Budownictwo i PZP | Prasówka | 7.11.2024 r.

Rynek Infrastruktury

 1. Przedawnienie – wyzwania i nadchodzące zmiany w polskim prawie

Autor: art. sponsorowany | Data publikacji: 07-11-2024

Przedawnienie jest jednym z fundamentalnych mechanizmów w polskim systemie prawnym, wyznaczającym granicę czasową, w ramach której podmioty mogą dochodzić swoich roszczeń przed sądem. Po upływie tego terminu dłużnik może uchylić się od odpowiedzialności, co oznacza, że wierzyciel – na przykład wykonawca budowlanych czy inwestor – traci możliwość skutecznego dochodzenia swoich praw. Dla przedsiębiorstw z sektora budowlanego i infrastrukturalnego przedawnienie ma kluczowe znaczenie, gdyż projekty realizowane w tych branżach często charakteryzują się długimi terminami realizacji, złożoną strukturą kontraktową oraz zaangażowaniem wielu podmiotów.

Pomimo szczególnie istotnej roli przedawnienia w zapewnianiu stabilności i pewności obrotu prawnego, obecny system przepisów w Polsce jest niejednolity i niejasny. To prowadzi do poważnych wyzwań, m.in. dla przedsiębiorstw z branży budowlanej, które muszą na bieżąco zarządzać ryzykiem prawnym, zwłaszcza w kontekście długoterminowych inwestycji.

Dlaczego przedawnienie powoduje problemy?

Obowiązujące w Polsce przepisy dotyczące przedawnienia są zróżnicowane, a w niektórych przypadkach wręcz sprzeczne. W 2018 roku wprowadzono reformę, która skróciła ogólny termin przedawnienia z 10 do 6 lat, co w teorii miało na celu uproszczenie systemu. Jednak w praktyce zmiana ta nie rozwiązała problemu. Pomimo skrócenia ogólnego terminu, wciąż obowiązuje wiele szczególnych terminów przedawnienia, które mogą być krótsze lub dłuższe niż sześć lat – w zależności od rodzaju roszczenia. Dla firm działających w sektorze budowlanym, które realizują długoterminowe projekty, różnorodność terminów przedawnienia stwarza dodatkowe ryzyko. Projekty budowlane mogą trwać wiele lat, a w ich trakcie dochodzi do licznych zdarzeń, które mogą rodzić roszczenia finansowe – zarówno po stronie wykonawcy, jak i inwestora. W takim kontekście niejednolitość przepisów dotyczących przedawnienia, które zależą od charakteru roszczenia (na przykład odpowiedzialność za wady, rękojmia, kary umowne czy niezapłacone faktury), wprowadza niepewność i wymaga od przedsiębiorstw stałego monitorowania przysługujących im praw i terminów.

Według badań dr. Jędrzeja Maksymiliana Kondka, polski system prawny zawiera aż 138 różnych terminów przedawnienia, z czego 36 wynika bezpośrednio z przepisów Kodeksu cywilnego. Taka liczba szczególnych terminów przedawnienia powoduje chaos prawny, co w branżach, gdzie realizacja projektów trwa wiele lat, stanowi istotne zagrożenie. Konieczność sprawdzania, które terminy obowiązują w konkretnych sytuacjach, może prowadzić do błędów lub przegapienia kluczowych dat, co skutkuje utratą prawa do dochodzenia roszczeń.

Przedawnienie w praktyce – wyzwania dla firm budowlanych

Niejasne i zróżnicowane przepisy dotyczące przedawnienia mają bezpośredni wpływ na zarządzanie ryzykiem prawnym przez firmy budowlane. W szczególności, w przypadku projektów realizowanych na podstawie umów wieloletnich, takich jak budowa infrastruktury drogowej, kolejowej czy dużych obiektów przemysłowych, brak precyzyjnych regulacji może prowadzić do znacznych strat finansowych. Wystarczy jedna pomyłka w ustaleniu terminu przedawnienia, aby firma straciła możliwość dochodzenia zapłaty za wykonane prace, odszkodowania z tytułu niewykonania kontraktu lub roszczeń związanych z gwarancją i rękojmią.

Dodatkowym utrudnieniem jest wspomniany fakt, że różne rodzaje roszczeń (np. za wady fizyczne budynków, naprawy, rękojmia, kary umowne) mogą podlegać różnym terminom przedawnienia. Taka sytuacja wymaga od firm budowlanych precyzyjnego planowania działań oraz dokładnej analizy zawieranych umów, co często wiąże się z koniecznością angażowania specjalistycznej obsługi prawnej.

Planowane zmiany w Kodeksie cywilnym – uproszczenie systemu przedawnienia

W odpowiedzi na te problemy, Komisja Kodyfikacyjna Prawa Cywilnego pracuje nad reformą, której celem jest uproszczenie systemu przedawnienia i redukcja liczby szczególnych terminów. Główne założenia reformy przewidują ujednolicenie przepisów, w szczególności poprzez dostosowanie licznych szczególnych terminów przedawnienia do ogólnego – sześcioletniego terminu, który obowiązuje od 2018 roku.

Planowane zmiany mają na celu zwiększenie przejrzystości prawa oraz ułatwienie przedsiębiorcom monitorowanie obowiązujących ich terminów prawnych. Redukcja liczby przepisów szczególnych powinna również zmniejszyć ryzyko prawne wynikające z różnorodności regulacji i uczynić system bardziej przewidywalnym.

Kodeks cywilny, FIDIC i zamówienia publiczne – jak się łączą?

Kontrakty realizowane na podstawie wzorców FIDIC szczegółowo regulują proces realizacji projektów, odpowiedzialność stron oraz procedury rozwiązywania sporów. Niemniej jednak, w obszarach, które nie są szczegółowo uregulowane przez FIDIC, zastosowanie znajdują przepisy Kodeksu cywilnego. Dotyczy to w szczególności kwestii odpowiedzialności cywilnej, przedawnienia roszczeń, a także ogólnych zasad wykonania zobowiązań.

Zamówienia publiczne regulowane są przez przepisy ustawy Prawo zamówień publicznych, wciąż jednak pozostają umowami cywilnoprawnymi, co oznacza, że wiele kwestii regulowanych jest przepisami Kodeksu cywilnego. Odpowiedzialność za wady, rękojmia, kary umowne czy przedawnienie roszczeń to obszary, które wynikają bezpośrednio z KC, a przepisy ustawy PZP nie zawierają w tym zakresie odrębnych regulacji.

Dlaczego warto śledzić zmiany w przepisach?

Zmiany, które są przygotowywane przez Komisję Kodyfikacyjną, mogą mieć znaczenie dla firm budowlanych i infrastrukturalnych. Uproszczenie systemu przedawnienia przyniesie większą przewidywalność prawną i zmniejszy ryzyko związane z dochodzeniem roszczeń, co jest szczególnie istotne w kontekście długoterminowych inwestycji. Monitorowanie prac nad nowelizacją przepisów oraz dostosowanie praktyk biznesowych do nowych regulacji pozwoli firmom na lepsze zarządzanie ryzykiem prawnym i finansowym.

https://www.rynekinfrastruktury.pl/wiadomosci/polityka-i-prawo/przedawnienie–wyzwania-i-nadchodzace-zmiany-w-polskim-prawie-93312.html

 2. Inwestycja drogowa z wymogiem BIM wciąż bez wykonawcy

Autor: Elżbieta Pałys | Data publikacji: 05-11-2024

GDDKiA już raz wskazała wykonawcę, ale nadal nie wiadomo kto będzie budował pierwszą obwodnicę, w której inwestor oczekuje stosowania metodologii BIM na każdym etapie realizacji. Pierwszy wybór został unieważniony.

Tym pilotażowym projektem będzie obwodnica Zatora w ciągu drogi krajowej nr 28. GDDKiA chce przy tym stosunkowo niedużym, a jednak mającym cechy typowej inwestycji drogowej przedsięwzięciu, przetestować metodologię BIM (Building Information Modeling). Przygotowania do tego zadania trwają od dawna. Najpierw, jeszcze w 2018 roku był przetarg w trybie zaprojektuj i wybuduj, który został unieważniony z uwago na zbyt wysokie ceny. Potem zapadła decyzja o realizacji w systemie tradycyjnym.

