Budownictwo i PZP | Prasówka | 26.09.2024 r.
Money
1. Deweloperskie inwestycje PKP. Powstaną nowe dworce, biura, mieszkania i sklepy
oprac. PRC | 20.09.2024 7:55
Wynajem lokali na dworcu centralny, odmrożenie komercyjnych projektów w Warszawie, Gdyni czy Mińsku Mazowieckim, ale też inwestycje energetyczne Polskie Koleje Państwowe wracają do deweloperki – pisze piątkowy „Puls Biznesu”.
Firma PKP odmraża komercyjne projekty m.in. w Warszawie, Gdyni i Mińsku Mazowieckim. W planach ma też inwestycje energetyczne. Próbuje również poprawić statystyki najmu lokali na dworcach – czytamy w piątkowym wydaniu „Puslu BIznesu”.
PKP starają się poprawić słabe w ostatnich latach wskaźniki wynajmu powierzchni komercyjnych na dworcach – zwraca uwagę „PB”.
„Opracowaliśmy nowy algorytm liczenia cen najmu i wychodzimy z ofertą marketingową, zachęcając potencjalnych klientów do korzystania z naszych lokali – stwierdził cytowany przez gazetę szef kolejowej grupy Alan Beroud.”
Podkreślił, że udało się zawrzeć porozumienie dotyczące powstania przejścia podziemnego między stołecznym dworcem centralnym a biurowcem Varso Tower. – To powinno zwiększyć zainteresowanie najemców lokowaniem działalności na dworcu. Obecnie wskaźnik najmu wynosi 77 proc. – czytamy.
PKP reaktywacja. Powstaną nowe dworce, biura, mieszkania
Grupa reaktywuje też działalność deweloperską na rynku biurowców.
– W zajmującej się tym obszarem spółce X-City został powołany nowy zarząd. Wróci do realizacji planowanych przed laty projektów. Dotyczą one np. zagospodarowania obszarów kolejowych na dworcu Warszawa Gdańska, w Alejach Jerozolimskich 140, na tzw. obszarze Gdynia Międzytorze oraz w Mińsku Mazowieckim – poinformował Alan Beroud.
„Dzięki inwestycjom w niektórych lokalizacjach powstaną nowe dworce, biura, mieszkania czy sklepy i inne obiekty użyteczności publicznej” – zaznaczył „Puls Biznesu”.
PKP przygotowują się też do tzw. zabudowy warstwowej, czyli budowania m.in. nad torami przebiegającymi w tunelach. Część gruntów PKP chcą także wykorzystać pod inwestycje energetyczne – informuje gazeta.
2. Dane nie potwierdziły prognoz. GUS pokazał dane z budów
oprac. Robert Kędzierski | 23.09.2024 10:24 aktualizacja 23.09.2024 10:32
Główny Urząd Statystyczny informuje, że produkcja budowlano-montażowa w Polsce w sierpniu 2024 r. spadła o 9,6 proc. w porównaniu do sierpnia 2023 r. oraz o 1,5 proc. w stosunku do lipca 2024 r. Dane te wskazują na znaczące spowolnienie w sektorze budowlanym. Głębsze od prognoz.
Główny Urząd Statystyczny opublikował najnowsze dane dotyczące budownictwa w Polsce. Według raportu „produkcja budowlano-montażowa (w cenach stałych) zrealizowana w sierpniu 2024 r. na terenie kraju przez przedsiębiorstwa budowlane o liczbie pracujących powyżej 9 osób była niższa o 9,6 proc. w porównaniu z analogicznym okresem 2023 roku (w sierpniu ub.r. wzrost o 3,5 proc.) oraz niższa o 1,5 proc. w stosunku lipca br. (przed rokiem wzrost o 7,5 proc.)”. Te dane wskazują na znaczące spowolnienie w sektorze budowlanym, co może mieć istotne implikacje dla całej gospodarki. Eksperci spodziewali się bowiem spadku – ale płytszego, na poziomie -7,2 proc.
GUS zwraca uwagę na spadki we wszystkich głównych działach budownictwa. „Dla jednostek zajmujących się budową obiektów inżynierii lądowej i wodnej wyniosło ono 10,6 proc., dla firm realizujących roboty budowlane specjalistyczne 9,8 proc., a dla przedsiębiorstw, których główną działalnością jest budowa budynków 7,9 proc.”. Tak szeroki zakres spadków sugeruje, że problemy dotykają całej branży, a nie tylko wybranych segmentów.
Analiza danych z dłuższej perspektywy również nie napawa optymizmem. GUS podaje, że „w okresie styczeń-sierpień, w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku, wystąpiło zmniejszenie o 8,3 proc. produkcji budowlano-montażowej w jednostkach realizujących roboty budowlane specjalistyczne. W przedsiębiorstwach zajmujących się budową obiektów inżynierii lądowej i wodnej oraz zajmujących się budową budynków odnotowano spadki odpowiednio o 6,8 proc. i 4,2 proc.”.
Inwestycje i remonty również w trendzie spadkowym
Szczegółowa analiza danych GUS ujawnia interesujące trendy w zakresie rodzajów prowadzonych prac budowlanych. „W sierpniu 2024 r. zaobserwowano zmniejszenie produkcji budowlano-montażowej względem poprzedniego roku dla robót o charakterze inwestycyjnym – o 3,8 proc. oraz dla prac remontowych – o 19,3 proc. (w 2023 r. odpowiednio: wzrost o 13,8 proc. oraz spadek o 10,3 proc.)”. Szczególnie niepokojący jest głęboki spadek w segmencie prac remontowych.
Dane za dłuższy okres potwierdzają te negatywne tendencje. GUS informuje, że „w okresie styczeń-sierpień 2024 r., w porównaniu z analogicznym okresem poprzedniego roku, produkcja budowlano-montażowa notowała zmniejszenie w przypadku prac o charakterze inwestycyjnym – o 0,1 proc. oraz dla prac remontowych – o 17,5 proc.”. Te liczby sugerują, że spowolnienie w branży budowlanej ma charakter długoterminowy.
Interesujące są również dane dotyczące sezonowości w branży budowlanej. GUS podaje, że „po wyeliminowaniu wpływu czynników o charakterze sezonowym, produkcja budowlano-montażowa w sierpniu 2024 r. ukształtowała się na poziomie o 7,5 proc. niższym w porównaniu z analogicznym miesiącem 2023 roku oraz o 0,5 proc. niższym w stosunku do lipca 2024 roku”.
Raport GUS dostarcza cennych informacji na temat stanu polskiego sektora budowlanego. Inwestycje w budownictwie, będące często barometrem ogólnej kondycji gospodarki, wykazują niepokojące tendencje spadkowe. Dalsze monitorowanie tych trendów będzie kluczowe dla zrozumienia kierunku rozwoju polskiej gospodarki i potencjalnych wyzwań, przed którymi stoi sektor budowlany.
Wnp
1. Wkrótce wejdą kosztowne unijne przepisy. Właściciele budynków zapłacą ponad 400 tys. zł
Dariusz Ciepiela | Dodano: 23-09-2024 12:22
Od 15 tys. do 100 tys. euro. Tyle mogą wynieść koszty renowacji budynków, aby dostosować je do wymogów zgodnych z unijną dyrektywą ws. charakterystyki energetycznej budynków (EPBD). Wielu właścicieli może nie być stać na taki wydatek, a na wsparcie unijnych funduszy trudno liczyć.
- Unijna dyrektywa ws. charakterystyki energetycznej budynków (EPBD) weszła w życie pod koniec maja 2024 r., do maja 2026 r. przepisy muszą zostać przyjęte również w Polsce.
- Celem dyrektywy jest osiągnięcie do 2030 r. ograniczenia emisji z sektora budynków o co najmniej 60 proc. w porównaniu z poziomem w 2015 r.
- Na koszty eksploatacyjne budynków wpłynie jednocześnie wprowadzany od 2027 r. system handlu uprawnieniami do emisji dla sektora budynków i transportu drogowego (ETS2).
– Dyrektywa EPBD (ang. Energy Performance of Buildings Directive) dąży do całkowitej dekarbonizacji budynków w krajach członkowskich Unii Europejskiej do 2050 r. W 2021 r. aż 42 proc. zużycia energii związane było z tym sektorem, ponad 1/3 emisji gazów cieplarnianych Unii pochodzi z sektora budynków – informuje Krajowy Ośrodek Bilansowania i Zarządzania Emisjami (KOBiZE) w raporcie z rynku CO2 za sierpień 2024 r.
