Budownictwo i PZP | Prasówka | 25.10.2024 r.
PortalZP
1. Koszty pracy w cenie jednostkowej zamówienia
Agata Hryc-Ląd | Stan prawny na dzień: 21.10.2024
Jednym z elementów uwzględnionych przez wykonawcę w cenie jednostkowej są koszty pracy wynikające z obowiązujących przepisów prawa, w tym koszty ubezpieczenia.
Nieuwzględnienie w cenie jednostkowej pełnych kosztów pracy, wbrew wymaganiom SWZ skutkuje koniecznością uznania, iż cena nosi znamiona rażąco niskiej w stosunku do przedmiotu zamówienia. Jest to bowiem jeden z podstawowych wyznaczników pozwalających na ocenę czy rzetelnie wyceniono wszystkie koszty wykonania zamówienia w cenie oferty. Ustawodawca zobowiązuje zamawiających do odrzucania ofert wykonawców, którzy nie respektują zasad wynagradzania za pracę ustalonych w przepisach powszechnie obowiązujących.
Przepis art. 224 ustawy Pzp nie ingeruje w podstawy zatrudniania osób przez wykonawców ubiegających się o zamówienie. Nakazuje jedynie respektowanie poziomu wynagrodzenia wynikającego z przepisów o płacy minimalnej przy kalkulacji kosztorysów w ofertach. Oznacza to, że nawet przy zatrudnianiu osób na podstawie umowy cywilnoprawnej do obliczenia ceny oferty muszą być przyjęte kwoty wynagrodzeń minimalnych. Rozwiązanie to nie ingeruje w umowy wykonawców z zatrudnianymi osobami, odnosi się wyłącznie do kształtowania ceny oferty i eliminacji nierealnie niskich cen. Przepis ma charakter powszechny i nie zwalnia z obowiązku kształtowania cen ofert z uwzględnieniem minimalnych kosztów pracy w Polsce, także wykonawców, którzy będą wykonywać przedmiot zamówienia poza granicami RP. Taka regulacja musi być interpretowana przez zamawiającego z uwzględnieniem stanowiska wyrażonego przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej w wyroku z 3 kwietnia 2008 r. sygn. akt C-346/06 (Rechtsanwalt Dr. D. R. ais Insolvenzverwalter über das Vermögen der Objekt und Bauregie GmbH & Co. KG v. Land Niedersachsen, EU:C:2008:189). W wyroku tym wskazano, że „zaniżenie tych kosztów samoistnie jest czynnością sprzeczną z prawem konkurencji” (Dzierżanowski Włodzimierz i in., Prawo zamówień publicznych. Komentarz Opublikowano: WKP 2021).
Również Krajowa Izba Odwoławcza w wyroku z 17 maja 2022 r. sygn. akt KIO 1020/22 jednoznacznie stwierdziła, iż nieuwzględnienie w cenie jednostkowej danej pozycji formularza cenowego wszystkich kosztów wykonania przedmiotu zamówienia wskazanych w opisie sposobu obliczenia ceny stanowi podstawę nie tylko odrzucenia oferty ze względu na rażąco niską cenę (jeśli zarzut ten się potwierdzi), ale również ze względu na niezgodność z wymaganiami SWZ.
Sygnatura
wyrok Krajowej Izby Odwoławczej z 10 września 2024 r. sygn. akt KIO 2974/24
https://www.portalzp.pl/nowosci/koszty-pracy-w-cenie-jednostkowej-zamowienia-34183.html
2. Zakwestionowanie wezwania do złożenia wyjaśnień
Agata Hryc-Ląd | Stan prawny na dzień: 16.10.2024
Wykonawca może zakwestionować czynność wezwania go do wyjaśnień w zakresie rażąco niskiej ceny we właściwym terminie, wówczas KIO zyska podstawy do oceny prawidłowości samego wezwania.
Od czynności wezwania wykonawcy do złożenia wyjaśnień w zakresie rażąco niskiej ceny, jak od każdej czynność zamawiającego podjętej w postępowaniu o udzielenie zamówienia, przysługuje odwołanie do Prezesa Krajowej Izby Odwoławczej. Jeżeli wykonawca nie zakwestionował czynności wezwania go do wyjaśnień w zakresie rażąco niskiej ceny we właściwym terminie to Izba nie ma podstaw do oceny prawidłowości samego wezwania. Wtakiej sytuacji stanowisko Izby sprowadzać się będzie do rozstrzygnięcia czy wykonawca wyjaśnił wątpliwości zamawiającego w zakresie realności zaoferowanej ceny. Dokładniej rzecz ujmując Izba będzie rozstrzygała czy wykonawca przez złożone wyjaśnienia obalił domniemanie zaistnienia rażąco niskiej ceny co do jego oferty. W sytuacji, w której wykonawca zostaje wezwany przez zamawiającego do złożenia wyjaśnień w zakresie rażąco niskiej ceny powstaje domniemanie istnienia takiej ceny w ofercie tego wykonawcy. Domniemanie rażąco niskiej ceny może zostać przez wykonawcę obalone poprzez złożenie stosownych wyjaśnień i dowodów. Przy czym to na wykonawcy spoczywa obowiązek wykazania, że jego oferta nie zawiera rażąco niskiej ceny. Obwiązek ten wynika z art. 224 pkt 5 ustawy Pzp. W treści tego artykułu, ustawodawca wprowadził odwrócony ciężar dowodu. Przełożenie zasady odwróconego ciężaru dowodu w powyżej wskazanym zakresie na moment postępowania odwoławczego znajduje swoje potwierdzenie w treści w art. 537 ustawy Pzp. Przepis ten stanowi, że ciężar dowodu, że oferta nie zawiera rażąco niskiej ceny, spoczywa na wykonawcy, który ją złożył, jeżeli jest stroną albo uczestnikiem postępowania odwoławczego. Jeżeli wykonawca był wzywany do wyjaśnień w zakresie rażąco niskiej ceny i to jego oferta została odrzucona jako zawierająca rażąco niską cenę, to na nim spoczywał ciężar dowodu, że jego oferta nie zawiera rażąco niskiej ceny
Sygnatura
wyrok Krajowej Izby Odwoławczej z 10 września 2024 r. sygn. akt KIO 3041/24
https://www.portalzp.pl/nowosci/zakwestionowanie-wezwania-do-zlozenia-wyjasnien-34067.html
3. Minimalne poziomy zdolności wykonawców
Agata Hryc-Ląd | Stan prawny na dzień: 18.10.2024
Warunki udziału w postępowaniu muszą określać minimalne poziomy zdolności wykonawców do należytego wykonania umowy i nie mogą negatywnie wpływać na konkurencję, ograniczając wykonawcom możliwość złożenia oferty jako konsorcjum.
Zgodnie z art. 112 ust. 1 ustawy Pzp zamawiający określa warunki udziału w postępowaniu w sposób proporcjonalny do przedmiotu zamówienia oraz umożliwiający ocenę zdolności wykonawcy do należytego wykonania zamówienia. W szczególności wyraża je jako minimalne poziomy zdolności. Dokonując opisu warunku udziału w postępowaniu zamawiający powinien określić swoje wymagania na poziomie niezbędnym do oceny zdolności wykonawców do należytego wykonania zamówienia i niewykraczającym poza ten poziom. W przeciwnym wypadku stanowić to będzie nieuzasadnione ograniczenie konkurencji w postępowaniu. W rozpoznawanej sprawie zamawiający nie wykazał, że konieczne było połączenie w ramach jednego warunku udziału w postępowaniu wymogu dotyczącego doświadczenia w wykonaniu roboty budowlanej w zakresie oddziału szpitalnego w warunkach czynnej reszty obiektu z wymogiem dotyczącym zrealizowania dostawy sprzętu i wyposażenia oddziału szpitalnego o wartości stanowiącej co najmniej 30 % wartości całości robót brutto. Zamawiający nie wykazał przewagi takiego rozwiązania – na gruncie oceny zdolności wykonawców do należytego wykonania zamówienia – nad rozwiązaniem polegającym na ustanowieniu ww. wymogów w ramach oddzielnych warunków udziału w postępowaniu. KIO oceniła, że rozwiązanie przyjęte przez zamawiającego negatywnie wpływa na konkurencję w postępowaniu, ograniczając wykonawcom możliwość złożenia oferty jako konsorcjum. Dopuszczenie do udziału w postępowaniu konsorcjum, w ramach którego jeden z wykonawców będzie posiadał doświadczenie w wykonaniu robót budowlanych, a drugi wykonawca będzie posiadał doświadczenie w dostawie sprzętu i wyposażenia oddziału szpitalnego, zdaniem składu orzekającego nie spowodowałoby sporów kompetencyjnych, na które wskazywał zamawiający, uzasadniając zastosowanie formuły „wybuduj i wyposaż”. Zgodnie z art. 445 ust. 1 ustawy Pzp wykonawcy, o których mowa w art. 58 ust. 1 ustawy Pzp, tj. wykonawcy wspólnie ubiegający się o udzielenie zamówienia, ponoszą solidarną odpowiedzialność za wykonanie umowy i wniesienie zabezpieczenia należytego wykonania umowy. Zastosowanie przez zamawiającego formuły „wybuduj i wyposaż” nie oznacza, że wymagane doświadczenie musi być również nabyte w tej formule. Oczywiście nie można całkowicie wykluczyć takiego rozwiązania w konkretnych okolicznościach, jednakże zamawiający winien wykazać, że przyjęcie takiego rozwiązania było uzasadnione. W konsekwencji Izba uznała postawiony przez zamawiającego warunek udziału w postępowaniu za nadmierny i niezasadnie ograniczający konkurencję. KIO nakazała dokonanie zmiany opisu warunku udziału w postępowaniu dotyczącego doświadczenia poprzez ustanowienie odrębnego warunku dla doświadczenia w zakresie robót budowlanych i odrębnego warunku dla doświadczenia w zakresie dostaw.