Droga jest już zaprojektowana, a do wyboru wykonawcy robót inwestor zastosował dialog konkurencyjny. Ostatecznie otrzymał trzy oferty. Złożyli je konsorcjum Strabag Infrastruktura Południe i Strabag, Mostostal Warszawa oraz Skanska. Na początku września GDDKiA jako najkorzystniejszą wskazała ofertę firmy Skanska.

Od rozstrzygnięcia odwołało się dwóch pozostałych wykonawców. Do rozprawy w KIO jednak nie doszło. Inwestor unieważnił dokonany wcześniej wybór jako obarczony wadą prawną i zdecydował o powtórzeniu czynności oceny ofert i przeliczenia punktów. Skłoniły go do tego zarówno argumenty wskazane w odwołaniach, jak i czynniki „zidentyfikowane przez zamawiającego”.

Nowego rozstrzygnięcia jeszcze nie poznaliśmy.

Spośród trzech ofert złożonych w tym przetargu oferta najkorzystniejsza była najdroższa. Kosztowała 78,615 mln zł w porównaniu do 76,234 mln z (Strabag) i 67,387 mln zł (Mostostal Warszawa). Pod względem liczby punktów oferty, po pierwszej analizie plasowały się następująco: Skanska – 90 pkt, Strabag – 84 pkt, Mostostal Warszawa – 70 pkt.

Zamawiający oceniał uwzględniając kryteria: zastosowany zakres BIM 40 proc., cena -35 proc., przedłużenie okresu gwarancji jakości – 20 proc. i zagospodarowanie na placu budowy pozyskanego destruktu asfaltowego – 5 proc.

https://www.rynekinfrastruktury.pl/wiadomosci/drogi-i-autostrady/inwestycja-drogowa-z-wymogiem-bim-wciaz-bez-wykonawcy-93286.html

 3. Lubelskie. 7 ofert w przetargu na rozbudowę drogi wojewódzkiej

Autor: Grzegorz Rekiel | Data publikacji: 06-11-2024

7 ofert wpłynęło w przetargu na rozbudowę drogi wojewódzkiej numer 741 na odcinku od DW-738 do Wisły.

Do rozbudowy przewidziany jest odcinek o długości ok. 4,8 km w powiecie puławskim. W planie jest m.in.: poszerzenie, wzmocnienie a w razie konieczności wymiana istniejącej konstrukcji nawierzchni drogi i przystosowanie jej do przenoszenia obciążeń 115 kN/oś; korekta trasy i niwelety drogi, w szczególności w zakresie istniejących zakrętów; przebudowa lub rozbudowa istniejących chodników oraz budowa w nowych lokalizacjach; a także budowa zatok i przystanków autobusowych wraz z budową peronów i dojść.

Zakres zamówienia przewiduje także: przebudowę /rozbudowę istniejących skrzyżowań (w tym doprowadzenie do zgodności ich parametrów z obowiązującymi przepisami, m.in. wartości promieni łuków wyokrąglających krawędzie jezdni, zastosowanie wysp kanalizujących ruch pojazdów); przebudowę/rozbudowę wlotów dróg poprzecznych; przebudowę istniejących zjazdów oraz budowę nowych zjazdów; budowę systemu odwodnienia czy zniesienie barier architektonicznych w obrębie rozbudowywanego odcinka drogi dla zapewnienia dostępności dla wszystkich użytkowników, również dla osób niepełnosprawnych. Wszystko ma być gotowe w ciągu 15 miesięcy od podpisania umowy.

Zarząd Dróg Wojewódzkich w Lublinie ogłosił przetarg w tej sprawie. Znamy już oferty zainteresowanych firm. Najmniej, bo ok. 23,1 mln zł zaproponowała spółka Wod-Bud z Kraśnika, a najwięcej, bo ok. 32 mln zł – Duna Polska z Krakowa. Nie będzie problemu z wyłonieniem zwycięzcy, bo urzędnicy zarezerwowali ok. 35 mln złotych.

Pozostałe oferty: Rubau Polska – ok. 30,9 mln zł; Przedsiębiorstwo Robót Drogowych Lubartów – ok. 27,4 mln zł; konsorcjum Balzola Polska oraz Przedsiębiorstwo Produkcyjno-Usługowo-Handlowe Budowa i Naprawa Dróg EFEKT – ok. 29,9 mln zł; PBI Infrastruktura – ok. 25,9 mln zł; Strabag – ok. 25,5 mln zł

Przy wyborze zwycięzcy urzędnicy wezmą pod uwagę przede wszystkim cenę (waga 60 %, im niższa, tym więcej punktów), ale też m.in. okres rękojmi czy doświadczenie kierownika budowy.

Obowiązuje wadium w wysokości 300 tysięcy złotych.

https://www.rynekinfrastruktury.pl/wiadomosci/drogi-i-autostrady/lubelskie-7-ofert-w-przetargu-na-rozbudowe-drogi-wojewodzkiej–93288.html

Prawo.pl

Jak wykonawca zamówienia może chronić tajemnice swojej firmy?

Konrad Dyda | Data dodania: 30.10.2024

Składając ofertę w reakcji na ogłoszenie w sprawie zamówienia publicznego, przedsiębiorca ma prawo chronić poufność informacji stanowiących tajemnicę jego firmy. Musi jednak udowodnić, że konkretne dane rzeczywiście mieszczą się w zakresie ustawowej definicji tajemnicy przedsiębiorstwa. Ważne jest tu także podjęcie działań zmierzających do uniemożliwia dostępu do nich przez osoby nieuprawnione.

Właściwie każda firma ma swoje tajemnice, nieraz stanowiące o przewadze jej nad konkurencją. Dlatego te tajemnice należy strzec, uniemożliwiając zapoznanie się z nimi przez szerokie grono zainteresowanych. Warto o tym pamiętać również składając ofertę na realizację zamówienia publicznego. Także w takich przypadkach przedsiębiorca ma prawo do ochrony firmowych tajemnic. Na jakich zasadach?

Wykonawca może zastrzec tajemnicę
Prawem wykonawcy – a mówiąc precyzyjniej potencjalnego wykonawcy – składającego ofertę w ramach zamówień publicznych pozostaje zastrzeżenie poufności informacji stanowiących tajemnicę jego przedsiębiorstwa. Co prawda, zgodnie z art. 18 ust. 1 prawa zamówień publicznych (t.j. Dz.U. z 2024 r., poz. 1320), postępowanie o udzielenie zamówienia jest jawne. Jednak jawność ta nie ma charakteru absolutnego, a zamawiający może ograniczyć dostęp do informacji związanych z postępowaniem o udzielenie zamówienia tylko w przypadkach określonych w ustawie (art. 18 ust. 2 p.z.p.). Jednym z takich przypadków jest zastrzeżenie przez przedsiębiorcę tajemnicy przedsiębiorstwa.

Ustawodawca w art. 18 ust. 2 p.z.p. zdecydował, że w postępowaniu zmierzającym do wyboru wykonawcy zamówienia publicznego nie ujawnia się informacji stanowiących tajemnicę przedsiębiorstwa. Warunkiem skorzystania z tego uprawnienia jest dokonanie zastrzeżenia poufności takiej tajemnicy wraz z jej przekazaniem. W praktyce w zdecydowanej większości przypadków odpowiednim momentem na dokonanie takiego zastrzeżenia będzie złożenie oferty lub ewentualnie jej wyjaśnianie w odpowiedzi na pytania zadane przez zamawiającego. Z pewnością samo stwierdzenie wykonawcy, że dana informacja stanowi tajemnicę przedsiębiorstwa nie wystarczy do jej skutecznego zastrzeżenia – liczy się „wykazanie” tego faktu, a więc jego odpowiednie uzasadnienie. Krajowa Izba Odwoławcza w swoim orzecznictwie przyjmuje, że w istocie zamawiający musi udowodnić, że konkretne informacje mieszczą się w zakresie definicji tajemnicy przedsiębiorstwa. Poza tym również omawiane tu uprawnienie wykonawcy, podobnie, jak jawność postępowania, nie ma charakteru absolutnego. Co ogranicza korzystanie z niego?