Ośrodek przypomina, że celem UE, do którego realizacji ma przyczynić się EPBD jest osiągnięcie do 2030 r. ograniczenia emisji z sektora budynków o co najmniej 60 proc. w porównaniu z poziomem w 2015 r. Oznacza to ambitny cel pośredni na 2040 r. w celu osiągnięcia zeroemisyjności w 2050 r. Dekarbonizacja tego sektora ma więc ogromne znaczenie dla osiągnięcia zeroemisyjności w 2050 r.
Koszty wdrożenia nierównomiernie rozłożone pomiędzy państwami
KOBiZE zwraca uwagę, że aż 85 proc. budynków w UE zostało wzniesionych przed 2000 r, a przy tym w wielu państwach europejskich (np. Francja, Hiszpania, Portugalia, Belgia i Niderlandy, Niemcy, a zwłaszcza Włochy) duży procent budynków to podlegające ochronie prawnej zabytki, które nie mogą zostać poddane termomodernizacji z racji wartości historycznej i artystycznej.
Jak dodano, dyrektywa pozwala państwom członkowskim na wyłączenie z obowiązku termomodernizacji budynków zabytkowych i domów letniskowych, co w niektórych państwach może spowodować znaczne odstępstwa od jej zaleceń. Natomiast w takich budynkach mają być podejmowane działania poprawiające parametry zużycia energii bez ingerencji w ich wygląd.
Ze względu na niejednorodność zasobów mieszkalnych, koszty wdrożenia zaleceń EPBD obciążą państwa członkowskie UE w niejednakowym stopniu.
– Zgodnie z szacunkami opublikowanymi przez FIEC (European Construction Industry Federation), koszty renowacji budynków najbardziej odbiegających od wymagań i podniesienia ich standardu do właściwego poziomu efektywności energetycznej mogą wahać się w przedziale 15-100 tys. euro (czyli od ponad 64 tys. zł do 428 tys. zł przy kursie 4,28 zł za 1 euro z 23.09.2024 r.). W praktyce koszty te mogą okazać się jeszcze wyższe. Do takich działań należy zarówno ocieplanie ścian i dachów, jak i wymiana okien oraz drzwi, wymiana źródeł ciepła i samej instalacji – czytamy w raporcie KOBiZE.
Do maja 2026 r. Polska musi wdrożyć dyrektywę
Ośrodek przypomina, że państwa członkowskie UE mają dwa lata na wdrożenie dyrektywy EPBD do ustawodawstwa krajowego. Dyrektywa weszła w życie pod koniec maja 2024 r., a zatem do maja 2026 r. przepisy EPBD muszą zostać przyjęte również w Polsce.
Regulacje prawne dotyczące termomodernizacji to nie wszystko. Państwa członkowskie UE będą musiały wyznaczyć krajowe ścieżki dochodzenia do neutralności klimatycznej i je wdrożyć za pośrednictwem polityk krajowych poprzez krajowe plany renowacji budynków (National Building Renovation Plans) – KPRB.
Pierwszy projekt krajowego planu renowacji budynków powinien zostać przedstawiony Komisji Europejskiej do końca 2025 r., natomiast ostatecznie przyjęty po konsultacjach KPRB powinien zostać zgłoszony Komisji do końca 2026 r. Tempo powszechnej termomodernizacji ma być bardzo szybkie.
Niezależnie od zobowiązania państw członkowskich do poprawy efektywności energetycznej istniejących budynków, od 1 stycznia 2028 r. wszystkie nowe budynki w sektorze publicznym mają być zeroemisyjne, a wszystkie pozostałe nowe budynki powinny być zeroemisyjne już dwa lata później, tj. od 1 stycznia 2030 r.
Co pięć lat państwa członkowskie mają przedkładać KE kolejne KPRB, przedstawiające polityki i środki (ang. policies and measures) zwiększające poziom dekarbonizacji sektora budynków.
Nie każdy potrzebujący będzie mógł otrzymać wsparcie
Aż 75 proc. budynków w UE wzniesionych przed 2000 r. nie odpowiada standardom wyznaczanym przez EPBD. W odniesieniu do tych budynków, które mogą podlegać standardowej termomodernizacji, a więc nie są objęte ochroną konserwatorską, odpowiedzią jest przyspieszenie tempa działań termomodernizacyjnych.
Od 1 stycznia 2030 r. 16 proc. budynków ma spełniać co najmniej minimalne wymagania EPBD, a do początku 2033 r. ma to być już 26 proc. zasobów budynków.
KOBiZE zwraca uwagę, że wymagane przez prawo unijne nakłady na termomodernizację, w połączeniu z wymogiem odejścia od ogrzewania zasilanego paliwami kopalnymi, w tym gazem ziemnym, i zastąpienia dotychczasowych źródeł ogrzewania przez pompy ciepła i inne formy ogrzewania elektrycznego, spowodują znaczące koszty dla właścicieli nieruchomości i zarazem podniosą koszty nowego budownictwa, które mogą wpłynąć na wzrost cen mieszkań. Na ogół właściciele budynków wymagających największych nakładów termomodernizacyjnych należą do grup zagrożonych ubóstwem energetycznym.
– W tym kontekście pojawia się pytanie o sprawiedliwość społeczną i wykonalność planów termomodernizacyjnych w przypadku tych właścicieli budynków, których nie będzie na to stać. Wprawdzie Fit for 55 przewiduje wsparcie finansowe termomodernizacji dla najbiedniejszych gospodarstw domowych w postaci dotacji i pożyczek lecz, wobec wzrostu cen energii i idącym za tym wzrostem kosztów działalności przedsiębiorstw można mieć obawy, że czynniki inflacjogenne obniżą jego wartość i zasięg. Można też obawiać się, że wsparcia nie wystarczy dla wszystkich właścicieli, którzy go potrzebują – podkreśla Ośrodek.
Fundusze unijne i środki z budżetów krajowych
Ogólnounijnym źródłem wsparcia ma być Europejski Fundusz Społeczny (European Social Fund), Europejski Fundusz Rozwoju Regionalnego (European Regional and Development Fund). Komisja ma też przeznaczyć do 2030 r. na termomodernizację do 150 mln euro z budżetu UE.
Jednak środki te będą musiały zostać uzupełnione z budżetów państw członkowskich UE, a w przypadku właścicieli budynków o lepszej sytuacji finansowej – ze środków prywatnych, w tym przy wykorzystaniu kredytów.
Budynki wielorodzinne będą w niektórych wypadkach mogły skorzystać z usług przedsiębiorstw z branży ESCO (ang. Energy Service Company). Są to przedsiębiorstwa, których model biznesowy zakłada oferowanie klientom szerokiego wachlarza działań oszczędzających zużycie energii, poczynając od projektowania i wdrażania projektów energooszczędnych poprzez modernizację i outsourcing infrastruktury energetycznej, wytwarzanie energii, zaopatrzenie w energię i zarządzanie ryzykiem.
Właściciele budynków jednorodzinnych potencjalnie mogliby korzystać ze wsparcia ESCO jeśli utworzą np. grupę lub wspólnotę energetyczną, na rzecz której może działać ESCO korzystając z ekonomii skali.
– Niemniej jednak dla większości z nich dostosowanie się do wymagań EPBD może okazać się trudnym do udźwignięcia ciężarem. Problem ten będzie dotyczył potencjalnie dużej części właścicieli prywatnych budynków – zauważa KOBiZE.
Dojdzie dodatkowe obciążenie w postaci systemu ETS2
W UE jest ok. 100 mln budynków mieszkalnych, z czego połowa należy do kategorii o parametrach uznawanych za niedopuszczalne w kontekście dążenia do realizacji dekarbonizacyjnych ambicji Zielonego Ładu.
Ośrodek przypomina, że na koszty eksploatacyjne budynków i emisje z tego sektora wpłynie jednocześnie wprowadzany od 2027 r. system handlu uprawnieniami do emisji dla sektora budynków i transportu drogowego (ETS2). Objęcie obu sektorów handlem jednostkami do emisji da UE dodatkowy instrument oddziaływania na emisje gazów cieplarnianych z tych sektorów.
Podmiotami uczestniczącymi w ETS2 będą dystrybutorzy paliw, a część wpływów ze sprzedaży uprawnień zostanie przekierowana na wsparcie dla najuboższych gospodarstw i mikroprzedsiębiorstw.
