Budownictwo i PZP | Prasówka | 13.06.2024 r.
Rynek Infrastruktury
1. Szykuje się kolejny pomiar ruchu
Autor: ep. | Data publikacji: 13-06-2024
W przyszłym roku Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad przeprowadzi kolejny Generalny Pomiar Ruchu. Trwa wybieranie wykonawców, którzy policzą pojazdy na najważniejszych trasach.
GPR przeprowadzany jest co 5 lat. Jego wyniki dają podstawę do podejmowania działań planistycznych, projektowych i strategicznych na sieci drogowej. Służą również planowaniu zarządzania ruchem, opracowania statystyk transportowych czy analiz środowiskowych.
Pomiary będą prowadzone na sieci dróg krajowych zarządzanych przez GDDKiA oraz odcinkach koncesyjnych. Pomiary będą prowadzone w sposób automatyczny, a także za pomocą wideorejestracji w określonych dniach w ciągu całego roku 2025.
Przy pomiarach wykonywanych metodą wideorejestracji GDDKiA dopuszcza stosowanie metod rozpoznania obrazu z wykorzystaniem sztucznej inteligencji.
Na całej sieci wyznaczonych zostało ok. 2450 odcinków pomiarowych. Dla każdego z nich zarządca drogowy chce uzyskać charakterystykę ruchu – będzie ona dostępna w postaci opracowań opisowych, a także tabel, map i zestawień.
GDDKiA ma już oferty od podmiotów zainteresowanych opracowaniem wyników pomiarów (wpłynęły trzy oferty). Teraz szuka wykonawców, którzy pomiary przeprowadzą na terenie każdego z oddziałów GDDKiA. Trwają przetargi w pięciu oddziałach awców zainteresowanych opracowaniem wyników przyszłorocznego Generalnego Pomiaru Ruchu. Jesteśmy w trakcie przetargów na wybór wykonawców pomiaru w pięciu Oddziałach GDDKiA: Opolu, Gdańsku, Katowicach, Zielonej Górze i Olsztynie, a niebawem mają być ogłoszone podobne postępowania dla Szczecina i Krakowa i pozostałych województw.
2. Mirbud pozyskał w maju zlecenia za prawie 1 mld zł
Autor: ep. | Data publikacji: 12-06-2024
Portfel zamówień Grupy Kapitałowej Mirbud przekroczył 6 mld zł. Tylko w maju Grupa pozyskała zamówienia o wartości blisko 1 mld zł.
Na koniec maja zamówienia, które Mirbud ma do zrealizowania w perspektywie do roku 2028 osiągnęły wartość 6,1 mld zł netto. W tej kwocie 969 mln zł stanowią zlecenia, dla których umowy zostały zawarte w maju.
Umową o największej wartości był kontrakt na projekt i budowę drogi S10 Szczecin – Piła na odcinku pomiędzy końcem obwodnicy Stargardu a początkiem obwodnicy Piły. To zlecenie na kwotę 542,7 mln zł netto.
Od tego samego zamawiającego – GDDKiA – Mirbud pozyskał także w maju zlecenie o wartości blisko 256 mln zł netto. Dotyczy zaprojektowania i budowy drogi ekspresowej S16 na odcinku Knyszyn – Krynice.
Istotne zlecenia Mirbud pozyskał także od inwestorów samorządowych. To budowa Skierniewickiego Centrum Sportu i Rekreacji (umowa warta ponad 93 mln zł netto), przebudowa stadionu miejskiego w Chełmie za 77 mln zł netto. Oferta Mirbudu została także wybrana jako najkorzystniejsza w przetargu na budowę/modernizację infrastruktury wodno-kanalizacyjnej, drogowej i elektroenergetycznej na terenie Dolnośląskiej Strefy Aktywności Gospodarczej – S 3 Jawor. W tym przypadku mowa o zadaniu wartym 46,3 mln zł. – umowa została zawarta już w czerwcu.
Jeśli chodzi o portfel zamówień w obszarze infrastruktury, zadania (realizowane w tym przypadku w konsorcjum ze spółką z tej samej grupy – Kobylarnią) na koniec maja miały wartość 4,655 mld zł. Jak podano, w maju konsorcjum złożyło 9 ofert o wartości ok. 740 mln zł. W tym czasie oferty złożone w segmencie kubaturowym miały wartość ponad 1,1 mld zł.
Mirbud realizuje obecnie m.in. drogę S1 obejście Węgierskiej Górki z tunelem, fragment drogi S1 Kosztowy – Bielsko-Biała (odc. 3) oraz S74 Przełom/Mniów – Kielce. Jest także wykonawca m.in. obwodnicy Poręby i Zawiercia w ciągu drogi krajowej nr 78.
Obecnie GK Mirbud szykuje się do wyemitowania akcji. Pozyskane stąd środki chce wykorzystać na umocnienie się na rynku budownictwa kolejowego (w grę wchodzi zakup innej spółki) i drogowego.
3. Lubelskie. Wiemy, kto wykona ważną analizę ws. S19
Autor: Grzegorz Rekiel | Data publikacji: 12-06-2024
Znamy już firmę, która wykona tzw. analizę porealizacyjną dla dwóch odcinków S19 w województwie lubelskim.
Chodzi o fragmenty od Lublina do węzła Niedrzwica Duża oraz od obwodnicy Kraśnika do węzła Słodków. Pierwszy odcinek o długości 12 km, został oddany do ruchu w grudniu 2021 r. W ramach zadania wybudowano 15 obiektów inżynierskich, w tym cztery mosty, 10 wiaduktów i kładkę. Powstały dwa węzły drogowe (Strzeszkowice i Niedrzwica Duża).
Z kolei obwodnica Kraśnika ma długość ok. 10 km. Powstało 12 obiektów inżynierskich – dwa mosty i 10 wiaduktów. Wybudowane też zostały dwa węzły drogowe (Kraśnik Północ oraz Kraśnik Południe, gdzie powstało także połączenie drogą krajową nr 74).
Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad szukała firmy, która wykona tzw. analizę porealizacyjną dla tych dwóch fragmentów. Urzędnicy wyłonili wykonawcę, którym będzie firma Hydrogeotechnika z Kielce. Umowa opiewać będzie na ponad 300 tysięcy złotych w przypadku jednego fragmentu, a na ponad 200 tys. zł – w przypadku drugiego.
Firma z Kielc jako jedyna stanęła do przetargu. W obu przypadkach GDDKiA musiała dołożyć kilkadziesiąt tysięcy złotych. Wszystko powinno być gotowe w ciągu 5 miesięcy od podpisania umowy.
Przypomnijmy, że pod koniec maja 2022 roku Lublin i Rzeszów zostały połączone drogą ekspresową. Oddany do użytku został wówczas 20-kilometrowy odcinek S19 między Niedrzwicą Dużą a Kraśnikiem. Dzięki temu kierowcy mogli skorzystać z całej drogi ekspresowej na trasie Lublin – Rzeszów. Po oddaniu ostatniego odcinka S19 na trasie łączącej stolice województwa lubelskiego i podkarpackiego, mieszkańcy Rzeszowa uzyskali połączenie drogami ekspresowymi z Warszawą, a kierowcy z Lubelszczyzny ekspresowo mogą dotrzeć do autostrady A4.
Rzeczpospolita
1. Rosja zawiesza handel dolarami i euro. Sankcje biją mocniej w rosyjską gospodarkę
Publikacja: 13.06.2024 09:33
Nowe amerykańskie sankcje wymusiły natychmiastowe zawieszenie handlu dolarami i euro na giełdzie w Moskwie. Amerykanie przedstawili w środę szeroki pakiet dodatkowych sankcji mających uderzyć w „gospodarkę wojenną” Rosji.
Giełda i bank centralny pospiesznie wydały w tej sprawie oświadczenia w środę – dzień wolny od pracy w Rosji – w ciągu godziny od ogłoszenia przez Waszyngton nowej rundy sankcji mających na celu odcięcie przepływu pieniędzy i towarów mogących finansować wojnę Rosji na Ukrainie – informuje Reuters.