Co jest, a co nie jest tajemnicą
W pierwszej kolejności należy ustalić, czy dane informacje w ogóle mogą zostać uznane za tajemnicę przedsiębiorstwa. Prawo zamówień publicznych odsyła w tym zakresie do definicji tejże tajemnicy zawartej w ustawie z dnia 16 kwietnia 1993 roku o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji (t.j. Dz. U z 2022 r., poz.1233). W ustawie tej za tajemnicę przedsiębiorstwa uznano informacje e techniczne, technologiczne, organizacyjne przedsiębiorstwa lub inne informacje posiadające wartość gospodarczą, które jako całość lub w szczególnym zestawieniu i zbiorze ich elementów nie są powszechnie znane osobom zwykle zajmującym się tym rodzajem informacji albo nie są łatwo dostępne dla takich osób, o ile uprawniony do korzystania z informacji lub rozporządzania nimi podjął, przy zachowaniu należytej staranności, działania w celu utrzymania ich w poufności.

Z jednej więc strony tajemnica przedsiębiorstwa jest szerokim pojęciem, w którego zakres nie wchodzą jednak dane, które każdy może zdobyć w stosunkowo prosty sposób. Z drugiej zaś strony kluczową kwestią jest podjęcie przez przedsiębiorcę działań zmierzających do faktycznego zabezpieczenia poufności tajemnic jego firmy. Najlepiej, aby działania te zostały podjęte zanim zostanie przygotowana i złożona oferta realizacji zamówienia publicznego. Nie wolno także zapominać, że na gruncie zamówień publicznych przedsiębiorca nie ma także prawa zastrzegać informacji o nazwach albo imionach i nazwiskach oraz siedzibach lub miejscach prowadzonej działalności gospodarczej albo miejscach zamieszkania wykonawców, których oferty zostały otwarte oraz o cenach lub kosztach zawartych w ofertach (art. 222 ust. 5 w zw. z art. 18 ust. 3 p.z.p.)

Zamawiający też może strzec tajemnic
Ponadto, na podstawie art. 18 ust. 4 p.z.p., zamawiający może określić w dokumentach zamówienia lub w ogłoszeniu o zamówieniu wymaganie dotyczące zachowania poufnego charakteru informacji przekazanych wykonawcy w toku postępowania o udzielenie zamówienia. Podany przepis kreuje uprawnienie zamawiającego do zastrzeżenia swoich tajemnic. Można więc przyjąć, że jest to analogiczna możliwość do tej, z której ma prawo skorzystać przedsiębiorca. Standardowo także w tym wypadku nie ma mowy o nieograniczonym uprawnieniu zamawiającego. Przykładowo niedopuszczalne jest zastrzeganie tajemnic informacji podlegających udostępnieniu w trybie dostępu do informacji publicznej.

https://www.prawo.pl/biznes/jak-wykonawca-zamowienia-moze-chronic-tajemnice-swojej-firmy,529662.html

Dziennik Gazeta Prawna

 1. TSUE pozwala na zamknięcie unijnego rynku zamówień

Sławomir Wikariak | 22 października 2024, 20:20

Organizatorzy publicznych przetargów nie muszą dopuszczać do nich wykonawców z Chin czy Turcji, a jeśli już to zrobią, to mogą im stawiać dowolne wymagania – wynika z precedensowego wyroku.

Komentatorzy nie boją się określać tego orzeczenia jako rewolucyjne. Dotychczas bowiem uznawano, że firmy z państw trzecich muszą być traktowane w przetargach na równi z wykonawcami unijnymi. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej doszedł do całkowicie odmiennych wniosków. Przede wszystkim stwierdził, że prawo unijne gwarantuje równe traktowanie jedynie firmom unijnym oraz z państw sygnatariuszy Porozumienia WTO ws. zamówień rządowych (GPA). W żaden sposób jednak nie ma zastosowania do przedsiębiorstw z państw trzecich. To jednak nie koniec. Takiego uprawnienia nie mogą przyznać nawet przepisy państw członkowskich.

– TSUE uznał, że możliwość przyznania prawa do udziału w postępowaniach o udzielenie zamówienia publicznego dla wykonawców z państw trzecich jest wyłączną kompetencją UE, a państwa członkowskie nie są uprawnione do regulowania tej kwestii w swoich przepisach krajowych. Natomiast nie pozbawia to możliwości udziału tych wykonawców w zamówieniach, o ile dany zamawiający wyrazi na to zgodę w konkretnym postępowaniu. Co istotne, zamawiający może przy tym przewidzieć odmienne reguły traktowania wykonawców unijnych i tych spoza UE przy zachowaniu zasad przejrzystości i proporcjonalności – tłumaczy dr Wojciech Hartung, Counsel w kancelarii Domański Zakrzewski Palinka.

Orzeczenie w żaden sposób nie dotyczy państwa Porozumienia GPA. Firmy z państw takich jak: USA, Korea Południowa, Japonia, Kanada czy Szwajcaria, będą nadal traktowane na równi z unijnymi. Natomiast z państw trzecich będą mogły zostać całkowicie wyrugowane z unijnego rynku zamówień. W polskich warunkach dotknie to przede wszystkim przedsiębiorstw z Chin czy Turcji, bo to oni najczęściej startowali w polskich przetargach. Szczególnym ciosem będzie to dla firm z ostatniego z tych państw, które w tym roku zdobyły w naszym kraju zamówienia na rekordową kwotę ponad 17 mld zł (patrz: grafika).

Wszystko w rękach zamawiających
Wyrok dotyczy jednego z wielu wniosków prejudycjalnych, które mają pomagać w interpretacji unijnych przepisów. Ten konkretny został skierowany przez chorwacki sąd, który rozstrzyga spór wokół przetargu na budowę odcinka kolejowego. Jedną ze stron w tym sporze jest turecka firma Kolin Insaat Turizm Sanayi ve Ticaret (z powodzeniem starająca się także o polskie zamówienia). Niespodziewanie dla wszystkich rzecznik generalny TSUE w marcu uznał, że wniosek jest niedopuszczalny, bo dotyczy firmy tureckiej. A przepisy unijne w ogóle nie zezwalają na udział tureckich wykonawców w unijnych przetargach. TSUE we wtorkowym wyroku nie poszedł tak daleko, gdyż uznał, że choć prawo krajowe nie może gwarantować uczestnictwa wykonawców z państw trzecich w przetargach, to może na to zezwolić jednostkowy zamawiający.

– Ta wykładnia jest i tak wystarczająco rewolucyjna i, szczerze mówiąc, nie sądziłem, że TSUE pójdzie tak daleko. Cieszę się jednak, bo nigdy nie rozumiałem, dlaczego wykonawcy z państw, które dyskryminują firmy z UE, na rynku unijnym miały korzystać z wszystkich gwarantowanych dyrektywą uprawnień – komentuje dr hab. Włodzimierz Dzierżanowski, wykładowca Uczelni Łazarskiego i radca prawny Grupy Doradczej Sienna.

Na podobne kwestie zwracał uwagę we wspomnianej opinii rzecznik generalny. Uznał on, że tylko umowy zawarte z UE i gwarantujące równe traktowanie unijnych firm mogą skutkować wzajemnością. Przede wszystkim dlatego, że państwa członkowskie nie mogą stanowić prawa w dziedzinie należącej do kompetencji wyłącznej UE.

„Po drugie, jednostronne działania państw członkowskich mogą pogarszać pozycję negocjacyjną UE, jeżeli chodzi o podejmowane przez nią wysiłki zmierzające do otwarcia, na zasadzie wzajemności, rynków zamówień publicznych w państwach trzecich. Po trzecie, może to kolidować z jednolitym stosowaniem prawa Unii” – argumentował rzecznik.

Wyłączna kompetencja UE
Do podobnych co rzecznik wniosków doszedł w tym zakresie TSUE.