– Jednakże w Polsce dodatkowe koszty przyniesie transformacja energetyczna, wpływająca na ceny energii. Szczególnie trudny będzie okres do 2030 r., na co wskazują analizy CAKE z 2023 r. Ceny energii będą rosły w Polsce najszybciej ze względu na rosnące średnie koszty wytwarzania energii, konieczne inwestycje w OZE, magazyny energii i budowę elektrowni atomowych, a przy tym ciągle rosnące koszty energii ze względu na polski mix energetyczny – wskazuje KOBiZE.
Zdaniem Ośrodka sprawiedliwa transformacja energetyczna wymagałaby więc, by polskie gospodarstwa domowe, na które przypada ok. 75 proc. zużycia paliw kopalnych do ogrzewania, zostały głównym beneficjentem środków unijnych na wsparcie sprawiedliwej transformacji energetycznej. Wsparcie to pozwoliłoby właścicielom budynków na opłacenie w części, koniecznych dla ograniczenia emisji z tego sektora dalszych inwestycji termomodernizacyjnych.
2. CPK ma być bardziej polski niż za PiS. Szykują się duże zmiany
Adam Sierak | Dodano: 26-09-2024 06:01
Władze spółki Centralny Port Komunikacyjny wraz z rządowym pełnomocnikiem ds. tej inwestycji chcą, by zagraniczny kapitał nie brał udziału w budowie megalotniska. Dr Filip Czernicki, prezes tej spółki, mówi WNP.PL o szczegółach oraz o tym, kiedy zlikwiduje… spółkę CPK.
- W ostatnim czasie mocno wzrosła rola wiceprezesa Centralnego Portu Komunikacyjnego Dariusza Kusia. Ten wieloletni prezes Wrocław Airport został prezesem CPK Lotnisko.
- To ta spółka przejmie od „dużego” CPK lotnisko po jego wybudowaniu. I to w nią będą mogli zainwestować inwestorzy.
- – Nie zostało jeszcze przesądzone, kto będzie głównym partnerem zarządzającym. Naszym celem jest jak najsilniejsze zaangażowanie Polskich Portów Lotniczych do tego zadania – mówi dr Filip Czernicki. I potwierdza, że chce, by to PPL wzięły na swoje barki ogromny ciężar finansowy związany z lotniskową częścią wielkiej inwestycji – kosztem zagranicznego konsorcjum, które do Polski ściągało PiS.
Interesuje mnie spółka CPK Lotnisko, czyli spółka córka „dużego” CPK. Od niedawna Dariusz Kuś (obecnie wiceprezes spółki CPK) jest także prezesem tego lotniskowego aktywa. Do czego spółka faktycznie wam posłuży?
– CPK Lotnisko tak naprawdę od dłuższego czasu była „w zamrażarce”. To spółka, która docelowo ma zarządzać wybudowanym w przyszłości lotniskiem – typowa SPV (spółka specjalnego przeznaczenia – przyp. red.), do której zaprosimy potencjalnego inwestora.
Zwykle podmioty zewnętrzne inwestują w coś, co jest nowe, co nie ma historii, w spółki niemające zobowiązań. Po to nam ta spółka.
Jeśli chodzi o samego Dariusza Kusia, jest on naturalnym wyborem – w CPK odpowiada za pion lotniskowy, a poza tym całe jego doświadczenie zawodowe potwierdza ogromne kompetencje w tym zakresie (przez 16 lat zarządzał wrocławskim lotniskiem – przyp. red.).
Zadaniem spółki CPK jest budowanie, a nie późniejsze zarządzanie infrastrukturą
Czyli przyszłość kierowanej przez pana spółki też jest już przesądzona? W latach 30., a najpóźniej w 40. naszego wieku spółka CPK przestanie istnieć?
– Jesteśmy jeszcze przed zbudowaniem strategii dla spółki CPK. Będziemy wskazywać doradcę, który nas wesprze w zaplanowaniu rozwoju naszej firmy.
Faktem jest, że naszym zadaniem pozostaje stworzenie potrzebnej infrastruktury. Mamy wybudować koleje dużych prędkości i przekazać je do późniejszego zarządzania do PKP PLK.
Ukończone lotnisko trafi do spółki CPK Lotnisko. Nie zostało jeszcze przesądzone, kto będzie głównym partnerem zarządzającym. Naszym celem jest jak najsilniejsze zaangażowanie Polskich Portów Lotniczych do tego zadania.
Również finansowo?
– Tak. Jesteśmy w przeddzień rozmów na temat zdolności PPL do zaangażowania finansowego. To pomogłoby nam zrewidować zapotrzebowanie na kapitał z zewnątrz.
Największa polska firma lotniskowa w miejsce zagranicznego konsorcjum. „Nie ma przeszkód prawnych”
Czy to oznacza, że już zdecydowaliście o definitywnym końcu współpracy z firmą Vinci? Wiceminister Lasek na naszych łamach mówił wprost, że ten zagraniczny podmiot – który wskazywało PiS – nie powinien być kluczowy dla finansowania tego lotniska.
– Konsorcjum Vinci Airports i IFM pod koniec ubiegłego roku zdążyło podpisać list intencyjny z CPK. Ten dokument określał ramowe zasady współpracy – w przypadku, gdybyśmy zdecydowali się na taką współpracę.
Uważam, że w nowe lotnisko powinny być jak najsilniej zaangażowane polskie podmioty i Skarb Państwa. Być może po wspomnianych rozmowach z PPL-em będziemy mieli podstawy, aby zrewidować wcześniej przyjęte podejście i zastanowić się, jak miałoby to wyglądać w formule docelowej. Dzisiaj nie mogę tego przesądzić.
Nie ma przeszkód prawnych do rezygnacji ze współpracy z Vinci?
– Nie ma, bo z Vinci podpisano wyłącznie tzw. term sheet, czyli swego rodzaju list intencyjny, określający ramowe warunki docelowej umowy inwestycyjnej.
Sam term sheet co do zasady nie ma charakteru wiążącego, stanowi raczej rodzaj protokołu ze wstępnych negocjacji stron, który wskazuje tylko kierunki i ogólne zasady docelowej współpracy z partnerem prywatnym; jej konkretyzacja następuje w umowie inwestycyjnej, jeśli strony zdecydują się ją zawrzeć.
Jaki poziom zaangażowania zewnętrznego kapitału będzie nam potrzebny, zależy od tego, jak bardzo PPL będą w stanie zaangażować się finansowo w CPK.
3. Ta technologia może pomóc w odbudowie kraju po powodzi
Źródło: Honorata Szpak | Dodano: 24-09-2024 12:30
Budownictwo modułowe 3D ma porównywalne koszty do budownictwa konwencjonalnego. Jednak czas realizacji przy wyborze tej technologii skraca się co najmniej o połowę. To może być dobre rozwiązanie, zwłaszcza teraz, w obliczu konieczności odbudowy po powodzi.
- MOD21 to spółka Erbudu, która stawia na budowę dużych obiektów modułowych z drewna – hoteli, biurowców, akademików, szpitali, budynków użyteczności publicznej. Do tej pory firma skupiała się na niemieckim rynku. Teraz zainteresowanie budownictwem modułowym w Polsce znacznie wzrosło.
- – Otworzyliśmy w naszej fabryce dział obsługi polskiego rynku i od kwietnia zaczęliśmy brać udział w przetargach publicznych – mówi Bartosz Wiśniewski, wiceprezes MOD21, dodając, że szczególne zainteresowanie technologia ta budzi wśród samorządowców.
- Władze fabryki są również przekonane, że za pomocą budownictwa modułowego można będzie szybciej odbudować obiekty zniszczone w wyniku wrześniowej powodzi. Chcą też zainteresować swoją technologią wojsko.
Rozmawiamy 17 września, nie można tej rozmowy zacząć inaczej niż pytaniem o wielką powódź w kraju. Co pan, jako obywatel, ale też budowlaniec myśli, oglądając dramatyczne obrazy ze zniszczonych miast i wsi?
– Straszna rzecz. Aż ciarki przechodzą na widok zalanych miast.
Nasza erbudowa fundacja jest w kontakcie z domem dziecka z Czechowic-Dziedzic. Z godziny na godzinę ewakuowano stamtąd 14 dzieci. Obiekt jest w ruinie. Kiedy powódź ustąpi, wiele będzie do odbudowy. Posterunki policji, szkoły, przychodnie, żłobki – wszystko to trzeba będzie szybko odbudować, by zaspokoić ogromne potrzeby społeczne. W wielu przypadkach trzeba będzie użyć budownictwa tradycyjnego, ale są też budowle, do których wybudowania można użyć technologii modułowej i dzięki temu szybciej oddać je społeczeństwu do użytku.