„Z powodu wprowadzenia przez Stany Zjednoczone środków ograniczających wobec Moskiewskiej Giełdy (MOEX), handel giełdowy i rozliczenia instrumentów dostarczalnych w dolarach amerykańskich i euro zostają zawieszone” – poinformował bank centralny. Oznacza, że banki, firmy i inwestorzy nie będą już mogli handlować żadną z walut za pośrednictwem centralnej giełdy, która oferuje korzyści pod względem płynności, rozliczeń i nadzoru.
Zamiast tego będą musieli handlować pozagiełdowo (OTC), gdzie transakcje są zawierane bezpośrednio między dwiema stronami. Bank centralny powiedział, że będzie korzystał z danych OTC w celu ustalenia oficjalnych kursów wymiany.
Wielu Rosjan trzyma część swoich oszczędności w dolarach lub euro, mając na uwadze okresowe kryzysy w ostatnich dekadach, kiedy rubel stracił na wartości. Bank centralny zapewnił obywateli, że te depozyty są bezpieczne. „Firmy i osoby fizyczne mogą nadal kupować i sprzedawać dolary amerykańskie i euro za pośrednictwem rosyjskich banków. Wszystkie środki w dolarach amerykańskich i euro na rachunkach i depozytach obywateli i firm pozostają bezpieczne” — poinformował bank centralny.
„Nie obchodzi nas to, mamy juana”
Anonimowa osoba z dużego, nieobjętego sankcjami rosyjskiego eksportera towarów powiedziała agencji Reuters: „Nie obchodzi nas to, mamy juana. Zdobycie dolarów i euro w Rosji jest praktycznie niemożliwe”.
Wraz z dążeniem Moskwy do zacieśnienia stosunków handlowych i politycznych z Pekinem, chiński juan wyparł dolara, stając się najczęściej wymienianą walutą MOEX, stanowiąc 53,6 proc. wszystkich wymienianych walut obcych w maju — informuje Reuters.
Według danych LSEG wolumen obrotu dolar-rubel na MOEX wynosi zwykle około 1 miliarda rubli (11 milionów dolarów) dziennie, podczas gdy obrót euro-rubel oscyluje wokół 300 milionów rubli dziennie. W przypadku obrotu juan-rubel dzienne wolumeny regularnie przekraczają obecnie 8 miliardów rubli.
Nowe amerykańskie sankcje gospodarcze mocno uderzają w rosyjską gospodarkę
Amerykanie przedstawili w środę szeroki pakiet dodatkowych sankcji mających uderzyć w „gospodarkę wojenną” Rosji i odciąć ją od dostaw kluczowych materiałów i usług, m.in. z Chin. Rosjanie zostaną odcięci też od amerykańskich usług IT.
Departament Skarbu USA poinformował,że działania podjęte w przeddzień szczytu G7 we Włoszech mają na celu znaczące zwiększenie ryzyka sankcji wtórnych dla podmiotów prowadzących interesy z rosyjskimi bankami, przemysłem zbrojeniowym i innymi kluczowymi sektorami gospodarki. Dotyczy to również Chin, pełniących główną rolę w omijaniu dotychczasowych restrykcji.
2. Wiceminister klimatu: Jest już trzeci wniosek operatora systemu kaucyjnego
Publikacja: 13.06.2024 10:07
Trzeci wniosek o zezwolenie na utworzenie operatora systemu kaucyjnego, początek konsultacji międzyresortowych oraz rezygnację z opakowań po kefirach i mleku w systemie kaucyjnym zapowiedziała na konferencji Anita Sowińska, wiceminister klimatu.
– Kaucja staje się faktem, przechodzimy do kolejnego etapu, jakim jest procedowanie przez radę ministrów, mamy nadzieję, ze to nastąpi najpóźniej w lipcu. Potrzebujemy tego czasu w tym procesie legislacji, bo ustawa wymaga notyfikacji unijnej – mówiła minister Sowińska na konferencji Anita Sowińska, wiceminister klimatu i środowiska w czwartek rano. – W tej chwili trwają konsultacje międzyresortowe, dziś będę rozmawiać z ministrem finansów, w przyszłym tygodniu będzie spotkanie w KPRM, wczoraj mieliśmy bardzo merytoryczne i owocne spotkanie z ministrem rolnictwa Czesławem Siekierskim – mówiła.
Jest wniosek trzeciego operatora. „Duży gracz”
Poinformowała, że obecnie już dwóch operatorów działa z zezwoleniem ministerstwa, a w czerwcu trafił do resortu wniosek ze strony trzeciej spółki, „dużego gracza”, jak to ujęła minister.
Konferencja została zorganizowana prawdopodobnie, by podsumować ustalenia konsultacji społecznych. – Mieliśmy bardzo dużo interesariuszy, reprezentowali środowisko wytwórców, sklepów, operatorów, samorządów, zadaniem MKIŚ było znalezienie konsensusu w sprawach sprzecznych interesów i przy uwzględnieniu celu nadrzędnego, czyli społecznego i środowiskowego – mówiła Sowińska.
Dlaczego opakowania po napojach mlecznych wypadły z systemu kaucyjnego?
Główną zmianą, jaką zakomunikowała, jest, że kefiry, jogurty i inne napoje mleczne nie trafią do systemu kaucyjnego. – Wynikiem konsultacji było przyjęcie ważnego postulatu branży mleczarskiej. Zdecydowaliśmy się po uwzględnieniu wszystkich uwag, by opakowania po mleku i produktach mlecznych wyłączyć z systemu kaucyjnego. Były obawy, prawdopodobnie uzasadnione, że moglibyśmy mieć problemy z utrzymaniem czystości w punktach zbiorki i małych sklepach – mówiła Sowińska.
Minister dodała, że resort nadal zastanawia się nad kształtem ewentualnej organizacji parasolowej i do początku lipca mają coś zaproponować.
System kaucyjny zacznie obowiązywać bez zmian — w styczniu 2025 r. – Dałam słowo, że nie zmienię rozporządzenia o opłacie produktowej, która jest minimalna, to 0,1 zł na kg plastiku lub metalu. To oznacza, ze wytwórcy mogą wejść w system lub nie muszą, jeśli nie będą gotowi. Ale zależy nam, by ten system zadziałał, bo niektórzy operatorzy bardzo intensywnie przygotowują się, i niektóre sklepy, na początek roku. Nie możemy zawieźć ich zaufania – podsumowała Sowińska.
3. James C.F. Huang: Polski biznes musi mocniej promować się na Tajwanie
Publikacja: 13.06.2024 04:30
Projektowanie czipów i ich integracja, zastosowania sztucznej inteligencji – w to tajwańskie firmy mogą inwestować w Polsce – sugeruje James C.F. Huang, szef Taiwan Trade Development Council, tamtejszego odpowiednika PAIH.
Ludzie z Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu (PAIH) byli w maju na Tajwanie, pan jest teraz w Warszawie. Coś się więc dzieje. Jaki jest cel pana wizyty?
Wasz kraj jest niezwykle ważny w kontekście obecnej globalnej restrukturyzacji przemysłu i łańcuchów dostaw. Jestem tu, aby rozmawiać o wzmocnieniu naszych dwustronnych więzi w zakresie inwestycji, współpracy branżowej i handlowej. To druga część naszej europejskiej trasy. Najpierw pojechaliśmy do Berlina i otworzyliśmy wystawę Tajwanu w Europie. Zorganizowaliśmy tam również forum półprzewodników Tajwan–Europa, w którym uczestniczyły wszyscy główni gracze w branży półprzewodników w Europie.
Co interesującego jest w Polsce dla przedstawiciela biznesu Tajwanu?