„W dziedzinach należących do wyłącznej kompetencji Unii jedynie Unia może stanowić prawo i przyjmować akty prawnie wiążące, przy czym państwa członkowskie mogą to czynić samodzielnie tylko wtedy, gdy są do tego upoważnione przez Unię. UE nie upoważniła jednak państw członkowskich do stanowienia prawa (dotyczącego) dostępu wykonawców z państwa trzeciego do postępowań o udzielenie zamówienia publicznego” – podkreślił w punkcie 62 wyroku, dodając, że każdorazowo w gestii zamawiającego leży decyzja, czy dopuścić do przetargu firmy z państw trzecich.

– Skoro zamawiający nie musi w ogóle przyjmować ofert od wykonawców z państw trzecich, to może jednocześnie przewidzieć, że będzie je traktował inaczej niż unijne. Ważne, by warunki, na których ci przedsiębiorcy będą mieli prawo startu w przetargu, zostały określone w dokumentach zamówienia w sposób zrozumiały i przejrzysty. Mogą one dotyczyć w zasadzie wszystkich aspektów – od potencjału firmy czy jej doświadczenia po warunki realizacji zamówienia – zauważa dr Wojciech Hartung.

Co to oznacza w praktyce? Przykładowo polski zamawiający będzie mógł zażądać od chińskiej czy tureckiej firmy wniesienia dużo wyższego wadium czy zabezpieczenia należytego wykonania umowy. Wolno mu też będzie ustanowić dodatkowe wymagania dotyczące posiadanego doświadczenia, potencjału technicznego czy też zasobów ludzkich. Nic nie będzie stało nawet na przeszkodzie, by w odmienny sposób oceniać oferty przedsiębiorców z państw trzecich. Specyfikacja może np. stanowić, że nie będą otrzymywać dodatkowych punktów w ramach pewnego kryterium.

Jednocześnie eksperci podkreślają, że wyrok nie daje odpowiedzi na wiele pytań. Nie przesądza chociażby, co zrobić w trwających postępowaniach, w których już wystartowali wykonawcy z państw trzecich? W nich dotychczas nie była w żaden sposób przesądzona kwestia składania ofert przez takie firmy. Nie wiadomo też, czy należy uwzględniać potencjał podmiotów z państw trzecich, którym posiłkują się przedsiębiorcy z UE. ©℗

Rekordowy rok dla tureckich firm
Rekordowy rok dla tureckich firm / Dziennik Gazeta Prawna – wydanie cyfrowe
orzecznictwo

Podstawa prawna
Wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z 22 października 2024 r. w sprawie C-652/22

https://www.gazetaprawna.pl/firma-i-prawo/artykuly/9642898,tsue-pozwala-na-zamkniecie-unijnego-rynku-zamowien.html

 2. Budujesz? Uważaj na projekt techniczny

Jolanta Szymczyk-Przewoźna | 4 listopada 2024, 20:38

Właśnie zakończono pierwsze duże inwestycje realizowane na podstawie znowelizowanego w 2020 r. prawa budowlanego. Okazuje się, że wprowadzenie projektu technicznego, zamiast uprościć procedury, zastawiło na inwestorów pułapkę.

Projektu technicznego nie trzeba dołączać do wniosku o pozwolenie na budowę czy zgłoszenia budowy. Nowelizacja prawa budowlanego (t.j. Dz.U. z 2024 r. poz. 725 ze zm.), która weszła w życie 19 września 2020 r., wprowadziła podział projektu budowlanego na trzy części. Inwestor do wniosku o pozwolenie na budowę czy zgłoszenia dołącza projekt zagospodarowania terenu lub działki oraz projekt architektoniczno-budowlany. Na podstawie nowelizacji w tym ostatnim dokumencie nie trzeba już uwzględniać rozwiązań technicznych. Zamieszcza się je oddzielnie, w projekcie technicznym.

– Warto podkreślić, że zawartość projektu technicznego jest istotna z punktu widzenia procesu inwestycyjnego, ponieważ w jego zakres wchodzą, m.in. projektowane rozwiązania konstrukcyjne wraz z wynikami obliczeń statyczno-wytrzymałościowych, opracowania branżowe, charakterystyka energetyczna budynku, niezbędne rozwiązania techniczne oraz materiałowe – wyjaśnia radca prawny Joanna Sebzda-Załuska, partner w SWK Legal, opiekun praktyki Proces inwestycyjny.

Tymczasem od 2020 r. projekt techniczny jest przed kładany przez inwestora do organu nadzoru budowlanego na etapie zawiadomienia o zakończeniu budowy lub wniosku o udzielenie pozwolenia na użytkowanie, czyli po zrealizowaniu inwestycji. Miało to usprawnić procedurę i przyspieszyć budowy. Ministerstwo Rozwoju założyło, że skoro projekt techniczny nie będzie przedkładany przed rozpoczęciem inwestycji, to rozwiążą się problemy z jego weryfikacją przez urzędników, na którą skarżyli się inwestorzy.

– Organ administracji architektoniczno-budowlanej wydający decyzję o pozwoleniu na budowę nie weryfikuje więc kompletności projektu technicznego, jego zgodności z projektem zagospodarowania działki lub terenu oraz projektem architektoniczno-budowlanym czy też poprawności rozwiązań. Niesie to za sobą ryzyko, które ujawnia się na końcowym etapie procesu budowlanego. Dodatkowo organy nadzoru budowlanego nie zostały wyposażone w jasne regulacje prawne, które określałyby zakres weryfikacji składanego w urzędzie projektu technicznego. To powoduje, że w postanowieniach inwestorzy są zobowiązywani do usunięcia nieprawidłowości dotyczących zawartości projektu technicznego, zarówno w aspekcie formalnym, jak i merytorycznym – tłumaczy Joanna Sebzda-Załuska.

Brak rysunków, złe obliczenia
Te nieprawidłowości to często brak dokumentów wymaganych rozporządzeniem w sprawie szczegółowego zakresu i formy projektu budowlanego (t.j. Dz.U. z 2022 r. poz. 1679). Zdarza się też niezgodność między PT a pozostałymi częściami projektu. Ponadto bywa, że w ocenie inspektorów nadzoru przyjęto nieprawidłowe rozwiązania konstrukcyjne. Wtedy warunkiem uzyskania pozwolenia na użytkowanie jest wprowadzenie zmian wzmacniających konstrukcję nowego budynku.

Inżynier Andrzej Falkowski, przewodniczący Zespołu Prawno-Regulaminowego Podlaskiej Okręgowej Izby Inżynierów Budownictwa, zwraca uwagę, że zakończenie budowy nie jest właściwym momentem do wprowadzenia w projekcie szczegółowych uzupełnień.

– W niektórych przypadkach nawet nie jest to możliwe ze względów formalnych. Przykładem są sieci uzbrojenia terenu, w których projekt techniczny, w naszej opinii, potwierdzonej przez GUNB i MRiT, nie jest w ogóle wymagany, a inspektorzy nadzoru się go domagają. Inwestorzy zwracają się więc o przygotowanie projektów już po zakończonej inwestycji! Jeśli projektant i kierownik budowy ulegną presji, to oznacza to powstanie projektu post factum i „uzupełnienie” dziennika budowy o antydatowane wpisy – tłumaczy inż. Falkowski.

W jego ocenie wyodrębnienie projektu technicznego wyraźnie przyczyniło się do opóźnienia oddawania do użytkowania obiektów budowlanych, komplikując sytuację prawną inwestora, ale też projektantów czy kierowników budowy.

Podobnie podsumowuje tę zmianę Joanna Sebzda-Załuska.

– Ocena dokumentacji już po zrealizowaniu inwestycji przedłuża procedurę oddawania do użytkowania. W skrajnych przypadkach, gdy dojdzie do zakwestionowania zastosowanych rozwiązań, naraża inwestorów na konieczność wprowadzenia zmian w inwestycji oraz opóźnia obrót lokalami w oddawanych do użytkowania budynkach – wyjaśnia ekspertka.