Wasza fabryka MOD21 w Ostaszewie koło Torunia produkuje moduły. Zaczęliście ich produkcję w 2023 r., w samym środku fali podwyżek cen energii. Czy właściciel zakładu myślał wtedy też o innych lokalizacjach, poza krajem?
– Nie była brana pod uwagę żadna inna lokalizacja poza krajem. Erbud pochodzi z Torunia, mamy tu ogromny oddział, który stanowił dobre zaplecze dla powstającego startupu. Mamy na rynku dobrych fachowców, świetnie wykwalifikowanych ludzi do pracy, ceny energii są faktycznie wyższe, ale przeważają jednak wartości dodane.
Warto też wspomnieć, że już na etapie projektowania fabryki zamysł był taki, by głównym rynkiem zbytu dla MOD21 był rynek niemiecki.
Początkowo fabryka Erbudu nastawiona była wyłącznie na rynek niemiecki, ale władze spółki zmieniły zdanie. Zaczęli realizować budowy też w Polsce
Cała wasza produkcja trafia więc za Odrę?
– Do tej pory tak było. W Niemczech zrealizowaliśmy i oddaliśmy do użytkowania w ciągu zaledwie 6 miesięcy przedszkole dla 60 dzieci w Eisingen, ośrodek dla 180 osób w kryzysie uchodźczym dla miasta Monachium. Ponadto zbudowaliśmy przedszkole w Reutlingen i Rüdersdorfie.
Jesteśmy w trakcie projektowania szkół w Münster, Essen, Vechelde i Hanowerze. Mamy też w produkcji kolejny obiekt socjalny dla Monachium. To tylko niektóre z naszych realizacji.
W Polsce jeszcze nic nie wybudowaliśmy, ale decyzję o tym, by wejść na rynek polski podjęliśmy stosunkowo niedawno, bo w kwietniu tego roku.
Dlaczego zdecydowaliście się na wejście na rynek polski?
– Zainteresowanie naszą ofertą w Polsce wzrosło. Wcześniej barierą dla rozwoju były panujące stereotypy, małe przekonanie do tego rodzaju budownictwa, niewielkie nim zainteresowanie. Nie mówię tu o domkach jednorodzinnych, bo taki kierunek rozwoju nas nie interesował, ale o obiektach użyteczności publicznej: hotelach, akademikach, biurowcach, mieszkaniach.
Teraz to się bardzo zmieniło. Widzimy, jak zmieniło się nastawienie do naszej technologii władz samorządowych, biur architektonicznych, a także prywatnych inwestorów. Otworzyliśmy więc w naszej fabryce dział obsługi polskiego rynku i od kwietnia zaczęliśmy brać udział w przetargach publicznych.
Z jakim skutkiem?
– Wygraliśmy przetarg na budowę żłobka w Łysomicach (wieś w woj. kujawsko-pomorskim – red.), którą zrealizujemy w ciągu 6 miesięcy.
Inwestycje z Krajowego Planu odbudowy trzeba zrealizować bardzo szybko. Budownictwo konwencjonalne może mieć z tym pewien problem
Czy to jest projekt realizowany w ramach Krajowego Planu Odbudowy (KPO)?
– Tak. Nie ma tygodnia, a teraz nawet dnia, byśmy nie mieli w naszej fabryce gości z samorządów. Samorządowcy przyjeżdżają, by poznać naszą technologię budowy z modułów 3D oraz po to, by podjąć świadomą decyzję dotyczącą specyfikacji przetargowej.
Naszą przewagą rynkową jest to, że obiekty realizujemy od 6 do 9 miesięcy od momentu uzyskania pozwolenia na budowę. Tradycyjne budownictwo wymaga minimum 18 miesięcy.
Wybudowanie obiektów użyteczności publicznej czy domów wielorodzinnych i rozliczenie tych inwestycji w terminach przewidzianych w ramach pierwszej perspektywy KPO jest już praktycznie niemożliwe (przeważająca część inwestycji w ramach KPO musi zostać rozliczona do końca czerwca 2026 r. – red.).
Czy moduł 3D podbije polski rynek budowlany? Oto jakie zastosowanie ma nowa technologia
Użył pan określenia „moduł 3D”. Może wyjaśnijmy, co to jest za technologia?
– Technologia 3D to najdoskonalsza forma prefabrykacji wśród dostępnych na rynku. Dzięki jej zastosowaniu proces inwestycji może zostać skrócony nawet o połowę.
Podam przykład: z naszej fabryki na plac budowy wyjeżdżają gotowe elementy, bryły składające się ze ścian, podłogi, sufitu, nawet wyposażenia. Scalamy je w fabryce, a nie dopiero na placu budowy. Nasze łazienki jadą więc na plac budowy z białym montażem, z zamontowanymi meblami. Na budowie do wykończenia pozostają praktycznie tylko części wspólne budynku.
Skoro w budownictwie modułowym jest szybciej, wydajniej i precyzyjniej, bo gotowe elementy wykonane w fabryce są mniej wadliwe niż budowanie konwencjonalne, potrzeba też mniej osób na budowie do składania tych elementów, to powinno być ono również konkurencyjne cenowo w stosunku do budownictwa konwencjonalnego. Czy tak jest?
– Moduł 3D ma porównywalne koszty do budownictwa konwencjonalnego.
Warto jednak zauważyć, że prefabrykacja daje możliwość szybszego użytkowania budowli niż w przypadku budownictwa konwencjonalnego. Dodając do tego koszty społeczne (zamykamy centra miast na krócej, ograniczamy oddziaływanie na społeczności lokalne), to odważyłbym się powiedzieć, że budownictwo modułowe jest zdecydowanie tańsze od tradycyjnego.
Z czego wynika taki koszt modułu 3D?
– Z rodzaju surowców i materiałów, które są w tej technologii wykorzystywane oraz stałych kosztów, które ponosi fabryka, w to wliczane jest m.in. utrzymanie 130-osobowej załogi.
Skoro jesteśmy przy surowcach, to najważniejszym jest dla was drewno. Wasze moduły są oparte na szkielecie drewnianym. Co to jest za gatunek drzew i skąd je pozyskujecie?
– Wykorzystujemy drewno z rynku niemieckiego i austriackiego, dlatego, że realizując projekty dla rynku niemieckiego, musimy posiadać określone certyfikaty tego surowca.
Poza tym w naszej fabryce korzystamy z dwóch technologii: konstrukcji szkieletowej opartej na drewnie KVH i CLT.
KVH to drewno konstrukcyjne klejone wzdłużnie na mikrowczepy. Ta technologia pozwala uzyskać belki drewniane o praktycznie dowolnej długości, przy jednoczesnym zachowaniu wysokiej wytrzymałości materiału oraz stabilności wymiarowej.
Z kolei technologia CLT to drewno w postaci płyt wielkoformatowych klejonych krzyżowo w kilku warstwach. Płyta CLT składa się z kilku warstw, które są ze sobą wzdłużnie i poprzecznie klejone w poszczególnej warstwie. Taki układ warstw zapewnia dużą sztywność, dając budowanemu obiektowi możliwość przeniesienia obciążeń tarczowych, tak jak przy prefabrykatach żelbetowych.
W Polsce nie ma jeszcze certyfikowanych producentów technologii CLT, dlatego surowiec jest do naszej fabryki sprowadzany z zagranicy. Jeśli chodzi natomiast o gatunek, to przewagę w naszej produkcji stanowi świerk, ale dopuszczalna jest też sosna.
Chcę też podkreślić, że nasz surowiec pochodzi z plantacji – chociaż nie lubię tego słowa – które są stale zalesiane i jest to surowiec odnawialny, którego nigdy nie wyczerpiemy. Drzewo absorbuje najwięcej CO2 w fazie wzrostu. Po jego ścięciu sadzimy w to miejsce nowe.
Fakty i mity na temat półfabrykatów i budownictwa modułowego
Skoro wasze konstrukcje są drewniane, jak wygląda ich trwałość i ognioodporność?
– To klasyczne pytania, wszyscy nam je zadają (śmiech). Jeśli chodzi o trwałość, to budownictwo skandynawskie może być tu dobrym przykładem, że budynki drewniane mogą być na takim samym poziomie trwałości jak budownictwo tradycyjne.
