dochodu, w przypadku fundacji – wypłaty świadczenia).

Trafna jest również ocena WSA w Warszawie, który odrzucając argumenty podatnika wskazuje, że powoływanie do życia fundacji rodzinnych nie ma zastępować innych instytucji prawa prywatnego (np. darowizny). Jednorodne opodatkowanie fundacji rodzinnych (tj. opodatkowanie ich w momencie wypłaty świadczeń, niezależnie od źródła ich finansowania) ma, w mojej ocenie, przeciwdziałać sytuacjom, w których fundacja rodzinna nie prowadziłaby w istocie działalności, a jedynie redystrybuowałaby majątek fundatora. Majątek wniesiony do fundacji rodzinnej ma zgodnie z jego przeznaczeniem zostać wykorzystany do wygenerowania zysków przez fundację, a nie do prostej redystrybucji wkładów fundatora do beneficjentów.

Obowiązujące regulacje należy odczytywać w ten sposób, że premiują one „rentowne” fundacje, które – korzystając z wniesionego przez fundatora mienia – zyskownie inwestują i w ten sposób uzyskują środki w celu spełniania świadczeń na rzecz beneficjentów. Jeżeli więc celem podatnika nie jest długofalowa inwestycja, a jedynie bieżące zaspokajanie potrzeb najbliższych, to dla jego realizacji można rozważyć wykorzystanie innych dostępnych i prostych środków prawnych (np. wspomnianej umowy darowizny), w miejsce zakładania fundacji rodzinnej. Uważam więc, że wyrok WSA w Warszawie powinien zostać utrzymany w mocy przez Naczelny Sąd Administracyjny.

https://archiwum.rp.pl/artykul/1513542-Swiadczenia-fundacji-rodzinnej-opodatkowanie-niezaleznie-od-zrodla.html

 5. Błędy w fundacjach rodzinnych – problem fundatorów, doradców… i ustawodawcy

09 kwietnia 2024 | Administracja i samorząd | Agnieszka Krysik

Fundacje rodzinne od 22 maja 2023 r. realizują cele sukcesyjne fundatorów. Oczywiście nie tylko. Ustawodawca stworzył atrakcyjne narzędzie sukcesji majątku, które pozwala pomnażać majątek rodzinny i daje preferencje podatkowe. Nie tylko potencjalnych fundatorów, ale i rynku doradczego.

Na rynku usług doradczych pojawiło się wielu nowych specjalistów od strukturyzacji fundacji rodzinnych. Stali się nimi również ci doradcy, który wcześniej nie zajmowali się procesami sukcesyjnymi, jak i ci którzy nie mają doświadczenia w obsłudze korporacyjnej spółek prawa handlowego. A te kompetencje są kluczowe dla prawidłowej obsługi procesów sukcesyjnych z wykorzystaniem fundacji rodzinnych.

Wykładnia przepisów ustawy
Ustawa o fundacjach rodzinnych to nowe przepisy. Projektowane były z udziałem strony społecznej, reprezentantów przedsiębiorców, grona bardzo dobrych doradców prawnych i podatkowych, przedstawicieli notariuszy i pozostałych reprezentantów obrotu gospodarczego.

Wszyscy biorcy udział w procesie projektowania oraz procesie ustawodawczym jednogłośnie twierdzą, że wprowadzone przepisy są dobre. Jak się jednak okazuje wyzwaniem jest ich wykładnia i prawidłowe ich stosowanie. Nowe przepisy zostały stworzone z uwzględnieniem polskiego systemu prawnego. Organy fundacji rodzinnej zostały stworzone na wzór organów spółek kapitałowych, czerpiąc z dużego dorobku orzeczniczego i praktyki. Część przepisów stanowi ich lustrzane odwzorowanie.

Zagrożenie dla obrotu gospodarczego
Istotną normą jest określenie sposobu reprezentacji fundacji rodzinnej w umowie lub sporze z członkiem zarządu fundacji rodzinnej (art. 63). Jest to przepis, który ma odpowiednie zastosowanie do reprezentacji fundacji rodzinnej w organizacji w umowie zawieranej z członkiem zarządu fundacji rodzinnej w organizacji.

Niestety obserwujemy w praktyce dość dużo błędnego zastosowania przepisów ustawy o fundacji rodzinnej w czynnościach prawnych w okresie, w jakim fundacja rodzinna jest w organizacji. Jest to okres od powołania fundacji rodzinnej w akcie założycielskim do jej wpisu w rejestrze fundacji rodzinnych. Niestety wpływ na to ma nadal dość długi termin oczekiwania na wpis fundacji rodzinnej do rejestru fundacji rodzinnych, co powoduje że w okresie „w organizacji” wnoszone jest mienie o wartości często przekraczającej dziesiątki czy setki milionów złotych. I oczywiście z perspektywy prawnej jest to możliwe. Ale by było skuteczne i ważne musi być przeprowadzone zgodnie z ustawą.

Błędny sposób reprezentacji fundacji rodzinnej w organizacji ma miejsce, gdy do umowy darowizny pomiędzy fundatorem pełniącym funkcję członka zarządu a fundacją rodzinną w organizacji zastosowany jest art. 23 ustawy, na podstawie którego fundację rodzinną reprezentuje fundator lub pełnomocnik powołany przez fundatora. Jest to niezgodne z prawem zastosowanie sposobu reprezentacji. W takiej sytuacji czynność prawna powinna uwzględniać przepis szczególny, którym jest art. 63 ustawy o fundacji rodzinnej (analogiczny jest w spółkach kapitałowych, np. art. 210 Kodeksu spółek handlowych). Jest to przepis, do którego wprost odsyła art. 23 ust. 6 ustawy o fundacji rodzinnej, analogicznie jak dla spółek kapitałowych jest to art. 11 § 2 Kodeksu spółek handlowych.

Nieprawidłowo przeprowadzone czynności zagrażają bezpieczeństwu obrotu gospodarczego. Jest wiele fundacji rodzinnych w organizacji, które przy błędnej reprezentacji przeprowadziły czynności nabycia mienia a następnie mienie to zostało zbyte (na przykład udziały czy akcje spółek).

Inne zagadnienia
Dostrzegamy również inne zagadnienia, które warto, aby ustawodawca poddał doprecyzowaniu. Jednym z nich to charakter świadczeń od fundacji rodzinnej do beneficjenta. W dyskusji prawnej możemy spotkać się z argumentami za traktowaniem świadczenia jako darowizny. Ustawodawca jednak nie wyjaśnił charakteru świadczenia wprost. Może mieć to znaczenie dla oceny czy świadczenia otrzymane przez beneficjenta będącego w związku małżeńskim z obowiązującym ustawowym ustrojem wspólności majątkowej trafi do majątku odrębnego beneficjenta czy do majątku wspólnego.

Innym zagadnieniem jest swoboda i elastyczność kształtowania treści statutu fundacji rodzinnej. Ona bez wątpienia jest bardzo duża, co dla strukturyzacji sukcesyjnej jest bardzo cenne i ważne. Pojawiają się jednak pomysły tak swobodnego kształtowania treści statutu, które naruszają naturę fundacji rodzinnej i jej organów. Spodziewam się, że ocena skuteczności takich postanowień pojawi się na etapie sporów korporacyjnych, co nastąpi w ciągu dekady, gdy pierwsi fundatorzy – założyciele umrą i wygaśnie status fundatora. We wszystkim winniśmy kierować się treścią przepisów, sprawdzeniem mechanizmów które szyjemy w statutach przede wszystkim w ten sposób czy je faktycznie rozumiemy i wiemy jak zastosować.

Efekt nowości
Nowy instrument prawny spotkał się z olbrzymim zainteresowaniem środowiska doradczego. Nie często doradcy otrzymują nowy instrument, który jest dla nich produktem sprzedaży w usługach prawnych. Tak też stało się z fundacją rodzinną, dla której już wiosną 2023 r. ceny usługi prawnej miały ogromną rozpiętość od sięgających 200 zł po 5 tysięcy złotych.

Niepokój pojawiał się oczywiście przy tych usługach oferowanych za 5 tys. złotych. Dlaczego? Odpowiedź specjalistów od sukcesji jest prosta. Fundacja rodzinna to narzędzie strukturyzacji sukcesyjnej, stosowane do indywidualnej rodziny, majątku i uwarunkowań ich dotyczących. A takiej usługi prawnej nie da się wycenić na 5 do 10 tysięcy złotych. Jeżeli klient chce wprowadzić jedynie wehikuł inwestycyjny (a często podatkowy!) to bywa, że nie jest zainteresowany sukcesją. Wtedy skupia się na oczekiwaniu prostego tekstu statutu, takiego który w zasadzie nie różnicuje jego sytuacji sukcesyjnej. Czy wtedy fundacja rodzinna spełnia cele ustawowe? Ktoś pomyśli, że to straszenie. Nie. To będzie prosta weryfikacja, którą organy kontroli skarbowej przeprowadzą – jak sądzę – za trzy, cztery lata.

Agnieszka Krysik
radca prawny, założycielka KRYSIKLAW, prezes zarządu Ope- rator Fundacji Rodzinnej sp. z o.o., przewodnicząca Komisji BCC dla Rodziny – Business Centre Club

Warto korzystać z doradców, którzy wiedzą jak stosować ustawę o fundacji rodzinnej. Warto też sięgać do opracowań, szkoleń, wielu konsultacji z różnymi doradcami. Jednym ze źródeł, poza kilkoma obecnymi na rynku wydawniczym komentarzami do ustawy, jest podręcznik o fundacji rodzinnej przygotowany przez Ministerstwo Rozwoju i Technologii z udziałem ekspertów prawnych i zamieszczony na stronie www MRiT https://www.gov.pl/web/rozwoj-technologia/podreczniki-o-sukcesji

Ustawa o fundacjach rodzinnych wprowadza trzy -letni termin na ocenę skutków regulacyjnych. Wydaje się uzasadnione, aby już dziś rozpocząć prace nad nowelizacjami, które wesprą bezpieczeństwo obrotu. Liczę, że Zespół Doskonalenia Regulacyjnego w MRiT już niedługo podejmie rozmowy ze stroną społeczną (podążając za doskonałą praktyką dialogu na etapie projektowania przepisów) o potrzebie nowelizacji i – jakże ważnej – zabezpieczenia obrotu w związku z liczbą nieważnych czynności z zastosowaniem błędnej reprezentacji fundacji rodzinnej w organizacji. Ważny postulat to wznowienie rozmów resortowych na temat ustawy o kształtowaniu ustroju rolnego i zagadnieniu przenoszenia nieruchomości rolnych do fundacji rodzinnej. Jesienna nowelizacja w tym zakresie pokazała, że interes sukcesyjny prezentowany przez 6 lat prac nad projektem ustawy o fundacji rodzinnej został całkowicie pominięty. Co więcej przypuszczam, że będzie dochodzić do skorzystania z uprawnień Skarbu Państwa do nabycia gruntów rolnych wnoszonych do fundacji rodzinnej. Dlatego dalsze pozostawienie fundacji rodzinnej poza katalogiem osób bliskich definiowanym na gruncie ustawy o kształtowaniu ustroju rolnego uniemożliwi sukcesję wielu fundatorom.

https://archiwum.rp.pl/artykul/1513550-Bledy-w-fundacjach-rodzinnych—problem-fundatorow–doradcow–i-ustawodawcy.html

Budownictwo i PZP | Prasówka | 04.04.2024 r.

Business Insider

Większe place zabaw, cichsze balkony. Walka z patodeweloperką musi poczekać

Jolanta Ojczyk | 2 kwietnia 2024, 7:02

To miała być rewolucja dla inwestorów i deweloperów. Miała skończyć z placami zabaw z jednym bujakiem czy balkonami z widokiem na okno sąsiada. Na razie jednak nic się nie zmieni. Krzysztof Hetman, minister rozwoju i technologii, wydłużył wejście w życie nowych przepisów. Zaczną obowiązywać dopiero 1 sierpnia.

– 1 kwietnia 2024 r. miała wejść w życie nowelizacja rozporządzenia w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie.
– Przewiduje ona m.in. zwiększenie minimalnej odległości między blokami, ograniczenie liczby miejsc postojowych, obowiązek tworzenia placów zabaw dla dzieci
– Wymogi dla nowych inwestycji zaczną obowiązywać dopiero od 1 sierpnia br.

Jak poinformowało Ministerstwo Rozwoju i Technologii, projekt rozporządzenia przesuwającego termin powstał w odpowiedzi na zgłaszane przez jednostki samorządu terytorialnego potrzeby związane z wydłużeniem czasu na modyfikacje dokumentacji planowanych inwestycji pod kątem nowych przepisów. „Dlatego przesunięcie terminu wejścia w życie nowych regulacji wychodzi naprzeciw docierającym do resortu postulatom i umożliwi ukończenie projektów budowlanych dużych i skomplikowanych inwestycji” — poinformował resort w komunikacie.

Na razie jednak nic nie wskazuje, aby resort chciał zmienić podstawowe zapisy rozporządzenia. Zmienia tylko datę, od kiedy będą obowiązywały. Warto więc przypomnieć, jak Waldemar Buda, były już minister rozwoju, chciał walczyć z patodewleoperką. Te zmiany bowiem zaczną obowiązywać za kilka miesięcy.

1. Minimalne odległości przy budowie
Zwiększy się do 5 m odległość budynku mieszkalnego wielorodzinnego o wysokości ponad czterech kondygnacji od granicy działki. Do tej pory odległość ta wynosi minimum 3 m w przypadku ścian bez okien lub drzwi, a w przypadku ścian z oknami lub drzwiami – 4 m. Ponadto nową regulacją jest wprowadzenie minimalnej odległości liczonej od balkonu i wynoszącej 3 m od granicy działki.

Krzysztof Granat, radca prawny w kancelarii K&L Legal, ocenia, że to dobry kierunek zmian. — Pokusiłbym się nawet o sformułowanie poglądu: a czemu tak mało? Pod rozwagę poddałbym odległości rosnące wraz z wysokością budynku, bo wzajemna relacja obiektu 4 i 10-piętrowego nie może być tożsama. Również załatanie luki co do sposobu obliczania odległości i liczenie jej od wysuniętego elementu elewacji (balkonu) to kierunek w mojej ocenie w dobrą stronę — mówi mec. Granat.

2. Minimalna odległość budynków mieszkalnych od produkcyjnych i magazynowych
Nowe rozwiązania zakładają wprowadzenie minimalnej odległości dla budynków produkcyjnych i magazynowych od budynku mieszkalnego lub budynku zamieszkania zbiorowego. Ze względu na bezpieczeństwo oraz komfort mieszkania wprowadzono odległość pomiędzy ścianami budynku magazynowego lub produkcyjnego o powierzchni zabudowy przekraczającej 1000 m kw a ścianami istniejącego budynku mieszkalnego bądź budynku zamieszkania zbiorowego wynoszącą co najmniej 30 m.

3. Mniej miejsc postojowych dla osób z niepełnosprawnością
Przepisy zakładają teże ograniczenie liczby stanowisk postojowych dla samochodów, z których korzystają osoby z niepełnosprawnością i które to parkingi mogą być zbliżone do okien budynków. Nie będzie mogło być ich więcej niż 6 proc. ogólnej liczby stanowisk postojowych w ramach inwestycji. Wyjaśniono, że na działce może być więcej stanowisk postojowych dla samochodów, z których korzystają osoby z niepełnosprawnością, jednakże muszą one znajdować się w odpowiedniej odległości od okien.

O co chodzi z tą zmianą? Obecne przepisy bywały wykorzystywane, by pod przykrywką tworzyć zwykłe miejsca postojowe.

4. Obowiązkowe place zabaw i zieleń
Zgodnie z rozporządzeniem w przypadku budowy budynku mieszkalnego wielorodzinnego lub zespołu takich budynków należy wykonać plac zabaw dla dzieci. Obowiązek będzie dotyczył budynków oraz zespołów, w których jest powyżej 20 mieszkań. Do tej pory obowiązek dotyczył zespołu budynków mieszkalnych wielorodzinnych objętych jednym pozwoleniem na budowę, stosownie do potrzeb użytkowych. Ponadto doprecyzowano, że przez wymagany czas nasłonecznienia placu zabaw dla dzieci powinien obejmować m.in. połowę powierzchni placu zabaw dla dzieci.

Dla budynków wielorodzinnych wprowadzono też wymóg ich sytuowania na działkach z pozostawioną co najmniej ¼ powierzchni biologicznie czynnej, chyba że surowszy wymóg wynika z miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego.

— O ile place zabaw na dachach budynków to faktycznie patologia, to ograniczenie ich usytuowania do stropodachów do wysokości 5 m jest trochę niezrozumiałe. Przede wszystkim jestem wielkim przeciwnikiem regulowania w rozporządzeniu zagadnień związanych z zagospodarowaniem terenu — ocenia mec. Granat.

5. Minimalna powierzchnia lokalu użytkowego
Nowela wprowadza też nową regulację, zgodnie z którą lokal użytkowy w nowo projektowanych budynkach powinien mieć powierzchnię użytkową nie mniejszą niż 25 m kw. Możliwe będzie wykonanie lokalu o mniejszej powierzchni, pod warunkiem że lokal znajduje się na pierwszej lub drugiej kondygnacji nadziemnej budynku i jest do niego bezpośredni dostęp z zewnątrz budynku.

— Dziwi mnie i irytuje regulacja minimalnej wielkości lokalu użytkowego. Wydaje się, że przyczyną jej wprowadzenia nie jest chęć zapewnienia komfortu pracy, ale ukrócenie patodeweloperki mieszkaniowej właśnie i to patodeweloperki w najczystszej postaci. Nagminnym zjawiskiem w dużych miastach jest realizacja obiektów wielolokalowych składających się jedynie z lokali użytkowych. Na wizualizacji: kuchnia, łazienka, sypialnia… albo: aneks, kanapa, telewizor. Przepisy nie są obchodzone, tylko jawnie i bezczelnie łamane. Problemem tu nie jest przepis, ale jego egzekwowanie. Nie rozumiem, dlaczego samodzielny księgowy nie może swojej pracy wykonywać w lokalu, który ma dajmy na to 15 m kw? — ocenia Krzysztof Granat.

6. Nowe wymagania dla przegród między balkonami
Będą też nowe wymagania w zakresie odpowiednich przegród pomiędzy balkonami. Zgodnie z nową regulacją w budynku mieszkalnym wielorodzinnym w przypadku wykonania więcej niż jednego balkonu na jednej płycie balkonowej należy zastosować przegrodę o wysokości co najmniej 2,2 m oraz szerokość wynoszącą co najmniej szerokości balkonu, a w przypadku gdy balkon ma szerokość równą lub większą niż 2 m – minimum 2 m. Przegroda powinna się też charakteryzować odpowiednią przepuszczalnością światła. Powinna ona wynosić minimalnie 30 proc., maksymalnie 50 proc., dzięki czemu, w ocenie projektodawcy, taka przyciemniona przegroda da poczucie odizolowania od sąsiadów.

7. Obowiązkowe pomieszczenie dla rowerów i wózków
W stosunku do budynku mieszkalnego wielorodzinnego projektowane przepisy wprowadzają obowiązek wykonania pomieszczenia gospodarczego o powierzchni minimum 15 m kw. na potrzeby przechowywania rowerów i wózków dziecięcych.

8. Nowe wymogi akustyczne
Rozporządzenie podwyższa wymóg izolacyjności akustycznej drzwi wejściowych do mieszkania do minimum 37 dB. Obecnie jest to minimum 30 dB w przypadku gdy w mieszkaniu znajduje się przedpokój, który jest oddzielony od innych pomieszczeń w mieszkaniu drzwiami wewnętrznymi i minimum 35 dB w innym przypadku.

Dodano też nowy przepis, w którym wskazano, że jeśli budynek jednorodzinny składa się z dwóch lokali mieszkalnych, przegrody znajdujące się między nimi (stropy, ściany) muszą spełniać wymagania jak dla lokali mieszkalnych w budynku mieszkalnym wielorodzinnym.

https://businessinsider.com.pl/prawo/rewolucja-w-przepisach-budowlanych-opozniona-kiedy-beda-zmiany-i-jakie/fh2kk84

Rynek Infrastruktury

 1. Kobylarnia z Mirbudem najkorzystniejsze na fragment S8

Autor: Elżbieta Pałys | Data publikacji: 03-04-2024

GDDKiA wskazała najkorzystniejsza ofertę złożoną w przetargu na projekt i budowę drogi ekspresowej S8 Ząbkowice Śląskie – Bardo. Wybrała propozycję konsorcjum Kobylarni i Mirbudu o wartości blisko 378,5 mln zł.

Wybrana oferta jest najtańsza spośród tych, które zostały złożone przez wykonawców. Jeśli nie będzie odwołań, zostanie podpisana umowa. Inwestor zakłada, że stanie się to w maju.

W ramach tego odcinka, który jest częścią trasy z Wrocławia do Kłodzka, powstanie odcinek drogi ekspresowej o długości 14 km. Droga z dwiema jezdniami po dwa pasy ruchu i z pasem awaryjnym zostanie poprowadzona w nowym śladzie przez teren gmin Ząbkowice Śląskie i Bardo. W minimalnym stopniu będzie wykorzystywać ślad istniejącej DK-8.

Na trasie tego odcinka powstaną dwa węzły drogowe: Ząbkowice Śląskie Wschód – na po-łączeniu z drogą wojewódzką nr 385 oraz Bardo, na połączeniu z istniejącą DK-8. Do wy-budowania jest 5 mostów, z tego 4 z funkcją przejść dla zwierząt, 7 wiaduktów nad drogą ekspresową oraz wiadukt nad linią kolejową. Dodatkowe dwa wiadukty w ciągu ekspresówki będą pełnić funkcje przejść dla zwierząt.

Odcinek Ząbkowice Śląskie – Bardo jest jednym z sześciu, na które podzielono trasę z Wrocławia do Kłodzka. W sumie będzie to 87 km drogi. W grudniu podpisane zostały umowy na realizację trasy od Kobierzyc do Łagiewnik (32,5 km). Wykonawcami są Strabag Infrastruktura Południe, Porr oraz Budimex, których kontrakty łącznie przeraczaja1 md zł.

Trasa na tym odcinku będzie miała pozostawiona rezerwę w pasie dzielącym z myślą o budowie trzeciego pasa ruchu w przyszłości.

Dwa odcinki od Łagiewnik do Ząbkowic Śląskich o długości 17,1 km są na etapie weryfikacji ofert.

Na etapie prac przygotowawczych jest jeszcze odcinek z Barda do Kłodzka. Ten fragment ma być połączony funkcjonalnie z obwodnicą Złotego Stoku. Jeszcze trwają analizy, po których zostanie złożony wniosek o wydanie decyzji środowiskowej dla optymalnego wariantu drogi.

https://www.rynekinfrastruktury.pl/wiadomosci/drogi-i-autostrady/kobylarnia-z-mirbudem-najkorzystniejsze-na-fragment-s8–90582.html

 2. Duży przetarg drogowy na Pomorzu Zachodnim

Autor: Mikołaj Kobryński | Data publikacji: 03-04-2024

Samorząd województwa zachodniopomorskiego ogłosił przetarg na rozbudowę drogi wojewódzkiej nr 102 na ponad 22-kilometrowym odcinku pomiędzy Kołobrzegiem a Trzebiatowem. To bardzo uczęszczany fragment, zwłaszcza w sezonie letnim. Inwestycja, w ramach której powstanie również infrastruktura rowerowa, będzie współfinansowana ze środków unijnych w ramach programu Fundusze Europejskie dla Pomorza Zachodniego 2021-2027.

Droga wojewódzka nr 102 to jedna z najważniejszych tras w północno-zachodniej części województwa zachodniopomorskiego, łącząca Międzyzdroje z rondem w rejonie miejscowości Rościęcino w pobliżu węzła drogi ekspresowej S6 Kołobrzeg Zachód, gdzie łączy się z drogą wojewódzką nr 162. Przetarg na rozbudowę kluczowego odcinka na wschód od Trzebiatowa ogłosił Zachodniopomorski Zarząd Dróg Wojewódzkich. Dziś stan techniczny wysoce uczęszczanej w sezonie letnim trasy w wielu miejscach nie prezentuje się najlepiej. Liczne uszkodzenia nawierzchni nie pozostają bez wpływu na bezpieczeństwo ruchu drogowego. Brakuje także infrastruktury dla rowerzystów. Koszt modernizacji fragmentu oszacowano na ok. 170 mln zł. W budżecie województwa na 2024 rok przewidziano na ten cel ponad 45 mln zł.

Prace zostaną zrealizowane na dwóch odcinkach. W Trzebiatowie zaplanowano remont nawierzchni bitumicznej pomiędzy Rondem Niepodległości a przejazdem kolejowym w ciągu ulicy Kołobrzeskiej. To odcinek o nieco ponad pół kilometra długości. Od rzeczonego przejazdu kolejowego do przepustu w 89,2 kilometrze trasy DW nr 102 zostanie rozbudowana. To fragment o łącznej długości na poziomie blisko 22 kilometrów, łączący wschodnie przedmieścia Trzebiatowa z rejonem wspomnianego wcześniej skrzyżowania z DW nr 162. Wykonawca będzie miał około 2 lata na realizację inwestycji.

Jak wskazuje zamawiający w opisie zamówienia, jego przedmiot obejmuje wycinkę kolidujących z inwestycją drzew i krzewów (wraz z nasadzeniami kompensacyjnymi), realizację robót rozbiórkowych (w tym rozebranie budynku gospodarczego), zdjęcie warstwy humusu, wykonanie robót ziemnych (wykopy, nasypy, profilowanie i umocnienie skarp), budowę nowych chodników i przebudowę istniejących, budowę ciągów pieszo-rowerowych i dróg rowerowych, budowę zjazdów, budowę systemu oświetlenia wraz z doświetleniem przejść dla pieszych, budowę peronów autobusowych, przebudowę i budowę kanalizacji deszczowej, budowę wodociągu, likwidację kolizji z uzbrojeniem podziemnym i siecią naziemną oraz budowę infrastruktury teletechnicznej wraz z kanałem technologicznym. Rozebrane i zbudowane od podstaw zostaną obiekty mostowe nad rzekami Błotnica i Dębosznica. W Trzebiatowie zaplanowano remont kładki pieszo-rowerowej i wiaduktu drogowego w ciągu ulicy Kołobrzeskiej. Wykonawca inwestycji zrealizuje również oznakowanie poziome i pionowe.

Przetarg dotyczy wyłącznie realizacji robót budowlanych – dla inwestycji przygotowano już wcześniej dokumentację projektową. Podobnie jak w przypadku większości przetargów drogowych w Polsce, głównym kryterium oceny ofert będzie cena. Z tego tytułu potencjalni wykonawcy będą mogli uzyskać do 60% punktów. Zamawiający przewidział również dwa kryteria pozacenowe. Maksymalnie 24% punktów będzie można uzyskać za dodatkowy okres gwarancji, natomiast z tytułu doświadczenia kierownika budowy – do 16% punktów. Oferty w przetargu będzie można składać do 9 maja do godziny 10:30. Jeżeli rozstrzygnięcie przetargu i podpisanie umowy z wykonawcą nastąpi szybko, kierowcy i rowerzyści będą mogli korzystać ze zmodernizowanego fragmentu jeszcze w 2026 roku.

https://www.rynekinfrastruktury.pl/wiadomosci/drogi-i-autostrady/duzy-przetarg-drogowy-na-pomorzu-zachodnim-90576.html

 3. Marita Szustak: Oczekujemy równego traktowania dróg i kolei

Autor: Elżbieta Pałys | Data publikacji: 11-05-2023

Najwyższy czas pochylić się and koleją – stwierdziła prezes Izby Gospodarczej Transportu Lądowego podczas konferencji poświęconej rozwojowi transportu szynowego zorganizowanej przez PKP Polskie Linie Kolejowe. – Trudno nam jest zrozumieć, że w tym samym resorcie tak różnie traktowane są drogi i kolej – mówiła przedstawicielka branży.

Na nierówne traktowanie dwóch gałęzi transportu przedstawiciele branży kolejowej zwracają uwagę nie od dziś. Ostatnio temat stał się jeszcze bardziej widoczny za sprawą luki w podpisywaniu nowych kontraktów kolejowych przy braku środków z Unii.

– Trudno nam jest zrozumieć, że w tym samym resorcie tak różnie traktowane są drogi i kolej – mówiła Marita Szustak. – Mówimy: 300 miliardów na drogi, a 80 na kolej w przyszłości, 2,6 miliarda na waloryzację kontraktów drogowych, a 200 milionów na kolei – podawała przykłady zwracając uwagę na wielkość dysproporcji. – Drogowcy już rozmawiają o podwyższeniu wskaźnika waloryzacji z tych 10 procent, a my jeszcze nie dobiliśmy do tych dziesięciu, nie mówiąc o tym, że nawet nie podjęliśmy rozmów o waloryzacji kontraktów, gdzie nie ma w ogóle waloryzacji koszykowej. Przed nami bardzo długa droga – mówiła.

Według przedstawicieli branży luka z jaką mieliśmy do czynienia przez blisko dwa lata to już nie „dołek” wynikający z przejścia z jednej perspektywy finansowej do drugiej, lecz zapaść. Kryzys na teraz wydaje się zażegnany, za sprawa uruchomienia prefinansowania w ramach środków Państwowego Funduszu Rozwoju, ale zamiast gaszenia pożarów wykonawcy kolejowi oczekują narzędzia, które zapewni, że nie będzie podobnych problemów w przyszłości.

Jaki pisaliśmy, IGTL wspólnie z Railway Business Forum przygotowały projekt ustawy, który ma zagwarantować stabilne źródła finansowania inwestycji kolejowych, uniezależniając je od faktycznych wpływów z Unii. Projekt przed końcem kwietnia został złożony do Kancelarii Ministerstwa Infrastruktury. Dotyczy zmian w Krajowym Funduszu Kolejowym.

– My tam nie odkrywamy Ameryki. Chcemy tylko stworzyć jednakowe mechanizmy finansowania na kolei i na drogach począwszy od innego podziału opłaty paliwowej, bo teraz jest duża dysproporcja: 80 do 20, a skończywszy na czymś nowym – poinformowała Marita Szustak. Jak zasygnalizowała, tym nowym rozwiązaniem jest propozycja znalezienia środków na kolej w Narodowym Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. – Fundusz jest nastawiony na sprawy związane ze zmianami klimatycznymi, a kolej jest najbardziej ekologicznym środkiem transportu – uzasadniła. – Chcielibyśmy podjąć dyskusję na temat środków pochodzących z unijnego systemu handlu uprawnieniami do emisji CO2 i tu znaleźć źródło prefinansowania na kolej – dodała.

To na razie są propozycje. Organizacje liczą na to, że politycy zechcą pochylić się nad projektem i uda się wypracować bezpieczny mechanizm.

– Destabilizacja, która jest na kolei bardzo destrukcyjnie wpływa na całą branżę i ta branża z roku na rok staje się branżą podwyższonego ryzyka – mówiła prezes IGTL. Firmom trudno w takiej sytuacji podejmować decyzje np. o inwestowaniu w sprzęt czy nawet w zwiększanie potencjału kadrowego. Tymczasem ten potencjał bardzo często pojawia się w dyskusjach programach inwestycyjnych.

– Na kolei odkąd pamiętam rozmawialiśmy, czy damy radę. Czy było 400 milionów na kolej, czy było 80 miliardów zawsze zastanawialiśmy się, czy mamy potencjał – zauważyła Marita Szustak. Przywołała stwierdzenie Adriana Furgalskiego, prezesa Railway Business Forum, który skonstatował, że potencjał na kolei będzie, pod warunkiem że będzie zapewnione stabilne finansowanie tak, żeby firmy wiedziały, że mogą inwestować, bo pracy dla ludzi i dla sprzętu nie zabraknie.

Jak dodała Marita Szustak, kupno maszyny kolejowej to trzyletnia inwestycja. Trudno podjąć taką decyzję jeśli nie ma gwarancji, że ona będzie w tym czasie potrzebna.

https://www.rynekinfrastruktury.pl/wiadomosci/biznes-i-przemysl/marita-szustak-oczekujemy-rownego-traktowania-drog-i-kolei-85958.html

Wnp

Ważna branża znalazła się w dołku. Spada produkcja, lawinowo rośnie import z Ukrainy

Źródło: PAP/rs | Dodano: 03-04-2024 06:30

Według danych GUS w 2023 r. produkcja cementu spadła o 11,9 proc. do 16,6 mln ton – poinformowało Stowarzyszenie Producentów Cementu. Branża alarmuje, że w 2023 r. import cementu z Ukrainy wzrósł o 350 proc., a skala zjawiska nadal rośnie.

– Produkcja cementu w 2023 r. spadła o 11,9 proc. r/r, do 16,61 mln ton. Był to rok słabszy od oczekiwań, bo jeszcze w pierwszej połowie roku prognozy były delikatnie optymistyczne.
– Import cementu z Ukrainy w 2023 r. przekroczył 330 tys. ton i zwiększył się o ponad 350 proc.
– Skala importu z Ukrainy rośnie z miesiąca na miesiąc. W 2023 r. stanowił on 38 proc., a w styczniu 2024 r. już prawie 50 proc. całości importu tego materiału do Polski.

„Rok 2023 był trudnym rokiem dla budownictwa. Gospodarka nieco wyhamowała, a wzrost gospodarczy za ubiegły rok szacowany jest na ponad 0,2 proc.” – ocenił dyrektor marketingu Stowarzyszenia Producentów Cementu Zbigniew Pilch.

Produkcja cementu słabsza od oczekiwań. W tym roku będzie podobnie
Jak poinformował z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że produkcja cementu w 2023 r. spadła o 11,9 proc. r/r, do 16,61 mln ton. „Był to rok słabszy od oczekiwań, bo jeszcze w pierwszej połowie roku prognozy były delikatnie optymistyczne” – stwierdził Pilch.

Zaznaczył jednak, że według GUS produkcja cementu w lutym wyniosła 1,190 mln ton i była wyższa od poziomu z lutego 2023 r. o prawie 33 proc.

„Dlatego po pierwszych dwóch miesiącach tego roku widzimy mały wzrost produkcji wynoszący 5,2 proc. Czy jest to jednak jaskółka która zapowiada wiosnę? Trudno powiedzieć. Według analityków rok 2024 w produkcji cementu w Polsce powinien być podobny do ubiegłego, może z drobnym wzrostem 3 lub 4 proc.” – prognozuje Pilch.

Import cementu z Ukrainy zwiększył się o ponad 350 proc.
Zwrócił uwagę, że import cementu z Ukrainy w 2023 r. przekroczył 330 tys. ton i zwiększył się o ponad 350 proc. „Skala importu z Ukrainy rośnie praktycznie z miesiąca na miesiąc. W 2023 r. stanowił on 38 proc., a w styczniu 2024 r. już prawie 50 proc. całości importu tego materiału do Polski. To są wielkości, które nas bardzo niepokoją” – stwierdził Pilch.

Przyznał, że Ukraina jest w fazie wojny i potrzebuje wsparcia i dopływu dewiz. „Nie należy jednak zapominać, że produkcja cementu za naszą wschodnią granicą odbywa się bez ponoszenia kosztów polityki klimatycznej” – wskazał Pilch. Dodał, też że rynek cementu ma charakter lokalny. „Nie wozi się go na duże odległości z uwagi na koszty transportu. Należy sobie uświadomić jakie problemy mają producenci cementu we wschodniej Polsce” – zauważył Pilch.

Dodał, że branżę cieszy to, że rusza pilotażowo CBAM (rozporządzenie UE – PAP), które nakłada na importerów obowiązek wykazania śladu węglowego w przywożonym produkcie. „Opłaty jednak wciąż nie są pobierane, a pierwsze raporty zaplanowane na 2024 r. się opóźniają. W tym świetle polskie cementownie inwestujące w ograniczenie emisji mierzą się z nierówną konkurencją” – wskazał. „Do 2026 r., kiedy to CBAM ma zacząć działać w pełni, potrzebne jest wsparcie przejściowe ze strony polskiego rządu lub na poziomie Unii Europejskiej” – zaznaczył.

Zdaniem SPC istotne jest by krajowi producenci cementu mieli szanse, konkurować na wyrównanych zasadach z importem cementu spoza Unii Europejskiej. „Dodatkowo wobec rosnącego obciążenia kosztami emisji w ramach ETS ważne jest wsparcie inicjatyw, które ułatwią adopcję technologii CCS, czyli wychwytywania i składowania CO2” – wskazał Pilch. Wyjaśnił, że konieczne jest stworzenie Krajowej Strategii CCS, która powinna obejmować różne branże przemysłowe emitujące CO2 oraz zaplanować lokalizację sieci rurociągów do transportu wychwyconego CO2, pilną nowelizację Prawa Energetycznego.

Konieczna stabilizacja cen energii elektrycznej dla zakładów energochłonnych
„Nowelizacja Prawa Górniczego i Geologicznego, choć zapewniła możliwość stosowania CCS w Polsce, nie daje wystarczających podstaw dla budowy infrastruktury do transportu i magazynowania CO2 na lądzie” – podkreślił Pilch.

W jego opinii dla branży pomocne byłoby także przygotowanie do szybkiego wprowadzenia w Polsce administracyjnego mechanizmu stabilizacji cen energii elektrycznej, na poziomie 60 euro/MWh, z jakiego mogłyby korzystać energochłonne zakłady przemysłowe, które zadeklarują utrzymanie działalności produkcyjnej w obecnych lokalizacjach co najmniej do 31 grudnia 2029 r.

Stowarzyszenie Producentów Cementu zrzesza największe firmy z tej branży. Celem SPC – jak podano na jego stronie internetowej – jest m.in. poprawa efektywności pracy przemysłu cementowego, zbieranie informacji statystycznych. Stowarzyszenie jest członkiem Europejskiego Stowarzyszenia Cementowego – Cembureau.

Z danych SPC wynika, że w Polsce mamy 12 cementowni – głównie na południu Polski ze względu na dostęp do surowców, z których produkowany jest klinkier, a następnie cement. Łączne zdolności produkcyjne to 22 mln ton rocznie. Branża cementowa zatrudnia 3,5 tys. osób i 22 tys. w zakładach kooperujących. Corocznie odprowadza 1,9 mld zł wpływów do budżetu państwa i samorządów.

https://www.wnp.pl/budownictwo/wazna-branza-znalazla-sie-w-dolku-spada-produkcja-lawinowo-rosnie-import-z-ukrainy,820657.html

Dziennik Gazeta Prawna

Domy będą droższe, ale lepiej wyciszone. Duże zmiany od sierpnia 2024 r.

Jolanta Szymczyk-Przewoźna | 2 kwietnia 2024, 07:12

Zmiany w projektach budowlanych dotyczące akustyki wejdą w życie o cztery miesiące później. Nowe przepisy mogą pomóc w walce ze zbyt głośnym sąsiadem.

Dla sporządzanych projektów budowlanych będzie trzeba wykonywać analizę akustyczną dopiero od 1 sierpnia 2024 r. A to dlatego, że opóźni się wejście w życie par. 1 pkt 3 nowelizacji rozporządzenia w sprawie szczegółowego zakresu i formy projektu budowlanego (Dz.U. z 2023 r. poz. 2405).

Jest to konsekwencja przesunięcia terminu obowiązywania rozporządzenia ministra rozwoju i technologii z 27 października 2023 r. zmieniającego rozporządzenie w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie (Dz.U. z 2023 r. poz. 2442) z 1 kwietnia na 1 sierpnia 2024 r. Tak wynika z projektu rozporządzenia zamieszczonego na stronach RCL.

Przepis ten dotyczy wymagań akustycznych, które będą musiały spełniać określone budynki, w przypadku których wniosek o pozwolenie na budowę czy zgłoszenie zostaną złożone po 1 sierpnia 2024 r.

– Analiza akustyczna będzie zawierała informacje wskazujące, jak w danym przypadku należy spełnić wymagania w zakresie akustyki, wynikające z rozporządzenia w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie. Celem jest wskazanie konkretnych wymagań w zakresie akustyki dla przegród budynku oraz dla pomieszczeń. Będzie trzeba też podać, w jaki sposób wymagania zostaną spełnione. Projektant będzie musiał zawrzeć precyzyjne informacje dotyczące zarówno wymagań co do akustyki, jak i sposobu ich spełnienia – wyjaśnia Piotr Jarzyński, prawnik z Kancelarii Prawnej Jarzyński & Wspólnicy, ekspert Komitetu ds. Nieruchomości Krajowej Izby Gospodarczej.

Taką analizę akustyczną trzeba będzie zrobić dla budynku mieszkalnego jednorodzinnego z dwoma lokalami, budynku mieszkalnego jednorodzinnego w zabudowie szeregowej lub bliźniaczej albo budynku mieszkalnego wielorodzinnego.

Spełnienie tego obowiązku wiąże się z wyższymi kosztami, które trzeba będzie ponieść na opłacenie eksperta, ale powinno poprawić komfort mieszkańców. O spełnieniu wymagań akustycznych trzeba będzie pamiętać też przy przebudowie czy remoncie domu lub mieszkania.

– Wykonywanie robót budowlanych w budynku mieszkalnym (jednorodzinnym z dwoma lokalami, jednorodzinnym w zabudowie szeregowej lub bliźniaczej, wielorodzinnym) nie będzie mogło pogorszyć warunków akustycznych zawartych w analizie akustycznej. Tak przewidziano w nowelizacji rozporządzenia w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie. Dzięki temu sąsiedzi otrzymają nowy oręż do weryfikacji, czy nie nastąpi pogorszenie akustyki mieszkania – mówi Piotr Jarzyński.

Oznacza to, że jeśli po remoncie mieszkania jego użytkownik pogorszy akustykę i sąsiad uzna, że wcześniej docierał do niego mniejszy hałas, będzie mógł wykorzystać analizę akustyczną, aby dowieść swojej racji. Analiza ta będzie jednak sporządzana tylko dla nowych projektów technicznych. Dla wcześniej zrealizowanych obiektów budowlanych nie będzie możliwości dokonania tego typu weryfikacji, ponieważ nie będzie punktu odniesienia.©℗

https://www.gazetaprawna.pl/firma-i-prawo/artykuly/9476270,domy-beda-drozsze-ale-lepiej-wyciszone-duze-zmiany-od-sierpnia-2024.html

Rynek Kolejowy

Łódzki tunel średnicowy: Dodatkowe dwa lata na wzmacnianie gruntu

Autor: Roman Czubiński | Data publikacji: 03-04-2024

Nie podpisano jeszcze aneksu do umowy z PBDiM Mińsk Mazowiecki na budowę łódzkiego tunelu średnicowego, wydłużającego termin jej ukończenia do grudnia 2026 r. Samo opóźnienie jest jednak pewne – przyznaje zarządca infrastruktury w odpowiedzi na nasze pytania. Najważniejszy powód kolejnego przesunięcia to czasochłonne wzmacnianie gruntu pod gęsto zabudowanym łódzkim Śródmieściem.

Aneks w sprawie opóźnienia, o którym pisaliśmy w połowie marca, nie został jeszcze podpisany, jednak – jak informuje Rafał Wilgusiak z zespołu prasowego PKP PLK – trwają rozmowy z wykonawcą dotyczące jego zawarcia. Na początku marca bieżącego roku został natomiast podpisany aneks do umowy, obejmujący – między innymi – wykonanie dodatkowego wzmocnienia gruntu pod kamienicami na trasie dużej tarczy za ok. 148 mln zł netto.

Geologia – największy problem

Jakie powody zmiany terminu zakończenia robót podaje zarządca infrastruktury? – Główną przyczyną jest konieczność wykonania wzmocnień gruntu na trasie tunelu pomiędzy przystankiem Polesie a Łodzią Fabryczną w celu zapewnienia bezpiecznej realizacji inwestycji – tłumaczy nasz rozmówca. – Proces ten wymaga szeregu czasochłonnych przygotowań, a także dodatkowych nakładów finansowych. Ponadto wykonanie wzmocnień gruntu na trasie dużej tarczy TBM wymaga czasowego wyłączenia z komunikacji fragmentów ulic, co jest uwzględnione w harmonogramach w taki sposób, aby nie powodować długotrwałych uciążliwości związanych z komunikacją na tym obszarze – kontynuuje. Warto jednak zauważyć, że trasa przejścia tarczy była znana w momencie podpisywania umowy, a wstępne badania geologiczne wykonano na długo przedtem.

Nie jest to pierwsze przesunięcie terminu ukończenia budowy. O poprzednim inwestor poinformował w październiku 2023 r., jednak – jak twierdzi Wilgusiak – sam fakt zmiany harmonogramu miał miejsce o pół roku wcześniej, w kwietniu. Datę oddania tunelu do użytku przesunięto wtedy o rok (z końca 2023 na koniec 2024 r.). – Realizacja tunelu w miejskiej tkance jest wyjątkowo skomplikowanym procesem budowlanym. Przeanalizowano szereg elementów mających wpływ na prowadzone prace, w wyniku których konieczna stała się zmiana terminu zakończenia inwestycji – uzasadnia opóźnienie przedstawiciel PKP PLK.

Jest ponad 60%. Czy termin jest ostateczny?

Nasz rozmówca nie wskazuje jednoznacznie, czy koniec 2026 r. będzie momentem uruchomienia przewozów w tunelu, czy tylko zakończenia prac budowlanych – ani, w tym drugim wypadku, kiedy tunel będzie mógł przyjąć pierwsze pociągi rozkładowe. – PLK SA na bieżąco monitoruje i aktualizuje postęp prac. W przypadku uzasadnionej konieczności podejmowane są rozmowy z wykonawcą w celu ustalenia terminu zakończenia robót i uruchomienia pociągów. Jak już wyżej wspomniano, aktualnie procedowany jest Aneks Terminowy, wydłużający okres realizacji inwestycji na 2026 r. – mówi tylko.

Według inwestora budowa tunelu jest zaawansowana w ponad 60%. Uśredniony wynik nie rozkłada się oczywiście równomiernie na poszczególne elementy inwestycji. Główny, dwutorowy odcinek, drążony przez większą tarczę TBM „Katarzynę”, jest zaawansowany w 45%, co oznacza wydrążenie ok. 1 km z planowanych 2,3 km. Dwie z czterech nitek jednotorowych (o łącznej długości 1432 m) są gotowe, a drążenie trzeciego zaczęło się dopiero pod koniec lutego – w połowie marca był on gotowy w ok. 4%. – Zaawansowanie budowy podziemnych przystanków wynosi: Polesie – 58%, Koziny – 55%, Śródmieście – 54% – wylicza Wilgusiak. Podane liczby dotyczą betonowej konstrukcji obudowy, nie zaś torów, sieci trakcyjnej i pozostałych elementów koniecznego wyposażenia linii.