Co z tym zrobić?
Zdaniem obojga ekspertów problem wymaga zmiany legislacyjnej. Andrzej Falkowski postuluje weryfikację projektów przed rozpoczęciem inwestycji. W opinii Joanny Sebzdy-Załuskiej rozwiązaniem mogłoby być doprecyzowanie w przepisach zakresu weryfikacji projektu przez nadzór budowlany. Tymczasowym rozwiązaniem może być wydanie stanowiska w tej sprawie przez Główny Urząd Nadzoru Budowlanego. Na razie jednak najlepiej unikać kwestionowania PT przez nadzór.

– Projektantom radzę, by wykazywali dużą staranność, przygotowując projekt techniczny, i punkt po punkcie sprawdzali zgodność danych i jego formy z rozporządzeniem. Praktyka pokazuje duże rozbieżności przy weryfikacji PT przez nadzór. Zdarza się, że jest ona bardziej szczegółowa niż ta, której przed zmianą prawa dokonywały organy AB – ostrzega Joanna Sebzda-Załuska.

– Ostrzegaliśmy, że rezultatem sztucznego podziału projektu budowlanego i dezintegracji projektu technicznego, który decyduje o jakości wykonawstwa oraz bezpieczeństwie użytkowania budowli, jest ułomna kontrola następcza – mówi Andrzej Falkowski.

Przestrzegała przed tym też radczyni prawna Paulina Chołoniewska-Jadach na blogu kancelarii Graś i Wspólnicy.

„Z uwagi na następczą procedurę weryfikacji projektu technicznego w branży pojawiają się wątpliwości na tle przyszłej praktyki organów administracji dotyczącej sytuacji, w której już po wybudowaniu obiektu i w trakcie uzyskiwania pozwolenia na użytkowanie może okazać się, że projekt techniczny zawiera nieprawidłowości i nie będzie odpowiednio skoordynowany z pozostałymi elementami projektu budowlanego”.

Inwestor ma prawo odwołać się od decyzji powiatowego organu nadzoru budowlanego do wojewódzkiego. Kolejne możliwe etapy sporu to wojewódzki i naczelny sąd administracyjny.©℗

Nowe budynki w liczbach
Nowe budynki w liczbach / Dziennik Gazeta Prawna – wydanie cyfrowe

https://www.gazetaprawna.pl/firma-i-prawo/artykuly/9652620,budujesz-uwazaj-na-projekt-techniczny.html

Rzeczpospolita

 1. Po wyroku TSUE ws. zamówień publicznych: samorządy lokalne potrzebują wskazówek

Publikacja: 06.11.2024 17:05 | Karina Knorps-Tuszyńska

Z wyroku TSUE wynika, że to zamawiający ma decydować o tym, w jaki sposób miałoby następować ograniczenie dostępu do zamówień z takich krajów jak np. Chiny czy Turcja. W Urzędzie Zamówień Publicznych trwa analiza treści tego orzeczenia.

Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej 22 października 2024 r. orzekł w sprawie C-652/22 dotyczącej pozwolenia austriackiej firmie Strabag na uzupełnienie dokumentacji po upływie terminu na złożenie ofert. Turecka firma Kolin nie zgodziła się jednak z wyborem firmy Strabag, powołując się m.in. na naruszenie zasady równego traktowania wynikające z unijnej dyrektywy.

– Wyrok dotyczy kwestii, które należy ocenić jako istotne dla rynku zamówień publicznych, tj. zasad udziału w postępowaniach wykonawcy z państw trzecich, które nie zawarły z Unią Europejską umowy międzynarodowej dotyczącej zamówień publicznych – mówi Michał Trybusz, rzecznik prasowy Urzędu Zamówień Publicznych. Z treści uzasadnienia wyroku wynika, że to zamawiający ma decydować o tym, czy dopuścić do udziału w przetargu wykonawcę z państwa trzeciego.

Samorządy terytorialne powinny poczekać po wyroku TSUE
– Nie uważam, że samorządy powinny już podejmować jakieś automatyczne kroki związane z wyrokiem TSUE. Warto przede wszystkim zwrócić uwagę, że wyrok ten zapadł w świetle pytania w zakresie dotyczącym dyrektywy sektorowej. W samorządach natomiast organizowane są co do zasady zamówienia klasyczne – mówi radca prawny dr Andrzela Gawrońska-Baran, ekspert zamówień publicznych, była wiceprezes Urzędu Zamówień Publicznych.

Jak dodaje, aby samorząd został uznany za zamawiającego sektorowego, musi spełnić szereg przesłanek, w tym wykonywać jeden z rodzajów działalności sektorowej, np. w zakresie gospodarki wodnej czy oczyszczania ścieków.

To jednak nie jest jedyny powód, dla którego wyrok TSUE z 22 października nie wpływa na samorządy tak znacznie jak na inne podmioty zamawiające. – W samorządach udział podmiotów z krajów trzecich w zamówieniach publicznych jest dosyć rzadki. Udział wykonawców z Chin czy Turcji dotyczy zazwyczaj zamówień na roboty budowlane i ewentualnie w tym obszarze należałoby mieć na uwadze wnioski płynące z wyroku TSUE. Tymczasem wartość zamówień organizowanych przez gminy jest najczęściej na tyle niska, że nie startują zbyt często w tych przetargach, jak można zaobserwować, firmy z krajów trzecich – tłumaczy dr Andrzela Gawrońska-Baran.

– W mieście i gminie Zakliczyn, gdzie jestem burmistrzem, nie mieliśmy sytuacji, aby w przetargu startował wykonawca z państw trzecich. Chociaż może się to zdarzyć, zakładam, że będzie dotyczyło przede wszystkim dużych samorządów, metropolii czy województw – mówi Dawid Chrobak, wiceprezes Związku Samorządów Polskich, burmistrz Zakliczyna.

Udziału podmiotów z Chin nie można wykluczyć z postępowań o zamówienie publiczne
Nie można jednak wykluczyć, że wykonawca z kraju trzeciego będzie chciał wziąć udział postępowaniu o zamówienie publiczne, które organizuje samorząd terytorialny.

– Wydźwięk wyroku jest taki, że na poziomie krajowym to zamawiający ma decydować o tym, w jaki sposób miałoby następować ograniczenie dostępu do zamówień wykonawców z krajów trzecich. Uważam jednak, że samorządy powinny z dużą rozwagą jak na razie podchodzić do przewidywania w Specyfikacji Istotnych Warunków Zamówienia odpowiednich postanowień odnośnie do wykluczania oferentów z krajów trzecich do czasu publikacji wytycznych dotyczących tego wyroku chociażby ze strony Urzędu Zamówień Publicznych. Jeśli samorządy uważają, że wysoce prawdopodobne jest, że w organizowanych przez nich zamówieniach mogą wziąć udział wykonawcy z krajów trzecich, warto zwrócić się do UZP o odpowiednie interpretacje czy wyjaśnienia – mówi Andrzela Gawrońska-Baran.

– Prawo zamówień publicznych wyraźnie wskazuje, kiedy można danego wykonawcę wykluczyć. Nie ma obecnie przesłanki umożliwiającej zamawiającemu wykluczenie wykonawców dlatego, że pochodzą z krajów trzecich. Aby samorządy wiedziały, w jaki sposób mają się w takiej sytuacji zachować, uważam, że Urząd Zamówień Publicznych powinien wydać wytyczne, w jaki sposób samorządy mają postępować – dodaje wiceprezes Dawid Chrobak.

W ocenie dr Andrzeli Gawrońskiej-Baran w interpretacji UZP powinno zostać wyjaśnione, w jaki sposób mają się zachować zamawiający, w tym samorządy, czy i jakie postanowienia należałoby przewidzieć w SWZ, aby możliwe było ograniczenie dostępu do ich zamówień przez wykonawców z krajów trzecich.

– Aktualnie w Urzędzie Zamówień Publicznych trwa szczegółowa analiza treści tego orzeczenia, po której podjęta zostanie decyzja co do konieczności i zakresu działań prezesa Urzędu Zamówień Publicznych w związku z wydanym wyrokiem – mówi Michał Trybusz, rzecznik prasowy Urzędu Zamówień Publicznych.