Trwałość obiektów wybudowanych metodą KVH w stylu niemieckim szacuje się na identyczną w stosunku do budownictwa tradycyjnego.
Co zaś tyczy się ognioodporności, to realizując nasze obiekty na rynku niemieckim są one z góry znormalizowane. Przykładowo, jeśli obiekt ma spełniać np. normę odporności ogniowej REI 60 (w ten sposób podaje się w minutach czas, przez jaki dany element będzie zachowywać swoje właściwości – red.), to wiemy, jak go wykonać, by spełniał ten parametr.
W Polsce przepisy przeciwpożarowe są inaczej unormowane niż w Niemczech, dlatego poddaliśmy naszą przegrodę badaniom i wyszły nam wyniki na poziomie 90 minut, ale będziemy dążyć do wyniku 120 minut. Zaznaczę, że mówimy tutaj cały czas o technologii szkieletowej KVH.
Nadal natomiast problemem na rynku polskim są ograniczenia wynikające z przepisów przeciwpożarowych lub ich niejednoznaczność. Liczymy, że rządzący, biorąc za przykład z naszych zachodnich sąsiadów, dopuszczą ten budulec do powszechnego stosowania.
Natomiast jeśli chodzi o technologię CLT, to drewno to posiada certyfikaty ognioodporności na określonych poziomach. Takie płyty mają odporność ogniową nawet do 120 minut.
W Polsce budownictwo modułowe kojarzy się głównie z wielką płytą albo z domkami letniskowymi. Jedno i drugie skojarzenie nie jest zbyt dobre. Do tego dość często powtarzana jest opinia, że drewniane domy szybko się nagrzewają, ale jeszcze szybciej oddają ciepło…
– Współczesne technologie modułowe nie mają z dawnym budownictwem modułowym wiele wspólnego. Mówimy tu o technologii bardzo precyzyjnej, wykonywanej praktycznie w całości i scalanej w fabryce, w kontrolowanych warunkach, z certyfikowanymi systemami jakości itd. Obecnie mamy pełną kontrolę nad tym, co produkujemy i jak to produkujemy.
Co zaś tyczy się opinii dotyczących izolacyjności naszych obiektów, to osiągamy tu znacznie lepsze wyniki niż budownictwo konwencjonalne. Nasze moduły są zawsze dostosowywane do indywidualnych wymagań klientów, również tych dotyczących osiągania konkretnych parametrów izolacyjnych czy akustycznych.
Wasza firma należy do Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, która jednak wygaśnie z końcem 2026 r. I co potem?
– Wiedzieliśmy o tym oczywiście, nie ma to żadnego wpływu na naszą strategię. Opiera się ona na stopniowym zwiększaniu zarówno wydajności pracy, jak i zwiększaniu liczby zleceń. Od początku naszego powstania chcieliśmy produkować rocznie 80-90 tys. mkw. obiektów modułowych.
Czy myślicie również o poszerzeniu oferty?
– Tak. Myślimy również o budownictwie hybrydowym, które łączy elementy konwencjonalne z modułami. Widzimy duży potencjał też w różnych nadbudowach i rozbudowach, które są planowane w przestrzeni miejskiej.
Nadal będziemy budować obiekty mieszkalne oraz użyteczności publicznej: żłobki, przedszkola, domy spokojnej starości, hotele, akademiki, przychodnie. Uważamy również, że moduły drewniane są świetną alternatywą dla modułów stalowych, które wykorzystuje wojsko przy budowie swoich obiektów koszarowych i baz wojskowych.
https://www.wnp.pl/budownictwo/ta-technologia-moze-pomoc-w-odbudowie-kraju-po-powodzi,876403.html
Portal samorządowy
1. Przetarg na kolejne odcinki S11. Powstanie aż 30 km drogi
PAP/AT | Opublikowano: 26 września 2024 – 07:56
GDDKiA ogłosiła przetarg na zaprojektowanie i budowę około 30 kilometrów drogi ekspresowej S11 Ostrów Wielkopolski-Kępno
- Budowa dwujezdniowej drogi ekspresowej w terenie powinna rozpocząć się w IV kwartale 2026 r. Przy sprawnym przebiegu całego procesu administracyjno-budowlanego kierowcy z nowej trasy skorzystają w I półroczu 2029 r.
- Ponad 12-kilometrowy odcinek drogi ekspresowej będzie przebiegać pomiędzy istniejącą S11 stanowiącą obwodnicę Ostrowa Wielkopolskiego a drogą wojewódzką nr 444 w rejonie miejscowości Ostrzeszów.
- Blisko 18-kilometrowy odcinek będzie kontynuacją poprzedniego i rozpocznie się od węzła Ostrzeszów Północ, zapewniając powiązanie z drogami wojewódzkimi 444 i 449, a także obecną drogą krajową nr 11.
GDDKiA ogłosiło przetarga na około 30 kilometrów drogi ekspresowej S11
Do publikacji w Dzienniku Urzędowym UE GDDKiA wysłała ogłoszenia o przetargach na zaprojektowanie i budowę około 30 kilometrów drogi ekspresowej S11 Ostrów Wielkopolski-Kępno. Składają się na to dwa odcinki, które zrealizowane zostały w latach 2025-2029 w ramach Rządowego Programu Budowy Dróg Krajowych do 2030 r.
Treść ogłoszenia wkrótce będzie dostępna na platformie zakupowej. Od wykonawcy GDDKiA oczekuje realizacji inwestycji w formule Projektuj i buduj. W ciągu 10 miesięcy od podpisania umowy ma zostać opracowany projekt budowlany i złożony wniosek o wydanie decyzji o zezwoleniu na realizację inwestycji drogowej (ZRID). GDDKiA zakłada, że jej procedowanie zajmie siedem miesięcy, a na prace w terenie przypadną kolejne 22 miesiące. Z czasu realizacji robót wyłączone będą okresy zimowe od 16 grudnia do 15 marca.
Budowa powinna rozpocząć się w IV kwartale 2026 r.
Budowa dwujezdniowej drogi ekspresowej (po dwa pasy ruchu w obu kierunkach, z pasem awaryjnym, a także rezerwą terenu pod rozbudowę do trzech pasów) w terenie powinna rozpocząć się w IV kwartale 2026 r. Przy sprawnym przebiegu całego procesu administracyjno-budowlanego kierowcy z nowej trasy skorzystają w I półroczu 2029 r.
W ramach inwestycji przebudowane zostaną istniejące drogi na odcinkach kolidujących z drogą ekspresową, powstaną również odcinki dróg lokalnych oraz infrastruktura dla pieszych i rowerzystów. Przy obiektach inżynierskich powstaną przejścia dla dużych i średnich zwierząt. Ponadto zbudowanych zostanie ponad 30 przejść dla małych zwierząt i płazów. GDDKiA przewiduje także budowę ekranów akustycznych oraz zbiorników retencyjnych i retencyjno-infiltracyjnych.
Ponad 12 km odcinek przebiegać będzie na trasie Przygodzice-Ostrzeszów Północ
Ponad 12-kilometrowy odcinek drogi ekspresowej będzie przebiegać pomiędzy istniejącą S11 stanowiącą obwodnicę Ostrowa Wielkopolskiego a drogą wojewódzką nr 444 w rejonie miejscowości Ostrzeszów. Ominie od wschodu Antonin, przetnie linię kolejową łączącą Ostrów Wielkopolski i Kępno, a także obecną DK11, przechodząc na zachód od Ostrzeszowa.
Na tym odcinku zlokalizowane będą węzły drogowe Przygodzice oraz Antonin, a także Miejsca Obsługi Podróżnych (MOP) Bledzianów i Kozły. Powstanie też 10 obiektów inżynierskich.
Blisko 18-kilometrowy odcinek będzie przebiegać od węzła Ostrzeszów Północ do Kępna Północ
Blisko 18-kilometrowy odcinek będzie kontynuacją poprzedniego i rozpocznie się od węzła Ostrzeszów Północ, zapewniając powiązanie z drogami wojewódzkimi 444 i 449, a także obecną drogą krajową nr 11. Trasa omijając Ostrzeszów po zachodniej stronie, włączy się w istniejącą drogę ekspresową S11 w rejonie Kępna.
Wjazd na ten odcinek będzie możliwy przez jeden z trzech węzłów drogowych: Ostrzeszów Północ, Ostrzeszów Południe i Kępno Północ. Na całej trasie zbudowanych zostanie w sumie 16 obiektów inżynierskich.
Kierowcy z nowej trasy S11 skorzystają w 2028 r.