Sygnatura
wyrok Krajowej Izby Odwoławczej z 10 września 2024 r. sygn. akt KIO 3034/24
https://www.portalzp.pl/nowosci/minimalne-poziomy-zdolnosci-wykonawcow-34182.html
4. Dostawy, usługi, roboty niezbędne, by usunąć skutki powodzi, zamówisz bez stosowania Prawa zamówień publicznych
Justyna Rek-Pawłowska | Stan prawny na dzień: 10.10.2024
Od 5 października br. obowiązują regulacje ustawy z 1 października 2024 r. o zmianie ustawy o szczególnych rozwiązaniach związanych z usuwaniem skutków powodzi oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. poz. 1473). Doniosłe zmiany w związku z pilną koniecznością likwidacji skutków kataklizmu przewidziano także w odniesieniu do stosowania Prawa zamówień publicznych.
Artykuł 30 ustawy o zmianie ustawy o szczególnych rozwiązaniach związanych z usuwaniem skutków powodzi oraz niektórych innych ustaw przewiduje, że w okresie 6 miesięcy od dnia wejścia w życie ustawy do udzielania zamówień publicznych na usługi lub dostawy związanych z usuwaniem skutków zdarzeń spowodowanych wystąpieniem powodzi zaistniałych po 12 września 2024 r., nie stosuje się przepisów ustawy – Prawo zamówień publicznych.
O zamówieniach, których zamawiający udzielił na podstawie tej regulacji będzie musiał poinformować w ogłoszeniu publikowanym w Biuletynie Zamówień Publicznych. Termin publikacji ogłoszenia to 30 dni od dnia udzielenia zamówienia.
W ogłoszeniu zamawiający wskaże:
1) nazwę (firmę) i adres siedziby zamawiającego;
2) datę i miejsce zawarcia umowy lub informację o zawarciu umowy drogą elektroniczną;
3) opis przedmiotu umowy, z wyszczególnieniem odpowiednio ilości rzeczy lub innych dóbr oraz zakresu usług;
4) cenę albo cenę maksymalną, jeżeli cena nie jest znana w chwili zamieszczenia ogłoszenia;
5) wskazanie okoliczności faktycznych uzasadniających udzielenie zamówienia bez zastosowania przepisów ustawy z 11 września 2019 r. – Prawo zamówień publicznych;
6) nazwę (firmę) podmiotu albo imię i nazwisko osoby, z którymi została zawarta umowa.
Zwolnienie od stosowania Prawa zamówień publicznych przewiduje także art. 7c ust. 1 ustawy z 26 kwietnia 2007 r. o zarządzaniu kryzysowym (tekst jedn.: Dz.U. z 2023 r. poz. 122 ze zm.).
Zgodnie z art. 7a ust. 1 pkt 1 i 2 w sytuacji kryzysowej prezes Rady Ministrów może, z własnej inicjatywy albo na wniosek ministra wydawać polecenia obowiązujące:
1) organy administracji rządowej;
2) państwowe osoby prawne oraz państwowe jednostki organizacyjne posiadające osobowość prawną.
Stosownie do art. 7c ust. 1 ustawy o zarządzaniu kryzysowym do zamówień na usługi lub dostawy niezbędne do realizacji takich poleceń nie stosuje się przepisów ustawy z 11 września 2019 r. – Prawo zamówień publicznych. Jest to podyktowane koniecznością szybkiej realizacji poleceń dotyczących sytuacji nieplanowanych i nieprzewidzianych i ich wyjątkowym charakterem.
Jednocześnie jednak zobowiązano zamawiających, aby w terminie 7 dni od dnia udzielenia zamówienia zamieścili w Biuletynie Zamówień Publicznych informację o udzieleniu tego zamówienia, w której podadzą:
1) nazwę (firmę) i adres siedziby zamawiającego;
2) datę i miejsce zawarcia umowy lub informację o zawarciu umowy drogą elektroniczną;
3) opis przedmiotu umowy, z wyszczególnieniem odpowiednio ilości rzeczy lub innych dóbr oraz zakresu usług;
4) cenę albo cenę maksymalną, jeżeli cena nie jest znana w chwili zamieszczenia ogłoszenia;
5) wskazanie okoliczności faktycznych uzasadniających udzielenie zamówienia bez zastosowania przepisów ustawy z 11 września 2019 r. – Prawo zamówień publicznych;
6) nazwę (firmę) podmiotu albo imię i nazwisko osoby, z którymi zawarto umowę.
Urząd Zamówień Publicznych opublikował na swojej stronie WWW instrukcję wypełniania ogłoszenia o udzieleniu zamówień zgodnie z obydwiema ustawami tj.:
– ustawą z 26 kwietnia 2007 r. o zarządzaniu kryzysowym (tekst jedn.: Dz.U. z 2023 r. poz. 122 ze zm.) oraz
– ustawą z 1 października 2024 r. o zmianie ustawy o szczególnych rozwiązaniach związanych z usuwaniem skutków powodzi oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. poz. 1473).
Rzeczpospolita
1. Pogorszyły się nastroje polskich konsumentów. Nowe dane GUS
Mikołaj Fidziński | Publikacja: 23.10.2024 10:14
Bieżący wskaźnik ufności konsumenckiej (BWUK) wyniósł w październiku -15,8 pkt, a wyprzedzający (WWUK) -11,6 pkt – wynika z badań przeprowadzonych przez Główny Urząd Statystyczny (GUS). W obu przypadkach to w zasadzie najniższe odczyty w tym roku.
Według środowych danych GUS, bieżący wskaźnik ufności konsumenckiej w październiku (-15,8 pkt) obniżył się względem września (wtedy -13,9 pkt). Jest właściwie najniższy w tym roku, symbolicznie niżej (na poziomie -15,9 pkt) był tylko w lipcu. Wskaźnik wyprzedzający wyniósł w październiku -11,6 pkt, co również oznacza spadek względem września (wówczas -9,7 pkt) i najniższy poziom w tym roku (na równi z odczytem z sierpnia).
Co to jest bieżący i wyprzedzający wskaźnik ufności konsumenckiej?
Wskaźniki ufności konsumenckiej powstają na podstawie wywiadów GUS wśród Polaków. Są miarą naszych nastrojów zakupowych. Przyjmuje się, że konsument oceniający dobrze bieżącą rzeczywistość (własną sytuację finansową, sytuację gospodarczą państwa, stan rynku pracy itp.) i bez obaw o najbliższą przyszłość jest bardziej skłonny do wydatków na towary i usługi. Jeśli natomiast widzimy obraz raczej pesymistyczny, raczej naszą konsumpcję ograniczamy.
Bieżący wskaźnik ufności konsumenckiej jest konstruowany na podstawie pytań m.in. o aktualną ocenę sytuacji swojej i państwa oraz oczekiwania na najbliższych 12 miesięcy. Wyprzedzający to wyłącznie pytania o przyszłość. Oba wskaźniki mogą przyjmować wartości od -100 do +100 pkt.
Bieżący i wyprzedzający wskaźnik ufności konsumenckiej w dół
Już od dłuższego czasu z danych o BWUK i WWUK maluje się obraz polskiego konsumenta w dość ostrożnym nastroju. To zresztą widać np. w odczytach sprzedaży detalicznej – z pominięciem szokująco słabego września (-3 proc.) dane były niezłe, acz zdecydowanie nie wskazujące na boom. Inna sprawa, że różne dane, choćby statystyki PKB za drugi kwartał, sugerują przesunięcie części popytu z towarów na usługi.
Na tle danych z lat 2020-2023, naznaczonych m.in. pandemią, wybuchem pełnoskalowej wojny w Ukrainie oraz najwyższą w tym wieku inflacją, wciąż nasze bieżące nastroje konsumenckie wyglądają przyzwoicie. Niemniej są słabsze niż przed pandemią, a ich silny trend wzrostowy z 2023 r. (gdy m.in. wyraźnie spadała inflacja) w 2024 r. nie jest kontynuowany. Od kwietniowego odczytu BWUK na poziomie -11,5 pkt mamy wręcz lekki trend spadkowy.