– Myślę, że w najbliższych miesiącach będzie przedstawiony samorządom podczas Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego odpowiedni projekt ustawy zmieniający przepisy prawa w tym zakresie. Tym bardziej że jest to istotna sprawa z punktu widzenia umów międzynarodowych, które łączą Polskę z tymi państwami – mówi wiceprezes Dawid Chrobak. Mecenas Andrzela Gawrońska-Baran dodaje, że ograniczenie dostępu na polskim rynku wykonawców z krajów trzecich może w pewnym stopniu spowodować wzrost cen inwestycji, ponieważ przetargi mogą wtedy wygrywać wykonawcy oferujący zazwyczaj wyższe ceny, natomiast niejednokrotnie lepszą jakość.

https://www.rp.pl/samorzad/art41408211-po-wyroku-tsue-ws-zamowien-publicznych-samorzady-lokalne-potrzebuja-wskazowek

 2. Pierwsze odwołania w kontrakcie stulecia PKP Intercity

Publikacja: 05.11.2024 22:55 | Robert Przybylski

Umowa PKP Intercity na piętrowe pociągi ma zapewnić przewoźnikowi przewagę na otwartym rynku, może także na trwale zmienić krajowy rynek producentów taboru kolejowego.

PKP Intercity zamierza kupić 42 piętrowe elektryczne zespoły trakcyjne i kolejne 30 w opcji. Pociągi mają być zdolne do jazdy z prędkością 200 km/h przy zasilaniu prądem o napięciu 25kV AC lub 3kV DC. Kontrakt wart prawie 10 mld zł w wersji podstawowej (17 mld zł z opcją) stanowi łakomy kąsek, ale tylko dla dużych graczy.

Połowę z tej sumy stanowi utrzymanie na okres 30 lat – pierwszy tak długi w Polsce. Zwycięzca przetargu zbuduje lub rozbuduje sieć serwisową i w segmencie obsługi pociągów stanie się liczącym podmiotem z dobrą bazą dla dalszej ekspansji.

Kto wystartuje zobaczymy 12 listopada, ponieważ do tego dnia można składać wnioski o dopuszczenie do startu w postępowaniu. – Dopiero po zakończeniu tego etapu spółka będzie posiadała wiedzę o tym jakie podmioty pozytywnie przeszły ocenę i zostały zakwalifikowane do następnego, tj. spotkań w ramach dialogu – zaznacza rzecznik prasowy PKP Intercity Maciej Dutkiewicz.

Już teraz zainteresowanie przetargiem przyznają Alstom oraz Siemens Mobility. Nie jest wykluczone, że wystartuje hiszpański CAF, także Stadler Polska jest ma zamiar konkurować. – Analizujemy wymagania przewoźnika dot. ww. pojazdów. Posiadamy odpowiednie pojazdy w swojej ofercie, siedlecki zakład dostarczył już z sukcesem pojazdy piętrowe typu KISS do Słowenii i na Słowację. Wszystkie zamówienia z polskiego rynku są realizowane w zakładzie w Siedlcach. W przypadku otrzymania zamówienia na pojazdy piętrowe od PKP Intercity, produkcja również będzie realizowana lokalnie, zakład posiada odpowiednią przepustowość – zapewnia członek zarządu Stadler Polska ds. sprzedaży Arkadiusz Świerkot.

Newag złożył w Krajowej Izbie Odwoławczej odwołanie ord warunków przetargu. – Termin rozpoznania został wyznaczony na 14 listopada 2024 r. Nie ma innych odwołań dotyczących tego zamówienia. W postępowaniu wpłynęły dwa przystąpienia po stronie zamawiającego – dodaje rzecznik prasowy Krajowej Izby Odwoławczej Agnieszka Trojanowska.

Wyśrubowane wymagania
PKP Intercity postawiło wysoko poprzeczkę dla startujących. Producenci muszą wykazać, że w ostatnich siedmiu latach zrealizowali dostawy co najmniej pięciu dwusystemowych elektrycznych zespołów trakcyjnych (jedno- jak i dwupokładowych) o prędkości nie mniejszej niż 200 km/h wyposażonych w system ETCS poziomu drugiego, z zezwoleniem na dopuszczenie do eksploatacji pojazdu kolejowego zgodnego z TSI Loc&Pass na terenie państw członkowskich Unii Europejskiej lub z dokumentem zezwalającym na eksploatację pojazdu kolejowego zgodnie z wymaganiami krajowymi państw Europejskiego Obszaru Gospodarczego lub Szwajcarii lub Wielkiej Brytanii.

Drugi warunek to wykazanie, że w ciągu siedmiu ostatnich lat dostawca zrealizował dostawę co najmniej pięciu dwupokładowych elektrycznych zespołów trakcyjnych o prędkości nie mniejszej niż 160 km/h wyposażonych w urządzenia systemu bezpieczeństwa ruchu kolejowego ERTMS w tym ETCS poziomu 2 wraz z zezwoleniem na dopuszczenie do eksploatacji pojazdu kolejowego zgodnego z TSI Loc&Pass na terenie państw członkowskich Unii Europejskiej lub z dokumentem zezwalającym na eksploatację pojazdu kolejowego zgodnie z wymaganiami krajowymi państw Europejskiego Obszaru Gospodarczego lub Szwajcarii lub Wielkiej Brytanii.

Dostawcy muszą także wykazać, że w ostatnich piętnastu latach należycie wykonali, w ramach jednej umowy, usługę utrzymania technicznego na poziomie co najmniej od P1 do P4 przez okres co najmniej 10 lat co najmniej 10 elektrycznych zespołów trakcyjnych (jednopokładowych lub dwupokładowych).

Oznacza to, że z przetargu wyeliminowani zostali polscy producenci. Prezes PKP Intercity wielokrotnie zaznaczał, że nie chce prototypów, a zależy mu na sprawdzonych rozwiązaniach. W perspektywie jest otwarcie rynku i bezlitosna konkurencja, która wykorzysta każdą słabość PKP IC. Przewoźnik doprecyzuje parametry techniczne w dialogu z potencjalnymi wykonawcami.

Napięte terminy
Przewoźnik, który cały czas cierpi na brak taboru z powodu rosnącej liczby pasażerów liczy, że dokona wyboru zamawiającego już w przyszłym roku. Przynajmniej takie są założenia. Wygra cena, współczynnik efektywności kosztowej i termin dostawy pojazdów.

PKP Intercity doprecyzuje kryteria w dialogu z producentami taboru i zakłada, że dostawa dwóch pierwszych pojazdów nastąpi 44 miesiące od zawarcia umowy, a wszystkich 42 w 77 miesięcy od dnia zawarcia umowy. Pociągi zamówione w ramach opcji mają zostać dostarczone w 89 miesięcy od podpisania umowy, ale premiowane będzie skrócenie terminu.

Terminy są napięte, co stawia w uprzywilejowanej pozycji największych graczy. Np. Alstom ma w Chorzowie fabrykę o zdolności przerobowej 2 mln roboczogodzin i jest w stanie zaoferować wyśrubowane terminy, tym bardziej, że już produkuje podobne pociągi. – Zamówienie na pociągi piętrowe dla Badenii-Wirtembergii jest pierwszym projektem piętrowego pociągu realizowanym od początku do końca w naszym chorzowskim zakładzie – podkreśla prezes Alstom Polska Beata Rusinowicz. Pierwszy pojechał 5 listopada do klienta.

Rozsiane po świecie fabryki Siemens Mobility, rozbudowywane kosztem 2 mld euro, także są gotowe do rozpoczęcia dostaw pociągów dla PKP IC.

https://logistyka.rp.pl/szynowy/art41404901-pierwsze-odwolania-w-kontrakcie-stulecia-pkp-intercity

Wnp

Miała być gigainwestycja, będzie drugi Żarnowiec? Ważą się losy Olefin III Orlenu

Wojciech Żurawski | Dodano: 06-11-2024 22:18

Potwierdziły się informacje WNP.PL. Największa inwestycja petrochemiczna w Europie, jaką miały być Olefiny III Orlenu, może nie doczekać się realizacji i okazać się drugim Żarnowcem. Koncern poinformował w środę w komunikacie, że „kontynuacja projektu w dotychczasowym zakresie i skali jest nierentowna”. Zarząd spółki rozważa różne opcje, w tym czasowe wstrzymanie lub wręcz zatrzymanie inwestycji.