Przedstawiciel zarządcy infrastruktury nie odpowiada wprost na pytanie o prawdopodobieństwo kolejnych przesunięć i zmian kwoty inwestycji. Podkreśla tylko, że konieczność wzmocnienia terenu i kamienic w centrum Łodzi do przejścia większej tarczy jest dziś najważniejszym czynnikiem wpływającym na postęp prac, tempo ich wykonywania oraz koszty budowy tunelu średnicowego.

https://www.rynek-kolejowy.pl/wiadomosci/lodzki-tunel-srednicowy-2-dodatkowe-lata-na-wzmacnianie-gruntu-118218.html

W Przetargach

Czy wykaz usług i referencje w całości mogą stanowić tajemnicę przedsiębiorstwa

3 kwi 2024, 09:00

Odwołujący zarzucił Zamawiającemu naruszenie art. 16 ustawy Pzp poprzez naruszenie zasad zachowania uczciwej konkurencji oraz równego traktowania wykonawców wobec uznania za nieskuteczne zastrzeżenia tajemnicy przedsiębiorstwa dokonanego przez Odwołującego w odniesieniu do wykazu usług wraz z referencjami oraz informacji bankowej, oraz art. 18 ust. 3 ustawy Pzp w zw. z art. 11 ust. 2 ustawy z dnia 16 kwietnia 1993 r. o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji (w skrócie „uznk”) przez uznanie za nieskuteczne zastrzeżenia tajemnicy przedsiębiorstwa dokonanego przez Odwołującego i podjęcie nieuzasadnionej decyzji o odtajnieniu oferty Odwołującego w zakresie wykazu usług wraz z referencjami oraz szczegółowej treści informacji bankowej.

Argumentując postawione zarzuty Odwołujący wskazywał, że Zamawiający błędnie uznał, iż wykaz usług wraz z referencjami oraz szczegółowa treści informacji bankowej zostały przez niego zastrzeżone w sposób nieprawidłowy, a ich treść nie stanowi tajemnicy przedsiębiorstwa.

Zdaniem Odwołującego dane zawarte w wykazie usług dotyczą wyłącznie zamówień z sektora prywatnego, a kontrahenci Odwołującego zobowiązali go do bezwzględnego zastrzeżenia jawności ich współpracy, co prowadzi do wniosku, że informacje te powinny pozostać utajnione.

Odwołujący wskazał, że została przez niego wykazana wartość gospodarcza zastrzeganych informacji oraz fakt, że nie są one powszechnie znane osobom zwykle zajmującym się tym rodzajem informacji i z pewnością nie są łatwo dostępne dla takich osób. Odwołujący wyjaśnił również, że stosuje w swoim przedsiębiorstwie liczne środki mające na celu ograniczenie dostępu do takich informacji i podał ich przykłady. Podkreślił, że informacje stanowiące tajemnicę przedsiębiorstwa podlegają również ochronie w oparciu o przepisy wewnętrznego regulaminu ochrony tajemnicy przedsiębiorstwa, który został załączony jako dowód do wyjaśnień przedkładanych Zamawiającemu. Odwołujący zwrócił również uwagę, na stosowane w przedsiębiorstwie klauzule poufności, które są elementem zawieranych z pracownikami umów.

Uwzględniając modyfikacje w zakresie zarzutu naruszenia art. 18 ust. 3 ustawy Pzp, dokonane przez Odwołującego poprzez wyrażenie zgody na odtajnienie poszczególnych dokumentów, spór pomiędzy stronami dotyczył treści wykazu usług w zakresie w jakim jego zapisy przedstawiają informacje ponad powtórzenie zapisów SWZ (tj. nazwy kontrahentów, daty realizacji usług), oraz treści referencji w całości.

Odnosząc się do charakteru informacji podlegających utajnieniu, w pierwszej kolejności Krajowa Izba Odwoławcza zwróciła uwagę, że fakt pozostawania przez podmioty prywatne w relacjach handlowych i informacje ujawniające elementy ich współpracy, mają charakter handlowy i organizacyjny przedsiębiorstwa oraz mogą stanowić tajemnicę przedsiębiorstwa w rozumieniu przepisów o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji. Odwołujący kwestionując czynność Zamawiającego polegającą na odtajnieniu informacji znajdujących się w zastrzeżonych przez niego dokumentach, powoływał się na ich wrażliwość oraz fakt, że ich utajnienie pozwala mu na skuteczne konkurowanie na hermetycznym rynku usług IT. Zdaniem składu orzekającego, wypracowane przez Odwołującego w ramach prowadzonej działalności relacje handlowe – stanowiące efekt współpracy i budowanych przez lata kontaktów podmiotów prywatnych, a także istniejącej pomiędzy nimi relacji biznesowej, stanowią o wymiernej wartości gospodarczej takich informacji.

Utrzymywanie w tajemnicy informacji o współpracy z danym podmiotem czy też o przedmiocie takiej współpracy, może mieć wpływ na budowaną pozycję rynkową danego wykonawcy. Informacje na temat kontrahentów spoza sektora publicznego, uzyskanego w ramach współpracy wynagrodzenia, czy przedmiotu tej współpracy mogą stanowić źródło wiedzy o danym przedsiębiorcy i dla innego podmiotu, działającego profesjonalnie w tym samym segmencie rynku, mogą być wykorzystane w celu zachwiania pozycji konkurencji.

Zdaniem składu orzekającego, Odwołujący w uzasadnieniu zastrzeżenia informacji wystarczająco precyzyjnie opisał ww. okoliczności, co uzasadnia uznanie, iż sprostał wymogowi wykazania ich wartości gospodarczej.

Skład orzekający zwrócił również uwagę, że nie można oczekiwać od wykonawcy by w każdym przypadku wykazywania wartości gospodarczej zastrzeganych informacji przedstawił dowody w formie fizycznej, ponieważ czasami uzyskanie pewnych korzyści lub zaoszczędzenie kosztów z powodu utajnienia określonych informacji może mieć charakter potencjalny i przyszły, co jednak nie przesądza o braku wartości gospodarczej takich informacji.

W ocenie składu orzekającego nie bez znaczenia w kontekście wartości gospodarczej zastrzeganych informacji pozostaje fakt, iż Odwołujący w umowach zawieranych z kontrahentami stosuje postanowienia zobowiązujące obie strony do zachowania w poufności określonych informacji pod sankcją zapłaty kary umownej, co zostało przez Odwołującego wykazane poprzez przedstawienie przykładowego wyciągu z umowy z jednym z kontrahentów. Załączony do wyjaśnień wyciąg z regulaminu ochrony tajemnicy przedsiębiorstwa, wyciąg z umów o poufności zawieranych z kontrahentami Odwołującego oraz przykładowe klauzule poufności z umów zawieranych z pracownikami potwierdzają, że zastrzeżone przez Odwołującego informacje są chronione jako tajemnica przedsiębiorstwa zarówno przez kontrahentów Odwołującego jak też w ramach jego organizacji wewnętrznej i nie są udostępniane szerszemu gronu osób. Dodatkowo, ww. okoliczności zostały w szczegółach opisane w uzasadnieniu zastrzeżenia tajemnicy przedsiębiorstwa, co również powinno zostać wzięte pod uwagę przez Zamawiającego.

Zdaniem składu orzekającego powyższe świadczy o skutecznym zastrzeżeniu przez Odwołującego tajemnicy przedsiębiorstwa w zakresie spornych informacji. Wskazać przy tym należy, że gdyby przyjąć argumenty Zamawiającego o ogólnikowości i blankietowości przedłożonych przez Odwołującego wyjaśnień, to uzasadnienie czynności odtajnienia dokumentów dokonane przez Zamawiającego należałoby uznać za pozbawione jakiejkolwiek argumentacji.

Skład orzekający zwrócił również uwagę, że ciężar wykazania skuteczności zastrzeżenia określonych informacji jako tajemnicy przedsiębiorstwa spoczywa na wykonawcy, jednak zamawiający dokonując w postępowaniu określonych czynności, zwłaszcza o charakterze sankcyjnym, obowiązany jest należycie uzasadnić swoje działania. W informacji o odtajnieniu dokumentów, poza przytoczeniem treści przepisów oraz orzeczeń Krajowej Izby Odwoławczej, jedynym argumentem Zamawiającego odnoszącym się do wykazywania przez Odwołującego wartości gospodarczej zastrzeganych informacji jest stwierdzenie, że „Odnośnie do kwoty jaką wykonawca posiada na koncie należy wskazać że została ona przedstawiona na potwierdzenie spełnienia warunku udziału w postepowaniu. Brak dostępu do tej informacji może utrudniać ewentualne skorzystanie przez wykonawców ze środków ochrony prawnej, bowiem nie będą oni w stanie zweryfikować czy wykonawca spełnia warunek udziału w postepowaniu, czy też nie. Podobna sytuacja ma miejsce w przypadku wykazu usług wraz z referencjami – został on również przedstawiony na potwierdzenie spełnienia warunku udziału w postepowaniu. Jednocześnie, z przedstawionego przez wykonawcę uzasadnienia nie wynika, aby właśnie te konkretne informacje zostały objęte przez niego tajemnicą przedsiębiorstwa”.

W ocenie składu orzekającego poza powyższym fragmentem Zamawiający w ogóle nie odniósł się bezpośrednio do treści uzasadnienia zastrzeżenia informacji, w których Odwołujący opisywał okoliczności dotyczące wartości gospodarczej zastrzeganych informacji. Odwołujący wyraźnie wskazał na początku zastrzeżenia, że wykaz usług oraz referencje są traktowane przez niego jako tajemnica przedsiębiorstwa, przez co należy rozumieć, że zastrzegł treść całego dokumentu, wobec czego twierdzenie Zamawiającego o braku zastrzeżenia konkretnych informacji w ramach wykazu i referencji było niezrozumiałe.

Wyrok z dnia 9 maja 2022 r., KIO 991/22

https://www.wprzetargach.pl/kategorie/Tajemnica-przedsi%C4%99biorstwa/czy-informacje-o-wspolpracy-z-podmiotem-prywatnym-zawsze-stanowia-tajemnice-przedsiebiorstwa

 

Budownictwo i PZP | Prasówka | 29.03.2024 r.

Prawo

 1. Firmy startujące w przetargu mogą współpracować

Ewelina Bieniek | Data dodania: 28.03.2024

Wspólny udział wykonawców jest szczególnie atrakcyjny dla małych i średnich przedsiębiorców, którzy nie dysponują wystarczającymi zasobami czy doświadczeniem, by sprostać wymaganiom zamawiającego. Wspólne ubieganie się o zamówienia publiczne jest zatem atrakcyjną opcją, umożliwiającą połączenie zasobów, wiedzy i doświadczenia podmiotów, w celu skuteczniejszego konkurowania na rynku zamówień publicznych – pisze o tym Ewelina Bieniek, adwokat w DSK Kancelaria.

Artykuł 58 ust. 1 prawa zamówień publicznych (p.z.p.) wyraźnie wskazuje, że wykonawcy mogą wspólnie ubiegać się o udzielenie zamówienia. Zamawiający nie może narzucić określonej formy prawnej wspólnego udziału wykonawców (58 ust.3 p.z.p.), stąd w obrocie pojawiają się różne jej formy. Najczęściej pojawiając się formą prawną wspólnego udziału wykonawców jest konsorcjum, jednak taka współpraca może przybierać również postać spółki cywilnej.

Konsorcjum
Brak jest formalnej definicji konsorcjum. Możliwość zawarcia umowy konsorcjalnej wynika z zasady swobody umów, określonej w  art. 353 ze zn. 1 k.c. Konsorcjum nie ma osobowości prawnej. Stanowi ono umowę pomiędzy dwoma lub więcej podmiotami (osobami prawnymi, fizycznymi lub jednostkami organizacyjnymi pozbawionymi osobowości prawnej), które zawierają ją w celu wspólnej realizacji określonego przedsięwzięcia. W wyniku zawarcia takiej umowy nie tworzy się odrębny podmiot prawny z własną zdolnością prawną i zdolnością do czynności prawnych, taką zdolność posiadają członkowie konsorcjum.

Przepisy p.z.p nie nakładają na wykonawców wspólnie ubiegających się o udzielenie zamówienia obowiązku zawarcia umowy na etapie ubiegania się o udzielenie zamówienia, jednak z punktu widzenia interesów wykonawcy istotne jest, aby takie warunki uzgodnić jeszcze na etapie przed złożeniem oferty.

Wykonawcy wspólnie ubiegający się o zamówienie muszą wyznaczyć pełnomocnika do reprezentowania ich w procedurze udzielenia zamówienia i zawarcia umowy dotyczącej zamówienia publicznego (art. 58 p.z.p.).

Zamawiający nie ma kontroli nad zakresem działań, które wykonują poszczególni członkowie konsorcjum, to ci ostatni decydują o podziale obowiązków między sobą. Jedynym wyjątkiem jest sytuacja, gdy zamawiający w specyfikacji warunków zamówienia nałożył obowiązek osobistego wykonania przez poszczególnych wykonawców, którzy wspólnie ubiegają się o zamówienie, kluczowych zadań związanych z robotami budowlanymi lub usługami, oraz pracami związanymi z instalacją i rozmieszczeniem w ramach zamówienia na dostawy  (art. 60 p.z.p.). W takim przypadku wykonawca spełniający warunek, będzie odpowiedzialny za realizację tej części zadania.

Najczęściej spotykanym modelem konsorcjum jest podział pomiędzy jego uczestników określonej części projektu i proporcjonalny podział wynagrodzenia w stosunku do realizowanej części. W takim konsorcjum każdy wykonawca jest odpowiedzialny za swój zakres, co pozwala na efektywne wykorzystanie umiejętności każdego z partnerów. Krajowa Izba Odwoławcza w wyroku z dnia 20 listopada 2023 r. KIO 3254/2023 wskazała, że podział taki może mieć charakter „jakościowy”, tj. jeden rodzaj czynności (np. usług) będzie wykonywany przez pierwszego członka konsorcjum, a inny rodzaj czynności przez drugiego członka konsorcjum. Możliwy jest również podział „ilościowy” zakładający, że każdy z wykonawców wspólnie ubiegających się o udzielenie zamówienia będzie wykonywać wszystkie rodzaje czynności wchodzących w zakres zamówienia, a rozdzieleniu między wykonawców ulega jedynie ilość czynności (usług) bez względu na ich rodzaj. Istotne jest, aby kwestie wspólnej realizacji zadania zostały odpowiednio uregulowane w umowie.

Zgodnie z art. 445 ust.1 p.z.p. wykonawcy wspólnie ubiegający się o zamówienie ponoszą solidarną odpowiedzialność za wykonanie umowy i wniesienie zabezpieczenia należytego wykonania umowy. Solidarna odpowiedzialność wykonawców wspólnie ubiegających się o udzielenie zamówienia jest korzystna dla zamawiającego, ponieważ ma on możliwość domagania się świadczenia od wykonawcy, od którego najłatwiej w danej chwili uzyskać świadczenie. Artykuł 445 p.z.p. ma charakter bezwzględnie obowiązujący, wykonawca i zamawiający nie mogą zmienić tych zasad odpowiedzialności. Wyjątkiem od tej zasady są zamówienia udzielane w formule partnerstwa innowacyjnego, przy których wykonawcy ponoszą odpowiedzialność za wykonanie umowy i wniesienie zabezpieczenia należytego wykonania umowy, w części którą wykonują zgodnie z umową zawartą między tymi wykonawcami (art. 445 ust.2 p.z.p.).

Na bazie powyższych uwag każdy wykonawca planujący wspólny udział w procedurze przetargowej powinien zadbać, aby odpowiednie regulacje znalazły się w umowie konsorcjum. Z istotnych kwestii wymagających uregulowania w takiej umowie są właśnie zasady rozliczeń stron. Standardem w ramach zamówień publicznych jest, że płatności dokonywane są na rzecz lidera konsorcjum, który dokonuje podziału środków na rzecz pozostałych konsorcjantów. Ważne jest również uregulowanie wewnętrznych zasady ponoszenia odpowiedzialności za przypisany do każdego partnerów zakres, a także zasad wnoszenia zabezpieczenia należytego wykonania umowy. Pomimo iż przepisy wskazują na solidarną odpowiedzialność, nie wyłącza to możliwości wnoszenia zabezpieczenia przez każdego z partnerów, nawet w różnych formach przewidzianych przez prawo zamówień publicznych.

Spółka cywilna
Inną, często wybieraną form wspólnego przedsięwzięcia, jest również spółka cywilna. W ramach zamówień publicznych spółki cywilne mogą się pojawiać jako współpraca podmiotów obejmująca realizację określonego projektu i trwająca przez czas jego realizacji, a także jako stała współpraca, najczęściej osób fizycznych, której cel obejmuje nie tylko określone zadanie. W obu tych przypadkach, na gruncie zamówień publicznych spółka cywilna traktowana jest jako wykonawcy wspólnie ubiegający się o zamówienie.

Zgodnie z artykułem 860 k.c. przez umowę spółki wspólnicy zobowiązują się dążyć do osiągnięcia wspólnego celu gospodarczego przez działanie w sposób oznaczony, w szczególności przez wniesienie wkładów. Elementem, który odróżnia umowę spółki cywilnej od konsorcjum jest fakt, że w ramach spółki powstaje wspólny majątek wspólników, natomiast w konsorcjum może, ale nie musi powstać.

Spółka cywilna nie posiada osobowości prawnej, co oznacza, że ​​to wspólnicy ponoszą odpowiedzialność za zobowiązania wynikające z działalności gospodarczej. Wspólnicy odpowiadają także za długi spółki swoim majątkiem osobistym. Umowa spółki cywilnej jest uregulowana w kodeksie cywilnym w art. 860-875 k.c., co odróżnia ją od umowy konsorcjum, która jest umową nienazwaną.

Spółka cywilna, w odróżnieniu od spółek prawa handlowego, nie posiada osobowości prawnej. Wszelkie prawa i obowiązki spółki przypisuje się wspólnikom. Wykonawcą w rozumieniu art. 7 pkt 30 p.z.p. są zatem wspólnicy, a nie spółka cywilna.

Spółka cywilna ma obowiązek wyznaczenia przedstawiciela uprawnionego do jej reprezentacji w kontaktach z zamawiającym. W przypadku spółki cywilnej umocowanie do reprezentowania spółki wynika z przepisu ustawy (art. 866 k.c.). Oznacza to, że wspólnik reprezentuje spółkę jako przedstawiciel ustawowy wszystkich wspólników, a nie jako pełnomocnik. W praktyce orzeczniczej przyjmuje się więc, że dokumentami zastępującymi pełnomocnictwo w przypadku spółki cywilnej mogą być umowa spółki lub uchwała wspólników, wskazująca jednego ze wspólników jako uprawnionego do reprezentacji spółki.

Doświadczenie członka konsorcjum a kolejne postępowania o udzielenie zamówienia
Po wyroku TSUE z 2017 r. w sprawie C-387/14 Esaprojekt zmienił się kierunek podejścia do doświadczenia zdobytego w ramach konsorcjum. Wykonawca nie może odwoływać się do doświadczenia grupy wykonawców, do której należał przy realizacji innego zamówienia publicznego, jeśli nie brał on faktycznie udziału w jego realizacji. Podejście wskazane w wyroku TSUE pozostaje nadal aktualne, co potwierdza wyrok Krajowej Izby Odwoławczej z 20 listopada 2023 r. KIO 3254/2023 „W praktyce nabyta wiedza i doświadczenie są nierozerwalnie związane z osobami, które faktycznie wykonywały poszczególne czynności […]. Tym samym, oceniając doświadczenie takiej osoby w ramach weryfikacji spełniania warunków w postępowaniu o udzielenie zamówienia należy brać pod uwagę nie rodzaj stosunku prawnego w ramach którego nabywano doświadczenie, lecz rzeczywisty zakres zdobytego doświadczenia.”

W interesie wykonawców jest zatem faktyczny udział w realizacji zamówienia, a nie tylko formalne zaangażowanie. Wspólny udział wykonawców jest szczególnie atrakcyjny dla małych i średnich przedsiębiorców, którzy nie dysponują wystarczającymi zasobami czy doświadczeniem, by sprostać wymaganiom zamawiającego. Wspólne ubieganie się o zamówienie publiczne jest zatem atrakcyjną opcją, umożliwiającą połączenie zasobów, wiedzy i doświadczenia podmiotów, w celu skuteczniejszego konkurowania na rynku zamówień publicznych.

Ewelina Bieniek, adwokat, dział obsługi inwestycji i zamówień publicznych DSK Kancelaria

https://www.prawo.pl/biznes/kilka-firm-razem-startuje-w-przetargu-jaka-forma-wspolpracy-jest-najlepsza,526132.html

 2. Przed zawarciem umowy o zarządzanie PPK zamawiający publiczny musi sprawdzić wartość zamówienia

Anna Puszkarska | Data dodania: 22.03.2024

Do umowy o zarządzanie pracowniczymi planami kapitałowymi nie stosuje się przepisów o zamówieniach publicznych, jeżeli wartość zamówienia jest mniejsza od progu unijnego. W takim przypadku umowa o zarządzanie PPK może zostać zawarta na czas nieoznaczony. Umowa o zarządzanie PPK, do której ma zastosowanie PZP, nie może zostać zawarta na czas nieoznaczony. W takim przypadku zamawiający musi zawrzeć umowę na czas oznaczony. Należy wówczas ustalić, jaki to ma być okres i oszacować wartość zamówienia dla tego okresu.

Nie do każdej umowy o zarządzanie PPK, zawieranej przez podmiot zatrudniający będący zamawiającym publicznym, mają zastosowanie przepisy ustawy z 11 września 2019 r. – Prawo zamówień publicznych (dalej: PZP). Do umów o zarządzanie PPK nie stosuje się przepisów PZP, jeżeli wartość zamówienia jest mniejsza niż progi unijne, o których mowa w art. 3 ust. 1 PZP. Wynika to z art. 7 ust. 2a ustawy o pracowniczych planach kapitałowych (dalej: ustawa o PPK).

Ważne: W art. 7 ust. 2a ustawy o PPK mowa jest o umowach o zarządzanie PPK oraz umowach o prowadzenie PPK. W wyjaśnieniach Urzędu Zamówień Publicznych zwrócono jednak uwagę, że podmiot zatrudniający zawiera umowę o prowadzenie PPK w imieniu i na rzecz osób zatrudnionych. W sytuacji, gdy pracodawca (zamawiający) działa jako pełnomocnik pracownika (osoby fizycznej, niezobowiązanej do stosowania przepisów o zamówieniach publicznych) i nie jest stroną umowy o prowadzenie PPK, nie można uznać, że umowa o prowadzenie PPK nosi cechy zamówienia publicznego.

Jakie progi unijne
Progi unijne, o których mowa w art. 3 ust. 1 PZP, to kwoty wartości zamówień określone m.in. w dyrektywie 2014/24/UE, aktualizowane w aktach wykonawczych Komisji Europejskiej. Od 1 stycznia 2024 r., w przypadku zamówień na zarządzanie PPK udzielanych przez:

– jednostki sektora finansów publicznych (z wyłączeniem uczelni publicznych, państwowych instytucji kultury, jednostek samorządu terytorialnego i ich związków oraz jednostek sektora finansów publicznych, dla których organem założycielskim lub nadzorującym jest jednostka samorządu terytorialnego), a także państwowe jednostki organizacyjne nieposiadające osobowości prawnej – próg unijny wynosi 143 000 euro, co stanowi równowartość kwoty 663 105 zł;
– innych zamawiających publicznych – próg unijny wynosi 221 000 euro, co stanowi równowartość kwoty 1 024 799 zł.

Kwoty te wskazano w obwieszczeniu Prezesa Urzędu Zamówień Publicznych z 3 grudnia 2023 r. w sprawie aktualnych progów unijnych, ich równowartości w złotych, równowartości w złotych kwot wyrażonych w euro oraz średniego kursu złotego w stosunku do euro stanowiącego podstawę przeliczania wartości zamówień publicznych lub konkursów (M.P. z 2023 r., poz. 1344).

Ważne jest wynagrodzenie za zarządzanie PPK
Przy szacowaniu wartości zamówień, obejmujących swym zakresem usługi powtarzające się lub podlegające wznowieniu w określonym czasie, zastosowanie ma art. 35 ust. 1 PZP.

Jednocześnie, zgodnie z art. 35 ust. 4 pkt 1 PZP, jeżeli zamówienie obejmuje usługi bankowe lub inne usługi finansowe, wartością zamówienia są opłaty, prowizje, odsetki i inne podobne świadczenia. Oznacza to, że podstawą do ustalenia wartości zamówienia są wszystkie składowe wynagrodzenia wykonawcy za świadczenie usług zarządzania PPK.

Podstawę do określenia wartości zamówienia na zarządzanie PPK stanowi art. 49 ustawy o PPK, który ustala zasady określania wysokości wynagrodzenia wykonawcy, poprzez ustalenie maksymalnego limitu wynagrodzenia za zarządzanie funduszem inwestycyjnym, funduszem emerytalnym lub subfunduszem, w którym lokowane są środki gromadzone w PPK. Limit ten określono na 0,5 proc. wartości aktywów netto funduszu inwestycyjnego, funduszu emerytalnego lub subfunduszu w skali roku. Dodatkowo, zgodnie z art. 49 ust. 3 ustawy o PPK, podmiot zarządzający PPK może pobierać wynagrodzenie za osiągnięty wynik w wysokości do 0,1 proc. wartości aktywów netto funduszu inwestycyjnego, funduszu emerytalnego lub subfunduszu w skali roku.

W świetle art. 35 ust. 4 pkt 1 PZP oraz art. 49 ustawy o PPK, szacunkowa wartość zamówienia powinna być utożsamiana z wysokością wynagrodzenia pobieranego przez podmiot zarządzający PPK, a nie z wartością środków finansowych stanowiących aktywa funduszu. Maksymalne wynagrodzenie wykonawcy stanowi kwota ustalana jako maksymalna wartość procentowa aktywów funduszu. Wskaźnik ten – wraz z danymi dotyczącymi uczestników PPK u danego zamawiającego (w szczególności ich liczbą oraz prognozowanymi wpłatami na fundusz przez określony umową okres) – powinien stanowić postawę do ustalenia szacunkowej wartości zamówienia.

Dopuszczalność zawarcia umowy na czas nieoznaczony
Przy szacowaniu wartości zamówienia na zarządzanie PPK należy wziąć pod uwagę okres, na jaki zostanie zawarta ta umowa. Zamawiający publiczny, który ma zamiar zawrzeć umowę o zarządzanie PPK na czas nieoznaczony, powinien ustalić wartość tego zamówienia zgodnie z art. 35 ust. 3 pkt 2 PZP. Podstawą ustalenia wartości zamówienia na usługi, których łączna cena nie może być określona, jest – w przypadku zamówień udzielanych na czas nieoznaczony – wartość miesięczna zamówienia pomnożona przez 48.

Przykład: Jednostka sektora finansów publicznych chce zawrzeć umowę o zarządzanie PPK na czas nieoznaczony. Wartość zamówienia należy obliczyć w następujący sposób: miesięczna wartość wynagrodzenia wykonawcy za zarządzanie PPK (ustalona jako średnia z 12 miesięcy) x 48. Jeżeli tak ustalona wartość zamówienia na zarządzanie PPK będzie mniejsza niż próg unijny, to zamawiający zawrze (tak jak zamierzał) umowę o zarządzanie PPK na czas nieoznaczony. Jeśli wartość zamówienia nie będzie mniejsza od progu unijnego, zawarcie umowy o zarządzanie PPK na czas nieoznaczony nie będzie dopuszczalne (por. art. 434 i art. 435 PZP).

Ważne: Umowa o zarządzanie PPK, do której ma zastosowanie PZP, nie może zostać zawarta na czas nieoznaczony. W takim przypadku zamawiający musi zawrzeć umowę na czas oznaczony. Należy wówczas ustalić, jaki to ma być okres i oszacować wartość zamówienia dla tego okresu. Natomiast umowa o prowadzenie PPK zawsze musi zostać zawarta na czas nieoznaczony.

Więcej na temat PPK na www.mojeppk.pl i pod nr telefonu 800 775 775. Zachęcamy również do korzystania z bezpłatnych szkoleń prowadzonych przez ekspertów PFR Portal PPK. Na szkolenia można zapisać się tutaj.

Podstawa prawna:

ustawa z 4 października 2018 r. o pracowniczych planach kapitałowych (t.j. Dz.U. z 2023 r. poz. 46 ze zm.),

ustawa z 11 września 2019 r. – Prawo zamówień publicznych (t.j. Dz.U. z 2023 r. poz. 1605 ze zm.).

Autorka jest ekspertem PFR Portal PPK

https://www.prawo.pl/kadry/umowa-o-zarzadzanie-ppk-kiedy-zamawiajacy-publiczny-ma-sprawdzic-wartosc-zamowienia,526094.html

Dziennik Gazeta Prawna

Projekt ustawy wiatrakowej gotowy. Jaka będzie odległość wiatraków od zabudowań?

oprac.Piotr Celej | wczoraj, 10:23

Projekt ustawy wiatrakowej jest gotowy – odległość dla budowy wiatraków wyniesie 500 metrów, zapowiedziała minister klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska.

„Projekt jest gotowy, myślę, że na początku kwietnia – trwają ostatnie rozmowy i szlify – trafi do uzgodnień międzyresortowych. Do wykazu prac rządowych trafił – czekamy na wpis i rozpoczęcie prac – projekt ustawy dotyczący prosumentów i pomocy dla przedsiębiorstw energochłonnych, które chciałyby się transformować” – powiedziała Hennig-Kloska w Polsat News.

„Będziemy utrzymywać 500 m, to było zobowiązanie rządu w obietnicach wyborczych. Ale chcemy zmienić te parametry, by zrobić przestrzeń, ale bezpieczną dla ludzi, przestrzeń do rozwoju wiatru na redzie – bardzo nam brakuje tego współczynnika w bilansie energetycznym kraju. Po drugie, widać, że jest to bardzo efektywne źródło mocy” – dodała minister.

Ustawa wiatrakowa
W styczniu Hennig-Kloska zapowiadała, że nowy projekt tzw. ustawy wiatrakowej ma być gotowy za ok. 2 miesiące.

Początkowo przepisy zmieniające tzw. ustawę wiatrakową, liberalizujące zasady lokalizacji i budowy elektrowni wiatrowych w Polsce, znalazły się w projekcie ustawy o zmianie ustaw w celu wsparcia odbiorców energii elektrycznej, paliw gazowych i ciepła oraz niektórych innych ustaw, przedłużającym zamrożenie cen energii do dnia 30 czerwca 2024 r. Później do poselskiego projektu nowelizacji ustaw w celu wsparcia odbiorców energii elektrycznej i paliw gazowych złożono autopoprawkę, która zakładała usunięcie z proponowanej regulacji kwestii związanych z budową wiatraków.

(ISBnews)

https://www.gazetaprawna.pl/wiadomosci/kraj/artykuly/9474112,projekt-ustawy-wiatrakowej-gotowy-jaka-bedzie-odleglosc-wiatrakow-od.html

Rynek Infrastruktury 

 1. Budimex blisko wygranej przetargu w Porcie Gdynia

Autor: ep. | Data publikacji: 25-03-2024

Konsorcjum Budimeksu i firm Roverpol oraz Rover Maritime złożyło warta ok. 439 mln zł ofertę na budowę falochronów osłonowych w Porcie Gdynia. Ta oferta uzyskała najwyższą punktację zamawiającego.

Falochrony będą częścią wodnej infrastruktury dostępowej do Portu Zewnętrznego gdyńskiego portu. Inwestycja jest realizowana przez Port Gdynia i Urząd Morski w Gdyni.

Przetarg nie jest jeszcze rozstrzygnięty, niemniej konsorcjum na czele z Budimeksem ma najwyższą szansę na wygraną w przetargu. Najwyżej oceniona oferta jest jednocześnie najtańsza spośród trzech, które wpłynęły w przetargu na to zadanie. Brutto jest warta 553,9 mln zł.

Budowa Portu Zewnętrznego to jedno z flagowych zamierzeń inwestycyjnych gdyńskiego portu. Budowa nowych falochronów osłonowych jest jedną z inwestycji towarzyszących. W ramach zamówienia powstać ma prawie 2,5 km falochronów. Jego realizacja została wsparta dotacją ze Skarbu Państwa.

Wcześniej Port Gdynia wykonał już prace przygotowawcze, w tym program funkcjonalno-użytkowy, pozyskana została także decyzja o ustaleniu lokalizacji inwestycji w zakresie budowy portu zewnętrznego dla zakresu obejmującego falochrony. Wykonane zostały także badania geologiczne i wykonano dokumentację geologiczno-inżynierską.

Inwestycja będzie realizowana w trybie zaprojektuj i wybuduj. Prace projektowe wraz z uzyskaniem pozwolenia na budowę mają zająć do 490 dni od podpisania umowy, a roboty budowlane wraz z uzyskaniem pozwolenia na użytkowanie do 819 dni od uzyskania pozwolenia na budowę.

Budowa Portu Zewnętrznego ma pozwolić na obsługę większych jednostek morskich oraz większej liczby statków.

https://www.rynekinfrastruktury.pl/wiadomosci/intermodal-i-logistyka/budimex-blisko-wygranej-przetargu-w-porcie-gdynia–90439.html

 2. Jest umowa na S11 w opolskim. Kontrakt ma Polaqua

Autor: ep. | Data publikacji: 28-03-2024

Opolska GDDKiA podpisała umowę na projekt i budowę drogi ekspresowej S11 pomiędzy Kępnem i Siemienicami. Prace będą kosztowały 375,65 mln zł. Wykona je Polaqua.

Mowa o odcinku liczącym 12,5 km. To jeden z trzech odcinków 46-kilometrowej trasy łączącej obwodnice Kępna i Olesna. Droga powstanie w ramach trzech kontraktów.

Drogę między Kępnem i Siechnicami wybuduje Polaqua. Za prace otrzyma 375,65 mln zł, a na realizację umowy ma 39 miesięcy z wyłączeniem okresów zimowych.

Odcinek Kępno – Siemianice będzie miał dwie jezdnie po dwa pasy ruchu. W początkowym przebiegu połączy się z obwodnicą Kępna, dalej ominie miejscowości Słupia Pod Kępnem, Łęka Opatowska, Opatów i Siemianice. Droga zostanie wybudowana w większości w nowym śladzie. Wykonawca będzie miał za zadanie wybudować 10 obiektów inżynierskich, w tym przejścia dla zwierząt. Wybuduje także węzeł drogowy Siemianice.

Ten sam wykonawca ma także szansę na budowę sąsiedniego odcinak S11, tj. Siemianice – Gotartów o długości 22,7 km. Oferta firmy Polaqua o wartości 523,152 mln zł została wskazana jako najkorzystniejsza. Od rozstrzygnięcia wpłynęło odwołanie do KIO, ale Izba je odrzuciła. Po pozytywnym wyniku kontroli prezesa UZP będzie możliwe podpisanie umowy z wykonawcą.

Trzeci odcinek, tj. Gotartów – początek obwodnicy Olesna o długości 10,5 km ma budować konsorcjum Kobylarni i Mirbudu. Wartość oferty to 464,941 mln zł. W tym przypadku również było odwołanie do KIO, zostało jednak odrzucone.

Po wybudowaniu trzech odcinków drogą ekspresową połączone zostaną obwodnice Kępna i Olesna. Ta druga została oddana do ruchu w lipcu 2023 r. Jest pierwszym fragmentem drogi ekspresowej S11 w woj. opolskim. Z kolei obwodnica Kępna została w pierwszym etapie wybudowana jako jednojezdniowa. Trwa jeszcze przetarg na wybór wykonawcy, który dobuduje druga jezdnię. Najkorzystniejszą ofertę złożyło konsorcjum Mirbudu i Kobylarni.

https://www.rynekinfrastruktury.pl/wiadomosci/drogi-i-autostrady/jest-pierwsza-umowa-na-s11-kontrakt-ma-polaqua–90492.html

Wnp

 1. Podpisano umowę na budowę trasy S74 Cedzyna – Łagów

Źródło: PAP | Dodano: 28-03-2024 12:49

Podpisano umowę na zaprojektowanie i budowę trasy S74 między Cedzyną a Łagowem (Świętokrzyskie) – poinformowała w czwartek Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad w Kielcach. 30-kilometrowy odcinek ma być przejezdny w pierwszym kwartale 2028 roku.

Jak przekazała w czwartek rzeczniczka kieleckiego oddziału GDDKiA Małgorzata Pawelec-Buras, S74 Cedzyna – Łagów z obwodnicą Łagowa to najdłuższy z sześciu realizowanych obecnie odcinków drogi, która skomunikuje Łódzkie, Świętokrzyskie i Podkarpacie.

„Zgodnie z podpisaną umową wyłoniony w przetargu wykonawca, Mota-Engil Central Europe, zaprojektuje i wybuduje drogę za ok. 1,1 mld zł w ciągu 39 miesięcy z wyłączeniem okresów zimowych w czasie robót budowlanych. Nową trasą pojedziemy w I kwartale 2028 roku” – poinformowała rzeczniczka.

Skomunikowany z użytkowaną drogą S74 Kielce – Cedzyna i realizowaną Łagów – Opatów odcinek o długości około 30 km będzie biec głównie po nowym śladzie na północ od istniejącej DK74, tworząc obwodnicę Łagowa.

W ramach zlokalizowanej w powiecie kieleckim inwestycji zaplanowano budowę czterech węzłów drogowych (Radlin, Wola Jachowa, Makoszyn i Łagów), obwodu utrzymania drogi w Woli Jachowej oraz dwóch miejsc obsługi podróżnych w Górnie.

Zaprojektowanych i wybudowanych zostanie: 16 wiaduktów w ciągu S74 i nad drogą ekspresową, 13 mostów w ciągu drogi ekspresowej i innych dróg publicznych. Przewidziano przejście dla zwierząt typu zielony most i ponad 30 przepustów pełniących funkcje ekologiczne. Wybudowane zostaną drogi dojazdowe komunikujące tereny przyległe. Szczegółowe rozwiązania techniczne poznamy po opracowaniu przez wykonawcę projektu budowlanego i uzyskaniu decyzji o zezwoleniu na realizację inwestycji drogowej.

Pawelec-Buras zwróciła uwagę, że trwa realizacja sześciu odcinków S74 w województwie świętokrzyskim o łącznej długości ok. 104 km. Trwa także rozpatrywanie wniosku o wydaniu decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach dla ok. 70-kilometrowego odcinka S74 Opatów – Nisko. Ekspresowa trasa skomunikuje województwa: łódzkie, świętokrzyskie i podkarpackie. Będzie stanowić także połączenie pomiędzy węzłami autostrad A1, A2, a realizowaną trasą S19 Via Carpatia.

https://www.wnp.pl/budownictwo/infrastrukturalne/podpisano-umowe-na-budowe-trasy-s74-cedzyna-lagow,819261.html

 2. W budownictwie nadchodzą duże wzrosty, także cen

Bartosz Dyląg | Dodano: 28-03-2024 18:30

Erbud wyszedł z kryzysu budowlanego obronną ręką, oczekuje wzrostu marżowości i widzi doskonałe perspektywy dla siebie w podziale środków z Krajowego Planu Odbudowy. – Jesteśmy grupą uszytą na miarę obecnych czasów – twierdzi w rozmowie z WNP.PL prezes Erbudu Dariusz Grzeszczak.

– Idą lepsze czasy dla budownictwa. Polska po uruchomieniu KPO (Krajowego Planu Odbudowy – przyp. red.) będzie wielkim placem budowy – uważa Dariusz Grzeszczak.
– W jego ocenie możemy mieć klęskę urodzaju, na którą musimy być mentalnie i operacyjnie przygotowani. Popyt wymusi wzrost kosztów materiałów, wykonawcy podniosą ceny usług, a inwestorzy zwiększą wyceny ofertowe.
– Grzeszczak przyznaje, że dla Erbudu rok 2023 był bardzo trudny, pełen niepewności, dużych zmian. – Wprawdzie nie było już tak skokowych cen materiałów budowlanych jak w 2022 r., ale tkwiliśmy w kilku niedobrych kontraktach sprzed wojny i okresu szalejącej inflacji – wyjaśnia.

Akcje Erbudu na giełdzie w ostatnich tygodniach dynamicznie rosły. Co jest tego powodem?

– Myślę, że rynek widzi, że to, co deklarujemy, znajduje odzwierciedlenie w naszych działaniach.

Mieliśmy podpisywać wyłącznie porządne, zdrowe kontrakty i to robimy – mam na myśli chociażby fabrykę wież do morskich turbin wiatrowych w Gdańsku o wartości 358,4 mln zł, kolejne, coraz większe kontrakty dla MOD21 w Niemczech czy sprzedaż farm w Onde, co potwierdza naszą aktywność deweloperską w spółce. Wywiązujemy się z obietnic.

Idą też lepsze czasy dla budownictwa. Polska po uruchomieniu KPO będzie wielkim placem budowy – od farm wiatrowych po centra logistyczne. Do 2030 roku musimy przecież wydać prawie 400 miliardów złotych.

Możemy mieć klęskę urodzaju, na którą musimy być mentalnie i operacyjnie przygotowani

Czy to wykonalne?

– To ogromne wyzwanie, bo mamy już 2024 r., a przecież trzeba jeszcze podjąć decyzje, zamówić ekspertyzy, zaprojektować, rozpisać przetargi, rozstrzygnąć je i dopiero wbijać łopatę. Równocześnie ruszą też inwestycje drogowe, kolejowe, energetyczne, hydrotechniczne i samorządowe.

Na to wszystko nałoży się ożywienie w segmencie prywatnym: budownictwo mieszkaniowe, magazyny i cała logistyka, przemysł.

Możemy mieć klęskę urodzaju, na którą musimy być mentalnie i operacyjnie przygotowani. Popyt wymusi wzrost kosztów materiałów, wykonawcy podniosą ceny usług, a inwestorzy zwiększą wyceny ofertowe, bo w polskim budownictwie nie działają przecież efektywne mechanizmy waloryzacji kontraktów, czego mieliśmy potwierdzenie w ostatnich latach.

Jakby pan podsumował rok 2023?

– Bardzo trudny, pełen niepewności, dużych zmian. Wprawdzie nie było już tak skokowych cen materiałów budowlanych jak w 2022 r., ale tkwiliśmy w kilku niedobrych kontraktach sprzed wojny i okresu szalejącej inflacji. Mieszkaniówkę rozregulował nieco program „Bezpieczny kredyt 2 proc.”, rynek powoli tracił nadzieję na środki z KPO.

Do tego dołożyły się ruchy tzw. dużych biznesowych płyt tektonicznych; symptomy odwrotu od globalizacji, wojna w Ukrainie, poturbowany rynek niemiecki w obszarze kubatury, głównie mieszkaniowej czy nie zawsze przewidywalna polityka fiskalna dotycząca walki z inflacją w Polsce. Trzeba było reagować na bieżąco.

Myślę, że zdaliśmy egzamin, a nasze wyniki są tego dowodem. Zdecydowania pomogła nam zdrowa dywersyfikacja biznesu. To jest najlepsze lekarstwo na chorujący rynek. W czasie, gdy lekko krwawiliśmy w kubaturze czy MOD21, podnosił nas segment OZE i usług dla przemysłu.

W kubaturze widać ożywienie, inwestorzy wracają

Czy widzi pan już ożywienie w kontraktacji?

– Oczywiście. Jesteśmy na wielkiej fali wznoszącej dla Onde, zresztą wypracowany przez nas EBIT segmentu OZE wzrósł już w 2023 r. o zawrotne 255 proc. rok do roku. Dobre wiatry wieją w stronę farm wiatrowych i fotowoltaicznych.

Nasz zespół ma zakasane rękawy, by zbierać kolejne kontrakty w najbliższych latach. W programach inwestycyjnych w ramach KPO aż 50 mld euro to obszar bezpośrednich kompetencji Onde. Czeka nas też rozwój cable poolingu i kolejna liberalizacja ustawy odległościowej.

W kubaturze widać ożywienie, inwestorzy wracają. Od stycznia podpisaliśmy kontrakty na prawie miliard złotych, a jesteśmy w zaawansowanych rozmowach z wieloma kolejnymi klientami. MOD21 powoli wychodzi na prostą, choć nauczony doświadczeniem, nie chciałbym deklarować co do dnia, kiedy osiągnie break even point.

Zakładali państwo dwa lata.

– Jesteśmy nadal na etapie „docierania silnika”, z sukcesem zrealizowaliśmy cztery kontrakty, klienci są zadowoleni, czego dowodem jest chociażby podpisana ostatnio umowa na kolejny obiekt w technologii MOD21 dla miasta Monachium. Tym razem znacznie większy.

W zeszłym roku mieliśmy sprzedaż na poziomie 50 mln, po tych trzech miesiącach mamy już 150 mln zł. W styczniu w Ostaszewie zaczął się montaż nowej linii produkcyjnej do technologii CLT, która jeszcze poszerzy nasze portfolio. Zrobiliśmy zmiany osobowe, m.in. poszerzając zarząd o sprawdzonego menedżera.

Dostaliśmy nominację do prestiżowej nagrody od Immobilier Manager w kategorii „zrównoważony rozwój” w Niemczech, rynek nas tam kojarzy, zainteresowanie rośnie.

W 2023 r. wynik MOD21 obciążyło wprawdzie jeszcze wyjście z kubatury w Niemczech, przyznaję, że nieco bolesne, ale w 2024 rok wkroczyliśmy już tylko z dwoma biznesami za Odrą – budownictwem modułowym i serwisem dla przemysłu.

Jak poradził sobie ten drugi segment?

– Zarówno w kraju, jak i za granicą poradził sobie bardzo dobrze. Łącznie w 2023 r. mieliśmy 572,3 mln zł przychodów po wzroście o ok. 5 proc. rokrocznie. Zysk operacyjny ukształtował się na poziomie 31 mln zł i był prawie dwukrotnie wyższy niż w 2022 r., choć to niby taki mało przebojowy biznes.

Pod koniec roku zreorganizowaliśmy nasze spółki serwisowe i połączyliśmy pod jednym szyldem Erbud Industry, by podkręcić zwinność zarządczą i zredukować koszty.

W grudniu dokonała się obiecana, przekładana z powodu ciężkich czasów, akwizycja. Dołączyła do nas płocka spółka CKTiS, wyspecjalizowana w przemyśle energetycznym, chemicznym, ale też rafineryjnym i petrochemicznym. To kolejne 130 osób w naszej grupie, czyli kolejne 130 specjalistów o unikatowych kompetencjach na rynku. I kolejny obszar geograficzny do obsłużenia.

Jakie główne wyzwania widzi pan na ten rok?

– Zmieniają się oczekiwania rynku, w tym banków czy funduszy, jeśli chodzi o prowadzenie biznesu. Zarabianie zarabianiem, ale kolejne dyrektywy wymuszają zmiany organizacyjne i strategiczne.

Jesteśmy na etapie prac nad polityką dekarbonizacyjną, zmierzamy w stronę zeroemisyjności, poważnie traktujemy sprawozdawczość ESG chociażby pod kątem bioróżnorodności czy antykorupcji.

Realizujemy programy propracownicze, bo już jest trudno, a za 10 lat może być jeszcze trudniej, z pozyskaniem utalentowanej i zmotywowanej do pracy kadry. Przecież nadchodzący boom budowlany to znów presja płacowa i walka o talenty.