Podobnie sprawa się ma ze wskaźnikiem wyprzedzającym. Po solidnej poprawie w 2023 r., do już bliskiego neutralnemu poziomu -3,8 pkt w styczniu br., nastroje wykazują tendencję spadkową.
Co uwiera polskiego konsumenta?
Zresztą widać to także w odpowiedziach na pytanie o ocenę swojej sytuacji finansowej i gospodarczej Polski – o ile ta bieżąca jest w tym roku względnie stabilna, o tyle widoki na przyszłość wykazują negatywną tendencję. Nie jest to duże tąpnięcie, niemniej w dłuższym horyzoncie wygląda na powoli narastający pesymizm. Być może – acz to wyłącznie hipoteza – to odzwierciedlenie jakiejś formy rozczarowania u części osób rządem utworzonym pod koniec 2023 r.
Z jednej strony polski konsument otrzymał średnio rzecz biorąc w 2024 r. spory zastrzyk finansowy. Przeciętne wynagrodzenie w gospodarce narodowej rosło w pierwszej połowie roku w tempie ponad 14 proc. rocznie, w drugiej – według prognoz – ta dynamika będzie podobna. To efekt około 20-procentowej podwyżki płacy minimalnej, podwyżek o 20-30 proc. w edukacji i sferze budżetowej, oraz tego, że inni pracownicy też starają się „odbić” sobie realne inflacyjne straty w lat 2022-2023. Co istotne, dwucyfrowe średnie tempo podwyżek napotyka w tym roku na inflację na poziomie 2-5 proc. w zależności od miesiąca, co oznacza solidne uzyski nie tylko w skali nominalnej, ale przede wszystkim realnej.
Przeciętnie rzecz biorąc: możemy sobie pozwolić na więcej. A do podwyżek płac doszły wszak jeszcze dla części gospodarstw domowych m.in. wzrost 500 plus do 800 zł od stycznia czy ponad 12-procentowa waloryzacja emerytur i rent w marcu.
Z drugiej strony, widać m.in. narastające obawy o wzrost bezrobocia. Od ponad półtora roku (od marca 2023 r.) nie były one wyższe. Znaczącego wzrostu stopy bezrobocia obawia się około 12 proc. badanych, a kolejnych 25 proc. – nieznacznego. Łącznie to już 37 proc. osób, w porównaniu do np. 23 proc. rok temu. To jeden z czynników niepewności, który może negatywnie wpływać na nasze nastroje i wzmagać skłonność do oszczędności.
Zresztą dane z poprzednich miesięcy wskazywały na rosnące możliwości ku temu, ale w październiku nastąpiło pogorszenie. W kolejnych miesiącach zobaczymy, czy była to jednorazowa zmiana, czy coś głębszego. Choć wciąż ponad połowa osób w badaniu GUS ocenia, że prawdopodobnie w ciągu najbliższych dwunastu miesięcy zaoszczędzi jakąś sumę pieniędzy, to jednak odsetek osób z takim przekonaniem spadł z najwyższego w tym roku poziomu we wrześniu (około 54,6 proc. badanych) do najniższego w październiku (ok. 51,6 proc.). Jednocześnie w przyszłym roku podwyżki płac (nie tylko minimalnej czy w „budżetówce”, ale według prognoz także generalnie w gospodarce) będą już niższe, nie szykują się nowe transfery socjalne, a ruszająca procedura nadmiernego deficytu będzie zmuszać ministra finansów w kolejnych latach do sporej roztropności.
Swoje robi też zapewne lipcowe częściowe odmrożenie cen energii, które podbiło inflację, według wyliczeń ekonomistów, o ponad 1 pkt proc., do najwyższego w tym roku poziomu 4,9 proc. we wrześniu. Część gospodarstw domowych dostaje już faktury z wyższymi kwotami, co może negatywnie wpływać na oceny co do możliwości sfinansowania innych planowanych wydatków. Z danych GUS wynika, że braku dezinflacji (czyli inflacji wyższej albo porównywalnej do obecnej) przez najbliższy rok spodziewało się w październiku ponad 57 proc. badanych. Nie licząc lipca br. (wtedy około 59 proc.), to najwięcej od początków 2023 r. Ta wyższa inflacja odbija się już zresztą na realnej dynamice płac. Dane GUS wskazują, że we wrześniowy wzrost przeciętnego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw – o 5,1 proc. rok do roku – był najniższy w tym roku, choć oczywiście nadal bardzo solidny.
2. Biznes hamuje. Wskaźniki gorsze od oczekiwań
Mikołaj Fidziński | Publikacja: 22.10.2024 05:06
Poniedziałkowe dane GUS dotyczące sektorów przemysłu i budownictwa, a także płac i zatrudnienia dowodzą tego, że w gospodarce dzieje się gorzej niż zakładali ekonomiści.
Konsensus prognoz ekonomistów, według ankiety „Rzeczpospolitej” i „Parkietu”, sugerował, że we wrześniu produkcja przemysłowa w Polsce urośnie o 0,3 proc. rok do roku. Rzeczywistość okazała się gorsza – odnotowano spadek w takiej skali. W dokładnie połowie z 34 działów przemysłu produkcja r/r urosła, najbardziej w wydobyciu węgla kamiennego i brunatnego (o 21 proc.). W drugiej połowie branż odnotowano spadki – w tym najmocniejszy, o blisko 19 proc., w produkcji pozostałego sprzętu transportowego.
Produkcja w stagnacji
Względem sierpnia, czyli w ujęciu miesiąc do miesiąca, odnotowano wzrost produkcji przemysłowej o 9 proc. W pierwszych dziewięciu miesiącach 2024 r. polski przemysł był w zasadzie w stagnacji – produkcja urosła w tym czasie o 0,2 proc. względem 2023 r.
– Kondycja przemysłu pozostaje słaba. Głównym mankamentem jest niska aktywność branż eksportowych, słabość europejskich gospodarek pozostawia mało miejsca na odbicie – komentuje dr Jakub Rybacki, kierownik zespołu makroekonomii PIE. Silniejsza odbudowa aktywności producentów w Polsce nastąpi dopiero w 2025 r.
Ekonomiści, m.in. ING Banku Śląskiego, liczą na ożywienie w 2025 r. „Sama krajowa konsumpcja to za mało, aby gospodarka mogła rosnąć. Ale impuls inwestycyjny, związany ze środkami z UE powoli rozkręca się, w tym roku beneficjenci otrzymają około 20 mld zł z KPO, w 2025 r. – 60 mld plus fundusze strukturalne. Niemiecki przemysł samochodowy drgnął w sierpniu i kontynuuje wzrost we wrześniu. Cały trzeci kwartał raczej słaby w przemyśle, ale czekamy na poprawę” – piszą.
Pewnym plusem jest, że przemysł nie wysyła sygnałów proinflacyjnych. Od ponad roku mamy deflację producencką: we wrześniu ceny produkcji sprzedanej przemysłu były o 6,3 proc. niższe niż rok temu (0,5 proc. niższe niż w sierpniu br.).
– Dane Eurostatu wskazują, że Polska jest jedyną spośród dużych gospodarek, gdzie koszty produkcji wyraźnie spadają. W przypadku większości gospodarek obserwujemy około 1-proc. wzrost cen dóbr trwałych oraz nieco silniejszy, 2-proc. wzrost cen dóbr kapitałowych – zauważa dr Rybacki.
Produkcja budowlano-montażowa we wrześniu okazała się z kolei, zgodnie z poniedziałkowymi danymi GUS, o 9 proc. niższa niż przed rokiem. Ekonomiści spodziewali się nawet większego tąpnięcia, średnia prognoz wskazywała na spadek o 9,7 proc. Spadki o 8 do 10 proc. rok do roku odnotowano we wszystkich działach: budowie budynków, obiektów inżynierii lądowej i wodnej oraz w robotach specjalistycznych.
W całym okresie styczeń-wrzesień 2024 r. budownictwo w Polsce jest na 7-proc. minusie względem analogicznego okresu 2023 r. Najlepiej wypadają tu budowy budynków, gdzie spadek rok do roku jest „tylko” trzyprocentowy.
Tempo wzrostu płac poniżej konsensusu
8140,98 zł brutto – tyle wyniosło z kolei przeciętne miesięczne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw we wrześniu 2024 r., według GUS. To oznacza wzrost o 10,3 proc. r/r. To wyraźnie mniej niż wyniósł konsensus: 11,1 proc. Roczna dynamika wynagrodzeń spadła względem sierpnia, gdy wyniosła 11,1 proc. Wrześniowy wzrost o 10,3 proc. rdr jest też najniższy od grudnia 2023 r.
Z drugiej strony, dwucyfrowa dynamika wynagrodzeń w sektorze przedsiębiorstw to nadal wysoki rezultat. To m.in. efekt dużego wzrostu płacy minimalnej. Ta jest obecnie o 19,4 proc. wyższa niż przed rokiem. – Jej podwyżki w ostatnich latach obejmują większą liczbę pracowników, co wzmacnia ich wpływ na rynek pracy – wyjaśnia Sebastian Sajnóg, analityk PIE.