W kwietniu br. podpisaliśmy umowę na zaprojektowanie i budowę drugiej jezdni obwodnicy Kępna. Inwestycję za ponad 69 mln zł zrealizuje konsorcjum firm Mirbud i Kobylarnia. Zakończenie robót planowane jest w drugiej połowie 2027 roku.
W lipcu br. GDDKiA podpisała umowę na zaprojektowanie i budowę drogi ekspresowej S11 na odcinku Oborniki – Poznań wraz z obwodnicą Obornik. Inwestycję o długości ponad 22 km zrealizuje konsorcjum firm Kobylarnia i Mirbud. Wartość umowy to ponad 853 mln zł.
Kierowcy z nowej trasy skorzystają w II kwartale 2028 r.
Trwają prace przygotowawcze dla budowy pozostałych 220 km trasy S11 w woj. wielkopolskim.
2. Lada dzień samochody wjadą na nową drogę ekspresową. Pojadą nad piękną doliną
Marcin Czyżewski | Opublikowano: 25 września 2024 – 18:00
Na przełomie września i października zostanie udostępniony kierowcom odcinek drogi ekspresowej S61. Początkowo samochody będą jeździć po jednej jezdni.
- Odcinek S61 Łomża Zachód – Kolno domknie przebieg szlaku ViaBaltica w Polsce.
- Kierowcy pojadą wielkim mostem nad nurtem Narwi.
- Nowy odcinek S61 zostanie udostępniony kierowcom lada dzień, ale na początek pojadą po jednej jezdni.
Droga ekspresowa S61 to część trasy Via Baltica, która docelowo ma połączyć kraje bałtyckie przez Polskę z Europą Zachodnią. S61, która będzie miała około 220 km, przebiega przez trzy województwa: mazowieckie, podlaskie i warmińsko-mazurskie.
Odcinek S61 Łomża Zachód – Kolno domknie przebieg szlaku ViaBaltica w Polsce
Jednym z kluczowych elementów tego połączenia jest odcinek drogi ekspresowej S61 od węzła Łomża Zachód do istniejącego węzła Kolno. To ostatni z realizowanych odcinków S61 pomiędzy Ostrowią Mazowiecką, a granicą z Litwą w Budzisku.
– Odcinek S61 Łomża Zachód – Kolno domknie przebieg szlaku ViaBaltica w Polsce – wyjaśnia Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych Autostrad.
Ten odcinek S61, powstający od 2022 roku w województwie podlaskim na terenie gmin Łomża oraz Piątnica, będzie najdłuższym fragmentem obwodnicy Łomży. Wartość umowy na realizację to ponad 713 mln zł.
Zadaniem wykonawcy prac jest wybudowanie 13 km dwujezdniowej drogi ekspresowej o 2 pasach ruchu w każdym kierunku oraz 3 węzłów drogowych: Łomża Zachód, Nowogród i Łomża Północ.
Lada dzień kierowcom zostanie udostępniony nowy odcinek S61
Na tym odcinku drogi ekspresowej S61 powstają też przejścia dla zwierząt, 14 wiaduktów i 3 mosty. Jeden z tych mostów będzie ogromnym obiektem o długości ponad 1,2 km. Obie nitki będą miały po 22 przęsła na 21 podporach pośrednich oraz dwóch przyczółkach.
Kierowcy pojadą nim nad nurtem Narwi, co oznacza, że prawie jedna dziesiąta budowanego odcinka S61 przypada właśnie na most przez dolinę Narwi. Most będzie też pełnił funkcję przejścia dla zwierząt, a pod nim pobiegną drogi wewnętrzne gminy Piątnica oraz przejazd gospodarczy.
Jak poinformowała GDDKiA, prace na tym odcinku są zaawansowane w 75 proc. Ale kierowcy już mogą przygotowywać się do jazdy nowym odcinkiem S61. – Udostępnienie na zasadzie przejezdności po jednej jezdni planujemy na przełomie września i października. Wtedy też zostanie wyprowadzony ruch tranzytowy z Łomży – poinformowała GDDKiA.
Cały odcinek S61 w standardzie dwujezdniowej drogi ekspresowej będzie gotowy w połowie 2025 roku W ramach zadania powstanie również nowy fragment DK64 na odcinku od węzła Łomża Północ do Elżbiecina o długości prawie 7 km.
Rzeczpospolita
1. Wiatraki staną bliżej domów. Kontrowersyjny projekt Ministerstwa Klimatu opublikowany
Jan Skoumal | Publikacja: 25.09.2024 17:02
Z 700 do 500 metrów zmniejszyć ma się minimalna odległość, w jakiej od budynków mieszkalnych będzie można budować farmy wiatrowe. Ministerstwo Klimatu opublikowało zapowiadany od kilku dni, kontrowersyjny projekt.
Jak wynika z opublikowanego przez Rządowe Centrum Legislacyjne projektu rozporządzenia, planowane jest zmniejszenie minimalnej odległości od budynków mieszkalnych, w jakiej budowane mogą być wiatraki składające się na elektrownię wiatrową. Odległość ta ma zostać zmniejszona z 700 do 500 metrów. Zapowiedzi tej zmiany od jakiegoś czasu budzą duże kontrowersje.
Wiatraki bliżej domów? 500 zamiast 700 metrów
Jak czytamy w uzasadnieniu opublikowanego projektu, energetyka wiatrowa ma być kluczowa dla osiągnięcia stawianych przez Unię Europejską celów dekarbonizacji energetyki oraz produkcji czystej energii.
„Przepis wyznacza zatem nową, minimalną odległość elektrowni wiatrowej od budynków mieszkalnych – tj. 500 m, co stanowi dalszą liberalizację omawianych zasad względem obecnie przyjętej minimalnej odległości ustawowej na poziomie 700 m” – możemy przeczytać w uzasadnieniu projektu Ministerstwa Klimatu.
Wśród korzyści, jakie przynieść ma ta oraz inne zmiany przewidziane przez projekt, jego autorzy wskazują także m.in. na większe szanse na przyciągnięcie inwestycji na tereny, które można przeznaczyć pod budowę farm wiatrowych, a także na zwiększenie dochodów w kasach samorządowych oraz wsparcie dla przemysłu.
Polacy popierali większą odległość. Kontrowersje wokół wiatraków stawianych bliżej domów
Zapowiedzi zmniejszenia przewidzianej przepisami minimalnej odległości pomiędzy domami mieszkalnymi i wiatrakami budowanymi w ramach farm wiatrowych wzbudzają od jakiegoś czasu kontrowersje. Niedawno odniósł się do nich m.in. Daniel Obajtek, europoseł Prawa i Sprawiedliwości i były szef Orlenu.
– Wiatraki bez pytania o zgodę blisko domów? Proszę bardzo. (…) Czy ktoś może wytłumaczyć, dlaczego właśnie teraz? Dlaczego projekt jest tak „pilny”, że pominięto ocenę zgodności z prawem UE? Dlaczego kolejny raz zignorowano ostrzeżenia o możliwych nadużyciach ze strony branży? Jak bardzo „zmotywowane” jest ministerstwo, wykorzystując ludzkie tragedie i związane z tym zamieszanie do takich wrzutek? – komentował zapowiedzi, do których realizacji doszło w omawianym projekcie.
Z badań przeprowadzonych przez Centrum Badania Opinii Społecznej w 2023 roku wynika z kolei, że około połowa Polaków popierała model, w którym minimalna odległość wynosić miała 700 m.
Biorąc pod uwagę wyniki badań CBOS oraz fakt, że jednym z głównych powodów sprzeciwu wobec budowania farm wiatrowych (wyrażonego przez 36 proc. ankietowanych) jest wśród Polaków ich bliskość do osiedli mieszkalnych, spodziewać można się negatywnego społecznego odbioru dla proponowanej przez resort klimatu zmiany. Ministerstwo zdaje sobie sprawę z trudności jakie nie od dziś niesie za sobą wdrażanie energetyki wiatrowej – między innymi ze sprzeciwu społecznego, zwłaszcza wśród mieszkańców okolic terenów przeznaczonych pod budowę elektrowni wiatrowych.
„Pierwsze lata rozwoju energetyki wiatrowej w Polsce były nierzadko kontrowersyjne. W tym okresie w gminach pojawiały się postulaty środowisk społecznych i gospodarczych zwracających uwagę na błędy i nieprawidłowości związane z procesem lokalizacji elektrowni wiatrowych. Brak adekwatnych regulacji krajowych doprowadził do szeregu zaniedbań oraz niepotrzebnych konfliktów i niepokoi społecznych” – czytamy w uzasadnieniu projektu.