– Orlen nie wyklucza zatrzymania projektu inwestycyjnego związanego z budową kompleksu Olefiny III, która realizowana jest w Zakładzie Produkcyjnym w Płocku.
– Gdyby projekt Olefiny III miał być kontynuowany w dotychczasowym kształcie, pochłonąłby nawet 51 mld zł w ciągu najbliższych 6 lat.
– Projekt Olefiny III to obecnie największe wyzwanie, z jakim mierzy się zarząd Orlenu. Prezes Ireneusz Fąfara już wcześniej określał go „pułapką zastawioną na Orlen”.

Zarząd Orlenu, jak podano w środowym komunikacie, postanowił skoncentrować się na wybraniu jednego z dwóch scenariuszy dla potrzeb budowy strategicznego kompleksu Olefiny III. Oznacza to, że projekt w dotychczasowym zakresie nie będzie kontynuowany. Spółka rozważa optymalizację lub zawieszenie planowanej w Płocku inwestycji.

„Kontynuacja projektu w dotychczasowym zakresie i skali (…) jest nierentowana – przekazano w komunikacie giełdowym.”

Gdyby projekt Olefiny III miał być kontynuowany w dotychczasowym kształcie, pochłonąłby nawet 51 mld zł
W komunikacie dodano także: „Nakłady inwestycyjne i koszty okołoprojektowe na realizację projektu oszacowane przez zewnętrznych doradców dla scenariusza realizacji w dotychczasowym zakresie i skali, z uwzględnieniem niezbędnej infrastruktury oraz uwarunkowań kontraktowych, makroekonomicznych oraz prognoz rynkowych wyniosłoby ok. 45-51 mld zł„.

Inwestycja miałaby się zakończyć najszybciej w 2030 r.

Przyjęte scenariusze zakładają, w pierwszej wersji optymalizację projektu w zakresie mocy produkcyjnych i wykorzystania obecnych jednostek.

Drugie rozwiązanie zakłada zatrzymanie projektu w obecnym kształcie lub jego czasowe, częściowe wstrzymanie.

– Inwestycja w obecnym zakresie, przy uwzględnieniu stale rosnących jej kosztów, oddalającego się terminu realizacji i braku obiecujących perspektyw dla sektora petrochemicznego w Europie nie ma biznesowego uzasadnienia i nie może być kontynuowana. Zobowiązaliśmy się, że podejmowane przez nas decyzje biznesowe będą dobrze przemyślane, racjonalne i transparentne. Dlatego dokładnie przeanalizowaliśmy wszystkie scenariusze dla tej inwestycji, a szczególnie wariant pozostawiony przez poprzedni zarząd i wyciągamy z nich wnioski – poinformował prezes Orlenu Ireneusz Fąfara.

Nowy zarząd Orlenu ocenia, że na etapie projektowym nie uwzględniono wszystkich nakładów na infrastrukturę towarzyszącą
W ocenie spółki nakłady planowane na tym etapie decyzji inwestycyjnej nie uwzględniały pełnego zakresu infrastruktury towarzyszącej, niezbędnej do funkcjonowania kompleksu.

Jak czytamy w komunikacie: „Nie zostały też właściwie oszacowane później, gdy w czerwcu 2023 r. przewidywany koszt inwestycji w Olefiny III wzrósł ponad trzykrotnie, do 25 mld zł, a termin realizacji przesunął o trzy lata, pomimo tego, że wyeliminowano linię wysokomarżowych produktów petrochemicznych takich, jak fenol i pochodne aromatów”.

Skala porażki porównywalna do budowy elektrowni jądrowej w Żarnowcu
WNP.PL niejednokrotnie informował już o potężnych problemach z wielką inwestycją Orlenu. Jak mówiły nam osoby znające szczegóły projektu, chcące jednak zachować anonimowość, inwestycja w Olefiny to już jest skala porażki porównywalna do Żarnowca. Mowa przy tym o rozpoczętym na początku lat 70. ubiegłego wieku projekcie budowy pierwszej polskiej elektrowni jądrowej właśnie w Żarnowcu, która miała być świadectwem potęgi PRL, ale nigdy nie powstała.

Przypomnijmy, że decyzja o rozpoczęciu projektu Olefiny III była podejmowana po pandemii, kiedy marże petrochemiczne były relatywnie wysokie. W dodatku było to przed wybuchem wojny na Ukrainie i gwałtownymi zmianami na rynku, w środowisku niskich stóp procentowych. W takim otoczeniu projekt jeszcze się spinał.

Wszystko to, co nastąpiło później, spowodowało, że teraz projekt przestaje mieć uzasadnienie biznesowe. Capex wzrósł, koszty finansowania też, podobnie jak ceny surowców i koszty pracy. Do tego rynek petrochemiczny „siadł” przez zalew taniej petrochemii z Chin, które po wybuchu wojny na Ukrainie na potęgę kupują od Moskwy tanią ropę, której nadmiar pojawił się na rynku po wprowadzeniu przez Zachód sankcji na rosyjskie surowce.

Prezes Orlenu bez ogródek. „Olefiny III to pułapka zastawiona przez poprzedni zarząd Orlenu”
Prezes Orlenu Ireneusz Fąfara mówił niedawno, że Orlen chce podjąć decyzję o przyszłości inwestycji w kompleks Olefiny III przed aktualizacją strategii, którą zaplanowano na grudzień tego roku. Do tej pory Orlen przeznaczył na kompleks Olefiny III około 12 mld zł.

Wedle wcześniejszych słów prezesa, rozpoczęcie inwestycji, której wartość wzrosła do 25 mld zł, nie było oparte na racjonalnych przesłankach i jest „pułapką” zostawioną przez poprzedni zarząd płockiego koncernu.

Eksperci są zgodni. Decyzja ws. Olefin III nie będzie łatwa
Eksperci, z którymi WNP.PL rozmawiał już wcześniej o możliwej przyszłości inwestycji Orlenu, wskazywali na trudne zadanie, jakie ma przed sobą zarząd koncernu.

Tu nie ma dobrych rozwiązań. Orlen został wmanewrowany w pułapkę inwestycyjną, z której nie wyjdzie bezboleśnie – mówił WNP.PL były wiceprezes Orlenu Janusz Wiśniewski, zwracając uwagę, że błąd przy inwestycjach w petrochemię został popełniony ćwierć wieku temu. Wówczas należało zdecydować się na inwestycję w budowę nowego krakingu parowego, co miało kosztować 1,3 mld zł. Dużo, ale w porównaniu z podwojonym do 25 mld zł budżetem Olefin i tak wypada blado.

Podobną opinię wyrażał w rozmowie z WNP.PL Kamil Kliszcz, analityk mBanku, który podkreślał, że przy tym poziomie zaawansowania inwestycji tak naprawdę nie ma tu dobrego rozwiązania i każda decyzja jest obarczona określonymi ryzykami.

– Projekt budził wiele wątpliwości od samego początku. Jego budżet został praktycznie podwojony w sytuacji bardzo niskich marż petrochemicznych, co już wtedy stawiało pod znakiem zapytania sens jego realizacji. Przy tym ówczesny zarząd nie podjął wysiłków, by wytłumaczyć inwestorom swoje decyzje. Informacja do rynku była niewystarczająca – mówił nam Kamil Kliszcz.

Jego zdaniem jednak nowy zarząd jest w lepszym położeniu, bo otrzymał feralny projekt niejako w spadku i łatwiej mu będzie przekonać do swoich pomysłów rynek. Kluczowe są teraz analizy odnośnie kosztów każdego z przedstawionych przez zarząd Orlenu scenariuszy co do przyszłości Olefin III.