Zgodnie ze zdecydowaną większością prognoz, roczne tempo wzrostu płac powinno nieco zwolnić (zapewne w okolice 7-9 proc. r/r) w 2025 r. Płaca minimalna wzrośnie od stycznia 2025 r. o około 8,5 proc. (z 4300 do 4666 zł brutto), czyli wyraźnie mniej niż w 2024 r. Wyraźnie niższy niż w 2024 r. będzie też wzrost płac w budżetówce – o 5 proc. Wprawdzie te dane nie są uwzględniane w statystykach płac w przedsiębiorstwach, niemniej pośrednio zjawiska płacowe w „budżetówce” mogą rzutować na oczekiwania płacowe w firmach.
W ujęciu realnym (czyli po uwzględnieniu inflacji: 4,9 proc. rok do roku we wrześniu), przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw urosło przez rok o około 5,1 proc. To historycznie dużo, choć najmniej od grudnia 2023 r. – To może nieco ograniczyć wzrost konsumpcji – oceniają ekonomiści ING Banku Śląskiego.
Dane GUS dotyczą firm zatrudniających przynajmniej 10 osób. Obejmują około 40 proc. rynku pracy (m.in. bez sfery budżetowej, ale też osób pracujących na umowy cywilnoprawne), niemniej ze względu na obowiązki sprawozdawcze są dla GUS najprostsze do szybkiego przedstawienia. Poza tym dynamika płac w tym sektorze zwykle dobrze koreluje z tym, co dzieje się na całym rynku pracy.
Bardziej kompleksowe dane GUS – najnowsze dotyczą kwietnia 2024 r. – wskazują, że wówczas przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto w gospodarce narodowej (czyli m.in. w firmach niezależnie od liczby pracowników, w sferze budżetowej czy w rolnictwie) wynosiło 8323 zł. Było więc bliskie temu, co zanotowano dla samego sektora przedsiębiorstw – w kwietniu 2024 r. przeciętne wynagrodzenie tam wynosiło około 8272 zł brutto.
Spadek zatrudnienia
Wciąż nie najlepiej wyglądają natomiast dane o zatrudnieniu w sektorze przedsiębiorstw. Według GUS spadło ono rok do roku o 0,5 proc., do 6 mln 462,4 tys. etatów. Spadek o 0,5 proc. był spodziewany przez ekonomistów – tyle wynosił konsensus prognoz według naszej ankiety.
Rok do roku liczba etatów zmniejszyła się o 33,7 tys. Najwięcej miejsc pracy – ponad 34 tys. – ubyło w przemyśle. Najmocniej, o około 6,7 tys., przybyło etatów w zakwaterowaniu i gastronomii. Spadek zatrudnienia od stycznia br. jest nawet jeszcze większy – o ponad 53 tys. „To głównie efekt mało dynamicznej poprawy koniunktury w Polsce po ubiegłorocznej stagnacji. Negatywny wkład mógł mieć także zbyt wysoki wzrost płacy minimalnej w tym roku, choć nie widzieliśmy jak dotąd zwiększonej skali zwolnień ani istotnego wzrostu bezrobocia” – komentują ekonomiści Pekao. Dodają, że na stabilizację zatrudnienia musimy najpewniej poczekać do poprawy koniunktury w strefie euro. Ich zdaniem dojdzie do tego w połowie 2025 r.
https://www.rp.pl/dane-gospodarcze/art41330001-biznes-hamuje-wskazniki-gorsze-od-oczekiwan
3. Kiepskie dane z przemysłu i budownictwa w Polsce. „Kondycja pozostaje słaba”
Mikołaj Fidziński | Publikacja: 21.10.2024 12:00
Produkcja przemysłowa spadła we wrześniu o 0,3 proc. rok do roku – podał GUS. To wynik gorszy od oczekiwań. Trochę lepiej (a raczej: mniej gorzej) niż przewidywali ekonomiści wypadła produkcja budowlano-montażowa.
Konsensus prognoz ekonomistów, według ankiety „Rzeczpospolitej” i „Parkietu”, sugerował, że we wrześniu produkcja przemysłowa w Polsce urośnie o 0,3 proc. rok do roku. Rzeczywistość okazała się gorsza – odnotowano spadek w takiej skali. W dokładnie połowie z 34 działów przemysłu produkcja rok do roku urosła, najsilniej w wydobywaniu węgla kamiennego i brunatnego (o 21 proc.). W drugiej połowie branż odnotowano spadki, w tym najmocniejszy, o blisko 19 proc., w produkcji pozostałego sprzętu transportowego.
Produkcja przemysłowa w Polsce w stagnacji
Względem sierpnia, czyli w ujęciu miesiąc do miesiąca, odnotowano wzrost produkcji przemysłowej o 9 proc. W całym okresie pierwszych dziewięciu miesięcy 2024 r. polski przemysł jest w zasadzie w stagnacji – produkcja urosła w tym czasie o 0,2 proc. względem analogicznego okresu 2023 r.
– Kondycja przemysłu pozostaje słaba. Głównym mankamentem jest niska aktywność branż eksportowych, słabość europejskich gospodarek pozostawia mało miejsca na odbicie – komentuje dr Jakub Rybacki, kierownik zespołu makroekonomii PIE. Przewiduje, że silniejsza odbudowa aktywności producentów w Polsce nastąpi raczej dopiero w 2025 r.
Ekonomiści m.in. ING Banku Śląskiego liczą na ożywienie w 2025 r.. „Sama krajowa konsumpcja to za mało, aby gospodarka mogła rosnąć. Ale impuls inwestycyjny, związany ze środkami z UE powoli rozkręca się, w tym roku beneficjenci otrzymają około 20 mld zł z KPO, w 2025 60 mld plus fundusze strukturalne. Niemiecki przemysł samochodowy drgnął w sierpniu i kontynuuje wzrost we wrześniu. Cały trzeci kwartał raczej słaby w przemyśle, ale czekamy na poprawę” – piszą.
Pewnym plusem sytuacji w przemyśle jest to, że nie wysyła on sygnałów proinflacyjnych. Już od ponad roku mamy do czynienia z deflacją producencką, we wrześniu ceny produkcji sprzedanej przemysłu były o 6,3 proc. niższe niż przed rokiem (oraz o 0,5 proc. niższe niż w sierpniu br.).
– Dane Eurostatu wskazują, że Polska jest jedyną spośród dużych gospodarek, gdzie koszty produkcji wyraźnie spadają. W przypadku większości gospodarek obserwujemy około jednoprocentowy wzrost cen dóbr trwałych oraz nieco silniejszy, dwuprocentowy wzrost cen dóbr kapitałowych – zauważa dr Rybacki.
Produkcja budowlano-montażowa cały czas wyraźnie pod kreską
Produkcja budowlano-montażowa we wrześniu okazała się z kolei, zgodnie z poniedziałkowymi danymi GUS, o 9 proc. niższa niż przed rokiem. Ekonomiści spodziewali się nawet większego tąpnięcia, średnia prognoz wskazywała na spadek o 9,7 proc. Około 8-10-procentowe spadki rok do roku odnotowano we wszystkich działach: budowie budynków, budowie obiektów inżynierii lądowej i wodnej oraz w robotach specjalistycznych.
W całym okresie styczeń-wrzesień 2024 r. budownictwo w Polsce jest na siedmioprocentowym minusie względem analogicznego okresu 2023 r. Najlepiej wypadają tu budowy budynków, gdzie spadek rok do roku jest „tylko” trzyprocentowy.
„Budownictwo od początku roku jest pod negatywnym wpływem okresu przejściowego między unijnymi perspektywami finansowymi, spadku inwestycji prywatnych i dekoniunktury w budownictwie mieszkaniowym” – komentują ekonomiści PKO Banku Polskiego.
https://www.rp.pl/budownictwo/art41325651-rynek-mieszkania-deweloperzy-budowy-gus-wrzesien-2024
Inżynier budownictwa
1. Kobiety w branży budowlanej
Patrycja Sidło | 23.09.2024
Obecnie na wielu stanowiskach w budownictwie, szczególnie tych specjalistycznych, inżynierskich czy kierowniczych, nie jest potrzebna siła fizyczna przypisywana stereotypowo wyłącznie mężczyznom. Profesjonalizm nie ma płci, a kobiety tak samo jak mężczyźni mogą nabyć wiedzy i umiejętności, aby rzetelnie wykonywać swoje obowiązki zawodowe.
Branża budowlana, niegdyś zarezerwowana wyłącznie dla mężczyzn, obecnie spotyka się z coraz większym zainteresowaniem kobiet. Co więcej, kobiety w budownictwie zajmują nie tylko stanowiska związane z rozliczeniami czy administracją, ale również pełnią samodzielne funkcje techniczne, odpowiadając m.in. za nadzór inwestorski, projektowanie czy zarządzanie budową. Zgodnie z danymi Polskiej Izby Inżynierów Budownictwa wśród jej członków jest ok. 13% kobiet.