Zarówno konflikty, jak i społeczne niepokoje są niestety wciąż obecne, zwłaszcza w społecznościach lokalnych, nierzadko sprzeciwiających się zmianom w prawie upatrywanym jako niekorzystne dla mieszkańców terenów sąsiadujących z farmami wiatrowymi.
2. Nowa prezes Urzędu Zamówień Publicznych: Nie planuję rewolucji
Karina Knorps-Tuszyńska | Publikacja: 10.09.2024 04:30
Wsłuchujemy się w głosy i propozycje uczestników rynku. Nie ma wśród nich postulatów radykalnych zmian – mówi „Rz” Agnieszka Olszewska, nowa prezes UZP.
Po dwóch miesiącach na stanowisku wiceprezesa Urzędu Zamówień Publicznych przejęła pani stery w UZP. Mamy spodziewać się rewolucji?
Zdecydowanie bliższa jest mi koncepcja ewolucji systemu niż wprowadzania rewolucyjnych zmian, także z uwagi na to, że wiele z tych kluczowych dokonało się w ostatnich latach. Nowe prawo zamówień publicznych, pełna elektronizacja prowadzenia postępowań to duże projekty, który wpłynęły na zamówieniową rzeczywistość. Niemniej jednak dopiero analiza wszystkich obszarów rynku zamówień publicznych, którą będę konsekwentnie realizowała w celu identyfikacji wyzwań stojących obecnie przed urzędem, pozwoli na określenie priorytetowych inicjatyw i projektów. W tym momencie pierwsze trzy kluczowe zagadnienia to obszar odwołań, działalność edukacyjna oraz szeroko rozumiana analiza danych
Poprzedni prezes UZP Hubert Nowak w czerwcu 2024 r. mówił, że najważniejszym wyzwaniem na kolejne miesiące jest elektronizacja Krajowej Izby Odwoławczej. Zgadza się pani?
Rozwiązania w obszarze odwołań to priorytet, którym zajmuję się od pierwszego dnia mojej obecności w urzędzie. KIO należy do najszybciej orzekających organów w Polsce, pomimo regularnie rosnącej liczby wpływających spraw. Mając na uwadze, że sprawne rozpatrywanie odwołań jest niezwykle istotne z punktu widzenia i interesów wykonawców, jak i zamawiających, bowiem wpływa na możliwość podpisania umowy, konieczne jest zadbanie o maksymalnie wysoką terminowość załatwianych spraw. Temu służyć mają zarówno zmiany legislacyjne zmierzające do wprowadzenia zdalnych rozpraw, jak również wprowadzenie elektronicznego protokołu na wszystkich posiedzeniach izby. To są projekty obecnie już realizowane. Natomiast analiza procesu obsługi postępowań odwoławczych wskazuje na konieczność wewnętrznych zmian usprawniających procedowanie odwołań wpływających do urzędu. Jestem pewna, że te planowane usprawnienia oraz dalsza elektronizacja procesu odwoławczego pozytywnie wpłyną na terminowość, a także szybszą dostępność informacji o kolejnych etapach postępowań odwoławczych.
Jakie zmiany w prawie zamówień publicznych należy w pani ocenie pilnie wprowadzić? Problemem, na który najczęściej wskazują wykonawcy, jest kwestia waloryzacji kontaktów. Czy widzi pani pole do interwencji ustawodawcy?
Ewentualne propozycje zmian w p.z.p. wynikać będą z analizy rynku, która dzieje się np. poprzez prowadzony przegląd ustawy. Wsłuchujemy się w głosy i propozycje uczestników rynku. Nie ma wśród nich postulatów radykalnych zmian, a raczej modyfikacji, które mają pewne rzeczy uprościć lub usprawnić. Kolejnym etapem będzie pogrupowanie tych postulatów, tak aby móc z interesariuszami rynku rozmawiać już o konkretnych propozycjach regulacji. Jedno jest pewne – żadna zmiana nie może się dokonać bez konsultacji z rynkiem, bo to zamawiający i wykonawcy mają najlepszą wiedzę odnośnie do tego, które elementy można lub należy poprawić.
Odnosząc się do kwestii waloryzacji, oczywiście będę z uwagą wsłuchiwać się w głosy płynące z rynku. Doskonale rozumiem aspekt inflacyjny, który pozwala dostosowywać wynagrodzenie wykonawców do zmieniającej się wartości pieniądza w czasie. Wykonawcy podejmują się projektów często trwających wiele miesięcy lub lat, w tym czasie mogą wystąpić zmiany gospodarcze, które mogą wpłynąć na koszty realizacji projektu. Bez waloryzacji, wzrost kosztów mógłby prowadzić do problemów płynnościowych lub nawet upadłości. Waloryzacja jest też ważna z punktu widzenia zamawiającego, gdyż przez cały okres realizacji kontraktu wynagrodzenie powinno być adekwatne do rzeczywistych kosztów. W przeciwnym razie wykonawca obawiając się strat, zacznie oszczędzać na jakości lub terminowości. Prawo zamówień publicznych daje zamawiającym narzędzia, które umożliwiają dokonywanie waloryzacji kontaktów. W 2022 r. Urząd wydał opinię dotyczącą waloryzacji na podstawie obecnie obowiązującej ustawy, akcentującą możliwość stosowania klauzuli waloryzacyjnej. Ponadto Urząd zaangażował się także w przygotowanie przykładowych klauzul waloryzacyjnych dla sektora budownictwa i wypracował je we współpracy z branżowymi zrzeszeniami. Nie mniej jednak jeśli pojawią się propozycje nowych rozwiązań, tak jak już powiedziałam wcześniej, będą one analizowane i omawiane z wszystkimi interesariuszami.
Czy certyfikacja wykonawców jest jedną z tych priorytetowych kwestii? Czy zaproponowane zmiany w projekcie ustawy o certyfikacji wykonawców zamówień publicznych są odpowiednie, czy jednak z racji, że certyfikacja będzie dobrowolna, wcale nie przyspieszy procesu?
W związku z tym, że zarówno wykonawcy, jak i zamawiający, są zainteresowani wprowadzeniem możliwości certyfikacji wykonawców zamówień publicznych, prace nad projektem ustawy o certyfikacji wykonawców zamówień publicznych są kontynuowane. Założeniem jest dobrowolna certyfikacja wykonawców zamówień publicznych i wydaje się, że jest to założenie słuszne. Wykonawca będzie miał zatem wybór, w jaki sposób potwierdzić brak podstaw wykluczenia, tj. czy poprzez złożenie podmiotowych środków dowodowych, czy też posługując się certyfikatem potwierdzającym brak podstaw wykluczenia.
Projekt ustawy o certyfikacji wykonawców zamówień publicznych zakłada również stopniowe wprowadzanie certyfikacji wykonawców w zakresie warunków udziału w postępowaniu, tj. zdolności do należytego wykonania zamówień publicznych. Certyfikacja wykonawców jest zapewne szansą na odformalizowanie zamówień publicznych. Jest to wieloaspektowe zagadnienie, dlatego projekt ustawy został poddany szerokim uzgodnieniom i konsultacjom, również podczas konferencji uzgodnieniowej, w której ostatnio uczestniczyłam.
Czy w ogóle potrzebne jest przyspieszenie procesu? Średnio trwa 40 dni przy zamówieniach o wartości mniejszej, niż progi unijne, a 90 dni w postępowaniach o wartości równej lub przekraczającej progi unijne.
Szybkość postępowania o zamówienie publiczne oczywiście ma znaczenie z punktu widzenia i wykonawcy, i zamawiającego. Niemniej, ważniejsze od skracania trwania tych procedur w mojej ocenie jest ich przewidywalność, a może właściwszym słowem tu będzie odpowiednie ich zaplanowanie. Zamawiający, planując uprzednio harmonogramy projektów, których realizacja wymaga zakupów publicznych, zabezpiecza czas na przeprowadzenie tych wszelkich działań. Ważne jest, aby były one uwzględnione łącznie z tymi działaniami, które mogą się wydarzyć, jak np. postępowanie odwoławcze. Czyli z jednej strony dobre zaplanowanie, ale z drugiej dbałość wszystkich zaangażowanych w realizację tych działań by ich realizacja odbyła się w tych zaplanowanych okresach. Chodzi oto, aby publiczne środki wydawać efektywnie i pozyskiwać dostawy, lub usługi odpowiadające na potrzeby określone przez zamawiających. Stąd też długość trwania postępowania nie wydaje się być kwestią priorytetową. Natomiast jeśli w toku analizy rynku pojawią się sygnały o znacząco wydłużającej się procedurze, wtedy oczywiście będziemy reagować.