Głównym akcjonariuszem Orlenu jest Skarb Państwa (49,90 proc.). Orlen notowany jest na giełdzie od listopada 1999 r. Jego akcje wchodzą w skład indeksu WIG20.

https://www.wnp.pl/budownictwo/przemyslowe/miala-byc-gigainwestycja-bedzie-drugi-zarnowiec-waza-sie-losy-olefin-iii-orlenu,887786.html

Portal ZP

Przypadki z kontroli UZP – błędy przy udostępnianiu zmian SWZ przed publikacją ogłoszenia

Justyna Rek-Pawłowska | Stan prawny na dzień: 06.11.2024

Jeśli zmiana treści SWZ prowadzi do zmiany treści ogłoszenia o zamówieniu, zamawiający przekazuje Urzędowi Publikacji Unii Europejskiej ogłoszenie dotyczące tych zmian (art. 137 ust. 4 ustawy Pzp). Wówczas zamawiający nie może udostępnić nowych informacji na stronie WWW prowadzonego postępowania przed publikacją takiego ogłoszenia. Wyjątkiem są sytuacje, w których zamawiający nie został powiadomiony o publikacji w terminie 48 godzin od potwierdzenia przez Urząd Publikacji Unii Europejskiej otrzymania ogłoszenia (art. 137 ust. 5 ustawy Pzp). W opracowaniu omawiamy przypadki stwierdzone podczas kontroli prezesa UZP, w ramach których wykazano naruszenia powyższych przepisów. Istotne, iż żadne z tych uchybień nie miało wpływu na wynik postępowania.

Wskazana regulacja art. 137 ust. 4 ustawy Pzp dotyczy jedynie zamówień unijnych. Zakaz publikacji ogłoszeń o zmianach na stronie WWW przed dniem ich publikacji w Dzienniku Urzędowym Unii (lub upływem 48 godzin od potwierdzenia otrzymania ogłoszenia) dotyczy wszystkich bez wyjątku ogłoszeń – zarówno tych dobrowolnych jak i obowiązkowych.

Zamawiający może udostępnić zmianę treści SWZ na stronie prowadzonego postępowania po upływie 48 godzin od potwierdzenia otrzymania ogłoszenia przez Urząd Publikacji Unii Europejskiej. Nie musi przy tym oczekiwać na publikację ogłoszenia w terminie wskazanym w zawiadomieniu otrzymanym z Urzędu Publikacji UE, jeśli publikacja ma nastąpić po upływie 48 godzin od potwierdzenia przez Urząd otrzymania tego ogłoszenia.

Powiadomienie czy inaczej potwierdzenie, o którym mowa w art. 137 ust. 5 ustawy Pzp, dotyczy e-maila otrzymywanego przez zamawiającego od UPUE z informacją o terminie publikacji ogłoszenia o zmianie ogłoszenia. Zamawiający powinien w związku z tym udokumentować datę przekazania ogłoszenia. W tym celu należy zachować dowody w postaci np. potwierdzenia odebrania ogłoszenia przez TED czy zrzutu z ekranu z platformy zakupowej.

Termin wskazany w art. 137 ust. 5 ustawy Pzp należy liczyć zgodnie z zasadami określonymi w art. 8 ustawy Pzp. Przepis mówi, że termin oznaczony w godzinach rozpoczyna się z początkiem pierwszej godziny i kończy się z upływem ostatniej. Jeżeli początkiem terminu oznaczonego w godzinach jest pewne zdarzenie, nie uwzględnia się przy obliczaniu terminu godziny, w której to zdarzenie nastąpiło.

Ważne też, że przepisy ustawy zezwalają zamawiającemu na publikację zmiany ogłoszenia na własnej stronie internetowej przed publikacją w Dzienniku Urzędowym Unii Europejskiej nie różnicując przy tym upływającego czasu na dni tygodnia na robocze i wolne. Przy interpretacji tego przepisu nie ma znaczenia, czy upływ 48 godzin obejmuje dni pracujące czy też dni wolne od pracy.

Przykład 1 – obliczając termin, należy wziąć pod uwagę konkretne godziny
W jednym z kontrolowanym postępowań o dokonanej zmianie treści SWZ zamawiający poinformował w piśmie z 21.07.2023 r. udostępnionym na stronie internetowej prowadzonego postępowania 21.07.2023 r. o godz. 8.26. Ogłoszenie o zmianie ogłoszenia przekazano do UPUE drogą elektroniczną 19.07.2023 r. oraz opublikowano w Dzienniku Urzędowym Unii Europejskiej z 24.07.2023 r. a także udostępniono na stronie internetowej prowadzonego postępowania od 21.07.2023 r. od godz. 8.26. Zgodnie z dokumentacją kontrolowanego postępowania, potwierdzenie przez Urząd Publikacji Unii Europejskiej otrzymania tego ogłoszenia zostało przesłane do zamawiającego w dniu 19.07.2023 r. (godz. 8.12), natomiast zamawiający został powiadomiony o jego publikacji w dniu 24.07.2023 r. (godz. 7.09).

W wyniku powyższej zmiany SWZ, zamawiający zmienił treść ogłoszenia o zamówieniu. O zmianie treści SWZ poinformował w piśmie z 3.08.2023 r. udostępnionym na stronie WWW 3.08.2023 r. o godz. 13.56. Ogłoszenie o zmianie ogłoszenia przekazał do UPUE 1.08.2023 r., opublikował w Dz.Urz. UE z 4.08.2023 r. oraz udostępnił na stronie WWW prowadzonego postępowania 3.08.2023 r. (godz. 13.56). Zgodnie z dokumentacją kontrolowanego postępowania, potwierdzenie przez Urząd Publikacji Unii Europejskiej otrzymania tego ogłoszenia zostało przesłane do zamawiającego 1.08.2023 r. (godz. 13.42), natomiast zamawiający został powiadomiony o jego publikacji 4.08.2023 r. (godz. 7.23).

Mając na uwadze, określony w art. 8 ust. 3 ustawy Pzp, sposób obliczania terminu oznaczonego w godzinach, należy wskazać, iż zamawiający udostępnił ww. zmiany treści SWZ oraz ogłoszenia o zmianie ogłoszenia/sprostowaniu ogłoszenia, na stronie internetowej prowadzonego postępowania, w terminach wcześniejszych, niż wynika to, odpowiednio, z art. 137 ust. 5 ustawy Pzp i art. 88 ust. 3 ustawy Pzp

Przykład 2 – każda informacja na stronie WWW może modyfikować SWZ, nawet jeśli nie jest tak zatytułowana
W kontrolowanym postępowaniu zamawiający przesunął termin składania ofert z 20.05.2024 r. na 29.05.2024 r. W związku z tym 17.05.2024 r. (o godz. 7:04) zamawiający wysłał do Dz.Urz. UE ogłoszenie o zmianie ogłoszenia (opublikowano je 21.05.2024 r.) a następnie w tym samym dniu o godz. 7:12 na platformie e-Zamówienia wyznaczył nowy termin składania ofert na 29.05.2024 r.

Z ostrożności 20.05.2024 r. (o godz. 9:57) zamieścił informację o przedłużeniu terminu składania ofert. W dniu 21.05.2024 r. (o godz. 9:03) zamawiający zamieścił to ogłoszenie wraz ze zmianą SWZ na stronie e-Zamówienia.

Prezes Urzędu stwierdził, że nie zasługuje na aprobatę stanowisko zamawiającego, iż zamieszczenie na stronie internetowej prowadzonego postępowania (tj. platforma e-Zamówienia) 17.05.2024 r. zmiany terminu składania oraz otwarcia ofert z 20.05.2024 r. na 29.05.2024 r. było jedynie czynnością o charakterze technicznym, a zarazem nie zmieniało treści SWZ.

Było to działanie niezgodne z art. 137 ustawy Pzp, skoro ogłoszenie zawierające powyższą zmianę przekazano Urzędowi Publikacji Unii Europejskiej drogą elektroniczną 17 maja 2024 r.

Źródło: Kontrola udzielania zamówień publicznych, Rynek Zamówień Publicznych III kwartał 2024 roku

https://www.portalzp.pl/nowosci/przypadki-z-kontroli-uzp-bledy-przy-udostepnianiu-zmian-swz-przed-publikacja-ogloszenia-34289.html