Z powodu wojny firmy nie mają swobodnego dostępu do pracowników z Ukrainy, a pozyskanie kadry z innych kierunków jak Azja Centralna czy Azja Południowa utrudnia niewydolny system legalizacji pracy cudzoziemców i brak spójnej polityki migracyjnej państwa.

Erbud chce rozwijać się w usługach dla przemysłu – to jego oczko w głowie

A z bardziej doraźnych spraw?

– Będziemy ciężko pracować, rozwijać się w usługach dla przemysłu – to obecnie nasze oczko w głowie. Świetnie radzące sobie Onde w tym roku wciśnie gaz do dechy w dewelopmencie. Chcemy, by MOD21 jak najszybciej stał się rentowną spółką, drzemie w nim ogromny potencjał. W Niemczech już niemalże każda szkoła, przedszkole czy dom opieki jest kontraktowany w drewnie, ten trend musi przyjść także do Polski.

Redukcja CO2 wpisująca się w szersze unijne perspektywy – to jedna przewaga, tempo realizacji – druga. Ale jakże szczególnie istotna w perspektywie presji czasowej związanej z wydatkowaniem środków z KPO.

https://www.wnp.pl/budownictwo/w-budownictwie-nadchodza-duze-wzrosty-takze-cen,819317.html

W Przetargach

 1. Wady i usterki a należyte wykonanie robót budowlanych

27 mar 2024, 00:00

Co do zarzutu głównego (art. 226 ust. 1 pkt 2 lit. b ustawy Pzp – Zamawiający odrzuca ofertę, jeżeli została złożona przez wykonawcę niespełniającego warunków udziału w postępowaniu), Krajowa Izba Odwoławcza stwierdziła, że zamawiający bezpodstawnie odrzucił ofertę odwołującego, będącej skutkiem stwierdzenia przez zamawiającego, iż odwołujący nie wykazał spełnienia warunków udziału w postępowaniu.

Wskazać bowiem należy, iż zgodnie z § 9 ust. 1 pkt 1 rozporządzenia Ministra Rozwoju, Pracy i Technologii z dnia 23 grudnia 2020 r. w sprawie podmiotowych środków dowodowych (…), wykonawca, w celu potwierdzenia spełnienia warunków udziału w postępowaniu, ma obowiązek załączyć dowody określające, czy te roboty budowlane (referencyjne – podane w wykazie) zostały wykonane należycie.

W przedmiotowym postępowaniu odwołujący, w ramach podmiotowych środków dowodowych załączył protokół odbioru końcowego zadania inwestycyjnego z dnia 6 grudnia 2019 roku, w którym odbierający inwestycję, potwierdził jej wykonanie w sposób prawidłowy. W żadnym miejscu protokołu nie znajduje się zastrzeżenie dotyczące wadliwego wykonania prac czy ich nienależyte wykonanie. Dlatego też w myśl obowiązujących przepisów, protokół ten stanowi poświadczenie (podmiotowy środek dowodowy) należytego wykonania zadania referencyjnego.

Okoliczność, na którą powołuje się zamawiający, tj. fakt, iż w trakcie korzystania z obiektu wystąpiły wady nie może stanowić podstawy do stwierdzenia, że robota została wykonana nienależycie. Przedmiotem umowy o roboty budowlane są zazwyczaj postanowienia dotyczące usuwania wad i usterek w okresie gwarancji i rękojmi. Są to postanowienia standardowe. Jednakże należy mieć na uwadze, iż przedmiotem badania przez zamawiającego jest należyte wykonanie roboty budowlanej a nie należyte wykonanie umowy, gdyż przepisy wyżej powołanego rozporządzenia takiej dyspozycji nie zawierają.

Dlatego też dla przyjęcia do badania spełnienia warunku udziału w postępowaniu zamawiający winien przyjąć ww. protokół. Dodatkową okolicznością potwierdzają bezzasadność stanowiska zamawiającego może być fakt, iż w trakcie procesu sądowego może okazać się, że wady i usterki do których nie przyznaje się odwołujący powstały z winy użytkownika obiektu.

Dlatego też nieusuwanie wad i usterek w okresie gwarancji oraz rękojmi przez wykonawcę nie może być okolicznością braną pod uwagę przez zamawiającego przy ocenie należytości wykonania danej roboty budowlanej. Jedynie na marginesie stwierdzić należy, iż gdyby podmiot na rzecz którego była wykonana robota miał w chwili odbioru prac (protokół odbioru końcowego) jakieś zastrzeżenia lub uwagi, to winien je w tym protokole opisać, bądź przy stwierdzeniu że są to wady istotne – odmówić podpisania protokołu. W przeciwnym razie uznać należy, że roboty wykonane zostały bez uwag, w sposób należyty, zgodnie ze sztuką budowlaną.

Wyrok z dnia 2 czerwca 2021 r., KIO 1361/21

https://www.wprzetargach.pl/kategorie/kwalifikacja-podmiotowa-wykonawcy-pzp2019/wady-i-usterki-nalezyte-wykonanie-robot-budowlanych

 2. Jak korzystać z opcji w zamówieniach publicznych

29 mar 2024, 06:45

Na podstawie art. 441 ust. 1 ustawy Pzp zamawiający może skorzystać z opcji, jeżeli przewidział opcję w ogłoszeniu o zamówieniu lub w dokumentach zamówienia w postaci zrozumiałych, precyzyjnych i jednoznacznych postanowień umownych, które łącznie spełniają następujące warunki: określają rodzaj i maksymalną wartość opcji, określają okoliczności skorzystania z opcji i nie modyfikują ogólnego charakteru umowy. Czynności dokonane na podstawie postanowień umownych przewidujących opcje z naruszeniem art. 441 ust. 1 ustawy Pzp podlegają unieważnieniu.

Wskazanie rodzaju i maksymalnej wartości opcji oznacza opisanie opcji w sposób jednoznaczny i wyczerpujący, za pomocą dostatecznie dokładnych i zrozumiałych określeń, uwzględniając wymagania i okoliczności mogące mieć wpływ na sporządzenie oferty w części dotyczącej opcji. Takie opisanie opcji jest konieczne, ponieważ opcja, o ile jest przewidziana, jest niezbędnym składnikiem opisu przedmiotu zamówienia i na podstawie takiego opisu, zamawiający opisuje sposób obliczenia ceny, na którą składa się cena części gwarantowanej (zamówienia podstawowego) i cena opcji. Na podstawie opisu opcji zamawiający ustala również wartość zamówienia. Przy ustaleniu wartości zamówienia uwzględnia się największy możliwy zakres tego zamówienia z uwzględnieniem opcji oraz wznowień (art. 31 ust. 2 ustawy Pzp).

Przedmiot opcji musi być związany z przedmiotem części gwarantowanej, a tym samym zostać opisany z uwzględnieniem zasad dotyczących opisu przedmiotu zamówienia wynikających z art. 99 i nast. ustawy Pzp. Opcja zawsze musi zostać opisana tak, aby wykonawca w sposób zrozumiały, precyzyjny i jednoznaczny mógł stwierdzić, jaki jest przedmiot i zakres lub wielkość opcji opcjonalnego, a także sposób skorzystania z opcji. W opcji zamawiający musi wskazać przedmiot zamówienia oraz jego wielkość lub rozmiar wyrażony jednostkami miar (np. sztuki, kilogramy, metry bieżące, metry sześcienne, metry kwadratowe). Taki opis przedmiotu zamówienia w części dotyczącej opcji jest niezbędny w celu ustalenia wartości zamówienia oraz opisu sposobu obliczenia ceny.

Jeżeli zamawiający przewiduje prawo opcji, każdorazowo określa gwarantowany poziom zamówienia publicznego, który zostanie na pewno zrealizowany, co pozwala wykonawcom na obliczenie ceny oferty, oraz dodatkowy zakres, którego realizacja będzie uzależniona od określonych w umowie okoliczności skorzystania z opcji i stanowi uprawnienie zamawiającego, z którego może, ale nie musi, on skorzystać. Dla zapewnienia uczciwej konkurencji przy kalkulowaniu ceny oferty konieczne jest określenie w sposób precyzyjny zakresu, jakiego prawo opcji dotyczy oraz wskazanie tej części zamówienia, która będzie realizowana na pewno oraz tej części, której realizacja będzie uzależniona od decyzji zamawiającego o skorzystaniu z prawa opcji (zob. wyrok z dnia 3 października 2014 r., KIO 1944/14).

Realizacja opcji może (ale nie musi) nastąpić w zależności od potrzeb zamawiającego i na skutek jego dyspozycji, przy czym zakres zamówienia objęty opcją, jak i okoliczności skorzystania z opcji, powinny być one opisane zgodnie z zachowaniem reguł stosowanych przy opisie przedmiotu zamówienia, w sposób jednoznaczny i wyczerpujący, za pomocą dostatecznie dokładnych i zrozumiałych określeń, uwzględniając wymagania i okoliczności mogące mieć wpływ na sporządzenie oferty.

W wyroku z dnia 3 października 2014 r., KIO 1944/14, Krajowa Izba Odwoławcza zwróciła uwagę, że: „Obowiązek precyzyjnego opisania zakresu, jakiego prawo opcji dotyczy, nie oznacza, że Zamawiający musi kalkulować i określać na etapie tworzenia specyfikacji, jaki procent z zakresu objętego prawem opcji może nie zostać wykorzystany. Prawem zamawiającego jest przyjęcie założenia, że realizacja zamówienia będzie wymagała konieczności wykorzystania pełnego zakresu prawa opcji. Dla zapewnienia uczciwej konkurencji przy kalkulowaniu ceny oferty konieczne jest określenie w sposób precyzyjny zakresu, jakiego prawo opcji dotyczy, oraz wskazanie tej części zamówienia, która będzie realizowana na pewno, oraz tej części, której realizacja będzie uzależniona od decyzji zamawiającego o skorzystaniu z prawa opcji, co w tym postępowaniu zostało przez Zamawiającego uczynione”.

Przedmiotem opcji mogą być produkty inne lub takie same jak produkty (wyroby) stanowiące przedmiot części gwarantowanej. Przedmiot opcji nie może modyfikować ogólnego charakteru umowy. W świetle motywu 109 do dyrektywy 2014/24/UE, modyfikację powodującą zmianę ogólnego charakteru umowy można utożsamiać ze zmianą przedmiotu lub rodzaju pierwotnego zamówienia. Jeżeli przedmiotem zamówienia w części gwarantowanej jest dostawa komputerów, to przedmiotem zamówienia w części stanowiącej opcję nie może być dostawa materiałów biurowych.

Jeżeli zamawiający przewidział opcję, zabezpieczenie należytego wykonania umowy ustala się w wysokości nieprzekraczającej 5% ceny całkowitej podanej w ofercie. Zabezpieczenie można ustalić w wysokości większej niż w wysokości nieprzekraczającej 5% ceny całkowitej podanej w ofercie, nie większej jednak niż 10% ceny całkowitej podanej w ofercie albo maksymalnej wartości nominalnej zobowiązania zamawiającego wynikającego z umowy, jeżeli jest to uzasadnione przedmiotem zamówienia lub wystąpieniem ryzyka związanego z realizacją zamówienia, co zamawiający powinien opisać w SWZ lub innych dokumentach zamówienia (zob. art. 452 ust. 2 i 3 ustawy Pzp).

Jeżeli zamawiający przewidział opcję, określa kwotę wadium w wysokości nie większej niż 3% lub 1,5% wartości zamówienia ustalonej zgodnie z art. 31 ust. 2 ustawy Pzp („Przy ustaleniu wartości zamówienia uwzględnia się największy możliwy zakres tego zamówienia z uwzględnieniem opcji (…)”).

Prawo opcji jest instytucją, która zobowiązuje zamawiającego do realizacji zamówienia jedynie w zakresie gwarantowanym, natomiast uprawnieniem zamawiającego jest żądanie realizacji zamówienia w zakresie poszerzonym, a obowiązkiem wykonawcy jest realizacja zamówienia w całości, tj. w zakresie gwarantowanym i poszerzonym. Wykonawcy nie przysługuje prawo domagania się realizacji zamówienia w zakresie poszerzonym, jeśli zamawiający nie skorzysta ze swego uprawnienia do opcji w toku realizacji umowy (zob. wyroki KIO: z dnia 28 maja 2013 r., KIO 1168/13; z dnia 14 października 2013 r., KIO 2172/13; KIO 2177/13).

Zamawiający, najpóźniej przed otwarciem ofert, udostępnia na stronie internetowej prowadzonego postępowania informację o kwocie, jaką zamierza przeznaczyć na sfinansowanie zamówienia. Jeżeli zamawiający przewidział opcję, kwota, jaką zamawiający zamierza przeznaczyć na sfinansowanie zamówienia nie obejmuje opcji (zob. wyrok z dnia 4 sierpnia 2020 r., KIO 1562/20). Przepis art. 255 pkt 3 ustawy Pzp nie nakłada bowiem na zamawiającego obowiązku zwiększenia kwoty przeznaczonej na sfinansowanie zamówienia, ani też nie umożliwia wykonawcy badania rzeczywistych możliwości finansowych zamawiającego. Opcja nie jest zobowiązaniem zamawiającego, dlatego nie jest uwzględniana w kwocie, którą zamawiający przeznacza na sfinansowanie zamówienia i zamawiający nie musi posiadać środków na wynagrodzenie wykonawcy za wykonanie opcji. Opcja nie jest również ograniczona wartością procentową w stosunku do zamówienia podstawowego. Jeżeli zamawiający korzysta z opcji, w przypadku unieważnienia postępowania, na podstawie art. 255 pkt 3 ustawy Pzp, zamawiający ma prawo odnosić się do kwoty, jaką zamierza przeznaczyć na sfinansowanie zamówienia, udostępnianej na stronie internetowej prowadzonego postępowania, wyłącznie odnosząc się do tych środków, które są przeznaczone na realizację zamówienia gwarantowanego, bez odnoszenia się do zakresu zamówienia, który może, ale nie musi być realizowany w ramach prawa opcji.

Zamawiający może oprócz prawa opcji skorzystać także z zamówień, o których mowa w art. 214 ust. 1 pkt 7 lub 8 ustawy Pzp, ale tylko od samego zamawiającego zależy, którą z instytucji uzna on za dogodniejszą. Prawo opcji może być dogodniejsze dla zamawiającego, ponieważ dotyczy ono danej umowy, a nie odrębnego zamówienia i odrębnej umowy zawieranej po przeprowadzeniu postępowania o udzielenie zamówienia w trybie z wolnej ręki.

Nie jest też wykluczona sytuacja, w której zamawiający przewidzi opcję i zamówienia, o której mowa w art. 214 ust. 1 pkt 7 lub 8 ustawy Pzp.

W ramach warunków dotyczących korzystania z opcji zamawiający określa m. in.:

1. warunki zamawiania opcji (sposób zawiadomienia o skorzystaniu z opcji (pisemność zlecenia)),
2. sposób realizacji dostawy (sposób wykonania usługi),
3. planowany termin zakończenia opcji lub sposób zakończenia opcji,
4. warunki zapłaty wynagrodzenia,
5. kary umowne,
6. warunki zapłaty wynagrodzenia,
7. serwis posprzedażny w okresie gwarancji,
8. w przypadku umowy, której przedmiotem są roboty budowlane lub usługi, przewidującej wymagania określone w art. 95 ust. 1 ustawy Pzp, w jej treści zawiera się postanowienia dotyczące sposobu dokumentowania zatrudnienia oraz kontroli spełniania przez wykonawcę lub podwykonawcę wymagań dotyczących,
9. zatrudnienia na podstawie umowy o pracę oraz postanowienia dotyczące sankcji z tytułu niespełnienia wymagań określonych w art. 95 ust. 1.
10. warunki zmiany wykonywania umowy w części dotyczącej opcji
11. warunki gwarancji.

W przypadku umowy, której przedmiotem są roboty budowlane, zamawiający w warunkach realizacji opcji powinien uwzględnić m. in. wymagania, o których mowa w przepisach art. 95 i art. 438, art. 437, art. 462 ust. 3, art. 463-465 ustawy Pzp.

https://www.wprzetargach.pl/kategorie/umowa-i-zmiany-umowy-pzp2019/warunki-opcji

 

Podatki | Prasówka | 21-28.03.2024

Dziennik Gazeta Prawna

 1. Przedawnienie a pandemia. Było przestępstwo, ale nie będzie kary

Katarzyna Jędrzejewska | 25 marca 2024, 07:55

Są już pierwsze efekty wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 12 grudnia 2023 r. Sąd Okręgowy w Siedlcach orzekł, że mimo pandemii COVID-19 biegło przedawnienie karalności za przestępstwa skarbowe. Tak więc sprawca, mimo że popełnił czyn karalny, już za niego nie odpowie.

Przypomnijmy, że trybunał uznał w grudniu (sygn. akt P 12/22) za niekonstytucyjny art. 15zzr1 ust. 1 ustawy covidowej z 2 marca 2020 r. (Dz.U. z 2023 r. poz. 132 ze zm.). Przepis ten stanowił, że „w okresie obowiązywania stanu zagrożenia epidemicznego albo stanu epidemii oraz w okresie 6 miesięcy po ich odwołaniu nie biegnie przedawnienie karalności czynu oraz przedawnienie wykonania kary w sprawach o przestępstwa i przestępstwa skarbowe”.

Wskutek tego przepisu sądy nie wiedziały, do kiedy będą mogły wymierzyć karę za dane przestępstwo ani do kiedy będzie ona mogła zostać wykonana. Nie wiadomo było bowiem, kiedy skończą się epidemia i stan zagrożenia epidemicznego.

Co więcej, w tym czasie mogło się już przedawnić zobowiązanie podatkowe, a w świetle art. 15zzr1 ust. 1 ustawy covidowej wciąż można było karać za czyn związany z przedawnionym podatkiem. To z kolei było sprzeczne z art. 44 par. 2 kodeksu karnego skarbowego, z którego wynika, że nie można karać za przestępstwo skarbowe, jeżeli przedawniła się należność publicznoprawna (np. podatek), której to przestępstwo dotyczy.

TK uznał covidowy przepis za niedopuszczalny. Stwierdził, że nawet w czasie pandemii COVID-19 powinno być wiadome, kiedy przedawnia się karalność za przestępstwa i przestępstwa skarbowe. Tym bardziej że – jak podkreślił trybunał – art. 15zzr1 ust. 1 nie został wprowadzony w marcu 2020 r., gdy wybuchła pandemia, tylko dopiero po upływie 15 miesięcy od pojawienia się jej na obszarze Polski. O ile w marcu i kwietniu 2020 r. faktycznie występowały problemy z efektywnym funkcjonowaniem organów państwa, o tyle nie ma żadnych publicznych danych świadczących o tym, że występujące opóźnienia wynikłe z kwarantanny lub izolacji sędziów, prokuratorów, policjantów, świadków lub oskarżonych wpływałyby w tak istotnym stopniu na bieg postępowań karnych lub karnoskarbowych, że konieczne było wprowadzenie art. 15zzr1 – stwierdził TK.

O umorzenie postępowania z powodu przedawnienia karalności wnioskował też sam prokurator

Na art. 15zzr1 ust. 1 ustawy covidowej powołał się początkowo prokurator w sprawie rozpatrzonej przez siedlecki sąd. Chodziło o podanie nieprawdy w złożonej do urzędu skarbowego korekcie zeznania za 2006 r. Fiskus ustalił, że przedsiębiorca zaniżył w dokumentach cenę sprzedaży wielu samochodów albo w ogóle nie wykazał niektórych transakcji. Z tego powodu postawił zarzut popełnienia przestępstwa, o którym mowa w art. 56 par. 1 w związku z art. 61 par. 1 kodeksu karnego skarbowego.

Pierwszy z tych przepisów sankcjonuje podanie nieprawdy lub zatajenie prawdy, co prowadzi do „narażenia podatku na uszczuplenie”. Drugi mówi o nierzetelnym prowadzeniu ksiąg.

Sąd okręgowy nie miał wątpliwości, że do przestępstwa doszło. Za pierwszym razem nie dopatrzył się jednak przedawnienia. Dopiero gdy sprawa zatoczyła koło i ponownie do niego wróciła, sąd nie miał już wątpliwości – nie można wymierzyć kary za przestępstwo, o które został oskarżony sprawca, bo karalność za nie już się przedawniła.

Co więcej, o umorzenie postępowania z powodu przedawnienia karalności czynu wnioskował 22 stycznia 2024 r. również sam prokurator, właśnie z uwagi na wyrok TK.

Sąd podzielił jego zdanie. Zwrócił uwagę, że co do zasady, zgodnie z art. 44 par. 1 pkt 2 k.k.s., jeżeli czyn stanowi przestępstwo skarbowe zagrożone karą pozbawienia wolności przekraczającą 3 lata, to karalność przedawnia się dopiero z upływem 10 lat. Trzeba jednak wziąć pod uwagę również par. 2, a z niego wynika, że karalność przestępstwa skarbowego ustaje, gdy przedawniła się sama należność publicznoprawna, której to przestępstwo dotyczy.

Sąd uznał więc, że skoro przedawnił się podatek za 2006 r., to ustała też karalność za przestępstwo skarbowe z nim związane, co wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 12 grudnia 2023 r. tylko potwierdził.

„Mimo różnych zastrzeżeń do orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego i sędziów w nim orzekających, wyrok został opublikowany w Dzienniku Ustaw z 21 grudnia 2023 roku, a zatem jest orzeczeniem obowiązującym” – podsumował sąd i umorzył postępowanie. ©℗

orzecznictwo

Podstawa prawna
Wyrok SO w Siedlcach z 27 lutego 2024 r., sygn. akt II Ka 859/23 www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia

https://podatki.gazetaprawna.pl/artykuly/9470121,przedawnienie-a-pandemia-bylo-przestepstwo-ale-nie-bedzie-kary.html

 2. Raporty o schematach podatkowych. Dużo zachodu dla firm i nikły zysk dla fiskusa?

Mariusz Szulc | 25 marca 2024, 07:47

W okresie od 2019 r. do początku 2024 r. szef Krajowej Administracji Skarbowej otrzymał dziesiątki tysięcy raportów o schematach podatkowych (MDR). Jednak, jak się okazuje, nie za bardzo się one skarbówce przydają.

Urzędy skarbowe wszczęły 12 kontroli podatkowych na podstawie przekazanych im formularzy MDR. Tymczasem ogółem kontroli przeprowadza się co roku kilkanaście tysięcy (w 2023 r. było ich 13 022, a rok wcześniej 18 120). Urzędy skarbowe zakończyły również trzy postępowania karne skarbowe za brak raportów lub nieprzekazanie ich w terminie. Nikt nie został ukarany, bo podatnicy skorzystali z instytucji tzw. czynnego żalu. Statystyki resortu finansów na temat MDR, obejmujące okres od 1 stycznia 2019 r. do 27 lutego 2024 r., pozyskała Kancelaria Paczuski Taudul w ramach dostępu do informacji publicznej.

Duże zaskoczenie
Eksperci przyznają, że dane są zaskakujące. Zdaniem Dominiki Michalskiej, doradcy podatkowego z Kancelarii Paczuski Taudul, można je interpretować dwojako. Można przyjąć, że resort finansów dopiero analizuje przekazane informacje, a działania w tym zakresie podejmie w przyszłości. Jednak możliwe też, że podatnicy raportują głównie o zdarzeniach, które nie są optymalizacją podatkową, więc nie wymagają dalszych kroków ze strony fiskusa (patrz: rozmowa).

Zdaniem Anny Kubicz, doradcy podatkowego i partnera zarządzającego w LTCA, można odnieść wrażenie, że mamy przepisy, których celem jest wyłącznie utrzymanie uciążliwych obowiązków dla przedsiębiorców i obwarowanie ich dotkliwymi sankcjami.

Statystyki MF dotyczą efektów funkcjonowania przepisów o raportowaniu schematów podatkowych (ang. mandatory disclosure rules – MDR), które wprowadziła unijna dyrektywa 2018/822. Jej przepisy miały na celu walkę z agresywną optymalizacją podatkową. Nakazują one podatnikom, aby informowali fiskusa w danym kraju członkowskim o transgranicznych schematach podatkowych (w dużym uproszczeniu – o sposobach rozliczeń skutkujących uzyskaniem korzyści podatkowych).

Polska, wdrażając te przepisy, nakazała również przekazywanie informacji o krajowych MDR. Ten drugi obowiązek był jednak zawieszony od 31 marca 2020 r. do 1 lipca 2023 r. Po jego odwieszeniu podatnicy ponownie zaczęli składać krajowe MDR. Statystyki związane z raportowaniem schematów podatkowych w ciągu lat przedstawiliśmy szerzej w artykule „Nastąpił powrót do składania krajowych MDR” (DGP 13/2024). Wynika z nich, że przez pięć lat szefowi KAS przekazano ponad 68 tys. raportów.

W tym samym czasie szef KAS wydał niemal 16 tys. NSP, czyli numerów potwierdzających przyjęcie poprawnie wysłanego formularza MDR. Dlaczego tak niewiele? Problem z tym związany istniał od początku funkcjonowania przepisów o raportowaniu, na co wskazaliśmy w maju 2019 r. w artykule „Kolejny problem ze schematami podatkowymi. Są już trzymiesięczne opóźnienia” (DGP nr 96/2019). Resort finansów uspokajał wtedy, że spóźnienia (NSP powinien zasadniczo zostać nadany w ciągu siedmiu dni) wynikają z tego, że był to wstępny etap funkcjonowania przepisów. Jednak nadal NSP nie są nadawane bardzo wielu informacjom MDR. Mimo to kilkanaście tysięcy raportów niewątpliwie trafiło do szefa Krajowej Administracji Skarbowej i może zostać przez niego wykorzystanych.

Jest tak dobrze?
Statystyki kontroli jednak nie imponują. Trudno odpowiedzieć jednoznacznie dlaczego.

Tajemnicą poliszynela jest, że raportowanie MDR to ogromne wyzwanie dla podatników, którzy najczęściej szukają w tym celu pomocy ekspertów podatkowych. Stosowanie przepisów jest problemem także dla specjalistów, którzy nie mogą być do końca pewni, czy np. skorzystanie z konkretnej ulgi podatkowej wymaga złożenia MDR. Ktoś, kto tego nie zrobi albo przekroczy termin, popełni przestępstwo skarbowe na podstawie art. 80f kodeksu karnego skarbowego (t.j. Dz.U. z 2023 r. poz. 654 ze zm.). Grozi za to grzywna w wysokości do 720 stawek dziennych. W efekcie wiele raportów jest składanych fiskusowi na wszelki wypadek.

– Brak kar i niewielka liczba postępowań karnych skarbowych są w związku z tym znakomitą nowiną – mówi Anna Kubicz. Ekspertka zastanawia się jednak, czy wynika to z tego, że podatnicy są tak zdyscyplinowani, czy też fiskus został przytłoczony liczbą przekazanych mu danych, a kontrole raportowania i kwestię ewentualnych sankcji odłożył na przyszłość. – Jeśli wziąć pod uwagę liczbę pytań i wątpliwości, jakie budzą regulacje MDR, druga opcja może być dość prawdopodobna – uważa ekspertka.

– Powód niskiej liczby kontroli może być jednak też inny – ocenia Paweł Rosiński, doradca podatkowy z Instytutu Cen Transferowych. Niewykluczone, że dane z MDR są wykorzystywane nie tyle do prowadzenia sformalizowanych kontroli podatkowych, ile do wszczynania czynności sprawdzających, które mogą przynieść skarbówce równie pozytywne efekty. Za taką tezą przemawia również to, że szef KAS coraz wnikliwiej weryfikuje zgłoszone informacje MDR i wysyła do podatników wezwania z pytaniami o szczegóły danej transakcji i jej skutki podatkowe – mówi ekspert. Przypomnijmy, że skarbówka przeprowadza co roku ponad 2 mln czynności sprawdzających.

Zmiany są niezbędne
Niezależnie od tego, która odpowiedź jest prawidłowa – tj. czy fiskus został przytłoczony obowiązkami MDR i dlatego nie wykorzystuje zgromadzonych w ten sposób danych, czy dopiero rozpocznie szerokie ich wykorzystanie w przyszłości – eksperci zgadzają się co do jednego. Niezbędne są zmiany w przepisach dotyczących MDR oraz aktualizacja objaśnień podatkowych na ten temat wydanych jeszcze 31 stycznia 2019 r.

– Uważam, że jest to niezbędny krok, który pozwoli firmom i organom podatkowym na prawidłowe stosowanie przepisów – podsumowuje Anna Kubicz.©℗

trzy pytania

Przepisy dotyczące MDR należy zmodyfikować
Dominika Michalska, doradca podatkowy w kancelarii Paczuski Taudul
MF przedstawiło statystyki dotyczące efektów wykorzystywania raportów MDR w latach 2019–2024. Dowiedzieliśmy się m.in., że na ich podstawie wszczęto tylko 12 kontroli podatkowych. Jak pani to ocenia?
Być może resort finansów jest na wczesnym etapie analiz przekazywanych zgłoszeń i stąd bierze się niska liczba kontroli podatkowych wszczynanych na ich podstawie. Oznaczałoby to, że należy się spodziewać wzmożenia działań w tym zakresie w przyszłości.

Jest też druga możliwość – zgłoszenia, które trafiają do MF, nie dotyczą uzgodnień stanowiących schematy abuzywne, tj. obejmują zdarzenia, które co prawda podlegają obowiązkowi raportowania, ale nie są same w sobie optymalizacją podatkową czy działaniem niepożądanym z perspektywy fiskusa. To stanowiłoby potwierdzenie, że regulacje MDR spełniają swoją funkcję, która miała być przede wszystkim prewencyjna, a więc działać odstraszająco na doradców proponujących rozwiązania optymalizacyjne i ich potencjalnych klientów. Jednocześnie potwierdzałoby to główny zarzut formułowany w odniesieniu do ustawodawcy, tj. że uchwalił przepisy, które w sposób nadmierny obciążają podatników obowiązkami raportowymi, a z takiego raportowania niewiele wynika.

Rzadko zdarza się, że przepisy są modyfikowane pod wpływem zgłoszeń MDR, a nawet jeżeli ustawodawca motywuje zmiany legislacyjne otrzymanymi zgłoszeniami, to robi to w sposób budzący wątpliwości. Przykładem może być choćby proces zmian opodatkowania spółek komandytowych. Jedną z przesłanek do ich objęcia CIT miało być otrzymanie kilku zgłoszeń schematów podatkowych dotyczących zmiany formy prowadzenia działalności ze spółki kapitałowej na spółkę komandytową.

Czyli głosy, że z dużej chmury mały deszcz, mogą być uzasadnione? Mamy mało kontroli, żadnych kar za nieskładanie raportów, a jednocześnie wszyscy zgadzają się, że są one nieproporcjonalnie trudnym obowiązkiem?
Przepisy są potrzebne, ale można się zgodzić, że niektóre ich obszary powinny zostać zreformowane. To, co jednak jest najistotniejsze, a czego brakowało w ostatnim czasie, to dialog między MF a podatnikami i próba wypracowania odpowiednich rozwiązań, które zwiększyłyby pewność co do oczekiwanych standardów zarówno po stronie podatnika, jak i organów podatkowych. Dyrektor KIS mógłby zatem, w ramach gestu dobrej woli ze strony MF, rozpocząć wydawanie interpretacji indywidualnych dotyczących zagadnień MDR (do czego jest zresztą zobowiązany co najmniej kilkoma wyrokami Naczelnego Sądu Administracyjnego). Z kolei MF powinno rozważyć powrót do formuły szerokich konsultacji w ramach Forum MDR. W ten sposób można by przyjmować rozwiązania ograniczające raportowanie uzgodnień, które obecnie są zgłaszane jedynie z ostrożności i w obawie przed wielomilionowymi karami, a które nie wnoszą niczego istotnego do stanu wiedzy MF na temat potencjalnych luk w systemie podatkowym.

W okresie pandemii koronawirusa obowiązek raportowania krajowych schematów podatkowych był zawieszony. Polski system podatkowy jednak się od tego nie zawalił…
Rzeczywiście raportowanie schematów krajowych w obecnym kształcie nie broni się. Z naszego doświadczenia wynika, że raporty są składane przede wszystkim w odniesieniu do zdarzeń nieabuzywnych, np. krajowych dywidend czy płatności zagranicznych, o których wiedzę organy podatkowe pozyskują z innych deklaracji i informacji składanych przez podatników. Warto byłoby więc chociażby w tym zakresie dokonać uproszczenia – wykreślić inne szczególne cechy rozpoznawcze lub powiązać je z kryterium głównej korzyści (podobnie jak z ogólnymi cechami rozpoznawczymi).

Rozmawiał Mariusz Szulc

https://podatki.gazetaprawna.pl/artykuly/9470080,raporty-o-schematach-podatkowych-duzo-zachodu-dla-firm-i-nikly-zysk-d.html

 3. Spółka prowadząca hotel nie jest spółką nieruchomościową. Ważne orzeczenie

Paweł Jastrzębowski | wczoraj, 07:36

Umowa, na podstawie której podatnik zobowiązuje się do świadczenia usług hotelarskich, nie jest podobna do umowy najmu, dzierżawy ani leasingu. Przewidziane w nich prawa i obowiązki stron są zasadniczo różne – orzekł WSA w Gdańsku.

Podobne wnioski płyną z wyroków Naczelnego Sądu Administracyjnego, w tym z 4 lipca 2023 r. (sygn. akt II FSK 70/21) oraz 12 lipca 2023 r. (II FSK 372/23). Z tym że tamte orzeczenia dotyczyły podatku od przychodów z budynków.

Natomiast w sprawie rozstrzygniętej przez gdański WSA chodziło o inne zagadnienie – definicję spółki nieruchomościowej w rozumieniu art. 4a pkt 35 ustawy o CIT (art. 5a pkt 49 ustawy o PIT). Ta kwestia również była już przedmiotem orzecznictwa, czego przykładem nieprawomocne wyroki WSA w:

– Warszawie z 6 grudnia 2023 r. (III SA/Wa 2033/23) i z 31 stycznia 2023 r. (III SA/Wa 1788/22; III SA/Wa 2756/22) oraz
– Poznaniu z 10 lutego 2023 r. (I SA/Po 789/22, I SA/Po 795/22) i z 1 lutego 2023 r. (I SA/Po 752/22).

Ograniczenia i obowiązki
Przypomnijmy, że uznanie spółki za spółkę nieruchomościową rodzi dla niej liczne obowiązki i ograniczenia. Ograniczeniem jest to, że odpisy amortyzacyjne dotyczące środków trwałych zaliczonych do grupy 1 klasyfikacji nie mogą być w roku podatkowym wyższe niż dokonywane zgodnie z przepisami o rachunkowości (art. 15 ust. 6 ustawy o CIT).

Takie spółki muszą przekazywać szefowi KAS informację o podmiotach posiadających, bezpośrednio lub pośrednio, w tej spółce nieruchomościowej udziały (akcje), ogół praw i obowiązków, tytuły uczestnictwa lub prawa o podobnym charakterze, wraz z podaniem liczby posiadanych przez każdego z nich takich praw.

Obowiązek informacyjny dotyczy także podatników posiadających, bezpośrednio lub pośrednio, w spółce nieruchomościowej udziały (akcje) dające co najmniej 5 proc. praw głosu w spółce albo ogół praw i obowiązków dający co najmniej 5 proc. praw do udziału w zysku spółki niebędącej osobą prawną, albo co najmniej 5 proc. ogólnej liczby tytułów uczestnictwa lub praw o podobnym charakterze (art. 27 ust. 1e ustawy o CIT).

Zabytkowy spichlerz
W sprawie chodziło o spółkę, która w zabytkowym spichlerzu świadczy usługi hotelowe, gastronomiczne, rozrywkowe oraz piwowarskie. Dodatkowo we własnych salach konferencyjnych organizuje konferencje, eventy z obsługą cateringową, a także prowadzi działalność związaną z promocją tradycji piwowarskiej.

Aktywa spółki w 2021 r. stanowiły prawie 39 mln zł, w tym wartość netto środka trwałego w postaci gruntów wynosiła ponad 1,4 mln zł, a aktywa w postaci budynków, lokali, prawa do lokali i obiektów inżynierii lądowej i wodnej przekroczyły 31,5 mln zł.

Do aktywów tych należy przede wszystkim zabytkowy spichlerz, w którym spółka świadczy swoje usługi. W 2022 r. jej przychody z usług hotelarskich przekroczyły 53 proc. przychodów ogółem.

Ustawowe warunki
Tym samym spółka spełniła dwa pierwsze warunki przewidziane w definicji spółki nieruchomościowej: co najmniej 50 proc. jej aktywów stanowiła wartość nieruchomości położonych na terytorium Polski, a ich wartość rynkowa przekraczała 10 mln zł.

Spór z fiskusem dotyczył trzeciego warunku, czyli odpowiedzi na pytanie, czy spółka świadczy usługi, o których mowa w art. 4a pkt 35 lit. b ustawy o CIT, tj. o podobnym charakterze jak umowy najmu, podnajmu, dzierżawy, poddzierżawy, leasingu.

Gdyby tak było, a uzyskane w tym zakresie przychody stanowiłyby co najmniej 60 proc. przychodów podatkowych, to firma zostałaby uznana za spółkę nieruchomościową.

Ona jednak uważała, że nie spełnia tego warunku, bo – jak argumentowała – świadczenie usługi hotelarskiej nie następuje na podstawie umowy, która mogłaby zostać uznana za podobną do najmu lub dzierżawy. Tłumaczyła, że głównym celem tej usługi nie jest udostępnienie powierzchni lokalu, ale uzyskanie przez gościa całego pakietu świadczeń.

Hotel to nie najem
Nie zgodził się z nią dyrektor Krajowej Informacji Skarbowej. W interpretacji z 26 października 2023 r. (sygn. 0114-KDIP2-1.4010.379.2023.2.MW) stwierdził, że umowa hotelowa jest umową nienazwaną, mieszaną, która zawiera w sobie elementy umowy najmu. Tym samym jest podobna do umowy najmu uregulowanej w kodeksie cywilnym.

To oznacza, że przychody z usług hotelarskich należy również zaliczyć do wymienionych w art. 4a pkt 35 przychodów z najmu, podnajmu, dzierżawy, poddzierżawy, leasingu i innych umów o podobnym charakterze, których przedmiotem są nieruchomości – podsumował fiskus.

Innego zdania był Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gdańsku. W uzasadnieniu sędzia Alicja Stępień wyjaśniła, że wbrew twierdzeniom fiskusa trudno uznać, że usługa hotelarska jest podobna do umów najmu, dzierżawy lub leasingu.

– Trudno znaleźć jakąkolwiek analogię definicji i przesłanek umowy najmu, dzierżawy, leasingu zawartych w kodeksie cywilnym do usługi hotelowej – wyjaśniła sędzia Stępień.

Wyrok jest nieprawomocny. ©℗

Współpraca Katarzyna Jędrzejewska

Dlaczego usługa hotelarska to nie najem
W wyrokach z 4 lipca 2023 r. (sygn. akt II FSK 70/21) oraz 12 lipca 2023 r. (II FSK 372/23) NSA wskazał na następujące różnice między usługą hotelarską a usługą najmu:

• Usługi hotelarskie są uregulowane w ustawie o usługach hotelarskich oraz usługach pilotów wycieczek i przewodników (t.j. Dz.U. z 2023 r. poz. 1944), a nie – jak najem – w kodeksie cywilnym (art. 659 i nast. k.c.).

• Ustawa o usługach hotelarskich stanowi o krótkotrwałym, ogólnie dostępnym wynajmowaniu domów, mieszkań, pokoi, miejsc noclegowych, a także miejsc na ustawienie namiotów lub przyczep samochodowych oraz świadczeniu w obrębie obiektu usług z tym związanych. Natomiast umowa najmu jest bardzo obszernie uregulowana i zawiera wiele szczegółów, jakich ustawodawca nie zawarł w umowie o usługi hotelarskie.

• Przepisy k.c. dotyczące umowy najmu określają m.in. ustawowe prawo zastawu (art. 670), podnajmu, jeśli umowa najmu tego nie zabrania (art. 668 par. 1), a także wskazują, kto w razie śmierci najemcy lokalu mieszkalnego wstępuje w stosunek najmu (art. 691 par. 1).

• Regulacje dotyczące umów najmu znajdują się również w innych ustawach, np. o dodatkach mieszkaniowych (t.j. Dz.U. z 2023 r. poz. 1335) i o ochronie praw lokatorów, mieszkaniowym zasobie gminy i o zmianie kodeksu cywilnego (t.j. Dz.U. z 2023 r. poz. 725). W tej ostatniej uregulowano m.in. najem: okazjonalny, instytucjonalny, instytucjonalny z dojściem do własności, a do obydwu tych rodzajów najmu nie stosuje się art. 661 par. 1 k.c.

• Ustawa o ochronie lokatorów przewiduje możliwość ujawnienia w księdze wieczystej roszczenia najemcy o przeniesienie prawa własności lokalu mieszkalnego, ustanowienie hipoteki zabezpieczającej wierzytelność najemcy. Do ochrony praw lokatorów stosuje się przepisy o ochronie własności i ograniczenia czasowe w zakresie eksmisji.

• Prawo najmu może być ujawnione w księdze wieczystej zgodnie z art. 16 ust. 2 pkt 1 ustawy o księgach wieczystych i hipotece (t.j. Dz.U. z 2023 r. poz. 1984).

K.J.

orzecznictwo

Podstawa prawna
Wyrok WSA w Gdańsku z 19 marca 2024 r., sygn. akt I SA/Gd 43/24
www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia

https://podatki.gazetaprawna.pl/artykuly/9471944,spolka-prowadzaca-hotel-nie-jest-spolka-nieruchomosciowa-wazne-orzecz.html

 4. Podatek wyrównawczy wpłynie na atrakcyjność Polski

26 marca 2024, 08:08

Projekt ustawy o globalnym minimalnym podatku ma się ukazać dopiero na jesieni. Zdaniem przedstawicieli biznesu i nauki może się to przełożyć na atrakcyjność inwestycyjną Polski. Dlatego apelują o zintensyfikowanie prac oraz konsultacje projektu już teraz pod kątem obowiązujących ulg podatkowych w kraju

– Nauka jest dla biznesu, a biznes dla nauki. Dlatego dyskusja tych sektorów w takiej kwestii, jaką jest globalny podatek minimalny, jest ważna. Będzie miał on bowiem wpływ na atrakcyjność inwestycyjną Polski, a ta jest niezwykle istotna w kontekście przyciągania kolejnych przedsięwzięć inwestycyjnych – powiedział dr hab. Piotr Wachowiak, prof. SGH, rektor uczelni, otwierając spotkanie konferencyjne „Atrakcyjność inwestycyjna Polski w świetle nowych regulacji OECD” w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie. I dodał, że podatek wyrównawczy nie jest nowym rozwiązaniem. Przed kilkoma dekadami obowiązywał już w Polsce. Teraz jednak będzie efektem unijnej dyrektywy.

– Pytanie, jak przełoży się na polską gospodarkę. Mam nadzieję, że jego wpływ będzie ostatecznie pozytywny – zaznaczył.

Prawo do wdrożenia
Polska nie zaimplementowała jeszcze rozwiązań dyrektywy Rady (UE) 2022/2523 z 15 grudnia 2022 r. w sprawie zapewnienia globalnego minimalnego poziomu opodatkowania międzynarodowych grup przedsiębiorstw oraz dużych grup krajowych w UE, których celem jest wdrożenie w Unii Europejskiej globalnych zasad przeciwdziałania erozji podstawy opodatkowania. Rozwiązanie ma dotyczyć podmiotów, których łączny roczny obrót wynosi minimum 750 mln euro, a ich efektywna stawka podatkowa (tzw. ETR) w danej jurysdykcji jest niższa od 15 proc. Zgodnie z nowymi zasadami takie jednostki zostaną opodatkowane podatkiem wyrównawczym mającym na celu doprowadzenie ETR w danej jurysdykcji do 15 proc.

– Pojawia się pytanie, na ile nowe regulacje mogą mieć wpływ na funkcjonowanie dotychczasowych preferencji podatkowych. Czy nie istnieje ryzyko utraty wieloletnich efektów osiągniętych w tym zakresie – zauważył dr hab. Marcin Jamroży, prof. SGH, uzupełniając, że rząd Polski od lat realizuje politykę uatrakcyjnienia kraju jako miejsca lokowania inwestycji.

– Dlatego najwyższy czas na diagnozę, rozważenie potencjalnych ryzyk i podjęcie działań legislacyjnych, które nie tylko rozwieją wątpliwości przedsiębiorców, lecz także uatrakcyjnią Polskę pod względem miejsca do inwestycji – zaznaczył i zwrócił uwagę, że wprowadzenie podziału na kwalifikowane i niekwalifikowane zwrotne kredyty podatkowe ma istotny wpływ na zobowiązania grup kapitałowych z tytułu globalnego minimalnego podatku dochodowego, a więc i również efektywność prowadzonej przez określoną jurysdykcję polityki podatkowej.

– Nie można analizować kwestii opodatkowania w oderwaniu od pozostałych elementów gospodarki. A kluczowym elementem są wskaźniki innowacyjności, takie jak całkowite wydatki na badania i rozwój w sektorze rządowym oraz przedsiębiorstw jako proc. PKB, nominalny jednostkowy koszt pracy w oparciu o przepracowane godziny oraz zgłoszenia patentowe do europejskiego Urzędu Patentowego, według roku pierwszeństwa na milion mieszkańców – powiedział dr hab. Michał Bernardelli, prof. SGH, wskazując także, że system podatkowy ma przynieść zyski dla państwa, ale nie może zabić przedsiębiorczości. Powołał się też na opracowanie, które powstało w SGH, a dotyczyło tego, jak obciążenia fiskalne wpływają na osiągnięcia innowacyjne. Wynika z niego, że kraje, w których stosunek podatków ogółem do PKB jest najniższy, odnotowują średnio najmniejsze wydatki na badania i rozwój. Do tego rosnący wskaźnik fiskalizmu jest dodatkowo dodatnio skorelowany ze wskaźnikiem na badania i rozwój w sektorze rządowym oraz przedsiębiorstw. Zgodnie z zaprezentowanymi analizami, w zestawieniu krajów Europy Środkowo-Wschodniej, Polska znajduje się w grupie państw przeznaczających najmniej środków na badania i rozwój.

– Informacji na temat kierunku zmian dostarcza również zestawienie z kosztami kwalifikowanymi do odliczenia. W latach 2016 i 2017 przedsiębiorcy mogli odliczyć wszystko. Od 2018 r. z każdym rokiem coraz mniej, bo zyski nie były takie, jak oczekiwali. Warto więc pomyśleć o mechanizmach, które rozwiążą ten problem, a tym samym zwiększą atrakcyjność Polski – tłumaczył dr hab. Michał Bernardelli i podkreślił, że innowacyjność nie może być analizowana w oderwaniu od fiskalizmu, ale i od demografii.

– Dlatego implementacja dyrektywy o globalnym podatku minimalnym musi być przemyślana – dodał.