Miniony rok był rekordowy pod względem wartości zamówień publicznych udzielonych z zastosowaniem przepisów ustawy p.z.p., zbliżając się do 280 mld zł. Jak pani to interpretuje?
To oczywiście może być interpretowane na wiele sposobów, w zależności od kontekstu i warunków ekonomicznych oraz społecznych. Można by analizować aspekt stymulacji gospodarki, zwiększonych środków na inwestycje w infrastrukturę, konieczność wykorzystania funduszy unijnych, ale też rekonstrukcji po pandemii Covid-19. Zapewne pojawiły się też nowe potrzeby w zakresie usług publicznych po pandemii, na co zostały przeznaczone zwiększone środki. Wszystko to mogło spowodować wzrost wartości zamówień publicznych i z całą pewnością w różnych procentach miało taki wpływ. Jednak uważam, że jednym z takich powodów jest zmiana przepisów regulujących obszar zamówień publicznych czy elektronizacja. Zmiany te pokazały, że obecne regulacje p.z.p. wspierają udzielanie zamówień publicznych
Po objęciu stanowiska wiceprezesa UZP w rozmowie z „Rz” deklarowała pani, że będzie chciała zmienić podejście do efektywności zakupowej.
Zdecydowanie w dalszym ciągu jest to mój cel. Jeśli traktujemy zamówienia jako proces zakupowy, widzimy, jak ważne jest, aby możliwie na każdym etapie osoby zaangażowane w przygotowanie i realizację zamówienia posiadały odpowiednie kompetencje. Stąd też działania edukacyjne w większym stopniu powinny koncentrować się nie na samej procedurze udzielania zamówień, ale na kwestiach okołoproceduralnych – zdobywaniu wiedzy bardziej specjalistycznej w danej dziedzinie i popularyzacji dobrych praktyk zamawiających. Takie działania już planujemy w urzędzie. Za chwilę ukażą się informacje o różnych wydarzeniach organizowanych przez urząd lub we współpracy z UZP, na które już serdecznie zapraszam. Będzie to duża dawka wiedzy praktycznej, jak pracować nad uzyskaniem jeszcze bardziej efektywnych zakupów publicznych.
Rynek Infrastruktury
Jeden przetarg, trzy inwestycje. Będą zmiany w układzie drogowym wokół Szczecina
Autor: Mikołaj Kobryński | Data publikacji: 26-09-2024
Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad ogłosiła przetarg na realizację trzech inwestycji drogowych w aglomeracji szczecińskiej. Chodzi o realizację II etapu obwodnicy Przecławia i Warzymic wraz z budową węzła Szczecin Zachód na autostradzie A6, budowę obwodnicy Kołbaskowa w przebiegu drogi krajowej nr 13 oraz punktową przebudowę autostrady A6.
Coraz bliższa jest perspektywa realizacji długo oczekiwanych inwestycji, które zmienią oblicze układu dróg krajowych wokół Szczecina. Stosowny przetarg ogłosiła bowiem Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad. Dotyczy on realizacji trzech zadań, jednak nie został podzielony na części, przez co wszystkie inwestycje zrealizuje jeden wykonawca. Jako że zamawiający dysponuje już dokumentacją projektową dla wszystkich zadań, przetarg obejmuje wyłącznie realizację robót budowlanych. Pierwsze zadanie dotyczy realizacji II etapu budowy obwodnic Przecławia i Warzymic w przebiegu drogi krajowej nr 13 wraz z budową węzła Szczecin Zachód na autostradzie A6, która połączy ją z przyszłą Zachodnią Obwodnicą Szczecina.
Obwodnica Przecławia i Warzymic została oddana do użytku w ubiegłym roku w sierpniu. Drugi etap inwestycji obejmuje budowę nowego połączenia DK nr 13 z autostradą A6. Istniejący węzeł powstał w latach 30. minionego stulecia. Co więcej, łącznice po jego południowej stronie mają nawierzchnię brukowaną. Dlatego GDDKiA planuje jego likwidację po wcześniejszym wybudowaniu węzła Szczecin Zachód w nowej lokalizacji ok. 700 metrów na wschód od istniejącej. Realizacja inwestycji jest konieczna, ponieważ właśnie w tym miejscu przewidziano połączenie autostrady A6 z przyszłą Zachodnią Obwodnicą Szczecina.
mat. pras. GDDKiA
Nowy odcinek DK nr 13 rozpocznie się w rejonie włączenia istniejącego fragmentu Przecławia i Warzymic do dalszej części trasy. W tym rejonie powstanie węzeł Siadło Górne, który połączy trasę z Zachodnią Obwodnicą Szczecina. Dalej na południe przewidziano omijający centrum logistyki magazynowej Amazon Logistics wspólny przebieg trasy z drogą ekspresową S6 aż do planowanego węzła Szczecin Zachód, do którego od południowej strony podłączona zostanie obwodnica Kołbaskowa. Łączna długość nowej drogi wybudowanej w ramach przedsięwzięcia wyniesie ok. 3 kilometry. Prace obejmą także autostradę A6 na odcinku o blisko 2,5 kilometra długości. W ramach zadania powstanie aż 10 wiaduktów. Najdłuższy z nich będzie liczył 130 metrów długości.
W ramach drugiego zadania powstanie obwodnica Kołbaskowa, również w ciągu DK nr 13. Z racji licznych skrzyżowań z drogami poprzecznymi i przejść dla pieszych istniejący przebieg trasy jest niekorzystny, zarówno w kontekście bezpieczeństwa i płynności ruchu drogowego, jak i standardu życia mieszkańców miejscowości. Obejście Kołbaskowa ma liczyć nieco ponad 5,5 kilometra. Droga klasy technicznej GP rozpocznie się w rejonie planowanego węzła Szczecin Zachód, omijając miejscowość od strony wschodniej, łącząc się na rondzie z drogą powiatową w kierunku miejscowości Moczyły. Połączenia z istniejącym przebiegiem DK nr 13 zaplanowano na rondzie na południe od osady Rosówek oraz na rondzie na skrzyżowaniu z drogą powiatową w kierunku miejscowości Kamieniec, ok. 300 metrów od granicy państwa.
Trzecie zadanie obejmie z kolei punktową przebudowę autostrady A6 w rejonie granicy polsko-niemieckiej. Będzie ona polegała na budowie wiaduktu wraz z jezdniami manewrowymi i łącznicami, który umożliwi zawracanie bez przekraczania granicy państwa. Dziś zawracanie jest możliwe dopiero na pierwszym węźle, który znajduje się 9,5 kilometra w głąb Niemiec. Dodatkowo w rejonie jezdni południowej przy granicy powstanie plac do kontroli z oznakowaniem aktywnym, co wyeliminuje konieczność korzystania przez służby inspekcji drogowej ze stacji paliw.
mat. pras. GDDKiA
– Rozpoczynamy kolejne inwestycje, które przede wszystkim usprawnią komunikację i pozwolą na wyprowadzenie ruchu z obszarów zamieszkanych, poprawiając sytuację mieszkańców. Niezwykle istotne znaczenie będzie miała też budowa nowego węzła Szczecin Zachód na autostradzie A6, który pozwoli kierowcom dostać się na przyszłą Zachodnią Obwodnicę Szczecina, która stanowi inwestycyjny priorytet dla stolicy Pomorza Zachodniego oraz gmina sąsiednich i jest ważnym elementem docelowego układu drogowego północno-zachodniej części kraju – podsumowuje cytowany w komunikacie prasowym wiceminister infrastruktury Arkadiusz Marchewka.
Jak informuje GDDKiA, po podpisaniu umowy w ciągu 30 dni nastąpi przekazanie wykonawcy placu budowy. Na realizację II etapu budowy obwodnicy Przecławia i Warzymic oraz budowę obwodnicy Kołbaskowa przewidziano 27 miesięcy. Punktowa przebudowa autostrady A6 w rejonie granicy państwa powinna zostać zrealizowana w ciągu 16 miesięcy. Zarządca państwowej sieci dróg zastrzega, że w tym okresie nie zostaną uwzględnione sezony zimowe. Mając na uwadze powyższe terminy, cała inwestycja powinna zostać zrealizowana w 2028 roku.