Studia na kierunkach technicznych
Po ukończeniu szkoły średniej wielu młodych ludzi stoi przed wyborem profilu i kierunku dalszego kształcenia na uczelniach wyższych. Nierzadko studenci w wyniku rozwoju nowych zainteresowań czy nabywania doświadczenia zawodowego w trakcie studiów decydują o zmianie czy modyfikacji profilu kształcenia. Wiele osób jest również otwartych na poszerzanie swojej wiedzy na dalszych etapach kariery zawodowej – bywa, że rozpoczynają kolejny kierunek studiów lub studia podyplomowe nawet po dłuższym czasie od uzyskania pierwszego tytułu magistra czy inżyniera.
Jednym z możliwych wyborów są studia techniczne, które, niestety, cieszą się obecnie mniejszą popularnością wśród absolwentów szkół średnich. W ciągu ostatnich 5 lat zainteresowanie studiami z grupy kierunków: technika, przemysł i budownictwo spadło o 34%1. Mimo że politechniki nadal są częstym wyborem kandydatów na studia, to sam kierunek budownictwa w ostatnim czasie odnotowuje spadek. Według liczby zgłoszeń kandydatów w roku akademickim 2022/2023 budownictwo zajmowało 7. miejsce w rankingu (13 682 zgłoszenia), a w roku 2023/2024 spadło na 11. miejsce (11 945 zgłoszeń)2.
Dla sektora budowlanego w Polsce są to dane zdecydowanie niepokojące. Aby cała branża oraz firmy działające na tym rynku mogły się rozwijać, niezbędna jest wykwalifikowana kadra specjalistów, inżynierów i managerów. Kluczowe jest zrozumienie przyczyn spadku zainteresowania młodych ludzi branżą budowlaną oraz zapewnienie pracownikom warunków i standardów, które zachęcą ich do pracy w tym sektorze.
Od kilkunastu lat powstają i prowadzone są inicjatywy i projekty promujące kierunki techniczne, ścisłe i inżynierskie wśród kobiet, w tym najbardziej znana kampania w Polsce „Dziewczyny na politechniki!”. Z raportów „Kobiety na politechnikach”, przygotowywanych przez organizatora kampanii – Fundację Edukacyjną Perspektywy – wraz z Ośrodkiem Przetwarzania Informacji – Państwowym Instytutem Badawczym, wynika, że zainteresowanie studiami technicznymi wśród kobiet wzrasta. To z kolei bezpośrednio wpływa na wzrost udziału procentowego kobiet wśród pracowników poszczególnych sektorów, w tym budownictwa. Nadal jest to branża zatrudniająca zdecydowanie więcej mężczyzn niż kobiet, jednak ważne jest, aby pracodawcy, tworząc oferty pracy, ścieżki kariery i pakiety szkoleniowe, uwzględniali potrzeby i preferencje zawodowe pracowników obu płci, co będzie sprzyjało rozwojowi zdywersyfikowanych środowisk pracy.
Profil wykształcenia
Budownictwo jest najczęściej wybieranym kierunkiem kształcenia na uczelniach wyższych wśród osób chcących związać swoją drogę zawodową z branżą budowlaną. Jednocześnie na rynku pracy w tym sektorze jest również duże zapotrzebowanie na absolwentów m.in. inżynierii środowiska, inżynierii elektrycznej, architektury czy energetyki. Często osoby mające wykształcenie, wiedzę i umiejętności w mniej popularnych specjalnościach mogą cieszyć się większym zainteresowaniem potencjalnych pracodawców, a co za tym idzie – liczyć na atrakcyjniejsze warunki zatrudnienia.Wyniki badania HRK „Budownictwo 2024. Oczekiwania inżynierów z uprawnieniami budowlanymi”, przeprowadzonego wśród 1345 respondentów, potwierdzają, że najczęstszym wyborem profilu kształcenia inżynierów posiadających uprawnienia budowlane niezależnie od płci jest kierunek budownictwo (tab. 1)
Tab. 1. Profil wykształcenia w zależności od płci oraz razem – w całej grupie badanych osób (bez podziału na płeć)
Na drugim i trzecim miejscu znalazły się odpowiednio inżynieria środowiska i inżynieria elektryczna. Warto zauważyć, że wykształcenie związane z inżynierią środowiska zostało wskazane przez 21,9% kobiet i tylko 12,6% mężczyzn. Oznacza to, że w całej grupie badawczej kobiety wybierały ten kierunek niespełna dwa razy częściej niż mężczyźni. Niemalże odwrotną sytuację obserwujemy w przypadku inżynierii elektrycznej, którą wskazało 8,1% mężczyzn oraz jedynie 3,6% kobiet. Podobnie w przypadku energetyki: zadeklarowało ją 4,6% mężczyzn i 1,9% kobiet.
Należy jednocześnie pamiętać, że są to udziały procentowe liczone osobno w grupie kobiet i mężczyzn, a nie dotyczące liczby osób na poszczególnych kierunkach kształcenia. Reprezentatywność kobiet w gronie uczestników badania HRK oraz na rynku pracy jest zdecydowanie mniejsza niż mężczyzn. Jednakże można wnioskować, że wśród absolwentów kierunków inżynieria środowiska czy architektura jest większy procentowy udział kobiet niż w przypadku inżynierii elektrycznej czy energetyki.
Czynniki wpływające na wybór pracodawcy
Obecnie mamy w naszym kraju niską stopę bezrobocia, a w wielu sektorach gospodarki, w tym w budownictwie, obserwuje się tzw. rynek pracownika. Oznacza to, że na rynku pracy jest niedobór wykwalifikowanej kadry, a co za tym idzie – kandydaci mają często możliwość wyboru pomiędzy kilkoma ofertami różnych firm oraz negocjowania lepszych warunków zatrudnienia. Z kolei pracodawcy nierzadko muszą walczyć o pracowników mających wiedzę i umiejętności w unikatowych czy deficytowych specjalnościach.
Tab. 2. Czynniki wpływające na wybór pracodawcy w grupie kobiet i mężczyzn oraz w całej grupie badanych osób
W ramach badania HRK „Budownictwo 2024. Oczekiwania inżynierów z uprawnieniami budowlanymi” ankietowani zostali poproszeni o wskazanie czynników, na które najbardziej zwracają uwagę przy wyborze przyszłego pracodawcy. Pytanie miało charakter wielokrotnego wyboru (maksymalnie 3) i obejmowało 11 możliwych wskazań z listy (tab. 2). Analizując odpowiedzi inżynierów w kontekście różnic w zależności od płci, można zauważyć, że kobiety przywiązują większą wagę niż mężczyźni do godzin pracy i łącznego miesięcznego wymiaru pracy, a także możliwości pracy zdalnej. Są to kwestie związane z tzw. work-life balance, a więc można wnioskować, że dla kobiet ważne jest, aby czas, który spędzają w pracy, był jasno określony i uzgodniony z pracodawcą. Cenią sobie również możliwość pracy zdalnej, która w pewnym zakresie pomaga łączyć życie zawodowe z prywatnym. Ponadto kobiety częściej niż mężczyźni wskazywały, że istotna jest dla nich możliwość rozwoju, awansu czy kierowania zespołem. To z kolei może sugerować, że są one bardziej niż mężczyźni nastawione na nabywanie nowych umiejętności, a także rozwój kompetencji managerskich. Z drugiej strony mężczyźni bardziej niż kobiety zwracają uwagę na wielkość firmy oraz realizowanych projektów.
Preferowana forma zatrudnienia
Na rynku obecne są zarówno firmy, w których możliwa jest tylko jedna forma zatrudnienia, jak i takie, które oferują w tym zakresie pewnego rodzaju dowolność w zależności od możliwości i charakteru pracy na danym stanowisku. Wśród wszystkich osób aktywnych zawodowo w Polsce najbardziej popularne i pożądane jest zatrudnienie na podstawie umowy o pracę. Nie inaczej jest w branży budowlanej.
Zgodnie z wynikami badania HRK „Budownictwo 2024. Oczekiwania inżynierów z uprawnieniami budowlanymi” aż 75% inżynierów posiadających uprawnienia budowlane preferuje zatrudnienie w oparciu o umowę o pracę, 20% wybiera współpracę B2B i zaledwie 5% umowę zlecenie (tab. 3). Jak się okazuje, kobiety mają mniejszą niż mężczyźni otwartość na inne formy zatrudnienia niż umowa o pracę. 11% z nich wskazało, że chciałoby pracować w oparciu o kontakt B2B, a 4% – umowę zlecenie. Dla kobiet zdecydowanie liczą się stabilność i bezpieczeństwo, które wiążą się z zatrudnieniem na umowę o pracę. Mężczyźni są w tym obszarze bardziej elastyczni, a ponadto chętnie korzystają z możliwości dywersyfikacji dochodów czy wyboru korzystniejszych form opodatkowania, które daje współpraca B2B czy umowa zlecenie realizowana u kilku różnych podmiotów.