Nie tylko nauka, lecz także biznes widzi potrzebę zintensyfikowania prac i konsultacji projektu pod kątem obowiązujących w Polsce ulg podatkowych, takich jak ulga badawczo-rozwojowa czy ulgi w Polskiej Strefie Inwestycji. Szczególnie że obecnie wiele państw na świecie rewiduje konstrukcję obowiązujących ulg podatkowych, dostosowując je do nowych globalnych reguł opodatkowania międzynarodowych grup kapitałowych. Tymczasem resort finansów przyznaje, że projekt ustawy o podatku wyrównawczym, który na dniach ma ujrzeć światło dzienne, a w trzecim kwartale zostać przyjęty, ma na celu jedynie ścisłą implementację dyrektywy do krajowego porządku prawnego. To oznacza, że żadnych zmian wykraczających poza zakres unijnych przepisów nie będzie. Są one przewidziane dopiero w kolejnym etapie.

– Dlatego, choć regulacja wynikająca z dyrektywy unijnej będzie miała wpływ na dotychczasowe rozliczenia podatkowe firm, wysokość płaconych podatków oraz obowiązujący system ulg, to ostatecznie nie spowoduje katastrofy, jeżeli chodzi o atrakcyjność inwestycyjną Polski. Planujemy bowiem prace nad rozwiązaniami dotyczącymi utrzymania atrakcyjności ulg krajowych i Specjalnych Stref Ekonomicznych – stwierdził Łukasz Kuśmierz, zastępca dyrektora departamentu podatków dochodowych w Ministerstwie Finansów, i zaznaczył, że aby mogły nastąpić zmiany w systemie podatkowym, musi najpierw pojawić się projekt, który będzie dla nich punktem odniesienia. I przyznał, że resort nie mówi dziś „nie” żadnemu z rozwiązań, także zupełnie nowym jak kredyty przenoszalne.

– Ich opracowanie wymaga jednak dialogu i współpracy z biznesem – dodał i wskazał, że obawia się wyścigu na subsydia między krajami, po wejściu globalnego podatku minimalnego we wszystkich państwach. – A to oznaczałoby, że zostanie osiągnięty odwrotny efekt do zamierzonego. Rozdźwięk między biednymi a bogatymi krajami jeszcze bardziej się pogłębi – powiedział Łukasz Kuśmierz, przypominając, że Polska konkuruje o inwestorów zagranicznych nie tylko podatkami. Na atrakcyjność Polski, jako miejsca do realizacji nowych projektów inwestycyjnych, wpływają także inne czynniki, jak chociażby dostęp do wykwalifikowanej kadry.

Lepiej nie czekać
Biznes zaznacza jednak, że ze zmianami w systemie podatkowym nie można czekać aż tak długo, czyli do czasu przyjęcia projektu. Inne kraje już teraz je bowiem wprowadzają. Dlatego, jeśli Polska nie zaoferuje zachęt podatkowych, chociaż w pewnym stopniu rekompensujących utratę korzyści związaną z obowiązywaniem globalnego minimalnego CIT, stanie się dużo mniej atrakcyjna jako miejsce lokowania inwestycji.

– Ważne jest, aby utrzymać dotychczasowych inwestorów, ale i zachować dotychczas osiągnięte tempo napływu nowych inwestycji zagranicznych. Obawiam się, że tych ostatnich może być trudno przekonać do lokowania projektów w naszym kraju. Będę mieli trudność z zaakceptowaniem wizji płacenia 15-proc. podatku, nie dostając nic w zamian. Szczególnie że będą zaczynać od zera, czyli będzie on musiał być od razu uwzględniany w kosztach biznesowych – powiedziała Paulina Maruszczyk, ekspert Rady Podatkowej Konfederacji Lewiatan, i dodała, że z powodu nowego podatku na znaczeniu mogą stracić szczególnie SSE i Polska Strefa Inwestycji.

– O rozwiązaniach wspierających trzeba pomyśleć już teraz. Firmy cały czas podejmują decyzje o nowych inwestycjach. Nie czekają do jesieni. Dlatego apeluję o przyspieszenie dyskusji w tej sprawie – zaznaczyła Paulina Maruszczyk.

Piotr Wiewiórka, Chief Operating Officer w PwC Polska, wskazał, że dla inwestorów nie poziom i wysokość podatków są najważniejsze, a przewidywalność przepisów.

– Planując inwestycje, inwestorzy oceniają przyszłość z perspektywy pięciu lat. Tymczasem, jeśli nawet projekt nowego podatku trafi do konsultacji w kwietniu, to ścieżka legislacyjna zakończy się najwcześniej na jesieni. To za długo, by czekać z opracowywaniem zmian towarzyszących. Jak więc firmy mają planować nowe projekty, skoro nie wiedzą nawet, co je czeka pod względem ewentualnych obciążeń podatkowych w kolejnych latach – wskazał dr hab. Aleksander Werner, prof. SGH, i dodał, że zmiana systemu podatkowego będzie skomplikowana. Tego typu modyfikacja będzie wymagała nowelizacji kilkunastu ustaw. To zajmie czas, dlatego nie należy oczekiwać, że nowe rozwiązania zaistnieją zaraz po wprowadzeniu podatku wyrównawczego. Również z tego powodu nie ma co zwlekać z uruchomieniem nad nimi prac.

Przedstawiciele świata biznesu przyznają, że wraz z wejściem dyrektywy do polskiego porządku prawnego zostaną wdrożone mechanizmy, które będą miały zniwelować negatywy wpływ, ale przypominają, że będą one obowiązywały w innych krajach. Podkreślił to też przedstawiciel resortu finansów, mówiąc, że podatek wyrównawczy nie spowoduje Armagedonu i nie zlikwiduje SSE, bo w jego systemie są zaszyte rozwiązanie, które złagodzą jego wpływ.

Eksperci podczas konferencji zwrócili uwagę, że Polska będzie o rok opóźniona we wdrożeniu nowych regulacji wynikających z dyrektywy. Jej przepisy mają zacząć obowiązywać od stycznia 2025 r. W innych krajach – już w tym roku. Zatem, jak podkreślają, w tym roku Polska nie otrzyma wpływów do budżetu z tytułu nowego podatku.

– Mamy tego świadomość. Dlatego zastanawiamy się nad rozwiązaniem, które to zrekompensuje. Według naszych obliczeń do tego podatku będzie zobowiązanych ok. 2 tys. podmiotów. Wpływy z jego powodu nie będą jednak duże. Dlatego nie będzie to ogromna strata dla budżetu – zaznaczył przedstawiciel Ministerstwa Finansów.

Relacja wideo z dyskusji ekspertów biznesu i nauki dostępna jest na www.gazetaprawna.pl

partner relacji

sgh logo
fot. materiały prasowe
Źródło: Artykuł partnerski

https://podatki.gazetaprawna.pl/artykuly/9471232,podatek-wyrownawczy-wplynie-na-atrakcyjnosc-polski.html

 5. Od niewypłaconej dywidendy też jest estoński CIT

Agnieszka Pokojska | 26 marca 2024, 07:59

Warto się wystrzegać nieprzemyślanych uchwał o podziale zysku z okresu opodatkowania estońskim CIT. Bo może to kosztować spółkę podwójny ryczałt na przestrzeni lat. Chodzi o sytuację, w której przyznana dywidenda ostatecznie zostaje zatrzymana w spółce, ale w kolejnych latach zostanie ponownie przeznaczona do wypłaty i tym razem już faktycznie wypłacona.

Wszystko zależy jednak od tego, czy mamy do czynienia z zyskiem wypracowanym w okresie opodatkowania spółki estońskim CIT, czy zanim przeszła ona na ten ryczałt.

Podwójny podatek
Jeżeli zysk został wypracowany w okresie opodatkowania estońskim CIT, to spółka musi po raz pierwszy zapłacić podatek już w momencie podjęcia decyzji o wypłacie dywidendy. – Nie ma przy tym znaczenia, czy dywidenda zostanie faktycznie wypłacona, czy pozostanie w spółce – podkreśla Natalia Kamińska-Kubiak, menedżer i doradca podatkowy w Grant Thornton (patrz: komentarz w ramce).

Przepisy utożsamiają bowiem konieczność zapłaty estońskiego CIT z podjęciem uchwały, a nie z wypłatą. Wynika to z art. 28m ust. 1 pkt 1 ustawy o CIT, zgodnie z którym estońskim ryczałtem jest opodatkowany dochód odpowiadający wysokości zysku netto wypracowanego w okresie opodatkowania ryczałtem w części, w jakiej zysk ten został uchwałą o podziale lub pokryciu wyniku finansowego netto przeznaczony:

a) do wypłaty udziałowcom, akcjonariuszom albo wspólnikom (dochód z tytułu podzielonego zysku) lub

b) na pokrycie strat powstałych w okresie poprzedzającym okres opodatkowania ryczałtem (dochód z tytułu zysku przeznaczonego na pokrycie strat).

Podatek należy wpłacić do urzędu skarbowego do końca trzeciego miesiąca podatkowego następującego po roku, w którym podjęto uchwałę o podziale wyniku finansowego netto (art. 28t ust. 1 pkt 1 ustawy o CIT).

Drugi raz estoński ryczałt trzeba będzie zapłacić, gdy zysk zostanie ponownie przeznaczony na dywidendę i faktycznie wypłacony.

Zachowana dywidenda
Inaczej jest w sytuacji, gdy spółka wypłaca zysk wypracowany w okresie, zanim wybrała estoński ryczałt. W takim wypadku pojawia się tylko raz – przy wypłacie – co potwierdza interpretacja indywidualna dyrektora KIS z 11 marca 2024 r., sygn. 0111-KDIB1-2. 4010.5.2024.2.END.

Dotyczy ona spółki, która wybrała estoński CIT od 2023 r., natomiast zysk, do którego mają prawo wspólnicy (prawo do dywidendy), został wypracowany w 2021 r. Taka dywidenda (z zysku sprzed opodatkowania estońskim CIT) nie powoduje konieczności zapłaty podatku.

Spółka tłumaczyła jednak, że jeden ze wspólników chce odsprzedać innym wspólnikom swoje udziały w spółce, a jednocześnie zwolnić ją z długu z tytułu niewypłaconej, ale należnej mu dywidendy (zwolnienie z długu na podstawie art. 508 kodeksu cywilnego).

Chciała się upewnić, że choć teraz zostanie zwolniona z wypłaty dywidendy, to w przyszłości będzie jednak musiała zapłacić estoński CIT. Uważała jednak, że nie należy tej kwoty kwalifikować do ukrytych zysków.

Potwierdził to dyrektor KIS. Przypominał, że o ukrytym zysku jest mowa tylko wówczas, gdy beneficjentem świadczenia jest bezpośrednio lub pośrednio wspólnik lub inny podmiot powiązany (art. 28m ust. 3 ustawy o CIT). Natomiast w tym wypadku beneficjentem zwolnienia z długu będzie spółka (podatnik estońskiego ryczałtu), a nie jej udziałowiec, wspólnik (osoba fizyczna) lub podmiot powiązany.

Dyrektor KIS potwierdził natomiast, że umorzenie zobowiązania do wypłaty dywidendy zostanie ujęte w zysku spółki w roku bieżącym. Podwyższy to zysk, który na moment dyspozycji o jego wypłacie będzie podlegał opodatkowaniu ryczałtem estońskim.©℗

OPINIA
Może dojść do podwójnego opodatkowania
Natalia Kamińska-Kubiak menedżer i doradca podatkowy w Grant Thornton
Warto zwrócić uwagę, że w klasycznym CIT umorzenie długu po stronie spółki wiązałoby się z wystąpieniem nieodpłatnego świadczenia opodatkowanego CIT na moment jego wystąpienia. Natomiast w ryczałcie nie znajduje zastosowania art. 12 ust. 1 pkt 2 ustawy o CIT.

Spółka, która otrzymała interpretację z 11 marca 2024 r., słusznie zauważyła, że umorzony dług stanie się jej przychodem bilansowym i podwyższy jej wynik finansowy okresu ryczałtowego.

Warto też spojrzeć w tym kontekście na inną sytuację, tj. gdyby przedmiotem takiego umorzenia był zysk spółki z okresu opodatkowania ryczałtem (a nie – jak w interpretacji – z okresu sprzed ryczałtu). Wówczas w momencie podjęcia decyzji o dywidendach dla wspólników spółka podlegałaby opodatkowaniu na podstawie art. 28m ust. 1 pkt 1 lit. a ustawy o CIT. Nie ma przy tym znaczenia, że dywidenda nie została wypłacona wspólnikowi. Następnie, w wyniku umorzenia długu, kwota dywidendy po raz drugi stałaby się zyskiem spółki, który ponownie podlegałby opodatkowaniu na moment uchwalenia jego wypłaty. Dochodzi zatem do podwójnego opodatkowania, rozłożonego w czasie.

Należy się zatem wystrzegać nieprzemyślanych uchwał o podziale zysku z okresu opodatkowania ryczałtem, bo to może kosztować spółkę podwójny ryczałt na przestrzeni lat.

https://podatki.gazetaprawna.pl/artykuly/9471037,od-niewyplaconej-dywidendy-tez-jest-estonski-cit.html

Rzeczpospolita

 1. Nowy tryb połączeń budzi kontrowersje podatkowe

25 marca 2024 | Podatki i rachunkowość | Marek Kończak Patrycja Krzymińska

Celem wprowadzenia nowego trybu łączenia spółek było uproszczenie procesów łączeniowych w ramach tej samej grupy kapitałowej. Jego wprowadzenie nie zostało jednak prawidłowo skorelowane ze zmianami w prawie podatkowym.

15 września 2023 r. weszła w życie nowelizacja Kodeksu spółek handlowych wprowadzająca nowy uproszczony tryb połączeń spółek kapitałowych polegający na możliwości przeprowadzenia połączenia bez przyznania udziałów albo akcji spółki przejmującej wspólnikom spółki przejmowanej.

Dodany w ramach nowelizacji przepis Kodeksu spółek handlowych reguluje nowy uproszczony tryb połączeń. Może on być zastosowany, gdy jeden wspólnik posiada bezpośrednio lub pośrednio wszystkie udziały lub akcje w łączących się spółkach albo wspólnicy łączących się spółek posiadają udziały lub akcje w tej samej proporcji we wszystkich łączących się spółkach. Cechą charakterystyczną tego rodzaju połączeń jest brak emisji nowych udziałów przez spółkę przejmującą.

Połączenia spółek są neutralne podatkowo po spełnieniu określonych warunków. Jednym z warunków neutralności podatkowej połączenia dla spółki przejmującej jest by wartość emisyjna udziałów (akcji) przydzielonych udziałowcom (akcjonariuszom) spółki przejmowanej była nie niższa niż wartość rynkowa majątku podmiotu przejmowanego otrzymanego przez spółkę przejmującą (art. 12 ust. 1 pkt 8d ustawy o CIT). Przepis ten nie uległ zmianie w związku z wejściem w życie nowych przepisów.

Stanowisko dyrektora KIS
Z wnioskiem o wydanie interpretacji indywidualnej z 21 grudnia 2023 r. (0111- KDIB1-1.4010.680.2023.1.AW) w zakresie ustalenia, czy w wyniku połączenia bezemisyjnego powstanie przychód do opodatkowania wystąpiła spółka przejmująca. Wnioskodawca wskazał, że należy do międzynarodowej grupy kapitałowej, a jedynym jego udziałowcem jest spółka niemiecka, będąca udziałowcem również innych podmiotów z grupy.

Wnioskodawca wskazał, że w wyniku podjętych decyzji biznesowych planowane jest połączenie podmiotów wchodzących w skład grupy w nowo uregulowanym trybie.

Spółka przejmująca chciała potwierdzić, że planowane połączenie będzie dla niej neutralne podatkowo, w szczególności, że nie powstanie po jej stronie przychód podlegający opodatkowaniu CIT na podstawie art. 12 ust. 1 pkt 8d ustawy o CIT.

Wnioskodawca stał na stanowisku, że przepis ten nie znajdzie zastosowania, ponieważ w wyniku połączenia nie dojdzie do emisji jakichkolwiek udziałów, a więc i do przydzielenia udziałów w spółce przejmującej. W ocenie wnioskodawcy w przypadku braku emisji udziałów (akcji) spółki przejmującej na rzecz udziałowca (akcjonariusza) spółki przejmowanej, po stronie spółki przejmującej nie powstanie przychód podlegający opodatkowaniu CIT.

Z tym stanowiskiem nie zgodził się jedynak dyrektor KIS wskazując, że przychód powstanie właśnie na podstawie art. 12 ust. 1 pkt 8d ustawy o CIT. Organ wskazał, że przepis ten służy ustaleniu przychodu z przejętego majątku w części odpowiadającej udziałowi innych udziałowców w kapitale zakładowym spółki przejmowanej. W celu ustalenia wartości majątku stanowiącej przychód należy porównać w tym przypadku wartość rynkową majątku podmiotu przejmowanego z wartością emisyjną udziałów przydzielonych udziałowcom spółki przejmowanej. Natomiast zdaniem organu, jeśli nie dochodzi do wydania udziałów (akcji) oznacza to, że cała wartość przejętego majątku stanowi przychód podatkowy.

W konsekwencji, organ przyjął, że w opisanej sytuacji należy opodatkować całą wartość rynkową majątku spółki przejmowanej.

Stanowisko DKIS a przepisy unijne
Należy zauważyć, że wprowadzony nowy uproszczony tryb połączeń jest jedynie jednym ze sposobów jego przeprowadzenia, mającym identyczne skutki, więc naturalnym wydaje się, ze powinien wywierać tożsame skutki podatkowe. Z treści dyrektywy Rady 2009/133/WE z 19 października 2009 r. w sprawie wspólnego systemu opodatkowania mającego zastosowanie w przypadku łączenia, podziałów, podziałów przez wydzielenie, wnoszenia aktywów i wymiany udziałów dotyczących spółek różnych państw członkowskich oraz przeniesienia statutowej siedziby SE lub SCE z jednego państwa członkowskiego do innego państwa członkowskiego, czyli tzw. dyrektywy mergerowej wynika, że restrukturyzacje, które nie mają charakteru unikania lub uchylania się od opodatkowania, powinny być neutralne podatkowo dla wszystkich stron takiej czynności. Zakładając spełnienie powyższego warunku nowy tryb połączeń również nie powinien wywoływać negatywnych skutków podatkowych.

Zaprezentowana przez dyrektora KIS literalna wykładnia przepisu jest niezgodna z tą dyrektywą, gdyż prowadzi do sytuacji, w której każde połączenie dokonane w nowo wprowadzonym trybie będzie podlegało opodatkowaniu po stronie spółki przejmującej (w każdym przypadku, gdy mamy do czynienia z dodatnią wartością majątku spółki przejmowanej).

W konsekwencji, prounijna wykładnia art. 12 ust. 1 pkt 8d ustawy o CIT powinna prowadzić do wniosku, że przepis ten nie ma zastosowania, w sytuacji, gdy nie dochodzi do wydania nowych udziałów spółki przejmującej.

Obowiązek interpretowania przepisów prawa krajowego zgodnie z prawem unijnym, tj. prounijna wykładnia przepisów prawa krajowego wynika wprost z traktatów UE (por. art. 4 ust. 3 TUE) oraz z utrwalonego orzecznictwa TSUE (por. m.in. wyroki TSUE w sprawach Pfeiffer, C–397/01 do C–403/01; Mono Car Styling, C-12/08 oraz Pupino, C–105/03). Mając na uwadze treść oraz cel dyrektywy mergerowej jakim jest uproszczenie procesów reorganizacyjnych poprzez zakaz ich opodatkowania przez państwa członkowskie UE stanowisko dyrektora KIS wyrażone w opisywanej interpretacji stoi w sprzeczności z przepisami wspólnotowymi.

Zdaniem autorów
Marek Kończak, Starszy Menedżer w Thedy & Partners
Patrycja Krzymińska, Starszy Konsultant w Thedy & Partners

Ugruntowanie się stanowiska dyrektora KIS wyrażonego w opisanej interpretacji w praktyce może spowodować, że podatnicy nie będą zainteresowani nową instytucją prawną i w konsekwencji pozostanie ona martwa.

Co więcej, jeżeli jednak podatnicy zdecydują się na skorzystanie z nowego trybu połączeń to istnieje duże prawdopodobieństwo wygrania przez nich takiego ewentualnego sporu (potencjalnie przed TSUE), czego skutkiem będzie konieczność zwrotu podatku przez organ wraz z odsetkami za cały okres, przez który organy dysponowały kwotą zapłaconego podatku.

Z uwagi na to, konieczne wydaję się doprecyzowanie przepisów podatkowych poprzez wyraźne wskazanie, że art. 12 ust. 1 pkt 8d ustawy o CIT nie ma zastosowania do połączeń bezemisyjnych, a do tego czasu – wydanie przez MF interpretacji ogólnej potwierdzającej takie stanowisko.

https://archiwum.rp.pl/artykul/1512736-Nowy-tryb-polaczen-budzi-kontrowersje-podatkowe.html

 2. Podatkowe kłody pod nogi fundacji rodzinnych

25 marca 2024 | Prawo co dnia | Aleksandra Tarka

Familijne firmy do 2 kwietnia muszą złożyć pierwszy raz CIT-8FR. Nie obejdzie się bez problemów.

Na wprowadzenie fundacji rodzinnej z nadzieją czekały setki rozwijanych z sukcesem od lat familijnych biznesów. Udało się to w ubiegłym roku i przyszedł czas na pierwsze rozliczenia. Obowiązkowy dla fundacji rodzinnych CIT-8FR musi trafić do fiskusa w tym roku najpóźniej 2 kwietnia. A eksperci już wykryli rafy w jego konstrukcji.

Błąd czy niedopatrzenie
Jak przypomina Paweł Tomczykowski, doradca podatkowy, partner zarządzający w kancelarii Tomczykowski Tomczykowska, obowiązek złożenia CIT-8FR mają wszystkie fundacje rodzinne. Ponadto te, które uzyskały w 2023 r. również inne dochody niż objęte przewidzianym dla nich zwolnieniem, będą musiały wypełnić także roczny CIT-8. Nie dotyczy to jednak każdej fundacji i tu pojawia się poważny problem z tzw. podatkiem od budynków.

– Jeśli fundacja nie musi składać CIT-8, a ma obowiązek zapłacić podatek od przychodów z budynków, to powinna go móc wykazać w CIT-8FR. Szkopuł w tym, że w tej deklaracji nie ma na to miejsca – zauważa Paweł Tomczykowski.

Ekspert jest zdania, że samo objęcie fundacji rodzinnej podatkiem od budynków to poważny błąd. W założeniu bowiem danina ta miała dotyczyć tych podatników, którzy dużo inwestują w nieruchomości, a nie wykazują w Polsce CIT. To nie dotyczy fundacji.

– Konstrukcja CIT-8FR w tym zakresie jest naturalną konsekwencją tego grzechu pierworodnego i mam nadzieję, że problem ten w końcu zostanie dostrzeżony. Niemniej uważam, że przy pierwszym rozliczeniu za 2023 r. fundacje rodzinne, które nie mają obowiązku składania CIT-8, powinny np. w piśmie uzupełniającym wskazać na odliczenie podatku od budynków, stosując bezpośrednio przepisy ustawy – tłumaczy Paweł Tomczykowski.

A to jedynie czubek góry lodowej. Jak podkreśla Michał Wojtas, doradca podatkowy, doradca sukcesyjny, właściciel kancelarii SUKCES-JA, nowa instytucja planowania sukcesyjnego stała się od razu bardzo popularna.

– Tylko od wejścia jej w życie 22 maja do końca 2023 r. powołano ponad 800 fundacji rodzinnych. Daje niepodważalne benefity dla rodziny właścicielskiej, m.in. ochronę majątku przed ryzykami, wyłączenie go spod spadkobrania i atrakcyjne zwolnienie podmiotowe z CIT. Ale jest i druga strona medalu – przepisy podatkowe, które sprawiają wiele problemów – zauważa Michał Wojtas.

Podobnego zdania jest Marek Kolibski, radca prawny, doradca podatkowy, partner w kancelarii KNDP Kolibski, Nikończyk, Dec&Partnerzy.

– Sama konstrukcja art. 5 ustawy o fundacji rodzinnej, który reguluje jej dozwoloną działalność gospodarczą, jest błędna u podstaw. Nie wiadomo bowiem, czy fundacja rodzinna jest takim samym podmiotem prawa jak każdy, kto korzysta w Polsce z zasady swobody umów. A przecież w demokratycznym państwie prawa dozwolone jest wszystko, co nie jest zabronione. Wygląda tylko na to, że zasada ta nie dotyczy fundacji rodzinnych – uważa Marek Kolibski.

W ocenie eksperta w przypadku fundacji ustawodawca zastosował odwrotną zasadę, że dozwolone jest tylko to, na co państwo pozwala. Co implikuje setki palących problemów.

Michał Wojtas jako jeden z podstawowych i bardziej uciążliwych wskazuje karną 25 proc. stawkę CIT dla działalności fundacji, która wykracza poza art. 5 ustawy o fundacji rodzinnej.

– Przykładowo w ramach dozwolonej działalności fundacja rodzinna może dokonywać sprzedaży majątku, który nie został nabyty wyłącznie w celu dalszego zbycia. Taki zakres stawia fundatora w dużym dyskomforcie. Nie jest bowiem łatwo ustalić, gdzie przebiega granica tej regulacji, a jej przekroczenie wiąże się z bardzo bolesnymi konsekwencjami – przypomina Michał Wojtas.

Lista wątpliwości, zwłaszcza tych rozstrzyganych na niekorzyść fundacji, jest długa. To m.in. wykluczanie przez fiskusa z dozwolonej działalności wynajmu krótkoterminowego, obrotu wirtualną walutą czy podciąganie pod ukryte zyski usług zarządzania majątkiem fundacji rodzinnej przez własną spółkę celową.

Marek Kolibski, który również wymienia całą listę innych podatkowych problemów fundacji rodzinnych, dodaje, że winnym tego jest nie tylko fiskus, ale ustawodawca, który określił dozwoloną działalność według standardu z PRL i powinien zareagować. Należy zmienić przepisy i ustanowić krótką listę zakazów. Wówczas wszystko to co nie zakazane byłoby dozwolone.

Czas na reakcję
– Brak czytelnych wytycznych, dotyczących wręcz podstawowych zagadnień, winduje poziom obaw fundatorów. To musi się zmienić, a pierwszym krokiem powinno być wydanie objaśnień podatkowych przez Ministerstwo Finansów, ponieważ to urzędnicy skarbowi będą decydować, co jest dozwolone, a co zakazane – wskazuje Michał Wojtas.

Paweł Tomczykowski, który łagodniej ocenia jakość przepisów dotyczących fundacji rodzinnych, obawia się czegoś innego.

– Przepisy, a zwłaszcza ich stosowanie, to jedno i zapewne przydałaby się w tym zakresie jakaś refleksja. Inną kwestią jest to, żeby fundacja rodzinna nie była wykorzystywana jako nowy wehikuł optymalizacyjny. To działanie wbrew idei ustawy i ogromne zagrożenie dla rozwoju polskich firm rodzinnych – konkluduje ekspert.

https://archiwum.rp.pl/artykul/1512856-Podatkowe-klody-pod-nogi-fundacji-rodzinnych.html

 3. Od wywalczonej zapłaty za nadgodziny jest PIT

28 marca 2024 | Prawo co dnia | Aleksandra Tarka

Pieniądze za pracę w godzinach nadliczbowych wypłacone byłemu pracownikowi na podstawie ugody sądowej nie są objęte zwolnieniem podatkowym.

Naczelny Sąd Administracyjny (NSA) oddalił skargę kasacyjną spółki, która domagała się od fiskusa zwolnienia w PIT.

Konkretnie chodziło o kwoty wypłacone na podstawie ugody sądowej byłemu pracownikowi. We wniosku o interpretację spółka wyjaśniła, że zatrudniała go na umowie o pracę na czas nieokreślony w systemie zadaniowym. Nie stosowała ewidencji czasu pracy.

Pracownik co do zasady otrzymywał pensję minimalną, ale w sezonie letnim rosła, bo przybywało zleconej pracy. Była to m.in. forma ryczałtu za pracę w godzinach nadliczbowych. Zatrudniony dostawał też inne gratyfikacje z tego tytułu.

Z wniosku wynikało, że pracownik i tak wytoczył powództwo do sądu pracy o zapłatę wynagrodzenia za godziny nadliczbowe. W trakcie procesu strony doszły do porozumienia. Umowa została rozwiązana bez obowiązku świadczenia pracy w okresie wypowiedzenia z zachowaniem prawa do wynagrodzenia.

Dodatkowo została zawarta ugoda sądowa, w której były pracodawca zobowiązał się zapłacić za nadgodziny. Firma uważała jednak, że nie musi potrącać od tego zaliczek na podatek, bo odszkodowanie wypłacone na podstawie ugody przed sądem pracy korzysta ze zwolnienia z art. 21 ust. 1 pkt 3b ustawy o PIT.

Fiskus nie zgodził się na to. Uznał, że świadczenie wypłacone na podstawie ugody sądowej zawartej z pracownikiem stanowi dla niego przychód ze stosunku pracy podlegający opodatkowaniu. Ma bowiem zrekompensować zarobek, jaki zatrudniony mógłby otrzymać, gdyby do rozwiązania umowy nie doszło.

Były pracodawca nie złożył broni i zaskarżył interpretację. Tę walkę jednak przegrał. Najpierw racji nie przyznał mu Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie. Jego zdaniem, zważywszy na podstawę i charakter spornego świadczenia, nie pełni ono funkcji odszkodowania ani zadośćuczynienia. Nie stanowi również uprawnień odszkodowawczych pracownika z kodeksu pracy, w sytuacji nieuzasadnionego lub niezgodnego z prawem wypowiedzenia umowy przez zatrudniającego. Świadczenie to było zaś elementem wynagrodzenia.

NSA też nie potwierdził, że sporne świadczenie jest oderwane od stosunku pracy z powowdu polubownego załatwienia sprawy. Przypomniał, że zwolnienia jako wyjątki od zasady opodatkowania należy interpretować ściśle.

Tymczasem, jak podkreślił sędzia NSA Antoni Hanusz, ugoda i sporne odszkodowanie są ściśle związane ze stosunkiem pracy. Nie korzystają więc z preferencji.

Wyrok jest prawomocny.

Sygnatura akt: II FSK 832/21

https://archiwum.rp.pl/artykul/1513050-Od-wywalczonej-zaplaty-za-nadgodziny-jest-PIT.html

 4. Ulga sponsoringowa – niższy podatek dla wspierających lokalny sport, kulturę i edukację

25 marca 2024 | Podatki i rachunkowość | Kamil Książek

Celem ulgi jest zachęcenie przedsiębiorców do sponsorowania lokalnej działalności o charakterze sportowym, kulturowym, jak i oświatowym, a także wspieranie ich w rozwoju społecznej odpowiedzialności biznesu w ramach prowadzonej działalności gospodarczej. Pozwala ona przedsiębiorcom na pomniejszenie podstawy opodatkowania, dając przy tym wsparcie znacznej grupie podatników.

Ulga dla wspierających sport, kulturę i edukację, zwana również ulgą sponsoringową bądź ulgą CSR (z ang. corporate social responsibility, tj. społeczna odpowiedzialność biznesu) została wprowadzona do ustawy PIT oraz ustawy CIT w wyniku zmian mieszczących się w zakresie nowelizacji Polski Ład i obowiązuje od 1 stycznia 2022 r. W przeciwieństwie do większości rozwiązań tego typu, od momentu wejścia w życie funkcjonuje ona w niezmienionej formie. Co już wiemy na jej temat z perspektywy czasu?

Kto może skorzystać z ulgi
Zgodnie z art. 26ha ust. 1 ustawy PIT oraz art. 18ee ust. 1 ustawy CIT ulga sponsoringowa daje przedsiębiorcom możliwość pomniejszenia podstawy opodatkowania o kwotę stanowiącą 50 proc. kosztów uzyskania przychodów poniesionych na działalność sportową, kulturalną oraz na działalność wspierającą szkolnictwo wyższe i naukę. Niemniej ustawodawca zastrzega, że kwota odliczenia nie może w roku podatkowym przekroczyć odpowiednio: dochodu uzyskanego przez podatnika w roku podatkowym z pozarolniczej działalności gospodarczej (ustawa PIT) bądź kwoty dochodu uzyskanego przez podatnika z przychodów innych niż przychody z zysków kapitałowych (ustawa CIT). Z uwagi na obserwowaną dotychczas niemałą działalność sponsoringową polskich przedsiębiorców, można postawić tezę, iż ulga CSR bez wątpienia jest ulgą dającą realne wsparcie znacznej grupie podatników. Podatnikami, do których adresowana jest ulga CSR, są osoby fizyczne oraz osoby prawne wykonujące działalność gospodarczą. Skierowana jest do podatników CIT osiągających przychody inne niż przychody z zysków kapitałowych, o których mowa w art. 7b ustawy CIT, tj. osiągających przychody z tzw. działalności operacyjnej. Z przepisów ustawy PIT wynika natomiast, że nie będą mogły skorzystać z niej osoby fizyczne niebędące przedsiębiorcami. Dodatkowo, podatnicy podlegający reżimowi ustawy PIT mogą być beneficjentami ulgi sponsoringowej tylko w razie opodatkowania na zasadach ogólnych według skali podatkowej lub podatkiem liniowym. Co za tym idzie, podatnicy rozliczający się za pomocą zryczałtowanego podatku dochodowego nie mogą skorzystać z dobroci rzeczonej ulgi.

Niezarobkowa działalność podmiotu sponsorowanego
Jednym z podstawowych kryteriów decydujących o możliwości skorzystania przez podatnika z ulgi sponsoringowej jest niezarobkowa działalność podmiotu sponsorowanego. Rodzi to w praktyce liczne wątpliwości po stronie przedsiębiorców próbujących zakwalifikować poniesiony koszt na sponsorowany przez siebie podmiot za koszt uprawniający do skorzystania z ulgi CSR.

W tej sprawie wypowiedział się dyrektor KIS w interpretacji podatkowej z 8 maja 2023 r. (0111-KDIB1-1.4010.84.2023.1.KM). W przywołanym piśmie przedstawiono stan faktyczny, w którym wnioskodawca w ramach współpracy zawierał umowy sponsorskie, w których zakresie sponsorowany klub sportowy zobowiązał się m.in. do nadania sponsorowi tytułu partnera klubu, czy też wprowadzenia jego logo na plakaty meczowe. Zgodnie z umową sponsoringową uzyskiwane przez sponsorowanego dochody w całości przeznaczane były na realizację przez klub celów statutowych zgodnych z ustawą o sporcie. Klub prowadził działalność gospodarczą w zakresie umożliwiającym pełne i efektywne realizowanie jego celów, tj. m.in. sprzedawał gadżety klubowe, powierzchnię reklamową oraz bilety na imprezy sportowe. Niemniej, zgodnie ze statutem klubu generowany przez niego zysk mógł zostać przeznaczony m.in. na podział dywidendy. W ocenie wnioskodawcy nie przesądzało to jednak o zarobkowym charakterze prowadzonej przez niego działalności. Argumentował to tym, że od początku istnienia klubu dywidenda na rzecz wspólników nie była wypłacana, co wskazuje na wyłącznie formalny charakter zapisu statutowego, podczas gdy rzeczywisty sposób przeznaczenia zysku wskazuje na to, że działalność nie ma charakteru zarobkowego. Podkreślał ponadto, że klub podjął decyzję o zmianie treści statutu w ten sposób, że postanowienie dotyczące możliwości przeznaczenia zysku m.in. na podział dywidendy zostanie wykreślone, a w statucie uwzględnione zostanie, że klub prowadzi działalność o charakterze niezarobkowym. Osiągane dochody będą tym samym służyć realizacji celów statutowych. W związku z powyższym wnioskodawca wystąpił do organu podatkowego z pytaniami, czy wskazane przez niego wydatki, zarówno przed zarejestrowaniem, jak i po zarejestrowaniu zmian w statucie w KRS, będą mogły zostać uznane jako koszty poniesione na działalność sponsoringową w rozumieniu ustawy.

Organ w odpowiedzi na postawione pytania stwierdził, że jedynie po zmianie statutu wnioskodawca może skorzystać z odliczenia od podstawy opodatkowania podatkiem dochodowym, kwoty stanowiącej 50 proc. kosztu uzyskania przychodu poniesionego na działalność sportową. Zdaniem dyrektora KIS zapis w statucie klubu dotyczący możliwości przeznaczenia zysku m.in. na podział dywidendy jest bowiem w takim przypadku wiążący i przesądza o tym, że w przedmiotowej sprawie nie mamy do czynienia z klubem sportowym niedziałającym w celu osiągnięcia zysku.

Mając to na uwadze należy przyjąć, że (zdaniem dyrektora KIS) kluczowe do oceny, czy sponsorowany podmiot prowadzi działalność niezarobkową dającą przedsiębiorcy go sponsorującemu prawo do skorzystania z ulgi, mają postanowienia statutu lub innego dokumentu o podobnej naturze sponsorowanego podmiotu. W przypadku gdy takie postanowienia tylko teoretycznie dają możliwość zarobkowego charakteru sponsorowanemu podmiotowi, to wówczas – w świetle stanowiska organu interpretacyjnego – sponsorującemu nie będzie przysługiwać prawo do skorzystania z omawianej ulgi. Wnioskować z powyższego należy, że jednym z głównych kryteriów dających prawo skorzystania z ulgi podatnikowi wspierającemu odpowiednio sport, kulturę bądź edukację jest niezarobkowa działalność sponsorowanego podmiotu.

Jakie koszty można odliczyć w ramach ulgi
Ustawodawca wprowadził katalog wydatków stanowiących koszt uzyskania przychodu możliwy do odliczenia przez podatnika w zakresie ulgi sponsoringowej. Podzielił on ponoszone przez przedsiębiorców wydatki na trzy kategorie kosztów (tj.koszty ponoszone na działalność sportową, kulturalną i edukacyjną), a w ramach każdej z wymienionych wyżej kategorii odpowiednio wyselekcjonował wydatki podlegające odliczeniu.

Pierwsza z nich obejmuje koszty poniesione na finansowanie klubu sportowego, stypendium sportowego i imprezy sportowej. Ustawodawca jednak zawęża, że chodzi wyłącznie o klub sportowy, przez który rozumie się klub sportowy działający na obszarze danej jednostki samorządu terytorialnego, niedziałający w celu osiągnięcia zysku. Wskazuje ponadto, że ulga obejmuje wyłącznie wydatki poniesione na realizację programów szkolenia sportowego, zakup sprzętu sportowego, pokrycie kosztów organizowania zawodów sportowych lub uczestnictwa w tych zawodach, pokrycie kosztów korzystania z obiektów sportowych dla celów szkolenia sportowego, czy sfinansowanie stypendiów sportowych i wynagrodzenia kadry szkoleniowej. Ustawa precyzuje, że przez stypendium sportowe rozumieć należy finansowane przez podatnika jednostronne, bezzwrotne świadczenie pieniężne, które jest przyznawane przez jednostki samorządu terytorialnego, ministra właściwego do spraw kultury fizycznej, organizacje pożytku publicznego lub kluby sportowe, za osiągnięcie określonego wyniku sportowego lub umożliwiające przygotowanie się do imprezy sportowej. Legislator uszczegółowił także katalog imprez sportowych, których finansowanie podlega odliczeniu, w związku z czym przedsiębiorcy nie przysługuje prawo do odliczenia wydatków poniesionych na sponsorowanie imprezy masowej.

Ścisły charakter kosztów podlegających odliczeniu w ramach ulgi CSR potwierdza również dyrektor KIS w interpretacji indywidualnej z 8 grudnia 2022 r. (0114-KDIP2-2.4010.49.2022.5.RK), w której wskazuje, że art. 18ee ust. 2 ustawy CIT (oraz odpowiednio art. 26ha ust. 2 ustawy PIT) nie używa sformułowania „w szczególności”, co oznacza, że inne wydatki związane bezpośrednio czy też pośrednio ze sportem nie mogą być uwzględnione w uldze sponsoringowej. Równie istotna pozostaje odpowiedź na pytanie, czy zawody sportowe organizowane przez klub sportowy mogą spełnić przesłankę imprezy masowej. Powyższe implikowałoby konieczność rozpatrywania wydarzenia organizowanego przez klub sportowy przez pryzmat spełniania definicji imprezy masowej, wyłączając tym samym możliwość skorzystania przez sponsora z przedmiotowej ulgi.

Dyrektor KIS w interpretacji indywidualnej z 19 stycznia 2024 r. (0111-KDIB2-1.4010.511.2023.1.AS) stwierdził, że literalna wykładnia przepisów wskazuje jednoznacznie, że warunki wskazane w art. 18ee ust. 2 pkt 1–3 ustawy CIT (odpowiednio art. 26ha ust. 2 pkt 1-3 ustawy PIT) należy odczytywać rozłącznie. Oznacza to, że warunek dotyczący niespełniania przez imprezę sportową przesłanek do uznania jej za imprezę masową dotyczy wyłącznie podmiotów innych niż wskazane w pkt 1 tego przepisu, a zatem podmiotów niebędących klubami sportowymi. Wówczas „zawody sportowe” organizowane przez klub sportowy nie powinny być jednoznacznie utożsamiane z „imprezą sportową”, z uwagi na rozłączny charakter warunków przewidzianych w ustawie CIT (bądź ustawie PIT) oraz przykładowy charakter pierwszego z pojęć użytych w ustawie o sporcie. Tym samym, w świetle tego, możliwość odliczenia dodatkowych kosztów na gruncie ulgi przewidzianej w ustawie CIT (bądź ustawie PIT), w zakresie wydatków ponoszonych przez klub sportowy, uzależniona jest jedynie od warunków wskazanych w art. 18ee ust. 2 pkt 1 ustawy CIT (bądź art. 26ha ust. 2 pkt 1 ustawy PIT). Zatem, wydatki ponoszone na sponsoring w ramach zawartej umowy sponsoringowej i wydatkowane przez klub na finansowanie organizowania zawodów sportowych, które stanowią imprezę masową, sponsor może uznać za koszty uzyskania przychodów poniesione na działalność sportową jako koszty poniesione na finansowanie klubu sportowego i celów wskazanych w ustawie, bez konieczności równoczesnego spełnienia przesłanek wskazanych w art. 18ee ust. 2 pkt 3 ustawy CIT (odpowiednio art. 26ha ust. 2 pkt 3 ustawy PIT).

Kolejną kategorię wydatków mieszczących się w katalogu kosztów uzyskania przychodów możliwych do odliczenia w ramach ulgi sponsoringowej stanowią koszty poniesione na działalność kulturalną. Przez działalność kulturalną, w rozumieniu ustawy z 25 października 1991 r. o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej, rozumieć należy tworzenie, upowszechnianie i ochronę kultury. Za koszty poniesione na działalność kulturalną uznaje się koszty poniesione na finansowanie instytucji kultury wpisanych do stosownego rejestru oraz finansowanie działalności kulturalnej realizowanej przez uczelnie artystyczne i publiczne szkoły artystyczne. Ustawa o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej do instytucji kultury zalicza w szczególności: teatry, opery, operetki, filharmonie, orkiestry, instytucje filmowe, kina, muzea, biblioteki, domy kultury, ogniska artystyczne, galerie sztuki oraz ośrodki badań i dokumentacji w różnych dziedzinach kultury. Podkreślić w tym miejscu wypada, iż ów katalog ma charakter otwarty, w konsekwencji czego także finansowanie innych form prowadzenia działalności kulturalnej również powinno mieścić się w dyspozycji tego przepisu i podlegać przedmiotowej uldze.

Za koszty poniesione na działalność wspierającą szkolnictwo wyższe i naukę uznaje się natomiast wydatki na stypendia za wyniki w nauce lub w sporcie oraz stypendia naukowe i doktoranckie. Dodatkowo koszt podlegający odliczeniu może stanowić finansowanie opłat za kształcenie na studiach podyplomowych – wtedy, gdy podatnik zatrudnia osobę podejmującą kształcenie jako swojego pracownika. Podobnie, w granicach tej kategorii mieści się finansowanie wynagrodzeń studentów odbywających u podatnika staże i praktyki przewidziane programem studiów. Ponadto, do kosztów uzyskania przychodów poniesionych na działalność wspierającą szkolnictwo wyższe i naukę zalicza się także sfinansowanie studiów dualnych na konkretnym kierunku studiów, uwzględniając koszty praktyk, a także wypłacane przez przedsiębiorcę organizującego praktyki akademickie wynagrodzenie wypłacane pracownikowi (absolwentowi uczelni) zatrudnionemu za pośrednictwem biura karier. Jednak prawo do odliczenia kosztów uzyskania przychodów poniesionych na działalność wspierającą szkolnictwo wyższe i naukę nie przysługuje podatnikowi będącemu założycielem uczelni niepublicznej.

Darowizny
Zasadą jest, że aby poniesiony na jeden z wymienionych wcześniej celów wydatek mógł zostać odliczony w ramach omawianej ulgi, musi on stanowić dla podatnika koszt uzyskania przychodu w rozumieniu przepisów ustaw o podatkach dochodowych. Kluczowe do oceny, czy dany wydatek może być objęty ulgą sponsoringową, jest rozróżnienie go od dokonanej przez przedsiębiorcę darowizny. Ustawodawca nie przewidział bowiem możliwości skorzystania z ulgi sponsoringowej w przypadku przysporzenia majątkowego pod tytułem darmym.

Fundamentalnej różnicy między umową sponsoringu a umową darowizny należy upatrywać w ekwiwalentności świadczenia (lub jego braku). Darowizna jest świadczeniem, które na mocy przepisów ustaw podatkowych zostało wyłączone z katalogu wydatków możliwych do uznania przez podatnika za koszt uzyskania przychodu. Skoro nie stanowi ona kosztu uzyskania przychodu, to nie może być tym samym odliczona w ramach ulgi sponsoringowej. Umowa sponsoringu należy do katalogu umów nienazwanych, a możliwość jej zawarcia wynika ze swobody umów w obrocie gospodarczym, o której mowa w art. 353(1) Kodeksu cywilnego. Próżno więc szukać przepisów normujących ją bezpośrednio, a pozostaje jedynie stosować odpowiednio przepisy o zleceniu. Ze względu na powyższe, organy podatkowe w wydawanych interpretacjach posiłkują się definicją sponsoringu zawartą w słowniku PWN. Jest on definiowany jako „finansowanie czegoś, często w zamian za reklamowanie własnej działalności” (np. interpretacja podatkowa z 16 lutego 2023 r., 0115-KDIT3.4011.889.2022.2.JS). Z umową sponsoringu będziemy mieć do czynienia na przykład w sytuacji, w której przedsiębiorca oraz sponsorowany (np. klub sportowy) zobowiążą się wzajemnie do tego, że w zamian za dokonanie przelewu określonej kwoty pieniężnej na jego rachunek bankowy sponsorujący wywiesi banner reklamowy na jego obiekcie podczas rozgrywek sportowych. Gdyby zaś przedsiębiorca dokonał przelewu określonej kwoty pieniężnej na rachunek bankowy klubu sportowego bez zobowiązania do świadczenia wzajemnego ze strony sponsorowanego, to wówczas doszłoby do przysporzenia majątkowego pod tytułem darmym na jego rzecz. W drugim przypadku, z uwagi na brak ekwiwalentności świadczenia przy darowiźnie, przedsiębiorcy nie będzie przysługiwało prawo skorzystania z omawianej ulgi.