Po pierwsze, w ciągu ostatnich trzech lat światowy łańcuch dostaw przechodzi restrukturyzację w związku z napięciami geopolitycznymi, zwłaszcza pomiędzy USA a Chinami. Byliśmy świadkami bardzo dużych bezpośrednich inwestycji zagranicznych w Wietnamie, Azji Południowo-Wschodniej, Indiach, Meksyku, a także w Europie Środkowo-Wschodniej. W przeszłości tajwańskie inwestycje w tym regionie skupiały się w Czechach, jednak coraz więcej firm jest zainteresowanych zbadaniem możliwości inwestowania w Polsce. Rozumieją, że Polska ma pewne zalety: jest największa w Europie Środkowo-Wschodniej i ma spory rynek wewnętrzny. Wasza strategiczna pozycja w regionie sprawia, że Polska jest dobrym kierunkiem dla naszych firm
Porozmawiajmy o możliwościach biznesowych w Polsce. W jakich sektorach pan je widzi?
Polska jest bardzo dobra w przemyśle samochodowym, także branża kosmetyczna jest jedną z waszych bardzo mocnych stron. Macie obfite zasoby naturalne. Dla tajwańskich firm to dobra możliwość przyjazdu do Europy, poznania wspólnego rynku UE lub stania się częścią europejskich łańcuchów dostaw. Przed 2020 rokiem globalny łańcuch dostaw był spłaszczony, teraz jest pionowy.
Polska jest mocna w produkcji części do samochodów, ale głównie do tych z silnikami spalinowymi, nie elektrycznymi. Transformacja w kierunku elektromobilności to ogromne wyzwanie dla producentów. Czy widzi pan tu możliwość?
W tym zakresie musimy współpracować z głównymi europejskimi producentami. Mają oni fabryki w Polsce, tak jak Volkswagen czy Mercedes. Zabrałem delegację firm z tajwańskiego łańcucha dostaw dla pojazdów elektrycznych, by odwiedziła niemieckich, francuskich i włoskich wytwórców. W ostatnich dwóch tygodniach nawiązaliśmy bardzo bliską współpracę z tymi producentami OEM [dostarczającymi komponenty do różnych koncernów – red.], dzięki czemu możemy współpracować z głównymi firmami motoryzacyjnymi w Niemczech i we Francji. Polskie moce produkcyjne są ważną częścią ich działalności.
Powinniśmy patrzeć w przyszłość zamiast wstecz. Trzeba przyznać, że pojazdy z silnikiem spalinowym nie są mocną stroną Tajwanu, ale elektryczne–- już tak. Jeśli o nie chodzi, znaczenie mają rozwiązania ICT: półprzewodniki, czipy samochodowe, liczy się oprogramowanie. Tajwan jest bardzo dobry w tych obszarach. Po drugie, mamy bardzo dobre rozwiązania ICT. Na naszą tajwańską wystawę w Berlinie zaprosiliśmy ponad 100 firm, aby zaprezentowały swoje najnowsze rozwiązania z zakresu inteligentnej opieki zdrowotnej, inteligentnej mobilności, inteligentnych miast, inteligentnego życia w połączeniu z aplikacjami AI. Mam wielką nadzieję, że w tym obszarze będziemy mogli współpracować z Polską. Na pewno zapyta mnie pan o półprzewodniki…
Jasne, że zapytam. W zeszłym roku przedstawiciele polskiego rządu sugerowali, że może pojawić się inwestycja TSMC [czołowy tajwański producent zaawansowanych układów scalonych – red.]. A w 2022 r. TSMC starało się dotrzeć do młodych talentów na Politechnice Wrocławskiej. Raczej nie robili tego dla zabawy. To część ich planu. Jaki zatem jest ten plan?
Nie mogę wypowiadać się w imieniu TSMC. Firmy TSMC i ESMC wysłały wczoraj kadrę kierowniczą wysokiego szczebla z wystąpieniami na naszym forum poświęconym półprzewodnikom [w Berlinie – red.]. W forum uczestniczyli też główni partnerzy TSMC w Niemczech, jak np. Infineon, producent materiałów półprzewodnikowych.
Tu wyjaśnienie: w ciągu ostatnich dwóch, trzech lat prawie każdy kraj wysyła na Tajwan delegację z prośbą, aby TSMC rozpoczęło u niego produkcję, ale to nie jest realistyczne. Produkcja półprzewodników to technologia na najwyższym poziomie (mówimy o technice 2 nanometrów), więc nierealistyczne jest jej prowadzenie w dowolnym kraju.
Ale w Japonii?
Dlaczego możliwe jest to Japonii [rejon Kumamoto – red.] i w Phoenix w Arizonie, w USA? Ponieważ Japonia ma już dojrzały ekosystem półprzewodników. Choć nie są tak dobrzy jak Tajwan, ale wiele firm technologicznych już tam działa, jest też Sony. W Phoenix znajduje się wiele firm zajmujących się półprzewodnikami, np. Intel. Istnieje już więc ekosystem dla łańcucha dostaw półprzewodników.
Natomiast w przypadku innych krajów możliwości byłyby widoczne zarówno w tzw. upstreamie, jak i downstreamie. Downstream w tej branży to „pakowanie” półprzewodników [integracja komponentów wyprodukowanych gdzie indziej – red.]. Dlatego Intel ogłosił w ub.r., że inwestuje w Polsce 7,2 mld dol. Upstream z kolei to projektowanie układów scalonych. Do tego nie potrzeba obiektów, nie potrzeba maszyn za wiele miliardów dolarów. Wszystko, czego potrzeba, to talenty, ludzie do projektowania układów scalonych. Firmy takie jak MediaTek, Qualcomm, AMD, Nvidia, wszystkie są domami projektowymi układów scalonych. Nie produkują chipów, zlecają ich produkcję TSMC. Do produkcji trzeba mieć ekosystem taki jak w Phoenix w USA. Dlatego bardziej realistyczne byłoby, gdyby taki kraj jak Polska wszedł w upstream i downstream.
Łatwiej od tego zacząć.
Dlatego na Tajwanie zainicjowaliśmy program szkolenia talentów. Począwszy od marca tego roku, europejscy studenci – głównie z Niemiec, Polski i Czech – wyjeżdżają na Tajwan. Pierwszy projekt zainicjował National Taiwan University. Sześć tajwańskich uniwersytetów utworzyło już instytuty półprzewodników. Europejscy studenci będą przyjeżdżać na Tajwan na studia, a po semestrze idą do TSMC na może trzy- lub sześciomiesięczny staż.
A potem są zatrudniani przez TSMC?
Na całym świecie brakuje talentów. Nawet fabryka TSMC w Dreźnie, która zacznie produkować chipy w 2027 r., potrzebuje wielu talentów: inżynierów, naukowców. Myślę jednak, że program szkoleniowy koncentruje się nie tylko na produkcji, ale także na projektowaniu układów scalonych.
W jakich jeszcze branżach widzi pan możliwość inwestycji?
W tej chwili nasze inwestycje w łańcuch dostaw w Europie skupiają się głównie w Czechach (głównie przemysł elektroniczny), są też pewne inwestycje na Węgrzech. W przeszłości firmy produkowały głównie w Chinach. Z powodu wojny handlowej USA–Chiny przedsiębiorcy wycofują się z Chin. Byli już w Wietnamie, Tajlandii, Malezji i Indiach. Teraz mówimy o tzw. odpornym łańcuchu dostaw i rodzimych łańcuchach dostaw. Zatem firmy EMS [produkują elektronikę na zlecenie innych – red.] są proszone przez swoich klientów o wejście do Meksyku, Wietnamu i Europy Środkowo-Wschodniej. Polska ma więc szansa na ich przyciągnięcie.
Co nasz kraj powinien robić, żeby ich przyciągnąć?
Aktywniej promować się za granicą. To nie tylko firmy typu EMS. Weszliśmy już w erę sztucznej inteligencji, a Tajwan jest prawdopodobnie najważniejszym krajem na świecie pod względem AI.
AI to dla nas w Polsce gorący temat. Wywiad ten zostanie spisany przez sztuczną inteligencję. A jaka jest szansa na współpracę w sektorze czystej energii? Polska prowadzi transformację energetyczną.