Tab. 3. Preferowana forma zatrudnienia w zależności od płci oraz razem – w całej grupie badanych osób
Ocena benefitów pracowniczych
Benefity pracownicze w ostatnim czasie stały się poniekąd standardem na rynku i znajdują się w ofercie niemal każdego pracodawcy. Mają one na celu zarówno przyciągnięcie kandydatów, jak i zwiększenie lojalności, motywacji i zaangażowania obecnych pracowników. Benefity, które mają za zadanie wspierać rozwój zawodowy zatrudnionych, obejmują zazwyczaj pakiet szkoleń, dofinansowanie kursów czy studiów podyplomowych. Z kolei te, które wspierają obszar zdrowia, ogólny dobrostan, rozwój osobisty pracowników, a także równowagę między życiem zawodowym i prywatnym, dają pracownikowi poczucie troski i zaopiekowania ze strony pracodawcy, a obejmują zazwyczaj prywatną opiekę zdrowotną, kartę sportową czy ubezpieczenie na życie. Istotną grupą benefitów są również te, które wpływają na kondycję finansową pracowników i częściowo odciążają budżet domowy, a są to m.in. samochód służbowy z możliwością wykorzystania do użytku prywatnego, karta paliwowa, catering w miejscu pracy, karta lunchowa czy fundusz socjalny.
Tab. 4. Ocena benefitów pracowniczych przez kobiety i mężczyzn oraz razem – przez wszystkich respondentów
W badaniu HRK „Budownictwo 2024. Oczekiwania inżynierów z uprawnieniami budowlanymi” respondenci oceniali 15 najczęściej oferowanych benefitów w skali od 1 do 5, gdzie 1 było oceną najniższą, a 5 najwyższą (tab. 4). Średnia ocena większości benefitów wśród kobiet była wyższa lub taka sama jak u mężczyzn (poza benefitami obejmującymi: samochód służbowy, kartę paliwową/zwrot kosztów dojazdu do pracy oraz catering w miejscu pracy/kartę lunchową). Oznacza to, że kobiety przywiązują większą wagę do benefitów pracowniczych i bardziej je doceniają niż mężczyźni.
Największą różnicę w średniej ocenie konkretnych benefitów w zależności od płci można zaobserwować w przypadku: pracy w systemie hybrydowym oraz opłacaniu przez pracodawcę składki członkowskiej do Polskiej Izby Inżynierów Budownictwa (różnica o 0,5 na rzecz wyższej oceny wśród kobiet). Dodatkowo kobiety zdecydowanie wyżej oceniają kwestie dofinansowania przez pracodawcę kursów, szkoleń czy studiów podyplomowych. To z kolei bezpośrednio łączy się z omawianym wcześniej zagadnieniem dotyczącym czynników wpływających na ocenę atrakcyjności pracodawcy, w którym kobiety częściej niż mężczyźni wskazywały, że istotna jest dla nich możliwość rozwoju, awansu czy kierowania zespołem (tab. 2). Oznacza to, że kobiety, które wybrały karierę w budownictwie, są silnie zorientowane na rozwój zawodowy, chcą zdobywać kolejne szczeble kariery, a przy tym są otwarte na naukę i szkolenia.
Podsumowanie
Liczba kobiet pracujących w budownictwie jest zdecydowanie mniejsza niż mężczyzn, jednakże bez nich nie jest możliwy dalszy dynamiczny rozwój całej branży. Jak wykazują badania i raporty branżowe, kobiety chcą podejmować pracę i budować karierę zawodową w sektorach gospodarki związanych z inżynierią, budownictwem, techniką czy przemysłem. Często wykazują większą niż mężczyźni lojalność wobec pracodawcy, zaangażowanie w powierzone obowiązki oraz chęć nauki i rozwoju zawodowego.
https://inzynierbudownictwa.pl/kobiety-w-branzy-budowlanej/
Prawo.pl
1. Nowe obowiązki dla firm. Przepisy o wylesianiu dotyczą nawet mięsa i kawy
Tomasz Ciechoński | Data dodania: 23.10.2024
Unijne rozporządzenie przeciw deforestacji, wbrew obiegowej opinii, nie obejmuje wyłącznie tartaków czy producentów mebli. Na nowe regulacje powinien przygotować się każdy bez względu na branżę, kto wprowadza do obrotu, udostępnia na unijnym rynku, a także wywozi z Unii określone produkty pochodzące z takich towarów jak: bydło, kakao, kawa, palma olejowa, kauczuk, soja i drewno.
Rozporządzenie w sprawie wylesiania – określane też jako rozporządzenie w sprawie produktów niepowodujących wylesiania lub rozporządzenie EUDR* – ma na celu zapewnienie, aby pewne towary wprowadzane do obrotu w UE nie przyczyniały się do dalszej degradacji lasów na całym świecie. Zostało przyjęte przez Parlament Europejski i Radę UE w 2023 r. i w dużej części miało być stosowane od 30 grudnia 2024 r. Niedawno Komisja Europejska wydała komunikat o zamiarze jego odroczenia o 12 miesięcy. Oznacza to, że przepisy najpewniej zaczną obowiązywać w stosunku do dużych przedsiębiorstw od 30 grudnia 2025 r., a w odniesieniu do mikroprzedsiębiorstw i małych przedsiębiorstw - od 30 czerwca 2026 r.
Przyczyną były napływające do KE z całego świata sugestie o potrzebie dodatkowego czasu, aby przygotować się na wprowadzenie nowych przepisów.
– Realizacja obowiązków wynikających z rozporządzenia EUDR wymaga od przedsiębiorców działania na dużą skalę, tak naprawdę w całym łańcuchu dostaw – zwraca uwagę radca prawny Daniel Chojnacki, szef zespołu prawa ochrony środowiska kancelarii Domański Zakrzewski Palinka.
Problem w tym, że – jak zwrócił uwagę Krzysztof Wiński, dyrektor w PwC, w opublikowanym w serwisie Prawo.pl artykule „Rozporządzenie EUDR – obowiązek, o którym prawie nikt nie wie” – firmy dotknięte regulacją w większości nie są jej świadome i tylko nieliczne rozpoczęły przygotowania do jej wdrożenia.
– Większość i tak myśli, że dotyczy to tylko salonów meblarskich, ale to nie jest do końca prawda. Dotyczy to również sektora spożywczego, ale też sektora automotive, a właściwie każdej produkcji, bo tą regulacją mogą być objęte różne rzeczy związane z maszynami w zakładach. Rozporządzenie dotyczy w praktyce każdego, kto dokonuje przywozu towarów wskazanych w rozporządzeniu unijnym (bez względu na branżę) – czytamy w artykule Krzysztofa Wińskiego.
Maria Szczurek, prawniczka kancelarii DZP specjalizująca się w ochronie środowiska, dodaje, że dopiero w październiku br. Komisja Europejska opublikowała wytyczne do EUDR, bez których wiele pytań pozostawało do niedawna bez odpowiedzi. – Dodatkowe materiały Komisji są dużym krokiem w dobrą stronę. Mimo tego, przygotowaniom do realizacji obowiązków nadal towarzyszy dużo niepewności – komentuje.
Odnośne towary i odnośne produkty
Rozporządzenie posługuje się pojęciami odnośnych towarów i odnośnych produktów. Zamknięty katalog tych pierwszych znalazł się w artykule 1 rozporządzenia. Są to: bydło, kakao, kawa, palma olejowa, kauczuk, soja i drewno. Odnośne produkty to artykuły, które – zgodnie z definicją – zawierają odnośne towary, były nimi karmione lub zostały wytworzone przy ich użyciu i które zostały wymienione w załączniku nr 1 rozporządzenia.
Załącznik nr 1 zawiera obszerny wykaz odnośnych produktów wraz z ich kodami w nomenklaturze scalonej. I tak przykładowo, odnośnymi produktami w przypadku bydła są różnego rodzaju wyroby mięsne i skóry, a dla kakao jest to szereg produktów, od ziaren kakao aż po czekoladę i pozostałe przetwory spożywcze zawierające ten towar. Odnośnymi produktami wytwarzanymi z lub przy użyciu drewna są nie tylko artykuły takie jak płyty, sklejki czy ramy do obrazów, ale nawet węgiel drzewny oraz produkty klasyfikowane jako „książki, gazety, obrazki i pozostałe drukowane wyroby przemysłu poligraficznego, manuskrypty, maszynopisy i plany, z papieru”. We wspomnianym artykule Krzysztof Wiński zwrócił uwagę na produkty wykonane z gumy, takie jak chociażby uszczelki szeroko wykorzystywane w przemyśle.