Jak skonstruować umowę sponsoringu
W interpretacji podatkowej z 4 maja 2023 r. (0114-KDIP2-1.4010.161.2023.1.MR1) organ podatkowy uznał, że umowa sponsoringu może przybrać formę tzw. sponsoringu właściwego (wzajemność świadczeń) lub sponsoringu niewłaściwego (który swoim charakterem zbliżony jest do darowizny, gdyż zawiera się w jednostronnym zobowiązaniu się sponsora do finansowania sponsorowanego). Gdy umowa zawarta między stronami przewiduje, że w zamian za przekazanie określonych środków pieniężnych, wartości rzeczowych lub świadczeń, sponsor otrzyma od podmiotu sponsorowanego ekwiwalentne świadczenie wzajemne o charakterze reklamowym, można mówić o tzw. sponsoringu właściwym. Stanowi on w istocie odpłatne nabycie usług reklamowych. Koszty sponsoringu właściwego stanowią wówczas w całości koszty uzyskania przychodów sponsora. W przypadku, gdy sponsor nie otrzymuje żadnego świadczenia wzajemnego od podmiotu sponsorowanego, poniesione przez niego wydatki mają charakter darowizny (tzw. sponsoring niewłaściwy). Wówczas należy mieć na względzie postanowienia art. 16 ust. 1 pkt 14 ustawy CIT (bądź odpowiednio art. 23 ust. 1 pkt 11 ustawy PIT), z których dyspozycji wynika właśnie wyłączenie przez ustawodawcę od kosztów uzyskania przychodów wydatków poniesionych tytułem darowizny. Tak jak już zostało wskazane wcześniej, w praktyce oznacza to, że do kosztów mogą być zaliczone jedynie wydatki stanowiące ekwiwalent za uzyskany towar czy usługę. Organ podkreśla ponadto w ww. interpretacji, że z uwagi na brak w przepisach regulacji odnoszących się do umowy sponsoringu, koniecznym jest, aby strony sformułowały w umowie w sposób szczegółowy wzajemne prawa i obowiązki. Przede wszystkim przedmiotowa umowa musi być umową o świadczenie wzajemne tego typu, że sponsor zobowiąże się do finansowego lub rzeczowego wsparcia sponsorowanego, a sponsorowany zobowiąże się do podjęcia działań popularyzujących przedsiębiorcę. W szczególności istotne jest, aby w sposób jak najbardziej precyzyjny zostały określone wzajemne świadczenia stron oraz jeżeli jest to możliwe – ich wartość. Należy bowiem podkreślić, że w przypadku umów sponsoringu powinna występować zasada ekwiwalentności świadczeń w odniesieniu do kosztów podatkowych. W konsekwencji, tylko takie ukształtowanie w umowie obowiązków sponsorowanego daje podatnikowi korzyści, które pozwalają stwierdzić związek przyczynowo-skutkowy z przychodem, a tym samym możliwość zaliczenia wydatku poniesionego na sponsoring do kosztów uzyskania przychodów w myśl art. 15 ust. 1 ustawy CIT (lub odpowiednio art. 22 ust. 1 ustawy PIT).

W jaki sposób rozliczyć się z ulgi
Podkreślić należy, że koszty uzyskania przychodu, o których mowa wyżej, podlegają odliczeniu jedynie wtedy, gdy nie zostały podatnikowi zwrócone w jakiejkolwiek formie (tj. w formie wszelkiego rodzaju dotacji, subwencji itp.) lub nie zostały już odliczone od podstawy obliczenia podatku. Sposób rozliczenia ulgi dla wspierających sport, kulturę i edukację jest wyjątkowo prosty. Rozlicza się ją przy składaniu zeznania podatkowego za poprzedni rok podatkowy, czyli rok, w którym podatnik poniósł wydatki mieszczące się w granicach ulgi CSR. Aby uczynić zadość obowiązkowi wykazania organowi podatkowemu, że przedsiębiorca skorzystał z ulgi sponsoringowej w danym roku podatkowym, winien jest uzupełnić roczne zeznanie podatkowe o informację PIT-CSR bądź CIT-CSR.

Podsumowanie
Ulga dla wspierających sport, kulturę i edukację stanowi kolejną formę zarówno wsparcia, jak i kształtowania postaw przedsiębiorców oraz kierunkowania ich działań. Daje przedsiębiorcom możliwość obniżenia podstawy opodatkowania o określone wydatki poniesione na wskazane wprost w ustawie podmioty. Funkcja stymulacyjna ulgi CSR, a zarazem jej cel, sprowadza się do zachęcenia przedsiębiorców, aby wspierali finansowo lokalne kluby sportowe, instytucje kultury i nauki. Ulga ta zyskuje na popularności wśród podatników, na co wskazuje chociażby ilość zapytań do organów podatkowych o istotne aspekty jej stosowania w praktyce. Wśród nich wymienić należy przede wszystkim kwestie niezarobkowego charakteru podmiotu sponsorowanego. Co ważne, rozliczenie tej ulgi sprowadza się jedynie do konieczności wypełnienia stosownej informacji załączanej do zeznania podatkowego składanego za poprzedni rok podatkowy. Dzięki temu podatnicy, którzy zdecydują się sięgnąć po ulgę CSR, nie będą zmuszeni do ponoszenia dodatkowych kosztów związanych z prowadzeniem dodatkowych ewidencji, jak to bywa w przypadku innych ulg podatkowych.

Autor jest aplikantem radcowskim w dziale prawa podatkowego w Kancelarii Sadkowski i Wspólnicy

https://archiwum.rp.pl/artykul/1512738-Ulga-sponsoringowa—nizszy-podatek-dla-wspierajacych-lokalny-sport–kulture-i-edukacje.html

 5. Estoński CIT: problematyczne rozliczenia pomiędzy spółką a jej wspólnikami

22 marca 2024 | Biznes | Bartosz Rodak

Wynagrodzenia wypłacane wspólnikom, inne niż dywidenda, np. za świadczone usługi, wykonywaną pracę, zrealizowane zlecenie lub pełnienie funkcji w ramach powołania jest obarczone ryzykiem podatkowym, które dotyczy wyłącznie spółki korzystającej z estońskiego CIT.

Wprowadzenie do polskiego systemu tzw. estońskiego CIT było zapowiadane jako prawdziwa rewolucja, mająca na celu ulżenie firmom i stworzenie możliwości do uproszczenia rozliczeń podatkowych i zwiększenia ilości środków pieniężnych dostępnych w bieżącej działalności. Niestety konkretne rozwiązania legislacyjne oraz praktyka organów wydających interpretacje podatkowe powoduje, że system, który miał być prosty, staje się prawdziwym torem przeszkód. Szczególnie problematyczne są rozliczenia pomiędzy spółką a jej udziałowcami lub wspólnikami.

CIT od dywidendy
W systemie ryczałtu od dochodu spółek niejako domyślnym i preferowanym przez ustawodawcę sposobem przekazywania środków przez spółkę do udziałowców jest wypłata im dywidendy – udziałowiec jest uprawniony do części zysku osiągniętego przez spółkę. Taka wypłata powoduje, że spółka musi od niej zapłacić swój CIT (według stawki 10 proc. lub 20 proc.), wspólnik zaś płaci podatek od zysków kapitałowych (według stawki 19 proc.), przy czym może zaliczyć w swoim rozliczeniu część zapłaconego przez spółkę CIT. To powoduje, że efektywnie udziałowiec spółki z ograniczoną odpowiedzialnością funkcjonującej w systemie estońskiego CIT jest opodatkowany korzystniej niż np. udziałowiec podobnej spółki, ale rozliczającej się na zasadach ogólnych.

Żeby jednak wspólnik mógł otrzymać dywidendę, spółka musi w danym roku wygenerować zysk. Co więcej, wspólnicy muszą zdecydować o jego podziale między siebie podejmując stosowną uchwałę, dla skuteczności której – co do zasady – wymagana jest bezwzględna większość głosów. Dlatego też, w wielu spółkach obok dywidendy funkcjonują inne mechanizmy, których skutkiem jest przepływ środków pieniężnych pomiędzy spółką a wspólnikiem. Udziałowcy pełnią bowiem w spółce również inne role: pracowników, osób powołanych do zarządów, rad nadzorczych lub do pełnienia funkcji prokurentów, czy też współpracowników, świadczących na rzecz spółki usługi w ramach działalności gospodarczej. W ramach estońskiego CIT tego rodzaju współpraca wiążę się jednak z istotnymi problemami praktycznymi. Wszystkiemu winne są przepisy o tzw. ukrytych zyskach.

Ukryte zyski
Zgodnie z art. 28m ustawy o CIT opodatkowaniu ryczałtem podlega dochód odpowiadający wysokości ukrytych zysków – rozumiany jako świadczenia pieniężne, niepieniężne, odpłatne, nieodpłatne lub częściowo odpłatne, wykonane w związku z prawem do udziału w zysku, inne niż podzielony zysk, których beneficjentem, bezpośrednio lub pośrednio, jest udziałowiec, akcjonariusz albo wspólnik lub podmiot powiązany bezpośrednio lub pośrednio z podatnikiem lub z tym udziałowcem, akcjonariuszem albo wspólnikiem. Ustawodawca wskazał przy tym przykładowe świadczenia, które jego zdaniem stanowią ukryte zyski. Niestety definicja ustawowa jest bardzo szeroka, opiera się o niedookreślone w ustawie przesłanki o charakterze ocennym. Co więcej, wyliczenie, którym posłużył się ustawodawca ma charakter otwarty. To w praktyce stanowi kanwę wielu sporów między podatnikami a organami skarbowymi. Dodatkowo brak jest w chwili obecnej utrwalonego i pewnego orzecznictwa sądów administracyjnych.

1. Pierwszym źródłem problemów jest pomijanie przez organ przesłanki „związku z prawem do udziału w zysku”, oraz związanego z tym faktu, że aby świadczenie uznane było za ukryty zysk powinno być związane z wywieraniem wpływu na działanie i decyzje spółki będącej podatnikiem ryczałtu.

Tymczasem świadczenia, które są podjęte (wykonywane) bez jakiegokolwiek wpływu innych podmiotów na funkcjonowanie spółki na estońskim CIT nie można uznać za ekwiwalentne dywidendzie. Organy – z czysto profiskalnych powodów – często pomijają weryfikację wystąpienia tego znamienia przy dokonywanej ocenie. Powoduje to, że m.in. wynagrodzenie za usługi świadczone przez udziałowca zdaniem organów powinno podlegać opodatkowaniu estońskim CIT.

2. Drugim punktem wymagającym szczególnej uwagi przy ocenie relacji udziałowca ze spółką, szczególnie w wypadku transakcji w których spółka otrzymuje od wspólnika usługi lub towary, jest określenie ich rynkowego charakteru, w szczególności ceny.

Zgodnie z przepisami jedną z kategorii ukrytego zysku jest nadwyżka wartości rynkowej transakcji określonej zgodnie z przepisami o cenach transferowych ponad ustaloną cenę tej transakcji. Należy jednak pamiętać, że ukrytym zyskiem może być wyłącznie świadczenie powstałe w wyniku uzgodnień, których nie zawarłyby podmioty niepowiązane. Ocena transakcji pod tym kątem nie powinna ograniczać się jedynie do analizy ustalonej ceny transakcji (chociaż jest to również istotny element analizy) – powinna również uwzględniać stwierdzenie, czy w ogóle doszłoby do zawarcia takiej transakcji, gdyby nie uczestniczyły w niej podmioty niepowiązane. Przy dokonywaniu takiej kwalifikacji należy brać pod uwagę m.in. potrzeby spółki z punktu widzenia przedmiotu jej działalności, zasadność transakcji w relacji do sytuacji rynkowej, majątkowej czy też potrzeb biznesowych spółki. Z jednej więc strony należy ustalić jakie wynagrodzenie za daną usługę ma charakter rynkowy (np. poprzez sporządzenie odpowiednich analiz porównawczych i zabezpieczenie się zgodnie z zasadami dotyczącymi cen transferowych), a z drugiej, sprawdzić czy umowa nie ma charakteru pozornego. W wypadku usług świadczonych przez udziałowców taka kompleksowa ocena ma szczególne znaczenie gdyż uznanie, że usługa nie jest spółce potrzebna w działalności, nie ma uzasadnienia faktycznego, czy wręcz zawierana jest dla pozoru może rodzić konieczność zapłaty estońskiego CIT. Co istotne, analogiczne zasady dotyczą nie tylko wynagrodzenia na podstawie umów o świadczenie usług (np. w ramach umów doradczych), ale też należności wypłaconych udziałowcowi spółki z o.o. zgodnie z art. 176 kodeksu spółek handlowych (przepis ten dotyczy powtarzających się świadczeń niepieniężnych) – takie świadczenie dla udziałowca także będzie podlegało opodatkowaniu estońskim CIT w przypadku, gdy wynagrodzenie to będzie wyższe od wartości rynkowej takich świadczeń.

Nieprecyzyjne przepisy…
Nawet jeśli ustawodawca zdaje sobie sprawę z tego, że udziałowców łączą ze spółką nie tylko relacje właścicielskie (w których rozliczenie dokonywane jest poprzez dywidendę) i wprowadza szczególne rozwiązania w zakresie opodatkowania estońskim CIT wynagrodzeń z tytułu umów o pracę, powołania do zarządu lub rady nadzorczej, umów zlecenia i o dzieło czy kontraktów managerskich, to regulacja taka również tworzy problemy w praktyce. Powodem są nieprecyzyjne przepisy i brak stabilnej interpretacji ze strony organów i sądów.

Przepisy stanowią, że wynagrodzenie wypłacane wspólnikowi ze wskazanych wyżej tytułów, które mieści się w ustawowo określonym zakresie, nie generuje ukrytego zysku. Limit niepodlegający pod estoński CIT określa się ustalając czy wynagrodzenie danego wspólnika wypłacone w danym miesiącu jest niższe niż pięciokrotność wysokości średniego miesięcznego wynagrodzenia wypłacanego przez podatnika ze wskazanych tytułów wszystkim pracownikom oraz nie jest wyższe niż pięciokrotność przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw (przy czym średnie miesięczne wynagrodzenie ustala się za miesiąc poprzedzający miesiąc dokonania wypłat osobie fizycznej).

… i interpretacja organów
Niestety organy stoją na stanowisku, że do wyliczenia średniomiesięcznego wynagrodzenia należy uwzględnić faktycznie wypłacone (a nie wyłącznie należne wynagrodzenie z danego miesiąca), co więcej nie akceptują przyjęcia, że przy braku wypłat w danym miesiącu, należy odnieść się do ostatniego miesiąca w którym dokonano wypłaty. Nie określono przy tym, czy ustalając kwotę limitu należy uwzględnić całość obciążeń związanych wynagrodzeniami, w tym składki finansowane przez spółkę jako pracodawcę, czy też tylko kwoty otrzymywane przez pracownika. Nie został do tej pory rozstrzygnięty ostatecznie również problem tego, jak należy liczyć liczbę pracowników do ustalenia limitu wewnątrzzakładowego – czy uwzględnia się wyłącznie pracowników faktycznie wykonujących pracę w danym miesiącu, czy np. również pracowników przebywających na zwolnieniu, a także czy odnosi się to wynagrodzeń w przeliczeniu na pełen etat czy też nie, jak również nie zostało ostatecznie rozstrzygnięte czy obejmuje ono np. osoby, które incydentalnie w danym miesiącu otrzymały wynagrodzenie do spółki.

Z tych też powodów wynagrodzenia wypłacane wspólnikom, inne niż dywidenda, i wypłacane np. za świadczone usługi, wykonywaną pracę, zrealizowane zlecenie lub pełnienie funkcji w ramach powołania jest obarczone ryzykiem podatkowym, które dotyczy przy tym wyłącznie spółki korzystającej z estońskiego CIT. W skrajnie niekorzystnym wypadku bowiem może okazać się, że zmniejszając swój majątek (wypłacając pieniądze) nakłada ona na siebie zobowiązanie podatkowe i musi w danym miesiącu dodatkowo zapłacić podatek CIT – traci więc niejako dwa razy.

Bartosz Rodak

adwokat, doradca podatkowy, Menedżer ds. Compliance w Mariański Group.

Przepisy o estońskim CIT, szczególnie o ukrytych zyskach dotyczących wynagrodzeń wspólników za ich bieżące wspieranie spółki (czy to w ramach pracy, czy zlecenia, czy umowy B2B) są skonstruowane w sposób wyjątkowo niekorzystny dla podatników. Brakuje im precyzji, a orzecznictwo i interpretacje nie pozwalają na planowanie struktury wydatków spółki w sposób stabilny i długofalowy. Brak kompletnych i jasnych norm, a także podejście organów podatkowych, które w dalszym ciągu przepisy interpretują wyłącznie w duchu profiskalnym, powoduje, że niweczona jest podstawowa funkcja jaką pełnić miały – w zamyśle ustawodawcy – przepisy o estońskim CIT, tj. zachęcania do inwestowania, prowadzenia działalności w Polsce i lokowania tutaj substancji gospodarczej prowadzonego biznesu.

https://archiwum.rp.pl/artykul/1512635-Estonski-CIT–problematyczne-rozliczenia-pomiedzy-spolka-a-jej-wspolnikami.html

Budownictwo i PZP | Prasówka | 21.03.2024 r.

Rynek Infrastruktury

 1. Strabag przebuduje drogę na Lubelszczyźnie. Umowa podpisana

Autor: GR | Data publikacji: 15-03-2024

Podpisana została umowa na przebudowę drogi wojewódzkiej numer 860 w powiecie puławskim (województwo lubelskie). Kontrakt ze Strabagiem opiewa na ponad 23 mln zł.

– Droga ma zaledwie 2,6 km, ale jest niezwykle ważna, gdyż łączy drogę wojewódzką nr 830 z nową stacją PKP w Sadurkach (koło Nałęczowa – dop. aut.). Jej stan jest fatalny i ta przebudowa była konieczna – powiedział podczas konferencji prasowej w Sadurkach Jarosław Stawiarski, marszałek województwa lubelskiego.

Prace, które STRABAG rozpocznie już w tym tygodniu, obejmą między innymi: rozbudowę drogi wojewódzkiej nr 860 na całej długości, z poszerzeniem jezdni do zasadniczej szerokości 7 metrów czy rozbudowę 5 skrzyżowań z drogami publicznymi.

Na całym odcinku DW 860, po lewej stronie, powstanie chodnik z kostki brukowej betonowej, o szerokości 2 metrów. Wykonane zostaną pobocza o szerokości 1,25 m, które umocnione zostaną mieszanką kruszywa łamanego. W planie jest też budowa 4 zatok autobusowych, budowa zatok postojowych czy przebudowa jezdni w obrębie przejazdu kolejowo-drogowego.

Umocnione zostaną skarpy, powstanie oświetlenie oraz kanalizacja deszczowa.

Prace mają się zakończyć w lipcu 2025 roku.

https://www.rynekinfrastruktury.pl/wiadomosci/drogi-i-autostrady/strabag-przebuduje-droge-na-lubelszczyznie-umowa-podpisana-90261.html

 2. Można podpisywać umowę na najdroższy odcinek S74 w świętokrzyskim

Autor: ep. | Data publikacji: 15-03-2024

Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad może podpisywać umowę z firmą Mota-Engil. Prezes Urzędu Zamówień Publicznych zakończył już kontrolę uprzednią przetargu na S74 od Cedzyny do Łagowa.

Mowa o najdłuższym i jednocześnie najdroższym odcinku ekspresówki w tym regionie. Budowa blisko 30-kilometrowego odcinka ma kosztować ok.1,1 mld zł. Wybudować go ma Mota-Engil Central Europe. Kontrakt zostanie zawarty po tym, jak wykonawca dostarczy gwarancje należytego wykonania umowy.

Droga ma być wybudowana na terenie powiatu kieleckiego, powstanie w nowym śladzie po północnej stronie istniejącej drogi krajowej nr 74. Nowa trasa ominie m.in. Łagów, tworząc jego obwodnicę.

Na nową ekspresówkę możliwy będzie wjazd i zjazd poprzez węzły: Radlin, Wola Jachowa, Makoszyn i Łagów. Wybudowany zostanie także obwód utrzymania drogi w Woli Jachowej oraz dwa miejsca obsługi podróżnych w Górnie. Zadaniem wykonawcy będzie także zaprojektowanie i budowa 16 wiaduktów w ciągu S74 i nad drogą ekspresową, 13 mostów w ciągu drogi ekspresowej i innych dróg publicznych, a także przejście dla zwierząt i przepusty.

Obecnie na terenie woj. świętokrzyskiego trwa realizacja – w trybie zaprojektuj i wybuduj – pięciu odcinków S74. Ich łączna długość wynosi ok. 74 km. W ubiegłym roku rozpoczęły się roboty budowlane na obwodnicy Opatowa, w tym roku powinny ruszyć prace na odcinku Mniów – Kielce. Na trzech kolejnych odcinkach: granica województwa – Mniów, węzeł Kielce Zachód – węzeł Kielce Bocianek oraz Łagów – Opatów trwają prace projektowe. W tym roku mają być złożone wnioski o wydanie decyzji ZRID.

Droga ekspresowa S74 połączy województwa łódzkie, świętokrzyskie i podkarpackie, a jednocześnie autostrady A1, A2 z budowaną S19 Via Carpatia.

https://www.rynekinfrastruktury.pl/wiadomosci/drogi-i-autostrady/mozna-podpisywac-umowe-na-najdrozszy-odcinek-s74-w-swietokrzyskim-90285.html

 3. Budimex z najkorzystniejszą ofertą w przetargu na obwodnicę Sanoka

Autor: Mikołaj Kobryński | Data publikacji: 16-03-2024

W ogłoszonym w ramach rządowego Programu Budowy 100 Obwodnic przetargu na realizację drugiego etapu budowy obwodnicy Sanoka za najbardziej korzystną została uznana oferta złożona przez Budimex. Nowy 2-kilometrowy fragment powstanie w przebiegu drogi krajowej nr 28. Kolejny kilometr trasy powstanie w ramach rozbudowy istniejącego odcinka drogi krajowej nr 84. Ma to być pierwsze zadanie w ramach rzeczonego programu realizowane w województwie podkarpackim.

Liczący 35 tys. mieszkańców Sanok znajduje się w południowo-wschodniej części województwa podkarpackiego. Choć miasto nie znajduje się bezpośrednio w Bieszczadach, jest z nimi w pewnym stopniu utożsamiane jako największe miasto w ich okolicy. Łączą się tu drogi krajowe nr 28 i 84. Przemierzając trasę w osi wschód-zachód pomiędzy Krosnem a Ustrzykami Dolnymi już dziś można ominąć Sanok dzięki zakończeniu realizacji pierwszego etapu obwodnicy w 2020 roku.


OpenStreetMap

Trasa w kierunku Przemyśla wciąż wiedzie jednak przez przez obszar zabudowany w w pobliżu centrum miasta. W dodatku jej obecny przebieg oznacza konieczność cofnięcia się z istniejącego odcinka obwodnicy, a następnie pokonania szeregu skrzyżowań. Już w najbliższych latach ów stan rzeczy ulegnie zmianie. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad rozstrzygnęła bowiem przetarg na realizację w systemie “projektuj i buduj” drugiego etapu obwodnicy Sanoka.

Oferta PORR najtańsza, ale odrzucona

Za najbardziej korzystną została uznana oferta, którą złożył Budimex, który oczekuje za realizację zadania nieco powyżej 152 mln zł. Nie była ona najtańsza – ofertę o najniższej wartości złożył PORR, który wycenił realizację inwestycji na niespełna 130 mln zł. Jego oferta została jednak odrzucona. Jak wskazuje GDDKiA, odrzucenie najtańszej oferty było podyktowane niezgodnością złożonych dokumentów z warunkami zamówienia oraz nieprzedłużeniem związania ofertą. Droższe oferty złożyły STRABAG (blisko 182 mln zł), Przedsiębiorstwo Usług Technicznych Intercor (niemal 201 mln zł) oraz Nowak Mosty (blisko 212 mln zł).

mat. pras. GDDKiA

Cena tradycyjnie była głównym kryterium oceny ofert w przetargu. Potencjalni wykonawcy mogli uzyskać z tego tytułu maksymalnie 60% punktów, podobnie jak w przypadku większości przetargów drogowych w Polsce. Zamawiający brał również pod uwagę przedłużenie okresu gwarancji jakości na ekrany akustyczne wraz z ich posadowieniem, instalacje zasilające, konstrukcje wsporcze oraz na obiekty mostowe wraz z ich wyposażeniem. W przypadku obydwu kryteriów pozacenowych możliwe było przyznanie do 20% punktów.

Most nad Sanem i linią kolejową

Nowy fragment DK nr 28 powstanie na terenie gminy miejskiej Sanok, gminy wiejskiej Sanok oraz gminy miejsko-wiejskiej Zagórz. Połączy ona istniejącą obwodnicę z miejscowością Bukowce na drugim brzegu Sanu, wykorzystując fragment DK nr 84 (prace na kilometrowym odcinku mają być realizowane pod ruchem, a następnie odbijając w kierunku północno-wschodnim po nowym śladzie o długości 2 kilometrów, przekraczając San. Największym obiektem inżynieryjnym na trasie będzie most nad linią kolejową nr 108 i Sanem o długości ponad 300 metrów i 150-metrowym przęśle nurtowym.


Studium techniczno-ekonomiczno-środowiskowe dla inwestycji

Powstaną także trzy inne mosty, jak i trzy przepusty. Nie zabraknie także urządzeń bezpieczeństwa ruchu drogowego i ochrony środowiska (w tym ekranów akustycznych i przejścia dla zwierząt), chodników, ciągów pieszo-rowerowych, czy przeznaczonych do obsługi przyległych nieruchomości jezdni dodatkowych. Na skrzyżowaniach nowego fragmentu ze wspólnym przebiegiem z DK nr 84 i istniejącym przebiegiem DK nr 28 powstaną ronda. – Trasa przebiegać będzie po zróżnicowanym wysokościowo terenie, charakteryzującym się skomplikowaną budową geologiczną, przechodząc na przemian przez wzniesienia i doliny – czytamy w komunikacie prasowym GDDKiA.

Całkowite wyprowadzenie ruchu tranzytowego

Po zakończeniu realizacji drugiego etapu obwodnicy Sanoka z miasta całkowicie wyprowadzony zostanie ruch tranzytowy. W efekcie poprawie ulegnie standard życia społeczności lokalnej, zwiększy się także bezpieczeństwo i płynność ruchu drogowego. Trasa z Krosna do Przemyśla (jak i inne na DK nr 28 przez Sanok) ulegnie skróceniu, co przełoży się na możliwość osiągnięcia lepszych czasów przejazdu. GDDKiA podkreśla, że rozbudowana obwodnica usprawni również przejazdy do przejść granicznych w Medyce i Korczowej, łączących Unię Europejską i Ukrainę.

Nowy odcinek, podobnie jak wszystkie inne realizowane w ramach rządowego Programu Budowy 100 Obwodnic, będzie miał standard właściwy drodze klasy technicznej GP. Oznacza to m.in. parametry w zakresie nośności umożliwiające przenoszenie obciążeń na poziomie 115 kN na oś, czy szerokość pasa ruchu na poziomie nie mniejszym niż 3,5 metra, a także metrowe pobocze utwardzone i co najmniej 0,75-metrowe pobocze gruntowe ulepszone.

W tym miejscu warto dodać, że w województwie podkarpackim w przebiegu DK nr 28 powstaną również obwodnice Miejsca Piastowego oraz Przemyśla. Będą to jednak znacznie większe projekty – w ramach każdego z nich powstanie nowy fragment liczący ok. 22 kilometry długości. Dla każdej z inwestycji jest obecnie przygotowywane studium techniczno-ekonomiczno-środowiskowe.

https://www.rynekinfrastruktury.pl/wiadomosci/drogi-i-autostrady/budimex-z-najkorzystniejsza-oferta-w-przetargu-na-obwodnice-sanoka-90293.html

 4. Pomorze: Jest przetarg na budowę kolejnego fragmentu obwodnicy Kartuz

Autor: Mikołaj Kobryński | Data publikacji: 17-03-2024

Zarząd Dróg Wojewódzkich w Gdańsku ogłosił przetarg na realizację robót budowlanych w ramach projektu realizacji drugiego etapu obwodnicy Kartuz. W ramach inwestycji o wartości 120 mln zł powstanie 4,5-kilometrowy fragment, który umożliwi wyprowadzenie poza miasto ruchu tranzytowego w kierunku Sierakowic. Nowy odcinek powinien zostać oddany do użytku już w 2026 roku.

Przez liczące 14 tys. mieszkańców Kartuzy na Kaszubach przebiegają trzy drogi wojewódzkie – DW nr 211, DW nr 224 i DW nr 228. Ominięcie miasta w relacjach tranzytowych jest dziś możliwe w przypadku przejazdu DW nr 211 od strony Żukowa i kontynuowania trasy na DW nr 224 w kierunku Szemudu. Kolejny nowy fragment połączy DW nr 211 od strony Sierakowic i DW nr 224 od strony Szemudu, umożliwiając wyprowadzenie ruchu tranzytowego w kolejnej relacji. Powstały w ramach inwestycji nowy fragment DW nr 211 będzie miał ponad 4 kilometry długości. Powstanie w standardzie właściwym drodze klasy technicznej G, co oznacza m.in. szerokość każdego pasa ruchu na poziomie 3,5 metra, czy parametry w zakresie nośności umożliwiające przenoszenie obciążeń na poziomie 115 kN na oś.

W ramach projektu przewidziano również przebudowę i budowę dróg innych kategorii, budowę trzech skrzyżowań o ruchu okrężnym wraz z infrastrukturą towarzyszącą, budowę jezdni dodatkowych oraz budowę i przebudowę chodników, poboczy, zjazdów, ciągu pieszo-rowerowego, urządzeń bezpieczeństwa ruchu drogowego i ochrony środowiska, systemu oświetlenia, czy kanału teletechnicznego. W ramach inwestycji powstanie również nowy wiadukt drogowy. Przebudowane zostaną wszystkie sieci, zbudowany bądź przebudowany (w zależności od odcinka) zostanie również system odwodnienia.

– Jest to strategiczne zadanie dla regionu. Wreszcie pokonaliśmy wszystkie formalności. Startujemy z przetargiem. To drugi etap obwodnicy Kartuz, droga będzie mieć blisko 4,5 kilometra i ominie centrum Kartuz, a także Jezioro Klasztorne Duże – powiedział marszałek województwa pomorskiego Mieczysław Struk. Termin realizacji zadania w przetargu określono na 780 dni, począwszy od dnia podpisania umowy, przy czym zakończenie robót budowlanych powinno nastąpić w ciągu 720 dni. Oznacza to, że kierowcy będą mogli pojechać kolejnym fragmentem obwodnicy Kartuz już w 2026 roku.

Głównym kryterium oceny ofert w przetargu będzie oczywiście cena. Podobnie jak w przypadku większości przetargów drogowych w Polsce, z tego tytułu potencjalni wykonawcy będą mogli uzyskać maksymalnie 60% punktów. Zarząd Dróg Wojewódzkich w Gdańsku przewidział tylko jedno kryterium pozacenowe w postaci długości okresu gwarancji (waga 40%). Oferty będzie można składać do 16 kwietnia do godziny 9:00. Ich otwarcie nastąpi pięć minut później.

Inwestycja została wsparta przez państwo kwotą 51 mln zł. W realizacji projektu partycypować finansowo będą również wszystkie gminy w powiecie kartuskim, które przekażą na ten cel łącznie 21 mln zł. Z kolei powiat kartuski przeznaczy na realizację inwestycji 6 mln zł. – Wszystkie gminy są solidarne, wspieramy tę inwestycję, bo jest bardzo ważna dla powiatu. Ten projekt jest niezbędny do właściwego ruchu w powiecie kartuskim – powiedział starosta kartuski Bogdan Łapa.

https://www.rynekinfrastruktury.pl/wiadomosci/drogi-i-autostrady/pomorze-jest-przetarg-na-budowe-kolejnego-fragmentu-obwodnicy-kartuz-90287.html

 5. Oferty na studium dla obwodnicy Kolna (po raz trzeci) otwarte

Autor: ep. | Data publikacji: 19-03-2024

W trzecim przetargu na wykonanie studium techniczno-ekonomiczno-środowiskowego dla zachodniej obwodnicy Kolna w budżecie zamawiającego mieści się jedna oferta.

Przetarg dotyczy opracowania studium techniczno-ekonomiczno-środowiskowego z elementami koncepcji programowej dla rozbudowy drogi krajowej nr 63 od miejscowości Wincenta do Kolna wraz z budową zachodniej obwodnicy Kolna. To trasa od istniejącej drogi krajowej nr 63 do projektowanej DW-647, czyli obwodnicy Kolna, którą ma zrealizować samorząd województwa.

Inwestor przeznaczył na realizację zadania 4,026 mln zł. Poniżej tej kwoty plasuje się oferta złożona przez S.T.I. Polska wyceniona na 3,887 mln zł. Kolejna propozycja ma znacznie wyższą cenę – 5,953 mln zł. Najdroższa spośród złożonych sześciu ofert została wyceniona na 7,257 mln zł. Złożył ją Transprojekt Gdański.

Droga krajowa nr 63 ma być rozbudowana na odcinku ok. 5,7 km. Dodatkowo wybudowane zostaną 2 km obwodnicy. W planach jest budowa dróg dla pieszych i rowerzystów, nowe skrzyżowania i zatoki autobusowe. Docelowo droga ma mieć jezdnię o szerokości 7 m i konstrukcji dostosowanej do przenoszenia obciążeń 115 kN/oś.

Poprzednich dwóch przetargów nie udało się rozstrzygnąć. W pierwszym postępowaniu najtańsza oferta była warta blisko 7,5 mln zł, w drugim ponad 3,8 mln zł, jednak ta propozycja została odrzucona, a kolejna kosztowała blisko 7,4 mln zł.

https://www.rynekinfrastruktury.pl/wiadomosci/drogi-i-autostrady/oferty-na-studium-dla-obwodnicy-kolna-po-raz-trzeci-otwarte-90316.html

 6. PZP to nie instrukcja obsługi. Trzeba elastyczności i zasad „fair play”

Autor: Elżbieta Pałys | Data publikacji: 19-03-2024

Nie da się przygotować przepisów prawa zamówień publicznych, które byłyby odpowiedzią na każdą sytuację. Prawo musi wyznaczać określane ramy, nie może jednak wiązać rąk zamawiającym. Powinno umożliwiać elastyczność i stosowanie zasad fair play. To niektóre wnioski z dyskusji na temat systemu zamówień publicznych jaka odbyła się podczas konferencji Infrastruktura Polska i Budownictwo 2024.

Prawo zamówień publicznych było jedna z najczęściej poprawianych ustaw, a i tak przepisy te często były przedmiotem krytyki. – Długo byliśmy przekonani, że źródłem problemów jest ustawa, ale system wymyka się ustawie – powiedział Jan Styliński, prezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa. Od kilku lat funkcjonują zupełnie nowe przepisy, ale także i one nie są remedium na wszystkie bolączki. – Nigdy nie będziemy w stanie sprawić, żeby Prawo zamówień publicznych było instrukcją dla zamawiających – przyznał Prezes PZPB. Nie zmienia to jednak faktu, że pewne kwestie udało się poprawić. Wśród nich na pierwszy plan wysuwa się waloryzacja. Ten obszar, zdaniem prezesa PZPB, uległ największej „zmianie mentalnej”.

– Do niedawna co do zasady podważana była możliwość waloryzacji, dziś nikt nie kwestionuje tego, że wynagrodzenie w ramach umowy zamówienia publicznego nie tylko może, ale powinno ulegać zmianie – mówił Jan Styliński podczas konferencji zorganizowanej 19 marca w Warszawie przez Executive Club. Wiele do życzenia nadal jednak pozostawia praktyka urealniania ceny. W licznych postępowaniach, zwłaszcza samorządowych, waloryzacja jest iluzoryczna – zapisy o niej są zawarte w umowie, ale mechanizm, na którym jest oparta waloryzacja nie przystaje do warunków rynkowych. Unormowanie tego to, według prezesa PZPB, to pole do dalszej dyskusji.

Choć obecna ustawa sporo poprawiła, to jednak nie rozwiązała wszystkich problemów, choćby kwestii ochrony rynku. – Cały czas naszego wewnętrznego rynku nie chronimy przed nikim – powiedział Jan Styliński zwracając uwagę szczególnie na podmioty spoza Unii Europejskiej. Sprzyja temu wybieranie ofert w oparciu o kryteria cenowe. – Cały czas ten prymat ceny jest widoczny. Możemy mieć tanio, ale niekoniecznie to tanio jest taniością w całym cyklu życia tego produktu – mówił przedstawiciel wykonawców. Dodatkowo najniższa cena nie sprzyja budowaniu krajowego potencjału wykonawczego.

– Nie promujemy tych, którzy wykazali się dobrą pracą. Firma, która do tej pory wszystkim rzetelnie płaciła i wykonywała zamówienie na czas, nie ma żadnej korzyści systemowej. Co więcej, ze względu na to, że musiała w swoim funkcjonowaniu uwzględniać różne koszty, jest na gorszej pozycji konkurencyjnej niż wykonawca, który nie uczestniczy w naszym rynku i nie ponosi takich kosztów – zauważył Jan Styliński. – To jest nie fair – mówił. – Tego bycia bardziej fair powinniśmy poszukiwać zarówno na poziomie warunków udziału w postępowaniu, czyli certyfikacji, ale też na poziomie kryteriów oceny ofert – stwierdził Jan Styliński.

Nauczyliśmy się rozmawiać?

Zamówienia publiczne wymagają dzielenia się ryzykami. Najlepiej, żeby były one adresowane po tej stronie, która lepiej potrafi nimi zarządzać – zwracał z kolei uwagę Przemysław Szulfer z Vinci Construction. Zdarzenia makroekonomiczne, które wystąpiły w ostatnich latach uświadomiły jednak, że istnieje pewien katalog ryzyk, które są niezależne ani od działań, ani od woli żadnej ze stron. – Uzmysłowiły one, że bez porozumienia i bez dobrej woli obu stron realizacja wielu, a może i nawet większości przedsięwzięć w ostatnich dwóch, trzech latach byłaby po prostu niemożliwa – powiedział. W jego ocenie ten egzamin obie strony procesu zamówień publicznych zaliczyły pozytywnie.

– Udało nam się w Polsce wypracować pewne formuły, które umożliwiły dogadanie się. To bardzo dobrze rokuje na przyszłość – stwierdził przedstawiciel Vinci. – Czy do tego były potrzebne odpowiednie mechanizmy ustawowe? Ja bym powiedział, że ograniczeń ustawowych nie było. Natomiast pewna inspiracja czy to ze strony Urzędu Zamówień Publicznych, czy ze strony Prokuratorii Generalnej była jednak potrzebna, żeby rozwiązać ręce sektorowi publicznemu, aby mógł przystąpić do rozmów w kierunku waloryzacji kontraktów – stwierdził.

Dodał, że uzyskana waloryzacja w większości przypadków jest często niewystarczający jednak „dała ona tlen sektorowi budowlanemu” i nadzieję na poprawę klimatu inwestycyjnego w kraju.

Nie było zakazu, ale jest zachęta

– Wprowadziliśmy do Prawa zamówień publicznych „wytrychy”, które rozwiązują ręce – potwierdził, nawiązując do wypowiedzi poprzedników prezes Urzędu Zamówień Publicznych Hubert Nowak. – Czy nie można było wcześniej rozmawiać? Można było rozmawiać. Czy nie można było wcześniej negocjować? Można było negocjować. Czy trzeba było wpisywać do ustawy obowiązek rozwiązywania poza polubownego sporu? Nie trzeba było wpisywać. Ale okazało się, że to rozwiązanie było potrzebne, żeby wszystkich trochę bardziej ośmielić – powiedział odnosząc się m.in. do waloryzacji.

Przyznał także, że nie da się wypracować sztywnych przepisów, które zabezpieczą rynek na wszystkie sytuacje. Mieliśmy już do czynienia z pandemią, potem z wojną, teraz szykuje się „klęska urodzaju”. – Cały czas coś się dzieje i iluzoryczne jest nasze przekonanie, że wypracujemy jedne reguły, które dostosujemy do wszystkich sytuacji. Raczej musimy się nastawiać i nauczyć – i jako zamawiający, i jako wykonawcy – elastyczności. Najtrudniejsze jest nauczenie się tych miękkich kompetencji – mówił prezes UZP wskazując z jednej strony na potrzebę empatii w kierunku wykonawcy, z drugiej zrozumienie zamawiającego, który ma ograniczenia czasowe i finansowe.

Odnosząc się do ochrony rynku stwierdził, że otwarcie na wykonawców spoza kraju trzeba rozpatrywać w kontekście całej gospodarki. – Jeżeli mamy dużo zamówień to jest oczywiste, że potrzebujemy otwierać się na innych wykonawców, bo własnymi rękami tego nie przerobimy – stwierdził. Jak wyliczył, rynek zamówień publicznych, gdzie stosowane są procedury Pzp jest wart 300 mld zł. Do tego dochodzi kilkadziesiąt miliardów zamówień o mniejszej wartości, poniżej tzw. progów unijnych. – Czy mamy do wybudowania coś za 130 tys. zł, czy to za 150 tys. zł te same ręce to wykonują i potencjał intelektualny też jest ten sam – stwierdził Hubert Nowak.

Zwolennikiem otwarcia na konkurencję spoza granic jest także przedstawiciel Vinci. – Musimy być na tę konkurencję przygotowani, nie bać się korzystać z zasobów i doświadczenia, które przez kilkadziesiąt lat na polskim rynku budowaliśmy – powiedział Przemysław Szulfer. Dodał, że rolą ustawodawcy jest spowodowanie, żeby ta konkurencja była zdrowa. – Konkurencja wymusi dodatkowe rozwiązania, dodatkowe innowacje. My musimy się nauczyć budować nie taniej, lecz efektywniej i szybciej. Czas to istotny czynnik kosztotwórczy. Dzięki temu, że będziemy budować szybciej, będziemy pewnie w stanie wybudować więcej – powiedział.

https://www.rynekinfrastruktury.pl/wiadomosci/biznes-i-przemysl/pzp-to-nie-instrukcja-obslugi-trzeba-elastycznosci-i-zasad-fair-play-90336.html

 7. DW-600 w Mrągowie idzie do przebudowy

Autor: Przemysław Farsewicz | Data publikacji: 20-03-2024

Zarząd Dróg Wojewódzkich w Olsztynie poszukuje wykonawcy kolejnego etapu przebudowy drogi na Mazurach. Mowa o pracach na drodze wojewódzkiej nr 600, która łączy Mrągowo ze Szczytnem. Tym razem prace mają być przeprowadzone w samym Mrągowie.

Zarząd Dróg Wojewódzkich w Olsztynie poszukuje wykonawcy przebudowy drogi wojewódzkiej nr 600, która przebiega przez mazurską miejscowość Mrągowo. Prace obejmą odcinek od km 0,643 do km 1+061 w zakresie jezdni, chodnika i zatok autobusowych. Łącznie inwestycja zostanie przeprowadzona na długości 417,77 metrów.

Przyszły wykonawca przebuduje jezdnię drogi wojewódzkiej oraz skrzyżowania z innymi drogami gminnymi. Prace obejmą także przebudowę zjazdów, chodników, oświetlenia i zatoki postojowej. Powstać mają dwie zatoki autobusowe oraz kanalizacja deszczowa. Przebudowana zostanie także sieć wodociągowa i sieć elektroenergetyczna.

Termin składania ofert wyznaczono do 16 kwietnia. Wybór wykonawcy poprzedzi analiza ceny (60 proc.) oraz okresu gwarancji (40 proc.). Na realizację kontraktu zaplanowano 28 tygodni.

W przeszłości ZDW w Olsztynie zlecał prace na różnych odcinkach tej krótkiej, bo 46-kilometrowej drodze wojewódzkiej nr 600. w 2019 roku drogowcy przeprowadzili już przebudowę drogi w Mrągowie, która objęła zakresem ulice Lubelską i Przemysłową. Prace wynikały ze złego i ciągle pogarszającego się stanu technicznego. Przebudowano jezdnię, skrzyżowania, zjazdy i chodniki, a także zatoki autobusowe i postojowe. Koszt tego przedsięwzięcia wyniósł ponad 2,8 mln zł. Nieco później zlecono prace w ramach kolejnego etapu prac na odcinkach od km 29+060,5 do km 29+799 i od km 30+493 do km 30+754,5. Zadanie polegało na remoncie jezdni i jej poszerzeniu. Wartość kontraktu wyniosła 1,23 mln zł. Rok później zdecydowano się na przebudowę odcinka od km 28+755,5 do km 29+754,5 za nieco ponad 1 mln zł.

https://www.rynekinfrastruktury.pl/wiadomosci/drogi-i-autostrady/dw-600-w-mragowie-idzie-do-przebudowy-90320.html

 8. S11 Oborniki – Poznań za 853 mln zł. Przetarg rozstrzygnięty

Autor: ep. | Data publikacji: 19-03-2024

Najkorzystniejszą ofertę na budowę drogi ekspresowej S11 Oborniki – Poznań wraz z obwodnicą Obornik złożyło konsorcjum Mirbudu i Kobylarni. Jeśli nie będzie odwołań, zostanie podpisana umowa z wykonawcą.

GDDKiA rozstrzygnęła przetarg dotyczący drogi ekspresowej S11 z Obornik do Poznania wraz z obwodnicą Obornik. To odcinek drogi liczący 22 km.

Inwestor otrzymał 8 ofert. Najkorzystniejsza okazała się najtańsza spośród nich. Jej wartość to 853,456 mln zł. Te propozycję złożyło konsorcjum Mirbudu i Kobylarni. Budżet zamawiającego wynosił 969,683 mln zł.

Teraz pozostali wykonawcy maja jeszcze czas na złożenie odwołań. Jeśli ich nie będzie, umowa z wykonawcą zostanie podpisana. GDDKiA zakłada, że nastąpi to w II kwartale tego roku.

Droga, którą trzeba wybudować będzie miała dwie jezdnie po dwa pasy ruchu. Połączy się z tzw. zachodnią obwodnicą Poznania.

W ramach inwestycji do wykonania są dwa węzły drogowe: Oborniki i Chludowo, a także 37 obiektów inżynierskich, w tym wiadukty w ciągu trasy głównej, mosty, przejścia dla zwierząt oraz przejścia pod drogą ekspresową. Wykonane zostaną dodatkowe jezdnie do obsługi ruchu z terenów przyległych, dwa miejsca obsługi podróżnych oraz obwód utrzymania drogi.