Muszę przyznać, że nie jesteśmy zbyt dobrzy w dużych projektach transformacji ku zielonej energii. Jeśli jednak mówisz o zastosowaniach i rozwiązaniach w tym zakresie, jesteśmy w tym bardzo dobrzy – we wszelkiego rodzaju rozwiązaniach w zakresie zielonej energii oraz energii odnawialnej i recyklingu. Moja organizacja na Tajwanie co roku organizuje 26 dużych międzynarodowych wystaw. Jedną z nich jest Energy Taiwan. Koncentrujemy się na zielonych rozwiązaniach oraz energii odnawialnej i gospodarce o obiegu zamkniętym. Na przykład na naszej tajwańskiej wystawie w Berlinie zaprezentowaliśmy mobilną stację ładowania pojazdów elektrycznych. Właściciele pojazdów elektrycznych muszą albo mieć stację ładowania w domu, albo szukać publicznych stacji ładowania.
To problem także w Polsce.
Mamy mobilne stacje ładowania. Jeśli nie masz pewności, czy uda ci się znaleźć stację ładowania, a bateria traci moc, można po prostu skorzystać z aplikacji, a mobilna stacja ładowania sama do ciebie przyjdzie.
Jakie są nowe inwestycje tajwańskie w Polsce?
Firma spożywcza Qimei, dobrze znana na Tajwanie, inwestuje w Polsce, współpracując ze swoim polskim partnerem [tworzy spółkę joint venture z SuperDrobem z Łodzi – red.]. Swoje inwestycje zwiększa inna tajwańska firma elektroniczna o nazwie Compal [produkuje sprzęt elektroniczny – red.].
A widzi pan na Tajwanie szanse dla polskich eksporterów?
Sprowadzamy z Polski samochody, głównie oczywiście marek europejskich produkowanych w Polsce. Musimy ze sobą więcej rozmawiać. I trzeba bardzie promować Polskę na Tajwanie. Każdy kraj przywiązuje dużą wagę do sztucznej inteligencji. To obszar, w którym można współpracować z tajwańskimi firmami. W zeszłym tygodniu szefowie wielkich firm technologicznych ze świata byli na Tajwanie i brali udział w targach Computex, prezentując najnowsze produkty i usługi. To zatem coś, w czym możemy współpracować.
Czy Tajwan wesprze odbudowę Ukrainy? Widzi pan tu szanse współpracy z Polską?
To jeden z celów mojej wizyty w Polsce – zrozumieć sytuację w tej części świata i to, jak możemy pomóc zarówno Polsce, jak i Ukrainie. Myślę, że Tajwan z radością zaoferuje pomoc. W zeszłym miesiącu zaprosiliśmy na Tajwan 12 ukraińskich agencji i firm, aby ze 150 tajwańskimi firmami porozmawiały o współpracy na rzecz odbudowy, głównie w zakresie energii i towarów konsumpcyjnych.
Dokąd jedzie pan z Warszawy?
Wracam na Tajwan.
Tylko Berlin i Warszawa? Nasz kraj musi być dla was bardzo ważny.
I dlatego przyjechaliśmy do Polski z delegacją 19 mediów: gazet, magazynów, stacji telewizyjnych. To dobra okazja dla mieszkańców Tajwanu i naszego biznesu, aby zobaczyć relacje z pierwszej ręki. I lepiej poznać Polskę.
4. Zwolnienia grupowe to ostateczność
Publikacja: 13.06.2024 04:30
Zamiast redukcji etatów warto rozważyć scenariusze, które nie prowadzą do utraty doświadczonych pracowników. Gdy zwolnienia grupowe okażą się konieczne, proces należy przeprowadzić w sposób zgodny z prawem, odpowiedzialny i etyczny.
W mediach rośnie liczba informacji o zwolnieniach przeprowadzanych w przedsiębiorstwach. Dla firm redukcja etatów to ostateczny krok, który – jeśli okaże się niezbędny – musi zostać przeprowadzony zgodnie z przepisami prawa pracy i uwzględnieniem perspektywy indywidualnej każdego zwalnianego pracownika. Pomaga w tym przygotowanie dokładnego harmonogramu działań i kultura offboardingu, której nie wszyscy pracodawcy poświęcają wystarczająco dużo uwagi, skupiając się zwykle na pozyskaniu talentów i ich właściwym przyjęciu w firmie. W obszarze zarządzania zasobami ludzkimi warto jednak być przygotowanym nie tylko na najlepsze, ale również najgorsze scenariusze.
Rosnące koszty zatrudniania pracowników, wzrost cen energii elektrycznej, wysoka inflacja i spowolnienie gospodarcze to jedynie kilka powodów coraz większych problemów finansowych wielu firm w naszym kraju. Na obecną sytuację rynkową nakładają się również procesy reorganizacyjne przedsiębiorstw, związane m.in. z wprowadzaną automatyzacją pracy i transformacją biznesową. W związku z tym niektóre organizacje rozważają zmniejszenie zatrudnienia lub w skrajnych przypadkach – zwolnienia grupowe, upatrując w tym szansę poprawy kondycji finansowej.
Sytuacja na rynku pracy
Obecnie można zauważyć dwa trendy będące przyczyną nierównowagi rynkowej. Po pierwsze, część firm analizuje możliwość opuszczenia Polski np. w poszukiwaniu niższych kosztów energii i zatrudnienia pracowników. Po drugie, po pandemii i pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę widać tendencję do skracania łańcuchów dostaw i lokowania inwestycji w miejscach postrzeganych przez biznes jako bezpieczniejsze. Choć również w tym czasie wiele firm prowadzi aktywne rekrutacje, próbując zapełnić wolne wakaty.
Równocześnie zainteresowanie mediów rynkiem pracy w danym regionie powoduje chęć pozyskania informacji na temat zwolnień grupowych z lokalnych urzędów pracy. Tymczasem zgłaszany przez pracodawców zamiar redukcji zatrudnienia wskazuje jej estymowany poziom, który w procesie komunikacji z pracownikami oraz w efekcie podjętych przez pracodawcę działań outplacementowych okazuje się dużo niższy po zakończeniu całego procesu reorganizacji. W rezultacie wielkość zwolnień grupowych, poza pandemicznym rokiem 2020, utrzymuje się w ostatnich latach na poziomie nieprzekraczającym ok. 30 tys. osób rocznie i ma tendencję spadkową.
Zjawiska nie należy jednak bagatelizować. Utrata pracy jest osobiście trudnym przeżyciem dla pracowników dotkniętych zwolnieniami, ale i wyzwaniem dla pracodawców, którzy nie zawsze są odpowiednio przygotowani, często brakuje im kompetencji i doświadczenia w realizacji takiego procesu. Dodatkowo jeśli reorganizacja przeprowadzana jest w zakładzie pracy ulokowanym w mniejszej miejscowości, ma ona duży negatywny wpływ na lokalną społeczność, bowiem pracę nierzadko tracą całe rodziny.
Wyprzedzające rozwiązania
W obliczu kłopotów finansowych przedsiębiorcy często w pierwszej kolejności sięgają po zmniejszenie liczby etatów. Jednak przed podjęciem decyzji o redukcji miejsc pracy warto rozważyć alternatywne scenariusze, które nie prowadzą do całkowitej utraty doświadczonych pracowników.
Zamiast zmniejszać liczbę etatów, można zastanowić się nad powierzeniem grupie pracowników innej pracy, np. w innej jednostce pracodawcy, zmienić warunki zatrudnienia, np. poprzez obniżkę wysokości płac (odbierając lub zmniejszając premię lub dodatki) albo przez obniżenie wymiaru czasu pracy.
Pomocne w poradzeniu sobie z przejściowymi trudnościami pracodawcy może być także wprowadzanie dłuższych okresów rozliczeniowych. Pozwala to pracodawcy na większą elastyczność przy ustalaniu rozkładu czasu pracy zatrudnionych osób, a w szczególności na dostosowanie obecności pracowników do potrzeb zakładu pracy w danym okresie. Powinno to pomóc również zmniejszyć liczbę nadgodzin, które pracodawca jest zobowiązany rozliczyć.