– Już na pierwszy rzut oka widać zatem, że nie chodzi wyłącznie o produkty drewniane czy drewnopochodne. Zakres rozporządzenia jest dużo szerszy, a akt prawny ma kompleksowy charakter. Tym samym nowe obowiązki obejmują znacznie większą liczbę podmiotów – wskazuje dr Adrianna Ogonowska, radca z praktyki prawa ochrony środowiska kancelarii Wardyński i Wspólnicy.
Z drugiej strony artykuły niewymienione w załączniku nie są odnośnymi produktami i w związku z tym nie dotyczą ich omawiane regulacje. Komisja Europejska tłumaczy to na przykładzie mydła, które nie zostało wymienione w załączniku i nie będzie objęte rozporządzeniem, nawet jeśli zawiera zaliczony do odnośnych towarów olej palmowy.
Rozporządzenie EUDR to obowiązki dla przedsiębiorców
Zgodnie z artykułem 3 rozporządzenia, zarówno odnośne towary, jak i odnośne produkty, nie mogą być wprowadzane do obrotu ani udostępniane na rynku unijnym, ani z niego wywożone, o ile nie spełniają wszystkich następujących warunków:
- nie powodują wylesiania;
- zostały wyprodukowane zgodnie z właściwymi przepisami kraju produkcji; oraz
- przedłożono w ich sprawie oświadczenie o należytej staranności.
Oznacza to, że podmioty, które w ramach działalności handlowej wprowadzają do obrotu, udostępniają lub wywożą wskazane towary i produkty są zobowiązane do zachowania tzw. należytej staranności. Jak tłumaczy Tomasz Długozima, radca prawny z Wojarska Aleksiejuk & Wspólnicy, w praktyce sprowadza się to do realizacji następujących obowiązków:
- gromadzenia informacji, danych i dokumentów koniecznych do weryfikacji czy określone produkty są zgodne z wymogami rozporządzenia EUDR (art. 9),
- dokonywania oceny ryzyka, czy określone produkty są zgodne z wymogami rozporządzenia EUDR (art. 10),
- jeżeli ocena ryzyka wykaże, że istnieje ryzyko, iż produkty są niezgodne z wymogami, podmiot, przed wprowadzeniem produktów do obrotu lub ich wywozem ma obowiązek przyjąć procedury i środki zmniejszania ryzyka odpowiednie do osiągnięcia poziomu zerowego lub znikomego ryzyka (art. 11).
– Po spełnieniu opisanych obowiązków, przedsiębiorca może złożyć tzw. oświadczenie o należytej staranności, uprawniające do wprowadzenia produktu na rynek UE lub wywiezienia go z UE – mówi mec. Długozima.
Takie oświadczenia przedsiębiorstwa będą składać za pomocą systemu informacyjnego, który według deklaracji Komisji Europejskiej zacznie działać jeszcze przed rozpoczęciem stosowania rozporządzenia. Na początku listopada będzie mógł rozpocząć przyjmowanie rejestracji, zaś w grudniu będzie w pełni operacyjny.
– Prawodawca unijny przewidział jednak istotne wyłączenia podmiotowe dla mikroprzedsiębiorstw, małych i średnich przedsiębiorstw. Nie oznacza to jednak, że rozporządzenie EUDR w ogóle tej kategorii podmiotów nie obejmuje – zwraca uwagę adwokatka Małgorzata Piekarska z praktyki prawa ochrony środowiska kancelarii Wardyński i Wspólnicy.
– Z nowymi obowiązkami będą musieli się zmierzyć również producenci bydła, kakao, kawy, soi, kauczuku, drewna i palmy olejowej – to oni muszą dostarczyć innym podmiotom w łańcuchu dostaw informacje konieczne do udowodnienia, że ich towary zostały wyprodukowane w sposób zrównoważony, m.in. dane geolokalizacyjne – dodaje Maria Szczurek z DZP.
Takie dane będą potrzebne, bo – jak czytamy w jednym motywów rozporządzenia – „ryzyko wprowadzenia do obrotu produktów niezgodnych z wymogami lub ich wywozu różni się w zależności od towaru i produktu, a także od ich kraju pochodzenia i produkcji lub jego części”. Poszczególne kraje na podstawie metodyki opublikowanej przez KE będą klasyfikowane do krajów o niskim, standardowym lub wysokim ryzyku.
Tomasz Długozima dodaje, że chociaż rozporządzenie najpewniej zostanie odroczone, to już dziś objęte nim podmioty mogą (lub wręcz powinny) rozpocząć przygotowania do sprostania nowym wymaganiom.
– Podstawowym działaniem w tym zakresie powinno być zażądanie od wszystkich uczestników łańcucha dostaw informacji niezbędnych do przeprowadzenia oceny ryzyka, czy dystrybuowane przez nich produkty przyczyniają się do zjawiska wylesiania. Zakres tych informacji jest szczegółowo wymieniony w art. 9 rozporządzenia EUDR – wyjaśnia mec. Długozima.
Według prawników z zespołu prawa ochrony środowiska DZP, przygotowania do wejścia w życie nowych przepisów obejmują przede wszystkim identyfikację produktów, których dotyczą obowiązki. – Przedsiębiorcy mają również obowiązek wdrożenia systemów należytej staranności, dzięki którym możliwa będzie weryfikacja, czy odnośne towary i odnośne produkty w ich portfolio nie spowodowały wylesiania – dodaje Daniel Chojnacki.
Kary określi polska ustawa
Artykuł 25 rozporządzenia określa możliwe kary za nieprzestrzeganie obowiązków, obejmujące grzywnę w wysokości do 4 proc. rocznego obrotu; konfiskatę odnośnych produktów lub dochodów uzyskanych z transakcji obejmujących takie produkty; czasowe wykluczenie z zamówień publicznych, dotacji i koncesji; czasowy zakaz wprowadzania, udostępniania lub wywozu odnośnych towarów i odnośnych produktów; zakaz stosowania tzw. uproszczonej należytej staranności.
Karol Maćkowiak z praktyki prawa ochrony środowiska kancelarii Wardyński i Wspólnicy dodaje, że charakter sankcyjny ma też przepis pozwalający KE publikację informacji dotyczących prawomocnie ukaranego podmiotu – osoby prawnej.
– Należy tutaj zwrócić uwagę, że pomimo bezpośredniego stosowania przepisów rozporządzenia, unormowania dotyczące sankcji za jego naruszenie pozostawiono zasadniczo państwo członkowskim – wskazuje Karol Maćkowiak.
Daniel Chojnacki z DZP dodaje, że rozporządzenie EUDR przewiduje minimalny katalog kar, który każde państwo członkowskie może rozszerzyć.
– Brak regulacji krajowych w tym zakresie oznacza, że przedsiębiorcy nie wiedzą, jakimi dokładnie sankcjami zagrożone jest naruszenie przepisów EUDR – komentuje prawnik z DZP. Zwraca też uwagę, że to przepisy krajowe wyznaczą organ odpowiedzialny za kontrolę stosowania przepisów EUDR.
We wrześniu br. Ministerstwo Klimatu i Środowiska informowało, że prowadzi „intensywne prace nad przygotowaniem projektu ustawy, która pozwoli na wdrożenie w Polsce unijnego rozporządzenia EUDR”. Zapowiadany projekt dotąd nie ujrzał światła dziennego.
– Rolą ustawy będzie jednak bardziej dostosowanie obowiązków zawartych w rozporządzeniu do krajowego systemu prawnego, niż tworzenie nowych obowiązków – przypomina mec. Długozima. – Tym samym, brak zakończenia prac nad polską ustawą nie powinien wstrzymywać przygotowań przedsiębiorców do sprostania obowiązkom, które wejdą w życie z końcem przyszłego roku – podsumowuje.
*pełna nazwa aktu prawnego: Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2023/1115 z dnia 31 maja 2023 r. w sprawie udostępniania na rynku unijnym i wywozu z Unii niektórych towarów i produktów związanych z wylesianiem i degradacją lasów oraz uchylenia rozporządzenia (UE) nr 995/2010.
https://www.prawo.pl/biznes/rozporzadzenie-eudr-kogo-obowiazuja-przepisy-o-wylesianiu,529624.html
2. W poszukiwaniu straconego zysku: polisa business interruption w czasach klęsk żywiołowych
Maciej Zych, Mateusz Kosiorowski | Data dodania: 23.10.2024
Klasyczną formą ochrony przed finansowymi skutkami klęsk żywiołowych są ubezpieczenia mienia, które chronią przede wszystkim przed ryzykiem fizycznych zniszczeń i strat. To jednak nie wszystko. Ubezpieczenia kierowane do przedsiębiorców mogą również obejmować ochronę przed utratą zysku i niespodziewanymi kosztami, jeżeli doprowadziły do nich uszkodzenia majątku przedsiębiorstwa – piszą adwokaci Maciej Zych oraz Mateusz Kosiorowski z kancelarii Wardyński i Wspólnicy.