Odcinek będzie częścią trasy, która połączy woj. zachodniopomorskie ze Śląskiem. Cała S11 ma mieć 580 km plus ok. 35,5 km wspólnego przebiegu z drogą S6. Realizacja całej rasy pozwoli pokonać dystans z Kołobrzegu do węzła Piekary Śląskie na połączeniu z autostradą A1 w ciągu nieco ponad 5 godzin. Obecnie w użytkowaniu jest 150 km drogi S11.

https://www.rynekinfrastruktury.pl/wiadomosci/drogi-i-autostrady/s11-oborniki–poznan-za-853-mln-zl-przetarg-rozstrzygniety–90332.html

Transport Publiczny

Rusza przetarg na prace przedprojektowe dla IV linii metra wraz z STP [schematy stacji]

Autor: Witold Urbanowicz | Data publikacji: 19-03-2024

Metro Warszawskie ogłosiło zapowiadany przetarg na prace przedprojektowe dla IV linii metra wraz ze Stacją Techniczno-Postojową. Potrwają one ponad trzy lata. W tym etapie m.in. uszczegółowione zostaną lokalizacje stacji, przeprowadzone będą analizy w sprawie automatycznego prowadzenia pociągów, lokalizacji nowej Centralnej Dyspozytorni dla całej sieci metra, a także zaproponowany zostanie podział na odcinki i etapy realizacyjne. Schematy stacji prezentujemy poniżej.

Zgodnie z przyjętymi rozwiązaniami w ramach analizy rozwoju sieci metra w Warszawie w 2050 r. miałoby funkcjonować pięć linii metra. Obiecujące wyniki osiąga IV linia w osi północ – południe. Miałaby ona prowadzić z Myśliborskiej na Tarchominie, przez Henryków, Stare Świdry, Marymont (przesiadka na M1), Rondo Babka, Kercelak, Rondo Daszyńskiego (przesiadka na M2), Plac Zawiszy, Plac Narutowicza, Rakowiec, Żwirki i Wigury (przesiadka na M3), Służewiec, Wilanowską (przesiadka na M1) do Wilanowa. Linia będzie liczyła 26,35 km, a na jej trasie znajdą się 23 stacje. Założono zagłębienie – liczone do poziomu główki szyny – od 11,5 do 25,5 m. Na sesji Rady Miasta, która odbyła się 14 marca, zabezpieczono 56 mln zł na prace przedprojektowe.

Zgodnie z zapowiedziami Metro ogłasza przetarg na prace przedprojektowe dla całej IV linii. Zamówienie będzie wykonane w czterech etapach, obejmujących opracowanie projektu koncepcyjnego – raportu wstępnego, ustalenie stref wpływu budowy obiektów metra na zabudowę sąsiadującą, sporządzenie dokumentacji hydrogeologicznej i geologiczno-inżynierskiej, opracowanie projektu koncepcyjnego – raportu końcowego. – Chodzi o potwierdzenie poszczególnych lokalizacji – w tym analizę warunków zabudowy i wydanych pozwoleń, zamiarów dzielnic. Już w dwóch miejscach – w Wilanowie i na Żwirki i Wigury – mamy kolizję z wydanymi wuzetkami, co wymusi korekty w rozwiązaniach IV linii. Dokumentacja powie nam, w którym miejscu najpierw budować, gdzie ulokowane będą wyjścia itp. – wyjaśniał nam Dariusz Kostaniak, wiceprezes Metra ds. inwestycji.

Co wchodzi w skład zamówienia?

Projekt koncepcyjny – Raport wstępny będzie opracowaniem uszczegóławiającym założenia w zakresie parametrów technicznych i lokalizacyjnych obiektów metra. Przewidziano więc analizę trasy, obejmującą w szczególności lokalizację obiektów – usytuowanie w terenie, potencjalne miejsca kolizyjne lub wymagające szczególnego potraktowania, przy uwzględnieniu istniejących obiektów budowlanych i budynków, istniejącej infrastruktury oraz naturalnych przeszkód. Do tego dochodzą trasa pozioma wszystkich osi torów, trasa pionowa wszystkich osi torów, w dowiązaniu do I i II linii metra, koncepcję powiązania układu torowego IV linii metra z istniejącymi i planowanymi liniami metra, koncepcja powiązania układu torowego STP z istniejącym układem torowym PKP, koncepcja lokalizacji stacji (plany sytuacyjne) i innych obiektów kubaturowych.

Projektanci mają opracować koncepcję architektoniczno-budowlaną stacji ze wskazaniem układu funkcjonalnego. Przyjęto szereg założeń: dążenie do maksymalnego uproszczenia konstrukcji stacji, w tym do ograniczenia ilości pomieszczeń technicznych i handlowych, dążenie do zminimalizowania wpływu elementów konstrukcyjnych na dostępną dla pasażerów powierzchnię peronów, zapewniony dostęp do wszystkich ścian stacji na potrzeby ich obsługi (łatwy montaż i demontaż elementów zabudowy, odpowiednie wymiary i waga tych elementów), stosowanie prostych, powtarzalnych rozwiązań technicznych oraz standaryzacji wyposażenia (z zastrzeżeniem, że przedmiot zamówienia nie obejmuje wykonania koncepcji architektonicznej elementów wystroju/wykończenia hal peronowych i hal odpraw, szczegółowej formy i kształtu pawilonów wyjściowych stacji metra). Zadaniem projektantów będzie również przygotowanie koncepcji architektoniczno-budowlanej obiektów kubaturowych STP – chodzi m.in. o racjonalne wykorzystanie dostępnego terenu STP z minimalizacją ilości obiektów/budynków na STP (łączenie funkcji).

Raport wstępny będzie też zawierać analizę podłoża gruntowego i opis technologii budowy tuneli szlakowych z wykorzystaniem nowoczesnych technologii bezwykopowych (ze szczególnym uwzględnieniem analizy rozwiązań drążenia tuneli pod obiektami budowlanymi), opis technologii budowy poszczególnych obiektów kubaturowych (z uwzględnieniem układu komunikacyjnego, kolizji z infrastrukturą, lokalizacji wyjść ze stacji metra przy jednoczesnym zachowaniu najkorzystniejszych powiązań z innymi środkami transportu zbiorowego), analizę uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego, obejmującą w szczególności analizę planów miejscowych, w tym ustalonych linii zabudowy w rejonie planowanych obiektów metra, analizę wydanych decyzji o warunkach zabudowy i decyzji o pozwoleniu na budowę, analizę własności gruntów z uwzględnieniem struktury własnościowej, analizę uwarunkowań konserwatorskich i środowiskowych, inwentaryzację i założenia przebudowy urządzeń podziemnych i sieci.

Co ciekawe, projektanci wykonają wstępną analizę możliwości prowadzenia automatycznego ruchu pociągów na IV linii metra, obejmującą w szczególności analizę prawną, techniczną (m.in. w zakresie infrastruktury i taboru), organizacyjną oraz przykładowe stosowane rozwiązania). Konieczne będzie opracowanie założeń do realizacji nowego centrum sterowania (centralnej dyspozytorni) do obsługi całej sieci metra. Wreszcie wykonawca opracuje wstępną analizę podziału IV linii metra na etapy realizacyjne przy uwzględnieniu: lokalizacji obiektów metra, powiązań eksploatacyjnych z innymi liniami metra, zapewnienia funkcjonowania poszczególnych odcinków, jak i całej IV linii metra. Rozwiązania przedstawione w Projekcie Koncepcyjnym – Raport wstępny będą podlegały uzgodnieniu i zatwierdzeniu przez miasto.

II etap to ustalenie stref wpływu budowy obiektów metra na zabudowę sąsiadującą, a III – sporządzenie dokumentacji hydrogeologicznej i geologiczno-inżynierskiej. Ostatnim etapem będzie uszczegółowiony Projekt Koncepcyjny – Raport końcowy. Obejmuje on aktualizację danych z raportu wstępnego, koncepcję projektu architektonicznego stacji oraz obiektów kubaturowych STP, pozyskane uzgodnienia / warunki / opinie powiązania STP z układem torowym PKP, analizę rozwiązań proekologicznych zmniejszających oddziaływanie STP na środowisko, analizę etapowania realizacji inwestycji, przy uwzględnieniu możliwości eksploatacji IV linii metra (w tym przy założeniu braku dedykowanego STP w pierwszych etapach funkcjonowania linii) i powiązań eksploatacyjnych z innymi, czynnymi liniami metra, analizę możliwości automatycznego prowadzenia pociągów na linii z uwzględnieniem rozwiązań dla infrastruktury, taboru i wpływających na bezpieczeństwo pasażerów, koncepcję nowej centralnej dyspozytorni dla całej istniejącej i planowanej sieci metra, a w szczególności analizy dotyczące lokalizacji (nowy obiekt lub adaptacja istniejących powierzchni w obiektach metra), z uwzględnieniem wymagań dotyczących bezpieczeństwa obiektu i integracji systemów.

Ponad trzy lata ma prace

Termin składania ofert mija 23 kwietnia. Startować mogą firmy, które wykażą minimalny roczny przychód, wyliczony na podstawie przychodu za ostatnie trzy lata obrotowe, w wysokości nie mniejszej niż 10 milionów zł rocznie. Ponadto wykonawca musi wykazać, że w okresie dziesięciu ostatnich lat należycie wykonał co najmniej jeden projekt koncepcyjny, na podstawie którego wykonano projekt budowlany w zakresie niezbędnym do uzyskania pozwolenia na budowę, lub projekt budowlany w zakresie niezbędnym do uzyskania pozwolenia na budowę wraz z uzyskaniem decyzji o pozwoleniu na budowę, dla co najmniej: dwóch obiektów budowlanych będących podziemną stacją metra lub kolei o kubaturze nie mniejszej niż 50 tys. m³ każdy; oraz jednego budynku przemysłowego o minimalnej powierzchni zabudowy 6 tys. m² i minimalnej kubaturze 36 tys. m³, oraz  torów kolejowych o długości co najmniej 3 km z rozjazdami i sterowaniem ruchu pociągów SRP/SRK. Ponadto wykonawca musi zatrudniać odpowiednio doświadczonych projektantów w specjalności konstrukcyjno-budowlanej, w specjalności konstrukcyjno-budowlanej, w specjalności inżynieryjnej kolejowej, geologiem.

O wyborze zdecydują cena (60%), doświadczenie projektanta architekta (10%), projektanta konstruktora (10%), projektanta kolejowego (10%), projektanta geologa (10%). Na realizację zamówienia przeznaczono 38 miesięcy.

Gdzie będą stacje?

Jak pisaliśmy, linia M4 charakteryzuje się najwyższymi prognozowanymi potokami (ok. 20 tys. pasażerów na kierunek na godzinę) z całej sieci metra, a najbardziej obciążonym odcinkiem jest Rondo Daszyńskiego – Plac Narutowicza. Linia ta w zamyśle ma stanowić „bajpas” dla obciążonej linii M1 – za sprawą węzłów przesiadkowych na Marymoncie i Wilanowskiej. Linie te będą silnie współpracować ze sobą. Przebieg linii M4 na jej centralnym odcinku determinowany jest chęcią obsługi istotnych punktów przesiadkowych Marymont, Rondo Babka, Rondo Daszyńskiego, Pl. Zawiszy. Z uwagi na ograniczenia metro nie penetruje osiedli. „Możliwie prosta” trasa oferuje też wyższą prędkość komunikacyjną. Na pewno jednak do dopracowania są przesiadki na inne linie.

Przybliżone lokalizacje nowych stacji:
1. Stacja Myśliborska: pod ul. Światowida między Myśliborską i Traktem Nadwiślanym

2. Stacja Henryków / Obrazkowa: pod Modlińską, po południowej stronie al. Kuklińskiego

3. Stacja Stare Świdry / Płochocińska: pod Modlińską, przy Płochocińskiej

4. Stacja Ruda: między blokami, przy ul. Gwiaździstej

5. Stacja Marymont: pod Popiełuszki, przy Słowackiego; przesiadka na M1 i M2

6. Stacja Plac Grunwaldzki / Rydygiera: pod al. Jana Pawła II, między Broniewskiego i al. Wojska Polskiego a linią kolejową

7. Stacja Rondo Radosława: pod Okopową, między rondem Babka a Powązkowską

8. Stacja Cm. Żydowski: pod Okopową, po południowej stronie Anielewicza

9. Stacja Kercelak: pod skrzyżowaniem Okopowej i al. „Solidarności”


10. Stacja Rondo Daszyńskiego: pod Towarową, po północnej stronie skrzyżowania z Prostą; przesiadka na M5

11. Stacja Plac Zawiszy: pod Towarową, na północ od placu Zawiszy i linii kolejowej

12. Stacja Plac Narutowicza: pod Grójecką i pl. Narutowicza

13. Stacja Banacha: pod Grójecką, u zbiegu z Banacha i Bitwy Warszawskiej 1920 r.

14. Stacja Rakowiec: w rejonie skrzyżowania Dickensa i Pawińskiego

15. Stacja Żwirki i Wigury: pod ul. Żwirki i Wigury w rejonie linii kolejowej; przesiadka na M3

16. Stacja Służewiec: pod Marynarską, w rejonie pętli tramwajowej

17. Stacja Rondo UE: pod skrzyżowaniem Marynarskiej, Wołoskiej, al. Wilanowskiej i Rzymowskiego, w rejonie Galerii Mokotów

18. Stacja Ksawerów / Smoluchowskiego: pod al. Wilanowską, po zachodniej stronie skrzyżowania z Modzelewskiego

19. Stacja Wilanowska: w rejonie pętli autobusowej i tramwajowej w rejonie skrzyżowania Puławskiej i al. Wilanowskiej; przesiadka na M1

20. Stacja Dolina Służewiecka: pod skrzyżowaniem al. Wilanowskiej i Doliny Służewieckiej

21. Stacja Stegny / Patkowskiego: pod al. Wilanowską, w rejonie Sałatkowej

22. Stacja Sobieskiego: pod skrzyżowaniem al. Wilanowskiej, Sobieskiego i al. Rzeczypospolitej

23. Stacja Wilanów: pod skrzyżowaniem al. Wilanowskiej, Przyczółkowej i Wiertniczej

Natomiast Stację Techniczno-Postojową zaplanowano na terenach Polfy na Tarchominie.

https://www.transport-publiczny.pl/wiadomosci/rusza-przetarg-na-prace-przedprojektowe-dla-iv-linii-metra-wraz-z-stp-82527.html

 

 

 

Podatki | Prasówka | 14-20.03.2024

Dziennik Gazeta Prawna

 1. Polski Ład. Kto się pomylił, zapłaci frycowy podatek

Katarzyna Jędrzejewska | 14 marca 2024, 07:00

14 sekund upłynęło między pomyłkowym – jak twierdzi podatniczka – złożeniem zeznania PIT-36L a przesłaniem kolejnego – PIT-36. Liczy się to pierwsze, drugie było nieskuteczne – orzekł WSA w Gdańsku.

W rezultacie podatniczka musi zapłacić fiskusowi o ponad 10 tys. zł więcej. To koszt nie tylko jej własnego błędu, lecz przede wszystkim – w szerszym znaczeniu – zamieszania spowodowanego w 2022 r. Polskim Ładem.

– Ta „reforma” będzie się jeszcze długo odbijała czkawką podatnikom i płatnikom składek – komentuje Przemysław Antas, partner w firmie doradczej Ontilo (patrz: opinia w ramce).

On sam jednak uważa, że rozstrzygnięcie sądu jest poprawne. Podobnego zdania jest inny doradca podatkowy, Marek Kwietko-Bębnowski. – Przepisy są tu jednoznaczne. Bilet był tylko w jedną stronę – mówią obaj.

Inaczej widzi to Małgorzata Samborska, doradca podatkowy, partner w Grant Thornton. – W mojej ocenie sprawa nie jest jednoznaczna. Warto odróżnić pomyłkę od nieprzemyślanej decyzji podatnika – mówi ekspertka, zwracając uwagę na szczególne okoliczności tej sprawy (patrz: opinia w ramce).

Co ciekawe, w całej tej historii pomyłka przydarzyła się również… fiskusowi. Pracownik urzędu skarbowego napisał w wezwaniu o deklaracji PIT-36, mimo że miał na myśli PIT-36L. Po prawie dwóch tygodniach skorygował to w rozmowie telefonicznej. Ale ta pomyłka nie miała żadnego wpływu na rozstrzygnięcie fiskusa i sądu I instancji.

Sprzątanie po ładzie
Przypomnijmy, że Polski Ład zmienił od 1 stycznia 2022 r. zasady wyliczania składki zdrowotnej i – co najważniejsze – zakazał odliczania jej od podatku. W rezultacie wzrosły obciążenia wielu przedsiębiorców. Próbując częściowo naprawić tego skutki, wprowadzono w połowie roku korektę Polskiego Ładu.

Liniowcom pozwolono wstecznie przejść z 19-proc. liniowego PIT na skalę podatkową (ze stawkami 12 proc. i 32 proc.), ale dopiero w zeznaniu rocznym składanym za 2022 r. Warunkiem było to, że złożą PIT-36 (skala podatkowa), a nie PIT-36L (podatek liniowy).

Ustawodawca chciał uniknąć chaosu i zmotywować przedsiębiorców do podjęcia decyzji tylko raz

Jeżeli ktoś się pomylił i najpierw złożył PIT-36L, to tracił szansę na zmianę rozliczenia. Tak wynikało z art. 14 ust. 2 ustawy zmieniającej Polski Ład (Dz.U. z 2022 r. poz. 1265).

Pomyłki się jednak zdarzały, o czym świadczy sprawa, która trafiła na wokandę Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Gdańsku.

14 sekund
Przez cały 2022 r. podatniczka wpłacała zaliczki na liniowy PIT, bo taką formę początkowo wybrała. Gdy jednak policzyła, jak dużo straciła na Polskim Ładzie, postanowiła skorzystać z możliwości zmiany formy opodatkowania.

Pech chciał, że pomyłkowo – jak twierdzi – złożyła zeznanie na druku PIT-36L. Było to 13 marca 2023 r. o godz. 09.03.59.

Po upływie 14 sekund wysłała drugie zeznanie – na formularzu PIT-36. Moment jego złożenia to 09.04.13.

Różnica w czasie była niewielka, ale w kwotach znacząca. Według PIT-36L podatek należny wynosił 31 637 zł. Natomiast w złożonym 14 sekund później zeznaniu PIT-36 podatniczka wykazała nadpłatę w kwocie 21 355 zł.

Szybko uświadomiła sobie potencjalne skutki tej pomyłki, dlatego godzinę później (o godz. 10.04.54) złożyła korektę zeznania. Prosiła o anulowanie deklaracji PIT-36L. Tłumaczyła, że wysłała ją wskutek technicznego błędu systemu informatycznego. Wiedząc bowiem o możliwości zmiany formy opodatkowania, najpierw przeprowadziła na własny użytek symulację. Policzyła, ile zapłaci podatku, pozostając przy liniowym PIT, a ile, jeśli wybierze rozliczenie według skali podatkowej. Niestety, z powodu błędu technicznego przy wysyłce PIT-36 jednocześnie wysłała deklarację PIT-36L – tłumaczyła.

Klamka zapadła
Fiskus pozostał nieubłagany. Nie jest ważne, czy kolejnego wyboru podatniczka dokonała po upływie kilku sekund, minut czy dni. Ważne, że dokonała go po złożeniu PIT-36L. A zatem złożenie PIT-36 nie wywołało żadnych skutków prawnych – stwierdziły organy obu instancji.

Uznały więc, że podatniczka pozostała przy liniowym PIT, klamka zapadła.

Przywołały też uzasadnienie do rządowego projektu ustawy zmieniającej Polski Ład. Napisano w nim, że „w okresie od 1 stycznia do 2 maja 2023 r. (30 kwietnia w 2023 r. to niedziela) podatnicy będą mogli podjąć decyzję co do formy opodatkowania tych dochodów. Jeśli jednak podatnik złoży w ustawowym terminie PIT-36L, nie będzie mógł już zmienić tej decyzji i wybrać skali podatkowej”.

Skargę podatniczki oddalił także gdański sąd. Stwierdził, że brzmienie art. 14 ust. 2 ustawy zmieniającej jest jednoznaczne: złożenie jako pierwszego zeznania PIT-36L jest wiążące. „Wybór dokonany po złożeniu PIT-36L musi w tej sytuacji zostać odrzucony” – orzekł WSA.

Sąd uznał, podobnie jak fiskus, że nie ma znaczenia to, „czy kolejnego wyboru podatniczka dokonała po upływie kilku sekund, minut czy dni”.

Fiskus też się pomylił
W tej samej sprawie błąd popełnił również pracownik urzędu skarbowego. W wezwaniu do skorygowania zeznania za 2022 r. naczelnik US poinformował podatniczkę, że właściwym formularzem jest w jej przypadku… PIT-36. Natomiast w pkt 1 tego wezwania napisał, że w związku ze złożeniem zeznania podatkowego PIT-36L za 2022 r. nie jest możliwe opodatkowanie osiągniętych przychodów za 2022 r. według skali podatkowej.

Pracownik urzędu sprostował swój błąd po 12 dniach, w rozmowie telefonicznej z pełnomocnikiem podatniczki. Poinformował, że właściwym formularzem jest PIT-36L, a nie PIT-36, jak napisano w wezwaniu.

Ta pomyłka nie miała wpływu na rozstrzygnięcie. Podobnie uważa Marek Kwietko-Bębnowski. – Pomyłka urzędnika miała miejsce w piśmie wystosowanym już po dokonanym omyłkowo przez podatniczkę wyborze, więc nie mogło to mieć wpływu na zdarzenie zaistniałe wcześniej – zauważa ekspert.

Dodaje, że gdyby nawet pomyłka ta zaistniała wcześniej i pod jej wpływem podatniczka dokonałaby wadliwego wyboru, to i tak nie mogłoby to zmienić oceny prawnej jej wyboru.

– Co najwyżej można byłoby mówić o roszczeniu odszkodowawczym wobec urzędu – mówi doradca.

Jak zakończy się cała ta historia – rozstrzygnie prawdopodobnie Naczelny Sąd Administracyjny. Wyrok gdańskiego sądu jest nieprawomocny. ©℗

OPINIA
Zwykłą pomyłkę zrównano z nieprzemyślaną decyzją
Małgorzata Samborska doradca podatkowy, partner w Grant Thornton
W mojej ocenie sprawa nie jest jednoznaczna. Co prawda przepis z literalnego punktu widzenia był jasny, można było zmienić formę opodatkowania z podatku liniowego na skalę podatkową, składając właściwe zeznanie. Zmiany można było dokonać tylko raz, a wybór po złożeniu zeznania nie wywołuje skutków prawnych.

Cel tego przepisu był jasny. Ustawodawca chciał uniknąć chaosu i zmotywować przedsiębiorców do podjęcia decyzji jednorazowo, przed złożeniem zeznania, oszczędzając pracy urzędnikom i podatnikom.

Jednakże podstawowym zadaniem art. 14 było danie przedsiębiorcom prawa wyboru opodatkowania według skali, jeśli takie rozwiązanie było dla nich korzystne. Warto więc w kontekście tego prawa wyboru odróżnić pomyłkę od nieprzemyślanej decyzji podatnika. Należy zgodzić się z podatnikiem, że terminy w prawie podatkowym są wyznaczane w dniach, a nie godzinach czy minutach. Gdyby oba zeznania zostały złożone tradycyjną pocztą (do czego podatnik przecież był uprawniony), to data złożenia zeznań byłaby taka sama i podatnik mógłby na podstawie innych dowodów wykazywać, jaka była jego intencja.

Jeśli faktycznie wysyłka elektroniczna kolejnego zeznania nastąpiła w ciągu kilku sekund czy minut, to znaczy, że zeznanie było przygotowane i pomyłka była wysoce prawdopodobna. Biorąc zatem pod uwagę cel ustawodawcy i intencje podatnika oraz to, że wysyłka obu zeznań miała miejsce tego samego dnia, można było dopuścić do przyjęcia drugiego zeznania podatkowego. ©℗

OPINIA
Bilet był w jedną stronę, ale czkawka została
Przemysław Antasradca prawny i partner w firmie doradczej Ontilo 
Sąd wydał orzeczenie, kierując się ściśle literalną wykładnią przepisu art. 14 ust. 2 nowelizacji Polskiego Ładu. W moim przekonaniu przepis ten raczej nie nasuwa wątpliwości interpretacyjnych – zadeklarowanie podatku liniowego (PIT-36L) to bilet w jedną stronę. Co ciekawe, przepis nie blokuje działania w drugą stronę – gdyby podatnik zadeklarował podatek na ogólnych zasadach (PIT-36) to mógłby złożyć korektę i wybrać opodatkowanie podatkiem liniowym (PIT-36L).

Zastanawiam się, jak by sąd podszedł do sprawy, gdyby przed złożeniem PIT-36 podatniczka skorygowała wcześniej złożony PIT-36L w zakresie dochodów z działalności gospodarczej do zera. Czy nadal uznawalibyśmy, że podatniczka wykazała w tym zeznaniu przychody z pozarolniczej działalności gospodarczej, co blokuje zmianę wyboru?

To jedna z wielu spraw pokazujących, jakim dramatem był Polski Ład. Ta „reforma” będzie się jeszcze długo odbijała czkawką podatnikom i płatnikom składek. ©℗

OPINIA
Sąd nie mógł orzec inaczej
Marek Kwietko-Bębnowski doradca podatkowy 
Niestety, wyrok WSA w Gdańsku jest w moim przekonaniu całkowicie prawidłowy. Rzeczywiście wspomniane 14 sekund robi wrażenie i wydawałoby się, że podatniczka nie powinna ponosić tak daleko idących skutków pomyłki w złożeniu zeznania, czyli także w dokonanym wyborze sposobu opodatkowania. Ale przepisy są tu jednoznaczne. 14 sekund opóźnienia w złożeniu prawidłowego zeznania nie różni się niczym od opóźnienia godzinnego, kilkudniowego czy tygodniowego, na co trafnie zwraca uwagę WSA w Gdańsku. To specyfika korespondencji elektronicznej sprawia, że liczą się tu ułamki sekundy, a nie godziny czy dni.

Artykuł 14 ust. 2 ustawy nowelizującej jest przepisem prawa materialnego, więc wyznaczony w nim termin wyboru sposobu opodatkowania jest terminem nieprzywracalnym, a skutki dokonania wyboru są zakreślone jednoznacznie – wybór dokonany po złożeniu zeznania nie wywołuje skutków prawnych. Sąd nie mógł zatem orzec inaczej niż w omawianym wyroku, bez względu na argumenty słusznościowe.

Dla przykładu – podobnie rygorystyczne są warunki złożenia zawiadomienia wyłącznie „w terminie” ustawowym na złożenie zeznania (art. 14 ust. 1 ustawy nowelizującej). Gdyby podatniczka złożyła zawiadomienie zawarte w zeznaniu 14 sekund po wybiciu godz. 24 ostatniego dnia terminu, to przecież nie podlegałoby dyskusji, że takie opóźnienie wywiera nieodwracalne skutki. ©℗

orzecznictwo

Podstawa prawna
Wyrok WSA w Gdańsku z 21 lutego 2024 r., sygn. akt I SA/Gd 11/24

https://podatki.gazetaprawna.pl/artykuly/9459265,polski-lad-kto-sie-pomylil-zaplaci-frycowy-podatek.html

 2. Niższa stawka ryczałtu. Czy rządowe propozycje uratują trudną sytuację informatyków?

G.L. | 13 marca 2024, 14:51

Cięcia, kontrole i zwolnienia pracowników. To nie jest najlepszy czas dla branży IT. Czy propozycje nowego rządu coś zmienią? Chodzi przede wszystkim o podatki i składki.

Zdaniem części polityków Koalicji Obywatelskiej branża IT powinna uzyskać pomoc. Powodem jest nie tyle jej trudna sytuacja, co waga innowacyjnych rozwiązań, które opłaca się wspierać. Czy jednak taką pomoc faktycznie dostaną?

Choć po wygranych wyborach koalicja obiecywała, że płacący dziś w większości 12,5-procentowy ryczałt informatycy, będą mogli płacić niższą stawkę, podejście fiskusa nadal się nie zmieniło.

Niższa stawka ryczałtu dla przedsiębiorców z branży IT?
Przypomnijmy, że dyrektor Krajowej Informacji Skarbowej początkowo zgadzał się na stosowanie 8,5-proc. stawki przez informatyków wspomagających programistów. Zastrzegał jednak, że nie mogą oni wykonywać usług związanych z oprogramowaniem, z doradztwem w zakresie oprogramowania ani doradztwem w zakresie sprzętu komputerowego, bo dla tych usług ustawa wprost przewiduje stawkę 12 proc. W praktyce jednak nie zawsze potwierdzał prawo do stawki 8,5 proc.

Po wygranych wyborach koalicja rządowa zapowiadała zmiany i płacenie przez przedsiębiorców z branży IT niższej stawki, czyli 8,5-proc. ryczałtu. Jak się jednak okazuje, dotąd nic się jeszcze nie zmieniło.

Nic nie zmieniło się także w liczbie kontroli informatyków zatrudnionych na etacie przez urząd skarbowy.

Co sprawdza urząd skarbowy?
Ponieważ informatycy na etacie korzystają z 50-proc. kosztów uzyskania przychodów, urząd skarbowy uznaje, że firma powinna określić, jaka część pracy jest pracą twórczą.

Co chcą zmienić politycy?
Informatycy będą mogli liczyć na pewne zmiany, z których mają móc korzystać wszyscy przedsiębiorcy. Mowa o miesięcznych wakacjach od składek ZUS raz w roku oraz ryczałtowym rozliczeniu składki zdrowotnej.

https://podatki.gazetaprawna.pl/artykuly/9458920,nizsza-stawka-ryczaltu-czy-rzadowe-propozycje-uratuja-trudna-sytuacje.html

 3. MF szykuje nowelizację podatku od nieruchomości

Agnieszka Pokojska | 14 marca 2024, 09:12

Najpóźniej do końca listopada br. powinny zostać opublikowane zmiany w definicji budowli i w opodatkowaniu garaży – poinformował wiceminister finansów Jarosław Neneman w odpowiedzi na wystąpienie rzecznika praw obywatelskich.

Zmiany muszą wejść w życie od 1 stycznia 2025 r., bo z końcem 2024 r. wygasną dwa przepisy ustawy o podatkach i opłatach lokalnych: art. 1a ust. 1 pkt 1 i 2.

To konsekwencja dwóch ubiegłorocznych wyroków Trybunału Konstytucyjnego – z 4 lipca 2023 r. (sygn. akt SK 14/21) i z 18 października 2023 r. (SK 23/19).

Wiceminister zapewnił, że zanim nowe regulacje zostaną uchwalone, MF przeprowadzi szerokie konsultacje. Weźmie pod uwagę zarówno głos przedsiębiorców będących podatnikami podatku od nieruchomości, jak i samorządów, do których jest to budżetowy dochód.

Nowa definicja budowli
Przede wszystkim resort powinien – zgodnie z wyrokiem TK z 4 lipca 2023 r. (SK 14/21) – wprowadzić nową autonomiczną definicję budowli, która nie będzie się odwoływała do przepisów pozapodatkowych. Dziś jest w niej odwołanie do przepisów prawa budowlanego, nie wiadomo nawet czy rangi ustawowej, czy wykonawczej.

„Rozważane jest określenie zamkniętego katalogu obiektów podlegających opodatkowaniu w nowym załączniku do ustawy. Zakłada się zachowanie fiskalnego status quo, wyeliminowanie wątpliwości w zakresie opodatkowania niektórych obiektów oraz możliwość uwzględnienia dotychczasowego dorobku orzeczniczego sądów administracyjnych dotyczącego stosowania obowiązujących przepisów” – czytamy w odpowiedzi MF na wystąpienie RPO.

Garaże wielostanowiskowe
Jarosław Neneman poinformował też, że MF prowadzi prace nad doprecyzowaniem zasad opodatkowania garaży wielostanowiskowych znajdujących się w budynkach wielomieszkaniowych. Celem – jak poinformował wiceminister – jest ujednolicenie zasad opodatkowania.

Przypomnijmy, że obecnie jeżeli na mieszkanie i garaż są założone odrębne księgi wieczyste, to od garażu trzeba płacić dziesięciokrotnie wyższy podatek niż od mieszkania. To samo dotyczy właścicieli udziałów w garażu wielostanowiskowym, który stanowi odrębny lokal.

W wyroku z 18 października 2023 r. (SK 23/19) trybunał uznał takie zróżnicowanie za niezgodne z konstytucją.©℗

Podstawa prawna
Odpowiedź z 6 marca 2024 r. wiceministra finansów Jarosława Nenemana na wystąpienie RPO, znak spr. DSP13.055.1.2024

https://podatki.gazetaprawna.pl/artykuly/9459257,mf-szykuje-nowelizacje-podatku-od-nieruchomosci.html

 4. Przekształcenie spółki nie pozbawia prawa do estońskiego CIT

Agnieszka Pokojska | 14 marca 2024, 12:30

Jeżeli spółka stosująca już estoński CIT zmieni formę prawną, to nie utraci prawa do tej formy opodatkowania – potwierdził dyrektor Krajowej Informacji Skarbowej.

Z innej jego interpretacji wynika, że w takiej sytuacji nie będzie podatku od przekształcenia.

Z pytaniem o skutki przekształcenia wystąpiła spółka komandytowa, która już wcześniej wybrała ryczałt od dochodów spółek, zwany potocznie estońskim CIT. Obecnie wspólnicy planują przekształcić ją w spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością w trybie art. 551 par. 1 kodeksu spółek handlowych.

Po przekształceniu nadal wspólnikami (udziałowcami) będą te same osoby fizyczne, spółka z o.o. będzie kontynuować dotychczasową działalność i będą jej przysługiwać wszystkie prawa i obowiązki spółki komandytowej.

Księgi rachunkowe zostaną zamknięte na dzień poprzedzający zmianę formy prawnej i ponownie otwarte na dzień zmiany formy prawnej, zgodnie z art. 12 ust. 1 pkt 3, art. 12 ust. 2 pkt 3 ustawy o rachunkowości (t.j. Dz.U. z 2023 r. poz. 120 ze zm.).

Spółka chciała się upewnić, że mimo przekształcenia nie straci prawa do estońskiego CIT i nie będzie musiała powtórnie składać zawiadomienia o wyborze tej formy opodatkowania (ZAW-RD).

Potwierdził to dyrektor KIS. Wyjaśnił, że przepisy podatkowe nie wyłączają możliwości przekształcenia w sytuacji, gdy spółka korzysta już z opodatkowania ryczałtem. Przekształcenie spółki komandytowej w spółkę z o.o. nie jest czynnością restrukturyzacyjną wymienioną w art. 28k ust. 1 pkt 5–6 ustawy o CIT, która wykluczałaby prawo do tej formy opodatkowania. Nie jest więc przeszkodą do kontynuowania przez spółkę opodatkowania estońskim ryczałtem. Nie trzeba więc będzie składać nowego zawiadomienia ZAW-RD.

Ważne tylko, aby nowa spółka spełniała pozostałe warunki estońskiego CIT, wymienione w art. 28c–28t ustawy o CIT – podkreślił dyrektor KIS.

W innej interpretacji – z 14 lutego 2024 r. (sygn. 0114-KDIP2-2.4010.672.2023.1.KW) – dyrektor KIS potwierdził, że w takiej sytuacji nie trzeba również wykazywać dochodu w związku z przekształceniem.

– Artykuł 7aa ust. 2 pkt 3 ustawy o CIT stosuje się tylko w sytuacji, gdy spółka się przekształci i dopiero od dnia przekształcenia wybierze estoński ryczałt – tłumaczy Natalia Kamińska-Kubiak, menedżer i doradca podatkowy w Grant Thornton, wskazując na tę interpretację dyrektora KIS.

Ekspertka tłumaczy, że jeżeli zmiana formy prawnej dotyczy spółki, która już stosuje estoński CIT, to należy uwzględnić art. 28m ust. 1 pkt 4 ustawy o CIT. Wynika z niego, że opodatkowana ryczałtem jest nadwyżka wartości rynkowej składników przejmowanego majątku ponad wartość podatkową tych składników.

– Jeżeli jednak nie powstanie żadna dodatnia wartość wynikająca z ksiąg bilansowych, bo przekształcona spółka kontynuuje tylko dotychczasową działalność, to jak potwierdza dyrektor KIS w interpretacjach, nie trzeba zapłacić podatku – tłumaczy Natalia Kamińska-Kubiak.©℗

Podstawa prawna
Interpretacja indywidualna dyrektora KIS z 8 marca 2024 r., sygn. 0111-KDIB1-2.4010.45.2024.1.END

https://podatki.gazetaprawna.pl/artykuly/9459253,przeksztalcenie-spolki-nie-pozbawia-prawa-do-estonskiego-cit.html

 5. Otrzymana dotacja nie zawsze wpływa na podatek. Ważny wyrok sądu

Paweł Jastrzębowski | wczoraj, 07:49

Podstawę opodatkowania zwiększają tylko te dotacje, które mają charakter cenotwórczy – wynika z kolejnego już wyroku, tym razem Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Gdańsku.

Przypomnijmy, że zgodnie z art. 29a ustawy o VAT podstawą opodatkowania jest co do zasady wszystko, co stanowi zapłatę, którą dokonujący dostawy towarów lub usługodawca otrzymał lub ma otrzymać z tytułu sprzedaży od nabywcy, usługobiorcy lub osoby trzeciej, włącznie z otrzymanymi dotacjami, subwencjami i innymi dopłatami o podobnym charakterze, mającymi bezpośredni wpływ na cenę towarów dostarczanych lub usług świadczonych przez podatnika.

Grant na projekt
W rozpatrzonej przez sąd sprawie chodziło o spółkę, która od podmiotu z siedzibą w Danii otrzymała dofinansowanie (grant) na potrzeby realizacji kilkuletniego projektu. Ma być on zakończony w 2027 r.

Projekt ma na celu poszerzanie kompetencji osób młodych w obszarze nowych technologii, a także podniesienie kompetencji zawodowych nauczycieli. Biorąc udział w bezpłatnych szkoleniach edukacyjnych i zawodowych, uczniowie i nauczyciele otrzymają wsparcie dopasowane do swoich indywidualnych potrzeb, a uczestnicząc w kursach programowania, podniosą swoje kompetencje.

Dofinansowanie ma być przeznaczone m.in. na adaptację pomieszczeń centrum, w których będą się odbywać szkolenia, zakup oprogramowania szkoleniowego online, stworzenie i wyposażenie pracowni drukarek 3D oraz pracowni spawania, przeprowadzenie samych szkoleń zarówno dla uczniów, jak i dla nauczycieli, działania marketingowe, wynagrodzenie zespołu powołanego do zarządzania i rozliczania projektu, zakup materiałów biurowych.

Także odpłatne
Sprzęt, który spółka już kupiła za pieniądze z grantu, będzie przez nią wykorzystywany również do prowadzenia odpłatnych szkoleń:

– w trakcie trwania projektu, tj. do 2027 r., dla przedsiębiorców z sektora małych i średnich przedsiębiorstw, pod warunkiem że wypracowany w związku z tym zysk będzie przeznaczony wyłącznie na rozwój centrum szkoleniowego,
– po zakończeniu projektu w 2027 r.

Co z VAT
Spółka była przekonana, że dofinansowanie na realizację projektu nie będzie wchodziło do podstawy opodatkowania. Po pierwsze – tłumaczyła – grant otrzymała na ściśle określony cel.

Po drugie, każdy wydatek w ramach projektu jest w pierwszej kolejności realizowany z jej własnych środków, a dopiero potem jest on refundowany z grantu.

Po trzecie, niezbędne są akceptacja oraz ostateczne zatwierdzenie każdego wydatku ponoszonego w ramach projektu. Formalne zatwierdzenie i rozliczenie odbywa się dwa razy w roku na podstawie składanych przez spółkę raportów. To wskazuje na ścisłą kontrolę realizacji projektu przez podmiot przyznający dofinansowanie – argumentowała spółka.

Podkreślała też, że całe przedsięwzięcie wpisuje się w jej cele statutowe, które dotyczą celu społecznego, a nie komercyjnej aktywności.

Zapewniała, że wynagrodzenie za odpłatne szkolenia, zarówno te prowadzone do 2027 r. (w ramach których zysk ma być przeznaczony na rozwój centrum), jak i te od 2027 r., będą realizowane za wynagrodzenie ustalane za każdym razem na warunkach rynkowych (cena rynkowa).

Dyrektor Krajowej Informacji Skarbowej zgodził się z nią tylko częściowo. W interpretacji z 9 listopada 2023 r. (sygn. 0114-KDIP4-2.4012.490.2023.2.MC) potwierdził, że podstawy opodatkowania nie zwiększy dofinansowanie do wydatków przeznaczonych na: adaptację i modernizację pomieszczeń dydaktycznych, doposażenie istniejącej pracowni, zakup oprogramowania szkoleniowego online oraz stworzenie i wyposażenie pracowni drukarek 3D i pracowni spawania.

Natomiast w pozostałym zakresie grant będzie podlegać opodatkowaniu z uwagi na to, że będzie stanowił dopłatę do ceny usług świadczonych na rzecz uczniów, nauczycieli i instruktorów. Będzie więc dofinansowaniem bezpośrednio wpływającym na wartość świadczonych usług – stwierdził dyrektor KIS.

Brak charakteru cenotwórczego
Takiej wykładni nie zaakceptował WSA w Gdańsku. Uznał, że dokonany przez fiskusa podział na realizowane przez spółkę cele jest sztuczny.

W uzasadnieniu sędzia Marek Kraus wyjaśnił, że fiskus powinien ocenić, po pierwsze, czy dotacja ma charakter cenotwórczy, i, po drugie, czy ma ona związek z czynnościami opodatkowanymi.

Zdaniem WSA przedstawione przez spółkę okoliczności wskazują na to, że dotacja nie będzie miała charakteru cenotwórczego.

Sąd nawiązał tu do orzecznictwa Trybunału Sprawiedliwości UE, m.in. wyroku z 22 listopada 2001 r. w sprawie o sygn. C-184/00. Z orzeczenia tego wynika, że o opodatkowaniu dotacji nie decyduje to, że wpływa ona na cenę świadczenia. – Konieczne jest stwierdzenie, że dotacja ta została dokonana w celu sfinansowania konkretnych przedmiotów opodatkowania – wyjaśnił sędzia Kraus.

Wyrok jest nieprawomocny. ©℗

Współpraca: Katarzyna Jędrzejewska
orzecznictwo

Podstawa prawna
Wyrok WSA w Gdańsku z 12 marca 2024 r., sygn. akt I SA/Gd 19/24 www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia

https://podatki.gazetaprawna.pl/artykuly/9464874,otrzymana-dotacja-nie-zawsze-wplywa-na-podatek-wazny-wyrok-sadu.html

Rzeczpospolita

 1. Wynajem mieszkań bez podatkowych preferencji

14 marca 2024 | Prawo co dnia | Przemysław Wojtasik

Prywatny wynajem trzeba opodatkować ryczałtem. Nie skorzystamy ze zwolnień dla młodych albo rodziców 4+, nie przysługują ulgi na dzieci.

Zarabiający na wynajmie prywatnym (czyli takim, który nie jest działalnością gospodarczą) nie mają już wyboru, zeznanie za 2023 r. muszą złożyć na formularzu PIT-28. Obowiązkowy jest dla nich bowiem ryczałt. Według skali PIT mogli się rozliczyć po raz ostatni w 2022 r.

Czy to oznacza, że nie mogę już skorzystać z ulgi na dzieci? – pyta czytelniczka, która ma kilka mieszkań na wynajem. Niestety, nie może, bo na ryczałcie ta preferencja nie przysługuje. Czytelniczka wykorzysta ulgę na dzieci tylko wtedy, gdy ma jakieś inne dochody (np. z etatu czy zleceń) rozliczane według skali. Jeśli zarabia jedynie na wynajmie, odliczenie jej przepadło.

Kiedy wspólne rozliczenie
Przejście na ryczałt spowodowało też ograniczenie prawa do wspólnego opodatkowania z małżonkiem albo samotnie wychowywanym dzieckiem. Przychodów z wynajmu prywatnego nie rozliczymy w ten korzystny sposób. Wspólny PIT można złożyć wtedy, gdy rozliczamy dochody opodatkowane według skali, np. z etatu bądź działalności gospodarczej (ryczałt z wynajmu prywatnego tego nie wyklucza).

Zarabiający na wynajmie prywatnym nie skorzystają też ze zwolnień z podatku (obejmujących przychody do 85 528 zł rocznie) wprowadzonych w 2022 r. przez Polski Ład. Chodzi o ulgę dla rodziców mających czwórkę (lub więcej) dzieci, seniorów czy wracających z emigracji. Te zwolnienia są przypisane tylko do określonych rodzajów przychodów, przede wszystkim z pracy, zleceń i działalności gospodarczej. Najmu prywatnego wśród nich nie ma. Wynajmujący prywatnie nie skorzystają więc z tych ulg w zeznaniach za 2023 r. (nie mogli tego zrobić też w zeznaniach za 2022 r., nawet gdy rozliczali się według skali).

Potwierdza to niedawna interpretacja dyrektora Krajowej Informacji Skarbowej (nr 0114-KDIP3-2.4011.949. 2023.2.AC). Podkreślono w niej, że w art. 21 ust. 1 pkt 152 ustawy o PIT (mówiącym o uldze na powrót) nie zostały wymienione przychody z wynajmu prywatnego. Dlatego nie są one zwolnione z podatku.

Podobnie jest z ulgą dla młodych. Wynajmujący z niej nie skorzystają. Zwolnione z podatku są bowiem tylko określone przychody. Przede wszystkim z umowy o pracę oraz zlecenia.

Czy zakładać firmę
Z części wymienionych preferencji skorzystają ci, którzy rozliczają wynajem w firmie. Poza tym na skali lub liniowym PIT dostaną możliwość odliczania kosztów. Rozliczając się według skali, skorzystają też z kwoty wolnej od podatku. Nie oznacza to jednak, że działalność gospodarcza zawsze się opłaca. W biznesie trzeba płacić składki na ubezpieczenia społeczne oraz zdrowotne, dochodzą też biurokratyczne obowiązki, np. składanie miesięcznych deklaracji ZUS. Każdy musi więc przeliczyć, co jest dla niego lepsze.

Ile dla fiskusa
Przypomnijmy, że na ryczałcie podatek liczymy od przychodu. Nie można go pomniejszyć o koszty. Wynajmujący nie odliczy więc poniesionych w 2023 r. wydatków na remont, środki czystości czy wyposażenie. W zeznaniu PIT-28 wykazuje tylko przychód.

Ile wyniesie podatek? Do 100 tys. zł przychodu rocznie ryczałt z najmu to 8,5 proc. Powyżej 12,5 proc.