W przypadku przestojów i mniejszego zapotrzebowania na pracę warto także zachęcić pracowników do wykorzystania zaległych urlopów. Dodatkowo można rozważyć programy przekwalifikowania do pracy w innej jednostce organizacyjnej (zakładzie) wewnątrz organizacji, co może oznaczać szkolenie pracowników do wykonywania nowych zadań lub umożliwienie im podjęcia innych potrzebnych w firmie funkcji.
Redukcje w zgodzie z prawem
Jeżeli zwolnienia – w szczególności grupowe – okażą się konieczne, pracodawca musi zadbać o to, aby proces przeprowadzić w sposób zgodny z prawem, odpowiedzialny i etyczny, z pełną świadomością skutków zarówno dla pracowników, całej organizacji, jak i dla lokalnej społeczności.
Proces wymaga od pracodawcy przeanalizowania, czy zaplanowana reorganizacja będzie się kwalifikowała jako zwolnienia grupowe. Aby zweryfikować, czy przekroczone zostaną progi ustawowe, trzeba m.in. sprawdzić, ilu pracowników zatrudnia pracodawca (czy więcej niż 20), czy przyczyny zwolnień leżą po stronie zakładu pracy (np. likwidacja zakładu pracy, bankructwo firmy), w jakim okresie będą realizowane redukcje zatrudnienia, a także ilu w sumie pracowników zostanie zwolnionych.
Z uwagi na sformalizowanie procesu reorganizacji zatrudnienia niezbędne będzie opracowanie szczegółowego harmonogramu planowanych działań, który w oparciu o konkretne okoliczności sprawy może obejmować:
– zawiadomienie związków zawodowych lub – w razie, gdy ich nie ma – przedstawicieli pracowników o przyczynach zwolnień i proponowanym sposobie ich przeprowadzenia,
– zawiadomienie powiatowego urzędu pracy o zamiarze zwolnień grupowych,
– przeprowadzenie konsultacji z zakładowymi organizacjami związkowymi (lub przedstawicielami pracowników),
– zawarcie ze związkami zawodowymi porozumienia lub ustalenie przez pracodawcę w regulaminie zasad postępowania wobec pracowników, których obejmą zwolnienia grupowe,
– zawiadomienie powiatowego urzędu pracy o porozumieniu lub regulaminie określającym sposób przeprowadzania zwolnień grupowych.
Dodatkowo pracodawca w ramach planowania reorganizacji będzie musiał odpowiedzieć na szereg zagadnień praktycznych odnośnie m.in. tego:
– czy reorganizacja będzie dotyczyła całych działów, czy poszczególnych stanowisk,
– jakie kryteria doboru zastosować przy wyborze pracowników, którzy zostaną wytypowani do zwolnienia (kryteria muszą być obiektywne, np. kwalifikacje i umiejętności, staż, dyspozycyjność),
– czy dane osoby nie są objęte szczególną ochroną (np. pracownicy w wieku przedemerytalnym, kobiety w ciąży, członkowie zarządu związku zawodowego).
Niezbędne będzie ustalenie również wysokości odpraw przysługujących pracownikom zgodnie z ustawą w zależności od stażu pracy.
Niezbędna komunikacja
Oprócz kwestii formalno-prawnych ogromne znaczenie w realizacji procesu zwolnień grupowych ma jasna i uczciwa komunikacja na temat planowanych zmian skierowana do różnych interesariuszy. To jeden z najważniejszych elementów procesu zwolnień grupowych.
Zanim rozpocznie się proces redukcji zatrudnienia, ważne jest, aby zarządzający wyjaśnili powody podejmowanej decyzji. Pracownicy zasługują na wyjaśnienie, dlaczego dochodzi do zwolnień i jakie będą skutki tych zmian.
Kluczowe zadania w zakresie komunikacji to:
– przygotowanie strategii komunikacji, uwzględniającej wymogi prawa pracy i ochronę danych osobowych,
– przygotowanie harmonogramu i sposobów komunikacji (sformułowanie jasnych i zrozumiałych dla pracowników informacji, określenie odpowiednich etapów, ustalenie miejsca spotkań, metody dostępu do materiałów informacyjnych),
– analiza grup docelowych (pracownicy, ale także instytucje, np. PIP, związki zawodowe, media, kontrahenci/dostawcy/odbiorcy) oraz środków komunikowania – częstą praktyką jest wprowadzenie internetowego anonimowego formularza kontaktowego dla pracowników.
Niezwykle istotne jest przygotowanie menedżerów do procesu zwolnień grupowych, np. poprzez zaprojektowanie dla nich sesji pytań i odpowiedzi, specjalistyczne szkolenia z prowadzenia spotkań komunikacyjnych, szkolenia z zarządzania stresem i konfliktami.
Zdaniem autorki
Daria Wojtczak-Stec – radczyni prawna, Kancelaria EY Law
W przypadku outplacementu firmy korzystają najczęściej z pomocy wyspecjalizowanych firm, które pomagają pracownikom w poszukiwaniu nowego zatrudnienia lub w procesie doszkalania lub przekwalifikowania. Dobrym rozwiązaniem dla pracodawcy jest także współpraca z lokalnymi urzędami pracy i skorzystanie z programów wsparcia, a nawet skierowanie zapytań do innych przedsiębiorców o zatrudnienie zwalnianych pracowników.
Regiony, w których planowane są zwolnienia, otrzymają według założeń rządowych 50 mln zł wsparcia z Funduszu Pracy. Środki te mogą być przeznaczane m.in. na pośrednictwo pracy i pośrednictwo zawodowe, refundację kosztów wyposażenia stanowiska pracy, rozpoczęcie działalności gospodarczej, uzupełnianie kwalifikacji czy tworzenie nowych miejsc pracy.
Zdaniem autorki
Wioletta Marciniak-Mierzwa – starsza menedżerka w zespole People Consulting, EY Polska
Proces zwolnień grupowych powinien przebiegać z szacunkiem i dbałością o godność zwalnianych osób. Poszanowanie dla pracowników, którzy muszą opuścić organizację, pomaga im zminimalizować stres i lęk, które zwykle towarzyszą takiej sytuacji. Dlatego najlepiej pracowników informować o zmianach osobiście. Jeżeli w firmie nie ma wystarczającej liczby osób, które mogłyby się tym zająć, można rozważyć współpracę z firmą zewnętrzną.
Warto zastanowić się, jakiej pomocy można udzielić pracownikom w tym procesie. Najlepszą praktyką rynkową jest outplacement, czyli kompleksowe wsparcie dla zwalnianych pracowników i pomoc w odnalezieniu się na rynku pracy. Ważne bowiem jest nie tylko przestrzeganie obowiązujących procedur prawa, ale również zrozumienie i wsparcie udzielane tym, którzy muszą zmierzyć się z utratą pracy. A takie podejście ma z pewnością ogromny wpływ na budowanie pozytywnego wizerunku firmy i jej dalszy rozwój.
https://www.rp.pl/prawo-pracy/art40590161-zwolnienia-grupowe-to-ostatecznosc
Gazeta Prawna
1. Klimczak: Planujemy zmienić przepisy drogowe. Możliwe odbieranie prawa jazdy
oprac. Katarzyna Broda | dzisiaj, 11:46
Należy rozszerzyć przepis dotyczący odbierania na trzy miesiące prawa jazdy kierowcom, którzy przekroczą dozwoloną prędkość o 50 km/h na drogach poza obszarem zabudowanym – powiedział minister infrastruktury Dariusz Klimczak. Na pytanie dotyczące likwidacji kursów umożliwiających redukcję punktów karnych, Klimczak odpowiedział, że działania nie będą „tak radykalne”.