Obecny rok niestety obfitował w klęski żywiołowe, poczynając od serii pożarów podczas suchego lata po największą od lat powódź, która uderzyła w Dolny Śląsk niemal zaraz po tym, gdy letnie upały się skończyły. Abstrahując od podejrzewanych w kilku przypadkach podpaleń, trudno nie wiązać tegorocznych wydarzeń ze zmianami klimatu, które stopniowo zwiększają ryzyko klęsk żywiołowych jak susze (a więc i pożary), powodzie czy huragany i tornada. Innymi słowy, do takich ryzyk trzeba się raczej przyzwyczajać – a najlepiej przed nimi zabezpieczać.
Klasyczną formą ochrony przed finansowymi skutkami klęsk żywiołowych są ubezpieczenia mienia, które chronią przede wszystkim przed ryzykiem fizycznych zniszczeń i strat. To jednak nie wszystko. Ubezpieczenia kierowane do przedsiębiorców mogą również obejmować ochronę przed utratą zysku i niespodziewanymi kosztami, jeżeli doprowadziły do nich uszkodzenia majątku przedsiębiorstwa. W zamyśle instrument taki ma obejmować przede wszystkim sytuacje przestoju i tymczasowej reorganizacji działalności na skutek uszkodzeń czy zniszczeń w przedsiębiorstwie, np. gdy pożar strawi linię produkcyjną albo powódź zaleje centrum logistyczne czy handlowe.
Choć polscy ubezpieczyciele zwykle określają taki produkt mianem „ubezpieczenia (od) utraty zysku” to ogólny sens instrumentu jest nieco szerszy i najlepiej oddaje go angielski pierwowzór: Business Interruption (BI) insurance. A więc ubezpieczenie od „zaburzenia” działalności, zwłaszcza utraty spodziewanego zysku, ale nie tylko.
Utrata zysku tylko razem ze szkodą na mieniu
W praktyce rynkowej ubezpieczenie business interruption jest zawsze powiązane z ubezpieczeniem mienia w sensie ścisłym, czyli przed fizycznym uszkodzeniem lub zniszczeniem. Przedsiębiorca, chcący zawrzeć ubezpieczenie od utraty zysku, musi równocześnie zawrzeć sprzężone ubezpieczenie mienia należącego do przedsiębiorstwa.
Powiązania między utratą zysku a fizyczną szkodą na mieniu idą jednak znacznie dalej. Dopiero fizyczne uszkodzenie bądź zniszczenie ubezpieczonego mienia może spowodować odpowiedzialność towarzystwa ubezpieczeniowego w zakresie utraty zysku i innych kosztów, jeśli na skutek zniszczeń zwyczajna działalność przedsiębiorstwa została zaburzona. Jeśli przykładowo pożar strawi ubezpieczoną linię produkcyjną, to odszkodowanie może objąć także utratę zysku spowodowaną przerwaniem produkcji i brakiem czy spadkiem sprzedaży. Ale jeśli ten sam pożar zniszczy „tylko” zakład podwykonawcy albo odbiorcy (np. zlokalizowany w tej samej strefie przemysłowej, jak to się czasem zdarza), pozostawiając linię produkcyjną ubezpieczonego bez uszczerbku – ubezpieczenie nie obejmie utraty jego zysku mimo zaburzenia łańcucha dostaw, ponieważ akurat mienie ubezpieczonego nie zostało zniszczone. Podobnie należałoby oceniać zniszczenie w pożarze tylko urządzeń czy pojazdów używanych wprawdzie przez ubezpieczonego, ale niestanowiących jego własności, np. leasingowanych.
Trudny rachunek strat
Skomplikowane bywa też obliczenie wysokości szkody podlegającej naprawieniu w ramach polisy business interruption. Historycznie to właśnie trudności ze znalezieniem miarodajnych metod obliczania utraty zysków utrudniały wprowadzenie takich ubezpieczeń i nieprzypadkowo ich rozwój stał się możliwy dopiero od drugiej połowy XIX w., gdy w Anglii oraz USA powstawały pierwsze zrzeszenia zawodowe księgowych, a wraz z nimi standaryzowane i profesjonalne zasady rachunkowości.
Punktem wyjścia do obliczenia utraty zysku jest bowiem zysk spodziewany czy też standardowy, który zwykle wylicza się w oparciu o zaksięgowane obroty osiągane w okresach poprzedzających szkodę, np. w ciągu 12 miesięcy przypadających bezpośrednio przed szkodą. Ubezpieczenie niekoniecznie prowadzi więc do pełnego wyrównania rzeczywistego poziomu utraty zysków, ponieważ opiera się na abstrakcyjnym, uśrednionym zysku, jaki przedsiębiorca uzyskiwałby zgodnie z danymi historycznymi ze swoich ksiąg rachunkowych. Szczegóły formuł służących do obliczenia kwoty należnego odszkodowania za utratę zysku określają warunki ubezpieczenia danego towarzystwa. Warto poświęcić czas na ich analizę – najlepiej z działem finansowym czy księgowym firmy – aby zrozumieć, na co dokładnie można liczyć i czy dany mechanizm jest korzystny, biorąc pod uwagę choćby sposób prowadzenia księgowości w przedsiębiorstwie czy politykę alokacji kosztów i zysków w grupie spółek.
Księgowany poziom poprzednich zysków przekłada się również na sumę ubezpieczenia, która stanowi najczęściej równowartość spodziewanych zysków za ustalony dla danej polisy maksymalny okres odszkodowawczy. Polisa określa więc, za jaki okres będzie można żądać wyrównania straconych zysków. Jeśli np. będą to 3 miesiące, to suma ubezpieczeniowa zostanie ustalona jako standardowy trzymiesięczny zysk, liczony jednak według poprzednich wyników firmy, np. za ostatni zamknięty rok obrachunkowy.
Jak już wspomniano, utrata zysku to niejedyny element szkody finansowej, którą można objąć polisą business interruption. Standardowo zakresem takiego ubezpieczenia objęte są również koszty stałe, które przedsiębiorca musi ponosić mimo przestoju przedsiębiorstwa (np. czynsz za najem czy leasing, wynagrodzenie dla pracowników) oraz koszty tymczasowej reorganizacji przedsiębiorstwa celem umożliwienia jego dalszej działalności, mimo poniesionych szkód.
Ratować się można, a nawet trzeba
Ta druga kategoria to poniekąd po prostu koszty minimalizacji szkody (tzw. mitigation cost) w postaci utraty zysku po stronie ubezpieczonego, a pokrycie takich kosztów ubezpieczeniem wynika z zasad ogólnych, a dokładnie z art. 826 par. 4 kodeksu cywilnego. W tym zakresie – poza sumą ubezpieczeniową – możliwość uzyskania odszkodowania ogranicza również celowość ponoszenia środków na „ratowanie” działalności, aczkolwiek już nie ich obiektywna skuteczność oceniana po fakcie.
Warto jednak pamiętać, że podejmowanie starań celem przywrócenia działalności przedsiębiorstwa to nie prawo, tylko obowiązek umowny ubezpieczonego (art. 826 par. 1 kodeksu cywilnego). Zgodnie z kodeksem, jeśli ubezpieczony zaniecha takich działań umyślnie lub przez rażące niedbalstwo, zwalnia to ubezpieczyciela z odpowiedzialności za wynikłą z tego szkodę. Niektóre towarzystwa próbują nawet rozszerzać obowiązki ubezpieczonych tego typu, wprowadzając wyłączenia sugerujące, że nie odpowiadają, jeśli zabraknie „niezwłocznej” akcji ubezpieczonego albo gdy zabraknie mu środków na przywrócenie przedsiębiorstwa do działania. Tego rodzaju postanowienia są zasadniczo prawnie bezskuteczne, jeśli wykraczają poza granice zaniechania umyślnego lub z rażącego niedbalstwa, jednak stanowią jeden z możliwych punktów zapalnych sporu z ubezpieczycielem o odszkodowanie.
Oszczędzanie na polisie zbyt drogo kosztuje?
Na to pytanie każdy oczywiście musi odpowiedzieć sam, biorąc pod uwagę charakterystykę danego przedsiębiorstwa i dostępną ofertę produktów ubezpieczeniowych. Inny profil ryzyka mają firmy produkcyjne, zgoła inny usługowe, a o opłacalności ubezpieczenia business interruption decyduje też oczywiście wysokość składki oraz szczegółowe zmienne, takie jak położenie geograficzne zakładów czy nawet sposób prowadzenia ich księgowości.
Z pewnością należy jednak o takim instrumencie przynajmniej wiedzieć i rozważyć jego zastosowanie, ponieważ podobnie jak inne ubezpieczenia daje unikalną możliwość zabezpieczenia się przed skutkami zdarzeń, którym zapobiec się nie da, i tym samym pozwala poniekąd „oszukać los”. Przynajmniej do wysokości sumy ubezpieczenia.
Maciej Zych, adwokat, partner, praktyka postępowań sądowych w kancelarii Wardyński i Wspólnicy
Mateusz Kosiorowski, adwokat, koordynator praktyki ubezpieczeniowej kancelarii Wardyński i Wspólnicy