Jakie ulgi pozostają ryczałtowcom? Na przykład rehabilitacyjna, termomodernizacyjna czy na darowizny. Mają też możliwość przekazania 1,5 proc. swojego podatku na wybraną organizację pożytku publicznego.

https://archiwum.rp.pl/artykul/1512264-Wynajem-mieszkan-bez-podatkowych-preferencji.html

 2. Formę rozliczeń można wybrać wpłacając podatek

15 marca 2024 | Biznes | rp.pl

Jeśli przedsiębiorca zapomni złożyć zawiadomienie w sprawie zmiany zasad opodatkowania, uratować go może odpowiednio opisany przelew do urzędu skarbowego – mówi Piotr Juszczyk, doradca podatkowy w inFakt.

Piotr Juszczyk doradca podatkowy w inFakt

∑ Jeśli przedsiębiorca napisał w przelewie bankowym, w jaki sposób rozlicza się z fiskusem, to można uznać, że skutecznie złożył oświadczenie o wyborze formy opodatkowania. Taka jest konkluzja wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego z 22 lutego 2024 r. (sygn. II FSK 710/21, opisywaliśmy go w „Rzeczpospolitej” z 23 lutego). To ważny wyrok?

Tak, do tej pory fiskus nie miał bowiem wątpliwości, że do wyboru zasad rozliczeń potrzebne jest oświadczenie złożone w urzędzie skarbowym bądź za pośrednictwem CEIDG. NSA uznał natomiast, że swoją wolę co do formy opodatkowania biznesu można również wyrazić w przelewie bankowym, odpowiednio go opisując. Taki przelew może być traktowany tak jak oświadczenie, wiadomo bowiem od kogo pochodzi i jest skierowany do skarbówki.

∑ Komu może się przydać to orzeczenie?

Przypomnijmy, że podstawowa forma opodatkowania to skala PIT. Obowiązuje, jeśli zakładamy działalność i nie wybierzemy innej metody. Jeśli chcemy rozliczać się w inny sposób, np. stawką liniową albo ryczałtem, musimy zawiadomić o tym fiskusa. Na zmianę formy opodatkowania mamy czas do 20. dnia miesiąca następującego po uzyskaniu pierwszego przychodu. Jeśli więc przedsiębiorca wystawi pierwszą fakturę w styczniu zawiadomienie o wyborze innych zasad rozliczenia powinien przesłać fiskusowi do 20 lutego. Wyjątek dotyczy tych, którzy pierwszy przychód osiągną dopiero w grudniu. Oni muszą zawiadomić skarbówkę o zmianie formy opodatkowania do końca roku.

Tak więc orzeczenie NSA jest ważne dla wszystkich, którzy chcą zmienić zasady rozliczeń. Albo na początku działalności wybrać inną formę opodatkowania niż skala.

∑ Rozumiem, że jeśli zapomną o złożeniu zawiadomienia do urzędu (lub przesłania informacji za pośrednictwem CEDIG) mogą się ratować przelewem?

Tak wynika z wyroku. Musimy jednak pamiętać, że taki przelew powinien być wysłany w terminie składania oświadczenia. Inaczej fiskus może uznać, że na zmianę formy rozliczeń jest za późno.

∑ A jeśli przedsiębiorca się pomyli w przelewie?

Może mieć wtedy kłopot. Załóżmy, że właściciel firmy błędnie wypełni tytuł przelewu, np. będąc na skali wpisuje w nim „zaliczka na PIT-5L”. Jeśli skarbówka przyjmie pogląd wyrażony w wyroku NSA może twierdzić, że w takiej sytuacji przedsiębiorca wybrał podatek liniowy. I będzie musiał się gęsto tłumaczyć.

Stanowisko NSA może też spowodować, że niektórzy będą chcieli wybierać formę rozliczeń dopiero po zakończeniu roku. Przykładowo, przedsiębiorca jest na liniowym PIT, a przez cały rok celowo pisze w przelewach, że płaci zaliczki na podatek według skali. Po zakończeniu roku wylicza, że bardziej mu się opłaca skala i składa PIT-36. A jeśli korzystniejszy jest podatek liniowy, to PIT-36L. Moim zdaniem, to ryzykowne postępowanie. Problemu nie byłoby, gdyby ustawodawca pozwolił na wsteczną zmianę rozliczeń (tak jak zrobiono to jednorazowo przy poprawianiu Polskiego Ładu).

Rozmawiał Przemysław Wojtasik

https://archiwum.rp.pl/artykul/1512139-Forme-rozliczen-mozna-wybrac-wplacajac-podatek.html

 3. Estoński CIT coraz atrakcyjniejszy dla podatników

18 marca 2024 | Podatki | Radosław Petrus

Ryczałt od dochodów spółek cieszy się z roku na rok coraz większą popularnością wśród podatników. Przedstawiamy najistotniejsze zmiany dotyczące tego sposobu opodatkowania wprowadzone w ubiegłym roku, które miały znaczący wpływ na zwiększenie zainteresowania estońskim CIT wśród podatników.

Od 1 stycznia 2021 r. wprowadzono do polskiego systemu podatku dochodowego od osób prawnych nowy, alternatywny model opodatkowania – ryczałt od dochodów spółek, zwany potocznie estońskim CIT.

Pierwsza wersja ryczałtu od dochodów spółek, wprowadzona do ustawy o CIT 1 stycznia 2021 r. – z uwagi dość niekorzystny charakter regulacji – nie wzbudziła zainteresowania podatników. W 2021 r. z nowego modelu skorzystało zaledwie kilkuset podatników.

Sytuację poprawiły zmiany wprowadzone 1 stycznia 2022 r. Dzięki nim w 2022 r. na estoński CIT zdecydowało się ponad 9 tys. podatników.

Kolejna wersja estońskiego CIT, której zasadnicza część weszła w życie 1 stycznia 2023 r., wprowadziła kolejne zmiany, których głównym celem było usunięcie wątpliwości interpretacyjnych.

Obecnie estoński CIT cieszy się stosunkowo dużą popularnością – w 2023 r. prawie 15 tys. podatników zdecydowało się przejść na model estoński.

Wymóg w zakresie zatrudnienia
Jeden z warunków umożliwiających opodatkowanie w modelu estońskim stanowi wymóg zatrudnienia przez podatnika określonej liczby osób.

Podatnik może spełnić ten wymóg zatrudniając osoby na podstawie umowy o pracę albo – alternatywnie – na podstawie umowy cywilnoprawnych. Co istotne, warunki te nie mogą zostać spełnione w sposób mieszany.

O ile wymóg w części dotyczącej umów o pracę był jednoznaczny, o tyle część przepisu odnosząca się do zatrudnienia na podstawie umów cywilnoprawnych, rodziła szereg wątpliwości mających istotny wymiar praktyczny.

Po pierwsze, poprzednia treść przepisu art. 28j ust. 1 pkt 3 lit. b ustawy o CIT przewidywała, że podatnik powinien ponosić miesięczne wydatki z tytułu wypłaty wynagrodzeń na podstawie umów cywilnoprawnych w kwocie stanowiącej co najmniej trzykrotność „przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw”.

Ustawodawca nie doprecyzował jednak, za jaki okres należy przyjąć przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw. Wobec tego podatnicy – przy wypłacie wynagrodzeń w każdym kolejnym miesiącu – zmuszeni byli do ustalania przeciętnego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw za każdy poszczególny miesiąc z osobna. Takie rozumienie przepisu pomnażało obowiązki po stronie podatników, zaś skutkiem pomyłki w tych wyliczeniach mogła być utrata prawa do estońskiego CIT (art. 28l ust. 1 pkt 3 ustawy o CIT).

Po drugie, zgodnie z poprzednim brzmieniem przepisu art. 28j ust. 1 pkt 3 lit. b in fine ustawy o CIT, w związku z wypłatą wynagrodzeń na podstawie umów cywilnoprawnych na podatniku musiał ciążyć obowiązek poboru zaliczek na podatek dochodowy od osób fizycznych oraz składek na ubezpieczenia społeczne.

Przepis ten rodził wątpliwość w odniesieniu do osób fizycznych poniżej 26. roku życia, którzy korzystali ze zwolnienia od podatku dochodowego w ramach tzw. ulgi dla młodych. W odniesieniu do tych osób na podatniku nie ciąży bowiem obowiązek poboru zaliczek na podatek dochodowy. Rodziło to istotne wątpliwości w zakresie tego, czy podatnik spełnia warunek zatrudnienia, w przypadku gdy faktycznie nie pobiera od zatrudnianej osoby zaliczek na podatek i składek na ubezpieczenia społeczne.

Wobec tego, 1 stycznia 2023 r. ustawodawca wprowadził definicję legalną pojęcia „przeciętne miesięczne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw” (art. 28c pkt 2a ustawy o CIT) odnosząc je do ogłaszanego przez Prezesa GUS przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw, włącznie z wypłatami z zysku, w trzecim kwartale roku kalendarzowego poprzedzającego pierwszy dzień roku podatkowego.

Ustawodawca zmienił również treść art. 28j ust. 1 pkt 3 lit. b in fine ustawy o CIT, według którego – w celu spełnienia dyspozycji przepisu – wystarczy, aby podatnik miał status płatnika podatku dochodowego od osób fizycznych lub składek. Innymi słowy, od 1 stycznia 2023 r. o spełnieniu wskazanego w tym przepisie warunku nie decyduje faktyczne pobieranie przez podatnika zaliczek na podatek lub składek, lecz pełnienie funkcji płatnika w związku z wypłatą tych wynagrodzeń.

Użytek mieszany składników majątku
Kolejna zmiana wprowadzona do estońskiego CIT od początku 2023 r. miała na celu wyjaśnienie wątpliwości interpretacyjnych, jakie przysparzały podatnikom kwestie związane z określeniem dochodu z tytułu wydatków niezwiązanych z działalnością gospodarczą, w zakresie dość powszechnego zjawiska, jakim jest wykorzystywanie składników majątku zarówno na cele działalności gospodarczej, jak i na cele z nią niezwiązane (tzw. użytek mieszany).

Ustawodawca nie zdecydował się na szersze zdefiniowanie dochodu z tytułu wydatków niezwiązanych z działalnością gospodarczą, w przeciwieństwie do – nieco podobnego pod kątem zakresowym – dochodu z tzw. ukrytych zysków (art. 28m ust. 1 pkt 2 ustawy o CIT), którą to kategorię dochodu ustawa opisuje zarówno od strony pozytywnej (art. 28m ust. 3 ustawy o CIT), jak również od strony negatywnej (art. 28m ust. 4 ustawy o CIT).

W przepisie art. 28m ust. 4 pkt 2 lit. b ustawy o CIT ustawodawca precyzyjnie określił, że – w przypadku użytku mieszanego – do ukrytych zysków nie zalicza się 50 proc. wydatków i odpisów amortyzacyjnych oraz odpisów z tytułu trwałej utraty wartości, związanych z używaniem samochodów osobowych, środków transportu lotniczego, taboru pływającego oraz innych składników majątku.

Brak analogicznej precyzyjnej regulacji w odniesieniu do dochodu z tytułu wydatków niezwiązanych z działalnością gospodarczą rodził liczne wątpliwości podatników co do wysokości ich ewentualnego zobowiązania podatkowego. Prawidłowe odczytanie normy prawnej w tym zakresie wymagało zastosowania reguł wykładni systemowej i celowościowej oraz odniesienia się do podobnej regulacji w zakresie dochodu z ukrytych zysków.

Od 1 stycznia 2023 r., ustawodawca dodał ust. 4a do art. 28m ustawy o CIT, który w odniesieniu do dochodu z tytułu wydatków niezwiązanych z działalnością gospodarczą wprowadził analogiczną – jak w przypadku ukrytych zysków – normę prawną, która jednoznacznie określa możliwość wyłączenia z dochodu:

1) 100 proc. wydatków związanych ze składnikami majątku wykorzystywanymi wyłącznie na cele działalności gospodarczej oraz

2) 50 proc. wydatków związanych ze składnikami majątku będącymi w tzw. użytku mieszanym.

Powyższa nowelizacja istotnie ułatwiła proces interpretacji przepisów w zakresie dość powszechnego wśród podatników zjawiska tzw. mieszanego użytku np. samochodów osobowych.

Korekta wstępna
Celem kolejnej zmiany w zakresie estońskiego CIT było wyeliminowanie wątpliwości interpretacyjnych związanych z wygaśnięciem zobowiązania podatkowego z tzw. korekty wstępnej.

Zasadniczo, zgodnie z przepisem art. 28f ust. 1 ustawy o CIT, opodatkowanie ryczałtem obejmuje okres bezpośrednio po sobie następujących 4 lat podatkowych wskazany przez podatnika w zawiadomieniu ZAW-RD.

Podatnik może jednak utracić prawo do opodatkowania w ramach ryczałtu od dochodów spółek przed upływem tego okresu, m.in. na skutek rezygnacji podatnika (art. 28l ust.1 pkt 1 ustawy o CIT) lub na skutek niespełnienia przez podatnika niektórych wymogów w zakresie estońskiego CIT (art. 28l ust. 1 pkt 3 i pkt 4 lit. a ustawy o CIT).

Wykładnia językowa przepisu art. 7aa ust. 5 pkt 1 ustawy o CIT w jego poprzednim brzmieniu prowadziła do wniosku, że zobowiązanie podatkowe z tytułu korekty wstępnej:

1) nie wygaśnie, gdy podatnik będzie opodatkowany w ramach estońskiego CIT przez okres krótszy niż 4 lata podatkowe,

2) wygaśnie, jeśli podatnik będzie opodatkowany ryczałtem przez okres dłuższy niż 4 lata podatkowe.

Treść przepisu nie odnosiła się natomiast wprost do sytuacji, gdy podatnik był opodatkowany w ramach estońskiego CIT równo przez 4 lata podatkowe.

W celu usunięcia tej wątpliwości od 1 stycznia 2023 r. doprecyzowano, że zobowiązanie podatkowe z tytułu tzw. korekty wstępnej wygasa w całości w przypadku, gdy podatnik stosował opodatkowanie ryczałtem od dochodów spółek w sposób nieprzerwany przez okres co najmniej czterech lat podatkowych.

Doprecyzowanie treści przepisu pozwala zatem na uniknięcie wątpliwości interpretacyjnych w zakresie kwestii wygaśnięcia zobowiązania podatkowego z tytułu korekty wstępnej.

Przejście na estoński CIT w trakcie roku podatkowego
Kolejna zmiana, która weszła w życie 1 stycznia 2023 r. miała na celu usunięcie wątpliwości, które narosły w związku z treścią przepisu art. 28j ust. 5 ustawy o CIT, a które związane były z przejściem na model estoński przed upływem roku podatkowego.

Zasadniczo bowiem, przy przechodzeniu na estoński CIT z początkiem kolejnego roku podatkowego, podatnik składa zawiadomienie ZAW-RD do końca pierwszego miesiąca pierwszego roku podatkowego, w którym ma być opodatkowany ryczałtem (art. 28j ust. 1 pkt 7 ustawy o CIT).

Jednakże, przepis art. 28j ust. 5 ustawy o CIT, daje podatnikowi podstawę prawną do przejścia na model estoński w trakcie przyjętego roku podatkowego. W tym celu podatnik, zgodnie z treścią art. 28j ust. 5 ustawy o CIT, powinien – przed upływem przyjętego roku podatkowego – złożyć zawiadomienie ZAW-RD. Przepis ten nie wyznaczał jednak innego, niż wskazany w art. 28j ust. 1 pkt 7 ustawy o CIT, terminu na złożenie tego zawiadomienia, wobec czego podatnik przechodzący na estoński CIT przed upływem przyjętego roku podatkowego, zobowiązany był do złożenia zawiadomienia do końca pierwszego miesiąca pierwszego roku podatkowego, w którym ma być opodatkowany ryczałtem.

Zmiana przepisu art. 28j ust. 5 ustawy o CIT, która weszła w życie od 1 stycznia 2023 r., miała zatem na celu wyraźne zaznaczenie, że podatnik może wybrać opodatkowanie ryczałtem również przed upływem roku podatkowego. Ponadto, w zmienionej treści przepisu, zawarto jednoznaczne odniesienie do odpowiedniego stosowania przepisu art. 28j ust. 1 pkt 7 ustawy o CIT, który wyznacza termin na złożenie zawiadomienia ZAW-RD.

Zmiana ta w żaden sposób nie zmieniła istoty przepisów, lecz miała na celu jedynie usunięcie wątpliwości w tym zakresie.

Pomimo zmiany przepisów, ustawodawca nie usunął wszystkich wątpliwości związanych z przechodzeniem na estoński CIT przed upływem przyjętego roku podatkowego. W efekcie niekorzystnego i niemającego oparcia w treści przepisów stanowiska zaprezentowanego przez dyrektora KIS, a następnie potwierdzonego przez sądy administracyjne, Minister Finansów 25 stycznia 2024 r. wydał interpretację ogólną sprawie składania zawiadomienia o wyborze opodatkowania ryczałtem od dochodów spółek przed upływem przyjętego przez podatnika roku podatkowego.

Fundacja rodzinna
Od 22 maja 2023 r. weszła w życie ustawa z 26 stycznia 2023 r. o fundacji rodzinnej.

Warto przy tym zaznaczyć, że przed wejściem w życie tej ustawy, przepis art. 28j ust. 1 pkt 4 in fine ustawy o CIT, wymagał, aby udziałowcami, akcjonariuszami lub wspólnikami podatnika opodatkowanego w modelu estońskim były wyłącznie osoby fizyczne nieposiadające praw majątkowych związanych z prawem do otrzymania świadczenia jako założyciele (fundatorzy) lub beneficjenci fundacji, trustu lub innego podmiotu albo stosunku prawnego o charakterze powierniczym.

Treść przepisu uniemożliwiała zatem przejście na estoński CIT spółce, której wspólnikiem była osoba fizyczna posiadająca prawa do otrzymania świadczenia jako fundator lub beneficjent fundacji.

Dopiero na skutek uwag Rzecznika MŚP do projektu ustawy o fundacji rodzinnej, wymóg nieposiadania przez będącego osobą fizyczną udziałowca, akcjonariusza lub wspólnika podatnika, praw majątkowych związanych z prawem do otrzymania świadczenia jako założyciel (fundator) lub beneficjent fundacji, trustu lub innego podmiotu albo stosunku prawnego o charakterze powierniczym, został wyłączony wobec fundatora i beneficjenta fundacji rodzinnej.

https://archiwum.rp.pl/artykul/1512349-Estonski-CIT-coraz-atrakcyjniejszy-dla-podatnikow.html

 4. Safe harbour może być schematem podatkowym

18 marca 2024 | Podatki | Adam Tomaszewski

Zastosowanie przewidzianego w przepisach o cenach transferowych rozwiązania w zakresie finansowego safe harbour, może wyłączyć konieczność sporządzania lokalnej dokumentacji cen transferowych, w tym analiz benchmarkingowych dla transakcji z podmiotami powiązanymi. Jednak tego typu uproszczenie może się też wpisywać w definicję schematu podatkowego, podlegającego raportowaniu do Szefa KAS.

Wyjaśnijmy na wstępie, że mianem schematu podatkowego określa się uzgodnienie, które:

a) spełnia kryterium głównej korzyści oraz posiada ogólną cechę rozpoznawczą,

b) posiada szczególną cechę rozpoznawczą, lub

c) posiada inną szczególną cechę rozpoznawczą.

Jedną ze szczególnych cech rozpoznawczych jest właściwość uzgodnienia polegająca na tym, że wykorzystuje ono wprowadzone jednostronnie w danym państwie uproszczenie w stosowaniu przepisów związanych z ustalaniem cen transferowych. Nie uważa się przy tym za wprowadzone jednostronnie uproszczenia, które wynikają bezpośrednio z Wytycznych Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) w sprawie cen transferowych dla przedsiębiorstw wielonarodowych oraz administracji podatkowych, a także z innych międzynarodowych regulacji, wytycznych lub rekomendacji w zakresie cen transferowych (art. 86a § 1 pkt 10, art. 86a § 1 pkt 13 lit. g Ordynacji podatkowej; dalej O.p.).

Natomiast uzgodnienie to czynność lub zespół powiązanych ze sobą czynności, w tym czynność planowana lub zespół czynności planowanych, których co najmniej jedna strona jest podatnikiem lub które mają lub mogą mieć wpływ na powstanie lub niepowstanie obowiązku podatkowego.

Czym może być bezpieczna przystań
Safe harbour (bezpieczna przystań) to uproszczenie polegające na ograniczeniu obowiązków dokumentacyjnych i sprawozdawczych w zakresie cen transferowych w stosunku do określonych transakcji, pod warunkiem spełnienia kilku ustawowych wymogów. Po ich spełnieniu podatnik zyskuje pewność co do rynkowości ceny zastosowanej w przeprowadzonej transakcji. Uproszczenie dotyczy dwóch rodzajów transakcji: usług o niskiej wartości dodanej i transakcji finansowych.

W przypadku usług niematerialnych o niskiej wartości dodanej (wskazanych w załączniku nr 6 do ustawy o CIT i nr 4 do ustawy o PIT, m.in. informatycznych, prawnych, w zakresie księgowości, audytu i podatków), aby móc je traktować w kategoriach bezpiecznej przystani, muszą być spełnione następujące warunki (art. 11f ustawy o CIT i art. 23r ustawy o PIT):

– usługi wspomagają działalność gospodarczą usługobiorcy,

– nie stanowią głównego przedmiotu działalności grupy podmiotów powiązanych,

– wartość usług świadczonych przez usługodawcę na rzecz podmiotów niepowiązanych nie przekracza 2 proc. wartości tych usług świadczonych na rzecz podmiotów powiązanych i niepowiązanych,

– usługi nie są przedmiotem dalszej odprzedaży przez usługobiorcę (wyjątek dotyczy refakturowania),

– stosowny narzut na kosztach tych usług, ustalony z wykorzystaniem metody koszt plus albo marży transakcyjnej netto, nie może wynosić więcej niż 5 proc. kosztów – w przypadku nabycia usług, oraz mniej niż 5 proc. kosztów – w przypadku świadczenia usług,

– usługodawca nie ma miejsca zamieszkania, siedziby lub zarządu na terytorium lub w kraju stosującym szkodliwą konkurencję podatkową,

– usługobiorca posiada odpowiednią kalkulację.

Drugi typ safe harbour – w zakresie transakcji finansowych – obejmuje pożyczki, kredyty i emisję obligacji.

W myśl art. 11g ust. 1 ustawy o CIT i art. 23s ust. 1 ustawy o PIT, w przypadku transakcji kontrolowanej dotyczącej pożyczki organ podatkowy odstępuje od określenia dochodu (straty) podatnika w zakresie wysokości oprocentowania tej pożyczki, jeżeli łącznie są spełnione następujące warunki:

1) oprocentowanie w ujęciu rocznym na dzień zawarcia umowy jest ustalane w oparciu o rodzaj bazowej stopy procentowej i marżę, określone w obwieszczeniu ministra właściwego do spraw finansów publicznych aktualnym na dzień zawarcia tej umowy,

2) nie przewidziano wypłaty innych niż odsetki opłat związanych z udzieleniem lub obsługą pożyczki, w tym prowizji lub premii,

3) pożyczka została udzielona na okres nie dłuższy niż pięć lat,

4) w trakcie roku podatkowego łączny poziom zobowiązań albo należności podmiotu powiązanego z tytułu kapitału pożyczek z podmiotami powiązanymi – liczony odrębnie dla udzielonych oraz zaciągniętych pożyczek – wynosi nie więcej niż 20 mln zł lub równowartość tej kwoty,

5) pożyczkodawca nie jest podmiotem mającym miejsce zamieszkania, siedzibę lub zarząd na terytorium lub w kraju stosującym szkodliwą konkurencję podatkową.

Wskazane warunki stosuje się odpowiednio do kredytu i emisji obligacji. Opisane uproszczenie dotyczy w istocie finansowania dłużnego w przypadku, gdy pożyczka, kredyt, obligacje będą udzielane pomiędzy podmiotami powiązanymi w rozumieniu przepisów o cenach transferowych i będą spełniać ww. kryteria.

Lokalna dokumentacja i benchmark
Podmioty powiązane mają obowiązek sporządzania (w postaci elektronicznej) lokalnej dokumentacji cen transferowych za rok podatkowy – w terminie do końca 10. miesiąca po zakończeniu roku podatkowego. Ma ona na celu wykazanie, że ceny transferowe zostały ustalone na warunkach, które ustaliłyby między sobą podmioty niepowiązane. W skład lokalnej dokumentacji wchodzi analiza cen transferowych (benchmark).

W przypadku pożyczek, kredytu, obligacji lokalna dokumentacja cen transferowych jest sporządzana dla transakcji kontrolowanej o charakterze jednorodnym, której wartość przekracza w roku podatkowym próg dokumentacyjny 10 mln zł, przewidziany dla transakcji finansowej (dla tzw. transakcji rajowych próg ten wynosi 2,5 mln zł).

Jednak obowiązek sporządzenia lokalnej dokumentacji jest wyłączony m.in. względem transakcji kontrolowanych dotyczących pożyczki, kredytu lub emisji obligacji – w przypadku spełnienia warunków określonych we wspomnianym wcześniej art.11g ustawy o CIT (art. 23s ustawy o PIT). W takich sytuacjach wyłączony jest więc też obowiązek sporządzania benchmarku.

Uproszczenie, które jest schematem
Safe harbour w zakresie transakcji finansowych obejmujący pożyczki, kredyty i emisję obligacji, stanowi wskazane na wstępie „jednostronne uproszczenie w stosowaniu przepisów związanych z ustalaniem cen transferowych”, będące szczególną cechą rozpoznawczą schematu podatkowego, determinującą jego istnienie.

Wynika to z tego, że wytyczne OECD ani inne międzynarodowe regulacje, wytyczne lub rekomendacje na gruncie cen transferowych nie zawierają odpowiednika safe harbour finansowego. Tak więc uproszczenie przewidziane w art. 11g ustawy o CIT i 23s ustawy o PIT, pozwalające na odstąpienie na gruncie uregulowań dotyczących cen transferowych od określenia dochodu (straty) podatnika względem wysokości oprocentowania pożyczki oraz odpowiednio kredytu i emisji obligacji, gdy zostaną spełnione określone przesłanki, może być uznane za wprowadzone jednostronnie.

Potwierdzają to objaśnienia podatkowe ministra finansów z 31 stycznia 2019 r. – Informacje o schematach podatkowych (MDR). Wskazano w nich, że: Takim uproszczeniem będzie np. rozwiązanie typu „bezpieczna przystań” (ang. safe harbour) dla pożyczek, kredytów oraz emisji obligacji wprowadzone do podatku dochodowego od osób prawnych oraz podatku dochodowego od osób fizycznych z początkiem 2019 r. (art. 23s ustawy o PIT i art. 11g ustawy o CIT) (…) Wyłączeniu z kategorii „szczególnej cechy rozpoznawczej” podlega w szczególności „bezpieczna przystań” (ang. safe harbour) w odniesieniu do „usług o niskiej wartości dodanej” (art. 23r ustawy o PIT i art. 11f ustawy o CIT), jako wynikająca z Wytycznych OECD.

Minister finansów wyraził tym samym pogląd, że uproszczenie przyjęte w odniesieniu do pożyczek, kredytów oraz emisji obligacji w ramach „bezpiecznej przystani” stanowi schemat podatkowy. Schematem takim nie jest natomiast uproszczenie dotyczące usług niematerialnych.

Wymóg raportowania schematu podatkowego
Obowiązek przekazania informacji o schematach podatkowych do Szefa KAS – jako właściwego w tym zakresie organu – może ciążyć na trzech kategoriach podmiotów: promotorze, korzystającym oraz wspomagającym.

Promotor to osoba fizyczna, osoba prawna lub jednostka organizacyjna niemająca osobowości prawnej, w szczególności doradca podatkowy, adwokat, radca prawny, pracownik banku lub innej instytucji finansowej doradzający klientom, również gdy nie posiada miejsca zamieszkania, siedziby ani zarządu na terytorium Polski. Dany podmiot jest promotorem, jeśli w zakresie wykonywanych czynności: opracowuje uzgodnienie, oferuje je, udostępnia opracowane uzgodnienie, wdraża opracowane uzgodnienie lub zarządza wdrażaniem uzgodnienia.

Korzystający to osoba fizyczna, osoba prawna lub jednostka organizacyjna niemająca osobowości prawnej, której udostępniane jest uzgodnienie, u której wdrażane jest uzgodnienie, która jest przygotowana do wdrożenia uzgodnienia, która dokonała czynności służącej wdrożeniu uzgodnienia.

Natomiast wspomagający to osoba fizyczna, osoba prawna lub jednostka organizacyjna nieposiadająca osobowości prawnej, w szczególności biegły rewident, notariusz, osoba świadcząca usługi prowadzenia ksiąg rachunkowych, księgowy lub dyrektor finansowy, bank lub inna instytucja finansowa, a także ich pracownik, który przy zachowaniu staranności ogólnie wymaganej w dokonywanych czynnościach, przy uwzględnieniu zawodowego charakteru działalności, obszaru specjalizacji oraz przedmiotu wykonywanych czynności, podjął się udzielić, bezpośrednio lub za pośrednictwem innych osób, pomocy, wsparcia lub porad dotyczących opracowania, wprowadzenia do obrotu, organizowania, udostępnienia do wdrożenia lub nadzorowania wdrożenia uzgodnienia.

Kiedy nie ma wymogu raportowania
Nawet przy spełnieniu wszystkich złożonych warunków finansowego safe harbour, pozwalających na uznanie, że mamy do czynienia z jednostronnym uproszczeniem, nie zawsze pojawi się obowiązek raportowania schematu podatkowego. Przepisy Ordynacji podatkowej przewidują bowiem pewne wyłączenia w tym zakresie.

Zgodnie z art. 86a § 5 O.p. obowiązek przekazania informacji o schemacie podatkowym nie powstaje, gdy schemat podatkowy, inny niż transgraniczny, dotyczy korzystającego:

1) dla którego nie jest spełnione kryterium kwalifikowanego korzystającego lub

2) który jest stroną umowy o współdziałanie, jeżeli w ramach audytu wstępnego Szef KAS potwierdził wykonywanie przez niego obowiązków, o których mowa w rozdziale dotyczącym informacji o schematach podatkowych (dział III rozdział 11a O.p.).

Wyłączenie o którym mowa w pkt 1, odnosi się przy tym do schematów posiadających ogólną cechę rozpoznawczą oraz spełniających kryterium głównej korzyści, a więc niebędących schematami posiadającymi szczególną cechę rozpoznawczą – nie znajdzie zatem zastosowania względem finansowego safe harbour.

Natomiast dla ziszczenia się wyłączenia o którym mowa w pkt. 2, kluczowe jest, aby korzystający był stroną umowy o współdziałanie. Umowa ta służy zapewnieniu przestrzegania przez podatnika przepisów prawa podatkowego w warunkach przejrzystości podejmowanych działań oraz wzajemnego zaufania i zrozumienia między organem podatkowym a podatnikiem, przy uwzględnieniu charakteru prowadzonej przez podatnika działalności. Zawierana jest ona pomiędzy Szefem KAS a podatnikiem, na jego wniosek, w zakresie podatków pozostających we właściwości KAS.

Poza wymienionymi dwoma sytuacjami obowiązek przekazania informacji o schemacie podatkowym (innym niż schemat podatkowy transgraniczny) w zakresie podatku dochodowego od osób prawnych nie powstaje w okresie opodatkowania ryczałtem od dochodów spółek zgodnie z przepisami rozdziału 6b ustawy o CIT.

https://archiwum.rp.pl/artykul/1512347-Safe-harbour-moze-byc-schematem-podatkowym.html

 5. Opodatkowanie spółek jawnych CIT a obowiązek informacji o wspólnikach tych spółek

18 marca 2024 | Podatki | Filip Majdowski

Przepisy o CIT wprowadzają obowiązek poinformowania organów podatkowych o wspólnikach spółki jawnej, w celu zachowania przez nią statusu transparentnej jednostki dla celów tego podatku. Z ustawy nie wynika jednak, by obowiązek ten miał charakter coroczny.

Tymczasem odmienne stanowisko organów podatkowych, czyli wymóg przekazywania takiej informacji przed rozpoczęciem każdego roku obrotowego z osobna, prowadzi do nadmiarowych obowiązków, a w ostateczności grozi sankcją w postaci nabycia przez spółkę jawną statusu podatnika CIT, i podwójnym opodatkowaniem tych samych zysków, raz na poziomie spółki jawnej, a następnie na poziomie jej wspólników.

Tytułem przypomnienia, na fali uszczelniania systemu podatkowego spółki jawne zostały objęte CIT już ponad trzy lata temu. Z dniem 1 stycznia 2021 r. ustawa o CIT została znowelizowana, tak by swoim zakresem objąć przypadki niektórych spółek jawnych, czyli takich które kumulatywnie spełniają trzy warunki wymienione w art. 1 ust. 3 pkt 1a lit. a tej ustawy (dalej nowelizacja z 2020 r.). Z perspektywy artykułu kluczowym jest warunek trzeci, zakładający brak złożenia przez spółkę jawną przed rozpoczęciem roku obrotowego informacji o podatnikach podatków dochodowych posiadających bezpośrednio lub pośrednio prawa do udziału w zysku spółki jawnej.

Sporny wyjątek
Wątkiem spornym jest obowiązek corocznego (jak chciałyby organy podatkowe) bądź jednorazowego (jak preferowaliby podatnicy) składania informacji o wspólnikach (podatnikach), nawet w przypadku braku jakichkolwiek zmian co do ich składu. Clou sporu koncentruje się na rozumieniu zwrotu „przed rozpoczęciem roku obrotowego” z przywołanego wcześniej przepisu, tj. czy należy to rozumieć jako wymóg aktywowany przed rozpoczęciem „każdego” roku obrotowego z osobna, czy tylko „pierwszego” roku obrotowego spółki jawnej. Kwestia ta nie jest błaha, pomimo że na pierwszy rzut oka może się wydawać ograniczona do uciążliwego obowiązku o charakterze stricte sprawozdawczym. Sankcją za brak przekazania takiej informacji w ściśle określonym terminie jest bowiem „dożywotnie” nabycie przez spółkę jawną statusu podatnika CIT do momentu jej likwidacji lub wykreślenia z rejestru. Idąc dalej, skutkiem finalnym jest podwójne opodatkowanie zysków spółki jawnej, raz na jej poziomie jako podatnika CIT oraz następnie na poziomie jej wspólników.

Dla pełnego zarysowania stanu prawnego trzeba dodać, że znowelizowany art. 1 ustawy o CIT przewiduje również obowiązek aktualizacji informacji o wspólnikach w terminie 14 dni, licząc od dnia zaistnienia zmian w składzie podatników (art. 1 ust. 3 pkt 1a lit. b), a w efekcie wejścia w życie przepisów Polskiego Ładu od 1 stycznia 2022 r. (dalej nowelizacja z 2021 r.) także obowiązek przekazania informacji w terminie 14 dni, licząc od dnia zarejestrowania spółki jawnej w przypadku nowo utworzonej spółki jawnej oraz spółki jawnej powstałej z przekształcenia innej spółki (art. 1 ust 3 pkt 1a lit. c).

Mamy więc do czynienia z trzema jednostkami redakcyjnymi (lit. a, lit. b oraz lit. c), funkcjonującymi w ramach jednego artykułu (art. 1 ust. 3 pkt 1a ustawy o CIT), które niestety nie tworzą spójnej całości, co jest ewidentnie wynikiem niekompletnej nowelizacji upodmiotowiającej spółki jawne dla celów CIT, oraz jej następczej również niepełnej korekty w ramach Polskiego Ładu.

Cel nowelizacji z 2020 r.
Ustawodawca przyznał wprost, że celem nowelizacji z 2020 roku w zakresie upodmiotowienia spółek jawnych na gruncie ustawy o CIT było nie tyle nałożenie obowiązku podatkowego na spółki jawne „(…) przez generalne nadanie im statusu „podatnika podatku dochodowego”, lecz zapewnienie możliwości weryfikacji prawidłowości rozliczeń w tym podatku przez będących podatnikami tego podatku wspólników takich spółek (bezpośrednich i pośrednich).”

Kwalifikacja podatkowa spółki jawnej mającej siedzibę lub zarząd na terytorium RP jako podatnika CIT ma być – zgodnie z wolą projektodawcy – rozwiązaniem o charakterze „szczególnym”, więc wymagającym ścisłej (a nie rozszerzającej) wykładni. Jest to dodatkowo uzasadnione wspomnianym wcześniej penalizującym charakterem sankcji za brak przekazania stosownej informacji. Jednorazowe poinformowanie przez spółkę jawną o wspólnikach, ewentualnie aktualizacja takiej informacji, będzie realizować wyrażony w uzasadnieniu cel stawiany przed nowelizacją z 2020 r., tj. zapobieżenie sytuacji gdy „podatnicy podatku dochodowego partycypujący w zyskach takich spółek jawnych nie są ujawniani, co powoduje możliwość uchylania się tych podmiotów z opodatkowania podatkiem dochodowym.”

Wykładnia literalna
Takie rozumienie opierające się na celu nowelizacji wspiera także wykładnia gramatyczna. Przepis art. 1 ust. 3 pkt 1a lit a ustawy o CIT posługuje się określeniem „złoży”, a nie „składa” oraz nie zawiera doprecyzowania „przed rozpoczęciem każdego roku obrotowego”, a wskazuje na aktywizację takiego obowiązku przed „rozpoczęciem roku obrotowego”, co literalnie interpretując ten przepis implikuje jednorazowy charakter tej czynności przed rozpoczęciem – w domyśle – pierwszego roku obrotowego spółki jawnej. Potwierdził to WSA w Warszawie w wyroku z 10 sierpnia 2022 r. (III SA/Wa 247/22), w którym stwierdził on wprost „(…) z żadnego przepisu prawa nie wynika, że jest to termin „cykliczny”, zgodny z okresem rozliczeniowym Skarżącej.”

Ponadto brak jest unormowań w ustawie o CIT, które wskazywałyby od strony pozytywnej na czasową ważność takiej informacji. Moc prawną informacji składanej na podstawie ww. przepisu można przyrównać np. do oświadczenia co do wyboru formy opodatkowania, które także działa bezterminowo do momentu jego odwołania/zmiany. Taka wykładnia tego przepisu jest uzasadniona także w świetle szczególnego charakteru informacji o wspólnikach (formularz CIT-15J/JW), który w przeciwieństwie do innych klasycznych deklaracji nie służy zaraportowaniu wartości podatkowych (przychodów, kosztów, etc.), ale przeciwnie jest składana celem uniknięcia statusu podatnika CIT.

W tym duchu należy także wykładać obowiązek aktualizacji oświadczenia, który nakłada taką powinność na spółkę jawną w terminie 14 dni od dnia zaistnienia zmian w składzie podatników (wspólników spółki jawnej). Tylko przyjęcie wykładni, że art. 1 ust. 3 pkt 1a lit. a przewiduje jednorazowy obowiązek informacyjny, a kolejna jednostka redakcyjna, czyli art. 1 ust. 3 pkt 1a lit. b obejmuje obowiązek aktualizacji pierwotnej informacji na wypadek zmiany w składzie wspólników, powoduje że obydwa przepisy tworzą wewnętrznie spójną, spoistą i niedublującą się, instytucję sprawozdawczości. Pośrednio taką wykładnię potwierdza dodatkowo fakt, że sama aktualizacja informacji o wspólnikach nie obejmuje aktualizacji informacji w zakresie zmiany proporcji udziałów, a wyłącznie składu osobowego wspólników (por. wyrok WSA w Warszawie z 30 maja 2023 r., III SA/Wa 421/23).

Jeżeli więc według ustawodawcy nie zachodzi potrzeba informowania organów podatkowych w ramach aktualizacji o zmianie udziału procentowego pomiędzy wspólnikami, to dlaczego miałaby zachodzić potrzeba ponownego przekazywania informacji przed rozpoczęciem roku obrotowego, które organom podatkowym już zostały przekazane?

Wykładnia systemowa
Już w pierwszych dniach 2021 roku pojawiły się poważne wątpliwości co do stosowania komentowanych przepisów na tle spółek jawnych powstałych (nowych lub przekształconych) po 31 stycznia 2021 r., co Minister Finansów próbował wyjaśnić najpierw w drodze odpowiedzi na interpelację poselską z 15 lutego 2021 r., czyli niespełna 1,5 miesiąca od wejścia w życie nowych regulacji, a co finalnie zostało zaadresowano poprzez nowelizację przywołanych przepisów ustawy o CIT w mocy od 1 stycznia 2022 r.

I tak, przepisy przejściowe zawarte w art. 21 ust. 1 ustawy nowelizującej z 2020 r. wskazywały, że pierwsza przedmiotowa informacja jest składana przez spółkę jawną w terminie do 31 stycznia 2021 r. jeżeli spółki te rozpoczęły działalność przed tym dniem. Pojawiło się praktyczne pytanie, co w sytuacji, gdy spółka jawna rozpocznie działalność po 31 stycznia 2021 r., a jej wspólnikami nie będą wyłącznie osoby fizyczne. Analizując literalne brzmienie przepisów, można było dojść do wniosku, że taka spółka musiałaby stać się podatnikiem CIT, gdyż nie miałaby możliwości złożenia pierwszej informacji do 31 stycznia 2021 r. ponieważ do tego momentu nie istniała formalnoprawnie. Gdyby przyjąć taki tok rozumowania, byłoby to ewidentne niedopatrzenie ustawodawcy (luka prawna), opisana przez jeden ze składów WSA jako przypadek impossibilium nulla obligatio est (por. wyrok WSA w Krakowie z 12 maja 2022 r., I SA/Kr 192/22). Problem ten został normatywnie rozwiązany od 1 stycznia 2022 r. poprzez dodanie wyżej przywołanej lit. c do art. 1 ust. 3 pkt 1a. Taka zmiana stanowiła odpowiedź na pierwotnie popełnione błędy legislacyjne, co skrzętnie zostało odnotowane przez judykaturę (por. wyrok WSA w Kielcach z 19 maja 2022 r., I SA/Ke 49/22 oraz wyrok WSA w Poznaniu z 17 stycznia 2023 r., I SA/Po 541/22).

I w tym miejscu dochodzimy do sedna problemu w całościowej wykładni art. 1 ust. 3 pkt 1a ustawy o CIT. Teoretycznie fiskus mógłby próbować przyjąć wykładnię, że lit. c) tego przepisu odnosi się do jednorazowej sprawozdawczości nowo powstałych podmiotów, lit. a) nakazuje więc corocznie (a nie jednorazowo) składać informację o wspólnikach (inaczej te przepisy pokrywałyby się), podczas gdy lit. b) dotyczy przypadków jej aktualizacji.

Kluczowym jest jednak stwierdzenie, że przepis art. 1 ust. 3 pkt 1a lit. c) został dodany na skutek ww. zidentyfikowanych deficytów legislacyjnych pierwotnej nowelizacji i nie może wpływać na sposób wykładni zasady ogólnej z art. 1 ust. 3 pkt 1a lit. a) oraz lit. b) ustawy o CIT. Nowo dodany termin 14 dni na zaraportowanie stosowanych informacji nie wpływa więc na sytuację prawno-podatkową spółek, które złożyły taką informację przed rozpoczęciem roku obrotowego.

W przeciwnym razie mielibyśmy sytuację niedopuszczalną z perspektywy praw nabytych podatników oraz zasad poprawnej legislacji podatkowej, gdzie przez cały rok 2021 obowiązywały dwa pierwsze przepisy art. 1 ust. 3 pkt 1a, czyli lit. a oraz lit. b, które interpretowane łącznie wskazywałyby na jednorazowy charakter przekazania informacji o wspólnikach przed rozpoczęciem roku obrotowego (dotyczy to spółek jawnych powstałych do końca 2021 r.), podczas gdy od 2022 r. na skutek dodania trzeciego przepisu do art. 1 ust. 3 pkt 1a, tj. lit. c), zmieniona zostałaby wykładnia tych dwóch pierwszych przepisów bez zmiany ich treści (por. odpowiedź Ministra Finansów z 8 stycznia 2021 r., nr 2151, gdzie wskazano „informację taką zobowiązane będą składać przed każdorazowym rozpoczęciem roku obrotowego” ma charakter niedopuszczalnej próby działania prawotwórczego). Podatnicy nie mogą ponosić negatywnych konsekwencji niekompletnej legislacji podatkowej.

Wątpliwości – na korzyść podatnika
Na zasadzie ostateczności, można sięgnąć do wykładni in dubio pro tributario, jeżeli pomimo powyższych argumentów czytelnik uznałaby, że sprawa nie jest klarowna i mamy do czynienia z przypadkiem wątpliwości niedającej się usunąć co do treści przepisów prawa. Co w tej sprawie kluczowe, na tle możliwości odwołania się do zasady in dubio pro tributario na tle przedmiotowego obowiązku informacyjnego wypowiadały się już wojewódzkie sądy administracyjne w kontekście ww. opisanej luki prawnej obowiązującej przez cały rok 2021 (por. wyrok WSA w Krakowie z 12 maja 2022 r., I SA/Kr 192/22; wyrok WSA w Kielcach z 19 maja 2022 r., I SA/Ke 49/22; wyrok WSA w Krakowie z 26 września 2022 r., I SA/Kr 197/22).

Zdaniem autora, zasada ta może pozwolić przyjąć wykładnię również co do jednorazowego charakteru sprawozdawczości przed rozpoczęciem roku obrotowego. Praktyka organów podatkowych każąca za brak corocznego składania omawianej informacji prowadziłaby bowiem do zamiany rozwiązania, które miało być administracyjnym zabezpieczeniem przed ucieczką wspólników spółki jawnej od opodatkowania na rzecz de facto aktywnego zgłoszenia zamiaru opodatkowania na poziomie wspólników.

Postulat do ustawodawcy
Celem nadania wewnętrznie spójnej wykładni wszystkich trzech jednostek redakcyjnych art. 1 ust. 3 pkt 1a ustawy o CIT wskazana jest interwencja ustawodawcy, który może na przykład przesądzić wprost coroczny charakter informacji składanej przed rozpoczęciem każdego roku obrotowego – jeżeli taka będzie wola ustawodawcy – wskazując jednocześnie moment od którego taka zasada zacznie obowiązywać pro futuro. Tym niemniej, do momentu kiedy to się wydarzy należy przyjąć, że sprawozdawczość przed rozpoczęciem roku obrotowego ma charakter jednorazowy.

https://archiwum.rp.pl/artykul/1512355-Opodatkowanie-spolek-jawnych-CIT-a-obowiazek-informacji-o-wspolnikach-tych-spolek.html

Budownictwo i PZP | Prasówka | 15.03.2024 r.

Wnp

 1. Takiej inflacji nie było od lat. Jest spore zaskoczenie

Mateusz Lubiński | Dodano: 15-03-2024 10:00

Inflacja w lutym 2024 roku wyniosła 2,8 proc. To odczyt znacznie poniżej prognozy i najniższy od lutego 2021 roku.

– Inflacja w lutym wyniosła 2,8 proc. – podał Główny Urząd Statystyczny (GUS). To odczyt znacznie poniżej prognozy, która mówiła o inflacji na poziomie 3,2 proc.
– Analitycy spodziewają się pogłębienia spadków odczytu w okolice 2,5 proc. w marcu, jednak później będziemy mieć odbicie inflacji.
– Od 1 kwietnia rząd rezygnuje z zerowego VAT-u na żywność, co wpłynie na wzrost inflacji rzędu 0,9 pkt proc. Całkowite odmrożenie cen energii oznaczałoby z kolei skokowy wzrost odczytu o około 4,9 pkt proc. Na razie rząd zdecydował się mrozić ceny energii do połowy 2024 roku.