Dariusz Klimczak powiedział w TVP Info, że „powstała uchwała, która wskazuje, że należy rozszerzyć przepis dotyczący odbierania na trzy miesiące prawa jazdy, wszystkim tym kierowcom, którzy przekroczą dozwoloną prędkość o 50 km/h na drogach jednojezdniowych dwukierunkowych, poza obszarem zabudowanym”. „Dlaczego właśnie na tych drogach? 90 proc. ofiar śmiertelnych właśnie na tych drogach ma miejsce” – dodał.
Klimczak o komunikacie dla kierowców przed wakacjami
Minister jednocześnie wyraził zdziwienie, że takiego przepisu nie wprowadzono wcześniej, skoro 90 proc. wypadków ma miejsce właśnie na drogach tego typu. Dodał także, że nie jest jeszcze znana data wprowadzania przepisu, ponieważ obecnie analizie legislacyjnej poddawana jest rekomendacja Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego. Zaznaczył jednak, że ważne jest szybkie działanie, zwłaszcza w związku z nadchodzącymi wakacjami.
„Ważne jest to, żeby popłynął jasny komunikat do kierowców, szczególnie teraz przed wakacjami, kiedy intensywnie będziemy podróżować – noga z gazu, bo 90 proc. wypadków śmiertelnych właśnie zdarza się na tego typu drogach” – podkreślił Klimczak.
Klimczak o przepisach do zmiany
Podczas programu minister Klimczak zapowiedział, że przepisy ruchu drogowego dalej będą analizowane pod kątem wymaganych zmian.
„Wspólnie z policją, wspólnie z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych i Administracji, innymi instytucjami, które się specjalizują w bezpieczeństwie ruchu drogowego, analizujemy szereg przepisów, które trzeba udoskonalić, poprawić, sprawić żeby były życiowe. Między innymi uważam że musimy wziąć się za redukcję punktów karnych” – wskazał.
Klimczak o redukcji punktów karnych
Na pytanie dotyczące likwidacji kursów umożliwiających redukcję punktów karnych, Klimczak odpowiedział, że działania nie będą „tak radykalne”, natomiast zaznaczył, że „jeżeli ktoś przekracza prędkość, szczególnie radykalnie, albo wyprzedza na podwójnej ciągłej, albo wyprzedza co gorsza na przejściu dla pieszych – nie ma mowy o tym, żeby za te wykroczenia redukować punkty. Myślimy także o rozszerzeniu jeszcze w innych obszarach, natomiast (…) musimy mieć badania, analizy, że to przynosi skutek”.
Klimczak o przebudowie autostrady A2
Zapytany o przebudowę i poszerzenie o 3 pas autostrady A2 na odcinku Warszawa-Łódź, nazwany przez prowadzącego „odcinkiem śmierci”, minister Klimczak zapowiedział, że w przyszłym roku ma być ogłoszony przetarg.
„O ile mnie pamięć nie myli, w przyszłym roku będzie ogłoszone postępowanie przetargowe. Także zastanawiamy się nad innymi rozwiązaniami dotyczącymi nowych technologii jak sprawić, żeby ten ruch był płynny” – stwierdził.
2. Drobiazgowo jak w Niemczech. Duże zmiany w badaniach technicznych i będzie drożej. Za co auto nie przejdzie przeglądu?
Paweł Sikora | dzisiaj, 10:08
Kierowcy w Polsce mogą być niezadowoleni z planowanych zmian dotyczących obowiązkowych przeglądów technicznych pojazdów. Obecnie, około 2 proc. pojazdów w kraju nie przechodzi badań, podczas gdy w Niemczech odsetek ten wynosi około 16 proc. Zmiany, które zapowiedział wiceminister infrastruktury zbliżą wyniki Polski do tych z Niemiec. Przyszłe przeglądy mają obejmować więcej elementów, co może być problematyczne dla wielu właścicieli samochodów – donosi autokult.pl.
Kierowcy muszą przygotować się na nadchodzące zmiany i liczyć się z dodatkowymi kosztami oraz bardziej rygorystycznymi kontrolami technicznymi swoich pojazdów.
Więcej elementów do kontroli na stacji
Od pewnego czasu mówi się o zmianach w systemie obowiązkowych przeglądów technicznych, które mają na celu zwiększenie nadzoru nad stacjami kontroli pojazdów i podniesienie opłat za badania. Jednak podczas niedawnej konferencji „Stacje Kontroli Pojazdów – 2024” w Zakopanem, Maciej Bożyk z Ministerstwa Infrastruktury ujawnił bardziej szczegółowe plany. Okazuje się, że planowane są zmiany w badaniu systemu eCall, wprowadzenie licznika cząstek stałych oraz rozszerzenie kontroli technicznej o siedem systemów ADAS, w tym TPMS (system monitorowania ciśnienia w oponach).
Kontrola cząstek stałych
Jedną z najważniejszych zmian ma być wprowadzenie kontroli cząstek stałych. Obecnie, wiele samochodów poruszających się po polskich drogach, zwłaszcza tych z silnikami wysokoprężnymi, jest pozbawionych filtra cząstek stałych. Właściciele tych pojazdów często usuwali filtr, aby uniknąć kosztów jego naprawy lub wymiany. Jeśli wprowadzone zostaną nowe przepisy, które będą wymagały kontroli cząstek stałych, setki tysięcy samochodów mogą nie przejść przeglądu technicznego, co zmusi ich właścicieli do kosztownych napraw.
Filtr cząstek stałych (DPF) to element znajdujący się w układach wydechowych silników Diesla, którego zadaniem jest oczyszczanie gazów spalinowych. Szerokie stosowanie DPF rozpoczęło się wraz z wprowadzeniem normy Euro 4, która nałożyła obowiązek montażu tych filtrów w samochodach. Filtr ten charakteryzuje się przestrzenną strukturą, umożliwiającą zatrzymywanie dużych ilości zanieczyszczeń.
Cząstki stałe, składające się między innymi z metali, osadzają się na włóknach lub porowatych ściankach filtra. Aby je spalić, potrzebna jest temperatura około 550°C. Dzięki tej funkcji, DPF znacząco redukuje emisję szkodliwych substancji do atmosfery, przyczyniając się do ochrony środowiska i poprawy jakości powietrza.
Systemy ADAS
Kolejną zmianą będzie kontrola systemów ADAS (Advanced Driver Assistance Systems), które są obecne w nowszych samochodach. Systemy te obejmują m.in. system utrzymywania pojazdu na pasie ruchu, system automatycznego hamowania oraz system ostrzegania o pojazdach w martwym polu. Aby te systemy działały prawidłowo, muszą być odpowiednio skalibrowane, co jest problematyczne w przypadku starszych pojazdów. Wprowadzenie obowiązkowej kalibracji tych systemów podczas przeglądów technicznych może być trudne i kosztowne dla stacji kontroli pojazdów.
Prawdziwa kontrola eCall
Od 2018 roku system eCall jest obowiązkowy w nowych samochodach. Jego zadaniem jest automatyczne wezwanie pomocy po wypadku. Obecne przepisy nakazują diagnostom sprawdzanie tego systemu, ale z powodu braku odpowiednich urządzeń kończy się to jedynie na wizualnym sprawdzeniu obecności przycisku SOS. Nowe zmiany mają na celu wprowadzenie bardziej efektywnej kontroli systemu eCall.
Drobiazgowe kontrole pojazdów jak w Niemczech. Co to oznacza dla kierowców?
Wprowadzenie zapowiedzianych zmian będzie miało dwa główne skutki dla kierowców. Po pierwsze, wiele pojazdów może nie przejść przeglądu technicznego, co zmusi ich właścicieli do napraw przed wizytą na stacji kontroli pojazdów lub sprzedaży samochodów. Po drugie, zmiany te mogą znacznie podnieść koszt obowiązkowych badań technicznych. Stacje kontroli będą musiały zainwestować w nowy sprzęt, a samo badanie będzie trwać dłużej. Skoczy w górę również sama opłata za przegląd.
Członkowie obecnych partii rządzących, jeszcze w poprzedniej kadencji parlamentu wielokrotnie proponowali podniesienie opłat za przeglądy. Teraz, z wprowadzeniem nowych wymogów, powodów do takiego kroku będzie więcej. Polska Izba Stacji Kontroli Pojazdów sugeruje, że akceptowalny poziom opłaty wynosiłby 184 zł za samochód osobowy.
3. Elektroniczna forma weksla i przymusowe mediacje. Deregulacja prawa gospodarczego pełna niejasności
Adam Pantak | dzisiaj, 08:12
Z uwag zgłoszonych do projektu deregulacji prawa gospodarczego (nr z wykazu: UA8) wynika, że wiele przedstawionych w nim propozycji budzi poważne wątpliwości.
Na przykład pomysł wprowadzenia elektronicznej formy weksla wywołał zaniepokojenie dyrektora generalnego Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa. W przesłanym przez niego stanowisku czytamy, że weksel elektroniczny mógłby być łatwo kopiowany. Dodatkowo trudno byłoby ustalić tzw. osobę zobowiązaną. Inaczej ten pomysł ocenia Sąd Najwyższy, który z zadowoleniem przyjmuje propozycję elektronizacji weksla. Zdaniem SN ta inicjatywa doprowadzi do popularyzacji weksli w obrocie gospodarczym.
Inną krytykowaną zmianą jest powrót do – proponowanego już przez poprzedni rząd – pomysłu kierowania przedsiębiorców przez sąd na przymusowe mediacje, jeżeli w pozwie brak informacji o próbie ich podjęcia albo wytłumaczenia, dlaczego tego nie zrobiono. Zdaniem Business Centre Club taki obowiązek wydłuży drogę do rozstrzygnięcia sporu, narazi zainteresowanych na dodatkowe koszty, a ostatecznie i tak nie wpłynie na ugodowe rozwiązywanie sporów.
Okazuje się, że propozycje skrócenia czasu kontroli przedsiębiorców przez organy państwa oraz zmniejszenia ich częstotliwości nie zostały zestawione z obowiązkami wynikającymi z prawa unijnego oraz ze specyfiką poszczególnych branż. Uwagę na ten problem zwrócił prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który uważa, że skrócenie czasu kontroli dokonywanej u mikroprzedsiębiorców z 12 do zaledwie 6 dni nie jest niczym uzasadnione i może doprowadzić do tego, że w przypadku tej grupy przedsiębiorców Inspekcja Handlowa nie będzie mogła prawidłowo weryfikować przestrzegania obowiązujących norm. Zaniepokojenie prezesa UOKiK wzbudził również pomysł ograniczenia liczby kontroli do nie więcej niż jednej raz na pięć lat w firmach przypisanych do tzw. niskiej kategorii ryzyka. Prezes UOKiK przypomniał, że organy nadzoru muszą reagować na bieżące zgłoszenia nieprawidłowości oraz przeprowadzać częstsze kontrole, do których zobowiązuje je prawo unijne.
O nieskracanie czasu przewidzianego na kontrolę mikroprzedsiębiorców zaapelował również prezes Urzędu Transportu Kolejowego (UTK), który wskazał na to, że w przypadku niewielkich podmiotów realizujących zadania sektora kolejowego ich skuteczne kontrolowanie może zapobiec tragedii w ruchu pasażerskim. „Najczęściej są to podmioty, które dopiero rozpoczynają swoje funkcjonowanie w branży, często nie posiadając wymaganego doświadczenia oraz wiedzy z zakresu konieczności spełnienia warunków określonych w przepisach z zakresu kolejnictwa. Znaczące ograniczenie wymiaru dni kontroli tej grupy przedsiębiorców finalnie może wpłynąć na obniżenie poziomu bezpieczeństwa transportu kolejowego” – zaznaczył prezes UTK. Również w przypadku kolei prawo UE nakazuje kontrolę co najmniej raz na rok.©℗
Podstawa prawna
Etap legislacyjny
Projekt po opiniowaniu i konsultacjach publicznych
4. Więcej firm skorzysta ze zwolnienia od podatku akcyzowego
Mariusz Szulc | dzisiaj, 98 minut temu
Większa ilość przedsiębiorców spełni definicję zakładu energochłonnnego i w konsekwencji skorzysta z przewidzianego dla nich zwolnienia od podatku akcyzowego. Takiego prawa nie będą jednak mieli jeśli równolegle korzystają z innego zwolnienia ustawowego.
Takie wnioski płyną z najnowszego wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE wydanego w polskiej sprawie.
Dotyczył on spółki akcyjnej, która skorzystała już ze zwolnienia podatkowego dla energii elektrycznej wykorzystywanej w procesach elektrolitycznych (art. 30 ust. 7a pkt 2 ustawy o podatku akcyzowym). Uważała, że mimo tego mogłaby również skorzystać z innej preferencji przewidzianej dla zakładów energochłonnych wykorzystujących energię elektryczną. To pozwoliłoby jej odzyskać część podatku zapłaconego od wykorzystanego prądu (art. 31d ust. 1 ustawy). Przypomnijmy, że na potrzeby tego zwolnienia definicję zakładu energochłonnego spełniają podmioty u którego udział kosztów wykorzystanej energii elektrycznej w wartości produkcji sprzedanej w danym roku wynosi ponad 3 proc. Kluczowa jest więc ocena w jaki sposób należy wyliczyć wysokość „kosztów wykorzystanej energii elektrycznej”.
Restrykcyjna wykładnia fiskusa
Naczelnik urzędu skarbowego w Toruniu odmówił spółce zwrotu części zapłaconej akcyzy z dwóch powodów. Pierwszym był fakt, że skorzystała ona już ze zwolnienia o którym mowa w art. 30 ust. 7a pkt 2 ustawy o podatku akcyzowym. Nie może więc korzystać z dwóch zwolnień równocześnie. Niezależnie od tego spółka nieprawidłowo obliczała wysokość „kosztów wykorzystanej energii elektrycznej” – stwierdził naczelnik US. Zdaniem fiskusa w tym celu uwzględniać trzeba wyłącznie cenę wykorzystanej energii, a nie koszty dodatkowe związanych z usługą jej dostarczenia (np. opłaty dystrybucyjnej). Wykładnia fiskusa utrudniałaby więc spełnienie definicji zakładu energochłonnego.
Takie stanowisko podtrzymał również dyrektor Izby Administracji Skarbowej w Bydgoszczy. Zgodził się, że podatnicy którzy znajdą się w podobnej sytuacji mogą korzystać równolegle wyłącznie z jednego zwolnienia akcyzowego. Przyznał również, że dla oceny czy dany podmiot jest zakładem energochłonnym należy wyliczać wyłącznie wysokość kosztów wykorzystanej energii elektrycznej, a więc z wyłączniem VAT do odliczenia czy opłaty dystrybucyjnej lub kosztów świadectw pochodzenia. Takiego zdania był również WSA w Bydgoszczy (wyrok z 16 października 2018 r., sygn. I SA/Bd 550/18). Więcej wątpliwości nabrał dopiero Naczelny Sąd Administracyjny, który zawiesił postępowanie i zadał TSUE dwa pytania prejudycjalne.(postanowienie z 28 grudnia 2022 r., sygn. I GSK 380/19). Sąd kasacyjny zapytał czy podatnicy mogą korzystać z obu wspomnianych zwolnień jednocześnie oraz czy pojęcie kosztów wykorzystanej energii elektrycznej należy rozumieć szeroko (tak jak chciała spółka) czy też wąsko jak sugeruje fiskus.