Ceny towarów i usług konsumpcyjnych w lutym 2024 roku w porównaniu z analogicznym miesiącem 2023 wzrosły o 2,8 proc. (przy wzroście cen usług – o 7 proc. i towarów – o 1,4 proc.). W stosunku do poprzedniego miesiąca ceny towarów i usług wzrosły o 0,3 proc. (w tym usług – o 1 proc. i towarów – o 0,1 proc.) – podał w piątek, 15 marca, Główny Urząd Statystyczny (GUS).

Konsensus PAP mówił o odczycie na poziomie 3,2 proc. w lutym, prognoza ING zakładała, że inflacja w lutym spadnie do 3,3 proc. Wskaźnik wzrostu cen ma jeszcze spaść w marcu i to w okolice 2,5 proc., ale później spodziewane jest jego odbicie. W kolejnych miesiącach inflacja ma być już wyższa niż na początku roku.

W styczniu inflacja według GUS po rewizji wag wyniosła 3,7 proc. i 0,4 proc. wobec 3,9 proc. i 0,4 proc. przed rewizją.

Dezinflacja nie traci tempa. W styczniu inflacja wg zrewidowanych danych wyniosła 3,7 proc., w lutym 2,8 proc. r/r (poniżej prognoz). Oprócz rewizji wag winowajcą niespodzianki jest naszym zdaniem tania żywność. W marcu inflacja znajdzie się poniżej 2,5 proc. i będzie to tegoroczny dołek – skomentowali te dane na gorąco analitycy Pekao.

Inflacja ma szanse dotrzeć do inflacyjnego celu na stałe w okolicach 2026 roku
W marcu poznaliśmy najnowszą projekcję inflacji Narodowego Banku Polskiego (NBP). Prognoza zakłada, że inflacja (przy przedłużeniu działań osłonowych) wyniesie 3 proc. w roku 2024, 3,4 proc. w 2025 roku i 2,9 proc. w roku 2026.

W scenariuszu, gdy nie zostaną one przedłużone, zakłada inflację rzędu 5,7 proc. w roku 2024, 3,5 proc. w roku 2025 i 2,7 proc. w roku 2026.

– Tak czy inaczej, (…) inflacja jest pod kontrolą, nawet jeśli te działania osłonowe będą cofnięte. (…) Zrobimy wszystko, żeby inflację zdławić, wszystko jedno, skąd ona pochodzi – stwierdził na konferencji po marcowym posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej (RPP) prezes NBP Adam Glapiński, na którym RPP zdecydowała się utrzymać stopy procentowe na niezmienionym poziomie.

Cel inflacyjny NBP zakłada dążenie do inflacji na poziomie 2,5 proc. z odchyleniem ± 1 pkt proc. w średnim terminie. Tymczasem odczyty GUS nie znalazły się ani razu w tym zakresie przez blisko trzy lata – od kwietnia 2021 do stycznia 2024 roku.

Zerowy VAT na żywność zniesiony od 1 kwietnia
Już wiemy, że rząd zdecydował się od 1 kwietnia znieść zerowy VAT na żywność, co podniesie inflację według szacunków samego NBP o około 0,9 pkt proc. Mrożenie cen energii będzie natomiast kontynuowane co najmniej do połowy 2024 roku. Całkowite ich odmrożenie, oznaczałoby z kolei skokowy wzrost inflacji o około 4,9 pkt proc.

Z drugiej strony programy osłonowe są kosztownym rozwiązaniem dla budżetu państwa i choćby już dlatego – jak podkreślają ekonomiści – nie mogą być utrzymywane w nieskończoność.

Wprowadził je, z początku tylko na chwilę, rząd premiera Mateusza Morawieckiego w 2022 roku, gdy inflacja była znacznie wyższa, dochodząc do rekordowego poziomu 18,4 proc. w lutym 2023. Od tego czasu inflacja gwałtownie spada.
Rząd premiera Morawieckiego sam nie przewidywał programów osłonowych w budżecie na 2024 rok.

Poszczególne składniki wskaźnika inflacji za styczeń i luty 2024 roku (po przeszacowaniu wag)

luty styczeń
rdr mdm rdr mdm
INFLACJA OGÓŁEM 2,8 0,3 3,7 0,4
Inflacja towarów 1,4 0,1 2,4 0,2
Inflacja usług 7,0 1,0 7,6 1,0
Żywność i napoje bezalkoholowe 2,7 -0,4 4,9 0,9
Napoje alkoholowe i wyroby tytoniowe 6,7 0,5 8,7 0,6
Odzież i obuwie 2,6 -1,4 3,0 -3,8
Użytkowanie mieszkania lub domu i nośniki energii 1,1 0,1 1,3 0,9
Wyposażenie mieszkania i prowadzenie gospodarstwa domowego 4,0 -0,3 4,8 0,2
Zdrowie 4,5 0,6 4,5 1,3
Transport -4,0 2,1 -5,0 -2,5
Łączność 3,5 0,7 5,7 0,4
Rekreacja i kultura 4,4 1,8 5,0 2,2
Edukacja 9,2 0,4 9,5 0,9
Restauracja i hotele 8,9 0,8 9,4 0,8
Inne towary i usługi 6,7 0,7 6,9 0,5

https://www.wnp.pl/finanse/takiej-inflacji-nie-bylo-od-lat-jest-spore-zaskoczenie,814884.html

 2. Panattoni buduje gigantyczne centrum. W miejscu dawnej fabryki samochodów

Wojciech Żurawski | Dodano: 05-03-2024 19:36

Firma Panattoni rozpoczęła w Wielkiej Brytanii budowę jednego z największych centrów logistycznych i produkcyjnych. Powstaje ono w na południu Anglii, w Swindon na terenach pod dawnej fabryce samochodów japońskiej Hondy.

W obecności premiera Wielkiej Brytanii Rishiego Sunaka koncern Panattoni rozpoczął budowę centrum dla logistyki i produkcji na terenie południowej Anglii.

Docelowo w Swindon wybudowanych zostanie 11 obiektów o łącznej powierzchni blisko 670 tys. m kw. Podstawowym założeniem będzie zerowa emisja netto.

Powstaną one na terenach, gdzie w 2021 r. została zlikwidowana fabryka samochodów osobowych należąca do japońskiego koncernu Honda.

Kompleks będzie miał obiekty na potrzeby logistyki, produkcji oraz centrów danych. Pierwszy etap, na który już wydano wszystkie formalne pozwolenia, będzie miał powierzchnię ponad 116 tys. m kw. Jest także wstępna decyzja dotycząca budowy całego parku.

– Dziś świętujemy rozpoczęcie jednej z największych inwestycji na południu Anglii i uruchomienie strefy deweloperskiej, która stworzy tysiące miejsc racy i jest fantastyczna dla tego regionu – powiedział na rozpoczęciu inwestycji premier Wielkiej Brytanii Rishi Sunak.

Panattoni zarządza w Europie powierzchniami logistycznymi i nieruchomościami w 12 krajach. Łącznie jest to ponad 8 mln m kw.

Pierwsze europejskie biuro Panattoni otwarto w Warszawie, gdzie obecnie znajduje się siedziba europejskiej filii.

https://www.wnp.pl/budownictwo/panattoni-buduje-gigantyczne-centrum-w-miejscu-dawnej-fabryki-samochodow,811504.html

 3. Szykuje się strategiczna zmiana w branży lotniczej. CPK wypada z mianownika?

Autor: Adam Sierak | Dodano: 15-03-2024 06:02

Minister Maciej Lasek, odpowiadający w rządzie za lotnictwo, chce co kwartał spotykać się z przedstawicielami branży. Strategia przejdzie głęboką modyfikację. Czy z udziałem firm prywatnych?

– W resorcie funduszy i polityki regionalnej odbyło się pierwsze spotkanie w ramach „Forum współpracy branży lotniczej”.
– Z rozmów WNP.PL z gośćmi wiceministra funduszy i polityki regionalnej Macieja Laska, będącego pełnomocnikiem rządu ds. CPK, dowiedzieliśmy się, co było przedmiotem spotkania i co to może oznaczać dla branży.
– Do siedziby resortu zaproszono prezesów portów lotniczych, PPL, LOT-u, Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej, Urzędu Lotnictwa Cywilnego oraz wojsko. Zabrakło zaproszeń dla firm prywatnych, w tym linii, które w Polsce odpowiadają za większą część ruchu lotniczego.

„Forum współpracy branży lotniczej” Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej zwołało po raz pierwszy. Chodziło o to, by przedstawiciele kluczowych podmiotów lotniczych w Polsce wyjaśnili rządowi, na czym polegają ich problemy i gdzie już wkrótce mogą pojawić się wąskie gardła.

Z rozmów WNP.PL z uczestnikami tego spotkania wynika, że wiceminister funduszy i polityki regionalnej Maciej Lasek, będący pełnomocnikiem rządu ds. CPK, wyobraża sobie, iż forum zmieni się w bardziej robocze spotkania, które będą odbywały się regularnie co kilka miesięcy.

Cytowany w komunikacie pełnomocnik rządu ds. CPK ocenił zresztą, że „odnowienie relacji pomiędzy administracją rządową a branżą lotniczą pozwoli na wspólne wypracowanie najlepszych rozwiązań w zakresie strategicznej polityki państwa wobec lotnictwa i szczegółowych rozwiązań prawnych i technicznych”.

Środowisko docenia: to merytoryczne wsparcie, jakiego branża lotnicza nie dostała od trzech dekad
– Minister chce poznać problemy, z którymi borykamy się w branży i chce im wyjść naprzeciw. Chce z nami nad nimi popracować. Zobaczymy, czy to się uda, bo prawdą jest, że niektóre rzeczy wykraczają poza zakres kompetencyjny ministra Laska. Część rzeczy trzeba będzie ustalać z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych i Administracji, a niektóre w Ministerstwie Klimatu. Nie zmienia to faktu, że po raz pierwszy w mojej 30-letniej karierze w branży dostaliśmy tak duże merytoryczne wsparcie – ocenia Tomasz Kloskowski, prezes Gdańsk Airport.

– Bardzo pozytywnie oceniam to, że takie spotkanie się odbyło. Jako porty regionalne po raz pierwszy mogliśmy zakomunikować panu ministrowi konkretne sprawy i co myślimy o sytuacji branży. Wskazaliśmy propozycje nowych rozporządzeń i zmian w prawie. To dotyczyło kwestii środowiskowych, medycyny czy bezpieczeństwa lotnisk – dodaje Cezary Pacamaj, prezes Portu Lotniczego we Wrocławiu.

Zaproszenie od ministra Laska przyjęło kilkudziesięciu menedżerów branży. Uzgodniono powołanie zespołów roboczych do konkretnych spraw, które od lat negatywnie wpływają na funkcjonowanie portów w kraju. Lotniska regionalne są zainteresowane głównie czterema kwestiami.

– Mamy zgodę ministra Laska, by powołać właśnie cztery zespoły. Będziemy w mniejszych grupach pracowali nad: obszarami ograniczonego użytkowania; kwestią uwolnienia zawodu operatora kontroli bezpieczeństwa; utrzymaniem i problemami związanymi z Lotniskową Strażą Pożarną; procedurami medycznymi na lotniskach – wyjaśnia Kloskowski z gdańskiego lotniska.

Branża lotniskowa jest już po ustaleniach w ramach Związku Regionalnych Portów Lotniczych, gdzie wskazano konkretne propozycje nazwisk osób, które mają zasiąść w powołanych zespołach „przy ministrze”.

Strategiczny, rządowy dokument po kilku miesiącach będzie pisany od nowa. CPK wypadnie z mianownika?
Ponadto na spotkaniu Polskie Linie Lotnicze LOT zaprezentowały swoje plany rozwojowe na najbliższe lata i wskazały na główne wyzwania, przed którymi stoi przewoźnik.

– Rozmawialiśmy także o strategii dla branży lotniczej. Nowy dokument obowiązuje od kilku miesięcy. On wręcz pomija rolę portów regionalnych. Będziemy chcieli to zmienić. Będziemy zajmowali się strategią. Nie wiem, czy będziemy ją pisać na nowo, ale na pewno postawimy nieco inne akcenty. Ona zostanie diametralnie skrócona, by była bardziej czytelna, zrozumiała i przyswajalna – zapowiada prezes Pacamaj z Wrocławia.

Poprzedni rząd na odchodne przyjął „Politykę rozwoju lotnictwa cywilnego w Polsce do 2030 r. (z perspektywą do 2040 r.)”.

Strategia, która formalnie układa rynek lotniczy na najbliższych kilkanaście lat w Polsce, opiera się na głównej diagnozie – latamy mniej niż nasi sąsiedzi z Zachodu, a mamy już warunki (finansowe), by nie odbiegać od średniej z bogatszych krajów.

Druga sprawa: decentralizacja w sektorze, w postaci intensywnego rozwoju ruchu w portach regionalnych, to był błąd, który trzeba naprawić. W mianowniku kolejnych działań w branży wpisany został Centralny Port Komunikacyjny (CPK).

Teraz jest już niemal pewne, że strategia będzie mocno zmieniana. Na opisywanym spotkaniu w resorcie funduszy byli też szefowie spółki CPK.

– Nie czuło się, żeby priorytetem było CPK. Przedstawiciele CPK mieli swoją prezentację na tym spotkaniu, ale była ona jedną z wielu. Powiedziano, co się obecnie dzieje, jakie są plany i w którym miejscu jesteśmy, jeśli chodzi o audyty w spółce. W końcu to nie CPK był najważniejszy, tylko cały rynek – relacjonuje Anna Midera, prezes Łódź Airport.

Szefowie prywatnych oraz zagranicznych przewoźników bez zaproszenia. Powinno to się szybko zmienić
Branża pozytywnie ocenia powołanie „Forum współpracy branży lotniczej”, bo to daje szansę na merytoryczną dyskusję nad koniecznymi zmianami w tym sektorze. Mocno uderza jednak fakt, że do stołu nie zaproszono szerokiej reprezentacji przewoźników. W Polsce ruch lotniczy generują w blisko 80 proc. prywatne linie lotnicze, w tym te zagraniczne.

– Prawdopodobnie ktoś zwyczajnie o tym zapomniał. Zwróciło to moją uwagę podczas prezentacji prezesa PLL LOT. A przecież mamy drugiego „narodowego” przewoźnika, którym jest czarterowy Enter Air. Czy np. Ryanair reprezentowany przez zarejestrowaną w Polsce spółkę BUZZ, zatrudniającą ponad 3 tys. pracowników w Polsce i za granicą i posiadającą 70 samolotów tu, u nas zarejestrowanych. Ryanair jest u nas czołową linią i nie powinniśmy go pomijać na tego typu spotkaniach. Warto byłoby również pomyśleć o przedstawicielu Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Lotniczych (IATA) w Polsce. Nie odbieram tego jednak jako intencjonalnego działania. Komuś pewnie to umknęło… – ocenia prezes Midera.

Z naszych informacji wynika, że prawdopodobnie kolejne ministerialne forum branży zostanie poszerzone o prywatną część sektora lotniczego działającego w Polsce.

https://www.wnp.pl/budownictwo/infrastrukturalne/szykuje-sie-strategiczna-zmiana-w-branzy-lotniczej-cpk-wypada-z-mianownika,814626.html

Rzeczpospolita

 1. Czy pracodawca musi opodatkować prezent dla pracownika na Wielkanoc?

Publikacja: 15.03.2024 03:00

Pracodawca nie musi potrącać zaliczek na PIT od upominków dla pracowników z okazji Świąt Wielkanocnych. Jeśli są sfinansowane z funduszu socjalnego, zastosuje zwolnienie z podatku. Jeśli to darowizna, nie podlega pod ustawę o PIT.

Mamy dobrą wiadomość dla tych, którzy liczą na wielkanocne prezenty od pracodawcy. Są duże szanse na to, że nie trzeba się będzie dzielić nimi z fiskusem.

Zwolnienie z PIT dla prezentów z funduszu socjalnego
Jeśli pracodawca kupi upominki za środki zakładowego funduszu świadczeń socjalnych (lub funduszu związków zawodowych) może zastosować zwolnienie z art. 21 ust. 1 pkt 67 ustawy o PIT. Z przepisu tego wynika, że nieopodatkowane są pracownicze benefity do 1 tys. zł rocznie (jeszcze w zeszłym roku limit wynosił 2 tys. zł). Stanowi też, że upominek musi mieć związek z finansowaniem działalności socjalnej. Oznacza to, że pracodawca nie powinien dawać wszystkim po równo. Przyznając benefity z funduszu socjalnego musi uwzględnić sytuację finansową i rodzinną pracownika.

Ulga jest na świadczenia pieniężne bądź rzeczowe, ale z zastrzeżeniem, że nie zaliczamy do nich bonów, talonów i innych znaków uprawniających do ich wymiany na towary lub usługi.

Nie ma więc zwolnienia na klasyczny bon do supermarketu. Fiskus zgadza się natomiast, że nieopodatkowane mogą być tzw. karty przedpłacone, które umożliwiają płatności z wykorzystaniem środków dostępnych na przypisanym koncie. Nie ma też problemów z kartami na zajęcia sportowe czy biletami wstępu do teatru, kina bądź na koncert.

Darowizna dla pracownika jest z reguły nieopodatkowana
Co zrobić, jeśli zwolnienie nie przysługuje, np. wtedy, gdy prezent został sfinansowany ze środków obrotowych pracodawcy? Trzeba doliczyć jego wartość do przychodu pracownika i potrącić zaliczkę na PIT. Jak pracodawcy bronią się przed tym obowiązkiem? Argumentują, że upominek to klasyczna darowizna. Nie jest wtedy rozliczany zgodnie z ustawą o PIT. Od prezentu-darowizny pracodawca nie musi więc potrącać zaliczki na PIT. Potwierdza to np. niedawna interpretacja Dyrektora Krajowej Informacji Skarbowej (nr 0115-KDIT2.4011.610.2023.1.ŁS).

W takiej sytuacji prezent trzeba rozliczyć zgodnie z ustawą o podatku od spadków i darowizn. A z niej wynika, że darowizny do 5 733 zł (w tzw. III grupie, przy czym sumujemy je przez pięć lat) są nieopodatkowane. Jeśli upominki nie przekraczają tej kwoty, daniny nie będzie.

https://www.rp.pl/podatki/art39995701-czy-pracodawca-musi-opodatkowac-prezent-dla-pracownika-na-wielkanoc

 2. Ochrona praw osób kontra sztuczna inteligencja

Publikacja: 15.03.2024 02:00

Decyzje określane jako systemy wysokiego ryzyka nie mogą być podejmowane w sposób całkowicie zautomatyzowany – konieczny jest udział człowieka.

Sztuczna inteligencja (AI) wykorzystywana jest obecnie w wielu dziedzinach – od diagnostyki medycznej, przez personalizowane rekomendacje, do analizy ryzyka finansowego – usprawniając i ułatwiając różne działania w naszym życiu. Jednak, niesie ona ze sobą także potencjalne ryzyka, takie jak niewłaściwe wykorzystanie danych, profilowanie czy utrata kontroli nad decyzjami podejmowanymi przez systemy AI. Kluczowe staje się zatem zbalansowanie innowacji z ochroną praw osobistych.

Decyzje zautomatyzowane
Podstawowe pola, na których codziennie stykamy się z AI są związane ze zautomatyzowanym (bez udziału człowieka) podejmowaniem decyzji i profilowaniem. Kwestia uprawnień osoby w związku ze zautomatyzowanym podejmowaniem decyzji nie jest nowa, znajdziemy ją w RODO, obejmuje ją polska polityka dla rozwoju sztucznej inteligencji z 2020 roku. Ostatecznie, rozporządzenie UE w sprawie sztucznej inteligencji („AI ACT”), nakłada obowiązek nadzoru ze strony człowieka nad systemami sztucznej inteligencji wysokiego ryzyka.

Systemy wysokiego ryzyka są związane m.in. z bezpieczeństwem, identyfikacją biometryczną, dostępem do edukacji, zatrudnieniem, dostępem do usług publicznych, do kredytów lub zarządzaniem interwencjami kryzysowymi. W praktyce oznacza to, że decyzje w zakresie określonym jako systemy wysokiego ryzyka nie mogą być podejmowane w sposób całkowicie zautomatyzowany i jest konieczny tu udział człowieka. Precyzyjne wskazanie wymogów i sposobów działania dla zapewnienia odwołania się do decyzji człowieka w tych obszarach jest jeszcze przed nami, nie wyklucza to jednak możliwości zwrócenia się do danego podmiotu z prośbą o ponowne rozpatrzenie sprawy (przy czym instytucja niekoniecznie jest już teraz zobowiązana prawnie do zaakceptowania tej prośby – to zobowiązanie będzie zależeć od pewnych czynników).

W zakresie, w jakim przetwarzane są dane osobowe, osoba ma prawo do tego by nie podlegać decyzji, która opiera się wyłącznie na zautomatyzowanym przetwarzaniu, w tym profilowaniu, i wywołuje wobec tej osoby skutki prawne lub w podobny sposób istotnie na nią wpływa – z wyjątkiem, miedzy innymi sytuacji:

– kiedy osoba zgodziła się na automatyczne przetwarzanie lub

– gdy automatyczne przetwarzanie jest dozwolone prawem UE lub prawem państwa członkowskiego, któremu podlega administrator a prawo to przewiduje właściwe środki ochrony praw, wolności i prawnie uzasadnionych interesów osoby, której dane dotyczą.

W praktyce, regulacja ta obejmuje tak różne sytuacje jak na przykład automatyczne odrzucenie elektronicznego wniosku o przyznanie karty kredytowej, czy elektroniczne metody rekrutacji do pracy lub na szkolenie prowadzone bez interwencji ludzkiej. Zakres ten obejmuje także profilowanie, czyli takie zautomatyzowane przetwarzaniu danych osobowych, które pozwala ocenić czynniki osobowe osoby fizycznej (analizować lub prognozować aspekty dotyczące efektów pracy, sytuacji ekonomicznej, zdrowia, osobistych preferencji lub zainteresowań, wiarygodności lub zachowania, lokalizacji lub przemieszczania się. Z zastrzeżeniem odmiennych regulacji w prawie unijnym lub krajowym, w takich przypadkach mamy możliwość sprzeciwu wobec podlegania zautomatyzowanemu przetwarzaniu i do oceny przez człowieka.

Istnieje oczywiście ryzyko nadmiernego oparcia się osoby podejmującej decyzję na zautomatyzowanej analizie czy propozycji (tzw. automation bias) wynikającej z nadmiernego zaufania do systemu lub niechęci do zaangażowania w dodatkową analizę. Wiele podmiotów przyjmuje już teraz dobre praktyki umożliwiające odwołanie się od pierwszej decyzji dla zagwarantowania odbiorcy decyzji, że została ona rozpatrzona przez człowieka.

Konto w social media, ban na użytkowniku
Decyzje dotyczące obecności osoby w social mediach (zakaz publikowania, ban, zawieszenie lub usunięcie profilu) tylko pozornie są decyzjami trywialnymi. Wiele osób korzysta z social mediów jako ważnego kanału zawodowego lub związanego z istotną działalnością pozazawodową. Każdy kto miał okazję dyskutować z którymkolwiek portalem w sprawie swojego bana, zawieszenia czy usunięcia profilu lub próbował odzyskać przejęty profil wie, że nie jest to proste. Komunikacja z centrum pomocy jest w większości zautomatyzowana. Na zmiany w tym zakresie (w postaci dobrych praktyk dla social mediów) nadal czekamy, obecne brzmienia regulaminów serwisów (które akceptujemy zakładając konta) dość szeroko pozwalają na automatyczne weryfikacje treści, działalność ludzkich weryfikatorów ograniczając do wybranych przypadków. Pozostaje cierpliwość w komunikacji a w przypadku zhakowanego konta – uporczywe zgłaszania profilu jako fałszywy.

Zdaniem autorki
Agnieszka Hajos-Iwańska – adwokat, partner w B2RLaw

Zagadnienia związane z ochroną praw osób w relacji do systemów wykorzystujących AI są dopiero w początkowej fazie określania. Pierwsze akty prawne całościowo regulujące tę tematykę (jak AI Act czy amerykańskie rozporządzenie wykonawcze prezydenta) wyznaczają kierunek, który będzie musiał być doprecyzowany i umocowany w prawie w sposób umożliwiający skuteczne dochodzenie praw. Z uwagi na wagę tej tematyki i wszechobecność systemów wykorzystujących AI, procesy zapewne będą się toczyć szybko.

https://www.rp.pl/biznes/art39976451-ochrona-praw-osob-kontra-sztuczna-inteligencja

Prawo

 1. Zintegrowane plany inwestycyjne: jest zainteresowanie, brakuje odwagi

Zofia Jóźwiak | Data dodania: 11.03.2024

Gminy ostrożnie podchodzą do możliwości stworzenia planu zagospodarowania wspólnie z inwestorem. A przedsiębiorcy na razie starają się wykorzystywać stare metody – warunki zabudowy i specustawę mieszkaniową. Ale bez zintegrowanych planów inwestycyjnych niektóre inwestycje trudno będzie przeprowadzić. Zdaniem prawników rola tego narzędzia będzie rosnąć.

Zintegrowane Plany Inwestycyjne (ZPI) można przygotowywać już od blisko pół roku, czyli od wejścia w życie nowelizacji ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym. Pytani przez nas eksperci nie znają, póki co, inwestycji, która ma powstać na podstawie tego instrumentu. Choć same przepisy oceniają dość dobrze, to twierdzą, że na razie inwestorzy wolą wykorzystywać wciąż dostępne i znane od lat sposoby – czyli korzystać z warunków zabudowy lub specustawy mieszkaniowej, a także planów miejscowych, które są dla nich mniej wymagające.

– Wybór pomiędzy ZPI, a decyzją o warunkach zabudowy zależy od kilku czynników. Jeśli spełnienie ustawowych przesłanek dla pozytywnej decyzji o warunkach zabudowy nie budzi większych wątpliwości – zapewne pewniejsze wciąż pozostaje niniejsze rozwiązanie. Wykorzystanie ZPI wciąż zależy od wielu niewiadomych proceduralnych – mówi serwisowi Prawo.pl dr hab. Maciej Nowak, prof. Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego w Szczecinie, kierownik Katedry Nieruchomości. – Ten instrument najbezpieczniej wykorzystywać , gdy inwestor ma dobrą współpracę z gminą, w ramach której ZPI miałby zostać uchwalony. Daje to pewną gwarancję, że ewentualne przyszłe, nie zawsze możliwe do łatwego przewidzenia problemy, uda się wspólnie, z dobrą wolą rozwiązać – dodaje prof. Nowak. Stare metody po wejściu w życie planów ogólnych mogą się jednak okazać zawodne.

Przeważają obawy
Samorządy są zainteresowane ZPI, chętnie szkolą się z tego tematu, ale pytani przez nas specjaliści nie znają żadnej gminy, która do tej pory odważyłaby się na inwestycję w tym trybie. Także przedsiębiorcy nie palą się do inwestowania na tej podstawie. Póki jest jeszcze taka możliwość, wolą korzystać z warunków zabudowy, jeżeli nie ma planu miejscowego lub ze specustawy mieszkaniowej, która jeszcze obowiązuje.

– To są dobrze znane samorządom i inwestorom tryby, dodatkowo, zwłaszcza wuzetki, nie kosztują inwestora tyle, co ZPI  – tłumaczy Agata Legat, radca prawny, prowadząca własną kancelarię.

Podobnego zdania jest Joanna Maj, radca prawny z kancelarii SWK Legal. – Dopóki okres przejściowy nie minie, mało kto będzie z ZPI korzystał . Na pewno dla inwestycji mieszkaniowych bezpieczniejsza będzie specustawa – uważa prawniczka.

Przez umowę urbanistyczną inwestor zobowiązuje się wobec gminy do realizacji inwestycji uzupełniającej czyli takiej, której zapewne będzie oczekiwała od dewelopera gmina w związku z realizacją planowanej przez niego zabudowy. Zobowiązanie to jest obligatoryjne. Inaczej uregulowane są zasady realizacji inwestycji w trybie specustawy mieszkaniowej – obecnie nie nakłada ona na inwestora obowiązku realizacji inwestycji uzupełniającej.

– Być może to również sprawia, że inwestycje nadal częściej realizowane są na podstawie przepisów specustawy mieszkaniowej, niż procedury ZPI – tłumaczy Joanna Maj.

Zdaniem Karola Jaworeckiego, radcy prawnego w kancelarii CMS, największym wyzwaniem będzie zmiana myślenia władz lokalnych i zachęcenie ich do traktowania przedsiębiorców jako partnerów odpowiedzialnych za sprawy gminne.  – Mimo że przepisy dotyczące ZPI są wzorowane na sprawdzonych w praktyce przepisach specustawy mieszkaniowej, to gminy nadal obawiają się wejścia z inwestorami w bezpośredni dialog – wskazuje.

Rola ZPI będzie rosnąć
Ale są też inwestycje, które mogą znacznie szybciej niż mieszkaniówka wymagać skorzystania z ZPI.
– Rozmawiamy z wieloma przedsiębiorcami z branży energetycznej, których inwestycje, zwłaszcza w odnawialne źródła energii, są blokowane przez brak jasnych reguł planowania przestrzennego w gminach. Transformacja energetyczna i odejście od źródeł kopalnych wymagają elastycznego podejścia do procesu inwestycyjnego – przekonuje Karol Jaworecki. Jego zdaniem, ZPI pomoże gminom uporządkować sprawy przestrzenne, a inwestorom przyśpieszyć realizację np. nowych farm fotowoltaicznych.

Według mec. Legat, ZPI mogą się okazać niezbędne przy lokalizowaniu wielkopowierzchniowych obiektów handlowych. Albo w  sytuacji, gdy nie ma odpowiedniego sąsiedztwa, by zlokalizować inwestycje na podstawie warunków zabudowy. Prawniczka uważa też, że z czasem rola ZPI będzie rosnąć. – W 2026, gdy przyjęte zostaną plany ogólne, na wuzetki będą niewielkie szanse, więc zainteresowanie ZPI na pewno wzrośnie – mówi mec. Legat.

Jak się umawiać, na co uważać
Według Agaty Legat przedsiębiorców może niepokoić, co będą musieli dać gminie w zamian, jako inwestycję uzupełniającą, by ta zdecydowała się na ZPI. Zwłaszcza, że inwestycja uzupełniająca musi być związana czy służyć głównej, nie może być tak, ze ktoś przychodził i w zamian za plan na  hipermarket, robił boisko.

– Przy OZE może być droga, sieci, ale inne powiązana trudno sobie wyobrazić. W osiedlu mieszkaniowym wachlarz możliwości jest większy – może to być szkoła, przedszkole, droga, sieci czy choćby oddanie kilku mieszkań –  wyjaśnia mec. Legat.

-Przedsiębiorcy powinni skoncentrować się na dobrym opisaniu swojej inwestycji w ZPI tak, aby przy wydawaniu pozwolenia na budowę nie było żadnych wątpliwości co do zgodności inwestycji z uchwalonym przez gminę ZPI. Gminy z kolei powinny zadbać o pełną realizację wymogów proceduralnych – przepisy nakładają w tym obszarze szereg obowiązków, a cała procedura powinna być w pełni transparentna Jaworecki.

Nadal brakuje wzoru
To, co zniechęca samorządy do podejmowania decyzji o ZPI, zwłaszcza przed wyborami, to brak wzoru umowy między JST a inwestorem. Ministerstwo Rozwoju i Technologii wydania takiego wzoru  na razie nie przewiduje. Jak czytamy w odpowiedziach na stronach rządowych „Projekt umowy urbanistycznej powinien odzwierciedlać wynik negocjacji pomiędzy stronami umowy. Obowiązek sporządzenia projektu leży po stronie właściwego miejscowo wójta, burmistrza bądź prezydenta miasta. MRiT obecnie nie planuje publikacji wzoru takiej umowy.

– Umowa urbanistyczna zawiera zobowiązania zarówno ze strony inwestora, jak i ze strony gminy – przypomina Joanna Maj.

W jej ramach inwestor może się zobowiązać na rzecz gminy w szczególności do:

– przekazania nieruchomości stanowiących część przedmiotu inwestycji głównej,
– pokrycia całości lub części kosztów realizacji inwestycji uzupełniającej, w tym do zapłaty ceny za nieruchomość, będącą własnością osoby trzeciej, na której ma być realizowana inwestycja uzupełniająca,
– pokrycia całości lub części poniesionych przez gminę kosztów uchwalenia zintegrowanego planu inwestycyjnego, w tym kosztów realizacji roszczeń związanych ze zmniejszeniem wartości nieruchomości w związku z uchwaleniem ZPI,
– zbycia na rzecz gminy swojej nieruchomości, jeśli będzie na niej realizowana inwestycja uzupełniająca; chodzi bowiem o to, by po zrealizowaniu inwestycji głównej teren tej inwestycji, wraz ze zrealizowanymi obiektami, przeszedł na własność gminy i mógł być przez nią dalej utrzymywany.

Prawnicy zwracają uwagę na zwrot „w szczególności”. Bo to znaczy, że katalog zawierający zobowiązania inwestora względem gminy jest przykładowy. – Czyli gmina może nałożyć na inwestora także inne, dodatkowe zobowiązania, które nie są przewidziane wprost w ustawie o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym – mówi mec. Maj. Przypomina, że jeśli inwestycja uzupełniająca (np. droga, teren zieleni, szkoła, przedszkole, żłobek lub inna infrastruktura służąca inwestycji głównej) będzie w całości lub w części realizowana na gruncie osoby trzeciej, to umowa urbanistyczna musi także określać warunki zbycia tej nieruchomości na rzecz gminy, zaś właściciel lub użytkownik wieczysty tej nieruchomości będzie także stroną tej umowy.

Umowa o ZPI  jest aktem prawa miejscowego.  – Tymczasem gminy obawiają się, że ten, kto dostanie zgodę, wykona tylko inwestycję główną. W przepisach nie zapisano bowiem obowiązku sprawdzenia, np. przed oddaniem inwestycji do użytkowania, czy umowa została wykonana. Dlatego stosowne zabezpieczenia trzeba przewidzieć w umowie. A  z kolei mankamentem dla przedsiębiorców jest brak limitu, do którego inwestor ma partycypować, możemy mieć do czynienia z koncertami życzeń ze strony gmin – obawia się mec. Legat.

https://www.prawo.pl/samorzad/zintegrowane-plany-inwestycyjne-w-gminach,525850.html

 2. SN: Odpowiedzialność członka zarządu spółki z o.o. za zaległości składkowe

Katarzyna Żaczkiewicz-Zborska | Data dodania: 15.03.2024

Po odejściu ze spółki z o.o. członek zarządu nie odpowiada swoim majątkiem za długi składkowe, jeśli wykaże w postępowaniu, że w okresie pełnienia przez niego funkcji członka zarządu nie było podstaw do zgłoszenia wniosku o ogłoszenie upadłości lub postępowania zapobiegającego upadłości – z tym wnioskiem zgodziła się Izba Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Najwyższego.

Prezes spółki z o.o. Andrzej K. złożył skargę przeciwko ZUS Oddział w Gorzowie Wielkopolskim, który obarczył go odpowiedzialnością za nieopłacenie w terminie składek na ubezpieczenie zdrowotne i społeczne oraz  Fundusz Pracy i Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Zaległości były spore, gdyż dotyczyło to ponad 12 miesięcy, a powodem były poważne trudności w płynnością finansową spółki. Ta zwróciła się nawet do ZUS o odroczenie płatności, lecz bez skutku.

Uwolnienie się od odpowiedzialności
ZUS powołał się na ustawę o systemie ubezpieczeń społecznych, w której zapisano, że do odpowiedzialności członków zarządu spółki stosuje się odpowiednio rozwiązanie przyjęte w art. 116 par. 1 Ordynacji podatkowej. Oznacza to, że zasadniczo odpowiadają oni całym swoim majątkiem za zaległości wobec ZUS.

Z tym, że nie stwierdzono niewypłacalności spółki. Dlatego decyzję ZUS  prezes zaskarżył do sądu, powołując się na art. 116 par. 1 pkt 1b ustawy z 29 sierpnia 1997 r. Ordynacja podatkowa w związku z art. 31 ustawy z 13 października 1998 r. o systemie ubezpieczeń społecznych, zwalniający z odpowiedzialności członków zarządu za zobowiązania finansowe spółki w związku z niezgłoszeniem wniosku o ogłoszenie upadłości.

W  Ordynacji podatkowej przewidziano kilka sytuacji, które pozwalają uwolnić się od odpowiedzialności. Mianowicie chodzi tutaj o:

– złożenie wniosku o ogłoszenie upadłości spółki w terminie;
– zatwierdzenie układu w postępowaniu;
– wskazanie mienia spółki, z którego egzekucja umożliwi zaspokojenie zaległości składkowych w znacznej części;
– udowodnienie, iż do niezłożenia wniosku o ogłoszenie upadłości spółki w terminie doszło bez winy danego członka zarządu.

Jeżeli zatem w danym stanie faktycznym zachodzi jedna z wymienionych powyżej okoliczności, wówczas członek zarządu spółki może uwolnić się od odpowiedzialności wobec ZUS.

Sąd I instancji przyznał rację skarżącemu Andrzejowi K. Według sądu, istniały podstawy do wyłączenia odpowiedzialności członka zarządu za długi spółki aż do ogłoszenia upadłości. Odwołujący się to członek zarządu, a składki odprowadzała księgowa.

Dwie linie orzecznicze
Od tego wyroku apelację złożył ZUS. Sąd Apelacyjny w Poznaniu powziął wątpliwość: czy w sytuacji, w której brak jest podstaw do złożenia wniosku o upadłość, a pomimo tego dochodzi do powstania zaległości z tytułu niepłacenia przez spółkę składek na ubezpieczenie społeczne, zdrowotne,, zastosowanie będzie mieć art. 116 par. 1 pkt 1b ustawy Ordynacja podatkowa, zwalniający z odpowiedzialności członków zarządu za zobowiązania finansowe spółki w związku z niezgłoszeniem wniosku o ogłoszenie upadłości bez swojej winy?

Sąd Apelacyjny stwierdził, że wyłoniły się w tej kwestii dwie linie orzecznicze:

Członek zarządu nie odpowiada za zaległości składkowe. Członek zarządu spółki z ograniczoną odpowiedzialnością, może również po zakończeniu pełnienia tej funkcji, uwolnić się od odpowiedzialności za zaległości podatkowe powstałe w tym czasie, jeżeli wykaże w postępowaniu podatkowym, że w okresie pełnienia przez niego funkcji członka zarządu nie było podstaw do zgłoszenia wniosku o ogłoszenie upadłości lub postępowania zapobiegającego upadłości (tak jak w uchwale siedmiu sędziów NSA II FPS 3/09 z 10 sierpnia 2009 r. dotyczącej podatków)
Członek zarządu spółki odpowiada za zaległości składkowe, nawet jeśli spółka ma trudności finansowe (WSA w Kielcach).
Sąd Najwyższy postanowił odmówić podjęcia uchwały, gdyż zagadnienie prawne przedstawione SN nie spełniało wymogów.

Jak wskazała sędzia sprawozdawca Halina Kiryło, pytanie prawne musi mieć abstrakcyjny charakter i służyć rozstrzygnięciu sprawy. W tym wypadku podjęcie uchwały nie odniesie się do stanu faktycznego, gdyż ten nie został wnikliwie przeanalizowany przez sąd II instancji.

Ponadto nie ma rozbieżności wykładni art. 116 Ordynacji podatkowej w zakresie składek. Uchwała Naczelnego Sądu Administracyjnego z 2009 roku jest trafna. Jeśli członek zarządu spółki z o.o. nie wystąpi z wnioskiem o upadłość i ma do tego uzasadnione powody, to nie odpowiada on za długi składkowe. W tej sprawie nie odpowiada za długi po odejściu ze spółki.

Postanowienie Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Najwyższego z 13 marca 2024 r., sygnatura akt III UZP 7/23.

https://www.prawo.pl/kadry/odpowiedzialnosc-czlonka-zarzadu-spolki-z-oo-za-zaleglosci-skladkowe,525973.html

 3. Garaż bez pozwolenia czy na zgłoszenie, od czego to zależy?

Katarzyna Niemiec | Data dodania: 15.03.2024

Budowa garażu bardzo często nie wymaga żadnych formalności. Nie zawsze jednak tak jest. Bywa, że niezbędne jest zgłoszenie, a nawet pozwolenie na budowę. Wpływ na to ma konstrukcja garażu, powierzchnia i rodzaj zabudowy czy łączna liczba obiektów na działce. Natomiast bez znaczenia jest, z jakiego materiału garaż będzie wybudowany.

Garaż wolnostojący, blaszany, czy typu wiata? Formalności towarzyszące ich budowie są różne. Bardzo często nie trzeba spełnić żadnych, nie jest to jednak regułą.

Garaż – wiata, bez formalności 
Gdy chodzi o wiatę garażową, to w przeciwieństwie do garażu wolnostojącego, będzie ona pozbawiona co najmniej jednej ściany. Za podstawowe elementy wiaty uznaje się wsparcie danej budowli na słupach, stanowiących podstawowy element konstrukcyjny, wiążący budowlę trwale z gruntem (wyrok z 5 czerwca 2013 r. WSA w Gdańsku, sygnatura akt II SA/Gd 175/13).

Co najważniejsze, jeżeli działka, na której wiata garażowa ma powstać, jest już zabudowana budynkiem mieszkalnym albo jest przeznaczona pod ten cel, istnieje możliwość, że nie będą musiały zostać spełnione żadne formalności, zatem od razu będzie można budować.

Istnieją dwa warunki, które trzeba spełnić: wiata nie może mieć większej powierzchni zabudowy niż 50 mkw. oraz łączna liczba tych wiat na działce nie może przekraczać dwóch na każde 1000 mkw. powierzchni działki (art. 29 ust. 2 pkt 2 prawa budowlanego).

Większość garaży wymaga zgłoszenia
Jeżeli zamierzamy wybudować wiatę garażową na działce innej niż mieszkaniowa oraz wolnostojący garaż, będący budynkiem trwale związanym z gruntem, posiadającym fundamenty i wszystkie ściany, co do zasady będzie potrzebne zgłoszenie, w celu możliwości rozpoczęcia robót. Zgodnie z art. 29 ust. 1 pkt. 14 prawa budowlanego, nie wymaga decyzji o pozwoleniu na budowę, natomiast wymaga zgłoszenia  budowa garaży i wiat o powierzchni zabudowy do 35 mkw., przy czym łączna liczba tych obiektów na działce nie może przekraczać dwóch na każde 500 mkw. powierzchni działki. W tym wypadku, podobnie jak w przypadku wiat garażowych lokowanych na działkach mieszkalnych, należy zwrócić uwagę na powierzchnię zabudowy oraz lokalizację tego typu obiektów już znajdujących się na działce.

Na wniesienie sprzeciwu – 30 dni 
Dużym atutem postępowania zainicjowanego zgłoszeniem budowy, jest jego szybkość. Starosta (prezydent miasta na prawach powiatu) ma 21 dni od dnia doręczenia zgłoszenia na wniesienie sprzeciwu. Jeżeli tego nie zrobi, to po upływie 21 dni można legalnie przystąpić do budowy (art. 30 ust. 5 prawa budowlanego). Budowę można zacząć też przed upływem 21 dni pod warunkiem, że starosta (prezydent miasta na prawach powiatu) wyda zaświadczenie o braku podstaw do wniesienia sprzeciwu (art. 30 ust. 5aa prawa budowlanego). Szczegółowe wymogi formalne zgłoszenia unormowane są w art. 30 ust. 1b – 4f prawa budowlanego. W samym zgłoszeniu należy określić rodzaj, zakres, miejsce i sposób wykonywania robót budowlanych oraz termin ich rozpoczęcia. Do zgłoszenia budowy garażu należy dołączyć:

– oświadczenie, pod rygorem odpowiedzialności karnej, o posiadanym prawie do dysponowania nieruchomością na cele budowlane,
– odpowiednie szkice lub rysunki – w zależności od potrzeb,
– pozwolenia, uzgodnienia i opinie, których obowiązek dołączenia wynika z przepisów odrębnych, w szczególności decyzję o środowiskowych uwarunkowaniach (jednakże w przypadku budowy garażu, w większości przypadków takowa decyzja nie będzie potrzebna).

Zgłoszenie budowy garażu można złożyć na papierze albo za pośrednictwem portalu e-Budownictwo. Wzór formularza, na którym wnosi się zgłoszenie, został określony przez Ministra Rozwoju, Pracy i Technologii w rozporządzeniu z dnia 12 lutego 2021 r. w sprawie określenia wzoru formularza zgłoszenia budowy lub wykonywania innych robot budowlanych.

Kiedy potrzebne jest pozwolenie na budowę
Wcześniej opisywane przypadki budowy wiaty garażowej na działce mieszkaniowej oraz wiat i garaży wolnostojących nie większych niż 35 mkw. powierzchni zabudowy, są zwolnione z obowiązku uzyskania pozwolenia na budowę.  Pozwolenie budowlane będzie konieczna, jeżeli garaż:

– nie będzie wolnostojący, tj. będzie przylegał do innego obiektu,
– garaż lub wiata garażowa będą miały powierzchnię zabudowy większą niż 35 mkw. (wyjątek stanowi lokalizacja wiaty na działce mieszkalnej, w tym wypadku wiata musi mieć powierzchnię zabudowy większą niż 50 mkw.),
– łączna liczba takich obiektów przekroczy dwa na 500 mkw. działki (w przypadku wiaty lokowanej na działce mieszkalnej – dwa na 1000 mkw).

Postępowanie w sprawie pozwolenia na budowę wszczyna się na wniosek inwestora. Poza tym, że proces uzyskiwania pozwolenia na budowę jest znacznie dłuższy, często biorą w nim udział sąsiedzi, poprzedzony jest uzgodnieniami, inwestor będzie zmuszony ponieść o wiele wyższe koszty, w porównaniu do zgłoszenia.

Ponadto art. 33 ust. 2 prawa budowlanego nakłada obowiązek dołączenia do wniosku projektu zagospodarowania działki lub terenu oraz projekt architektoniczno-budowlany, dlatego koniecznie trzeba będzie skorzystać z usług profesjonalisty. Poza tym, przed wydaniem pozwolenia na budowę, organ administracji architektoniczno-budowlanej jest zobligowany do bardzo szczegółowego badania wniosku. Może zdarzyć się i tak, że organ postanowieniem nałoży na inwestora obowiązek usunięcia nieprawidłowości (art. 35 ust. 3 prawa budowlanego), którego niewykonanie będzie skutkowało odmową wydania pozwolenia na budowę.

https://www.prawo.pl/biznes/garaz-bez-pozwolenia-czy-na-zgloszenie-od-czego-to-zalezy,525914.html