Obie strony mają trochę racji
Najnowszy wyrok TSUE okazał się salomonowy. Okazało się, że w jednym przypadku rację mają podatnicy, a w drugim fiskus. Unijny trybunał przyznał bowiem rację spółce, że rzeczywistym kosztem nabycia energii elektrycznej są wszystkie koszty związane z jej zakupem, a więc także opłaty dystrybucyjne czy opłaty za świadectwa pochodzenia. Podkreślił, że równie szeroka wykładnia art. 17 ust. 1 unijnej dyrektywy 2003/96 jest zgodna z celem tego przepisu, a więc ze wspieraniem „prawidłowego funkcjonowania rynku wewnętrznego w sektorze energetycznym poprzez unikanie w szczególności zakłóceń konkurencji”. Potwierdza to m.in. wyrok TSUE z 30 stycznia 2020 r., sygn. C-513/18. Fiskus miał jednak rację w drugiej sprawie. Unijny trybunał nie miał wątpliwości, że podatnicy nie mogą korzystać z obu zwolnień akcyzowych jednocześnie. Przypomniał, że z dyrektywy 2003/96 wynika, że państwa członkowskie nie mają obowiązku zwalniania z opodatkowania energii wykorzystanej przez zakłady energochłonne. Odmowa prawa do skorzystania z preferencji w sytuacji, gdy taki zakład korzysta już z innego zwolnienia (np. dotyczącego procesów elektrolitycznych) jest więc zgodna z prawem UE. Zdaniem TSUE dotyczy to nawet sytuacji w której podatnik wykaże że nie korzystałby z obu zwolnień wobec tej samej energii elektrycznej, a ich wysokość nie przekroczyłaby kwoty zapłaconej przez niego akcyzy.
Wyrok TSUE z 13 czerwca 2024 r. (sygn. C-266/23)
Portal ZP
1. Materialnoprawna przesłanka odwołania
Agata Hryc-Ląd | Stan prawny na dzień: 13.06.2024
Brak materialnoprawnej przesłanki dopuszczalności odwołania skutkuje jego oddaleniem.
Izba nie może samodzielnie niejako za Wykonawcę ustalać istnienia tego interesu czy możliwości poniesienia szkody. Zwrócił na to wprost uwagę Sąd Okręgowy w Warszawie XXIII Wydział Gospodarczy Odwoławczy i Zamówień Publicznych w wyroku z 27 marca 2023 r. sygn. akt XXIII Zs 11/23. W efekcie, skoro odwołanie jest niedopuszczalne, to Izba nie może rozpoznać zarzutów merytorycznych odwołania. O dopuszczalności pozostawienia zarzutów odwołania bez rozpoznania w sytuacji braku wystąpienia interesu w uzyskaniu zamówienia przesądził Sąd Okręgowy w Warszawie – Sąd Zamówień Publicznych w wyroku z 15 lutego 2023 r. sygn. akt XXIII Zs 129/22.
Odwołanie, w którym nie wykazano wystąpienia przesłanki materialnoprawnej dopuszczalności odwołania określonej w art. 505 ust. 1 ustawy Pzp, podlega oddaleniu.
Sygnatura
Wyrok Krajowej Izby Odwoławczej z 23 kwietnia 2024 r. sygn. akt KIO 1144/24
https://www.portalzp.pl/nowosci/materialnoprawna-przeslanka-odwolania-33578.html
2. Oferta niezgodna z warunkami zamówienia
Agata Hryc-Ląd | Stan prawny na dzień: 12.06.2024
Aby uznać, że oferta jest niezgodna z warunkami zamówienia i odrzucić ofertę na tej podstawie jest zobowiązany przeprowadzić szczegółową analizę, w której dokona porównania złożonej oferty oraz określonych warunków zamówienia, stanowiących merytoryczne postanowienia oświadczeń woli zamawiającego i wykonawcy.
W myśl art. 7 pkt 29 ustawy Pzp, przez warunki zamówienia należy rozumieć warunki, które dotyczą zamówienia lub postępowania o udzielenie zamówienia, wynikające w szczególności z opisu przedmiotu zamówienia, wymagań związanych z realizacją zamówienia, kryteriów oceny ofert, wymagań proceduralnych lub projektowanych postanowień umowy w sprawie zamówienia publicznego.
Jednocześnie treść SWZ jest wiążąca dla wszystkich uczestników postępowania przetargowego, a literalne i ścisłe jej egzekwowanie jest jedną z podstawowych gwarancji, realizacji zasady uczciwej konkurencji i równego traktowania wykonawców. Zamawiający, na etapie oceny ofert, nie jest uprawniony do zmiany treści SWZ warunków zamówienia czy nadawania jego zapisom innego znaczenia niż wynikające z ich oczywistego brzmienia. Postanowienia SWZ są dla niego wiążące i wyłącznie na ich podstawie może on oceniać treść złożonych ofert.
Odrzucenie oferty, na podstawie art. 226 ust. 1 pkt 5 ustawy Pzp, może nastąpić wyłącznie wtedy, gdy Zamawiający jest w stanie wykazać, że oferta złożona przez wykonawcę jest niezgodna z konkretnymi postanowieniami dokumentacji zamówienia, istniejącej na dzień upływu terminu składania ofert. Zamawiający, aby odrzucić ofertę na tej podstawie jest zobowiązany przeprowadzić szczegółową analizę, w której dokonana porównania złożonej oferty oraz określonych warunków zamówienia, które stanowią merytoryczne postanowienia oświadczeń woli odpowiednio:
Zamawiającego, który w Opisie Przedmiotu Zamówienia precyzuje, jakiego świadczenia oczekuje po zawarciu umowy
Wykonawcy, który zobowiązuje się do wykonania tego świadczenia w razie wyboru złożonej przez niego oferty jako najkorzystniejszej.
Podkreślenia wymaga, iż niezgodność treści oferty z warunkami zamówienia jest wówczas, gdy treść złożonej oferty nie odpowiada wymaganiom Zamawiającego zawartym w SWZ. Istotnym jest, że niezgodność oferty z warunkami zamówienia musi po pierwsze być oczywista i niewątpliwa, czyli Zamawiający musi mieć pewność co do niezgodności oferty z jego oczekiwaniami, przy założeniu, że postanowienia SWZ są jasne i klarowne (por. wyrok z 22 września 2020 roku, sygn. akt: KIO 1864/20; wyrok z 20 stycznia 2020 roku, sygn. akt: KIO 69/20). Po drugie, odrzucenie oferty nie może nastąpić z błahych, czysto formalnych powodów nie wpływających na treść złożonej oferty, jak również, gdy Zamawiający ma możliwość poprawienia błędów jakie zawiera oferta. (tak wyrok z 13 lutego 2024 r., sygn. akt: KIO 199/24).
Sygnatura
Wyrok Krajowej Izby Odwoławczej z 9 maja 2024 r. sygn. akt KIO 1267/24
https://www.portalzp.pl/nowosci/oferta-niezgodna-z-warunkami-zamowienia-33574.html
3. Błąd w obliczeniu ceny
Agata Hryc-Ląd | Stan prawny na dzień: 11.06.2024
Za błąd w obliczeniu ceny uznaje się przyjęcie przez Wykonawcę do wyliczenia ceny niewłaściwej stawki podatku VAT.
Za błąd w obliczeniu ceny należy uznać każdy wadliwy dobór przez Wykonawcę elementów mających wpływ na właściwe obliczenie ceny oferty. Dotyczy to również przyjęcia i zastosowania przez Wykonawcę wadliwej stawki podatku VAT, w przypadku gdy Zamawiający nie określił wysokości stawki tego podatku w SWZ, ale wymagał samodzielnego zastosowania przez Wykonawcę obowiązujących przepisów w tym zakresie. Błąd w obliczeniu ceny to każdy błąd polegający na zastosowaniu nieprawidłowej stawki VAT, niezależnie od tego, czy Wykonawca zastosował stawkę niższą czy też wyższą od prawidłowej. Również zastosowanie dla części produktów stawki wyższej od prawidłowej powoduje, że wystąpił błąd w obliczeniu ceny. Takiego błędu co do zasady nie można poprawić, a jego konsekwencją jest odrzucenie oferty.
Sygnatura
Wyrok Krajowej Izby Odwoławczej z 24 kwietnia 2024 r. sygn. akt KIO 1092/24
https://www.portalzp.pl/nowosci/blad-w-obliczeniu-ceny-33572.html